Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Magia dzieciństwa

Magia dzieciństwa

Dziecko zawsze było, pewnym wizerunkiem rodziców.

I nie mówmy tu o dewiacjach typu „dzieci w beczkach”, bo to są promile zachowań w społeczeństwie, ale ciągle nagłaśniane dają wrażenie czegoś niezwykle częstego co nie jest prawdą. To czego rodzice pragną, to to by ich dziecko było najlepsze. Najpierw w nauce, później w życiu.

To czego oni nie osiągnęli, chcą by osiągnęło dziecko. Rodzice nie osiągnęli przeważnie trzech celów – dostatku finansowego, wysokiej pozycji społecznej, i szczęścia. Uważają że kluczem do szczęścia, bogactwa, i pozycji jest nauka. W związku z tym, z niecierpliwością i rozdrażnieniem słuchają opowieści dzieci o potworach, herosach z kreskówek. Te opowiadania dzieci traktują jako bełkot, a samo dziecko jako nieszkodliwego debilka. Czekają aż minie im ten „trudny” wiek i zaczną myśleć jak dorośli – logicznie, bez gier wyobraźni. To ma im dać tą korzyść że zamiast myśleć o wróżkach i bawić się w pełni szczęścia, będą się uczyli bardzo im potrzebnych do szczęścia rzeczy, o dziennym wydobyciu złota w kopalniach w Zimbabwe.

Taka chwila jak dzieciństwo, szybko przemija. Moim zdaniem, gwałtem jest zabieranie dziecku tego cudownego świata wyobraźni i bajek, i wpychanie go na siłę do nudnego świata dorosłych, pełnego zbrodni, logiki i konfliktów.

Im więcej czasu dziecko spędzi w świecie abstrakcji, obcując z magią dzieciństwa, tym bardziej w przyszłości będzie twórcze. To twórczość w życiu tworzy sukces, a nie okaleczone emocjonalnie, wiecznie w depresji, ex dziecko które wykuło na pamięć ileś tam tabelek. A potem do mnie na sesję trafiają tacy dorośli, których rodzice w dzieciństwie ogołocili z tych pięknych chwil, które daje wiara w krasnoludki.

Nigdy nie mów dziecku że nie ma świętego Mikołaja. Niech samo do tego dojdzie. Niech wierzy w krasnale, w aniołki, w paszczostwory. Ja moim wielu braciom w dzieciństwie na rodzinnych imprezach, siedziałem gdzieś na obszczanej klatce schodowej, i opowiadałem o paszczostworach, które mają głowę wielkości dyni, a całą resztę ciała wielkości paluszka. Za każdym razem kiedy dawałem mięśniaka albo strzelałem karczycho młodemu człowiekowi, śmiałem się że to paszczostwór. Śmieliśmy sie wszyscy razem do rozpuku.

Był też Dr Kabanos, i Dr Majordomus. Dr Kabanos przerabiał niegrzeczne dzieci na kiełbasę i ją później sprzedawał w szczękach na bazarze, a Dr Majordomus latał na magicznym grzebieniu i czesał jeleni z pieniędzy w tramwajach. Był tez święty turbo Mikołaj co niby dawał prezenty a tak naprawdę okradał domy w święta, były pijane biseksualne renifery, Pan Turbo Jezus, anonimowy alkoholik z napadami epilepsji – i tu wstawałem ze schodów, podnosiłem ręce do góry, robiłem zeza, i charczałem „przyszedłem was zabrać do piekła, bo byliście niegrzeczni” i tu upadałem na ziemię i trząsłem się w ataku padaczki, a dzieciaki piszczały z radości.

Było 7 krasnoludków, dilerów amfetaminy i królewna, ich Tutti di capo. Sierotka Marysia, podstarzała prostytutka z Poznańskiej co za cukierka pokazywała dzieciom zwisające, pomarszczone cycki. Silnoręki jednooki cyklop co wymuszał haracze i kanapki od dzieci. Zamykałem jedno oko, i zabierałem dzieciakom slodycze, przy wtórze ich glosnych protestow, ktore natychmiast brutalnie pacyfikowałem 🙂 Dziewczynka z zapalkami, piromanka co podpalała domy w nocy bo lubiła słuchać wrzaski bólu palących się ludzi. Pan Kleks, co po resekcji jelita popuszczał w spodnie „kleksy”. Sindbad żeglarz, co podróżował po świecie, żenił się z kobietami, okradał je z oszczędności, robił im dziecko, i uciekał.

Był Superman z anoreksją, i tu robiłem akcję wyrabiającą w moich wychowankach odruchy spoleczne „nakarm glodnego Supermana” i kazałem dzieciom podkradać słodycze, i wynosić mi na klatkę, po czym je zjadałem. Gdy dzieci prostestowały, tłumaczyłem że Superman później wyjmie mi je z brzucha. Był Batman z racicami zamiast skrzydeł, co za tresowanego nietoperza kazał kazał zjeść glistę (jeden z moich wychowanków zjadł ją bo bardzo chciał mieć własnego nietoperza, i miałem problem, w końcu kopnąłem mu na ulicy truchlo zdechlego golebia i go jednak nie chcial 🙂 ), był Dr Pierdzioch, ten chyba nie muszę wam tłumaczyć w czym się specjalizował? dodam może że byl ulubieńcem dzieci.

Były zabawy w sklerodaktyla. Dawałem mięśniaka któremuś z dzieci, i natychmiast o tym zapominałem, a za fałszywe oskarżenia o rzekome bicie dzieci, dawałem następnego mięśniaka 🙂 był też raz pijany do nieprzytomności wujek, co leżał w toalecie i miał połowę zadka gołego bo spodni nie dopiął, i całego go obsypaliśmy cukrem i solą a do zadka mój faworyt wcisnął mu mydło 🙂 spytałem na głos dzieci – chcecie być tacy jak wujek jak dorośniecie? tak, wrzasnął chórek entuzjastycznych glosików 🙂

Wyrosły z tych bąków zdrowi psychicznie, uczciwi ludzie, które ze śmiechem wspominają jaja które robiliśmy w dzieciństwie, i moje opowieści, a ja jestem dla nich autorytetem, w sumie jedynym. Może to dlatego że mam jakiś talent, sam nie wiem, dzieci i zwierzęta mnie bardzo lubią.

Ja chyba do 12 roku życia wierzyłem w świętego Mikołaja. I sami widzicie, wyrosłem na człowieka sukcesu, mam 29 lat, jestem bezrobotny, uzależniony od czekolady. Bierzcie ze mnie przykład.

Nie zabierajcie dzieciom ich najszczęśliwszych, naiwnych lat. Niech się cieszą i dziwią tej magii niezrozumiałego świata. Na zdradę, zło, przemoc, i złudne poczucie że rozumieją świat, mają jeszcze czas – wiele czasu.

 

One thought on “Magia dzieciństwa

  1. Fajne, My z bratem opowiadalismy straszne bajki naszym mlodszym kuzynom, po których szczali w nocy w gacie, ale zawsze wracali po kolejna porcje – zawsze 😀

Dodaj komentarz

Top