Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Modlitwa, Bóg, pieprzenie

Modlitwa, Bóg, pieprzenie

Rozmawiam z wieloma ludźmi, którzy szukają odpowiedzi na swoje pytania, zrodzone w nich pod wpływem życia, i cierpienia którego doświadcza każda żyjąca istota.

Chwalą się, cieszą – a to trenują wybaczanie, a to jogę, a to ryty Tybetańskie, inni znowu medytują i mają olśniewające wizje światła i piękne, oszałamiające doświadczenia, czy też dojmujące wrażenie wszechmocy w trakcie modlitwy.

A ja im zawsze mówię po wysłuchaniu tych wspaniałych doznań, że to wszystko jest nic nie warte. Oburzają się, szokują, pytają, jak to, i Ty Marek to mówisz? wszyscy że tak mówią można zrozumieć, ale Ty?

Tak, ja.

Wszystkie te piękne wyżej wymienione sprawy nie są dobre, nie są też złe. Wyobraźmy sobie nóż rzeźniczy, a obok niego na deseczce chałwa a obok ludzie. A teraz wyobraźmy sobie dwóch ludzi, których materializujemy obok noża – grubaskę i psychopatę który ma ostry atak paranoi że wszyscy wokół to np. demony chcące go zabić. Gdy nasz puszysta Lady trafi do noża, ukroi sobie kawałek chałwy i zacznie z rozkoszą zajadać, a ludziom wokół skarżyć się że to geny i lekarstwa są wynikiem jej otyłości – a co się stanie gdy wariat trafi do noża? zacznie ciachać.

Czy nóż jest coś winien? nóż to tylko przedmiot, ani dobry ani zły. Ważne kto z niego korzysta, a raczej to w jakim jest stanie umysłu. Dokładnie tak samo jest z medytacją, modlitwą, wybaczaniem. Te techniki są wspaniałe, ale tylko wtedy gdy lubisz i szanujesz siebie. Przerabiałem to z ludźmi wiele razy, a nauczyłem się tego doświadczalnie podczas pracy z czytelnikiem który miał wielki problem – w szkole go gnębiono, i mimo że minęło prawie 20 lat od tego czasu, ten mężczyzna żył w chronicznym lęku. Jego każdy dzień zaczynał się od marzeń o tym co by zrobił gdyby mógł, tym prześladowcom. Jednakże gdy pewnego dnia spotkał swojego kata na ulicy, niemalże nie doszło do wypróżnienia ze strachu. Oczywiście to co pisze Państwu, jest zawsze za zgodą moich czytelników, przyjaciół.

Ciągłe marzenia o zemście strasznie męczą, zabierają radość życia. Człowiek który tak marzy a nie jest zły z natury, robi to z bezsilności. Czuje wielki gniew, ale nie na prześladowcę, o nie kochani, jego się boi, a nienawidzi siebie – wiecie za co? za to że nie potrafił oddać ciosu, postawić się, i uwaga – najczęstsza przyczyna alkoholizmu Polskich wrażliwych mężczyzn – uciekł przed bójką. Dla mężczyzny jest to wielka trauma, i wielu wartościowych facetów po prostu zniszczyła. Strach jest wyrazem słabości, a ludzie nie lubią słabości, i upadlają słabych bo wtedy sami czują się lepsi.

Co robią psychoterapeuci, oczywiście oprócz wysłuchiwania nudnego opowiadania o swoim dzieciństwie? jeśli jest jakiś mądry terapeuta, zaleca wybaczanie. Teoria i praktyka mówi, że jeśli wybaczysz, ciężar spadnie Ci z serca i zaczniesz żyć szczęśliwie. I jest to prawda kochani, ale nie w tym wypadku. Żeby wybaczyć, musisz czuć się kimś. Jeśli czujesz się zerem (uciekłeś więc ludzie traktowali Cię jak zero, tchórza – kobieta może uciec, to wypada, mężczyzna nie może) możesz wybaczać i nic to nie da. Powiem więcej, możesz się modlić, medytować, ćwiczyć jogę a nawet pisać afirmacje na samoocenę – nic z tego. Nie ruszysz z tym i nadal gdzieś głęboko w sobie, będziesz czuł że jesteś nic niewartym śmieciem.

To co odkryłem jest banalnie proste. Polecam zapisanie się mojego ucznia na boks czy kickboxing, i polecam mu kilka bójek z kolegami pod opieką trenera. Tam mu nic nie grozi, nie ma agresji jawnie skierowanej przeciwko niemu, jest kask, markowane ciosy. Sam to zrobiłem tak, że z moim czytelnikiem najpierw pisaliśmy razem afirmacje na samoocenę, później głośna modlitwa o dobrą samoocenę i wskazanie kierunku w życiu, moja ulubiona metoda – czyli rozmowa z Bogiem jak z partnerem a nie na kolanach – nałożyliśmy rękawice, i zaczęliśmy się lekko boksować. Ponieważ sam boksuję i mam bardzo silne i szybkie uderzenia, wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy dostałem mocne uderzenie w twarz i się wywróciłem. Puściły mi nerwy, i daliśmy sobie kilka razy po twarzy, i dopiero po sparringu zszokowany zdałem sobie sprawę że ja dostałem więcej.

Po tym znowu modlitwa o uwolnienie od syndromu ofiary i frajera, i ćwiczenia na samoocenę. Po około tygodniu u mojego ucznia puściły wszelkie blokady. Zaczął patrzeć ludziom w oczy a nie w bok, wyprostował się, i zaczął stawiać tym co go nieładnie traktowali, w pracy, w domu, rodzinie. Ponieważ trenowałem z nim udawając że ja jestem jego prześladowcą, a wcześniej wprowadzałem go w stan pół hipnozy gwaltowną hiperwetylacją by mocniej wtłoczyć w niego nowy wzorzec reakcji, gdy spotkał prawdziwego ex kata na ulicy, podszedł do niego z uśmiechem, podał mu rękę i chwilę pogadali. Pożegnali się jak starzy znajomi. Po prostu mu wybaczył, i nie musiał go bić, chociaż spokojnie mógłby to zrobić. Ale żeby nie czuć się jak frajer, musiał uwierzyć że nim nie jest, i uwierzył dzięki bójkom na ringu. Odkrył się na nowo, odrzucił przeszłość i wkroczył w nowe, lepsze życie. Silny, szczęśliwy, pewny siebie.

Bez cienia kompleksów, bez urazy, bez nienawiści i lęku. Można? jasne że tak. Ale trzeba mocno pracować nad sobą, a nie każdemu się chce. Wielu moich czytelników akurat z tym problemem rezygnuje gdy stawiam pierwszy warunek, zapisanie się na boks. Liczą na cud. Liczcie dalej, i zapraszam do moich sprawdzonych porad po kolejnej porażce.

Podobnie jest z modlitwą. Modlitwa ma nam ukazać, ma sprawić byśmy poczuli że Bóg jest naszym Ojcem i Matką, kocha nas, uwielbia i bardzo szanuje. Mamy to poczuć, otworzyć się, często rozpłakać. Efektem modlitwy jest poczucie że jesteśmy kochani – zapamiętaj sobie, jeśli po modlitwie nie czujesz się kochany, to nie była udana modlitwa. I znowu wracamy do sedna problemu – jesli nie kochasz siebie, nigdy nie uwierzysz że Bóg Cię kocha. Możesz powtarzać ten bełkot, bo to jest bełkot – Bóg Cię kocha. Ty masz to poczuć w sercu, masz żyć z tym, że co byś nie zrobił, jesteś kochany, nie jesteś bękartem życia – możesz nie mieć pieniędzy – nieważne. Możesz mieć małego penisa – nieważne. Możesz być brzydalem – nieważne. To wszystko jest nieważne.

A więc co jest ważne? ważne jest to, że jesteś kochany, zawsze i wszędzie. Papież i religie, mądrzy ludzie i autorytety mówią Ci – najpierw Bóg, później Ty. Prawda? a ja Ci mówię – najpierw Ty, potem Bóg. Czy ja bluźnię? to czemu piszę te słowa, a piorun z nieba nie spopielił mnie za karę? wiem co powiesz, ze po śmierci po mnie przyjdą. Wiesz skąd wiem? sam byłem fanatykiem wiele lat, i tak mówilem tym, co mieli inne zdanie niż moje autorytety. Więc nie powtarzaj po tych cwaniaczkach, tylko sam myśl.

Najpierw Ty, potem Bóg. Czemu? Kto myśli o Bogu? Ty, prawda? najpierw jesteś Ty. Im więcej pokochasz siebie, tym bardziej odczujesz tą miłość Boga w sobie. Im bardziej się znienawidzisz, tym bardziej poczujesz że w Tobie siedzi oziębły staruch, który całe życie Cię upomina i upadla, i tylko patrzy czy się nie chwytasz za penisa bo to złe. I Ty nazywasz go wtedy Bogiem miłości, i miłosierdzia. Tego dziada, którego stworzyła Twoja chora wyobraźnia. Nazywasz te wstrętne dziadzisko które patrzy tylko na Twoje krocze w Twojej głowie Bogiem miłości, a mnie oskarżasz o bluźnierstwo, ponieważ piszę że Boga nie interesuje Twój sex a jedynie to, ile masz w sobie miłości. Im więcej masz w sobie miłości, tym bardziej jednoczysz się z Bogiem. Oto droga do Boga, miłość do siebie. Nie ma innej drogi. Wiesz czemu? bo wszyscy jesteśmy puzzlami, a jak złączy się je wszystkie to powstaje…tak – powstaje Bóg. Jesteśmy jego częścią, zawsze razem, wolni i szczęśliwi.

Zaprawdę, powiadam Ci – możesz wpychać swojego penisa gdzie tylko zapragniesz, tańczyć, bawić się, rozwijać, kochać, a i tak jedyny sens mają nie zakazy i nakazy, klękanie przed krzyżem i figurkami świętych, a tylko to ile masz w sobie miłości – do siebie.

Zauważyleś jak wszelkie rzekome autorytety mówią o modlitwie, wybaczeniu, poście, skromności itd? a jakiej furii dostają gdy coś powiedzieć o miłości do siebie – mówią ze to grzech, narcyzm, diabeł. Każą Ci klękać i wyznawać Bogu który stworzył Cię z miłości i piękna, że jesteś niegodny i uwaga, najśmieszniejszy żart – że jesteś zły!

Cwaniaczki Ci mówią że jesteś zły – Bóg mówi że jesteś dobry. Uwierz komu chcesz – ja już wybrałem komu wierzę – Bogu w sobie.

To dlatego każda religia Ci nigdy nie powie o miłości do siebie, a każda bełkocze o jakichś modlitwach, medytacjach, wybaczaniu. Bez miłości do siebie, jest to jak danie noża szaleńcowi. Wylecz szaleńca, zrób z niego grubaska – żarłoka i daj mu nóż, a będzie robił sobie kanapki i kroił torciki wesoło pochrumkując ze szczęścia. Tylko wtedy to zadziała.

Cytat z biblii – noś go zawsze w portfelu i czytaj jak najczęściej –
„Ten który jest w Tobie, jest większy niż ten który jest w świecie”

Tak – ten który jest w Tobie, czyli radość, poczucie wolności, braku granic, szczęścia, miłości do siebie i innych, jest znacznie potężniejszy niż ten który jest w świecie – cwaniaczki, oszuści, chohsztaplerzy, wydrwigrosze, cynicy. Oni są bezsilni, mogą tylko szczekać, czasem ugryźć w kapeć, nic więcej – to Ty jesteś silny, potężny. Nigdy o tym nie zapominaj, przyjacielu. I niech Cię prowadzi miłość do siebie, w każdej chwili Twojego życia.

Reasumując – Najpierw Ja, później Ty, potem Bóg, a potem dopiero inni 🙂

5 thoughts on “Modlitwa, Bóg, pieprzenie

  1. wespre sie slowami S. Rinpocze: „Nie ma, nigdy nie bylo i nigdy byc nie moglo zadnego oddzielenia, rozdzialu miedzy uczniem a mistrzem, miedzy umyslem madrosci mistrza i natura umyslu ucznia”. 😛

  2. Coraz bardziej mnie nachodzi ochota zapisania sie na boks. Albo na jakas inna (moze bardziej szlachetna 😉 ) sztuke walki. Tylko mam juz 28 lat. :/

    A chcialem w podstawówce sie na karate zapisac – to mnie tata nie puscil.

  3. Oczywiscie, ze tak. Tak i jeszcze raz tak. „Kochaj blizniego swego jak siebie samego” poczym uczniowie zapomnieli o sobie i pobiegli kochac blizniego jak siebie samego, ale… o sobie zapomnieli, jak wiec mogli kochac blizniego jak siebie samego, tego o ktorym zapomnieli? Miedzy narcyzmem a prawdziwym „kochaj” jest spora roznica.

  4. masz racje.Nie kocham samej siebie.Gdybym siebie kochala to bym sie szanowala.Ja siebie nie szanuje.Stad moje problemy

Skomentuj Agnis Anuluj pisanie odpowiedzi

Top