Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Pytanie od czytelniczki

Pytanie od czytelniczki

Wybrałem wam jeden z listów od czytelniczki, pokazujący istniejący ten sam, od wieków, problem. Zapraszam do lektury.

Witaj 😉 Mam pytanie, otóż nie wiem jak psychicznie(mentalnie?) odizolować, uniezależnić się od mojej rodziny, która ciągnie mnie w dół. Ogólnie już samo to że mam naturę bardziej samotnika i nienawidze musieć przebywac z ludzmi z którymi być ciągle nie chcę ale chodzi tu o coś innego. Moja rodzina przepełniona jest złymi emocjami, frustracją a nawet nienawiścią szczególnie przez ostatnie pół roku przez ———-.Tylko dół i cierpienie bo przecież trzeba trwać w beznadziejnym związku w imię boga, trzeba nieść krzyż który nam został dany, rozumiesz, cierpienie by dostać się do nieba. W dodatku od zawsze praktycznie jestem uważana przez całą rodzine za wielką egoistkę, nie bardzo potrafię powiedzieć dlaczego. Jeżeli nie biorę czasem do siebie jakiś przyziemnych spraw, nie przejmuję się czymś czego nie mogę zmienić to słyszę że jestem cyniczna. Siostra ma w sobie również wiele frustracji, a ja nie chcę tak żyć, bo teraz rozumiem na czym to wszystko polega. Moja rodzina nie jest zła, ale tak jak mówiłam, ciągnie mnie w dół, chcę żyć wg moich poglądów ale jest mi cieżko nie łapać wsrod nich doła..
Jak mam się uniezależnić od tych 'nastrojów’? ostatnio bardzo wierze w siebie, czuje sie szczesliwa, sam rozumiesz, ale boje sie ze nie uda mi sie to wlasnie przez ich postawy..

Oto mamy młodą kobietę, która chce zaznać życia w całej jego pełni. Chce się bawić, kochać i być kochaną, chce być szczęśliwa, poczuć że żyje, chce doświadczać życia, realizować sie. Jednak na przeszkodzie staje rodzina, która ten okres życia ma za sobą. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że rodzice mojej czytelniczki też chcieli tak żyć, mieli marzenia, plany – zostali wychowani w wierze że ślub, małżeństwo, dzieci – oto bramy niebios. Każdy spełniany punkt z listy sprawiał jednak, ze szczęścia jak nie było tak nie ma. Gdy w końcu rodzice uświadomili sobie ze to wszysto nie miało sensu, że źle w życiu wybrali, było za późno.

Nie jest łatwo wyzwolić się z kredytów, dziecka, i dziesiątek innych zależności, więc tkwi się w sidłach małżeństwa, w którym nie ma już nic oprócz nienawiści i rozgoryczenia, poczucia straconych szans. To rodzi silna frustrację i poczucie porażki życiowej. Ludzie w tym stanie nie rozumieją ze przyczyną cierpienia nie jest ich partner, a to ze szczęścia nie szuka się na zewnątrz a wewnątrz siebie. Żyli ślepi, i umierają ślepi nie znając prawdy.

W tym momencie widząc entuzjazm budzącej się do zycia kobiety, chcą ją stlamsić, zniszczyć. I tak wygląda przeważnie „miłość” rodziców. W razie gdyby córka się topiła bez zastanowienia oddali by za nią życie, gdy chce byc szczęśliwa wylewają na nią wiadro pomyj, ograniczają, krytykują każdy pomysł czy inicjatywę. Za jej radość mają do niej winę, bo przecież poważny i dorosly człowiek nie powinien się radować, powinien być smutny, poważny – co jest warte życie bez zabawy, bez śmiechu, radości? to tylko powolne konanie i czekanie na śmierć, gdzie podobno jak mawiają „Ci co wiedzą” Bóg da raj dla tych co się katowali wrzuci do piekła i dopier… tym co sie radowali i cieszyli życiem.

Ale czy na pewno? czy aby „Ci co wiedzą” mylili się tyle razy w swojej historii, że poważnie w to wątpię.

A teraz moja odpowiedź dla Ciebie kochanie.

Przede wszystkim musisz (nie musisz, ale warto) zrozumieć ze:

1. Twoi rodzice już się nie zmienią. Nie wolno Ci ich zmieniać. Oni mają swoje zdanie, swoje życie. Nie walcz z nimi, stracisz tylko swoją energię a ich zmotywujesz by zwiększali ilość pomyj i tych wszystkich negatywności które na Ciebie wylewają. To ich życie, takie sobie wybrali i musisz uszanować ich wolny i świadomy wybór. Z szacunkiem zaakceptuj ich życie.

Każdy uczy się dokonując wyboru, i doświadczając jego owoców. W ten sposób gdy się sparzymy w palec nie dotykamy się już więcej do ognia. Twoi rodzice doświadczają swoich wyborów. Jeśli były złe, skutkiem jest nieszczęście. I tylko te nieszczęście może ich zmotywować do szukania gdzie popełnili błąd. Nie możesz im zabrać tej lekcji i cierpienia, ponieważ nawet jak jakimś cudem uda Ci się tego dokonać, to oni się nie zmienią i natychmiast znowu wpadną w kłopoty i cierpienie.

Twoje cierpienie to też skutek niskiej samooceny, i wiary w rodziców. Cierp więc do momentu gdy wystarczająco mocno zechcesz nie cierpieć. Mam nadzieję ze Twoja chęć zmiany jest prawdziwa i szczera. Jeśli tak jest, osiągniesz wyzwolenie od cierpienia. Gdybym Ci teraz zabrał rodziców, nadal byś cierpiała, wiesz? życie nie lubi próżni, natychmiast ten sam problem, inaczej nazwany i opakowany by Cię dopadł.

Jesteśmy tu na ziemi, odgrywamy zaplanowane role i uczymy się siebie. Do tej scieżki mamy dwóch opiekunów – cierpienie nazwane Szatanem, i szczęście nazwane Bogiem. Gdy cierpisz, cos jest nie tak. Nie ktos, ale coś w Tobie. To Szatan kłuje Cię widłami w serduszko. Gdy idziesz dobrą ścieżką, czujesz jak Twoje serce rośnie, ogarnia Cię entuzjazm, chęć do życia, radość, siła, czujesz powiew wolności i świeżości – to Anioł macha skrzydłami wskazując Ci cel.

2. Jedyna zmiana rodziców, mało realna ale jednak się czasami zdarza, to zmiana siebie. Gdy przestaniesz z nimi walczyć, gdy ich zaakceptujesz takimi jakimi są i zajmiesz się sobą, widząc Twoją przemianą mogą jej zapragnąć. Od słów nikt się nie zmieni, ale od przykładu zdarza się.

3. Musisz wyrzucić z siebie wszelkie poczucie winy wobec rodziców. Tak naprawdę nie jesteś im nic winna oprócz szacunku. Nie mam tu na myśli że gdy będą starzy to ich wykopiesz do domu starców a mieszkanie przebalujesz, ale jeśli zmuszają Cię do czegoś czego nie lubisz, nie jesteś zobowiązana cierpieć w ich imieniu. Ty to Ty, a Twoi rodzice to Twoi rodzice. To Twoje życie.

To była teoria. A teraz praktyka.

Gdy Ci dadzą wycisk i jesteś przybita i zdołowana tą presją, włącz głośno ostrą muzykę, najlepiej jakiś agresywny rap, metal, rock, coś mocnego. Wystarczy 10 – 15 minut a poczujesz jak odgradzasz się od nich. Nikt nie wie czemu to tak działa, ale działa fantastycznie i zawsze.

Ale to jest rozwiązanie na daną chwilę. Nie możesz cale życie słuchać na maksa metalu kiedy Cię ktoś wkurzy, bo ogłuchniesz 🙂

Najważniejsze są dwie sprawy – nieangażowanie się w konflikt, mimo ze chcesz, ponieważ koncentrujesz sie wtedy na konflikcie, a to o czym z zaangażowaniem myślimy, staje się częścią nas – od tej chwili nie oddawaj swojej energii na kłótnie i niesnaski. Koniecznością jest podniesienie własnej samooceny. W wolnych chwilach pisz afirmacje na samoocenę, korzystne jest tez pracowanie z lustrem, głaskanie siebie gdy leżysz w łóżku i nie mam na myśli masturbacji (od tego podobno się ślepnie) a głaskanie sie po glowie, ramionach, brzuchu jednocześnie mówiąc ciału że jest wspaniałe. Tu nie wnikam w te metody ponieważ w innych artykułach opisuje je wystarczająco, zapraszam.

Energiczny spacer jest świetny, ale proszę pamiętać że działa jak panadol – nie likwiduje choroby a jedynie obniża gorączkę. Prawdziwe lekarstwo to podwyższenie swojej samooceny, polubienie siebie do tego stopnia by te wszelkie negatywności rodziny nie miały na nas wpływu.

Powiem szczerze – czeka Cię ciężka praca, i mimo wszystko najlepszym wyjściem jest wyprowadzić sie od rodziców. Ale mimo wyprowadzki ewentualnej, rodziców zabierzesz ze sobą – wyjedziesz na Grenlandię, a będą z Tobą, wyjedziesz do USA, a tez tam będą, powiem więcej – wpadniesz do mojej kawalerki na kaw z mleczkiem (hiiihii) a oni też tu będą. Wszędzie będą z Tobą. A więc najpierw musisz zrobic porządek we własnej głowie a potem ich zostawić z ich własnym życiem.

Do roboty kochanie! 🙂

7 thoughts on “Pytanie od czytelniczki

  1. To dopisz dalsza czesc wypowiedzi.. ja jestem ciekawa co chciales powiedziec… choc moge sie tylko domyslac:)

  2. Osobiscie taka rada to zadna. To sie nie sprawdza, gdy ciagle w domu sa jakies klótnie i krzyki, niekoniecznie w strone tej kobiety. Samo przebywanie w takiej atmosferze jest przytlaczajace i zwyczajnie odechciewa sie wtedy zycia. Wiem, bo mam podobna sytucje u siebie w domu i jedyne co moge poradzic, to minimalizacja czasu jaki spedza sie w takim domu, oraz wypracowanie w sobie dystansu do rodziny, zwyczajne nie przejmowanie sie ich wydurnianiem sie.
    U mnie dziala 🙂

  3. A mi sie wydaje, ze osoba nieszczesliwa chce zdolowac osobe szczesliwa, bo zazdrosci jej szczescia. I wmawia, ze jest jak jest i nalezy sie smucic. Oczywiscie jest to okraszone madrosciami, przykladami, ze tego sie nie powinno, tamte do piekla wprowadzi, itp. Takie piekne gadanie. Jedni maja lepszy dar przekonywania (czyli silniejszy jad), a inni slabiej potrafia przekabacic na swoje.
    Ale za tym wszystkim stoi ZAZDROSC – negatywne jak najbardziej uczucie.

    A w Biblii jest opisane co sie stalo z niewdziecznikiem, któremu pan dal talenty do pomnozenia, a ten zakopal w ziemi ze strachu, zeby nie stracic… Placz i zgrzytanie zebów.

    To tak jakbym ja mial samochód, a moja ukochana dziewczyna nie miala. I zamiast pozwolic kochac ja w lesie na tylnym siedzeniu owego samochodu, czy wozic gdzies po kraju, to ona mi kaze w imie kompromisu, równouprawnienia, uszczesliwienia jej – sprzedac ten samochód i chodzic na piechote. Nie musze chyba mówic, co bedzie potem – bede dostawal walkiem po glowie, ze jej kolezanki sa wozone w fajnych brykach, a ona nie. 😉

    Wkurwia mnie takie zachowanie – samemu nie miec i innemu nie pozwolic miec. W imie rzekomego DOBRA.

Dodaj komentarz

Top