Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Warszawa, wieś

Warszawa, wieś

To o czym teraz napiszę, jest bardzo przykrą, i tak naprawdę obrzydliwą sprawą.

Ale trzeba o tym głośno powiedzieć, a nie ukrywać, szczególnie ze jest to tajemnica poliszynela i każdy o niej wie. Moi drodzy, wiecie że moja mama urodziła mnie w Warszawie. Powiecie że jestem Warszawiakiem. Większość doda z pogardliwym uśmieszkiem ze Warszawiakiem cwaniakiem.

No właśnie. Można powiedzieć że jestem Warszawiakiem, można też ze Polakiem, można ze człowiekiem a ja uważam się za obywatela świata. W tym życiu jestem w Polsce, w innym będę gdzie indziej. To tylko wczasy, nic więcej. Ale moi drodzy, zacznijmy ten bardzo ważny temat. Przyjezdni.

Cała Polska poza większymi miastami, żyje w przeświadczeniu że w Warszawie to jest dopiero życie. Imprezy, luksusowe dziwki, kasyna, mafia. Tą wizję potwierdzają filmy sensacyjne na których mieszkańcy wsi ejakulują widząc Bogusia Lindę z pistoletem. Jest rzeczą oczywistą, że wiele marzy o tym by tam żyć, w mieście cudów, być kimś. Ci którzy są nieśmiali, zostają na roli, wyjeżdżają prawdziwe młode wilki, pełne ambicji i żądzy sukcesu. Idą do pracy w której pracuję np. ja, i myślą z zazdrością i podziwem – oto Warszawiak. Ten to musi mieć życie.

Po jakimś czasie okazuje się, że ten Warszawiak nie różni się kompletnie niczym od przyjezdnego, a w wielu wypadkach ustępuje w wielu miejscach. I wtedy następuje znany mechanizm psychologiczny, nienawiść i pogarda do Warszawiaka, ale też do siebie – za co? za to że się w swoich myślach poniżało wobec niego. Pamiętacie ile razy wam to pisałem, że gdy np. uciekniecie z konfrontacji z przeciwnikiem, nienawidzicie najbardziej siebie? że uciekliście, że się baliście. Nienawidzicie siebie za swój strach. Więc teraz się mścicie za te swoje wyimaginowane krzywdy na Warszawiaku.

Ja sam się nauczyłem tego bardzo boleśnie. W pracy w banku, gdzie ponad połowa zespołu to była obsada ze wsi, nie widziałem różnicy między sobą a nimi. Odwoziłem do domu, pomagałem, kolegowałem się. Po pewnym czasie, gdy Panie ze wsi zobaczyły że Warszawa to taka sama wieś jak ich rodzinna miejscowość, zaczęło się – donosy, podkładanie świństw – zawsze patrzyły w oczy, uśmiechały się. Myślałem że to moja wina, ale nie, inni też tak mieli. To była po prostu wojna, w której ja i inni Warszawiacy przegrali, ponieważ gdy wojna się kończyła, nawet nie wiedzieli że ta wojna jest.

Kierowniczkę działu zrobili zakompleksioną babę z Legionowa, Panią Edytę K. co wcześniej doiła krowy na wsi, a ona sprytnie rozbiła zespół, tworząc w nim nienawiść – obcinała premie Warszawiakom, podwyższała mieszkańcom wsi. Po krótkim czasie zespół składał się z wzajemnie się podgryzających wścieklych piesków. Kompletnie tego nie rozumiałem, i bardzo to przeżywałem że tak mnie potraktowano. Zawsze pracowałem lojalnie i uczciwie, i co z tego miałem? do koleżanek z pracy zawsze życzliwie, z sercem, w zamian pisały na mnie donosy i paszkwile. Moi klienci, bogaci ludzie chcieli żebym u nich pracował, bo bardzo im się podobało jak fachowo załatwiam ich sprawy, a ja odmawiałem – lojalność to podstawa. I wyszedłem na niej jak Zabłocki na mydle.

Najlepsze numery mojej szefowej ze wsi – obiecała mi że mogę wyjść z pracy 3 godziny wcześniej, byłem umówiony ze znajomymi na wyjazd do Krakowa, po czym zadzwoniła z domu do pracy na chwile przed moim wyjściem że muszę zostać – czemu, skoro nie ma pracy i jest mój zmiennik? bo tak. Straciłem wyjazd, pieniądze i szacunek znajomych którzy mi nie uwierzyli w to ze zostałem tak pięknie załatwiony. Kolejny numer – stałem pod bankiem, wyszedłem na papierosa w przerwie pod popielniczkę – Pani naczelnik chciała się popisać przed koleżankami i mężem, i wydawała mi rozkazy, nie pozwoliła odejść, kazała stać, wydawała polecenia. Gdy pozwoliła mi wreszcie odejść, odprowadzał mnie śmiech. Ale co miałem zrobić, musiałem pracować by żyć. A w tych czasach praca na chleb równała się często upokorzeniu. W końcu skończyło się to tak, że nie wytrzymałem nerwowo ponieważ moja Pani kierownik zaczęła obrażać moją mamę, bez powodu. Wytrzymałem obrażanie, posądzanie o wszystko, kłamstwa, niewywiązywanie się z obietnic, atmosferę zaszczucia, obcięcie premii, ale obrażania matki nie mogłem znieść. Powiedziałem że idę do dyrektorki bo już nie dam rady. Dyrektorki akurat nie było, więc postanowiłem że pójdę w poniedziałek. Następny dzień, pracowałem sam na zmianie popołudniowej w sobotę i miałem odwiedziny Pani kierownik, z mężem który prowadzi sprzedaż obwoźna kobiecych majtek i który groził mi zabójstwem, pobiciem i czym się tylko da jeśli pójdę do dyrekcji.

Część tych rewelacji nagrałem na nagrywalny telefon i zgłosiłem to. Zrobiła się wielka afera, kierowniczkę zdegradowano, a mnie przeniesiono do księgowości i po trzech miesiącach zwolniono, ładnie i milo, z kilkoma pensjami ale jednak zwolniono. Pani dyrektor, Grażyna C., oczywiście nie z Warszawy, wierząca katoliczka pochodząca prosto z Częstochowy i dobra matka, nic nie zrobiła by mi pomóc, mimo że sumiennie pracowałem, i wielu klientów banku mnie bardzo lubiło. Prezesi banku, niemalże wszyscy spoza Warszawy. A moja kierowniczka? zdegradowana, zdjęta ze stanowiska naczelnika, ale została w pracy z tą samą pensją. Teraz wróciła do łask – to już była jej druga czy trzecia degradacja za problemy z pracownikami. Jak się ma v-ce prezesa jako kuzyna, można wszystko. Można ludzi upadlać, gnoić, niszczyć i nie ma konsekwencji. Jak biedny i bez układów coś zrobi, nie ma litości. Byłem w sądzie pracy, powiedziano mi że nie mam szans. Później się dowiedziałem że miałem szanse, olbrzymie, i dlatego bank mnie nie zwolnił od razu tylko czekał czy ja coś zrobię. Nic nie zrobił, frajer, wiec wynocha. Przez dwa lata byłem bez pracy po tym. Teraz są grzeczni, mili, bo brakuje rak do pracy za groszowe pieniądze. Nie jestem mściwy, ale gdy zostanę już sławnym pisarzem, wyciągnę te sprawy, nagłośnię je. Cóż mogę zrobić więcej? nic, i nic więcej zrobić nie chcę. Ale trzeba o tym mówić, głośno. Nie może być zgody na zło. Zło to zło. Nie można tak upadlać ludzi, i nie mieć konsekwencji – po prostu nie można. Czasem trzeba zapłacić za swoje czyny, i ja to nagłośnię w imieniu tych wszystkich upodlonych Polaków w czasach wielkiego bezrobocia, na których pastwiły sie i wyżywały pospolite łajniaki, pasożyty i zwyczajni psychopaci korzystając z tragicznej sytuacji gospodarczej kraju. Wybaczenie? tak, wybaczam. Ale trzeba ostrzec innych, że dani ludzie są po prostu źli.

A teraz wam powiem, czemu tak jest ze przyjezdni są tacy agresywni. Nieśmiały chłopak zostaje na wsi, przyjeżdza osadnik – on musi walczyć, jest śmialy, agresywny, przebojowy. Bo musi się wybić. Nienawidzi Warszawiaka za to, że ten tu mieszka i ma pod nosem wszystko.

A teraz wam powiem o Warszawie i życiu w niej – lata w których wypadłem z banku, koszmar – bezrobocie w kraju 25%, byłem na ponad 100 rozmowach, wszędzie akwizycja i sprzedaż rajstop przez telefon. Na ulicach luksusowe samochody, piękne witryny sklepów, a pensje po 800pln. Rozpacz i nienawiść. Masa ludzi bez pracy, pracodawcy upokarzali i gnoili ludzi, bo mogli. Na jedno miejsce kilkadziesiąt chętnych, od zaraz, samobójstwa z rozpaczy, głodne dzieci. To była Polska rzeczywistość pod rządami tych, co teraz znowu rządzą i znowu zaczyna się robić to samo, a w prasie artykuły o kolejnych sukcesach i dobrobycie. Aż dziw że parę dni temu trafił się artykuł o zamykaniu firmy biznesmena, Pana Karkosika gdzie w fabryce średnia pensja to 1500 brutto,czyli 1080 na rękę. Czyli normalna da większości po 700pln. Wiesz jak się żyje w Polsce w 2008 roku za 700pln mając rodzinę na wyżywieniu?

Na naszej klasie możecie zobaczyć moją naczelniczkę z małżonkiem, uśmiechnięci, weseli, a ich ofiary, Ci co nie mieli znajomości, bogatych wplywowych rodziców? co z nimi? Ci się nie liczą. Liczy się tylko to, że można sobie pojechać na wycieczkę do obciachowej Grecji czy Tunezji, zrobić zdjęcia z uśmiechami, a to wszystko kosztem najsłabszych.

Oto Warszawa, raj, Eden, Eldorado za którym tęsknicie.

Ale dobrze, później miałem wiele prac, i sam się oskarżałem o to, że jestem rasistą, że ludzie są różni – i w każdej pracy było to samo. Przyjezdni zachowywali sie skandalicznie, donosy, świństewka, koszmar. Najpierw udawają przyjaciół, później atak, jątrzenie, wzbudzanie nienawiści i chaosu. Z czasem zacząłem się widzieć i rozmawiać z ludźmi, wszyscy opowiadali mi to samo. Szczególnie drastyczne opowiadania są z ust Pań, które mają to nieszczęście pracować z mieszkankami wsi. Są upadlane i niszczone, często w makabryczne sposoby. Za to że się tu urodziły. Moja ex dziewczyna, bardzo ładna, elegancka i dobra z charakteru i natury miała załamanie nerwowe przez koleżanki ze wsi.

W innych miastach Warszawiak jest bity – za wynoszenie się, i chamstwo. Ale kochani, tymi chamami w 95% są właśnie przyjezdni co sie czują Warszawiakami, i teraz odbijają sobie swoje kompleksy. Powiem więcej, taki przyjezdny już jako nowy Warszawiak nie chce znać swoich kolegów z wioski, i nimi gardzi. A jeśli Warszawiak się pyszni ze jest z Warszawy? to jest dla mnie po prostu człowiekiem o niskiej samoocenie, prostakiem – i tyle. Jakoś byłem w rodzinie milionerów w Londynie, i nigdy ale to nigdy nie czułem się od nich gorszy. Ale ja mam wysoką samoocenę, i wiem że czy w Londynie, czy w Pcimiu dolnym mogę być szczęśliwy i jestem zawsze sobą. Chcesz bić chama? to przyjedź do mnie na Pragę, podejdź pod parę pubów, poznasz te miejsca, stoi tam zawsze kilka najnowszych BMW z czarnymi szybami i bij ich! no śmiało, wygarnij im! co, nie chcesz? jasne, lepiej zaatakować i wyżyć się na starszym Panu co ma tablice z Warszawy albo studencie co sobie pojechał na wycieczkę, prawda? Ci nie oddadzą.

Ten sam problem mają mieszkańcy Gdańska, Poznania, Krakowa, Wrocławia i wielkich miast. Oni są tak samo dyskryminowani przez mieszkańców wiosek i mniejszych miast. Powiecie mi – a Ci dobrzy przyjezdni? są, znałem dwóch. Jeden to przyjaciel z Mazur, a druga to przyjaciółka która uwielbiałem ze była szczera – powiedziała mi tak – Marek, ja muszę się wyrwać z tej biedy, chcę bogatego faceta” jak straciłem pracę skończyła się przyjaźń, ale i tak ją bardzo lubię, bo jest szczera i nie jest hipokrytką. Inni przyjezdni byli neutralni, bo zawsze chętnie mówię o tym że trenuję boks a zresztą widać po mnie że nie można bezkarnie zaatakować więc to gasi agresywne zapędy, i dobrze bo ratują sobie zdrowie, ale Ci mniejsi, słabsi, są bezwzględnie niszczeni.

I właśnie przez to, jak widzę w jakiejś pracy kogoś spoza Warszawy, nie daj Boże ze wsi, to mimo ze to może być dobry i porządny człowiek, ja się po prostu panicznie boję. Nie wińcie mnie za to, swoje przecierpiałem, i nie tylko ja – i za co? że tu się urodziłem? a jakie to ma znaczenie? Podobnie z kobietami spoza Warszawy – każda mnie probowała złowić na ciążę, każda. Źle trafiłem? być może. Ale bylbym nienormalny gdybym powtarzał bolesną lekcję kilkadziesiąt razy pod rząd.

Wobec Boga, wobec sumienia, wszyscy jesteśmy równi. A ja? ja tu nie chcę mieszkać. Marzę o mieszkaniu w Gdyni. Kocham morze, i małe miasta. Dla codziennego widoku morza jestem w stanie zrobić niemal wszystko.
Tak marzę o morzu, już tam nie byłem od 4 lat, jakoś nigdy nie uzbierałem dość pieniędzy, zawsze jakie wydatki wyskakiwały 🙁

Moi drodzy – zło jest złem, a dobro dobrem. Masa ludzi w trakcie tej gehenny co była jeszcze trzy lata temu, brała leki psychotropowe, bo inaczej nie dało się żyć. Ja sam, przypłaciłem tą pracę gwałtownym przyśpieszeniem mojej choroby, która teraz mnie skutecznie unieruchomiła uniemożliwiajac mi pracę i praktycznie każdą działalność.

Było bezrobocie, była wielka tragedia. I byli ludzie co wykorzystywali biedę ludzką, a byli też tacy co ze zrozumieniem i godnością traktowali innych ludzi. I trzeba jasno pokazać, że Ci byli dobrzy, a Ci byli źli.

Chciałbym z góry przeprosić tych wszystkich moich czytelników, którzy pochodzą ze wsi, i małych miasteczek. Wy jesteście dobrymi porządnymi ludźmi, i Ci przyjezdni tak samo jak nas, podobnie i was by zniszczyli. Piszę o tych, co są po prostu podli i zakompleksieni.

 

 

6 thoughts on “Warszawa, wieś

  1. Niestety, nie przesadzilem, chcialbym zeby to byla przesada, naprawde 🙂 ludzie sa sfrustrowani, bo niby maja ok ale w tv widza o wiele wiecej, wiec sie wyzywaja na tych pod soba. Zawsze tak bylo, jest i bedzie 🙂

  2. no cos w tym jest, ja jestem ze wsi to wiem ze u mnie przynajmniej tylko rodzina jest ok reszta to zawisc i nawet sasiad jest zly ze nie daje swojego pola na droge – przeprowadzilem sie 5 lat temu tu na poludnie i powiem ze im dalej w malopolska katolicka czesc kraju tym gorzej. Jakbys wszedl w sredniowiecze, ze Slaska Cieszynskiego pamietam punkowe i rockowek oncerty a tutaj tylko hip hop polo i napierdalanie przyjezdnych w przerwach lania sie miedzy wiochami. Laski uciekaja do Krakowa i sie pusza bo tam przeciez studiuja i robia „kariery” – potem jakis cwaniaczek je zaciaza lub one tak kombinuja by je potem pan z miasta utrzymywal. Swoimi gardza(wioskowymi)chyba ze chlopak zarobiony lub ustawiony to przjedzie. Natomiast chopaki preferuja kult sily i cwaniactwa – najlepiej fair play dojebac komus z kolegami. Posród nich zyja ludzie spokojni i ciekawi aczkolwiek to rzadkie przypadki. Juz wiem skad sie wzielo okreslenie ciemnogród, oczywiscie kazdy teraz powie jak Ci nie pasi to nie narzekaj tylko sie wynies. Opisalem to co sam przezylem, kocham te tereny górskie ze wzgledu na spokój i przyrode, wyniose sie za jakis czas bo zmusi mnie pogarszajaca sie sytuacja kiedy za prace otrzymuje sie coraz mniej i firmy padaja. Wiem z pracy w gastronomi, ze Przyjezdni z Warszawy goscie mieli wymagania ale tez szacunek i gótówke, natomiast z Krakowa czy udajacy krakowian to dziwni ludzie chcacy byc traktowani po królewsku tylko za sam fakt ze z laski weszli do lokalu. Pól biedy o ludzi gorzej jesli szefa/szefowa masz taka sama, a po dwóch latach w gastronomi to wiem ze im bardziej na poludnie tym ciezej o godna place i traktowanie za ciezka prace. Oczywiscie to moja subiektywna ocena wedle doswiadczen.

  3. Ja bym Ci radzil leciec do Irlandii, szczery spostrzegawczy chlopak nie ma tu za wiele szans na godne zycie i rozwój, szkoda zebys sie marnowal.

    Niestety, takie jest ego i tak jest niemal wszedzie jak w Polsce, chociaz w róznym nasileniu oczywiscie 🙂

  4. bylem w Irlandii Mistrzu, szok jak na ulicy tubylcy potrafia pozdrowic czlowieka i usmiechnac sie ! Przez 3 miesiace pracowalem u Irlandczyka jaki byl najlepszym pracodawca jaki sie trafil, szczery i gorliwy, mial wady jednak nie przeszkadzaly one mi i jemu w pracy oraz zaufaniu(powierzyl mi interes na tydzien mimo ze znal mnie miesiac). Niestety pracowalem z Polakami i w odczuciu braterskiej serdecznosci bylem przez nich lubiany kiedy zalatwailem cokolwiek z szefem(jedyny gadalem dobrze po angielsku)jak i w zalozeniu konta czy zalatwieniu z mieszkaniem. Na domiar tego na wjezdzie dostalem pod opieke caly nowy dom od kolegi szefa, wiec na swoje nieszczescie wzialem do niego jedna Polke jaka wydawala sie superowa. Czas pokazal ze zaczela sprowadzac do niego swoich a na koniec bylo tak ze obce Polaki lazily sobie po domu jak u siebie bo jedna swieto-jebliwa mloda z poludnia tak mu okazywala goscinnosc. Jak sie ma dom pelen kobiet i jednego goscia jakiego oprócz mnie nie interesuje nic to potem bylo tak ze placilo piec osob za piec pokoi a siedzialo 8. Oczywiscie jak sie postawilem to okazalem sie swiania z Poslki, interes mojego szefa chylil sie do upadku, co jeszcze pogodrszylo sytuacje. Ja nie dalem tylka za mozliwosc pracy jak szanowne panie krajanki, które oczywiscie byly swiete i gorliwe jako katoliczki, wiec szybko rachujac sytuacje zdecydowalem sie wrócic. To bylo 2 lata temu i wtedy kryzys uderzyl na zielona wyspe. Nauczylem sie jedenj rzeczy: mysl o sobie i nie ufaj krajanom, szczególnie kiedy kobieta Ci pokazuje swiete obrazki a 2 tygodnie trzyma w pokoju zonatego goscia i co najgorsze usprawiedliwia sie, ze przeciez zona go nie kocha itp. bzdety. Jedna z nich mloda, jaka polubilem mimo ze robila to co inne Polki, na moje oslupienie i przebudzenie co do szacunku jaki mialem do kobiet dosadnie stwierdzila, ze jestem „naiwny i slaby”. Miala racje, taki bylem, lecz co mnie nie zabilo to mnie nauczy.

  5. Polski kompleks wiesniaka – generalnie Polska to wiocha, a ludzie w niej mieszkajacy maja kompleks wiesniaka lacznie z tzw. warszawiakami. CO to jest warszawiak? Trzeba miec rodowod 5 pokolen wstecz? co to za myslenie z ktorej wiesniackiej epoki? Ogladam tvp info, a tam pani kandydujaca na burmistrza dzielnicy mowi – dzien dobry jestem rodowita warszawianka i pozniej w rozmowie powtarza to minimum 10 razy… Czy jezeli urodzilem sie np w Moskwie i „mieszkalem” tam miesiac, a pozniej cale zycie w Warszawie to czy jestem warszawiakiem, wedlug ciemniaka warszawiaka – nie. A teraz druga strona medalu mis – czu mieszka sobie wygodnie we wlasnej kawalerce, a jak to jest ze wynajem mieszkania minimum w warszawie 1500, a zarobek niewolnika 1000? Moze stad ta zawisc „wiesniakow”, o ile wogole istnieje – nie pomyslales mis -czu ?

  6. Jak to czytalem na poczatku mialem wrazenie, ze przesadzasz. Pózniej jednak troche zmienilem zdanie.
    Ale jedno mnie zastanawia. Ta Twoja kierowniczka z Legionowa, bodajze. Jako, ze miala dobra posade w banku to i pewnie z kasa nie bylo u niej najgorzej, wiec mogla sie przeprowadzic do Warszawy, biorac chocby kredyt na mieszkanie jesli bylo by to konieczne. Skad wiec u niej te kompleksy? Jaka miala motywacje? Sytuacja materialna pewnie pozwalala jej sie czuc w miare dobrze. Tak wiec wydaje mi sie, ze w tym przypadku jej zachowanie nie wynikalo z tego, ze nie mieszka w Warszawie tylko dlatego, ze byla zwyczajna swinia.
    Duzo znanych osób mieszka nie w samej stolicy a w miasteczkach i wsiach wokól niej i jak widac wcale to im nie przeszkadza.

    Trzeba by bylo sie jeszcze zastanowic nad tym jaki wplyw na zachowanie sie ludzi w Twojej pracy miala przewaga liczebna. Dodajmy tu jeszcze fakt, ze niektórzy mieszkancy miast tez nie sa zupelnie w porzadku w stosunku do tych ze wsi. Pamietam jak jedna moja kolezanka od razu zaczela z wyzszoscia patrzec na innych gdy przeprowadzila sie ze wsi do miasteczka 11-sto tysiecznego. Alez awans spoleczny! 🙂 Albo takie dwie inne panny z tego samego miasteczka. Wyraznie trzymaja dystans do ludzi ze wsi. Ale wracajac do tej przewagi. A wiec jesli w danym oddziale wiecej bylo miastowych, czuli sie pewnie i kpili z wiesniaków. Jesli wiecej bylo tych ze wsi to niszczyli innych by sami nie zostac zniszczeni no i tez czuli sie pewnie w grupie.

Dodaj komentarz

Top