Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Kurtka, książka, badanie tyłka

Kurtka, książka, badanie tyłka

Ostatniej zimy, coś sobie obiecałem.

Choćbym miał się sprzedać jak dziwka i stać pod latarnią, kupczyć swym ciałem, kupię sobie nową kurtkę. I oto zbliża się kolejna zima, a ja stanąłem przed koniecznością spełnienia zeszłorocznej obietnicy. Wziąłem mamę, 200pln do kieszeni, matiza taty i pojechaliśmy do factory. W sklepie z ciuchami alpinusa i Campusa trafiłem na przecenę z 499 do 149pln. Przy kasie okazało się jednak że kurtka ma plamę jakby z atramentu (?) na przodzie. Zrezygnowałem, i wściekły że okazja mi przemknęła koło nosa pojechałem do Tesco, Le Clerca, Macro, Geanta. Żenada. Kurtki od 250pln obrzydliwe i wstrętne, przerażający materiał, krój jak za PRL-u, zero jakiegoś stylu, klasy. Po 5h chodzenia rzewnie zapłakałem, i wróciłem do Factory. Czemu?

Zastanowiła mnie jedna rzecz – zanim z kurtką podszedłem do kasy, stroiłem się w niej i kokosiłem przed lustrem dobre 15 minut, i ani ja, ani mama nie zobaczyliśmy żadnej plamy. Zacząłem się zastanawiać czemu nie zauważyłem tej plamy? oczu sokoła to ja nie mam, ale to i owo jeszcze zobaczyć potrafię, więc z ciekawości tam wróciłem. Okazało się, że plamę widziałem przy kasie, gdy sprzedawca rozciągnął materiał przy bardzo silnej lampie. Normalnie jest kompletnie niewidoczna. Oczywiście kupiłem tą kurtkę. Modelem nie jestem, ale chciałbym jakoś wyglądać sensownie, a ta kurtka jest bardzo ładna, zgrabna taka. Ma siedem kieszeni, kaptur, wszyte w środku mikro rękawiczki i coś jakby kominiarka na głowę. Materiał fajny, miły w dotyku, kieszonki wszystkie na porządny zamek.

I za 150pln. Za 150pln to nawet w pysk nie chcą dać w tych czasach. Sprawdzałem w internecie, kosztuje w tej firmie przy zamówieniu większej ilości sztuk 369pln. Zrobiłem dobry interes.

Supermarkety – kochani, proszę, jeśli macie w sobie chociaż troszkę stylu, nie chodźcie do Tesco. Nie daj Panie Boże dostać tam rozwolnienia. Pisuary zepsute, dwie toalety, i jeśli powiem ze nie grzeszyły czystością, to zgrzeszę zbytnią skromnością i delikatnością moich wypowiedzi. W Factory toalety mi się spodobały. W Macro jakiś facet siusiajacy obok do pisuaru, spoglądał mi na członka! toalety w Geant średnio oceniam, ale już w Le Clercu myślałem że zwymiotuję. Przerażający smród, mocz i inne płyny nawet nie chcę wiedzieć jakiego pochodzenia na podłodze. Postanowiłem sobie, tak w sercu, że choćby nie wiem co, to nigdy tam się nie załatwię. Ich strata jak tak nie szanują klienta. I to jakiego klienta! 🙂

A teraz poważniejsze sprawy omówmy sobie. Ciagle czytam o tej nieszczęsnej książce, że miała być wydana a nie jest. Kochani. Dostałem dwie propozycje, od dwóch wydawnictw. Ponieważ moja najlepsza przyjaciółka (buziak kochanie!) jest świetnym prawnikiem zajmującym się zawodowo umowami, miałem całkowicie profesjonalną i uczciwa analizę prawną (i darmową, cmok brzoskwinko słodka Ty moja 🙂 ) Te umowy to był dla mnie bardzo niekorzystny dokument. Zamknięcie bloga, na pięć lat prawa do mojej twórczości, zastanawiające mechanizmy rozliczania ilości sprzedanych książek, i kilka innych spraw które nie musiały mi dowalić, ale mogły. A ja nie lubię być na czyjejś łasce. Podejrzewam że ludzie którzy mnie naciskali na jak najszybsze podpisanie umowy, myśleli że jestem kolejnym duchowo rozwijającym się pożytecznym idiotą, który da się wydymać i którego oszołomi to że wyda własną książkę. A mnie to nie oszołomi, bo wobec tych planów które mam, książka to mały pikuś.

W każdej chwili mogę wydać książkę, jeden telefon do wydawnictwa wystarczy. Ale nie chcę skończyć tak jak między innymi jeden z blogerów, znanych z komentarzy do moich artykułów, który został pisarzem i sprzedał kilka książek. A tak właśnie kończą Ci którzy rzucają się na pierwsze lepsze ochłapy, a nie czekają by uderzyć porządnie w lukę rynku. Jestem Batmanem Polskiego biznesu. Czekam skryty za muślinem nieśmiałości, i gdy widzę okazję to atakuję. To co trzeba mam – zdobyłem niepodważalną wiarę, że chcą we mnie inwestować pieniądze, że ludzie kupią to co ja piszę. W związku z tym czuję się już pisarzem który odniósł sukces, ponieważ zostałem doceniony i ludzie którzy się na tym znają, zobaczyli ze można na mnie zarobić pieniądze.

Czekam na lepszą ofertę, mi się nie spieszy. muszę się jeszcze wiele nauczyć o sobie i biznesie, bo na razie zbyt mało wiem i boli mnie dotkliwie moja niewiedza. Wiem i tak że koniec końców zostanę jednym z najlepszych pisarzy na świecie. Takie jest moje przeznaczenie, by wstrząsnąć ludźmi. Gdy kiedyś odejdę, znowu przyjdą tacy jak ja którzy będą chcieli coś zmienić, i będą walczyć aż sobie nie uświadomią że jedyne co można zmienić to siebie. Ale można też świetnie się bawić, i zarabiać pieniądze na ludzkiej radości. Jedni zarabiają handlując bronią na ludzkiej krzywdzie, ja chcę zarabiać na radości.

A jeśli nie zostanę słynnym pisarzem? a jakie to ma znaczenie tak naprawdę? i tak kiedyś trzeba umrzeć, a liczy się w życiu jedynie, jak wiele miłości przeżyłem. Do miłości nie muszę być słynnym pisarzem, mogę być szambonurkiem. Często mi ludzie zadają pytanie, jak bym mógł jednym zdaniem powiedzieć co w życiu jest ważne? Wtedy zawsze odpowiadam – ważne jest to, czy kochasz siebie. Wszystko inne to bełkot – nie słuchaj szaleńców, autorytetów, wszelkich guru i papieżów. Niech dalej bredzą coś o nadstawianiu policzka, o kochaniu i spelnianiu pragnień innych ludzi. Ty rób swoje, spełniaj się.

Z firmą i pomysłem na EE (czyta się 2E a nie ee) czekam aż skończę kurs Angielskiego. Muszę się go nauczyć i teraz to jest dla mnie najważniejsze. Siedzimy w małej salce, nie daj Boże się przeziębić bo wtedy wszystkich się wykończy, cała moja energia jest skoncentrowana na zdrowiu swoim, żeby w ogóle tam jeździć. Przez całe dnie jem tylko kaszę jaglaną żebym nie miał skurczy i bóli żadnych na zajęciach. Chciałbym tu z tego miejsca, bardzo serdecznie podziękować Dorocie i kilku innym czytelnikom, dzięki którym w ogóle stać mnie było na naprawę samochodu, benzynę i po prostu życie na luzie, bym przez te trzy miesiące miał czas i chęć się uczyć a nie myśleć co dziś zjem. Niestety, choroba tak mi się nasiliła że nie dam rady jeździć MZK. Próbowałem, nie dałem rady. Samochód to dla mnie możliwość wyjścia z domu, a teraz dzięki czytelnikom, mogę spokojnie sobie nim jeździć. Kiedyś przyjdzie taka chwila, że odpłacę. Ja nie zapominam, nigdy.

A propo choroby. Kolonoskopia we wtorek, a jutro, czyli już dziś w sumie, cały dzień głodówka, a o 14 zaczynam picie fortransu którego muszę wypić 4 litry. Znajomi opowiadają o Dantejskich scenach w toalecie po tym specyfiku. No ale przed badaniem musi być czyste jelito, żeby mogli ewentualnie wyciąć polipy czy zrobić biopsję tkanki. Zabieg będzie o 8 rano, a koło 12 mnie zabiorą rodzice ze szpitala, bo ja po narkozie będę chodził slalomem. No i wreszcie się dowiem czy to rak jest. Aby jakoś dotrwać do tego wkłuwania wenfonu w żyłę, później usnę. Będzie dobrze! 🙂

 

 

3 thoughts on “Kurtka, książka, badanie tyłka

  1. vein flow (ang) popularnie nazywany w Polsce wenflonem – vein to zyla a flow to przeplyw.
    Zycze Ci z calego serca zostania pisarzem i to najwiekszym w swiecie ale jakos mnie Twoje pisanie nie przekonuje.
    Mimo to walcz i sie nie poddawaj.

  2. Ja tez moge sobie zrobic liste potrzebnych mi rzeczy a potem je sobie kupowac, moze jakies nawet udalo by sie dostac. Ale chodzi oto zebym mial to co jest poza zasiegiem mojej rodziny i moich znajomych. Zebym wzniósl sie na wyzszy poziom bytu (chodzi mi o kwestuje finansowa). Chociaz pieniadze to nie wszystko.

Skomentuj Mistrz Anuluj pisanie odpowiedzi

Top