Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Krzyk

Krzyk

Całe nasze życie przeżywamy w betonowej dżungli. Tu się rodzimy, tu cierpimy i cieszymy się, a w końcu w niej umieramy – ale między narodzinami i śmiercią spędzamy czas przeważnie tłumiąc swoje emocje.

Wszystkie te nasze emocje których doznawanie w sobie jest przykre i bolesne, z całych sił wypychamy z naszej świadomości, by ich nie doświadczać. Ale one nie znikają, a zostają w podświadomości i tam w subtelny sposób zmieniają nasze postrzeganie rzeczywistości, także te emocje których nie widzimy u siebie, widzimy u innych i atakujemy ich za nie. Ale o tym już pisałem nie raz, o mechaniźmie projekcji. Zdradzający będą w dzień i w nocy bać się zdrady, kradnący kradzieży,  mordercy zabicia a ludzie nadmiernie agresywni ataku.

Ciągłe doświadczanie frustracji, niepowodzeń, powoduje ze gotuje się w nas. Czasem wybuchamy, przeważnie przy Bogu ducha winnych ludziach, najczęściej rodzinie. Często nasze umiejętności samokontroli są wysokie, i nie wybuchamy, ale strasznie cierpimy. Coś w nas krzyczy, wrzeszczy, ale my musimy zasznurować usta. Z frustracją radzimy sobie pijąc alkohol, paląc papierosy czy wreszcie lekami albo narkotykami, co powoduje kolejne frustracje, i poza chwilową ulgą nie oczyszcza nas a zatruwa nasz organizm staczając nas na same dno.  Ale jest coś, co wyzwoli nas – krzyk.

Znajdź miejsce gdzie będziesz sam, las, park. Idź tam gdzie będziesz sam, i krzycz do utraty tchu, aż nie będziesz już w stanie wydać z siebie głosu. Niech razem z krzykiem wydostaną się z Ciebie wszystkie stresy, frustracje, zdenerwowanie. Zobaczysz jak niesamowita ulga Cię ogarnie. Krzyk to energia – zauważ że przy wielkim wysiłku wydanie głosu znacząco dodaje nam w kryzysowej sytuacji siły, np. przy dzwiganiu ciężaru, albo w razie bójki, kiedy to krzyk ma na celu zastraszenie przeciwnika, obezwładnienie jego woli, wiary w zwycięstwo, napełnienie go strachem. Wiele razy widziałem ostrych chłopaków co się bili ze sobą, i agresor zawsze krzyczał na przeciwnika gdy chodzili koło siebie gotując się na zadanie ciosu. To archetypowa pozostałość w naszych mózgach, magiczna tradycja, a Panowie dresiarze nie robią tego z rozmysłem, bo oni nie wiedzą czasami nawet w jakim kraju mieszkają, a co dopiero o starożytnych technikach walki energetycznej. Robią to mimowolnie, tak samo jak śpiąc mimowolnie oddychają.

Otóż moi mili Państwo, według wielu wierzeń, powietrze które jest wszędzie jest napełnione energią życiową niezbędną do funkcjonowania, nazywaną w zależności od danej kultury Chi, prana czy wreszcie mana. Oddech to transport tej energi do ciała a wydech z niego. Gdy jest w nas nienawiść do drugiego człowieka, krzyk z „bluzgnięciem” na przeciwnika to wysłanie do niego tej energii, w jego strukturę energetyczną i jeśli jest to odpowiednio dobrze zrobione, wtedy tak naprawdę następuje już prawdziwy koniec walki, której wynik jest przesądzony z góry. Śmieszne? tylko dla tych co nie stali przed bardzo agresywnym napastnikiem którego się bardzo bali. Ja to przeżyłem kilka razy. Krzyk pełen złej energii hipnotyzuje jak wąż, osłabia, zabiera siły, jest jak cios w nos.

Ale każda magiczna tradycja zawiera w sobie, jakby powiedział jeden z grupy mędrców Europy Pan Wałęsa, plusy ujemne i minusy dodatnie. Krzyk pełen energii nienawiści działa ale tylko na tych, którzy tą nienawiść w sobie mają. Na ludzi którzy mają czyste serca to nie działa, a jednocześnie bardzo osłabia agresora. Dlatego właśnie 12 lat temu w liceum prywatnym do którego mnie przenieśli rodzice bo w państwowym miałem, jakby to dyplomatycznie ująć, pewne problemy z przyswajaniem wiedzy, pewien młodszy, bogaty chłopiec nie pałający do mnie nadmierną sympatią zapragnął mi zrobić cos złego, i korzystając z protekcji starszego brata który był w grupie przestępczej, wynajął chłopaków z miasta żeby mnie pobili na boisku na dużej przerwie przy całej szkole.

Efekt tego był taki, że faceta co całe życie zarabiał na biciu ludzi (bo był w tym bardzo dobry) koledzy ledwo zaciągnęli do czarnego BMW, bo sam miał problemy z chodzeniem. Owszem, byłem dobry bo w wolnym czasie w domu czytałem tylko biblię, medytowałem i biłem worek bokserski, ale nie aż tak by wyjść z takiej bójki praktycznie bez śladów. Prawdę mówiąc, to cud że nie wylądowałem w szpitalu. Dopiero po latach zrozumiałem co się wtedy stało – podchodząc do mnie, chwilę przed atakiem krzyknął do mnie. Energia wróciła, a efekt ten był dla tego Pana bardzo nieprzyjemny, jeszcze dość długi okres czasu. Nie dziwi mnie to wcale, bo ten Pan miał w sobie dużo nienawiści, a dostanie tego z powrotem musiało być naprawdę bolesne. Pewne elementy walki energetycznej na mnie w ogóle nie działają co boleśnie zaszokowało kilka istot lubujących się w subtelnym atakowaniu innych ludzi. Ale to już temat na inny artykuł, w którym się Państwu poprzechwalam troszeczkę swoimi skromnymi sukcesami.

Spójrzcie Państwo na zdjęcie – widzicie w nim pewien mistycyzm, uniesienie znacznie wykraczające poza świadomość tej dziewczynki? to albo włosy po prawej stronie, delikatnie rozwiane przez wiatr sprawiające takie wrażenie delikatnej i radosnej nierzeczywistości, albo… ale to zostawiam Państwa intuicji. Chciałbym żebyście poświęcili dziś trochę czasu, i wpatrywali się w to zdjęcie, a może „zobaczycie” 🙂


Dodaj komentarz

Top