Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > No i po głodówce

No i po głodówce

 

Piszę do Państwa po głodówce, a słowa które czytacie wydobywają się z oczyszczonego głodówką organizmu. I jak smakują? Cudownie, nieprawdaż? 🙂

Głodować w pierwotnym założeniu miałem 14 dni, w chwilach duchowego podniecenia myślałem nawet o 21 dniach które miały być nie tylko uzdrawiającym moje puszyste ciałko procesem, a przede wszystkim pokutą za liczne grzechy które mam na sumieniu (dominuje grzech pożądliwosci i obżarstwa), jednak pierwszy dzień głodówki skutecznie wybił mi z głowy te jakże dalekosiężne plany. Założyłem że wytrzymam pięć dni, w trakcie których oddam się modlitwie i ćwiczeniu pokory. A gdzie tam… jak się modlić gdy cały czas wypełniało mi myślenie o jedzeniu? Gdy położyłem się na ulubioną przeze mnie drzemkę popołudniową, przyśniła mi się przepyszna pizza – wiadomy znak że zaczęło się głodowanie.

Nazywa się to syndromem odwrotności (czy jakoś tak) – gdy kocham się z kobietą, myślę o Bogu, wieczności, oświeceniu, życiu w klasztorze gdzie razem z braćmi kapucynami oddamy się rozkoszy modlitw i przygotowywaniu na życie wieczne w chwale Boga Ojca Amen. Gdy się modlę, myślę o seksie, zgrabnych nóżkach, jedwabistych udach, obfitych biustach (z dużymi, brązowymi sutkami) mrocznych, ciepłych śliskich i wilgotnych jaskiniach skrywających skarb alibaby i 40 rozbójników,  która otwiera się nie na hasło „sezamie otwórz się” (nie te czasy, wczesniej widocznie wystarczał sezam) a na „kotek, mam bmw na gaziwie, igła prawie nówka od dziadka Helmuta z niemiec okazyjnie”.

Pierwszy dzień minął w miarę spokojnie, byłem napędzany siłą woli i entuzjazmu, potężnym pragnieniem by w lato stać się dominującym urodą osobistą ciachem na plażuchnie. Mój motywacyjny żagiel stał prosto, znaczył błękitne niebo symboliczną erekcją ducha, a dmuchał w niego wiatr zmian których pragnę za każdym razem gdy spojrzę na mój obfity brzuch. (teraz jestem grubas, 2 tysiące lat temu byłbym bogaczem bo tylko tacy mogli mieć nadwagę, urodziłem się jak widać w złych czasach) Drugi dzień był znacznie przyjemniejszy,  i owszem, myślałem ciągle o jedzeniu, jednak czułem się ok, byłem sprawny fizycznie, głód nie upośledzał mnie w zaden sposób. Trzeci dzień zaczął się dość mile (o ile miłe może być niejedzenie) jednak około przedpołudnia zacząłem się fatalnie czuć. Oprócz gigantycznego ssania w żołądku drżały mi dłonie, czułem się kompletnie rozbity psychicznie, nie mogłem sobie w ogóle znaleźć miejsca. Żeby się odpreżyć i nie myśleć o jedzeniu, wyszedłem na rower, jednak czułem się coraz gorzej – miałem siłę pedałować, jednak czułem się wewnętrznie niezwykle słaby. W końcu położyłem się spać, myśląc że sen ułagodzi moje męki i zyskam dwie godziny do wieczora gdzie już głód może osłabnie, i szybko pójdę spać i zacznie się nowy dzień. Jednak ku mojej wściekłości nie mogłem zasnąć, byłem wykończony, jednak snu ani widu ani słychu. Co więcej wpadłem w niezwykłą dla mnie depresję, zalały mnie wspomnienia i obrazy najgorszych życiowych porażek, urazów i moje serce na przemian ogarniało pragnienie zemsty bądź użalania się nad sobą. Byłem kompletnie rozwalony psychicznie, i ze zgrozą obserwowałem co się ze mnie dzieje – nie mam najmniejszych wątpliwości że byłem w stanie „zalew treści nieświadomych” gdzie osłabiona podświadomość puszcza swoje „zawory” i wylewa się z człowieka najgorszy podświadomy syf.

Taki stan jest wymagany przy terapii, osiąga się go w sztuczny sposób, ale człowiek jest na niego przygotowany – jest najedzony, wypoczęty, ma opiekę kogoś kto prowadzi jego umysł bezpiecznie przez chaos wewnętrznych przeżyć. Ja byłem wykończony, cholernie głodny, ewidentnie miałem hypoglikemię, i byłem za słaby żeby odreagować na przykład uderzeniami w worek bokserski szok. W końcu jakoś wstałem, usiadłem do komputera, uruchomiłem moją ukochaną grę Hearts of Iron doomsday (wersja zmodowana mod – 34, polecam) która zawsze polepszała mój nastrój, i nic z tego, nic sie nie zmienia. Zaciąłem się że wytrzymam do końca dnia, jednak w którymś momencie skoczyłem do lodówki, i otworzyłem serek wiejski, szybko go jedząc bo a nuż się rozmyślę? Miałem serek, sok jabłkowy, więc wypiłem po serku sok, potem zjadłem dwa jajka z bułką, a wieczorem kaszę gryczaną.  No i po uświęceniu mojego ciała i umysłu głodówką – wytrzymałem ponad 2,5 doby. Dobre i to.

Podejrzewam że przyczyną porażki było złe wejście w głodówkę. Wchodzi się w nia pijąc dwa dni soki warzywne, a ja jak juz Państwu pisałem, śledzikiem i piwkiem w imię Boże rozpocząłem leczniczy post. Za swoja zarozumiałość „jakoś tam będzie” zapłaciłem, i bardzo dobrze, następną głodówkę przygotuję znacznie staranniej. Każdy błąd czegoś mnie uczy, a dodatkowym bonusem było to, co przeżyłem gdy sie dziś porządnie objadłem… to nie była konsumpcja, to nie było kulturalne spożywanie posiłku przy barokowej muzyce – to była zwierzęca kulinarna osmoza, brutalna rzeź sałatki z majonezem, ryby z ziemniakami, słodyczy, brutalny gwałt na moim postanowieniu diety, defloracja mojego człowieczeństwa, organoleptyczna orgia w której wzięły udział wszystkie moje organy wewnętrzne.

Co teraz? Uzupełniam zapasy glukozy i węglowodanów 🙂 korzystając z okazji chcialbym poprosić  Pana Boga (który na pewno czyta mój najnowszy artykuł) o wsparcie finansowe mojej wagowej batalii. Chcę kupić sokowirówkę, by robić sobie regenerujące soki z marchewki i buraka (proszę bez komentarzy że ciągnie swój do swego, sok z buraków jest zalecany dla zdrowia i urody). Kochany Panie Boże, wpłać mi proszę na konto o numerze 97 1140 2004 0000 3902 4436 3874  kasiorkę. W końcu to też jakby Twoja wina, gdybym miał dobry metabolizm to mógłbym jeść co chcę, a tak muszę się katowac i powstrzymywać, a przecież jedzenie to rozkosz… A co w zamian o Najwyższy? Weź dusze moich czytelników…zrób z nimi co chcesz… do czyśćca z nimi za niegrzeczne komcie…

 

12 thoughts on “No i po głodówce

  1. Glodowka na schudniecie jest kiepska (efekt jojo) choc w innych kwestiach moze sie przydac.

    Jak sie wytrwa przez pierwsze 3-4 dni to potem juz sie to ciagnie bez wiekszego problemu. Tylko trzeba uwazac, bo od czasu do czasu pojawia sie taka slabosc, ze grozi to omdleniem.

  2. Cycki Ci rosną, zgadłem? 🙂 no niestety, szkoda ze członek u faceta nie może tyć jak brzuch…rzuciłbym rozwój duchowy i czytelników w cholerę i spełniał się grając w pornosach… 🙂

    Ruszam się skarbie, od kompa do kuchni po jedzonko 🙂 a poważnie – dziś od rana skaczę jak małpa, napieprzam w worek, mam masę pozytywnej energii w sobie, power mnie rozwala 🙂

  3. No własnie też to czytałem że po 3 dniach jest ulga, ale ten trzeci dzień to przegięcie jak mnie wzięło… mimo wszystko fajne doświadczenie, zawsze warto znać swoje granice wytrzymałości.

  4. [quote=Daro]Może coś napiszesz Marek o tym co się dziś stało???[/quote]

    Daro.
    Nie czas teraz na szybkie opisy.
    To nie teleturniej.
    🙁

  5. Własnie piszę. Wczoraj nie chciałem, za mało informacji, za mało obiektywizmu. A opisać to co się stało jak najbardziej trzeba. Art będzie za godzinę plus minus.

  6. No nie wierzę, że Ty robiłeś sobie głodówkę. Odradzam coś takiego, pierwsze chudnięcie zaczyna się od mięśni, potem dopiero z brzucha. Trzeba jeść mniej i nadupcać pompki, biegać.

  7. Jest zajebisty sok owocowo-warzywny w biedronce. Kumpel mi polecił – jest doskonały na każdą okazję i bardzo smaczny. Polecam Ci jeszcze pić soki przecierowe z marchwi z Lidla, pół na pół z wodą koniecznie (lepiej się wchłania w organizm). Ja do obiadku tak piję. Odkąd już niczego nie smażę (tylko gotowane i duszone) żadnej zgagi, żadnych bólów a i refluks mi się zmniejszył do minimum.

  8. a ja przytyłam…czuję opięte spodnie 😛 co mnie wybitnie cieszy bo z tyciem rośnie też coś jeszcze 🙄 😀 😀 😀 …facetom nic nie rośnie nie szukaj analogi przez przypadek…facetom ponoć opada 😛 …i po co sie tak katować ? Mistrzu a nie wystarczy tylko trochę mniej jeść albo wiecej sie ruszać? 🙄 pa 😀

Skomentuj Mistrz Anuluj pisanie odpowiedzi

Top