Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Jak być bogatym

Jak być bogatym

 

Chciałbym się poskarżyć Państwu na mój stan zdrowia. Otóż moi drodzy czytelnicy, cierpię. Budda po oświeceniu podał swoim uczniom przyczynę cierpienia ludzkości, która stała się podstawą wykładni buddyzmu, mianowicie przyczyną tą jest pragnienie we wszelkich jego przejawach. Ponieważ nie chcę być gorszy od Buddy, ja też je Państwu podam, i któż to wie? Może też staną się sławną wykładnią? A oto przyczyny mojego cierpienia:

Węzeł urazowy spowodował rozchwianie zęba na więzadłach i zapalenie ozębnej. Jem tylko lewą stroną, co niektórzy pewnie przyjmą z uśmieszkiem, gdyż jestem oskarżany o sympatie lewicowe. Czeka mnie w niedalekiej przyszłości usunięcie plomby i założenie do zęba tlenku cynku albo antybiotyku. Antybiotyk powoduje w późniejszym czasie brak dostępu do kanału czyli wielkie utrudnienie przy ewentualnym leczeniu kanałowym, tlenek cynku trzeba wyjąć po pół roku czyli każdy kij ma dwa końce, i o którym by nie mówić, dostaje się nim przez grzbiet, ba! To ja nim dostanę. Przy tym zabiegu nie pomaga najmocniejsze znieczulenie nasiękowe, przy którym przy byle dotknięciu plomby podskakuję (przebicie na plombie) – musi być podane znieczulenie przewodowe które jest bardzo ryzykowne, gdyż można igłą wbić się w nerw i go trwale uszkodzić. Samo podanie tego znieczulenia będzie mnie prześladować w koszmarach sennych do końca życia.

Będąc na działce u psiapsiółki, korzystając ze słoneczka, pląsałem na bosaka po trawie by poczuć jedność z matką ziemią, z naturą, której jestem grzecznym i posłusznym synem (nie śmiecę w lesie, nigdy nie wyrzucam prezerwatyw na leśnych parkingach tylko zabieram ze sobą, do wyprania, nie wyrzynam nożem na drzewie że moja była E. to podstępna suka….ekologiczny flamaster w dworcowej toalecie jest znacznie szlachetniejszy) Wiatr muskał delikatnie moje ciało, a Ra, Bóg słońce przypiekał moją, mającą podobno bardzo arystokratyczną, Rzymską urodę, twarz (2500 lat temu byłbym niezłym ciachem). I przypląsałem na zieleninę, gdzie był rozpylony środek na chwasty. Oj, co to było za pląsanie gdy czułem że ktoś oblewa mi stopy wrzątkiem… zaśpiewałem jak głodny wilk do księżyca, zatańczyłem, i się skończyło szukanie jedności z naturą. Jestem przerażony – zanim mi zejdą czerwone oparzeliny z paluszków i stópek, minie około trzy miesiące, jak ja zdejmę skarpetki na plaży? Przecież to straszny obciach, naród niewykształcony mamy, pomyślą że to grzybica przez co moje matrymonialne szanse spadną do mniej niż zero. Może to i dobrze… A jak poznam miłą dziewczynę, z którą będę chciał nawiązać nieco bliższą znajomość interpersonalną, to w skarpetkach mam tą znajomość nawiązywać? Nie zdejmę skarpetek, będę prostakiem. Zdejmę, błyśnie oparzelina, będzie że mam raka albo hiva, powiedzmy sobie szczerze, Panie rzadko znają się na medycynie i szybko ferują niesprawiedliwe sądy. I to mnie spotkało akurat kiedy nadchodzi lato, plaża, a jak mało kto lubię się powygrzewać na słoneczku, a mam co wygrzewać, było nie było, 96kg słodkiego kociaka ze mnie. Czyżby czekał mnie celibat? Super! Będę uduchowiony!

Kolano – boli, klika, strzela w środku. Efekt skakanki na bosaka na twardej podłodze, skakania w przysiadzie, i podejrzewam (nie wiem, może się mylę) że winne też jest tzw. Jogiczne siedzenie, kiedy lewa nogę zaginałem tak że mi sięgała pod zadek, potrafiłem tak siedzieć godzinami, i bardzo to lubiłem. Bardzo mi teraz tego brakuje, przyzwyczaiłem się. Kilka dni temu po rentgenie kolana byłem na ostrym dyżurze na Szaserów – od trzech dni spod rzepki wystaje …coś 🙂 po badaniu okazało się że to prawdopodobnie stan zapalny i naciągnięcie ścięgna, ale pełny obraz objawić może jedynie USG, rtg jest bardzo kiepskim badaniem na wszelkie naciągnięcia ścięgien i inne delikatniejsze urazy. Potrzebne mi zabiegi, ale te dopiero za półtora miesiąca, USG nie wiadomo kiedy, wszystkie terminy zajęte.

Rower odpada, chodzić od biedy mogę, najgorzej że przy boksowaniu bardzo często robię skręt tułowiem, i wtedy kolano mnie naprawdę rypie. A z ćwiczeń nie mogę zrezygnować, stoję więc prosto i tak okładam worek. 1000 uderzeń dziennie, taki trening który codziennie musze wykonać, a co potem sobie poćwiczę to już mogę ile chcę. Jak liczę uderzenia, szybko się męczę. Gdy nie liczę mogę kilkanaście minut łomotać, bardzo ciekawe czemu tak jest? W trakcie cwiczeń warto puścić dobry film porno. Czy wiecie Państwo że  przy atrakcyjnej osobie przeciwnej płci rośnie siła i wytrzymałość? To mechanizm który ma sprawić byśmy się brali do zdobywania cycatego, samobieżnego inkubatora który ma zapewnić nieśmiertelność naszym genom. Większość wypadków samochodowych powstała przez to, że młodzi ludzie w 20 letnich BMW mając obok siebie dziewczynę, nie wiedzieli co zrobić z nadmiarem adrenaliny, szła więc nadwyżka mocy w stopę. A potem dziewczyna bez nóg, ze zmasakrowaną, przerobioną na kotlet twarzą, albo unieruchomiona do końca życia, a facet ją odwiedzi w szpitalu? Może raz, do dwóch razy jak ma wyrzuty sumienia. Potem dziewczyna zostaje na łasce rodziny, ale wszyscy kiedyś odchodzą. Dlatego tak bardzo mnie wkurwia gdy kobieta mi mówi że jeżdzę powoli. Tak, jeżdzę powoli bo wiem czym się kończy wypadek i dbam  o zdrowie pasażerki, więc jestem nudziarzem. Jeżdzę nielegalnie autem od 8 roku życia, u taty na kolanach, a od 18 legalnie, i po tylu latach jazdy uważam że moje umiejętności jako kierowcy są fatalne. Facet który jedzie 220 km/h szrotem (i nie ma bladego pojęcia o takich rzeczach jak bezwładność, masa, poślizg) a dziewczyna piszczy z emocji jest trendy i podniecający, ale do czasu gdy przygoda kończy się wypadkiem. Facet jest dziewczyną zaintrygowany, jest pachnąca, młoda, jest sexi, hormony buzują, cudowny stan pobudzenia. Ale gdy dziewczyna leży w szpitalu i śmierdzi od niej gównem, włosy ma ścięte do operacji na czaszcze, cera jest żółta od naszprycowania lekami, sexi już nie jest. Widziałem taką sytuację, wszyscy się zmywają. I gdzie ta adrenalina, gdzie te emocje? A nie lepiej po wyjściu z auta, po spokojnej jeździe, zapewnić znudzonej kobiecie emocje innego rodzaju? Po których nie zostaje się kaleką, a zostają jedynie sine odciski na pośladkach…i bezpiecznie, i przyjemnie.

Zawsze mnie to zastanawiało, ja jadąc wąską, kiepsko oświetloną ulicą zwalniam bo się boję, niektórzy pędzą. Ale to wyobraźnia, mi ona mówi że droga i owszem, jest moja, i jestem na prawie, ale są przypadki losowe, dzieciakowi wypadnie piłka na jezdnię, ktoś wyjdzie bo coś mu przyjdzie do głowy że musi przejść przez jezdnię, i tragedia gotowa. Gdy ja jadę wolno, uderzony człowiek przeżyje. Gdy jedziesz szybko, nie ma szans. Szybcy kierowcy nie mają po prostu wyobraźni, a im bezpieczniejszy samochód, tym więcej mają wypadków, czują się bezkarni, lepsi, więcej ryzykują. A uderzenie w drzewo czy beton jest bezlitosne i śmiertelne tak samo dla malucha jak i mercedesa klasy S.

Jak zwykle odbiegłem od tematu 🙂 Mam spory problem z zakupami. Zapraszam siostry miłosierdza które mi zrobią zakupy i masaż kolana…plecków też…coś mnie też tam łupie…i nie tylko plecków, jest jeszcze coś co mnie uwiera – wygląda na bardzo twardą kość…biodrową? :).ale proszę, mają mieć do 38 lat i mieć duży biust. W celach duchowych jak najbardziej są podane te wymagania.

Czytam teraz, że do końca czerwca ma padać. Ludzie szaleją, płaczą – a ja się cieszę. Ostatnia szansa by zgubić trochę brzucha. Koszmarnie to wygląda, nie pomaga już wciąganie. Postanowiłem, ale tak  naprawdę z serducha, schudnąć. Tak się tym wszystkim podjarałem, tym że teraz będę szczupły i sexi, i tym że w piątek jest walka Pudziana, że kuśtykając dopełzłem do biedronki gdzie troszeczkę zaszalałem… kupiłem kilkanaście batonów, czekolady, colę, fantę, chrupki…a tak, jak się z wrogiem walczy to trzeba go dobrze poznać… jak kogoś nienawidzisz to lej go w mordę… nienawidzę słodzonych napoi przecież…(teraz minęły trzy dni od tej deklaracji, od dziś nie jem żadnych słodyczy, jest ciężko, zjadłoby się coś extra, ale przetrwam)

Pudzian mnie zaskoczył, myslałem że będzie szybki nokaut Japończyka. Nie wiem co będzie z Silvią, trzymam mocno kciuki za Mariusza, ale może być ciężko. 10 – 15kg jakby schudł, bardzo by się to przydało, w drugiej rundzie już miał nieprawdopodobny głód tlenowy. W trzeciej rundzie prawdopodobnie by nie wytrzymał. Myślę jednak że z Silvią wygra, jestem tego niemal pewien. Ta ciężka przeprawa zmusi Pudziana i jego team do przeanalizowania błędów, i wyciągnięcia z tego wniosków. Co by się nie stało, mocno trzymam kciuki za Pudziana.

Jak Państwo zapewne wiecie, jestem fanem Stephena Kinga. Z jednej strony uwielbiam go czytać, z drugiej, wstyd przyznać, zazdroszczę tego jak potrafi to robić. Te spokojne opisy małomiasteczkowego życia, popołudniowy skwar i ukazana psychika bohaterów. Kilkaset stron w sumie nie wiadomo o czym, a chce się czytać, i często wraca się myślą do tej niezwykłej atmosfery, klimatu. Ale czy podziwiam Pana Stefana? Nie, podziwiam jego talent, za co mam podziwiać tego człowieka? Nie wiem kim jest, jaki jest jego poziom moralny, etyczny. A talent ktoś ma albo nie ma. Rodzi się dwóch ludzi, jeden ma talent i sprawia mu rozkosz robienie czegoś do czego ma wrodzony „dryg”, a inny całe życie nie ma żadnej pasji, w której by się spełniał. Oboje moga być tępi jak but, mogą być źli – albo dobrzy. Za co mam podziwiać człowieka który jest kimś? Talent to oprogramowanie które jest w człowieku, skąd się wzięło?

Jedni twierdzą że geny, Ci wierzący w karmę twierdzą że dusza przed aktualną inkarnacją chciała skosztować sławy, wierzący w niebo i piekło zapewniają że talent to dar od Boga. Czyli zdania są podzielone, jak zwykle. Zawsze mnie dziwiło uwielbienie dla znanych artystów – za co ich kochać? Że urodzili się z drygiem do gitary? Skierujcie swe oczy na mnie, waszego skromnego i uniżonego sługę, który w ramach swych skromnych możliwości stara się Państwo dostarczyć codziennej dawki duchowej rozkoszy. Czy mnie można podziwiać? O dziwo są osoby które mnie niezwykle szanują, podziwiają, czytają z szacunkiem. Nie powiem – podoba mi się to, i to bardzo! Szczególnie ze czytają mnie Panie. Powiedzmy sobie otwarcie – gdyby nie pisanie, kopałbym rowy. Niewykluczone że będę je teraz kopał biorąc pod uwagę że w środę mam wizytę w urzędzie pracy. Ale czy to jest prawdziwe? A w czym ja jestem niby lepszy? Czuję jak narasta we mnie ciśnienie, siadam i piszę, przelewam na arkusz open office to co we mnie siedzi. Za co mnie podziwiać? Gdyby nikt mnie nie czytał – pisałbym. Czy liczy się dobro czytelnika? Szczerze? Trochę się liczy, ale skłamałbym twierdząc że jest to mój jedyny cel. Liczy się także ciśnienie które mnie rozsadza, trans w którą wpadam gdy czuję że wiem coś, czego nie wiedzą inni. Czy to Ja piszę, czy coś we mnie? No właśnie, ja tą odpowiedź znam. To coś we mnie.

Z tego też względu nigdy nie będę zbierał niczyich autografów. Po co? Talent może wynieść zwykłego prostaka wysoko na orbitę, brak talentu może zamieść pod dywan codzienności bardzo dobrego, i inteligentnego człowieka. Jaki więc z tego morał? nie podziwiajcie mnie 🙂

A teraz na sam koniec (co świadczy o mojej skromności) chciałbym się Państwu pochwalić. Jak wiecie, gnębi mnie od kilkunastu lat choroba. Nie ma sensu o tym pisać, dokładnie wyłuszczałem na czym ona polega wielokrotnie w wielu artykułach. Otóż moi drodzy, po tylu latach koszmaru i codziennego horroru…zdrowieję. Choroba niewyleczalna, a jednak. Zdrowieję, wystarczyła intensywna praktyka duchowa. Jako nauczyciel popełniam tradycyjny błąd. Polecam coś, czego sam nie stosuję, a że uczę się na błędach, zastosowałem, przyparty do muru. Odpowiedź nastapiła po około miesiącu czasu, straciłem momentalnie ochotę na owoce, i proszę bardzo – praktycznie nic mnie nie boli, nie rzuca mną, i nie odczuwam potwornego dyskomfortu w każdej chwili życia. Na razie czekam, obserwuję, chociaż oczom nie wierzę. Ale tak, stało się, moje marzenia o normalnym życiu spełniają się na moich oczach. A więc jednak Donald Tusk, Miro Zbycho i Sawicka nie kłamali – zasługuję na cud 🙂

 

Pewnie się zastanawiacie, czemu dałem taki tytuł? to celowe szachrajstwo, chciałem by wszyscy weszli, i czytali o mnie 🙂 gdybym dał tytuł o szczęśsciu, radosci, wolności, kto by wszedł? kogo to interesuje? a pieniądze? wszystkich 🙂

 

9 thoughts on “Jak być bogatym

  1. Swietny artykul, usmialem sie w pewnych momentach 🙂 Jestem Twoim stalym czytelnikiem, postanowilem sie ujawnic z powodu Twojego problemu z odchudzaniem – polecam ksiazke Allen Carr – Prosta Metoda Jak Skutecznie pozbyć się Zbędnych kilogramów. Nie mam problemow z nadwaga, ale przeczytalem jego ksiazke nt. palenia i rzucilem – nie pale ponad rok czasu i nigdy do tego nie wroce 😀 Na 99.9% Ci pomoze jezeli ja przeczytasz 😉 Zreszta, troche mi tu smierdzi ta cala historia z nadwaga – Mistrz jak Ty, posiadajacy wiedze nt. psychologi, Huny, na pewno moze sobie poradzic z tym problemem 😛 Ale tak jak napisales w artykule, polecasz cos, czego nie stosujesz, pomimo tego, ze dzial. Mam ten sam problem, pozdrawiam.

  2. Dziękuję, miło mi 🙂 drogi Fallusie 🙂 Ci którzy znają hunę, teorie podświadomości a magię, są przeważnie koszmarnymi nieudacznikami. Teoria to jedno, a złamanie nawyku życia jak pies w budzie to drugie. Mimo wiedzy którą posiadam, i może nie będę skromny, ale jest to wiedza jak na mój wiek niezwykła, nic z tego nie wychodzi dla mnie – dla moich uczniów już wychodzi. Ale co mi z tego, skoro ja nic z tego nie mam?

    Możliwości które rysują się przed znawcą magii są praktycznie nieskończone, jednak są ograniczniki. Jeden jest taki że jak wiesz że możesz mieć wszystko, wpadasz w marazm i nic nie osiągasz. Drugi i najwazniejszy to samoocena tego który ma wiedzę. Co z tego że wiesz jak coś osiągnąć jak się źle z tym czujesz? kolejne to otoczenie i jego myślokształt i parę innych rzeczy. Dlatego właśnie Joseph Murphy krytykowany był że pomylił Wyższe Ja z podświadomością, i nie pisał o wielu rzeczach – o których wiedział.

    I dlatego jest geniuszem – z takiej wiedzy nic dobrego nie wynika, z tego co podał już coś wyniknęło. To bardzo wielka mądrość, której wielu znających duchowe zasady nie rozumie, nie można podać wszystkiego na tacy, wystarczy trochę, i jak człowiek osiągnie parę sukcesów, to wtedy można podac więcej wiedzy. A otwierasz książkę np Leszka Żądło, masz mase wiedzy która jest prawdziwa, i masz efekt – przez wiele lat, żaden uczeń LŻ nie osiągnął realnego bogactwa 🙂 a uczniowie Murphyego osiągali. I to jest właśnie duchowa mądrość JM.

    Zapomniałem dodac w artykule info że pracuję teraz nad samochodem dla siebie. Czemu tylko I30 1.6? dla wszechświata nie ma znaczenia czy realizuje i30 czy Hummera, żadnego – ale dla mnie, mojej podświadomości już ma. Dla mnie markowe auto to strach przed złodziejami, możliwość ze będę miał więcej pychy, i drogie części oraz to że wszystkie marki teraz się psują, a hyundai chce zdobyć Europę, i musi uderzyć wyższa jakością, to co słyszę o VW jak się wali elektronika, czy Francuskie auta, to jest aż niewiarygodne. Hyundai na początek bedzie dla mnie idealny. Jak go zdobędę, przyjdzie pora na skakanie nieco wyżej.

  3. Taaak… Pies i buda. Wygodny milusinski, micha zawsze pod pysk, dach nad glowa w pochmurne dni, czasem tegie baty od wlasciciela – a tak, zapobiegawczo… A to wszystko z jego winy, bo gdyby tylko chcial, moglby dawno przegryzc ten postronek i sie uwolnic. Poczuc bratnia wiez z wilkami, siac postrach w pobliskich kurnikach i biegac po lesnych sciezkach… 😆

    To ja sobie jeszcze jednak poszczekam 😯

    Gratuluje samochodu, chociaz osobiscie wybralbym Honde, ponoc bardziej niezawodna 😛

  4. No dokładnie 🙂 ja też jeszcze szczekam, chociaż tak bez przekonania, i micha też do końca nie smakuje jak powinna, coś chce się więcej od życia niż śmierdzącą kość i obszczekiwanie ludzi 🙂

    Honda jest piękna, ale znowu wiem jak nowe civici się psują. A hyundai? prawie nic. I30 to jest ceed, tylko że ceed jest skierowany do młodych ludzi, a I30 do statecznych. To ja już mam swoje lata, więc I30 🙂

Skomentuj Fallus Anuluj pisanie odpowiedzi

Top