Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Dentonirwana

Dentonirwana

Człowiek całe życie dowiaduje się o sobie coraz to ciekawszych rzeczy. Na tym właśnie polega rozwój, że wiemy i ogarniamy coraz więcej i więcej, i na tej podstawie widzimy głębiej, pełniej, nasze spostrzeżenia stają się bardziej inteligentne, bardziej światłe, mądre. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy gdy ma się w sobie realną pokorę, świadomość że jest wiele rzeczy o których nic nie wiemy, i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, oraz gdy nie zamknęliśmy się na nowe informacje, uznając się za ludzi którzy dużo wiedzą gdyż oznacza to zatrzymanie w rozwoju na etapie skostniałej, cmentarnej śmieszności. Życie to niezgłębiona tajemnica – najlepsi naukowcy na świecie nie umieją rozwikłać tajemnicy kropli wody, i jeszcze wiele piasku wieczności upłynie w klepsydrze istnienia zanim to zrobią. Kluczem do wielkiego zrozumienia jest pokora. Nie mam na myśli pokory która objawia się robieniem z siebie robaka, który przeprasza za to że pełza po ziemi, tej ziemi.

Pokora to świadomość jakim cudem jest nasze ciało, natura, ziemia, i kosmos. Wiedzę należy zdobywać, nie zapominając w trakcie odkrywania kolejnych zagadek życia o najważniejszym – podziwianiu tego co istnieje, cieszeniu się tym wszystkim. Podziwianie piękna tej rzeczywistości jest naszym największym skarbem. To jest dla nas, tak więc jeśli drogi memu sercu czytelniku jesteś człowiekiem, to jest to jak najbardziej dla Ciebie. To prezent dany z wielkiej miłości dla każdego z nas, wymierzony po równo dla świętego jak i dla największej kanalii. Woda daje rozkosz spragnionemu podniebieniu dobrego człowieka, jakoż i złego, słońce nie wybiera gdy oświetla człowieka, nie hamuje swej światłej promienistości gdy muska łagodnie swymi promyczkami dewianta, tulipana, kalibabkę. Wampir z Bytomia mógł opalać i rozkoszować słońcem tak samo jak Papież. Rozkosz jaką daje kobiece łono jest taka sama dla człowieka dobrego, jak i dla łotra, huncwota. Czysta woda, smaczne jedzenie, smukłe uda młodej dziewczyny, słońce, fale oceanu który zmywa z nas grzechy nasze codzienne, rozkosz spania po całym dniu pracy, rajskość żywotności i chęci życia o poranku gdy budzimy się gotowi do nowych wyzwań i radości – to wszystko jest dla nas. Ot, życie…

Oto jesteśmy Przyjaciele na wirującym w bezdennych otchłaniach kosmosu globie, okruchem świadomości w mrocznym gwiazd oceanie, samotnymi wędrowcami skazanymi na wieczną tułaczkę wśród gwiazd. Uwierzyliśmy w błyskające neony w supermarketach, trwałość i stałość społecznych instytucji takich jak małżeństwo, rodzina, religia, polityka, uwierzyliśmy że dzięki nim zapomnimy o hańbie śmierci i nietrwałości, rozpaczy przemijania, kiedy tak naprawdę jesteśmy na łasce potężnych asteroid mijających nas w odwiecznej loterii, nie wiedząc o tym że wszechświat gra nami w Rosyjską ruletkę z ciałami niebieskimi, chłodnymi i nieczułymi gwiazdami które oglądane w nocy budzą w nas nieokreśloną tęsknotę, pragnienie wielkości, zew piękna. Całe nasze wnętrze skowycze w rozpaczliwym wołaniu duszy pragnącej więcej, więcej tego czego nie da nam ani żaden człowiek, ani najlepiej nawet wyposażone półki sklepowe. To coś może Ci dać tylko www.ecoego.pl  żartowałem…

Stomatologiczne oświecenie….

Kilka lat temu, a może więcej (nie pamiętam dokładnie kiedy) moja dentystka powiedziała mi że ścieram swoje zęby, mam wadę zgryzu. Niewiele z tego zrozumiałem, przede wszystkim dlatego że w czasie kiedy dentystka mi to mówiła całym sobą pragnąłem wyjść z gabinetu, a po drugie nie znam się na tym, jestem humanistą.(Każdy człowiek który jest nieukiem i ma same pały z matematyki jak ja, tytułuje się humanistą, skorzystam więc z tego trendu i wskoczę w nowe, humanistyczne ciuszki). Jednak kiedy po kilku godzinach emocje (oj silne..) opadły, zacząłem analizować to co mi powiedziała, trochę poszperałem w internecie, trochę dopytałem (pozdrawiam Tomeczku 🙂 ) i się dowiedziałem że przygryzanie zębów jest bardzo wielkim problemem, który prowadzi do poważnego uszkodzenia zębów. Lista uszkodzeń, i ich kosztów a co najgorsze bólu który trzeba przy tym znieść, sprawiła że włosy stanęły mi dęba – a proszę zauważyć że od lat obcinam się na „buddę” czyli na łyso i niech ten krótki komentarz przedstawi Państwu wagę problemu, który musiałem podźwignąć na mych wątłych emocjonalnie barkach.

Koniec końców doszedłem do słusznej konkluzji, że ścieram zęby ponieważ nimi zgrzytam. Ale jak to, ja zgrzytam zębami? Niemożliwe – nic takiego nie pamiętałem. Ale fakty są jakie są i można zareagować na dwa sposoby. Albo je zignorować jak to robi wielu ludzi dziwiących się niezmiernie z konsekwencji które zawsze trzeba później ponieść, i obwiniających wszystkich wokół za swoje cierpienie, albo uznać je i coś z tym zrobić. Można o mnie powiedzieć wiele rzeczy: leń, obibok, dewiant, nieuk, grubas, słodyczoskrytożerca…ale nie można mi zarzucić nieszczerości. Łyknę wszystko, jak mawia Pan Wiktor, osiedlowy menel. Zacząłem dokładnie się obserwować, każdą chwilę swego życia. Miałem motywację? Miałem, gigantyczną. Kto nie płakał i wrzeszczał z bólu, nie trzymał za rączki fotela tak że trzeszczały bliskie wyrwania, oraz nie rzucał się na fotelu dentystycznym nie zrozumie, że jest to jedna z najsilniejszych motywacji jakie mogą istnieć.

Pochwalę się….

Pochwalę się Państwu, mamy niedzielę,  młode chłopaki w golfach dwójkach z naklejkami pionier i czarnymi szybkami plus nieodzowne metalizowane nakładki na wydech szpanują pod kościołem ruszaniem z piskiem opon, ja zaszpanuję na swojej własnej stronie (samochodem nie mogę, wczoraj wysiadł akumulator, albo alternator, czekam na poniedziałek i na mechanika) – hen, dawno temu, byłem z kolegą u dentysty, miałem borowanie bez znieczulenia. Kolega powiedział że nigdy w życiu już ze mną tam nie pójdzie, wykończyłem go samym swoim widokiem… miał koszmary senne później, rzęziłem, jęczałem, miałem drgawki w nogach w trakcie borowania… Kolega prawie zwymiotował. Prawie zniszczyłem przyjaciela…taki ze mnie destruktywny facet. Ale przejdźmy do rzeczy, miałem się chwalić – wyobraźcie sobie moi drodzy Państwo, że wyłamałem rączkę fotela… trzasnęła. Jak ją złamałem? Stalowe ramię? I owszem, wtedy mocno ćwiczyłem, ale ważyłem ok. 70kg, a nie jak teraz, 95kg, ale nawet teraz bym jej nie wyrwał, byłbym bez szans. Ale ja tak mam w silnym stresie, że coś się dzieje z moimi mięśniami. Próbowałem to wiele razy wyjaśniać, ale nawet wyjaśnienie z adrenaliną nie tłumaczy wytrzymałości ścięgna. Albo gdy pewien człowiek podniósł mnie za wyciągniętą rękę…jak? Nie wiem. Zagrażał mi, fizycznie. I stało się. Taka siła a nie mogłem pod górkę pchnąć seicento, ciekawe. Wprawdzie w środku siedziała moja psiapsiółka trzymając kierownicę, ale nie zdradzę jej wagi, bo zostanę chlaśnięty… niech będzie że waży tyle co piórko, ale nie zdradzę jakiego zwierzęcia…może łabędzia…a może prehistorycznego, 100 tonowego prehisterycznego dinozaura… Mniejsza z tym. Za ból w zębach odpowiedzialne są włókna Tomesa, i ja mam je mocno rozwinięte. Ich przewodzenie słabnie z wiekiem. Mawiają że starość to nie radość – może i nie radość, ale na pewno mniejszy ból przy zabiegach dentystycznych, a więc krzyknijmy wszyscy razem – viva la starość!  Ale wróćmy do samoobserwacji. Proszę wyobrazić sobie moje zdumienie, gdy okazało się że w trakcie gdy wyobrażam sobie niemiłe wspomnienia, przeżywam jakiekolwiek frustracje dnia codziennego, mocno zagryzam zęby. Robiłem to całkiem nieświadomie całe życie, dzięki czemu mam wytarte mocno zęby, co może doprowadzić do bardzo poważnych następstw. A na punkcie zębów mam fioła, czyste i ładne muszą być.


Morał….

Jaki morał płynie z tej opowiastki? Bardzo ważny. Jak to jest że żyjesz i robisz masę rzeczy o których nie masz nawet bladego pojęcia? Skoro ścierałem nieświadomie zęby, to może robię jeszcze inne rzeczy, o których nie wiem? Zacząłem się bacznie obserwować, co nie jest wcale takie łatwe. Umysł chce żebyś zasnął, zatopił się w przeżywaniu życia i reagowaniu w uwarunkowany, zaprogramowany sposób, czyli tak jak Cię nauczono. Obserwowanie siebie jest ciężką pracą, gdyż obserwując widzisz wyraźnie że to wszystko co zawsze o sobie sądziłeś to bujda, można zwariować od tej wiedzy…nie wszyscy chcą poznać prawdę, większość chce nadal spać i żyć tak jak zostali uwarunkowani. I dobrze, to ich świadomy wybór, niech więc śpią, my natomiast, głodni wiedzy ludzie którzy chcą zrozumieć czemu żyjemy, jaki jest sens życia, poczuć dotknięcie Boskości w środku swego jestestwa, będziemy obserwowali się i zastanawiali nad bardzo ciekawym zjawiskiem. Oto ono – gdy patrzę na siebie, Marka, widzę Marka. Marek coś robi, pisze arty, komcie, gra w swoją ukochaną grę HoI2… ale skoro obserwuję Marka, to jak na Boga mogę nim być? Szaleństwo, prawda? Czy jestem więc Markiem, czy nie? Czy jesteś świnią którą obserwujesz w chlewni? Czy jesteś Billem Gatesem? Portfel masz pusty Przyjacielu, jako i ja (a duszę pełną śpiewu) więc na pewno nim nie jesteś. Jakim więc cudem możesz być tym czymś co obserwujesz? Jak mogę być Markiem skoro go właśnie w tej chwili obserwuję? Marek pisze artykuł, pije wodę z cytryną i trzema kostkami lodu…obok leżą opakowanie po batonie bounty, czekoladzie Wedla „mleczna truskawkowa” i pudełko po czekoladzie terravita „z Całymi Orzechami Laskowymi w Miodzie”… Marek siedzi, pisze artykuł i gorzko wyrzuca sobie kolejne złamanie zasad diety…Więc skoro nie jestem Markiem, a nie jestem bo widzę go i jego myśli wyraźnie jak w kinie, to kim naprawdę jestem? Nie wiem…

Najpiękniejsza chwila w życiu….

Najpiękniejsza chwila w moim życiu? Na to pytanie odpowiedziałbym różnie, w zależności od czasu kiedy zostanę zapytany, gdyż jak mawiał Pan Einstein, wszystko jest względne, pojęcia bólu i przyjemności także – zmieniają się jak w kalejdoskopie w zależności od naszego dojrzewania, czasów w których żyjemy, mód i trendów. Piękne chwile to na pewno zdanie prawa jazdy i wielki triumf że udało mi się to zrobić nie dając łapówki, a w tamtym czasie stać mnie było na to (kilka razy nie przepuszczali mnie na manewrach, Pan z ekierką sprawdzał cm przy parkowaniu…) przełamanie swojego wielkiego lęku i bójka z hultajem który podniósł rękę na Państwa ulubionego nauczyciela życia (znaczy się mnie, oczywista oczywistość) przekonanie małego chłopca który bał się skoczyć przez kanałek z błotem, i bał się klasowego chuligana, i wielka radość gdy przytulił się do mnie po pokonaniu swoich dwóch, największych dla tego okresu życia lęków, czyli skoczenia przez kanał do którego go niemalże zmusiłem, i gdy pobił chuligana, rozkwasił mu nos na przerwie i miał wreszcie święty spokój. Byłem i jestem z niego bardzo dumny.  Przezwyciężenie swoich lęków i ograniczeń daje wielką satysfakcję i radość. Szalona radość że żyję po topieniu się i łapczywy oddech który napełnił moje płuca odżywczym tlenem, a duszę trelami skowronków, oraz kilka chwil o których nie chcę pisać publicznie. Ale te wszystkie życiowe sukcesy (dla niektórych mogą wydać się małe, ale dla mnie są bardzo cenne) gasną kompletnie przy pewnym zdarzeniu. Gdy ktoś mnie obraża, napinają mi się mięśnie, rośnie ciśnienie, w środku się zamykam i poddaję prądowi wielkich emocji, prawie każdy z nas tak reaguje. Nie jest to miłe, jest to biologiczne preludium przed aktem walki (albo ucieczki) na słowa, pięści, nie jest to istotne aż tak bardzo. Proszę sobie wyobrazić że zostałem obrażony, i nagle poczułem że nie jestem Markiem. Ktoś obraził jakiegoś Marka – stałem z boku, i patrzyłem na to wszystko rozbawiony. Nie było to udawane rozbawienie które prezentujemy napastnikowi jako swoją strategię obronną (jedni atakują, inni krzyczą, jeszcze inni się śmieją napastnikowi w oczy) a prawdziwa dzika radość i wielka ulga. Proszę sobie wyobrazić – napastnik czuje w sobie pogardę, złość, nienawiść, te negatywne uczucia rozpychają go jak grube palce proktologa przy badaniu per rectum bez lubrykantu…atakuje słowem chcąc wyzwolić się od tego strasznego ciężaru w sobie, a atakowany się śmieje bo atak nie dochodzi do niego. A do kogo ma dojść skoro nie ma Marka? Energia natychmiast wróciła do agresora, ale to temat na inną opowieść…

To jest życie…

To było najwspanialsze przeżycie mojego życia. Nie mają szans wszelkie ekstazy modlitewne, poczucie euforii i stany paranormalne które można wyzwolić ze swojego umysłu praktyką duchową, taką jak np. medytacja czy praca z czakramami bądź kundalini. To wszystko jest nic nie warte, sztuczki karciane, światełka i śmieci, nic więcej. Zresztą większość ludzi którzy się nimi chwalą to zwykli oszuści którzy nic nie umieją. Mogę śmiało tu i teraz wyśmiać „uduchowionych” ludzi którzy całe życie rozwijają siddhi, i zmarnowali całą jedną inkarnację na sztuczki z telepatią czy telekinezą albo jasnowidzeniem. Te wszystkie rzeczy w świecie między inkarnacjami będą naszą naturą, i jesteśmy do nich naturalnie stworzeni. W wielu życiach miałem te zdolności, i nie dało mi nigdy żadnego spełnienia ani szczęścia. Te zdolności są jak talent grania na pianinie, tylko rzadszy. Do szczęścia w życiu i w ciele nie potrzeba siddhi, wystarczy postanowić być szczęśliwym, co jest za trudne dla ludzi, ponieważ wierzą że szczęście jest czymś co można kupić, pieniędzmi, pracą, uczynkami, żebractwem. Oni będą dopiero szczęśliwi gdy kupią nowy telewizor, samochód, awansują, pozbędą się palących hemoroidów… Zmarnowane życie, jak miliardy innych, tylko że te zmarnowane jest pod śmierdzącym i poplamionym płaszczykiem duchowości, z którą ma to niewiele wspólnego. Ale jest to też lekcja że moce duchowe są znakami, a nie celem. Kiedyś to załapiesz, wcześniej czy później.

Przez jedną chwilę stałem się potężny i pełen godności, byłem w istocie prawdziwym Bożym dziecięciem, wzniosłem się ponad społeczeństwo i permanentną hipnozę w której żyjemy i się poruszamy jak w gęstej mgle. Ślepi prowadzą, niemi mówią, głusi słuchają. Oto społeczeństwo, najbardziej subtelne więzienie jakie można sobie wyobrazić. Gdy jesteś na pustyni, onieśmiela Cię i oszałamia przestrzeń, gdy jesteś w więzieniu, tłumi i wpędza w paranoję brak miejsca. Żyjemy właśnie w takim małym, śmierdzącym więzieniu, gdzie na ściany naklejono świecące obrazki i rozpylono dezodorant żeby smród nie uświadomił Ci ze mieszkasz w grobie. Myślisz ze jesteś wolny, a jesteś w więzieniu. Jesteś niewolnikiem, tylko o tym nie wiesz, gdybyś się dowiedział, przestałbyś nim być, ale jak się dowiedzieć skoro wszyscy w nim są? Każdy kto Ci powie że jesteś w więzieniu, będzie miał od Ciebie skierowanie do Tworków. Nie uwierzysz, bo wszyscy wierzą w więzienie. W tej jednej cudownej  chwili Przyjaciele stałem się wolny, prawdziwie wolny, to nie było nawet szczęście, to było coś czego się nie da opisać, ale można porównać do swobodnie spadającego białego i czystego piórka z nieba a w tle niebieskie, piękne niebo…

Jaka to wolność jak byle kto może sprawić swoimi obelgami że będę cierpiał i przeżywał swoje emocje bezradności i upokorzenia? Jaka to wolność skoro ktoś kilkoma słowami może sprawić że będę śpiewał z radości, i kilkoma innymi bym płakał? Jestem niewolnikiem jak wszyscy inni, i muszę się bać ludzi, nienawidzieć ich, jak możesz żyć inaczej Przyjacielu? Spójrz w siebie. Miłość, medytacja, rozwój duchowy, ładne słówka – a w środku głęboki strach, i nienawiść do Twoich Panów którzy w swoich ustach trzymają władzę nad Tobą i Twoim samopoczuciem. Spójrz na Twoją rodzinę, przyjaciół, i uświadom sobie jak bardzo się ich boisz. Może zepchnąłeś swoje prawdziwe uczucia w studnię zapomnienia, może ich teraz nie widzisz… ale one są. Każdy kto dał Ci przyjemność, będzie Twym wrogiem gdyż może Ci ją zabrać, może Cię zniszczyć… Jeśli ktoś da Ci wspaniały komplement który sprawi że urośniesz…. musisz go polubić, musi być mądry, prawda? Tylko mądry człowiek doceni Twoją wielkość Napoleonie codzienności…. a co zrobisz gdy uznany przez Ciebie za mądrego człowiek powie Ci że jesteś skunksem, łajnem? Powiesz mu co o nim myślisz, ale przecież jesteś związany, jak możesz obrazić mądrego człowieka? Jesteś w kropce, jesteś ugotowany. Dałeś władzę nad sobą innemu człowiekowi, stałeś się jego niewolnikiem…może Cię obrazi, a może nie. Tego nie wiesz. Ach, ta rozkosz oczekiwania….czy topór spadnie tym razem, czy może mamy jeszcze tydzień, dzień, godzinę…?

Gdy widzisz co naprawdę się dzieje, jak jesteśmy zniewoleni przez niewidzialne kraty, czujesz że sens ma tylko poszukiwanie prawdy, wyzwolenia od tego więzienia które wyzwala w Tobie to co najgorsze…wyścig szczurów, morderczą ambicję, zdradliwą konkurencję….. Na co jednak większość ludzi poświęca czas? Nie na odkrycie prawdy o sobie, lecz na zarabianie na telewizor, samochód, lodówkę. To ma dać lepsze samopoczucie, świadomość ze ma się coś lepszego od sąsiada. W tym dążeniu do polepszenia sobie samopoczucia telewizorem jesteśmy tak zaślepieni, że przy okazji uczyniono nas nie tylko niewolnikami społeczeństwa ale także niewolnikami kredytów konsumpcyjnych…obedrą Cię ze skóry, pozbawią wszystkiego…lepiej siedź cicho, nie stawiaj się, nie myśl samodzielnie, pracuj na rodzinę, podatki i państwo to może nie trafisz pod most, a żona Cię nie zostawi znajdując sobie innego mężczyznę…swoje dziecko oddaj do armii, która będzie walczyć za państwo, Boga, czy jakąś inną, szczytną ideę… pourywane nogi, wrzeszczący z przerażenia i bólu na obficie zasłanym kończynami i mgłą z prochu grzmiących i dudniących armat…agonalne ryki młodych chłopców z których wylewają się zwoje skrwawionych, porwanych przez stalowe pociski jelit i gówno…płacz i błagania żeby mama przytuliła bo wraz ze śmiertelnymi drgawkami przychodzi obezwładniająca ciemność…ale mama nie przytuli swojego małego chłopczyka, a teraz skrwawionego i jęczącego ochłapu bo mamusia jest daleko od pola chwały, pola bitwy o honor, męstwo dumę i ojczyznę… umrzesz sam, a ktoś będzie popijał dobre wino za które zapłacisz własną krwią. Tak można w skrócie opisać wiarę w państwo, czy religie.

 

Pozwoliłem sobie…

Pozwoliłem sobie umieścić zdjęcie swojej własnej jamy ustnej. Genitolodzy wróżą z ludzkich genitaliów, powstały ksiażki na ten temat…w pierwszej chwili człowiek zaczyna narzekać że nie poszedł edukacyjnie w tym kierunku, jednak chwila namysłu wystarcza aby nie żałować – do wróżek chodzią Panie przeważnie w zaawansowanym wieku, więc praca ta nie da specjalnie powodów do radości… chyba że ktoś to lubi… skoro wróży się z fusów, gwiazd, genitaliów, może ktoś powróży mi z moich zębów?

 

45 thoughts on “Dentonirwana

  1. I Ty miałeś kompleksy z zębami ❓ 😛 😆 równe zadbane śliczniusi ząbusie 😆 kiedy wreszcie wrócisz do warsiawki i swojej Izuni gdzie Ty jesteś tyle czasu ❓ ❓ 💡 🙄

  2. Wybacz że akurat piszę tutaj mój post ale chciałem się podzielić moją refleksją nad Twym Blogiem.Otóż posiadasz bardzo zręczny język oraz ciekawy sposób pisania.Mógłbyś być przywódcą jakiejś Sekty (teksty o ego) hehe.Twoje wpisy są bardzo interesujące, chwytliwe i aktualne. Czyta się miło i przyjemnie.Kasy nie przeleję bo i tak Ci szczęścia nie przyniosą jak Sam twierdzisz.Życzę natomiast wielu kolejnych udanych wpisów.I mam przy tym nadzieję że rzesza odbiorców Blogu wzrastać będzie w postępie geometrycznym. Niewielu bowiem „pisarzy” potrafi tak trafnie opisać otaczającą rzeczywistość w tak przystępny sposób. Czytelnik pozdrawiam

  3. Taki właśnie ma być ten świat, że doswiadczamy wielu emocji, seksu, zła i dobra… nie mam zamiaru nikogo naprawiać, wiem że nie wierzysz w reinkarnację w którą ja wierzę, ale z mojego punktu widzenia świat jest miejscem dokładnie takim jakie ma być…:)

    Pojechałem seicento kilka dni temu zatankować, spalił na dokładnie 100km 9,27 litra wachy, załamka – wczoraj go odpalam zeby przesunąć go, i kompletnie wyczerpany akumulator. Albo aku, w co wątpię bo nie zostawiłęm swiateł ani radia, albo alternator, co bardziej jest możliwe. A niech to jasna ciasna! może spalił tyle od alternatora? ale jakim cudem?

  4. Miałęm całą młodość koszmarne kompleksy z zębami 🙂 a co Ty jesteś taka miła dla mnie? wracam za parę dni chyba, jak naprawię samochód.

  5. Witam Cię wiec w moich skromnych progach, i jak to mawiają, gość w dom Bóg w dom, rozgość się.

    Dzięki, może założę sektę kiedyś, i będę manipulował wyznawcami :)))

  6. Tez kiedys byłem bardzo uduchowiony, tez na bezrobociu. Psychika jest wtedy bardzo czuła, wiele wiecej odbierasz i wysyłasz, reagujesz z wieksza wrazliwoscia.Od kiedy pracuje rzeczywiscie zmieniłem sie, praca potrafi odebrac serce.Zarabiam zeby zyc a nie po to zeby zyc lepiej! A teraz spróbuj życ bez pracy. Niech wszyscy odstąpią od tego systemu i co dalej … wpadniemy w kolejna wielka czarną d…

  7. Rozwiazaniem jest robienie tego co się lubi za pieniądze, w innym wypadku życie to męczarnia. Wiekszość życia w stresie i nerwach, a potem zawał albo udar. Niestety ludzie nie planuja, nie myśla poważnie, wchodza w dzieci i małżeństwo zanim zrozumieją jaka to odpowiedzialność, bez zrozumienia co jest ich pasją, po czym swoje frustracje pzenosza na dzieci, czy tego chcą czy nie.

  8. Można powiedzieć, że ja robię to, co lubię za pieniądze. Chociaż czasami jest nudno i wysiedzieć jest ciężko. Za to jak przyjdzie jakiś ciekawy, ładny, projekcik to mogę siedzieć cały tydzień po 16h.

  9. A co jesli pasja czlowieka nie jest cos co przynosi duza kase? Wiadomo ze kazdy by chcial (i powienien) miec prace ktora lubi i ktora pozwala godnie zyc, a jak ktos chce to i stac sie zamoznym, ale czy zawsze tak sie da? Bo ja mam wrazenie ze spelnia sie w swojej pracy bardzo mala czesc osob, a reszta albo sie ze swoja praca meczy albo co najwyzej jest w stanie ja zniesc. Bardzo bym chciala sie mylic

    pozdrawiam

  10. To podstawa żeby lubić swoją robotę, ja chyba każdą pracę którą miałem uważałem za ograniczenie mnie, automatyzm, masakra 🙂

  11. Miażdząca większość osób męczy się w pracy, oczekując jak zbawienia emerytury. A na emeryturze problemy przyjmują inna postać, wytchnienia nie będzie. Praca musi dawać spełnienie, inaczej życie zamienia się w wegetację, 8h pracy, 2h średnio na dojazdy – 8h sen, zostaje 6h na hobby, zabawę, czynny wypoczynek, a jak ktoś ma rodzinę? zasuwanie przy dzieciach. Jak ktoś to lubi to ok, a jak ktos nie lubi? w pracy koszmar, w domu koszmar, zostaje tylko upic się albo naćpać, czy też szukać zapomnienia w sportach ekstremalnych, kochankach, przemocy.

    Jeśli pasja nie daje kasy, to co lepsze? mieć nowy telewizor i rzygać pracą, czy spełniać się i z miłością coś robić, i nie mieć kasy? wybieraj co wolisz, pamiętaj jednak że pasja na początku nie musi dawac kasy, a potem pojawia się pomysł który przekuwa pasję w rozkosz. I tak często się własnie dzieje, że pasja staje się źródłem całkiem niezłych dochodów. Wtedy jest zajebiście.

    Moja pasja to pisanie, nie daje mi kasy, chyba ze czasem robię zbiórkę na zbożny cel, czyli samochód albo inne dla mnie rzeczy – niemniej żyć się z tego nie da na razie, ale mam wybór – praca za 1200 na łapę, płakanie po nocach, albo inwestowanie w siebie. Jak sie nie uda to trudno, przynajmniej miałem przyjemność z życia, jak uda to będę zarabiał na tym co lubię. Niech życie zadecyduję, ja się daję porwać jego nurtowi 🙂

  12. troche sie gubie juz w tym
    z tego co czytam w celach nie roznisz sie niczym od innych ludzi
    piszesz ze chcesz bawic sie tanczyc a wiec musisz miec kase na zycie na zabawe zeby sie ubrac zjesc gdzie mieszkac czyli kasa + seks kobiety i rozkosze cielesne czyli dokladnie to samo co wszyscy chca kasa seks zabawa
    nic sie nie roznisz zatem od tych ktorych krytykujesz (politykow, ksiezy, ludzi nieprzebudzonych) poza uzasadnieniem czy inna droga dojscia do tych rzeczy
    ale tak naprawde cel ten sam: kasa i seks zabawa i spiew
    czy to nie sprzecznosc gdy piszesz ze to nie daje szczescia i ze mozna miec szczescie bez kasy i seksu a zaraz w 2 zdaniu piszesz ze chcesz seksu kasy i ze czytelnicy tez dobrze ze tego chca?

  13. Oczywiście że niczym się nie różnię od innych ludzi. I wiele razy to pisałem – ale jest jednak pewna mała, ledwo dostrzegalna, subtelna różnica. Lubię pieniądze, lubię sex, dobre auta, ale wiem że nie dadzą mi szczęścia. Jeśli są to ok, jeśli ich nie ma nadal mogę się cieszyć tym co mam. Druga, ledwo widoczna, schizofreniczna wręcz różnica – Marek się z nich cieszy, ale nie Ja prawdziwy gdyż Ja prawdziwy nie jestem Markiem.

    Jesli tańczysz, cieszysz się, śmiejesz z przyjaciółmi, to znaczy ze żyjesz, że krew krąży w ciele. Ludzie smutni, ponurzy, to albo religijni wyznawcy albo bandziory.

    Sztuczny podział zrobili, i w niego wierzysz – uduchowienie to zarcie kaszy, wzrok w górę i bełkotanie modlitw a życie człowieka bez duchowości to seks alko i imprezy. Ale to nie zewnętrzne czynności czynią Cię adeptem duchowości, a to jak na nie patrzysz, jak na nie spogladasz. Możesz jeść korzonki i być biedakiem (co jest modne i zalecane u uduchowionych) a jeśli nie masz swiadomości to jesteś zwykłym człowiekiem który nie umie być bogaty, wiec pociesza się że jest przynajmniej uduchowiony.

  14. [quote] z mojego punktu widzenia świat jest miejscem dokładnie
    takim jakie ma być[/quote]

    czemu wiec glosujesz na PIS i chcesz aby on zmienil Polsce? przeciez jak napisales ma byc tak jak jest prawda? czy to nie sprzecznosc?

  15. rozumiem ale czemu w takim razie skupiasz sie na Marku i zaspokajasz jego potrzeby zamiast skupic sie na Ja prawdziwym (ktore nie potrzebuje kasy seksu itd.)?

  16. Dokłądnie z tego samego powodu dla którego ćwiczę codziennie, piszę codziennie by nie wyjść z wprawy, czytam żeby rozwinąć wyobraźnię – chcę zeby było lepiej. To że nie będzie raju nie oznacza że nie może być lepiej, i PIS w porównaniu do PO sprawi ze będzie lepiej mi, albowiem jestem zwykłym, normalnym człowiekiem. Będzie gorzej łapówkarzom, przestępcom…

  17. Ja prawdziwe jest w moim ciele, a ono potrzebuje jedzenia, picia i seksu. Poza tym nie da się skupić na Ja, Ja obserwuje Marka, jego radości i smutki, jego sukcesy i klęski, ale nadal Marek czuje wszystko, i ból i rozkosz, i jak każdy człowiek dąży do przyjemności.

  18. skoro tak to nie jestesmy tylko Ja ale skladamy sie z Ja i Marka
    Marek to nasza czesc tak samo wazna co najmniej jak Ja
    prawda?

  19. CZY AFIRMACJE polecane przez Mistrza SĄ ZŁE? PRZECZYTAJ!!!

    Afirmacje mogą szkodzić
    „Jestem bogaty(a) i szczęśliwy(a), już dziś dziękuję za udane życie”. Praca z taką, bądź podobną afirmacją [b]wnosi niewiele dobrego do rzeczywistości przeciętnego człowieka. [/b]Jeśli osoba która jej używa, nie jest autentycznie bogatą i szczęśliwą, albo nie jest w posiadaniu cech, umożliwiających wprowadzenie programu afirmacji do podświadomości. Innymi słowy nie posiada w sobie genetycznie wrodzonych predyspozycji, odpowiedniego potencjału psychicznego do bycia takim, a nie innym człowiekiem. Nawet jeśli w jakimś procencie dochodzi do zmiany, jest ona nietrwała i nie satysfakcjonująca.
    [b]Jedyna zmiana, do jakiej dochodzi to zamiana prawdy o sobie w kłamstwo i zaprzeczenie istniejącej rzeczywistości.[/b]
    Afirmacja nie zgodna ze stanem faktycznym, kwestionuje i podważa wszystko to, w czym przez lata utwierdzało człowieka jego środowisko. Oprócz naleciałości środowiskowych istnieje cała gama cech wrodzonych przekazywanych osobie w postaci programu genetycznego. Wszystkie wymienione czynniki mogą w zasadniczy sposób deformować sens wypowiadanych, nie prawdziwych i cudzych przekonań. Jeśli ktoś z dziada pradziada ma mentalność biedaka, nie stanie się posiadaczem fortuny po wmawianiu sobie że jest szczęśliwym bogaczem.
    Afirmacja jest niewystarczającą motywacją, aby zamienić wrodzone predyspozycje i naturalne „ciągotki” na inne …
    [b]Na luksus doskonalenia własnej osoby stać określone osoby.[/b] Nie wszyscy mają wystarczająco dużo czasu, świadomości, możliwości i dostępu do poradników, internetu, trenerów rozwoju osobistego, afirmacji i pieniędzy.[b] A jeśli mają, to w ich konkretnym przypadku, afirmacje nie znajdują żadnego praktycznego zastosowania.[/b]
    Istnieją sytuacje w których w zewnętrznym świecie, [b]nie da rady zrobić nic[/b], albo niewiele poza wolą przetrwania, ciężką pracą, albo zgodą na przymusowe okoliczności życiowe ( wojny, katastrofy, choroby, uwięzienie, zapętlenie w okolicznościach).
    Przykładowo; kobieta, żona alkoholika i bezrobotna matka trójki dzieci z małej miejscowości, nie posiada takowego luksusu, ani niepełnosprawna fizycznie osoba żyjąca w domu opieki, odrzucona przez najbliższych, czy piętnastoletnia dziewczynka w której domu funkcjonuje patologia, też go nie posiada…itd.
    Sugerowanie przykładowym osobom, że zmiana sposobu myślenia i wiara w moc afirmacji zmieni w dość szybki sposób, ich rzeczywistość na inną, nie jest prawdą, a kolejna porażką. Pogrąża w jeszcze większym życiowym chaosie i rozpaczy. [b]Wszystkie poradniki są jedynie teoriami, wspaniałymi natchnionymi myślami, marzeniami innych ludzi[/b]. Na dodatek nie którzy z autorów owych publikacji, [b]mają ze swoim życiem o wiele więcej kłopotów,[/b] niż cała reszta społeczeństwa. Przykładem niech będzie nie dawna samobójcza śmierć autorki bardzo popularnych bestselerów o samorozwoju, min. takich jak; ” Na przekór depresji”
    Gdy określone zachowania, czynności i ćwiczenia nie przynoszą oczekiwanych efektów, osoby praktykujące rozwój duchowy, dostrzegają w sobie dodatkową słabość; niemożność poradzenia sobie z własnymi myślami, w głowie pojawiają się samooskarżenia, poczucie winy za całe zło jakie ich spotykało i w jakim nadal trwają, nie umiejąc zmienić programów, skryptów i całego bagna podświadomości.
    POGORSZENIA
    Pod magicznymi broszurami, kasetami, publikacjami gwarantującymi sukces – afirmacjami, podpisują się konkretni ludzie z ciekawą historią świadczącą o tym, że dzięki stosowanym metodom udało się pokonać wszystkie najbardziej złożone i niemożliwe sytuacje. W ich przypadku jak cud, zadziałały techniki afirmacyjne, klucze do sukcesu. Pisząc swoją kolejną książkę i za jedyne kilkadziesiąt złotych, pragną podzielić się z innymi, swoim „przepisem” na udane życie.
    Takie legendy jedynie utwierdzają czytelników, którym nie powiodło się odnieść pozytywnego rezultatu, o ich totalnym nieudacznictwie, a innych, o tym że pisanie takich poradników to świetny i bardzo dobrze prosperujący biznes.
    I tak zamiast poprawy, opiekunka despotka jest jeszcze gorsza dla niepełnosprawnego podopiecznego, a mąż pijak coraz bardziej agresywny, piętnastolatka, ucieka z domu i wpada w objęcia „miłości” i niechcianej ciąży. Natomiast pierwotny plan odejścia od pewnych sytuacji i ludzi, jak nie był możliwy, tak nie jest. Na horyzoncie nie objawił się również, żaden nowy przyjaciel – wybawca, grupa wsparcia, ani bezinteresowny guru z krwi i kości.
    Jedyne co pozostaje po takiej autoterapii, stanowi dość pokaźną zawartość domowej biblioteczki i cieńszy portfel.
    Jestem przekonanY, że jedyna zmiana jaką można osiągnąć, na trudnym etapie swojego życia, to akceptacja okoliczności w jakich przyszło funkcjonować, choćby bardzo złych i podjęcie się powolnej próby wypracowania, metod, sposobów na „przetrwanie” w piekle ([b] przeżycie sześciu lat w obozie koncentracyjnym było mistrzostwem, nie afirmacją i cudem).[/b]
    AUTOANALIZA
    [b]Sposobem na wyjście z trudnej sytuacji, nie są afirmacje, ani żadne specjalne techniki wydrukowane w podręcznikach od jakich aż roi się w księgarniach i kioskach.[/b] Lecz próba uświadomienia sobie swojej sytuacji, pod kontem własnego, nie cudzego życia, albo ogólnikowych książkowych schematów.
    Sposobem na wyjście z problemów nie jest cudza mądrość, w stylu; ” sprawdź czy twój partner, nie jest dla ciebie wampirem energetycznym”, ale próba odpowiedzi sobie-samemu na kilka kluczowych i szczerych pytań, których unikamy, albo wypieramy je ze świadomości.
    Przykład; jaka cecha mojego charakteru pchnęła mnie w objęcia tego, nie innego partnera ?. Jaka cecha każe mi mieszkać w domu, z którego już od dawna mogę się wyprowadzić ? Nie chodzi o doszukiwanie się winy, ale o zrozumienie powodów dla których kiedyś podjęliśmy, takie nie inne decyzje . Opisywana metoda, jest rodzajem osobistej spowiedzi, bez omijania i wygładzania własnych pomyłek i manipulacji. Właśnie taki szczery wewnętrzny dialog, jest siłą która pozwala, na rozpoczęcie procesu naprawczego. Innymi słowy jesteśmy świadomi odpowiedzialności z jaką musimy się zmierzyć z powodu popełnionych kiedyś pomyłek czy nieświadomych, bądź świadomych manipulacji życiem. Organizujemy siły na miarę możliwości, krok, po kroku analizujemy swoje dotychczasowe postępowanie. Jeśli to sprawia problem, boli aż nadto,[b] musimy poszukać pomocy u psychologa terapeuty, nie w afirmacjach i książkach o samorozwoju.[/b]
    POZA ZMIANĄ
    Zdarza się że aktualnie, nie jesteśmy w stanie zmienić złej sytuacji. Bywa że nie mieliśmy żadnego wpływu na to co obecnie przeżywamy. Nad naszym losem sprawują kontrole inni ludzie, coś w rodzaju fatum, jesteśmy dziećmi, osobami niepełnosprawnymi, starszymi i zniedołężniałymi, samotnymi i uzależnionymi, wreszcie chorymi. Zdarza się że jesteśmy ofiarami środowiska w jakim przyszło nam żyć i z którego nie sposób się wyrwać bez grosza przy duszy. W takiej sytuacji pozostaje nam wiara, nadzieja, akceptacja i determinacja w oczekiwaniu na właściwy moment do podjęcia działania. To co piszę, jest bolesne, jakby pozbawiające nadziei, lecz myślę że lepsza prawda od słodyczy pustego łudzenia i bajania.
    Czasem gdy, nie oczekujemy na cud, ten ma szansę się zadziać i to właśnie jest nadzieja. [color=blue][b]Czytanie i „wgrywanie” na siłę afirmacji pisanych przez inne osoby, jest ucieczką od prawdy i samooszukiwaniem.[/b][/color] Co w efekcie zawsze przynosi skutki nie takie jakich oczekiwaliśmy. Praca nad sobą to jedno, a wrodzone predyspozycje i skłonności do przetwarzania, powielania i kopiowania określonych zachowań i schematów to druga strona medalu nieudanego życia.

  20. CIAD DALSZY:

    Praca nad sobą to jedno, a wrodzone predyspozycje i skłonności do przetwarzania, powielania i kopiowania określonych zachowań i schematów to druga strona medalu nieudanego życia.

  21. Racjonalne podejście myślę że o wiele lepsze i bliższe prawdy od prania własnego mózgu afirmacjami, „neurolingwistycznym programowaniem”, bajaniem o karmie i reinkarnacjach, itp.

    Nie dopatrujmy się przyczyn i skutków w wyimaginowanych wirtualnych bytach a dostrzegajmy je w środowisku w którym musimy przebywać i które ma na nas przemożny wpływ.

    Zbyt często winimy siebie nie dostrzegając przemożnego wpływu na nasze życie środowiska w którym mieliśmy pecha się urodzić.

    A środowisko to jako wypadkowa ludzkiej degeneracji to zaiste środowisko bestii.

    Już szkraby podwórkowe są nasiąknięte coraz częściej taką porcją patologii że są zaiste małymi bestiami.

    Człowiek człowiekowi najczęściej jest wilkiem a choroba ta cały czas narasta.

    Jest to środowisko rządów bestii i jej pachołków.

    Dosłownie.

    Nie jakiejś bestii mitycznej a bestii ludzkiej – nieludzkiej.

    Możemy próbować zmieniać siebie ale bez zmiany świata na lepsze nigdy nie będzie lepiej.

    I tak cała elita III RP, kadra kierownicza państwa i gospodarki to najczęściej cyniczne, krańcowo chciwe i skorumpowane arcyłotry i zdrajcy.
    Dla realnej naprawy Polski powinno się ich wszystkich powywieszać.

    A przynajmniej pozbawiać stołków tych którzy nie przejdą okresowych badań na poligrafach.

    Dlaczego nie znalazła się żadna partia która obiecałaby wyborcom okresową kontrolę na wykrywaczach kłamstw całej kadry decyzyjnej mającej moc zbrodniczej destrukcji przez przekręty, korupcję i zdradę ?!

    Otóż to.

    Proponuję więc założyć partię której nazwa może brzmieć na przykład tak: Fundament to Prawda.

  22. Oczywiście nie twierdzę że nie ma tzw. paranormalii rozumianych jako zjawiska (czy też podejrzenie istnienia zjawisk) które oficjalna nauka nie jest w stanie zmierzyć więc z założenia je odrzuca.

    Sam starając się być uważnym obserwatorem stwierdzam ich istnienie od wielu lat.
    Tak jest z różnymi formami telepatii.

    Wyczuliście kiedyś spojrzenie odległego przechodnia ?
    Wyczuwacie czyjeś spojrzenie na własnych plecach ?

    Więc już wiecie o co mi chodzi.

    A to z pewnością czubek góry lodowej parapsychicznych oddziaływań.
    Te nieznane siły w najlepsze działają również pomiędzy ludźmi a zwierzętami.

    Komunikacja ta odbywa się na nieznanej nam bliżej płaszczyźnie będącej swoistym eterem duchowych łączy.

    Znając kondycję duchową współczesnych ludzi możemy już domyślać się że tworzymy w „eterze” coraz mniej zbiorowej/wypadkowej boskości a coraz więcej jest w tej płaszczyźnie bestii będącej emanacją szerzącego się zła.

    Dobroć współtworzą prostota, prostoduszność, uczciwość i miłość.

    Zło współtworzy wszystko to co współtworzy separację – skupienie się na sobie, egoizm, chciwość, wyrachowanie, cynizm.
    To te cechy generują wszelkie niesprawiedliwości, patologie i oceany cierpień na tym świecie.

    Ale nie pozostajemy bezbronni.

    Znamy już drogę czarnoksiężników i czarownic.
    Znamy drogę duchowego oddziaływania.

    Jeśli nasz zbiorowy gniew będzie czysty i święty, stanie się gromem Pana.

    Tak, mamy moralne święte prawo domagać się boskiej kary na zbrodniczych mafijnych bestiach które rządzą nieszczęsną Polską od 20 lat.
    Bóg jest z nami.
    Dostrzeżcie w sobie bożą iskrę, która często przygasła i tli się słabym żarem.
    Wzbudźcie w sobie wielki boży gniew na bestie rządzące tym światem.
    Niech moc będzie z wami bowiem nadchodzi czas zapłaty dla tych którzy dla swej chciwości śmią zabijać Boga w każdym z nas.

  23. według mnie,nie chodzi o to by się coś wydarzyło w złej sytuacji w jakiej się znależliśmy i żebyśmy tak sobie siedzieli i czekali z nadzieją ,że w końcu coś się wydarzy, bo to zastój nas samych i nie o to chodzi.
    prawie wszystko co nas spotyka to lekcja która ma coś nam dać,a dokładniej wywołać reakcje do zmiany w nas samych.
    potyczki z samym sobą.
    przychodzi taki moment ,kiedy człowiek zaczyna rozumieć ,że to ,że jest beznadziejny,głupi,że się nie nadaje,że jest słaby to są jego osobiste wizje często karmione przez innych i że to iluzja.
    jak wygląda życie osób które tak o sobie myślą wiadomo,i dobrze jest uwolnić się od tego.

    afirmacja „jestem silny” ,tak naprawde to trochę więcej prawdy w miejsce myślenia ,że jestem słaby.
    mogę być słaby mogę być silny,wszystko zależy ode mnie.
    można świadomie wykorzystać afirmacje dla rozwalania utrwalonych błędów w mózgownicy,mozna to też zrobić bez pisania afirmacji, tak jakby pisząc” w głowie:-)albo po prostu rozmówic się z tymi bzdetami o własnej beznadziejności.

    i tak to działa ,że gdy człowiek uwolni się od tego co zbędne w jego mózgu to stosunkowo szybko ta zmiana przełoży się na rzeczywistość:-)którą poprawiliśmy przez samą zmianę myślenia o sobie.
    jednostki np uprzykrzające nam życie wycofują się bo kto chce zadzierać z silną jednostka?my sami inaczej reagujemy na sprzyjające okazje,otwieramy się na przypływ fajnych rzeczy,zdarzeń,stajemy się bardziej twórczy,odważni,pełni zapału,radości,

    znacie skrajnego pesymistę i marudę którego spotykają fajne rzeczy?nawet jakby spotkały byłby łażącym nieszczęściem.

    jesteśmy tu by dogadać się z samym sobą,w chorobie,w chwilach szczęścia,w pierdlu,wszędzie.

    nie jestem za tym by oddać się sprawom duchowym ,a zapomnieć o materii,i np być niewolnikiem nędzy.bycie niewolnikiem kasy, jak i nędzy,bycie dla kogoś ciężarem to to samo niewolnictwo.
    opanować materię,zachwycić się tym co niematerialne to ideał jak dla mnie.
    radość istnienia to wielka siła sprawcza,może być w tańcu czy śpiewie:-)obojętne.
    lekcje cierpienia to osobny temat.

    wpływ środowiska, predyspozycje,tak,działa wszystko ale są jednostki które to przeskoczą w jakimś stopniu i takie które nie dadzą rady,

    każdy jest na innym stopniu rozwoju,i wszystko wymaga czasu,nie ma sensu opóżniać bardziej zastojem,
    dla niektórych pojęcie tego że życie to coś więcej niż obiad i praca to już bardzo dużo i ma ogromne znaczenie.
    w sumie wszystko w swoim czasie.

    świat posuwa się naprzód od zawsze
    ,KAŻDA jednostka przyczynia się do tego posuwania tym co robi,mówi,czego nie mówi i nie robi:-)
    gdyby każdy przy okazji własnego rozwoju działał na rzecz lepszego posuwania się świata do przodu byłoby super:-)
    jeżeli jesteśmy skrajnie bierni gdy kogoś krzywdzą na naszych oczach to działaliśmy w tej samej drużynie co krzywdzący i tyle samo jesteśmy warci.i to dotyczy wszystkiego to pa

  24. O ile ja zrozumiałem z tekstów Mistrza, to nigdy nie pisał, że wystarczy sobie wmawiać coś tam fajnego i to się za chwilę wydarzy. Wspominał niejednokrotnie, że zmiany zachodzą miesiącami, albo latami – jeśli chodzi o diametralne zmiany. Oprócz wtłaczania w siebie myśli wbrew dotychczasowej swojej osobowości, trzeba też sporo podziałać w tym kierunku i zrobić wiele wbrew sobie.
    Jeśli podjeżdżam pod jakąś górę rowerem i przy wierzchołku wysiadam, to koncentruję się mocno i wmawiam sobie, że muszę wyjechać, choćby skały srały i w pełnej koncentracji nie przestaję naciskać na pedały. Bez takiej afirmacji i skupienia zsiadłbym z roweru pewnie 10-20 m przed końcem podjazdu.

    Kluczem do sukcesu jest podważenie dotychczasowego ja i pragnienie zmiany. A w tym pomagają afirmacje. Dzięki nim, w umyśle coś zaczyna się dziać i po jakimś czasie pęka wymurowana przez różne naleciałości twarda, betonowa skorupa.

    Czytanie tekstów Mistrza bez odpowiedniego dystansu, słowo w słowo jest na pewno szkodliwe. No ale to już kwestia sprawności umysłowej czytającego. Na pewno dla niektórych lepiej lepiej by było, gdyby sobie znaleźli łatwiejszą lekturę. Albo poszli do księdza i poprosili o wskazówki. Tak będzie lepiej, niewiele lepiej ale lepiej. 🙂
    A tak, czytać, słuchać (samego siebie), obserwować, wyciągać wnioski i iść naprzód.

  25. jak odkryc to co sie kocha zeby to robic Mistrzu? ja nie znalazlem nic co bym chcial robic do czego bym wracal z radoscia
    jak to cudo odnalezc? szukam juz wiele lat i nic
    zycie minie a ja nie znajde
    co robic?

  26. Nasza prawdziwa istota to niezgłębione Ja, i o nim nie można nic powiedzieć. Najważniejsze jest Ja, Marek to tylko chwilowa z punktu widzenia JA osobowość która całkiem zaniknie i umrze, pewne najmocniejsze przeżycia i postanowienia pzetrwają w podświadomości jako karma. Marek w istocie umrze.

  27. Matko Boska! nie chce mi się tego czytać, pisałem o tym wiele razy że afirmacje dają motywację, siłę, zmieniają program na którym działamy, i nigdy ie twierdziłem że powtarzanie afek o byciu prezydentem to sprawi. Obserwacja jest wazna, ale wzorzec nadal jest i on kieruje naszym zachowaniem, afirmacja ma za zadanie go zmienić. Co z tego że wiem że pewien typ kobiet mnie zniszczy, skoro głupieję przy nich? ja tą świadomość mam, i co z tego? 🙂

  28. „Zaliczyłem” kilka cząstkowych oświeceń, wiem jak smakuje, ale jestem całkowicie nieoświecony i nieprzebudzony. Jestem takim samym ignorantem jak inni, jednak dokładnie wiem że nim jestem, to nie fałszywa skromność ani udawanie – czysta świadomość swojego bełkotu który mam w głowie.

  29. ponawiam pytanie bo nie odpowiedziales:
    jak odkryc to co sie kocha zeby to robic Mistrzu? ja nie znalazlem nic co bym
    chcial robic do czego bym wracal z radoscia

    jak to cudo odnalezc? szukam juz wiele lat i nic

    zycie minie a ja nie znajde

    co robic?

  30. A czy ktoś się mnie pytał czy ja chcę tę świadomość? nie chcę jej 🙂 zawsze jak się coś zaczyna, dokładnie wiem co będzie dalej, wolałbym nie wiedzieć jednak, mimo wszystko 🙂

  31. Mistrzu napisz art na temat narzędzi manipulacji w ujęciu historycznym.

    Jak kształtowała się władza, droga zniewolenia i podporządkowania większości przez mniejszość.

    Jestem porażony katastrofalnym stanem totalnej nieświadomości u ludzi.
    Ludzkość ślepa i stale oślepiana przez kasty pasożytów jest odwieczną ich ofiarą.

    ***************************************

    Wspólnoty zamieniają się w liczniejsze plemiona.
    Pojawiają się pierwociny przywództwa w rozumieniu pasożytniczym.

    Dotychczasowy wódz wspólnoty pierwotnej – najsilniejszy i najdzielniejszy samiec w stadzie, samiec każdego dnia nadstawiający karku, prawdziwy kamikadze, przechodzi niczym nieuleczalny frajer do historii.

    Zostaje zastąpiony cynicznym pasożytniczym osobnikiem, kondycji często nad wyraz cherlawej, chowający się za plecami płatnych „żołnierzy”.

    Przy boku takiej „bezpiecznej” władzy szybko pojawiają się czarownicy plemienni.
    Instytucja czarownika z czasem przekształca się w bardziej zjadliwą formę – kapłanów.

    Tworzy się i namnaża boską mitologię traktowaną cynicznie jako narzędzie podporządkowania, zniewolenia wręcz, mas pasożytniczym jednostkom.

    Cynicznie i bezlitosne wykorzystanie rodzącej się prymitywnej samoświadomości, postrzegającej świat jako magiczny, zadziwiający, rządzony przez niezrozumiałe prawa.

    Człowiek dotarł bowiem niedawno na poziom obcy światowi zwierząt – zaczął zadawać sobie pytania – skąd i dlaczego.

    Jakże łatwo było wykreować w prymitywnej świadomości ogółu przeróżnych bożków, a to wiatru, a to deszczu, a to słońca, a to burz i piorunów.

    ******************

    ******************

    Mijają tysiące lat.

    Na blogu Mistrza Mareczka pojawia się niejaka Paulina która z rozbrajającą naiwnością wierzy w to że religie służą dobrym celom.
    Że mówiąc o miłości bliźniego z pewnością służą dobrym celom.

    Ale o miłości wiele bredzi też partia wojującej miłości niesiołowskiego i jemu podobnych.

    Nie wie Paulina tylko jednego.

    Nie wie że uczucia, a zwłaszcza miłość, są najsilniejszym narzędziem manipulacji mas pozostającym w łapskach kasty pasożytów.

    Religie powoli wygasają, pozbawiane stopniowo wsparcia kast oligarchów.
    Dzieje się tak z jednego zasadniczego powodu – religie przestają być pasożytom potrzebne w procesie zniewalania mas.
    Poza tym nauka już wcześniej mocno stępiła skuteczność religii jako narzędzia zniewolenia.

    Dziś oligarchia dysponuje innym narzędziem „duchowego” oddziaływania na zniewolone pospólstwo – „niezależnymi” mediami będącymi w 100% własnością kasty pasożytów.

    Jak widzimy na przestrzeni dziejów zmieniało się opium dla mas.

    Cel nigdy się nie zmieniał – zniewolić masy i pasożytować na nich.

    Dziś kk tęsknie spogląda w przeszłość, w czasy swojej minionej świetności i rządu dusz nad całym bez mała światem.

    Dziś coraz rzadziej owieczki klękają przed ołtarzem a coraz częściej przed nową plazmą lub LCD.

    A współczesna laterna magica czaruje i kusi na okrągło i bez przerwy, czaruje choćby złotoustym Donkiem cuda obiecującym.

    Aby wszystkim z ferajny żyło się lepiej.

    Ale to tajna wiedza współczesnych kapłanów, „inżynierów dusz”, nieprzewidziana dla świadomości pospólstwa.

    Sic !

Dodaj komentarz

Top