Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Urlopowe dywagacje

Urlopowe dywagacje

 

Panie żyją emocjami… tak, nasze drogie Panie, zadręczane gehenną ciężkich, codziennych siat z zakupami, gotowaniem dla swych półdzikich mężczyzn bigosu, flaków i kotletów… spracowane praniem męskiej, dwustronnie kolorowej bielizny, pocieszycielki Polskich, męskich serc tak dotkliwie gnębionych przez latami ciułane, zbierane latami złogi cholesterolowe… Święte madonny codzienności, kryjące w sobie rezerwuar wiecznie ognistej czary namiętności, w której iskrzące, mieniące się wszelkimi kolorami tęczy miazmaty Wezuwiusza mogą znaleźć pełnię ukojenia…

Męski świat…

Męski świat prawdziwego faceta to brak hojnie okazywanych emocji, wskutek czego nazywani jesteśmy emocjonalnymi kalekami, a w wersji politycznie poprawnej – emocjonalnymi inaczej. Czy słusznie? Tak. Tak! po stokroć tak moi drodzy Państwo. Ale w życiu zawsze jest coś za coś, może nie okazujemy hojnie emocji, ale za to korzystając z logiki i technicznych uzdolnień skonstruowaliśmy toaletę żeby nasze Jagny, Bogny i Dżessiki Trochimiakowe nie musiały kleczeć w zimę z wypiętym tyłkiem w lesie i podcierać się łopianem, a mogły siedzieć w ciepełku gdzie wentylator usuwa „wonne inaczej” skutki kolejnej cud-diety, a światło i poczucie bezpieczeństwa pozwala chrumkać z zadowolenia przy czytaniu kobiecych poradników, gdzie można z rozkoszą poczytać jak Panie siostry wyzywają mężczyzn od egoistycznych, zimnych swiń i łajdaków.

Panowie bracia samcy nie mogąc okazywać emocji, co jest w naszym męskim świecie nietolerowane a okazywane kojarzy się z homoseksualizmem i pierdołowatością, wymyślili na to już dawno temu sposób. Alkohol – uwalnia wszelkie blokady fizjologiczne i społeczne w okazywaniu emocji. Działa jak emocjonalny laxigen, „opróżnia nie budząc ze snu”. Nie jest niczym złym, ba! Nawet czymś chwalebnym, wskazanym, męski płacz w trakcie alkoholowej libacji, przytulanie się Panów braci samców – przyjaciół, męski striptiz na stole wśród zlatujących butelek wódki i pękających chipsów z ogonkiem śledzia wepchniętym między owłosione, tłuste pośladki by przypominać syrenę co daje wyraz tkwiącemu w każdym skrycie romantycznym mężczyźnie zewowi ponadczasowego piękna. Prawdziwa syrena moi drodzy Państwo kusila hipnotyzującym, czarującym, wrażliwe i często wypełnione brązowymi skarbami męskie ucho, a prawdziwy mężczyzna okazujący swe skrywane emocje, ryczy jak głodny bóbr bulgocząc i rzężąc gdy trzewia pulsują mu od konwulsyjnie wyrzucanych z siebie resztek flaczków, bigosiku, śledzika i rybki …

Może i….

Może i nie rytmicznie, może i nie jest to poranny trel skowronka, ale ujmuje kobiece serce swą wrażliwością, niepowtarzalnością i szczerością. No i cóż tu ukrywać, zapaszkiem.

Panie na całym świecie proszone o uwagę….

I teraz mam apel do wszystkich Polskich kobiet, ba! do wszystkich kobiet w Europie a nawet na świecie które mnie czytają. Alkoholizm Panów braci samców to… wasza wina. Rujnujemy swoje wątroby i nasze portfele dla was. Ale czy wy to doceniacie, zew naszych wnętrz i dusz o emocjonalny łyk rześkiego samounicestwienia? Jak wampira spala słońce, czosnek i srebrna kula, tak prawdziwego mezczyznę spala okazywanie emocji. Który mężczyzna wzruszony zachodem słońca pobudzi kobiece łono do większej tolerancji i otwartości? Wybierając najtwardszych z nas, zmusiłyście nas, prawdziwych mężczyzn do zamknięcia się w sobie, do alkoholizmu i narkomanii. A czy my chcemy dużo? Od czasu do czasu ulżyć strudzonym życia ścieżką, wiecznie spracowanym gonadom i chuciom w trzewiach skrytym…

Troszku o mnie…

Kilkanaście dni temu byłem na branżowej, ćwierć oficjalnej medycznej imprezie gdzie przedstawiony byłem jako internista z Warszawy. Unikam klamstwa i alkoholu, w końcu jestem mistrzem duchowym którym sam się mianowałem, muszę dawać dobry przykład, jednak dla szeroko pojętego Państwa dobra uległem, gdyż jak nawiązać kontakt z braćmi samcami na nudziarskiej imprezie inaczej niż poprzez emocje? Było wspaniale. Wszystkie Panie i Panowie doktorzy urżnęli się jak świnki uzyskanym z łapówek alkoholem, a ja nie byłem tu jakimś specjalnym wyjątkiem. Moje powiedzonka zrobiły furorę, dokładnie tak samo jak grający Nikodema Dyzmę Czarek Pazura na przyjęciu gdy obraził premiera. Ale ja nikogo nie obrażam, tylko komplementuję. Po alkoholu wychodzi ze mnie nieprawdopodobny przyjaciel wszystkich ludzi, a jakie mam talenty krasomówcze, ho ho. W pewnej chwili wpadłem w poetyczny amok, i zaczęło się… Tekst do Pana proktologa „nikt jak Pan, Panie doktorze nie zna głębi mego jestestwa”. Tekst do Pana Dr ginekologii i położnictwa „Jestem przekonany mój drogi doktorze, że w sklepie rybnym orientujesz się lepiej niż ktokolwiek inny w kwestii świeżości” i „czy to prawda że Żydówki mają w poprzek?” a wszystko zachrypniętym, arystokratycznym basem, przerywanym seksownymi chrumknięciami i czknięciami.

Tekst do Pani Dr kardiolog „błagam o pomoc Pani doktor, gdy na Panią patrzę moje serce dziwnie drży i stepuje – kobitka, elegancka seksowna 40tka, się śmieje, i pyta co stepuje, odpowiadam „pover of love Celine Dion”. Tekst do  Drobnej Pani stomatolog „pragnę powiedzieć Pani takie rzeczy, za które może mi Pani wybić zęby, czy mogę liczyć na późniejszy rabat przy ich wstawianiu?” „na pewno nie uderzę takiego dużego faceta (napiąłem tors)  Ja: „nalegam…” 🙂

Było przekomicznie, ze wszystkimi się zaprzyjaźniłem. Ci przemili ludzie chcący ode mnie wyciągnąć informacje o osobie z którą przyszedłem nie wiedzieli że mogę się czołgać po pijanemu, bełkotać, (co też czyniłem) ale zawsze realizuję przyjęty wcześniej plan działania. Nikt nigdy nie wyciągnie ze mnie nic po alkoholu, żadnych tajemnic, żadnych wyznań, po prostu nic. Wszystko co mówię w tajemnicy, jest ściśle określone i zaplanowane żeby wywołać określony efekt. Niestety, wymiotów nie udaję, były realne.  Po okresie euforii przyszedł czas na poważne rozmowy solo, i muszę przyznać że spędziłem uroczy wieczór z sanitariuszem który całe życie pomagał ludziom w karetce. Powiedziałem mu że nie jestem wcale lekarzem internistą tylko słynnym blogerem, i proszę żeby mi opowiedział o swojej pracy. Powiedziałem też temu człowiekowi zgodnie z prawdą że go podziwiam – pracować za marne grosze i widzieć takie rzeczy które on widział, to jest coś nieopisywalnego.

Piszę powieść…

Piszę powieść. Powiem Państwu szczerze, jest kompletnie do dupy, nie mam dobrego pióra do powieści, ale kto powiedział że to ma być dobre? Czuję w sobie zew tworzenia, siadam i piszę. A że wychodzi siara to inna sprawa. Zawsze marzyłem o powieści realnej, miejscu gdzie czytelnik będzie mógł poczuć prawdziwe emocje i zadawać sobie pytania. Będzie dużo bardzo brzydkiej przemocy, wyzudany seks, gwałty, także na mężczyznach, morderstwa, złamane życia i charaktery, piękna sztuka i muzyka będąca kontrastem dla ludzkiej dżungli, psychopatyczne potwory udające aniołów miłosierdzia, człowiek honoru który bierze sprawy w swoje ręce, i na własną rękę wymierza sprawiedliwość, w okrutny i bezwzględny sposób. Nienawidzę zakończeń filmów i książek gdzie skurwiel umiera od strzału w głowę, jęknie, zesra się w gacie i już po wszystkim, jaki w tym sens? W mojej powieści złe charaktery umierają wyjąc z bólu, kompletnie złamani psychicznie i upokorzeni, skąpani w swietle hańby i we własnym kale tudzież moczu i litrach posoki. Mam wiele moim zdaniem wspaniałych pomysłów, ale czy dam radę zaczarować je w słowa? Na ten czas mogę jasno powiedzież że na pewno nie. Może kiedy indziej, może nigdy. Ale co mi szkodzi spróbować i pisać do szuflady?

Taki na przykład pomysł. Młody i wrażliwy poeta, bezrobotny Muhammad z Palestyny który widział na własne oczy ile okrucieństwa zaznał jego naród i bliscy od Izraelczyków, tajemnicza sekta Islamska której przewodzi charyzmatyczny mistrz duchowy El Rashid zastępujący Muhammadowi zabitego przez Izraelskich komandosów ojca, i nauki mędrca mówiące o wartości i sensie samobójczej, męczeńskiej śmierci. W końcu mędrzec zostaje zakatowany przez pijanych żydowskich żołnierzy na ulicy, na oczach Muhammada i ten postanawia wysadzić się w USA w metrze. W ostatniej chwili zdejmuje z siebie łachy żebraka i staje w białej szacie, krzyczy do wrzeszczących panicznie ludzi w wagonie że ich przeprasza i że umrą dla świętej sprawy, wacha się przed naciśnięciem guzika detonatora, i widzi nagle wspomnienia z Palestyny, jak Żydzi mordują i katują jego rodaków, oraz w tle pięknej muzyki jak mędrzec El Rashid idzie ku niemu (zerzżnąłem motyw z Gladiatora, tam była dłoń z pierścieniem i łany zboża, tu będą brązowe sandały i brzeg białej, czystej szaty guru) i zaprasza go do wiecznej światłości Bożej na wieki. Muhammad wzruszony tą przedśmiertną wizją naciska guzik, ładunek eksploduje zamieniając Muhammada i setkę osób w metrze na siekane kotlety, robi się przerażająca rzeź. Ostatnia scena to widziane z góry, coraz bardziej oddalającą się ku gwiazdom kamerą (w tle podniosła muzyka) ekipy telewizyjne, błyskające światła samochodów policji i służb ratowniczych, wszędzie wrzaski, wycie rannych, porozrzucane kończyny, rozwleczone flaki z kałem i hekrolitry krwi, pokiereszowane ciała. Czytelnik a może i widz zostaje sam na sam z bolesnym pytaniem o sens życia i dualności zła. Bo kto jest zły? Zamachowca? Ale jeśli się nie wysadzi to Izraelczycy zabiją znacznie więcej ludzi niż on w metrze, więc jak można to w ogóle podliczać jako zło? Najedzeni Amerykanie nie znający braku wolności, głodu i nędzy głosują na ludzi którzy są jak zresztą całe Hollywood i senat Żydami, więc niech poniosą konsekwencje swojego wyboru który skazuje na śmierć ludzi którzy też chcą żyć, a nie mogą – to nauka El Rashida. Jak mogą się obronić przed mediami które robią z nieszczęśliwych ludzi bandytów, niszczą cały naród armią, blokadami żywności? Tylko terrorem. Nie ma innej możliwości.

Komawojażer…

U przyjaciółki gdzie aktualnie jestem, przyjechał Pan z małżonką sprzedawać Niemieckie pojemniki próżniowe. Byłem ja, Przyjaciółka, i znajomi ze Stanów którzy spędzają w Polsce urlop, więc z tym większą przyjemnością liczyliśmy na rozrywkę i oderwanie od ciągłego grilla i drinków. Pan Komawojażer grzał w „cudownych” pojemnikach próżniowych przy nas zupę w podciśnieniu (tworzył je pompką którą namiętnie wtykał w otwór pojemnika) i zachwalał że zwyność może być kilka razy dłużej w nich przechowywana niż w lodówce. Do tego w zestawie znalazł się cudowny perlator sprawiający że woda płynąca z kranu zostaje wymieszana z powietrzem co daje oszczędność wody (mydło zapachowe do niego, tylko 200pln, starcza podobno na pół roku, Pan nie powiedział tylko że starcza na pół roku jeśli raz na miesiąc myje się dłonie) oraz super bonus, specjalna tłuszczowa emulsja pobudzająca organizm do niemal natychmiastowej straty wagi ciała… Paniom przy stole aż zabłysły oczy z podniecenia… I to wszystko za jedyne… 3600pln. Oniemiałem. Pojemniki próżniowe można kupić za 60pln na allegro, perlator badziewny widziałem w sklepie „wszystko po 5 złotych” za 5pln. Facet nawijał przez dwie godziny, i po pierwszej godzinie już przysypiałem, pod koniec miałem wszystkiego dość i chciałem tylko żeby facet sobie polazł w cholerę. Dlatego nazwałem Pana akwizytora Komawojażerem a nie komiwojażerem, gdyż jego działania zamiast mnie podniecić i sprawić bym nerwowo obdzwaniał znajomych czy providenta i błagał o pożyczkę, sprawiły że niemal zapadłem w komę.

Ponieważ facet moim zdaniem zrobił kilka błędów w promocji swojego towaru, a ja mimo wszystko bardzo szanuję jego naprawdę bardzo ciężką pracę, postanowiłem dac mu za darmo kilka ważnych informacji. Spytałem czy mogę mu powiedzieć coś co się mu przyda, i czy się na mnie nie obrazi. Zapewnił że na pewno nie – a więc przede wszystkim, mówi Pan że sprzedał tysiące odkurzaczy (każdy po kilka tysięcy) a przyjechał Pan na prezentację kilkunastoletnim, pordzewiałym oplem. Na to odpowiedział mi że badania Niemców wykazały że przeciętni ludzie czują się zażenowi lepszym autem. Bzudra, biedacy zawsze pożądali lepszych aut i ich właścicieli, poza tym – nie przyjechał Pan do biednych ludzi, co chyba widać po aucie? I wskazałem na podwórko na luksusowy, bardzo drogi samochód przyjaciółki i znacznie droższe, terenowe auto znajomych (pożyczone ale komawojażer tego nie wiedział) Po drugie czas prezentacji. Do kurwy nędzy, dwie godziny mnie uśpiły, trzeba wszystko zmieścić w max 40 minutach a nie kłapać dziobem dwie godziny. Nakłoniłem też faceta by postukał w necie o NLP, i poczytał o naprawdę prostych sposobach motywacji, sprzedaży, polepszania wizerunku. Wszystko jest za free w necie.

Facet był wściekły, ale udawał że dziękuje. Było mi trochę przykro, ale do diabła, miałem rację. Ktoś kto mówi że jest człowiekiem sukcesu i jeździ zardzewiałym oplem po prostu kłamie, w tym biznesie samochód to wizytówka. Rozumiem bogacza który ukrywa pieniądza, ale akwizytor musi pokazać że je ma. Proste skojarzenie – ma luksusowe auto, czyli ludzie kupują jego towar, skoro inni kupują musi to być dobre. Nie powiedziałem mu jeszcze jednej, bardzo ważnej rzeczy, chociaż miałem piekielną ochotę – emulsja odchudzająca. Jak Państwo myślicie, jak wyglądała jego małżonka? No właśnie, brzuch jak cztery moje, nogi jak posągi, twarz nalana. Co najmniej 100, 110 kg. I facet reklamuje środek odchudzający. Kurwa, żenada. Za to pochwaliłem jego ubranie, faktycznie, profesjonalnie.

 

11 thoughts on “Urlopowe dywagacje

  1. [b]Komawojażer czy komiwojażer – jedna cholera – typowy bezczelny złodziej z mlm.[/b]

    [b][color=red]W polsce takich typów spod ciemnej gwiazdy jest prawie milion.[/color][/b]

    [b]W uczciwym państwie przerobiono by ich na nawóz lub karmę dla kotów![/b]

    Skąd my to znamy, przebicie złodziejskie co najamniej 10-cio krotne, bezustanne pranie mózgów swoim ofiarom, cyniczne wykorzystywanie ludzi nieświadomych, starszych, bezradnych w starciu z wyrachowanymi oszustami, „darmowe” wycieczki do Lichenia, na „zakupy” do Czech, darmowe „bonusy” dla małżeńskich par, „darmowe” koncerty.
    A w tle choćby oszukany, schorowany staruszek, który kokietowany i obrabiany psychologicznie na „spotkaniu” podpisał „ankietę”, która po kilku godzinach okazała się umową gdy kurier dostarczył do domu „kołdrę antyalergiczną” z prześcieradłem i poduszką (malutkim jaśkiem).
    Taki zestaw można kupić w markecie za ok. 200 zł.
    Staruszkowi okazano fakturę na ponad 7000 zł – „koszt” zestawu ok. 4000 zł a 3000 zł to koszt rozłożenia „zakupu” na raty !

    Jeśli jest tu jakaś cholera z mlm to posłuchaj arcykanalio – przeklinam cię i obyś się smażyła w piekle po wsze czasy ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗

  2. a co takiego złego jest w mlm? kolejny kretyn jak 34 pojawił się tutaj. może sklepy też są złe bo w spożywczaku na osiedlu sprzedali mi przeterminowany jogurt?

  3. [b]Anonimowy kupujesz w spożywczaku na osiedlu jogurt za 100 zł ❓ [/b]

    Jeśli kupujesz to gratuluję dobrego niekretyńskiego samopoczucia.

    Już jogurt za kilka złotych jest zdzierstwem a nie uczciwą ceną.
    Jeśli ktoś stosując terror psychiczny przymusza ludzi do kupowania jogurtów po 100zł jest arcy bezczelnym złodziejem bez sumienia.

    Jeśli swój proceder koncentruje na ludziach słabszych, starych, podatnych na wpływ i manipulację, słabych umysłowo i intelektualnie, nieświadomych zagrożeń to jest wyjątkową arcykanalią bez serca i sumienia.

    Jeśli nie czujesz tego co złego jest w mlm to znak że za parę srebrników straciłeś anonimowy swoje sumienie.

    Bo tylko ktoś bez sumienia nie rozumie tego że oszust z mlm jest po stokroć większym złodziejem od ulicznego bandyty.

    Bandzior wyrwie staruszce torebkę z drobnymi.

    Specjalista marketingowej złodziejskiej manipulacji mlm okradnie staruszkę z jej rocznej emerytury, zrobi to nie siłą fizyczną a naporem psychicznym, terrorem mentalnym, kokietowaniem, straszeniem, praniem mózgu, hipnotyzowaniem, tworzeniem diabelskiej zaiste bo krańcowo wyrachowanej pseudo więzi emocjonalnej, wskazywaniem na podstawionych figurantów „ochoczo kupujących” za cenę kilkadziesiąt razy większą od rynkowej.
    Wykorzysta odruch stadny, amok tłumu, to dlatego tak lubią te szuje mlm-owskie masowe sekciarskie spędy i takież spędy ich potencjalnych ofiar.
    Niejeden liczy na wielką kasę za nic, na zasadach pasożyta.
    Wiec i ty anonimowy wskakuj do szamba mlm.

  4. masz rację pisząc o oszustach, ale nie kazda firma mlm to złodzieje i oszuści. mlm to system sprzedaży i fakt, że są tam złodzieje sprzedający odkurzacze za 8tys czy taki amway. ale są też takie firmy jak avon, ktore sa uczciwe. wiec nie wrzucaj wszystkich do jednego worka

  5. Tu Mistrzu masz próbkę polskiej literatury popularnej.
    Można jak widać opowiadać ciekawie i bez quasibarokowego przeładowania zupełnie niepotrzebnymi „ozdobnikami”.
    Słowo można cyzelować, rzeźbić byle z umiarem.
    I przy okazji pytanie – kto jest autorem poniższego cytatu?

    „Na moment odebrało mu mowę.
    Znajdował się w obszernym hallu, pełnym starych sprzętów; nogami brodził w puszystym dywanie, a nad głową palił się kryształowy żyrandol.
    Przybysz ze standardowego sześcianu rozglądał się zupełnie zagubiony. Wodził oczami po marmurowych biustach bliżej nie znanych bojowników o porządek numeryczny odkrywając wnęki pełne kwiatów, półki biblioteczne pękate foliałami przypominającymi dojrzałe kaczany kukurydzy. Na kominku wesoło płonął ogień, obok drewniane schody prowadziły na wyższe piętra, natomiast przez szerokie okna widać było gęsty park w stylu angielskim. Coś podobnego widywał jedynie w programach poświęconych malarstwu XVIII stulecia.
    Jakaż przepaść zionęła miedzy tym przepysznym dworem a poprzednim jego mieszkaniem, klitką pięć na pięć metrów.
    Przez moment pomyślał o swoim dzieciństwie, o opowieściach dziadka, z którym wprawdzie spotkał się trzy razy w życiu, ale opowiadane przez niego historie głęboko zapadły w pamięć Jana. W młodości dziadek był kustoszem w Muzeum Wsi. Niesłychanie plastycznie rysował przed wnukiem obrazy chat, naturalnych drzew, zwierząt zwanych krowami, które zajmowały się wytwarzaniem substancji spożywczych… Wręcz czuło się w tymi opisie zapach świeżo skoszonej trawy, obornika i kwiatów koło domu.
    Pociągnął nosem. Była różnica. W hallu nie pachniało niczym.
    Skrzypnęły drzwi ogrodowe i do wnętrza wbiegło bosonogie zjawisko o długiej szyi, jasnych włosach i twarzy składającej się nieomal z samych oczu, jeśli nie liczyć ust, przy których trudno myśleć o czym innym niż o pocałunkach. Podbiegła lekko jak tancerka uniesiona smugą światła i owiana muślinem, który w zasadzie niczego nie przysłaniał i z marszu pocałowała Jana w usta.
    — Witaj, Dziesiąty!
    Stropił się do reszty. Nie był przecież żółtodziobem, ale mimo to twarz zalał mu pensjonarski rumieniec.
    — Prze… przepraszam, ale kim pani jest?
    — Twoją żoną, Dziesiąty.
    W głowie zaszumiało mu jak po strzelonej setce spirytusu.
    — Ale ja już mam żonę…
    Roześmiała się i z radością stwierdził, że śmiech ma równie urzekający jak wszystko.
    — Pierwszej setki nie obowiązują ogólnoludzkie kategorie. Stąd się nie wraca do przeszłości!
    Nie bardzo wiedział co ma odpowiedzieć. Po raz pierwszy od początku całej afery przyszło mu do głowy, że bycie Dziesiątym może być całkiem przyjemne. Patrzył na dziewczynę i czuł, że powinien coś powiedzieć. Ubiegła go.
    — Chodź, poznamy swoje ciała — rzekła po prostu.
    — Ale przecież ja cię… zupełnie nie znam… Nie wiem nawet jak ma pani… jak masz na imię.
    — Mów mi Ona.
    Ujęła go za rękę i razem wstąpili na drewniane ruchome schody ozdobione trofeami z rogów i starej broni. Sypialnia była na pierwszym piętrze.
    Był to najdłuższy maraton miłosny, jaki zdarzył mu się osobiście, lub o jakim kiedykolwiek słyszał. Ona była doskonałą kochanką, a wysokokwalifikowane łoże, odgadując ich zachcianki, układało się usłużnie do ciał, formowało w fale, wznosiło do góry, kołysało rytmicznie bądź wypuszczało praktyczne wypustki przypominające strzemiona.
    Czara z płynem, którą przechylali co pewien czas do ust, w mgnieniu. oka napełniała się ponownie z niewidocznego kranu. Wystarczyło wypowiedzieć półgłosem nazwę, a już perliło się aromatyczne wino, napój musujący czy anachroniczna coca cola. Promienie energetyczne dostarczały im kalorii, ale jeśli tylko Jan wyraził życzenie, na stoliczku wykwitał talerz, z Chateaubriandem w towarzystwie chrupkich frytek, selera i jarmużu.
    Czasami dla ochłody skakali przez okno do basenu rozpościerającego błękitny prostokąt dokładnie pod balkonem. I co najważniejsze, mimo nieprzerwanych ćwiczeń cielesnych nie nadchodziło znużenie.
    Jan był szczęśliwy, pił radość z ust swej nowej żony jak z rzeki zapomnienia (o starej). Gdzieś nieprawdopodobnie daleko pozostał sześcian mieszkalny, cała śmieszna konspiracja, Din. Przez trzy dni nawet nie pomyślał o przeszłości Nie zapytał o przyszłość. Błogosławione chwile.
    Prawdopodobnie każdy z nas ma głęboko zakodowana tęsknotę za beztroską, bezpieczeństwem i czystą rozkoszą. Jan mógł to zrealizować.
    Dlatego jak ukłucie realizmu obudził go nagle sygnał z przekaźnika ciśniętego razem z pasem obok łoża. Dziesiąty zdziwił się, że neurograwitator jeszcze tam jest. Widocznie urządzenie było niewidoczne dla automatów porządkowych, które w mgnieniu oka uprzątały najmniejszy choćby okruch; pas jednak omijały z daleka.
    Sięgnął po przystawkę.
    — Słucham Mil… Dziesiąty. Dziesiąty! — nikt jednak się nie odezwał. — Słucham! Słucham! — powtórzył jeszcze parokrotnie , ze wzrastającym niepokojem.
    — Nie przejmuj się głupstwami — szczebiotała Ona,— chodź lepiej do mnie.
    Cały czar prysnął. Zakiełkowała obawa. W mgnieniu oka wszystko, jakby się spłaszczyło. W spożywanym płynie poczuł mydlany smak chemikaliów, a plastikowy bukiet kwiatów wydał mu się w złym guście.
    — Nie martw się niczym, jesteś przecież szczęśliwy — luksusowa żona pogłaskała go po ramieniu, ale nie wypadło to już tak przekonująco jak poprzednio.
    — Pogadajmy szczerze, Ona — rzekł delikatnie odsuwając ją od siebie — naprawdę tak od razu zakochałaś się we mnie?
    — No wiesz… — przez moment wyczuł w jej głosie pewne zaaferowanie. Popatrzył prosto w oczy.
    — Mów!
    — Polubiłam cię, jesteś fajny. Zresztą, szczerze mówiąc, nudziłam się tu okropnie. Od paru miesięcy jestem sama w tym pudle…
    — Pudle…? A sąsiedzi?
    Popatrzyła na niego jak na królewnę w mgnieniu oka zamienioną w żabę. — Jacy sąsiedzi?
    No przecież gdzieś znajduje się koniec tego parku i zaczynają się inne rezydencje.
    Roześmiała się i podniosła ze stoliczka dziwny instrument przypominający może najbardziej dziecinną harmonijkę.
    — Popatrz.
    Naciskała przyciski jakby wygrywając bezgłośną melodyjkę i prawie natychmiast znikały kolejne części domu, albo zmieniały styl; potem pociągnęła Jana na taras. Jeden ruch klawiaturką, zmienił dzień w noc. Drugi przeobraził park w jezioro oświetlone blaskiem księżyca. Potem znów wrócił dzień, ale tym razem zimowy i dookoła piętrzyły się ośnieżone wierchy, a gdzieś z oddali dolatywał pomruk toczącej się lawiny.
    — Możemy się kochać w pustyni i w puszczy, na ladzie i na wodzie. W epoce walca lub kamienia łupanego — kokietowała Ona.
    — Bardziej ciekawi mnie, jak to wszystko wygląda naprawdę.
    — Jak chcesz.
    Wykonała glissando na harmonijce, bajeczne plenery znikły. Stali oboje w ogromnym pustym pomieszczeniu przypominającym hangar lotniczy czy ogromne studio filmowe.
    — Tak wygląda prawdziwy kwadrat plenerowy! Reszta to działanie iluzjomatografu.
    — Do licha! Dlaczego od razu mi tego nie pokazałaś?
    — Nie chciałam pozbawiać cię złudzeń. Byłeś taki szczęśliwy… Teraz będzie ci znacznie trudniej.
    Znów zagrała coś w rodzaju gamy i dookoła wyrosły buduarowe ściany w stylu Ludwika XV. Natomiast za oknami rozpleniła się egzotyczna dżungla.
    — Mam nadzieję, że ty sama nie jesteś złudzeniem? — Jan z niepokojem powiódł wzrokiem po ciałokształcie dziewczyny.
    — Złudzeniem raczej, nie, ale czy jestem człowiekiem, trudno powiedzieć.
    — Automatka? — Nerwowo począł dotykać jej ciała.
    — Jestem najlepszym produktem genetycznej hodowli towarzyszek życia dla pierwszej setki.. Nie miałam ani ojca, ani matki. Jedno co o sobie wiem to to, że rzeczywiście jestem doskonała.
    Znowu popatrzyła na niego wyzywająco, nieskromnie, prowokująco. A była przy całej swojej brojlerowości tak niezwykle inteligentna.
    — Widzę, że masz dystans do swej roli, kto cię tego nauczył?
    Spoważniała. Jan pożałował pytania, które z nieznanej przyczyny zadało jej ból.
    — Trzynasty mnie nauczył. — Kto?
    — Mój poprzedni maż. Prawdziwie chodząca superinteligencja. Jako Dziesiąty powinieneś go przerastać umysłowo, ale moim subiektywnym zdaniem nie sięgasz mu nawet do pięt.
    — Ma rację — przemknęło naszemu bohaterowi.
    — Rozeszliście się? — zapytał. I znów skapował, że popełnił kolejne faux pas. W oku Ony błysnęło coś jak nieprzewidziana łza.
    — Nie żyje.
    — Straszliwie przepraszam, że cię zraniłem… Ale skąd mogłem przypuszczać… Przecież pierwsza setka jest podobno nieśmiertelna.
    — Trzynasty nie umarł, popełnił samobójstwo. Nawet on nie mógł sobie z tym wszystkim poradzić. Nie chciał zrezygnować. Do ostatka nie zaprzestawał prób wydostania się stąd.
    — Co rozumiesz mówiąc, że nie można się stąd wydostać?
    — To, co mówię.
    — Przecież jako członek pierwszej setki…
    — Nie miał kontaktu nawet z innymi setkowcami.
    — A nadzór nad komputerami, a rządzenie światem?
    Popatrzyła na niego jak na wariata, po czym stwierdziła z naciskiem.
    — Trzynasty nie miał tu żadnej pracy. I żadnego wyjścia. Zewsząd otaczają nas bariery elektroniczne…
    Jan był wstrząśnięty. Przez chwilę zbierał myśli, po czym sięgnął po neurograwitator z przystawką i począł wywoływać centralę spiskowców”.

  6. — Jestem najlepszym produktem genetycznej hodowli towarzyszek życia dla pierwszej setki.. Nie miałam ani ojca, ani matki. Jedno co o sobie wiem to to, że rzeczywiście jestem doskonała.
    Znowu popatrzyła na niego wyzywająco, nieskromnie, prowokująco. A była przy całej swojej brojlerowości tak niezwykle inteligentna.
    — Widzę, że masz dystans do swej roli, kto cię tego nauczył?
    Spoważniała. Jan pożałował pytania, które z nieznanej przyczyny zadało jej ból.
    — Trzynasty mnie nauczył. — Kto?
    — Mój poprzedni maż. Prawdziwie chodząca superinteligencja. Jako Dziesiąty powinieneś go przerastać umysłowo, ale moim subiektywnym zdaniem nie sięgasz mu nawet do pięt.
    — Ma rację — przemknęło naszemu bohaterowi.
    — Rozeszliście się? — zapytał. I znów skapował, że popełnił kolejne faux pas. W oku Ony błysnęło coś jak nieprzewidziana łza.
    — Nie żyje.
    — Straszliwie przepraszam, że cię zraniłem… Ale skąd mogłem przypuszczać… Przecież pierwsza setka jest podobno nieśmiertelna.
    — Trzynasty nie umarł, popełnił samobójstwo. Nawet on nie mógł sobie z tym wszystkim poradzić. Nie chciał zrezygnować. Do ostatka nie zaprzestawał prób wydostania się stąd.
    — Co rozumiesz mówiąc, że nie można się stąd wydostać?
    — To, co mówię.
    — Przecież jako członek pierwszej setki…
    — Nie miał kontaktu nawet z innymi setkowcami.
    — A nadzór nad komputerami, a rządzenie światem?
    Popatrzyła na niego jak na wariata, po czym stwierdziła z naciskiem.
    — Trzynasty nie miał tu żadnej pracy. I żadnego wyjścia. Zewsząd otaczają nas bariery elektroniczne…
    Jan był wstrząśnięty. Przez chwilę zbierał myśli, po czym sięgnął po neurograwitator z przystawką i począł wywoływać centralę spiskowców.

  7. Szacunek za to jak udowodniłes komicwaniakowi kim jest.

    Bardzo ciekaw jestem, jak zachowywali sie ludzie podczas jego prezentacji zanim mu wygarnales co myslisz?

    Jak czasem spojrze na życie to wyglada ono tak, że cwańsi oszukuja ludzi bez żadnych skrupułów, wkoncu liczy sie zysk, ich zysk. Byłem kiedys na szkleniu ubezpieczycieli i chcieli z nas zrobic zwyczajnych akwizytorów co na nich tyraja sprzedajac te polisy i inne. Dopiero na wieczorze przy ognisku i wodzie wyłaziło z szykownych panów to co niezbyt przyjemne. Jeszcze gorzej było na spotkaniu firmowym jednego z dystrybutorów sieci plus, ech żenada, pijanstwo i tylko erotomanskie opowiesci kierownicwa i ich chciwe oczka na biustach pracownic. Nie wspomne o technikach naciagania klientów bo to standard.

    Nie jestem jakis purytatanin ale to co widziałem, w takim wydaniu raczej mnie zniechecało to tej grupy ludzi. Cwaniaki o mentalnosci straganiarza.

    Czy gdybyś powiedział głosno temu Panu od prózni to co nam piszesz, że takie produkty kupilbys na allegro za o wiele nizsza cene i że bardzo chciałbys zobaczyc jak jego zona chudnie po kremie to myslisz, że wystarczająco wyczerpałbys jego cierpliwosc, by ujrzec jego „milsze” oblicze????

    On by pewnie tak zrobił bez wyrzutów gdybys to Ty przyszedł wciskac mu takie badziewie. Jak myslisz????

Dodaj komentarz

Top