Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Kat i ofiara

Kat i ofiara

 

 

 

Menela, który cały swój wolny czas, spędza na nurkowaniu w kontenerach ze śmieciami (skąd wzięło się modne „nurek”) od człowieka na szczytach władzy, (ale tej prawdziwej, i nie mam tu na myśli wystawianych plebsowi kukieł) wydawałoby się że różni wiele.

 

Jeden cuchnący, półprzytomny, w łachmanach. Widzimy tylko drgające, brudne nogi wystające ze śmietnika. Drugi Pan to szycha, najdroższy garnitur, zegarek, limuzyna, tysiące wpływowych i uległych mu ludzi. Dwa końce bieguna na pierwszy rzut oka. Ale już na drugi, a na pewno trzeci czy czwarty, widać że podstawa, czyli ego, pracuje identycznie tak samo. Menel marzy o znalezieniu dziesięciozłotówki za którą kupi denaturat czy borygo, który na jakiś czas uśpi te obrzydzenie do siebie i życie które w sobie odczuwa. Jest nieszczęśliwy, szczęścia upatruje w czymś na zewnątrz siebie i w przyszłości. Nie odczuwa teraźniejszości, żyje tylko marzeniami że za jakiś czas, stanie się dzięki przedmiotom szczęśliwy i zaniknie ból. Typowe ego classic. Szycha przeżywa dokładnie to samo, inne są tylko zabawki i cele którym oddali swoje dusze. Oczywiście, duszy nie można oddać ani sprzedać, to niemożliwe, chociaż wielu ludzi w to wierzy. Ale można uznać siebie za coś znacznie niższego, niż się w istocie jest. Ale o tym będzie za chwilę, czytaj dalej.

 
Od wieków na niebieskiej planecie trwa nieustanna walka. Podobnie jak w świecie zwierząt istnieje jeleń i tygrys, podobnie w świecie ludzi są drapieżniki które polują na słabsze jednostki.  A co by się stało, gdyby stada ofiar zebrały się w kupie, i zaatakowały drapieżniki? samą masą by je wszystkie zabiły. Drapieżników jest zawsze znacznie mniej niż ofiar, większa ich ilość by się nie wyżywiła. Zwierzęce ofiary mają wbudowany w siebie imperatyw, program – bać się, uciekać, zacierać ślady, mylić przeciwnika. Drapieżnik ma program agresji, ataku, wykorzystania każdego słabego punktu u uciekającej ofiary.

 

Podobnie jest w zbiorowisku ludzkim, ale nie do końca; ludzie mogą świadomie zmieniać swoje „programy”, czyli wzorce reakcji którymi się kierują w życiu. Kiedy kogoś się bardzo boisz, możesz zapisać się na boks, i tam jeśli trafisz na dobrego trenera i kolegów, nauczą Cię jak walczyć i radzić sobie z bólem w ciężkiej sytuacji. Z czasem odruch uciekania zostanie wyparty przez odruch bardzo agresywnej, ofensywnej walki, i wystarczy jedno, dwa starcia, żeby Ci którzy żerowali na Twoim lęku, poszli z połamanymi nosami szukać łatwiejszej ofiary. Podobnie kiedy jesteś wykorzystywany, na innym niż fizjologiczny poziomie, możesz coś zrobić, i zmienić swoje położenie. Drapieżników jest bardzo mało, i nie potrzebują oni naszego łykowatego mięsa a naszych pieniędzy (czyli pracy i czasu) oraz uległości która jest wykorzystywana do wojen i szeregu innych działań. Żeby ofiary nie uciekły, albo nie zaatakowały i stratowały, drapieżnik musi się zamaskować, ale zawsze jest blisko. W naszej rzeczywistości drapieżniki przejęły media, i opisują leniwym ludziom rzeczywistość na swój sposób. Wtedy ofiary nie widzą już rzeczywistości, a tylko wyreżyserowany jej opis. W ten sposób odpowiednio preparując informacje, ludzie żyją w czymś co zostało nazwane młodzieżowo matriksem. Sztuczną, iluzoryczną rzeczywistością, od A do Z stworzoną przez architektów i scenarzystów nowego aka starego porządku świata. Jaki to nowy porządek? od zawsze silniejsze istnienia pożerały słabsze, w tej dziedzinie nic się nie zmieniło i raczej prędko nie zmieni. Zmieniają się tylko metody i technologie do tego używane.

 

Scenarzyści mają tylko jeden główny cel. Wydawać by się mogło że jest ich wiele, ale to nieprawda. Cel zawsze był ten sam, ukryć człowiekowi w chaosie współczesnego świata jego prawdziwą tożsamość, to kim naprawdę jest. Takie odkrycie sprawia że człowiek staje się szczęśliwy, radosny, kompletnie nie poddający się manipulacjom i wpływom. I owszem, człowieka przebudzonego można oszukać w jakiejś sprawie, ale on nigdy nie będzie się czuł skrzywdzony, zraniony, nie będzie chciał odwetu. Po co, skoro życie daje mu tak wiele lekkości i radości? zamiast szczęścia i wolności, zachwytu i podziwu dla otaczającego nas cudu, dostajemy etykietki i fałszywe, iluzoryczne tożsamości – zostajemy katolikami, buddystami, muzułmanami, Polakami, Angolami, Meksykanami, Warszawiakami czy wyznawcami ukochanego klubu piłkarskiego. Utożsamiając się z jakąś grupą, zyskujemy sprzymierzeńców, ale też śmiertelnych wrogów. W fałszywe, kalekie tożsamości instaluje się niechęć do swojego ciała, wieczne z niego niezadowolenie; strach przed starością; byciem poza głównym nurtem mody, co oznacza że musisz jak najszybciej zmieniać szmaty okrywające Twoje ciało, bo jednego dnia są one miło odbierane, a innego jako obciach który budzi zażenowanie. Masz być niezadowolony, masz nienawidzieć, czuć zagrożenie, ofiary w końcu muszą się podzielić na zwalczające się wzajemnie kliki, organizacje, im bardziej podzielone, tym mniejsze niebezpieczeństwo że zaatakują swojego prawdziwego ciemiężyciela. To idealne warunki, by będące wśród nas drapieżniki mogły na nas zapolować. Gdy my walczymy między sobą o etykietki, nazwy, idee czy religijne mity, ktoś się z nas wszystkich śmieje, i zabiera nam jak najbardziej realne dobra. Zapytaj sam siebie – podobasz się sobie? jedni za grubi, inni za szczupli, kolejni chcą mieć więcej mięśni, być wyższymi albo niższymi, czy posiadać inny kształt nosa. Wieczne niezadowolenie i nierealne cele, sprawiają że w tu i teraz, jedynej chwili jaka istnieje, zamiast cieszyć się egzystencją i swoim oddechem, radować, zachwycać – marzysz o nowym nosie. Otacza Cię raj, ale nie widzisz go gdyż oddzielają Cię od niego Twoje myśli, Twoje ego. I nos…

 

Ego Ci mówi – jak będziesz miała nowy nos, będziesz bardziej przypominać Monicę Bellucci. Faceci będą się za Tobą oglądać, a Ty wreszcie będziesz czuć się szczęśliwa, pożądana. Zrób nos, tylko tyle, a zniknie ta dezaprobata, ten ból. Niestety, po zrobionym nosie krzyczysz z przerażenia bo widzisz że uszy kompletnie nie pasują, do aktualnie będącej na topie aktorki w magazynie o modzie. Jesteś zrozpaczona – zrób teraz uszy, będziesz szczęśliwa, już na pewno teraz poczujesz szczęście. I tak w kółko, aż zdewastujesz swoją twarz. Ciągły korowód warunków i żądań, oraz gdzieś majacząca na horyzoncie nagroda – spełnienie. Rozwój duchowy, to odkłamanie człowieka z tych wszystkich bzdur, które nawkładali mu do głowy. Dzięki temu możesz być już teraz w raju. Nie po męczeńskiej śmierci (rzekomo miłej Bogu), nie po schudnięciu, utyciu, operacji plastycznej, kupnie nowego auta i innych przedmiotów – już tu i teraz. Oni tego bardzo, ale to bardzo nie chcą. Wystarczy trzymać Cię z dala od samego siebie, i to wystarczy by można Tobą manipulować, okradać, dewastować środowisko naturalne.

 

Wykorzystają Twoje słabe punkty, wszystkie jakie masz. Masz małego penisa? tragedia! żadna Cię nie zechce! będą się z Ciebie śmiali! ten argument zawsze jest ulubiony dla wszelkiej maści manipulatorów – że inni nie mają nic do roboty, tylko będą się z Ciebie śmiali. Oczywiście nie będą, tylko zrób coś dla manipulatora, czy kup coś od niego. Najpierw Cię straszą czymś co nie istnieje, a potem za pieniądze rzekomo oddalają zagrożenie. Ale nie na stałe, tylko na chwilę, byś musiał – byś sam chciał znowu im zapłacić. W filmach porno pokazuje się wielkie penisy, i udające rozkosz modelki porno. W męskim mózgu tworzy się więc poczucie niedostatku, niekompletności. Masz małą Maszynę, więc czujesz się poddenerwowany, niepewny siebie. Rozbierając się, boisz się że kobieta się roześmieje, wzgardzi Tobą. Żyjesz w lęku, Twoja samoocena opada, nie czujesz się już dobrze ze sobą „jak mam się dobrze czuć ze sobą, skoro mam małego penisa”. Kobiety znowu mają problem z małymi piersiami i cellulitisem, i tak samo czują się przez niego gorsze. Jednak racjonalizują to, i często można spotkać Panie, które próbują zakrzyczeć swój lęk i kompleksy „Mam małe i się sobie podobam!”, „Kobieta musi mieć trochę brzuszka, bo faceci to lubią!”. Ale krzyk nie sprawi że lęk zniknie. Stąd taki popyt na silikony, oraz wszelkiej maści tabletki i programy na wzrost biustu. Mój kolega, który jest seksoholikiem, ma ponad 20cm. Większość panienek które zaliczył, bardzo bolało i pełna penetracja nie wchodziła w grę. Jedna Pani była, jak to sam określił, przerażającym wiadrem, które dziwiło się że nic nie czuje. A to przecież jest bardzo proste, chociaż odarte z romantyzmu za co Państwa bardzo przepraszam, ale muszę to napisać – im mniejszy nacisk na komórki rozkoszy, tym mniejszy bodziec przyjemności. Dlatego mądre kobiety, ćwiczą mięsień łonowo guziczny. Gdy go zacisną w odpowiednim momencie, najtwardszy samiec wrzaśnie z rozkoszy i podda się bezwładny kobiecym ramionom. Niektóre Panie tak go wytrenowały, że w trakcie aktu miłosnego robią „pulsowanie”, sprawiające że mężczyzna wcale nie musi się wysadzić, żeby poczuć kilkadziesiąt pięknych hurys. Trening czyni mistrza – i mistrzynię męskich radości. Pewna piękna Pani mi kiedyś powiedziała, dlaczego zaczęła ćwiczyć mięsień ŁG. Jej były mąż miał coś około 7cm (bodajże). Po roku treningu czuła rozkosz tak wielką, jakby to nie było 7, a 77cm. Zacisk sprawiał że odbierane bodźce były dużo silniejsze przez niego i przez nią. Czy naprawdę potrzebujesz wielkiego penisa? nie, potrzebujesz mądrej kobiety. Ale kobiety nie wiedzą że takie coś w ogóle istnieje, nikt o tym nie mówi. Oczywiście, Panie które mnie czytają wiedzą, są jak najbardziej mądre i oświecone seksualnie.

 
Ludzie różnie reagują na otaczającą nas zewsząd manipulację. Wszyscy żyją w ogromnej presji, porównywanie się z modelami i aktorami porno prowadzi do zaniżonej samooceny, wewnętrznego konfliktu między swoim aktualnym stanem wyglądu, a wymarzonym, zauważonym w gazecie czy telewizorze. Większość ucieknie w przygotowane wcześniej sidła – świat zjawisk, hałas, kompulsywne zachowania mające sprawić że zapomni się chociaż na chwilę o bałaganie w swojej głowie (obżeranie się, palenie, picie, narkotyki, seks) inni odreagowywują swoją frustrację złością, nienawiścią, szukaniem wroga na zewnątrz, na którego zrzucają winę za swój ból i krzywdę. To wszystko jednak nie sprawia że ból znika… on cały czas jest. Zmieniają się słowa go opisujące, szaty i formy, ale ból nadal dręczy człowieka. Im więcej bólu, tym więcej szukania zapomnienia w kupowaniu szmat czy innych działaniach, nabijających kabzę miliarderom, dla których ludzie są tylko bezmyślnymi bydlętami które nie tylko można, ale i należy wykorzystywać.

 
                                          Kat

 
Kat zawsze będzie gardził swoją ofiarą, i poniżał ją w swojej głowie. Musi tak zrobić, gdyby ją szanował i widział w niej człowieka, miałby wyrzuty sumienia i oszalał widząc ogrom swych zbrodni. Nienawiść i pogarda chronią go przed szaleństwem, są jego najważniejszym skarbem w życiu, który musi stale podsycać, inwestować w niego. Pozbycie się nienawiści oznacza koniec przestępczej działalności i potworne, niewyobrażalne męki. Trzeba więc za wszelką cenę karmić w sobie tę nienawiść, pogardę. I tu zawiera się sprawiedliwość – jeśli masz w sobie nienawiść, czujesz się fatalnie, źle. Czujesz ból. Jeśli nienawidziłeś kiedykolwiek kogoś z całej siły, to wiesz jak silne jest to uczucie. Nie możesz spać, znika apetyt, pojawia się depresja. Radość jeśli w ogóle się pojawia, to tylko ta złowróżbna, pełna bólu i złośliwości z czyjegoś nieszczęścia. Kat wcale nie ma łatwego życia, jego życie widziane z zewnątrz, to ciągła zabawa, jachty, wielkie pieniądze; widziane oczyma człowieka przebudzonego, to męczarnie i kaźń. Kat jest między młotem a kowadłem, i nie ma wyjścia z sytuacji. W każdej możliwej opcji, będzie niewypowiedzianie cierpieć. Dlatego też niektóre idee, np. Talmud, tłumaczą swoim wyznawcom że goj (czyli nie – Żyd) jest bydlęciem z ludzką twarzą. Bóg dał ziemię i wszystkie jej bogactwa Żydom, a goje im ją ukradli. Można więc gojowi odebrać co dał nam Bóg w każdy sposób, zabójstwem, podstępem, oszustwem. W ten sprytny sposób, architekci Żydów, stworzyli ludzi którzy czyniąc źle, nie mają wyrzutów sumienia, mało tego – wierzą że czynią dobro i zasłużą sobie na „oko” u Boga. I rzadko który zauważy, że ceną tego wielkiego ułatwienia w życiu jest męka, odczuwana w duszy każdego wierzącego w Talmud, każdego dnia życia, aż do śmierci po której przyjdzie odpłacić za swoje czyny. Najpierw wmawia się młodym Żydom, że cały świat ich nienawidzi, podkreśla holocaust. Naturalnym odruchem ludzi żyjącym w strachu przed licznymi wrogami, jest skupianie się w grupy. I w tych grupach, przeważnie religijnych, chociaż nie zawsze, daje się idee które wymazują sumienie wobec ludzi spoza grupy. Strach spaja grupę, nienawiść do innych ras sprawia że rzadko kto zdradza. Oczywistym jest że kilkanaście takich grup, które są w społeczeństwie, gdy pomagają sobie nawzajem i promują „swoich”, przejmuje państwo na własność. Zyskiem jest władza i pieniądze, stratą życie w ciągłej nienawiści i strachu. I żaden z nich nie wyjdzie z tego zaklętego koła, ponieważ boi się innych. Jeśli kogoś się boisz, to go nienawidzisz. Rabini talmudyczni nie uczą że to co myślimy, wraca do nas. Że role które przyjmujemy, stwarzają karmę którą będzie trzeba spłacić. Zydzi w Izraelu są tak samo ofiarami medialnej manipulacji, jak my wszyscy.

 

Kat gardzi ofiarą, ale mordując ją i niszcząc, w pewien bolesny sposób jej zazdrości. I te jego często nieświadome życzenie by wejść w jego skórę, odejść ze świata w którym jest tylko ból, zostanie spełnione w następnych inkarnacjach. Na świecie jest wiele miejsc gdzie można doświadczyć bólu, wiele rodzin które będą katować i niszczyć od samego początku człowieka.

 

Na ziemi kat i ofiara tańczą ten sam taniec cierpienia.

 

Ludzie na szczytach władzy i bogactwa, wykazują się krótkowzrocznością. W „Rozmowy przy stole”, Hitler nasmiewa się z joginów, którzy całymi dniami siedzą pod drzewem, i nic nie robią. Tak to wyglądało z jego strony, a tak naprawdę, co wiem na swoim własnym przykładzie, siedząc pod tym drzewem można przeżywać takie rzeczy, o których się żadnemu z tych ludzi nigdy nie śniło. Owładnięci marzeniem o władzy nad światem, nie zauważają że poza światem istnieje coś znacznie więcej. Kosmos tętni nieskończonym życiem, a w umyśle siedzącego w bezruchu jogina, płonie nieopisana rozkosz i lekkość. I z tego punktu widzenia, znając obydwie strony medalu, można śmiało powiedzieć że architekci wpędzajacy innych ludzi w niewolę i rozpacz, sami są w tej niewoli; nie mają tak naprawdę nic ważnego, tylko przedmioty i zero jedynkowe bogactwa zapisane w pamięci komputera. Są nędzarzami, biedakami.

 

20 thoughts on “Kat i ofiara

  1. Siemanko Miszczu!
    Zapytalem sam siebie czy podobam sie sobie? I odpowiedz brzmi: „nie jest zle ale moglo byc lepiej” upps

    Tak z innej beczki i przepraszam ze nie na temat ale chcialem Ci zadac pytanie na temat wybielania zebow poniewaz wiem ze masz znajoma ktora sie tym zajmuje i Ty tez masz fobie na tym puktcie. Poniewaz od jakiegos czasu (ponad rok)zaczolem leczyc zeby i wyleczylem je wszystkie, wyrwalem wszystkie 8-semki, wszystko jest ok tylko sa po prostu zolte, bylem w pazdzierniku u seksownej dentystki ktora zalecila wlasnie wybielanie laserowe, ze wzgledu ze jest to dosc drogi zabieg i zeby moga po pewnym czasie zzolknac zastanawialem sie nad inna droga? Palic nie pale od ponad 2-och lat, piwo lubie wypic dosc czesto, prawie zero slodyczy, oczywiscie mieso, napoje gazowane. Prosze o jakakolwiek rade. Z gory dzieki i powodzenia z odchudzaniem 🙂

  2. aleś trafił z tym nosem 🙂 kumple mówią że mam na twarzy coś na kształt ziemniaka, a ja im mówię że to przecież rzymski nos:)
    A moim zdaniem siedzenie pod drzewem i przeżywanie tych wszystkich wspaniałości medytując to jest matrix w najczystszej postaci.

  3. No drapieżników nie jest tak mało na tym świecie,każdy chce ci dowalić i zgnoić,szczególnie w Polsce.No ja mam też lekko przygięty nos :),ale to raczej z tego,że kiedyś dostałem w niego z dyńki i tak już zostało :)…stare czasy 😀

  4. Tradycyjnie wklejam ogłoszenie,może akurat się coś trafi:Szukam pracy za
    granicą.W Anglii
    pracowałem w fabryce przy obróbce mięsa,czyli wyciągało się takie gotowe szynki
    z woreczków i maczało w miodzie i czekoladzie a potem do takich dużych pieców na
    wędzenie,albo pakowanie takiego mięsa do worków foliowych,praca na magazynie.W
    Danii-dezynfekcja Kopenhagi,czyli jeździliśmy do ludzi w Kopenhadze i
    dezynfekowaliśmy pomieszczenia(praca w terenie).A w Polsce montowałem
    meble(składałem je) z paczek,pracowałem 4 lata na BP jako
    kasjer-sprzedawca(paliwa,lotto,winiety,towar,sprzedaż).Mam wykształcenie
    średnie(z maturą),L.O(biol-chem) a potem zrobiłem technika informatyka.W sumie
    to mogę robić
    wszystko co będę umiał .A i
    mam 28 lat.Moje marzenie-Dania albo Norwegia,ale jeśli trafi się coś innego to
    nie będę narzekał,ogólnie lepsze były by kraje w których można się po angielsku
    dogadać…z góry dzięki za wszelkie propozycje i Mistrzowi za
    udostępnienie miejsca na ogłoszenie…

  5. Zakapior dobrze jest wiedziec czego sie chce .popracuj nad ogloszeniem,mowiac szczeze to nawet jak bym mial prace do bym ci jej nie zaoferowal,sorki ale wyglada to tak jak bys byl do wszystkiego i do niczego,za szczery chlop jestes 😀 .profesjonalne podejscie sie ceni,wszystko co robisz rob dobrze tak zebys byl zadowolony z tego co stworzyles 😀 .pozdro

  6. Napisze tak, mozesz przyleciec do londynu i pracowac w cateringu znam agencje (polskie) ktore MOGA (nie ma pewnosci) ci znalesc prace z pokojem, mozesz zaoszczedzic duzo kasy nie placac za czynsz i media + transport, jesli nie masz konktretnych umiejetnosci. W moim przypadku zrobilem prawo jazy w Anglii, zeby, licencje na wozki widlowe (drogie!), na ktrotki okres ok by zaoszczedzic troche kapusty. pozdro.

  7. …pewnie masz po części rację,ale tylko po części…może tak to wygląda z ogłoszenia że do wszystkiego-do niczego…no cóż,takie miałem prace w Polsce no i za granicą…ale to też pokazuje,że można się wszystkiego nauczyć,no prawie :)…no i różnorodne doświadczenie chyba jest lepsze…niestety brakowało mi szczęścia żeby zostać w jednej pracy bo albo szef mało płacił(za duże wymagania i ogromną odpowiedzialność,nocki,święta,kablowanie jeden na drugiego,a wszystko raczej do tego nie za dużo płatne) albo zostałem oszukiwany(mniej lub bardziej) za granicą przez Polaczków co mi załatwiali coś…i tak się tułam po Polsce…człowieku marzę o stabilizacji ale doszedłem do wniosku że w Polsce raczej się nie da-zszargane nerwy i kiepskie zarobki..

  8. rozumiem cie dobrze.tylko jak sie dowiesz czego chcesz lub w czym jestes naprawde dobry to bedziesz wiedzial dokad zmiezasz.bez zawodu siedzeniem przy kompie pracy raczej nie znajdziesz,ale to nie koniec swiata,skoro masz internet dostep do angielskich stron tez masz,moze wyslij pare ,przepraszam ,parenascie albo i wiecej,cv i zobaczysz co sie urodzi 🙂 .w angli z robota tez nie wesolo ale zawsze jakas jest tylko pyt za ile.czym wieksze bezrobocie tym mniej placa,prawko sobie na ciezarowe zrob albo na autobusy z czasem robote napewno znajdziesz,plan to podstawa.jak cie zrobil ktos w ch..a to juz wiecej nie powinno sie nikomu udac :lol:uwierz w siebie.MORZESZ ZMIENIC SWOJE ZYCIE 😀

  9. A więc tak – Pani Dr stanowczo odradza laser, dlatego że jest bardzo drogi, po jakimś czasie kolor wraca, przykłąd – wybielała facetowi czarny ząb, wszystko super, po 8 tyg. wrócił stary kolor. Ponadto po nich zęby potrafią STRASZNIE boleć. Pani Dr zaleca paski na zęby, czy taki czeski zestaw do wybielania, szczęka na noc, w nią pasta i jedzesz z koksem. Tak więc – nie korzystaj.

  10. Zgnoić to jedno, a czerpać stałe, wielkie zyski z Twojego nieszczęścia, które się świadomie w człowieku wywołuje 🙂

  11. Wiesz, Zakapior nie musi mieć jakichś szczególnych umiejętności, ważne by był zdrowy, przecież zawsze coś przenosić, sprzątać, na początek to spokojnie sobie poradzi. Byle ktoś mu na poczatek podał łapę, ktoś uczciwy, żeby go tam nie okradli a z czasem jak się zaaklimatyzuje to sobie poradzi już sam, i może komuś innemu pomoże. No ale ogłoszenie pisze ewidentnie źle, to już pisałem 🙂

  12. Takie jest życie że się jest robionym w huja przez oszustów, żaden wstyd, mnie też nie raz oszukali, ale suma sumarum wyszedłem na pewno in plus :))

  13. Po raz kolejny obejrzałem wykład Bruce’a Litpona „Where Mind and Matter Meet”, przeczytałem Twoje ostatnie artykuły… Czuję się świetnie. 🙂 Przez ostatni czas zauważyłem, że czytanie o sensie życia, samorozwój w sumie nic nie daje, jeśli poza tym nie działa się na 100% swoich możliwości. To tak jakby uczyć się techniki pokonywania zakrętów kontrolowanym poślizgiem, nie mając jeszcze prawa jazdy. 🙂

    Nieprawdopodobne, jak potężny jest strach, w jakim trzyma nas ten świat. Jadę sobie spokojnie samochodem, świąteczny nastrój, śnieg, słucham wiadomości: GUS przeprowadził badania – wszystko drożeje, nie ma karpi, chłopak straci rękę, bo wybuchła mu petarda domowej roboty… Po co to wszystko? (Paliwo drożeje! Za rok biorą się za benzynę!) Patrzę wokół i nie potrafię jakoś zmaterializować tego strachu. (III wojna światowa! Wszyscy kontra Iran!!!) Słychać o nieszczęściach w mediach, ciągle coś strasznego dzieje się w internecie, znacie to. (Od teraz becikowe będzie niższe, zmieniają się też procedury!) Tylko że jakoś to, co jest dla mnie prawdziwe, co mogę poczuć którymś ze swoich zmysłów, jest pozbawione tej aury. Fakt, problemy nas nie ominą, te większe, te mniejsze, ale nadal wstajemy rano i robimy swoje. Nie mamy wpływu na to wszystko, czym jesteśmy karmieni. Jasne, każdy chciałby, żeby żyło mu się lepiej, ale w mediach mówi się tylko o rzeczach, jakie są poza zasięgiem jednostki. Robić swoje – to wydaje mi się najbardziej sensownym drogowskazem.

    Dobrze jest interesować się światem, tylko ciężko to robić w zalewie zdeformowanych informacji. A jakichś „wolnych” mediów nie mogę nadal znaleźć.

    Jeszcze odnośnie sensu życia, przyciemnianego przez ego. Przyznaję, że też coś takiego mam: cel, który ma sprawić, że zniknie większość moich problemów. Ale bardziej rozpatruję to w kwestii tego, że będę wtedy robił to, czego chcę… O ile okaże się, że mam rację. 🙂 Mam nadzieję, że to zdrowe podejście.

    Życzę Wam wszystkim wszystkiego dobrego. 🙂

  14. To niesamowite jakiej manipulacji jesteśmy poddani, to jest opisywany matrix, jednak ludzie go nie zerwą gdyż on ma ściśle okreslony cel, tak ja to widzę. Kto ma zrozumieć o co chodzi, ten się wyrwie z iluzji, kto ma mniej wiedzy, bólem będzie prowadzon ku przebudzeniu.

    Ja widzę zdrowe podejście jako znalezienie w życiu swojej pasji, hobby, i robieniu tego co sprawia że czujemy spełnienie. Jesli jest to gra na gitarze – warto w to pójść, spełniać się, dla własnej satysfakcji i przyjemności. Jeśli co innego, także, byle nie krzywdziło się tym innych.

    Zasada jest jedna – człowiek szczęśliwy rozdaje szczęście, bo ma go sporo, przelewa mu się. Człowiek nieszczęśliwy zatruwa innych samą swoją obecnością. Jeśli więc spełnienie swojego głębokiego pragnienia, tego co w nas głęboko tkwi, daje rozkosz, a daje – to jest to Boska sprawa.

    Dlatego warto aby każdy z nas, znalazł swoją pasję, robił coś co daje mu przyjemność, ale taką głęboką, taką na maxa, którą czujesz w środku siebie. To się na pewno Bogu podoba, i taka jest jego wola. Dał Ci życie, i bawisz się nim, Bogu właśnie o to chodziło 🙂

  15. Ale to jest ok, zmieniać co się da, ale nie robić z tego jedynego sensu życia. Zapytam się Pani Dr, w czwartek Ci odpiszę tutaj, jakby co przypomnij mi się, ok? skleroza 🙂 fobię miałem, silną, teraz zęby mam białe i po problemie. Herbatę pijesz? strasznie je brudzi. Dziś rano 93,4 chyba, albo 93,2, marzę żeby w Sylwka mieć 90kg na budziku. To by było zajebiste.

Dodaj komentarz

Top