Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Po oczyszczaniu wątroby

Po oczyszczaniu wątroby

 

 

 

 

Zanim pozwolę się Państwu rozkoszować moim nowym felietonem, pozwolę sobie dostąpić zaszczytu jakim niewątpliwie jest obwieszczenie Państwu, że wczoraj/dziś dokonałem swojego pierwszego oczyszczenia wątroby metodą Pana Tombaka. Dwa dni bez jedzenia? przetrwałem! chociaż z trudem… wizja jedzenia torturuje jak madejowe łoże. Zupa pomidorowa, z kluskami; pieczone ziemniaczki z duszonymi warzywami; sałatka warzywna z majonezem; pieczona na ognisku kiełbaska z musztardką i ogórkiem kiszonym, a za łapkę mocno trzymać zgrabną i seksowną dziewczynę która ma czym oddychać, córkę milionera z bypassami. Nic nie sprawia więcej rozkoszy, niż wyobrażanie sobie tego co się zje gdy skończy się koszmar głodówki. Żeby wywołać we mnie uśmiech, potrzebne są trzy rzeczy; w miarę szczery komplement o mojej mądrości/urodzie/inteligencji (można wybrać sobie do wyboru do koloru) wyobrażanie sobie co zjem, jak już będę mógł, i mały obrazek który noszę w tylnej, lewej kieszeni dżinsów, i na który w wolnej chwili uwielbiam popatrzeć.

 

                                                   Picie…

 

Picie oleju i soku z cytryny? także dałem radę! pije się to dość lekko. Ale później cała noc mdłości, klękania przed toaletą i charczenia którego nie powstydziłby się najbardziej rasowy menel, tego nie wytrzymałem. Tzn. wytrzymałem, nie miałem przecież innego wyjścia, ale gdybym mógł (i nie bał się oraz miał czym) to bym sobie strzelił w głowę. Jeśli chcesz zaznać smaku gorącej jak pustynne słońce wiary, zrób oczyszczanie wątroby. Modliłem się żarliwie i szczerze o koniec mdłości, na kolanach, obiecywałem… ho ho czegoż to człowiek z silnymi mdłościami nie obieca; niestety, Pan Bóg mnie nie wysłuchał. Widocznie uznał że skoro dał mi mądrość, wspaniałe ciało, urodę i seksapil, to na więcej nie zasługuję. Krzyczę w rozpaczy; spal na popiół moich czytelników, zamień ich w żaby, błagam, tylko zabierz skurcze gardzieli ode mnie! i nic. Czytelnicy mogą spać spokojnie. Zaprzyjaźniłem się także z gumową gruszką, i była to intymna znajomość; pełna wzlotów i upadków, miłości i nienawiści, napięcia i ulgi, och mój Boże, jakiej wspaniałej, soczystej ulgi.

 

Reasumując, złośliwie zachęcam Państwo do tego zabiegu. Gdy cierpienie się kończy, blask poranka jawi się jako wejście do raju utraconego; gdy przechodzą mdłości, czkawka i nie trzeba klęczeć w toalecie z twarzą w miejscu gdzie wcześniej kwicząc jak zarzynana świnia się gwałtownie wypróżniało, świat staje się wspaniały, pełen szczęścia a błogość wypełnia nasze ciało; gdy blaknie pamięć (podobnie jak chmury na nieboskłonie roztapiają sie od wilgotnych pocałunków wiatru) jak trzęsąc się i jęcząc siedzieliśmy na tronie (skąd wydaje się nam że władamy naszym układem trawiennym) trzymając w dłoniach miskę, ludzie a nawet czytelnicy, jawią się jako anioły dobra, a miłość i wdzięczność wypełnia serce pełniej, niż mój przełyk wypełniała treść żołądkowa, której nawet najbardziej perwersyjny koneser do rarytasów by nie zaliczył.

 
Jest druga trzydzieści w nocy. Moje serce wypełnia nadzieja, czuję się coraz lepiej, chociaż wspomnienie gdy przełykam olej popijając sokiem z cytryny, sprawia że całe moje ciało drży, tak bezbronne, tak czułe i ufne, pełne tęsknoty do ciepła czytelniczek których zawsze i wszędzie jestem oddanym i wiernym wielbicielem. Jak Państwu pisałem, moje serce wypełnia nadzieja, a żołądek płacze i krzyczy z samotności, niewyobrażalnej tęsknoty; za Panem Bratem pysznym kurwa jego mać schaboszczakiem na cebulce, i pal licho że jestem jaroszem. Jestem pulsacyjnym jaroszem, raz na dwa tygodnie zjem coś z mięsa. W sercu nadzieja, w żołądku samotność w kwasach mrocznych skryta, a w duszy pragnienie poezji, wytchnienia od cierpienia młodego kochanka rzeczywistości.
                                         Skurcze, jęki, wilgotne mlaskanie
                                        To Mistrz zabiera się za wątroby sprzątanie
                                        Wzdychanie, sapanie, śliny przełykanie
                                        brązowej ejakulacji wyczekiwanie
                                        Kocham was…

 

Jeśli zachęciłem szanownych Państwa do oczyszczenia wątroby, przejdźmy do felietonu. Ale zanim przejdziemy, chcialbym nieco poważniej się w tej sprawie wypowiedzieć. Do oczyszczenia wątroby, nakłoniła mnie nawet nie lektura Tombaka i Małachowa, ale czyjaś relacja w internecie, facet pisał że po dwóch czyszczeniach, zanikła u niego biegunka po zjedzeniu smażonego, przestał w ogóle czuć swój układ pokarmowy po posiłku. Tak ma właśnie zdrowy człowiek, zje i nie myśli o tym; jak ja zjem, wszystko czuję co się we mnie w środku dzieje. Druga sprawa na którą zwrócił uwagę Tombak – przy mocnym zanieczyszczeniu wątroby, siada wzrok i nie pomaga żadna suplementacja wit A. Właśnie tego doświadczam, mimo dużej ilości spacerów i ograniczenia siedzenia przy komputerze, nie raz Państwu to pisałem. W takiej sytuacji, musiałem spróbować, teraz się praktycznie nie da żyć. I owszem, mogę funkcjonować w zamknięciu, ale społecznie nie da się, przekracza to moje możliwości. Jak wyjść na miasto chociażby do kiosku, skoro wszystko w brzuchu skacze? najpierw mnie nastraszyli, potem wzbudzili moją zazdrość. Małachow, czyli człowiek surowy i konkretny, wyraźnie pisze że czterokrotne oczyszczenie wątroby dalo mu więcej, niż pięć lat zdrowego życia. Jednak oczyszczanie olejem nie jest dla mnie. Jestem za słaby psychicznie na tak dlugo trwające bardzo złe samopoczucie. Pozostaje mi znacznie mniej skuteczne oczyszczanie wątroby sokami warzywnymi. Przy okazji spieprzyłem sprawę, ja taki właśnie jestem, jak się czymś podjaram to tracę rozum.

 

                                                Sprzątanie chlewika…

 

Czyszczenie wątroby robi się dopiero po oczyszczeniu jelit, i nasyceniu ciała sokami (1 – 2 miesiące wg. Małachowa) gdy nie ma się oczyszczonych jelit, wątroba szybko ulegnie zabrudzeniu od krwi przepływając przez jelita, pełne toksyn ze starych mas kałowych itd. Niemniej nie żałuję, chociaż gdy piszę te słowa, trzęsie mnie (godz. 14.59) przynajmniej zobaczyłem jak to się robi, i wiem że to nie jest dla mnie. Podkreślam, wiem teraz kiedy na samą myśl o zabiegu chce mi się rzygać. Może za dzień, dwa, nabiorę ochoty na powtórkę? oby nie. O czwartej nad ranem udało mi się zasnąć. Położyłem się w ubraniu z miską obok. Jazzy położyła mi się na brzuchu, ugniatała tatusiowi nadwrażliwe organy wewnętrzne ale zacisnąłem zęby i wytrzymałem, ona jest taka wrażliwa na krytykę, musiałem to zignorować, pokręci się i wreszcie zaśnie. W końcu się ułożyła, złapałem ją za plecki (kwiknęła z przyjemności) i usnąłem snem niewinnego, przy rytmicznym akompaniamencie chrumknięć zadowolonej Jazzuni.

 

Przy okazji, chciałbym Państwu pokazać jeden z posiłków, który sprawia mi najwięcej przyjemności: ser typu włoskiego (z lidla, chociaż często nie można go dostać) warzywa, przyprawa knorr, szczypior z małymi cebulkami. Jeśli chcesz być moją dziewczyną, taki posiłek MUSISZ umieć przyrządzić perfekcyjnie. No i być ładna z posagiem, naturlich.

 

                          

 

Można się zapytać, po co ja się tak katuję? i to metodami, które część lekarzy uważa za złe dla ciała. To proste, lekarze orzekli że nie mogą mi pomóc. Podsumujmy; w wieku 33 lat nie mogę biegać. Zwyrodnienie kolana, padają oczy, o brzuchu to nawet szkoda mówić. To tak nie może dalej być, muszę coś ze sobą zrobić. I udało się, do tej pory schudłem dwanaście kg, i jak Państwu mówiłem, ma być 78kg docelowo (na waleta). Podejrzewam że schudnięcie znacząco zmniejszy bóle kolana i kręgosłupa, już zmniejszyło. Ja jak się już za coś wezmę, to jak z paleniem, udaje mi się. Przed oczami cały czas cel, i działam. Robię to przede wszystkim dla siebie, ale bardzo ważne dla mnie jest by móc o tym napisać książkę, kiedyś tam. Ludzie zasługują na potężny zastrzyk motywacji, na wiarę że można żyć lepiej. Przecież ja w pierwszych miesiącach odchudzania byłem na takiej pozytywnej kurwie, że o żadnym cierpieniu związanym ze zmianą stylu odżywiania, nie mogło być mowy. Wprawdzie teraz cel nie został jeszcze osiągnięty, ale poczekajcie jeszcze trochę. Nie wiem ile, niech ciało szczupleje tak, by było to dla niego zdrowe. Rozkoszuje i rozgrzewa mnie myśl, że każde moje najmniejsze cierpienie, bezwzględnie wykorzystam dla innych ludzi. Że nie będą sami ze swoim horrorem, że będą mieli kogoś kto czule się nimi zajmie. To mnie rajcuje, taki jest cel, i spokojnie bez napinania się do niego zmierzam.

 

Wykorzystuję każdą chwilę na zgłębianie i obserwację siebie. Wczoraj trafiła mi się rzadka sytuacja kiedy byłem w kiepskiej formie, to bardzo ważne by wykorzystywać takie sytuacje. Nie poddawać się myślom pełnym żalu i złorzeczenia, ale obserwować co się w środku nas dzieje, podważać swoje myśli, one prawie zawsze się mylą. I powiem Państwu że klęcząc na ziemi i obejmując toaletę, dostałem ataku śmiechu. Strasznie to wszystko było zabawne, i śmiałem się nawet wtedy kiedy mnie rozrywało od środka na strzępy. Ale mam takie wspaniałe inspiracje; było mi źle, mdłości itd. ale dlaczego oceniam to jako złe? same w sobie mdłości nie są złe ani dobre, mdłości to mdłości. One stają się złe dopiero wtedy, gdy porównujemy je ze zwykłym stanem, gdzie ich nie mamy. Wtedy stają się nieprzyjemne, złe. Podobnie jest z bólem. Ja mam sposób na mdłości i kręcenie w głowie. Jak w grzesznej młodości się ileś tam razy naprułem, to w momencie opadnięcia alkoholowej ekstazy, chodziłem kilka godzin. Jak byłem ze znajomymi nad jeziorem, biegałem po lasach. Kładłem się spać tylko wtedy, gdy nie kręciło mi się w głowie; w efekcie budziłem się świeży i zdrowy, bez kaca. Tu natomiast nie mogłem nawet chodzić, przepisy są jasne; trzeba leżeć i rozgrzewać wątrobę termoforem. Czyli chciałem, ale nie mogłem. To są specjaliści, nie miałem śmiałości próbować czy może się mylę.

 

Ja ogólnie mam małą odporność na ból, szybko pękam psychicznie. Ale lata ciągłego bólu brzucha, nauczyły mnie jednej rzeczy; wszystko mija. Nawet w chwili kiedy płakałem z bólu mając gacie (czyste!) w ustach (żeby nie krzyczeć, mam cienkie ściany w mieszkaniu, wstydziłem się sąsiadów) wytworzyłem taką radosną świadomość że wszystko mija. I nawet w najgorszej chwili, kiedy sinusoida bólu rośnie do momentu kiedy bałem się coś mi pęknie, że umrę, kiedy ból był w żaden sposób nie do wytrzymania, pojawiał się we mnie śmiech, takie poczucie radości. Były obok siebie, poczucie że zaraz stanie się coś złego, i radość. Jak dwaj bracia bliźniacy, nierozłączni.

 

To wielka różnica. Ból był taki sam, czasem nawet większy, ale moje nastawienie do niego bardzo się zwiększyło. Nie bałem się go, bo miałem świadomość że nic mi nie pęknie, że to jest tylko takie wrażenie. Czasem ból na chwilę stawał się nie zły – a neutralny, był bodźcem który traktowałem obojętnie. Przyznam się także szczerze, że u dentysty mimo tego że skaczę na fotelu jak małpka po drzewach (albo jak Jazzy gdy ją karmię) także mam tę wesołą świadomość. Znajomy psychiatra któremu to mówiłem, powiedział że to może być reakcja obronna, histeryczna. Ale myślę że nie, na pewno nie. To powolne, często bolesne przebudzenie ze snu w którym wszyscy śnimy straszny sen. Dopóki reagujemy na prowokacje otoczenia, dopóty szczęśliwi nie będziemy. Ja reaguję, i mam świadomość że śnię. To dobrze, diagnoza to podstawa leczenia. No dobrze, przejdźmy wreszcie do felietonu.

 

                                                       Felieton

 

Kolega opowiadał mi takie zdarzenie; Gdy był w Amsterdamie, to poznał koleżkę który handlował crackiem i miał pomysł na dodatkowy zarobek. Dziewczyny z Polski przyjeżdżały się zabawić, skorzystać z wolności którą oferują legalne shopy z dragami, wypalić blunta, pobzykać z chłopakami. To nic złego, ot, młodość; chcą się po prostu pobawić, zanim wejdą w rolę nudnych, otyłych matek i żon. Koleś jest wygadany, przy kasie, więc dziewczyny lgną do niego jak do mnie czytelniczki, czyli tak jak ciągnie dojrzałą, słodką ulęgałkę do pożądliwej ziemi. Jednak w przeciwieństwie do mnie, częstuje je crackiem (mówiąc że to marysia) i wystarczy kilka upaleń by doszło do silnego uzależnienia. Panny ogłuszone drinkami i dobrą atmosfera klubową nie rozumieją co palą, być może na trzeźwo by się zorientowały że dym zupełnie inaczej smakuje, a może pod wpływem podniecającej zabawy mają to kompletnie w dupie; nie wiadomo. Gdy powstaje uzależnienie fizjologiczne, diler bierze ładną, młodą dziewczynę na chatę, i daje chłopakom do dupczenia za dwadzieścia euro. Dziewczyna za to dostaje tylko crack. Jeśli klient chce poruchać bez gumy, robi co chce za dopłatą co kończy się HIV albo poważnymi chorobami wenerycznymi. Niszczy młodość młodej dziewczyny, rujnuje ją i zostawia wrak człowieka. Konkluzja pierwsza jest taka, że świat pełen jest drapieżników, którzy często umieją się doskonale maskować. Konkluzja druga, przed którą nie mogę się powstrzymać jest taka, że powinno się gościa wywieźć w bagażniku do lasu, wziąć w ustronne miejsce żeby mógł sobie pokrzyczeć, knebel w pysk i popracować nad nim młotkiem, ale tak konkretnie.

 

                                                       Kurewna śnieżka

 

                                      

 

Proszę zwrócić uwagę, że ludzie uwielbiają drapieżniki. Piszący ten felieton, uwielbia gdy na kolanach przed telewizorem, układa mu się do snu chrumkający kuguarek Jazzy. A przecież jest to bezwzględny, miauczący morderca, bezlitosny dla mniejszych i słabszych od siebie. Gdy widzi np. większe psy, w panice i histerii ucieka na drzewo, albo chowa się w domu za  tatusiem. Takie zachowanie u ludzi byłoby nazwane tchórzostwem, a posiadacz takiej cechy charakteru, dnem, kanalią albo politykiem. I owszem, obrażam mojego kuguarka, zieloną kurewnę śnieżkę, ale robię to czule i delikatnie. Jazzy jest czasami okropna, ale to moja wina, tak ją wychowałem, byłem dla niej za dobry. Rozpuściłem ją jak czytelników. A skoro już mowa o mojej Jazzuni, to przeczytajcie;

 

Najbogatszym kotem świata jest pochodzący z Włoch Tommaso. Jego właścicielka, Maria Assunta, która fortunę zdobyła obracając nieruchomościami, zostawiła mu w spadku 10 milionów euro, czyli ponad 45 milionów polskich złotych.
Żeby tego było mało, kociak odziedziczył nie tylko pieniądze ale też majątek ziemski w luksusowej dzielnicy na przedmieściach Rzymu, dwa apartamenty w Rzymie i Milanie, niezliczone konta bankowe oraz domek letniskowy wraz z ogrodem w Kalabrii na południu Włoch. Jak ustaliła jedna z brytyjskich gazet, pani Assunta w 2009 roku podpisała testament, w którym przekazała cały swój majątek kotu, a prawnikom poleciła znaleźć godną zaufania organizację, która po jej śmierci opiekowałaby się jej pupilkiem. Jako że włoskie prawo zabrania kotom oraz jakimkolwiek innym zwierzętom być spadkobiercami, Tommaso musiał znaleźć sobie najpierw odpowiedniego powiernika. Na to stanowisko idealnie nadawała się pielęgniarka imieniem Stefania, którą wspólnie poznali w miejscowym parku.
„Nie miałam najmniejszego pojęcia o tym, że pani Assunta była tak bogata”, wypowiada się pani Stefania. „Strasznie doskwierała jej samotność, opiekowała się zatem swoim kotem najlepiej jak umiała. Sądzę, że niektórzy nie dbają tak nawet o własne dzieci”, dodaje.
„Obiecałam jej, że będę się nim zajmować kiedy nie będzie już jej wśród nas. Chciała mieć pewność, że Tommaso będzie w dobrych rękach i będzie otrzymywał dużo miłości i czułości. Na moją decyzję nie wpłynęła wizja fortuny. Nigdy, w najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie, że pani Assunto ma aż tyle pieniędzy”.
Obecnie, pani Stefania i Tomasso mieszkają razem niedaleko Rzymu. Nie ujawnili też jeszcze jak Tommaso zamierza wydać swoje pieniądze.

 

 

Spojrzałem na zdjęcie; czarny, przystojny kawaler. Samotny, jak moja Jazzunia. Może by ze sobą chodzili? jako opiekun prawny Jazzy, zaopiekuję się chętnie także jego spadkiem. A niech tylko mojej Jazzuni zaoferuje intercyzę, to mu uszy wyrwę że ma mojego bobaska za kurwę. Jazzy jest wierna, wprawdzie tylko na czas jedzenia, ale jest. Teraz kręci się koło niej trzech Panów Kawalerów. Duży rudy z nastroszonymi kłakami, artysta i nicpoń pewnikiem, czarny jak lucyfer, i burasek bardzo podobny do Jazzy. Wczoraj się ganiali (burasek z Jazzy) i pobili, walnąłem w te miauczące kłębowisko kijkiem od nordic walkingu, i któryś dostał po łbie po czym zwiały obydwa, wizualnie niemal takie same. Mam nadzieję ze to Jazzunia goniła kawalera a nie na odwrót, i że mu spuściła porządny łomot. Daję jej jeść dużo mięsa, chcę by była najsilniejsza i wszystkich biła.

 

                                                  Sokół krogulec

 

Tydzień temu byłem na podwórku z kolegą nosić drewno, kiedy naszą uwagę zwrócił hałas i zauważyłem jakby zawiniątko na ziemi przed wejściem do domu (słabo widzę na dalsze odległości). Co się okazało? sokół krogulec zaatakował gołębia i musiał w coś mocne uderzyć, w efekcie czego złamał dziób. Gołębiowi trzeba było skręcić głowę bo wprawdzie żył ale już konał, a sokoła wzięliśmy w wiklinowy koszyk i zawieźliśmy go; najpierw do nadleśnictwa gdzie go nie przyjęli, a później do straży miejskiej, która obiecała go zawieźć do kliniki. Często zaglądałem do koszyka by podziwiać piękno sokoła, prześliczny ptak. Ale dlaczego tak bardzo współczułem drapieżnikowi, a nie gołębiowi? atakował, coś nie wyszło, przegrał, zdarza się, więc dlaczego mam mu współczuć? mimo wszystko widząc króla niebios siedzącego w silnym szoku, z zakrwawioną głową, czułem wręcz upokorzenie. Na szczęście był happy end, oczywiście dla sokoła nie gołębia; skleili mu dziób, wszystko będzie dobrze. Dobrze; z punktu widzenia sokoła, a nie jego licznych, skrwawionych, piszczących z bólu ofiar. Ależ mam dobre serce, aż się rzygać chce. Ale taka jest natura.

 

Ludzie kochają drapieżniki. Proszę sobie wyobrazić jakie emocje czulibyśmy przy głaskaniu tygrysa, a jakie przy krowie. Drapieżniki są przeważnie piękne, a niebezpieczeństwo które przy nich doznajemy, pobudza nas i podnieca, sprawia że czujemy tę delikatną muzykę, która czule pieści nasze gruczoły nadnercza, by te strzelały seriami w krwioobieg adrenaliną. Dlatego właśnie tłumaczę moim czytelnikom, jak działa kwestia bycia atrakcyjnym dla partnera w związku. Ludzie uwielbiają siłę, i nie musi być to siła fizjologiczna. Tak samo a nawet mocniej, zadziała siła filozoficzna, czyli moc charakteru. Głaskanie tygrysa jest dla człowieka bardzo silnym emocjonalnie doświadczeniem; a jak odgryzie rękę? póki co leży i mruczy, więc głaskający doświadcza poczucia robienia czegoś niezwykłego, emocjonującego, przy niezwykle mocnej świadomości, że za chwilę może stać się coś bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnego.

 

Czytelniku mój i czytelniczko! Masz być jeden z drugim jak ten tygrys. Partner ma nigdy nie wiedzieć co Ci strzeli do głowy, to spowoduje huśtawkę emocjonalną, a ludzie żyją emocjami; co to za przyjemność mieć żółwia? ani nie pobije, nie zrobi minetki, nie rozszarpie w gniewie. Tygrys moi drodzy, tygrys albo kuguar to jest to. Ja też jestem jak tygrys, cały dzień bym leżał i jadł.

 

124 thoughts on “Po oczyszczaniu wątroby

  1. [b]Pić gęsty napar z siemienia lnianego[/b], który zneutralizuje tzw. ssanie będące naturalnym efektem działania kwasów żołądkowych na ścianki żołądka [b]I ZNIKA KOSZMAR GŁODÓWKI[/b] ❗

  2. Witam, wszystkiego najlepszego jeszcze raz 🙂 czy mógłbyś opisać dokładniej na co byłeś chory, co się działo itd? pomogłoby to mi i innym. Ja też miałem te zielone kulki, jedna była średnicy 5 złotówki 🙂 sporo ich było, ale niestety mam toaletę bez półki, więc niewiele widziałem.

  3. Dzięki, a czy ten napar nie naruszy zasad głodówki? za dwa tygodnie zrobię czyszczenie wątroby inną metodą, trzy dni tylko picie soku jabłkowego. Podobno jest znacznie mniej skuteczna niż olej, ale tego już nie dam rady zrobić kolejny raz. Tombak podaje też mieszankę soków, i wymaga świeżego ogórka, więc nie wiem czy szklarniowy też może być?

  4. W zasadzie to jeszcze leczę to dziadostwo. Poprawę oceniam na jakieś 85%. Nabawiłem się czegoś w rodzaju kandidiozy a właściwie całego koktajlu rożnych grzybów, które mi się po całym organizmie rozpleniły. Dolegliwości z tym związane straszne, moge wymienić całą listę,dobre 3 lata męczarni, gdzie przez jakieś półtora niewiedzialem co mi jest.Od ponad roku notuje systematyczną poprawę,przybywa mi sił, mam lekarza terapeute, który mnie prowadzii leczy naturalnymi metodami. Sam wczesniej stosowałem i przerabiałem różne metody naturalne między innymi z Tombaka i Małachowa ale było to jak błądzenie po omacku. zdarzyło mi się tez przedobrzyc z głodówką. Moja dieta jest inna co ciekawe niż typowa dieta antygrzybowa i w praktyce widze że działa. Wyeliminowałem z jadłospisu mięso, ziemniaki, mleko, jaja, cukier, pomidory, jem za to kasze gryczaną, jaglaną z rodzynkami!, kasze kukurydzianą ryż brązowy, ryby, ser kozi, warzywa, owoce, przyjmuje spiruline, olej lniany, olej kokosowy, masło klarowane. Używam pasty do zębów bez fluoru. Stosuje suplementacje(flavon miedzy innymi) niestety sporo mnie ona kosztuje ale bez niej nie dałbym rady pracować. Dużo pomógł mi biorezonans i zabiegi z pijawkami. Kiedy wylecze sie w 100% chętnie napiszę więcej szczegółów, narazie wole nie zapeszać i nie dawać przepisów. Każdy organizm jest inny i często trzeba podejśc do tego bardzo indywidualnie.Dodam jeszcz, że podstawa to wyleczyc zatoki, bo spływający śluz zakwasza organizm i zrujnuje każdą nawet najlepszą kuracje. To się tyczy kazdej choroby.

  5. Na pewno Ci się uda wyzdrowieć, potraktuj to jak proroctwo 🙂

    Próbowałeś lewatyw z uryną, podobno wspaniale wchłaniają śluz?

  6. Zrobiłem sobie kiedyś głodówkę. Pierwszego dnia zjadłem tylko jabłko i mały jogurt, dwa kolejne dni odbyły się już bez jedzenia. Piłem wtedy tylko soki i pamiętam, że najcięższy był ten pierwszy dzień oraz koniec trzeciego, gdy wiedziałem, że już rano będę mógł jeść.
    Chociaż następnego dnia na śniadanie nie byłem mocno głodny, raczej tak normalnie.

    Ogólnie wspominam ją bardzo dobrze, czułem się tak w trakcie jak i po niej bardzo dobrze. Chyba trzeba by znów powtórzyć 🙂

  7. Ja z lewatyw zrezygnuję może narazie….:)…nie mam zbyt sprzyjających warunków w domu :).Ale jak najbardziej jestem za zdrowym trybem życia.Dobrze się odżywiać,uprawiać jakiś sport…sam wcześniej w piłę grałem,teraz siłownia albo pompeczki,hantle i rowerek stacjonarny…bo regularnie na zimę mi się zawsze trochę przytyje :).Niestety w brzuch mi idzie zawsze nadmiar tłuszczyku,więc trzeba dbać o linie 🙂 i na wiosnę przeważnie spalę

  8. [color=aqua]Marek – pewnie dobry moment wybrałeś, bo przednówek.
    Ale chyba coś z tym księżycem może nie tak, bo właśnie pełnia, więc oczyszczałeś się przy rosnącym księżycu.
    Poza tym – jakie efekty – coś zeszło?

    Gratulacje tak czy owak!
    [/color]

  9. To i ja zacznę je robić. Miałeś jakieś pasożyty? trochę się tego obawiam, na wszelki wypadek nie będę zaglądał co wyszło. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal 🙂

    Co do nosa, np. teraz jak spaceruję, ciągle mam katar ale jak robię wysiłek to oddychanie jest przykre dla mnie, boli wciąganie powietrza. Kiedy przemywałem nos jak radził Tombak, sam nie wiem ale się jakoś przeziębiałem, nie wiem czy to od tego, ale teraz jakoś tego oczyszczania się boję.

    Czy możesz mi powiedzieć jak to wygląda, oczyszczanie zatok uryną? miałeś później katar, jakieś problemy przy oddychaniu?

  10. Dla mnie najgorszy był trzeci dzień, koszmar ze skurczami żołądka 🙂 ale powiem Ci że wczoraj piękna chwila na wadze, w ciuchu 87.3kg, aż się odechciało jeść. Teraz po pierogach boję się wejść na wagę 🙂

    Powtórz, ale kup książkę Małąchowa Oczyszczanie, to da Ci wielki zastrzyk motywacji.

  11. Widzisz Zakapior, problem polega na tym że przy naszym odżywianiu (wszystko chemia i syf) nasze systemy wyrzucania odpadów w organiźmie nie wyrabiają. Dlatego bez lewatywy na początek, staranie się by dobrze jeść i ćwiczyć to stanowczo za mało. Niestety, bardzo nad tym kurde ubolewam, ale taka jest prawda. Ci którzy mówią że lewatywa jest zbędna, chyba nie widzieli co wychodzi z człowieka rzekomo zdrowego 🙂 i jak krew która przez to przepływa, ma nie zatruwać organizmu?

    Ja Ci powiem więcej – tu nie chodzi nawet o to czy czujesz się zdrowo, ale o to że oczyszczając się poczujesz się znacznie lepiej. To nie tylko kij ale i marchewka 🙂 a z problemem mieszkaniowym rozumiem, lewatywa to dość intymna, często obrzydliwa sprawa.

    Ale weź pod uwagę, że po oczyszczaniu następuje poprawa stanu psychiki, mniej rzeczy Cię wkurwia, jesteś radośniejszy, spokojniejszy. Tak możesz sobie pomóc znieść sytuację w domu, do czasu aż sobie coś załatwisz włąsnego do mieszkania.

  12. No właśnie zrobiłem błąd, niejeden 🙂 ale napisałeś kolorkiem, jak atramentem sympatycznym 🙂 jak ktoś chce przeczytać komentarz Andrzeja, proszę zaznaczyć go myszką na niebiesko jak do kopiowania.

    Zeszło, sporo zielonych kulek, jeszcze dziś rano schodziły co czuć w bramach niebios, jak się przez nie wciskały 🙂 niektóre były wielkości sporego orzecha laskowego, spore to było wszystko. Teraz czuję lekki ucisk w wątrobie, ale ogólnie jestem bardziej rześki, lekki, ewidentnie lepiej się czuję.

    A Ty próbowałeś robić jakieś oczyszczania z Małachowa?

  13. Ja chyba wszystko miałem bo mi odporność tak poleciała,że już wszystko zasysałem ze środowiska, miałem nawet gronkowca złocistego typ MRSA w gardle, przez jakieś 2 miesiące którego próbowałem wybić bezskutecznie antybiotykami. Uporałem się w końcu z tym w trzy dni wdychając dym z palonej brzozy.
    Oczyszczanie zatok robiłem według tej techniki [url]http://zdrowie.1krok.pl/zatoki.htm[/url].Na początku płukałem je zwykłą uryną a potem odparowaną do 1/4 objętości tak jak jest napisane w książkach Małachowa. Wyszło mi wtedy sporo gumowatego starego śluzu i stan zatok się znacznie poprawił. Ale z tym trzeba uważać bo ja tutaj w pewnym momencie przesadziłem. Odparowana uryna to bardzo silny środek i należy zakraplać nie więcej jak 2 3 krople ja dałem z 10 i skończyło się to tym, ze sobie uszkodziłem śluzówkę przez co dostałem bardzo silnego kataru, który na nowo mi zawalił zatoki i osłabił. Teraz pije specjalne zioła które działają rozkurczowo i stopniowo oczyszczają zatoki. Czyste zatoki to podstawa.

  14. Też miałem problem z lewatywami, to intymna sprawa w końcu, mieszkałem wtedy na kupie ze znajomymi, robili takie wielkie oczy 😯 , trochę pomogło zamykanie drzwi od kibla…. 😉

  15. Czyli jasno na Twoim przykładzie widać, że medycyna naturalna często jest ZNACZNIE skuteczniejsza niż zwykła, oferująca tylko drogie leki i krojenie. Kurde, uryna w nos, nie wiem czy dam radę 🙂

  16. a jaki nie jest? w biedronce sam szmelc na najtańszych półproduktach robiony, w każdym sklepie jest szmelc – tak na dobrą sprawę to by cza było sobie kawłaek ziemi kupić, zasiać pole, dwie świnki, dwie krówki, koze, kury, kaczki, konia i jakąś Jagienkę 😀 przytaszczyć z sąsiedniej wsi i zawsze będzie powód do atrakcji w sobotę wieczorem w remizie strażackiej 😀

  17. kilka przykladow lidlowych – dzis tarlem ziemniaki z lidla recznie na placki – sama woda i po doslownie kilku minutach kartofle i woda zrobily sie pomaranczowe, takiego dziwnego koloru nie uswiadczych w kartoflach z biedronki czy skadkolwiek, przyklad dwa – mieso mielone wolowe – wielki napis o higienie na opakowaniu – ale sklad tego mielonego to miedzy innymi soja, podczas pieczenia na patelni duzo wiecej tona tluszczu w porownaniu z chociazby z miesem z reala czy tesco, w dodatku dziwny nienaturalny jednolity kolor – wniosek to niby mieso to mieszanina żył, barwnika, soji, tluszczu. kolejny przyklad to dziadowe alkohole, jedyne co tam jest dobrego to te batoniki za zlotowke podrobki snickersa marsa, twixa bounty, a nie jestem tam klientem od lat 🙂 po kilku wizytach te odkrycia ogolnie wszystko w lidlu jest zle i srednio tanie

  18. I tak cały ten chemiczny syf spłynąłby z wodą na nasze piękne, małe poletko 🙂

    Jesteśmy pod względem chemizacji w czarnej za przeproszeniem dupie i nie mam pojęcia, co mogłoby to zmienić.

    A Jagienkę to zapewne do łupania ekologicznych orzechów? 😀

  19. Ale czasem mają przed zamknięciem banany po złotówce za kilogram. Więc warto polować… 😉

  20. No właśnie, wszędzie otaczają nas tesco, biedronka, lidl, real. Jeszcze na wsi można coś lepszego kupić, ale w mieście?

  21. Mięso z lidla, tesco czy reala – o kurwa Ty to jesz? 😯 Wiadomo, że mięso kupuje się w sklepach mięsnych i to tych mniejszych bo w każdym hipermarkecie mięso i wędliny to syf.

  22. warzywa kupuj od badylarzy na targu, Ja ostatnio kupiłem 9 dużych marchewek, 2 pietruszki, kawałek selera, i por za 4 zeta 😀 Choć oni pewnie też to biorą z jakiś hurtowni – trudno powiedzieć 😀

  23. Ciekawe co piszesz, ja w lidlu kupuję w sumie warzywa i ten serek włoski, czasem jakieś tanie rzeczy przemysłowe. Dziś po warzywa byłem w biedronce.

  24. Nie pierdol, że w Warszawie nie ma mniejszych sklepów poza tymi realami i tesco 🙂

  25. Ale w Biedronce moim zdaniem produkty są w dość dobrej jakości. Oczywiście mięsa czy pieczywa tam nie kupuję ale reszta produktów jest ok.

  26. I będzie niestety coraz gorzej. Orban na Węgrzech przyjebał podatek np producentom chipsów, chcesz jeść chemię? płać! no i podatek bankowcom, o ile chipsy mu wybaczą, to zabrania pieniędzy narodowi wybranemu już nie.

    Jak przeczytałem że chyba w 0,5l coca coli jest szklanka cukru, to już jej nie piłem. W wieku 40 lat cukrzyca prawie pewna 🙂

  27. ale brutal ma rację, na zdrowy rozsądek można wydedukować, że tam mięso jest tanie, bo jest po prostu liche, ale ludzie stoją w kolejkach bo kurczak w połowie ceny

  28. Znam jednego gościa, który handluje warzywami na placu i on bierze wszystko bezpośrednio od rolników. Jeździ gdzieś na różne wsie po ziemniaki i trzeba przyznać, że są dobre.

  29. Próbuję sobie zwizualizować miejsce gdzie mieszkam: spożywczy społem chyba, biedronka, dalej lidl – nic innego nie znam. Małe sklepy przeważnie sprzedają gówniane rzeczy z makro.

  30. Jak dostanę czasem warzywa od rodziny ze wsi to może i są one chemiczne w składzie (opryski, nawozy, itp.), ale ich smak jest nieporównywalnie wręcz lepszy.
    Marchew smakuje jak marchew- chrupie, pachnie i tylko może wyglądać gorzej od sklepowej. A jakie jest z niej pyszne ciasto! Ale o tym sza 😉

  31. Dokładnie. Wcale nie jest powiedziane, że w małych sklepach z jakością jest dużo lepiej. Ja robię zakupy w biedronce i jedzenie jest ok. Inna sprawa, że dla ludzi ze wsi (dla mnie) różnica w jakości jest zauważalna. Ciężko porównać warzywa ze sklepu z tymi z ogródka.
    ps. Marek chodzisz może do tego lidla obok salonu VW?

  32. Jestem w trakcie robienia oczyszczania metodą dr Clark. Teraz robię trzecie oczyszczanie z czterech zaplanowanych w odstępach co 3 tygodnie. Trzeba zarezerwowac sobie wolny weekend i w zasadzie nie jesz tylko przez 24 h. Potrzebne przy oczyszczaniu są sól gorzka, grejfrut, oliwa i wolny kibel 🙂 W moim przypadku wychodzi dużo więcej „perełek” niż przy Tombaku i jest to zarazem dużo mniej uciążliwa metoda niż wersja z Tombaka. Szczerze polecam. Więcej info na temat metody na necie.

  33. Tak, do tego właśnie 🙂 ale nie chodzę, nie daję rady od dwóch lat, tylko autem. Zresztą i tak nie ma mnie w Wawie teraz. Na rowerze do biedronki przy CPN podjeżdżać lubiłem.

  34. Gratuluję decyzji, ale czy Pani zrobiła oczyszczanie sokami, a później gruntowne czyszczenie jelita i na koniec wątróbcię?

    Znam tę metodę, wahałem się między tą a Tombaka, wybrałem Tombaka bo obawiam się że nie wypiłbym tej soli, nawet nie wiem jak smakuje, da się wypić? jeśli smakuje jak fortrans to na samą myśl żołądek mi podchodzi do gardła.

    Miała Pani całą noc mdłości po oliwie?

  35. No ja to byłem zdesperowany nie mogłem normalnie funkcjonować więc ratowałem się jak mogłem, chociaż powiem, że nie jest to takie straszne w zasadzie, bardzo neutralne odczucia to powoduje trzeba tylko pokonać opór psychiczny.

  36. No to mieszkamy niedaleko siebie. Widzę, że ostro się wziąłeś za te kuracje. Powodzenia 78kg tuż, tuż 🙂

  37. Ja Cię doskonale rozumiem Tomek. Ja sam jestem morderczo zdeterminowany. Te lewatywy z uryny to robiłeś jak zaleca Małachow, że od razu po niej dupa do góry i na prawy bok żeby weszła głębiej? właśnie jestem „po” i powiem Ci że lepsza jest niż woda z sokiem cytrynowym – nie wycieka od razu, jest łagodna taka.

    Siedząc na tronie czytałem Małachowa, i skorzystam z innej opcji czyszczenia wątroby, bieganie lub chodzenie co ma pokruszyć kamienie, i na koniec soki i post. Zaraz także wezmę do ust olej słonecznikowy i pogram sobie, bo prędko po tym koszmarze chyba nie zasnę 🙂

  38. Super, można by jak już wyzdrowieję, skoczyć na kilka głębszych kieliszków jakiegoś zdrowego soku :))))

    Dzięki 🙂 Jakiś przełom jest, dziś w dżinsach (w kieszonkach kom i kasiorka wesoło pobrzękująca) koszulce 88kg, oniemiałem z zachwytu. Gorzej że ręce mi chudną także mimo że ćwiczę, a i tak zawsze miałem je chudzinki. Nie wiem co z tym zrobić, dużo ćwiczę na masę, odpoczywam i nic.

    Kurwa ale jak się przeglądam w lustrze, to chce mi się chrumkać, niesamowita zmiana, jakiś taki się zrobiłem bardziej atletyczny, silniejszy. Idzie lato, ja szczupły i zdrowszy, to będzie orgia dzień w dzień, żadnej nie daruję 🙂

  39. Marek,
    ja stosowałem kiedyś tą metodę dr Clark, nie jest wcale zła. Sól gorzka smakuje… gorzko, i tyle, nie bylo wielkiego szalu ani problemu aby to wypic. Jak dajesz rade z grefrutami, to i dasz rade z sola gorzka 😉

    Sporo syfow mi wowczas zeszlo, tez bylem zdziwiony, ile tego siedzi; nie oczyszczalem jednak wczesniej jelita. Jak to sie robi?

    Planuje wkrotce powtorzyc ten zabieg z watroba, zwlaszcza jesli ma wzmocnic wzrok (duuuuzo, za duzo przed kompem ostatnio…)

  40. Drogi Mistrzu – nie jestem kobietą javascript:JOSC_emoticon(„:lol:”)
    Wskoczyłem trochę w biegu w oczyszczanie wątroby bez specjalnego przygotowania pozatym że na tydzień przed czyszczeniem piję sok z buraka i jabłka. Nie wiem jak smakuje fortrans a sól gorzka tylko z nazwy jest straszna. Nie miałem mdłości nocnych po oliwie i smacznie spałem, a przy Tombaku było nieprzyjemnie. Wg mnie remis ze wskazaniem na dr Clark.

  41. Dzień Kobiet 😀 [quote]Bądź zawsze szczęśliwa, niech życie Ci sprzyja, a niepowodzenia szerokim łukiem omijaj.

    Kochaj i bądź kochana! Marzenia i plany niech się migiem spełniają i satysfakcję ogromną Ci dają…[/quote]

  42. No to powinienem dać radę, grejfrut spoko wypiję. Tu masz o lewatywie [url]http://pl.wikipedia.org/wiki/Lewatywa[/url] jednak dobrze by było gdybyś miał książkę Małachowa o oczyszczaniu, on tam wszystko dokładnie opisuje co i jak. Dla mnie lewatywa to pikuś w porównaniu do oczyszczania wątroby 🙂

    Jak chcesz wzmocnić wzrok, to najpierw soki (marchewka i jabłko) potem lewatywa (najlepiej z moczu, bardzo delikatne uczucia, przyjemniej niż wodą) i dopiero wtedy wątroba. Małachow nadmienia że czyszczenie wątroby bez tych dwóch kroków to bezsens, ja oczywiście pominąłem lewatywę w tej układance 🙂

  43. Sorki, nie dałeś tego poznać ani po komciu, ani po nicku :))) fortrans to gorzki płyn, którego przed kolonoskopią trzeba wypić ok. 4 litry a ja wypiłem półtora i bym haftował piękniej niż nasza drużyna piłkarska w samolocie.

    To dziwne, dlaczego nie miałeś mdłości? kurde, dlaczego całą noc zdychałem? Clark od Tombaka różni sól i grejfrut, może to ta różnica?

  44. Wszystkiego najlepszego dla wszystkich Pań, i ciapowatych mężczyzn pod kobiecym pantoflem, bo to jakby też były kobiety 🙂

  45. I ja dołączam się do życzeń – wszak kobieta to podobno najpiękniejszy cud świata. Wszystkiego dobrego drogie Panie 🙂

  46. No jest ciasto z marchewki, zajebiste ciasto z marchewki, niestety okoliczności życiowe spowodowały, że od lat już nie jadłem tych pyszności 😀

  47. hahahaha… 😆 😆 😆 zapewne wszystko co zdrowe nie jest zbyt smaczne, ale możemy dostarczać naszemu organizmowi różne smaki, wtedy zachowamy ZŁOTY ŚRODEK.
    Jednak jak przesadzamy ze słodyczą, mąką, solą i pochodnymi, to kończy się nasza „pyszność” chorobą 👿
    Kiedyś wspominałam moje zastanawianie się dlaczego [b][color=red]antybiotyki mają taki wstrętny smak[/color][/b]?
    Leczą wspaniale i szybko.
    Czy czasami nie wyrównują nam naszych „zapędów” ?
    Coś w tym zapewne jest 😯

    Jadłam takie ciasto marchewkowe.
    Nasza „babka piaskowa” z dodatkiem marchwi, przez co jest ładnie żółta, zachowuje długo wilgotność no i smaczna.

  48. Ale candida się ucieszy 😉
    Ja znam takie :
    szklanka drobno startej marchewki,2 szkl mąki pszennej tortowej,3/4 szkl cukru,1/2 szkl oleju ,
    4 jajka,1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,1/2 łyżeczki sody,1/2 łyżeczki cynamonu,można dodać dowolne bakalie tudzież orzechy
    smacznego ❗

  49. Dopiero dorwałem się do kompa 🙂
    Dzień kobiet prawie udany, nie trafiłem do końca z prezentem taki ze mnie zły chłopak. Ale chociaż z wami podzielę się pysznym, sprawdzonym ciastem 😀

    Przy okazji wszystkim Paniom przesyłam najszczersze buziaki 😉 :*

    A teraz ciasto.
    4 jaja
    1 i 1/2 szklanki cukru
    2 szklanki mąki
    2 łyżeczki proszku do pieczenia
    1 łyżeczka sody
    2 łyżeczki cynamonu
    1 szklanka oleju
    2 szklanki startej (drobno!) surowej marchwi

    Najpierw utrzeć jajka z cukrem, później wszystko po kolei dodawać i ucierać. Oczywiście mikserem. Marchew wrzucić na końcu, wymieszać i do pieca! 180° tak 50-60 min, ale radziłbym sprawdzać co jakiś czas. Zresztą, co ja was będę uczył, pewnie nie jedno ciasto już pękło 🙂

  50. Najgorszy jest Małachow, opierdala bezwzględnie za jedzenie ciasta, a Tombak pisze żeby w weekend sobie ulżyć. Ja się aż boję czytać Małąchowa, mam wyrzuty sumienia po wczorajszych kilku orzeszkach pistacjowych i rodzynkach 🙂

  51. No i wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet Aserta 🙂 życzenia dopiero teraz, bo i teraz dopiero się pojawiłaś 🙂

  52. Dziekuję za przepis, ale 3/4 szklanki cukru? :(( wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet 🙂

  53. Dzięki za życzenia 😀 , a co do Małachowa to kupię książkę, potrzebny mi trochę „bat”, bo też niekiedy sobie pozwalam (ale rozdzielnie).

    Sądzę, że orzeszek i rodzynek nie powinno się zabraniać. Ciekawe czym uzasadnia taką decyzję?

    Wiem, że rodzynki wpływają na wzrost (nie pamiętam dlaczego?) ale polecane są młodzieży męskiej 😉 , aby wyrosła na przystojnych wysokich mężczyzn.

  54. Dzięki za życzenia dance i bez podobno, jesteśmy CUDEM ŚWIATA 😀
    Co Wy byście bez nas zrobili ?
    Jakie ważne tematy byłyby priorytetem?
    Oczywiście KOBIETA i jak ja „rozgryźć” 😆
    Jak postępować, aby nie „ugryzła” tylko namiętnie darzyła względami swego partnera?

    No uczcie się, uczcie i pokażcie klasę. 😀

  55. Zrobimy, ciasta jeszcze nigdy nie robiłem – jestem dziewicą ciastową 😀 zobaczymy co z tego wyjdzie 🙂

  56. Uczymy się tego całe życie 😀 i ciągle mam wrażenie, że siedzę w oślej ławce, a mama powinna częściej chodzić na wywiadówki 😀

  57. Dziekuję za życzenia i przyjmuję 😀 a jęśli chodzi o przepis to mój jest mniej obszerny jeśli mogę tak nazwać .Cukier -trzeba posłodzic ,moze to byc 1/2 szkl i 2 łyzki miodu 😆
    Mistrzu przeciez nikt nie mówi że masz go zjeść w całości za jednym posiedzeniem 😯

  58. Powinieneś się czuć raczej, jak taki wiesz…. starszy chłopak z doświadczeniem, który wprowadza młodą dziewczynę w świat cudownych doznań – czyt. niedoświadczonego piekarza ciast 😀

  59. Z tego co pisze Pan Małąchow, wynika że oczyszczenie wątroby dało mu znacznie wiecej niż wszystkie metody uzdrawiania razem wzięte przez pięć lat 🙂 rodzynki to słód czysty, on tego nie pisze, to moja interpretacja być może mylna.

  60. No chłopaki, pachnie mi to wszystko jak „mountain brokeback” 🙂 no i duża marchewka w tle do skrobania :))

  61. Spróbujcie tego
    [url]http://www.bioslone.pl/oczyszczanie/mikstura
    [/url]
    miałem wiele dolegliwości i pomyślałem że spróbuję co mi szkodzi, żaden ze składników nie jest ani niesmaczny ani szkodliwy
    i spróbowałem
    czwarty rok nie używam antybiotyków
    a przedtem minimum cztery razy do roku na wiosnę i na jesieni

  62. [url]http://www.bioslone.pl/[/url]
    no to ze strony ręcznie
    oczyszczanie
    mikstura oczyszczająca

    z opisów wynika że masa osób w trakcie oczyszczania przeżywa objawy chorobowe podobne do łamania w czasie grypy.
    Ja nie miałem żadnych przykrych objawów poza wyraźnym wzrostem odporności organizmu.

  63. basen, silownia, wypady na miasto, nowy piesek, zakupy, kupno rzeczy nie pierwszej potrzeby…

    ehh… Ci dzisiejsi chorzy i bezrobotni :]

    prawdziwe dolce vita 😀

    przypomina mi sie slogan ktory wypisywalo sie na kartkach pcoztowych do rodzicow, bedac na koloniach

    „kochane pieniazki przyslijcie rodzice!”

    baw sie poki mozesz 😀

    ale co czesto sie dubluje, kiedy nie ma sie dzieci to czlowiek stara siebie jakos dopiescic, rozwoj + zdbanie o zdrowei itp. w koncu w ktoras strone energia czlowika musi isc, na cos trzeba ja spozytkowac, nie uwazam ze to zle

    pozdrawiam majowo (prawie)

  64. A Ja myślałem, że kobieta jest jak butelka wina! Mianowicie, posiada obietnicę! Obietnicę spełnienia, rozkoszy, przyjemnosci. I pewność,że bedziesz wracał do tego wina. Zapowiedź jest najważniejsza. Zobacz Siebie, jak stoisz przed półką z winem! Jeszcze nie otworzłeś, a już cieszysz!

  65. Chorzy na IBS, mogą korzystać z siłowni i basenu; podobnie jak Ci z hiv rakiem i innymi nieszczęściami. Chyba nie zanegujesz osoby z rakiem, że udaje chorobę bo śmie chodzić na basen? gdybym nie miał kończyn, byłoby to zrozumiałem że oszukuję. Ale ja je mam, ponoć nawet ładne 🙂 a basen i siłka? grosze kosztuje, jeszcze na karnet z gratisami. Piesek nie mój.

    Dla mnie książki i wiedza, to jest pierwsza potrzeba.

    Pozdrawiam bardzo ciepło.

  66. [quote]Chyba nie zanegujesz osoby z rakiem, że udaje chorobę bo
    śmie chodzić na basen? [/quote]
    A znasz takie osoby które po hemoterapii lub naświetlaniu pływają sobie w basenie, lub chodzą na siłownię ❓ ❓ ❓
    Karygodne porównanie ❗

  67. E tam karygodne 🙂 naświetlania i chemia to najczęściej w krańcowych fazach chorób. Np. ludzie z białaczką latami chorują i na basen z tego co wiem chodzą. A co do takich osób, to w necie można znaleźć że są i chodzą.

  68. Psu możesz dać na imię: Najman, jak będzie szybko biegał, uciekał 😀 a suczce: liczy się tylko miłość i ukryte wnętrze 😀 tylko wtedy będzie ją ciężko zawołać do nogi 😀

  69. Poczytaj sobie statystyki ❗ , albo najlepiej porozmawiaj z Nimi w realu. ❗
    i nie rób sobie więcej takich jaj porównując swoją wyimaginowaną chorobę do raka ❗ bo możesz kiedyś naprawdę poczuć długotrwały ból ❗
    Pozdro

  70. No ale po co mam rozmawiać z nimi w realu? żeby się dowiedzieć że na początku choroby mogą popływać?

    Ludzie z IBS się wieszają z bólu i rozpaczy… porozmawiaj z nimi, może zrozumiesz jakie brednie piszesz. Pozdrawiam.

  71. Nie wiesz co piszesz, okazujesz kompletną ignorancję i brak wiedzy; IBS ma wiele odmian, także takie że ktoś w ogóle nie funkcjonuje jak człowiek, nie ma renty, nikt mu nie pomaga bo oficjalnie i w badaniach choroby nie widać; ból może trwać tygodniami, często taki że z tego co wiem niektórzy tracą przytomność (ja na szczęście jej nie traciłem, ale płakać nie raz, myśli samobójcze także gdy ból zdawał się rozsadzać brzuch)

    Wyglądasz zdrowo, normalnie. Wszystko dzieje się w środku. Bogu dziękuj że nie wiesz co to jest, i nie posmakowałaś jak to jest zdychać z bólu, a w tym czasie inni się z Ciebie śmieją czy doradzają żeby brać panadol. Kończ waść wstydu oszczędź.

  72. kartą – to woda na młyn banksterów, normalnie jak widzę takich co płacą kartą to nóż mi się w kieszeni otwiera niekoniecznie dlatego, że muszę dłużej stać.

  73. Nie wierzysz? a co ma Twoja wiara do tego, że nie jestem często w stanie na piechotę przejść się do sklepu? jak wyobrażasz sobie moją jazdę autobusem? jak w ogóle miałbym dojść na przystanek? piszę o tym tysięczny chyba raz, ludziom którzy zdają się być albo nie do końca inteligentni, albo po prostu złośliwi. Można o IBS poczytać w sieci, są fora pełne nieszczęśników którzy zrezygnowali całkowicie z życia, ale nie; po co sprawdzać, dowiedzieć się, lepiej się dzielić swoimi pseudo dobrymi radami. To jak pewna Pani, twierdząca że wyleczy mnie gorące mleko na wieczór. Jak jej mówię że po mleku jak sporo ludzi się posram, to ona w ogóle tego nie słyszy; gorące mleko wyleczy wszystko. Poleciłem tej Pani pić gorące mleko na głupotę, może wypłynie dołem i zostanie jakaś mądrość, w co wątpię.

    Dlatego powiadam Ci Suczko i psie Sabo, że ja bym wytrzymał na etacie nawet 8h, tylko moje jelita mają na ten temat nieco inne zdanie. A z jelitem nie wygrasz, nie narzucisz mu swojej woli.

  74. Ja płaciłem kartą, ale nikogo przy kasie nie było. Nie miałem gotówki przy sobie. No faktycznie, wkurzające jest jak się czeka na tych z kartą 🙂

  75. Marku może i jestem prostakiem (moja dziewczyna czasami mnie tak nazywa jak mi się np. odbije przy jej rodzinie) ale najbardziej uwielbiam takie Twoje relacje np. z zakupów. To już moja rutyna od 4 m-cy, wracam od swojej nieposłusznej niewiasty, kupuje po drodze browarka i pędzę jak najszybciej do domu żeby odpalić laptopa i wejść na Twojego bloga, przyznaję że z reguły szukam czegoś lekkiego jak ten dzisiejszy wpis, popijając przy tym zimnego browarka i uśmiechając się sam do siebie. Lekko się Tobie pisze a jaki mam ubaw, czasami rechocze na głos dławiąc się piwem którego przed chwilą skosztowałem.
    Pozdrawiam i w miarę możliwości więcej takich felietonów 🙂

  76. Moja babcia zalecała mojej cioci na depresje jeść jabłuszka i marchewki 😀 Ciotka zwariowała, jest całkowicie niesamodzielna, babcia skończyła jako warzywko z wylewem mózgu.

  77. Wiesz to chyba nie jest taka głupia rada; coraz więcej jest opinii że depresja wcale nie pochodzi z psychiki, a z zatrucia organizmu. Warzywa oczyszczają organizm, jabłka już nie tak bardzo, mają masę fruktozy ale w sumie oczyszczają z kamieni żółciowych itd.

    Wszędzie trzeba zachować rozsądek, niestety.

  78. Ludzie nie zrozumieją dopóki sami czegoś nie doświadczą, tak to możesz ich przekonywać, tłumaczyć a i tak z tego nic nie będzie, mogą kiwać nawet głową, że niby się zgadzają a i tak będą wiedzieć swoje.

  79. Z tymi pieniędzmi to przecież zupełnie normalna rzecz…musisz z czegoś żyć,na czymś zarabiać.Dziwne że niektórzy tego nie rozumieją….u mnie taki mały piesek wabi się tina 🙂

  80. ja mam ostatnio faze na takie imiona: whisky, brandy, tequilla, cherry, duffy, cookie, toffi, gypsy, shisha, mocca, ginger 😉

  81. Imię dla pieska to jest bardzo poważna sprawa.Raz nadane powinno juz pozostać .Bo co pomyślał by o nas nasz pies ? 🙂 Za mało znamy szczegółów .Wiemy tylko że szczeniak i że ona .Wygląd pieska ,jego wielkość i ,,upierzenie ” też mają duże znaczenie .Znaczenie też ma charakterek pieska .

  82. Emu ma rację, za mało szczegółów.
    Tak wiem, będzie suczka, ale powinnam Cię uprzedzić w pewnych kwestiach.
    Otóż, moja suczka, a tylko raz miałam suczkę, potem tylko samce.
    Wabiła się Suri, bo była szarą wilczycą 😀 co z francuskiego – szara (chyba tak jakoś).
    Gdy była w domu podczas cieczki wszędzie znajdziesz plamki, dosłownie wszędzie i na okrągło pozbywanie się krwistych plamek z kanapy, podłogi …. Potem poszła na podwórko, była duża i zbyt ciepło, no już bardziej samodzielna. Zbudowaną miała piekną ocieploną budę, wszelkie wygody łacznie ze swobodnym poruszaniem się po terytorium.
    Ale znowu problem z cieczka. Gdy tylko zwęszyły to samce miałam całe zbiorowisko pod domem, niektóre czekając w nocy wyły. Po prostu wszelkiej maści i wielkości. Baliśmy się wyjść z domu, bo niektóre były agresywne i duże psy.
    Jednego dnia, któryś się odważył i przeskoczył płot, był olbrzymem no i Suri straciła dziewictwo.
    Ochrona cnoty Suri wiele zdrowia kosztowała wszystkich domowników i sąsiadów. Ponieważ to było kiedyś i nie były takie modne sterylizacje, pozostała nienaruszona (do czasu 😆 ) Wziąwszy wszystko pod uwagę oraz chęć zaadoptowania Suri przez lokatora, który u nas wynajmował mieszkanie i się zaprzyjaźnili, zaoferował, że zabierze Suri ze sobą na wieś.
    Zgodziłam się, bo skargi sąsiadów i moje nawet w nocy odstraszania (także małymi hukowymi petardami), brak snu, dzieci nerwowe budzą się w nocy i płaczą, a psy wyją…
    Zatrzymałam jednego z synów Suri i nazwaliśmy go Karo. Karo był dobrym, kochanym wieloletnim stróżem. Dzieci go uwielbiały, bo był łagodny, ale nie lubił pijaków i takich atakował 😯 , z tyłu za nogę. Więc trzeba było zawsze trzymać na smyczy na spacerach czy wyjazdach.
    Tak zwierzę w domu to duża odpowiedzialność i trzeba wiele cierpliwości.

    Acha w czasie jak była jeszcze Suri mieliśmy także kota, wabiła się Kobza. Rządziła równo, siadała na krześle, gdy Suri przysiadła koło stołu i dosłownie tłukła ją po głowie. A że Suri była duża i łagodna, to znosiła te bezbolesne zaczepki małych łapek Kobzy (nie raniła, bo uderzała ze schowanymi pazurkami).
    Mówię Wam śmiechu zawsze było dużo, bo odgłos był taki, jakby w pusty garnek uderzała, więc śmieliśmy się, ze Suri „nie ma nic w głowie” 😀
    Bardzo ją z tego powodu wszyscy żałowali i tulili, a ona była w 7 niebie.

    Czekamy Mistrzu na więcej szczegółów.

  83. Dobrze dziewczyny, wyjawię wam więcej szczegółów. To mastif tybetański, trzy miesięczna suczka, śliczna ruda, nieufna troszku ale już ją karmiłem; na palec brałem konserwę i delikatnie jadła zlizując i muskając ząbkami mój palec. Jutro ją wykąpię, a teraz jest taka zmęczona że pokłada się, nieprzytomna. Jutro postaram się zrobić jakąś słit focię z nią, i może rzucę na fejsika 🙂

  84. Przepraszam, jeszcze raz link wklejam:
    [url]http://www.youtube.com/watch?v=SmVAWKfJ4Go&feature=related[/url]

  85. Już się boję jak ona dorośnie .Będzie cię bronić zażarcie .Już nie będzie tak łatwo.Jazzy łatwiej przekupić ale ona to spory kaliber 🙂 Strzeżcie się dziewczyny 😉

  86. Od rana z nią sobie gadam, kilka razy pozwoliła mi podejść do siebie i ją pogłaskać 🙂 ma śliczne oczy, ale też i charakterek, innego psa który chciał zabrać jej coś z miski, natychmiast się rzuciła na niego, od razu go zastraszyła, moja psinka kochana 🙂 chciałem Jazzy wychować na postrach okolicy, zawiodła mnie świnka, więc teraz mastisia spełni moje ambicje 🙂 tylko jakie kurde dać imię??

  87. Marek przemyśl jeszcze raz czy wzięcie tego psa to dobra decyzja. Moim zdaniem psy w mieście to totalna porażka. Co innego mały kot a co innego takie bydle. Będziesz miał problemy, małe mieszkanie i duży pies, zrobi Ci tam niezły rozpierdziel. Poza tym kupa obowiązków trzeba psa wyprowadzać, kupować nietanie żarcie itd. No i ostatnia rzecz Warszawa już i tak jest „zasrana” przez czworonogi, jesteś na tyle mocny psychicznie żeby po niej sprzątać? A jeśli nie to tym bardziej nie powinieneś jej zabierać.

  88. [quote=Mistrz]… więc teraz mastisia spełni moje ambicje…[/quote]
    A wiesz, że jak napisałeś [b]mastusia[/b], to fajnie zabrzmiało.
    Może faktycznie [b][size=medium]Masti[/size][/b], będzie odpowiednie 🙄
    Wyrazy kończące się na literę „i” brzmią pieszczotliwie a zarazem oryginalnie, nawet dumnie :wink:, no bo przecież właściwie Mistrz TO wymyślił.
    Pomyśl jeszcze 😀

  89. To nie u mnie jest ten piesek słodziutki, nigdy w życiu bym do tego wypizdowa na Pradze nie wziął takiej masy 🙂 a co do sprzątania, to Pan Bóg obdarzył mnie zbyt wrażliwym zmysłem powonienia, niestety 🙂

  90. Masti bardziej dla samca pasuje 🙂 opcje na teraz to Koka i Aza. Koka to mój pomysł, ale natrafił na mur niezrozumienia 🙂

  91. [quote]Najdroższym psem świata jest czerwony Mastif tybetański – 😯 😯 😯 [/quote]
    Zobaczcie ulubienicę Mistrza, gdy dorośnie.
    Może jakieś typowania … jak nazwać ❓

    [url]http://nortus.pinger.pl/m/54436530[/url]

  92. Jezu, co za wariat dał bańkę za tę psinkę sraczkowatą 🙂 no ale faktycznie, psinka tania nie była, jedna z najdroższych ale rodowodzik, utytułowani rodzice, full opcja. Ale skubana ma instynkt bronienia terytorium, jestem bardzo z tego psa zadowolony.

  93. Marku, napisz jeszcze trochę o tej książce. Warto inwestować w nią 50zł? Lubię taką lekturę, ale sam nie wiem czy coś nowego się z niej wyniesie. Obejrzałem trochę materiałów z gościem na yt i należy mu się szacunek za pracę i poświęcenie jakie wykonał. Ale w samą książkę w ciemno nie chcę inwestować.

    A co do negatywnych komentarzy jakie się pojawiają na Twój temat: i tak pewnie sam zdajesz sprawę by się nimi nie przejmować. Swoim życiem nikomu krzywdy nie wyrządzasz, a wręcz przeciwnie, swoim pisaniem wielu osobom przywracasz nadzieję. Niestety ludzka zawiść jest nieskończona. Najchętniej zabrali by Ci każdą przyjemność z życia z powodu Twojej choroby. Masz poza tym prawo do wynagrodzenia za swoją pracę włożoną w tworzenie tekstów. Gdybym był w stanie sam sypnąłbym jakimś groszem. Jeżeli ktoś myśli że to łatwe niech sam spróbuje tego chleba.

    Jedna rzecz mnie ciekawi jak dajesz sobie radę z IBS idąc na basen czy siłkę? To w sumie trochę gryzie się z tym co pisałeś wcześniej o chorobie. To zmiana stylu życia tak bardzo pomogła? Rozwiej moje wątpliwości jeżeli możesz. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

  94. Jeśli masz problem z kasą, nie kupuj jej. Prawie ją przeczytałem i uważam że opłaciło mi się, ale większość rzeczy już znałem. Najlepsze info jakie znalazłem to zebranie w sumę różnych ciekawostek, a więc trening na siłę (dla mnie b. ważne) to dwa powtórzenia i trzy serie (nie katować mięśnia jak to wcześniej robiłem) na rozwój mięśni, utratę tłuszczu i testosteron zimne prysznice i orzechy brazylijskie, trochę ciekawych porad o seksie, ale znajdziesz to na necie wszystko. Jak dla mnie troszku za dużo pisania, porozciągane tematy, ale ja już wiedziałem o czym on pisze, zawsze sie tym interesowałem.

    To prosta sprawa. Na basen chodzę o 6 rano gdzie jest max pięć do siedmiu osób, i kilka wolnych toalet, mam też do niej bardzo blisko a o tej porze droga jest praktycznie pusta. Na siłownię idę ok. 9 rano i jestem sam, plus zaplecze sanitarne, ostatnio było kilka chłopaków, ale żeśmy się jakoś zgadali i było bardzo sympatycznie.

    I to mi pozwala na brak stresu. Gdybym był np. o 7 rano na basenie, byłoby tam masa dzieciaków, bałbym się że zacznie mnie boleć brzuch, i natychmiast oczywiście by zaczął się ból, to reakcja łańcuchowa. Wszystko sobie strategicznie skalkulowałem i gitara gra 🙂

    Poza tym, bardzo mi się poprawiło. To zasługa braku stresu, i non stop kontaktu z przyrodą, oraz ćwiczeń. Mogę też przejść się do sklepu jakieś 150 metrów zanim pojawia się ból, to dość duży sukces dla mnie. Teraz tylko co parę dni mam silne bóle, które mnie zatrzymują w domu na cały dzień, więc można powiedzieć, że chyba wreszcie jestem szczęśliwy 🙂

  95. Cześć Marek. Tez kiedyś robiłem oczyszczanie wątroby 5 razy wg Małachowa albo Tombaka. Ja tez raz tak miałem ze całą noc się męczyłem, ledwo mogłem wstać z łóżka coś wtedy źle zrobiłem, chyba byłem za mało zrelaksowany bo miałem zbyt zabiegany dzień albo nie uwzględniłem faz księżyca o czym pisał Małachow, inne wymagania raczej spełniałem .Pozostałe zabiegi poszły już bez żadnych sensacji i za każdym razem wydalałem mnóstwo zielonych grudek podobno to były kulki cholesterolowe (niektórzy twierdzą że to żółć zemulgowana z olejem). Poprawy samopoczucia jakiejś wielkiej wtedy nie odnotowałem ale organizm miałem wtedy totalnie zwrakowany i musiałem się ratować na jeszcze inne sposoby aby była jakaś wyraźniejsza poprawa.

Dodaj komentarz

Top