Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Skryty przed oczyma motłochu…

Skryty przed oczyma motłochu…

 

 

 

Najważniejsza sprawa; dlaczego toaleta jest zakrywana przed oczyma motłochu? ponieważ obserwowanie procesu defekacji, nie należy do moich faworytów (i jak mniemam, do Państwa także). Betonowe ściany czy cegły skrywają okropne widoki, a wentylacja oszczędza nam organoleptycznej kaźni.

 

                                       Rododendrony

 

Tak samo jest z człowiekiem. Ciało zakrywa osobowość. Może być piękne ciało, harmonijnie zbudowane, a skrywać może zły, podły i ograniczony umysł.  Zmysłami nie ujrzymy prawdy, a tylko ściany; te mogą być ładnie pomalowane, wybielone, równe. Z czasem ujrzymy jednak prawdę, gdy drzwi się otworzą, i staniemy twarzą w twarz z toaletą rodem z filmu trainspotting, albo pachnącym ogrodem; pełnym pachnących, cieszących oko kwiatów i rododendronów pnących się do samego Olimpu.

 

Ściany zakrywające sceny nie z tej ziemi, to w naszym świecie słowa. Powiedzieć i napisać, można dosłownie wszystko. Nie liczą się więc słowa, ani czyny (te można pozorować dla uzyskania określonego efektu) ale uczucia które mamy w sobie. One są wyznacznikiem dobra i zła.

 

Panuję nad swoimi myślami. Może nie zawsze, ale jednak trzymam nad nimi kontrolę. Co mi to daje? gdy porywa mnie ciąg myśli, zabierajacy mnie do przykrych wspomnień, natychmiast uciekam, czyli zaczynam myśleć o czymś przyjemnym albo śmiesznym. Nie pozwalam by emocjonalny golfsztrom, powiódł mnie na burzowe wody. Ten niezidentyfikowany prąd, wiedzie Cię do trójkąta Bermudzkiego i tam zatapia. Pojawia się myśl, ta kojarzy się z następną, i przypomina Ci się jak ktoś Cię oszukał, czy zwyzywał. To boli, cierpisz, pobudzasz się, przyśpiesza Ci puls. Wyobrażasz sobie wtedy swoją celną ripostę (ta przychodzi zawsze już po wszystkim) czy jak się mścisz, upokarzasz swojego wroga. Ale jak się z tym wszystkim czujesz? okropnie, prawda? to też zależy, czy umiesz to odróżnić, są tacy którzy nie umieją.

 

                                       Albo w ryj…

 

Są ludzie, którzy całe życie, wliczając w to sen i jawę, już od rana wyobrażają sobie takie nieprzyjemne rzeczy w głowie. Całe życie są wkurwieni i rozszalali z gniewu, nie wiedząc w ogóle że to gniew ponieważ dla nich jest to zwykły stan istnienia. Dawno już nie znają innych uczuć, ponieważ przyzwyczaili się do myślenia negatywnego. Taki człowiek swoją aurą zepsuje wszystko, inni ludzie natychmiast przejmą ich rozdrażnienie; nie daj Boże pracować z kimś takim, czy mieć bliższą styczność. Taki człowiek pobije Cię i wydrapie Ci oczy, jeśli powiesz że jest rozdrażniony; jest spokojny, i koniec kurwa jego mać kropka. Albo w ryj. Często poznasz go po nadmiernym rozwinięciu mięśni żwaczy, i startych zębach (jeśli będziesz mieć średnio przyjemną możliwość zajrzenia mu do jamy ustnej). Ciągłe napięcie sprawia, że zaciska zęby.

 

Pierwszym stopniem nauki walki, jest umiejetność walki. To jest poziom dla głupców, podnieconych filmami z hollywood czy napędzanych strachem. Najwyższym stopniem wiedzy bitewnej, jest unikanie walki i ucieczka. Rzadko kto dochodzi do tego stopnia zaawansowania, ponieważ nie w pełni rozumie, że nigdy nie ma wygranej walki. Nawet gdy siedzisz na złym facecie, i walisz go z całej siły pięściami w twarz, przegrałeś. Mistrzostwem sztuki walki, jest unikanie walki i niezdolność do sprowokowania Ciebie. Ciosu można się nauczyć, trzeba po prostu latami to powtarzać jak małpa, i nauczyć się zadawać cios a nie odpychać przeciwnika. Robiłem to latami, i umiałem to robić, chociaż byłem pełen lęku i ignorancji. Jeśli umysl Ci szepcze że umiejętność bicia Ci coś daje, to nie wierz swojemu ego. Ono kłamie, jak zawsze, obiecuje Ci gruszki na wierzbie. Powiem Państwu szczerze, że kilka razy w życiu mocno pobiłem agresora, i pisząc mocno mam na myśli naprawdę konkretny wpierdol, z bardzo mocnymi urazami. Podkreślam że zawsze byłem zaatakowany, i zawsze zdominowałem napastnika. Mój strach nie tylko że się nie zmniejszył po kilku takich wygranych konfrontacjach, ale też znacznie zwiększył, to raz. Dwa to to że stałem się nadwrażliwy na krytykę, a trzy że dałem się sprowokować jak głupiec. Nigdy na nikogo nie napadłem, zawsze pomagałem jak mogłem; zostałem mocno obrażony, nie wytrzymałem i tak wyszło. Zawsze się bałem bójki, dlatego też nie raz byłem z tego powodu popychadłem w młodości. Potem jakoś samo poszło, po paru razach sam zacząłem reagować atakiem na zaczepkę. Kierował mną strach przed tym, że ktoś uzna mnie za słabego. To jaka to siła? to słabość, wielka słabość. Przejmowanie się opinią innych, jest jak rak, to coś strasznego. Nie znam w życiu większego bólu i niewoli, jak myślenie co o mnie powiedzą inni. To upokarzające, że człowiek żyje nie tak jak chciałby, a tak jak uważa że inni by chcieli. To nadal jest moje wielkie nieszczęście.

 

                                       Męska siła

 

I nikt mnie nie nauczył, że prawdziwa męska siła to miłość do siebie, szacunek do siebie, swojego ciała, rozwijanie swoich zainteresowań, pragnienie rozwijania poczucia piękna, sztuki, symetrii. Musiałem to zrozumieć wieloma nieprzyjemnymi sposobami. Dlatego zawsze powtarzam młodym chłopakom którzy do mnie piszą; ćwicz boks (albo zapasy) ale nigdy nie pozwól by nienawiść, strach czy poczucie pychy opanowało Twoje serce. Ciało kiedyś się zestarzeje, ale umiejętności i miłość do siebie zostanie, a nawet będzie się wzmacniać. Jeśli nie masz do siebie miłości, jeśli nie masz dla siebie ciepła, delikatności, zrozumienia dla swoich błędów i słabości, to jesteś żebrakiem, biedakiem; który oczywiście może być bardzo silny fizycznie. Znam trochę chłopaków, którzy zajmują się sztukami walki. Są dobrzy na solo, stłukli by mnie raz dwa, ale widzę w nich lęk. I ten lęk popycha ich do ciągłego ćwiczenia, ponieważ wiedzą że zawsze jest ktoś lepszy. I większość tych naprawdę wartościowych chłopaków, doskonale by się spełniło w muzyce, jakiejś dziedzinie sztuki, robili by coś co by było pasją; ale lęk napędza ich do ćwiczenia umiejętności bojowych. Kiedyś jak pamiętacie, napisałem że pakerzy ćwiczą ponieważ czują lęk przed byciem słabymi; jeden z czytelników nawet wyzwał mnie na solo za te słowa. Czy gdyby nie miał w sobie lęku, zrobiłby to? ano właśnie. Pozbaw człowieka strachu, a zacznie się bawić życiem. Ćwiczenia są wspaniałe, ale jako dodatek a nie sens i cel życia. Co w życiu się liczy? sztuka, piękno, to najważniejsze; prawdziwa przyjaźń, lojalność, wierność wobec kumpli; miłość, zakochanie, korzystanie z piękna jakie daje nam ta nasza niebieska planeta. To są ważne rzeczy, a nie okładanie się po pyskach. I nawet jak ćwiczysz całe życie, to wyjdzie ktoś z nożem czy rewolwerem, i położy Cię na ziemi, sam się położysz.

 

Na sportowym forum gdzie często bywałem (by wiedzieć jak ćwiczyć na siłowni) jest koleś któremu wszyscy włażą w dupę; układa za pieniądze diety ludziom, ćwiczenia. I przyszedł pytać się o rady facet, miło i sympatycznie, wkleił link gdzie razem z kolegami mieli kółko rycerskie. W zbrojach się okładali mieczami, facet chciał się po prostu pochwalić, mi osobiście bardzo się to podobało; jak chłopaki lubią, dlaczego by nie? na co autorytet od siłowni, zaczął atakować faceta że kiepscy, że byle jaki chłopak od prawdziwej walki by ich rozwalił. Po co takie komentarze? po co takie poniżanie pasji faceta? czy bokser by rozwalił gościa trenującego mieczem? pewnie tak, ale jakie to ma do cholery znaczenie? aż się prosiło, żeby złapać tego eksperta od kulturystyki i zlać mu tyłek płazem miecza, poubijać mu trochę te jego mięśnie.

 

                                        Ważnym jest…

 

Dlatego w rozwoju duchowym, ważne jest by doswiadczyć miłości, radości, poczucia takiego prawdziwego wyluzowania. W momencie gniewu, czujemy jaka to wielka różnica, jak się czujemy w środku (porównując do stanu szczęścia). Wiemy wtedy że denerwując się, w jakiś sposób gwałcimy siebie, niszczymy się. Złych myśli trzeba nauczyć się unikać, nie ma innej możliwości. Człowiek myślący ciągle o konflikcie, mający go w sobie, będzie go kreował na zewnątrz siebie gdziekolwiek się nie znajdzie. Zawsze znajdzie się wróg, nieprzyjaciel.

 

Dobrze jest mieć zwierzaka. Te jak wiemy, nie będzie pisać na nas donosów, nie będzie udawać przyjaźni; jeśli ma michę, ciepłe wyrko i podrapie się je od czasu do czasu za uszami, będzie nas uwielbiać. I te uczucia które w nas budzi, warto nazwać, i zestawiać z innymi uczuciami. Jeśli coś jest niższe, mniej przyjemne niż uczucie ze zwierzakiem, won z mojej głowy. Walka z negatywną myślą jest bez sensu, ponieważ daje jej tylko siłę. Można unikać, uchylać się przed ciosem, albo uciekać do silniejszego kolegi. Tym silniejszym kolegą, będzie wspomnienie tego co czuliśmy, bawiąc się ze zwierzęciem które nam ufa. I ten stan ducha utrzymujemy w sobie, nie poddając się innym emocjom.
Albo emocje kierują Tobą, albo Ty nimi. Da się. Wybór należy do Ciebie. Dlatego gdy mnie coś wkurwia, uciekam myślą do Jazzuni i Fionki. Jedzą mi z ręki, jak to samice. Spróbowałyby nie… 🙂

 

21 thoughts on “Skryty przed oczyma motłochu…

  1. Kot uspokaja mruczeniem, spaniem, lubię to 🙂 niestety, są tacy ludzie, i czasem nie ma możliwości odejścia. Wtedy, jesli mamy taką możliwość, trzeba lać w mordę.

  2. O żesz, miałem akurat dziś bardzo podobne przemyślenia, acz z innym przykładem.

    Powiedzmy że w ramach ćwiczeń wyobraziłem sobie dziś faceta, który popisuje się swoją wiedzą, erudycją, oczytaniem i wykształceniem kpiąc przy okazji z ludzi, którzy w życiu żadnej książki nie przeczytali i nic w sensie naukowym nie osiągneli. Zdaję sobie już sprawę, że to właśnie taki ktoś jest nic nie wart i nie należy przejmować się jego opinią. Że obrażaniem ludzi pokazuje własną słabość i byle dziad borowy może być wartościowszym człowiekiem od niego. We własnych myślach umiałem zachować spokój i nie reagować na tego typu zaczepki. Wiem, że w prawdziwym świecie było by o wiele trudniej, ale mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze do osiągnięcia tego typu spokoju.

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie 🙂

  3. [quote]Panuję nad swoimi myślami. Może nie zawsze, ale jednak trzymam nad nimi kontrolę. Co mi to daje? gdy porywa mnie ciąg myśli, zabierajacy mnie do przykrych wspomnień, natychmiast uciekam, czyli zaczynam myśleć o czymś przyjemnym albo śmiesznym. Nie pozwalam by emocjonalny golfsztrom, powiódł mnie na burzowe wody. Ten niezidentyfikowany prąd, wiedzie Cię do trójkąta Bermudzkiego i tam zatapia. Pojawia się myśl, ta kojarzy się z następną, i przypomina Ci się jak ktoś Cię oszukał, czy zwyzywał. To boli, cierpisz, pobudzasz się, przyśpiesza Ci puls. [/quote]
    A propos-polecam wszystkim książkę „Sekret”

  4. Dlatego proponuję Ci czekanie i obserwowanie, by upewnić się co do natury tego zjawiska. Czy jest faktycznie od duszy, czy wynika z naturalnego rozładowania się psychiki.

    Z tym DNA to nie do końca tak jest. Zobacz Pana Urbana, tyle co zrobił złego to mało kto, i jakoś DNA ma raczej dobre, raka z tego co wiemy nie ma, i żyje bardzo zamożnie. Tymczasem ci których oszukiwał, ledwo ciągną na głodowych emeryturach, z właśnie rozpieprzonym DNA 🙂

  5. „Skrom­ność jest pra­wem ar­tystów, próżność ich obowiązkiem.” 🙂 Idę dziś do empiku

  6. [quote=aserta]DNA w naszej komórce (a przecież składamy się tylko z komórek), po prostu kurczy się [/quote]
    A to ciekawe, bo można zobaczyć potwierdzenie.
    To co się dzieje i est niewidzialne, moze okazać się ważniejsze niż to co bez szkiełka widzimy.
    Myśli czy wibracji emocji nie widzimy, możemy je jedynie odczuwać od kogoś lub w sobie.

    [url]http://www.youtube.com/watch?v=gQRTKcp4D5w[/url]

  7. [quote=Mistrz]Ciało kiedyś się zestarzeje, ale umiejętności i miłość do siebie zostanie, a nawet będzie się wzmacniać. Jeśli nie masz do siebie miłości, jeśli nie masz dla siebie ciepła, delikatności, zrozumienia dla swoich błędów i słabości, to jesteś żebrakiem, biedakiem[/quote]
    Zawsze sądziłam, ze mam czas … aż tu nagle przyśpieszył tak, że własciwie obudziłam się z ręką w „nocniku”. To prawda Mistrzu, znasz mnie i wiesz, że nie kocham siebie wystarczająco, bo:
    mam zbyt dużo empatii…. itd.
    Niemniej w całym moim zaganianym życiu nie miałam czasu, możliwości nawet o tym pomyśleć zastanowić się nad sobą, wewnętrzym niepokojem właściwie nieuzasadnionym. Nie strachem, ale takim na dużej dawce adrenaliny.
    Dzięki Mistrzu po raz setny, że trafiłam na Twoją stronę. Ostatnio przebywam u Andrzeja (dlatego mnie b.mało) i jestem pod wrażeniem. Tak jak dla Ciebie jest dla mnie kimś zaufanym (bo go polecasz !)więc z łatwością pozwoliłam sobie na przyjęcie jego PRAWD. Gdy również Andrzej (oprócz Ciebie wspomniał o dobrym wpływie Leszka Żądło poszłam tym tą drogą.
    Po raz pierwszy zrobiłam wczoraj oczyszczanie czakr (wg.Leszka), ale również poprzez swoją ciekawość świata weszłam na temat skrzywdzonych DUSZ (energii, która nie może się uwolnić, która trwa i „dogaduje się z moją energią – tak to na „chłopski rozum „widzę”???)
    Była we mnie od lat SPRAWA, którą czułam bez przerwy nie wybaczając sobie. Nawet nie wiedziałam jak to zrobić, jak się z tym uporać. Wydawało mi się, ze moje cierpienie jest odkupieniem jakimś tam i tak żyła przez całe lata. Nie jestem idealna, nie jestem Bogiem i to co zrobiłam wynikało bardziej z presji otoczenia niż mojej, ale zrobiłam i mimo odpowiedzialności, którą wzięłam na swoje „barki”, dławiło mnie to od lat.
    Nie, nie nikogo nie zabiłam, ani nie okradłam, to było coś innego.
    Wczoraj podczas chodzenia po necie za wskazówkami Andrzeja i Leszka dowiedziałam się od nich i od innych JAK TO ZROBIĆ ???
    Dogadywanie się z DUSZAMI, to trudna sprawa, bo musimy przede wszystkim wewnętrznie naprawdę chcieć. ONE to „czują i widzą”. Energii nie oszukasz, po prostu ma inne wibracje i koniec.
    Można próbować i z taką nadzieja do tego podeszłam, nie znam na tyle swoich wibracji, czy są wystarczające, aby DUSZE odeszły, nie pozostawały w moim polu energetycznym zakłócając go.
    Trwało to do drugiej w nocy, byłam zryczana, ale spokojna. Wiedziałam, że jeżeli teraz mi się nie uda, to spróbuję ponownie później.
    Wydaje się, że tamto ODESZŁO, że dopiero teraz mogę żyć TU i TERAZ.
    Czuję wewnętrzny SPOKÓJ, ale jeszcze nie do końca. Tak jak Mistrz powiedział, człowiek przywiązuje się do tego czegoś mimo, że wyraźnie dostałam „ROZGRZESZENIE”.
    Powtórzę jeszcze raz a moze i kilka, jednak zrobiłam początek CZYSTOŚCI w moim znanym mi , pamiętanym przez moje komórki „świecie”.
    Czy mam inne obciążenia z innych istnień, nie wiem ? Ale spróbuję poczuć, jeżeli nic mnie nie zaniepokoi to uznam, ze NAUCZKĘ, którą mi dało życie dostałam m/in za to co pamiętam, a nie za to, że kiedyś moja energia zasilała np. niegodziwego człowieka?
    Uwolnić się od DAA i wziąć odpowiedzialność za to, że się tyle lat dawało temu ??? kierować sobą. WYBACZYĆ to i inne sobie. Kochać SIEBIE, a SWIAT nas pokocha i do kochającego siebie przylgną kochający ludzie, a nie z obciążeniami czy „krokodylem”
    Pozdrówko Mistrzu i miłego dla Wszystkich czytelników. Próbujcie uwalniajcie „ciężary”, to prawdziwie ODPŁYWANIE, przyjemne relaksujące jednym słowem ZDROWE 😈

  8. Aserta, Myszko 🙂 pragnę podkreślić że znam Andrzeja i bardzo go lubię, bo to fajny chłop; ale jego nauki nie jestem w stanie zweryfikować, być może dlatego że Andrzej sięga głębiej, niż ja potrafię wejrzeć. Leszka cenię, ale osobiście nie lubię. Uważam że nie jest przewodnikiem duchowym, a to co o sobie podaje (skala ERD, że jest wyżej od Jezusa) to kpina z inteligencji. Wiem też że wiele razy nie był fair wobec ludzi, więc polecam jego wczesne opracowania i książki, ale na pewno nie teraz tego co naucza. Nadaje się na początek, i od niego zaczynałem, ale później trzeba szukać gdzie indziej, ja tak to widzę. Wszystkowiedzący, nieomylny guru duchowy, który na zajęciach mówił niektórym że ich krewni to strzygi, osoby bez duszy 🙂 a potem się okazało, że mu „wywaliły” strzygi. Pomylił się, a ludzie w to wierzyli. Po czymś takim i po ukrywaniu swojej pomyłki, przestał być dla mnie jakimkolwiek autorytetem.

    Udało Ci się, gratuluję; ale poczekaj trochę. Czasem balast jest tak ciężki, że cokolwiek go uwalnia dając poczucie oczyszczenia. Prawdziwe duchowe uwolnienie jest wtedy, gdy będzie trwać długo. Poczekaj, obserwuj.

  9. cegły skrywają okropne widoki, a wentylacja oszczędza nam organoleptycznej kaźni. – wchodzac na twoja strone i czytajac co jakis czas teksty na „ten” temat mozna dostac fobii, przeraza cie co robisz w kiblu? Kibel jest oddzielony bo to miejsce intymne po prostu, chociaz w takim starozytnym rzymie nie zawsze byl, w indiach(czy innych chinach) toalety publiczne to dziury w ziemi nie oddzielone przegrodkami – tam bys nie przezyl :))

  10. [quote=Mistrz] Czasem balast jest tak ciężki, że cokolwiek go uwalnia dając poczucie oczyszczenia.[/quote]Mistrzu każdy indywidualnie, bo tak jak pisałeś odbieramy inaczej. Dla jednego, jest tragedią, że pokłócił się z Mamą, żoną, siostrą itp… Dla innego nie ma problemu, gdy jest wredny, nieuczciwy, dopuszczający się zdrady nie tyko w partnerstwie, jednym słowem niszczący innych nie tylko ludzi (ten nie czując, odpowie później … z nawiązką, przeważnie na starość)
    Jak rozumiem krzywdę wyrządzoną w moim odczuciu?
    Mogę powiedzieć tak, że z tego co zrozumiałam i obrazując ENERGIĘ- DUSZĘ o której każdy nawet po podstawówce wie, że istnieje oraz zgadza się, że obrządki, rytuały …. powodują w człowieku ODPUSZCZENIE (inne wręcz przeciwnie, więc staramy się te inne eliminować).
    Wszyscy wiemy, że taniec powoduje wewnętrzne zadowolenie, rozładowanie itp. a to przecież przez wielu kiedyś oraz obecnie wykorzystywany element obrządków. Podobnie jest z innymi energiami, które czujemy lub się ich pozbywamy, dążymy do rozładowania tego co nam na „sercu” leży.
    Szkoda, że KK z tego zrobił biznes, ale jeżeli komuś pomaga, to jego sprawa, uczestnicząc w KK obrządkach.
    Wracając do pytania, jak czuję i rozumiem czyjąś lub swoją krzywdę, otóż WIEM (ponieważ jest to potwierdzone badaniami naukowców, którzy jedynie stwierdzają taki fakt). Otóż, gdy się denerwujemy- stres , zazdrościmy, zdradzamy, okradamy, zabijamy, obgadujemy, niedoceniamy, ………… i jeszcze więcej negatywnych czynów, a także [color=red][b]błędów żywieniowych[/b][/color] DNA w naszej komórce (a przecież składamy się tylko z komórek), po prostu kurczy się blokując wysłanie prawidłowego DNA dla nowo powstającej komórki (przecież tworzą się codziennie). Co powstaje z tak zblokowanego przez co niepełnego DNA, powstaje tzw. zmutowana komórka, której brakuje elementów (jest to zaczątek chorób w tym także raka….. Co się dzieje, gdy żyjemy w HARMONII (najpiękniejsze słowo świata 🙂 ), otóż każda komórka wydłuża się, jej DNA jest absolutnie dostępne i to w każdym najmniejszym calu. Nowe komórki powstają w komplecie i HARMONII.
    Rozgadałam się dokończę później, dalsze przemyślenia i spostrzeżenia. 😈

  11. Np. Huna czy rozwój zdolności paranormalnych. Książki w ogóle pisze b. fajne, szkoda tylko że to się nie przekłada na real.

  12. Lży innych, bo sam się czuje dzięki temu lepszy – prosta sprawa, skoro tak robi, to znaczy że czuje się ze sobą źle. Można mu współczuć.

  13. Ciekawi mnie dlaczego tak jest. Czyżby zabrakło samokontroli w ogłoszeniu się guru? Leszka Żądło znam tylko z tego, co czytałem u Ciebie i Elijaha, więc ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć.
    Jak myślisz, co mogło skłonić człowieka, który posiadając ogromną wiedzę nie wykorzystuje jej? To całe bycie przewodnikiem duchowym jest tylko swego rodzaju maską?

  14. Nie mam pojęcia. Agresja którą prezentuje nie przystoi nawet mi, a co dopiero człowiekowi który ogłosił się bardziej uduchowionym od Jezusa (we wcieleniu krzyżowym, bo teraz podobno jest oświecony wg. Leszka) To na pewno niegłupi facet, i na pewno sporo umie, ale jak go pytałem dlaczego naucza o mocy myśli, a sam ma chore oczy (okulary całe życie) i wielki brzuch, i na inne podobne pytania, odpowiadał że jestem opetany. Bo jakbym był duchowo ok, to bym nie zadawał takich „durnych” pytań.

  15. Koty zawsze uspokajają. No, chyba że są takie jak mój HK – znają się wyłącznie na swoich żartach.
    Istnieją ludzie impulsywni. Trudno jest być opanowanym w sytuacjach, które potrafią zagotować krew w człowieku, do tego ma się poczucie bezradności, bo chore prawo pozwala np. nieletniemu lżyć i grozić pobiciem, a ty nie możesz zrobić nic… Nawet założyć sprawy, bo młodzieniec jest nieletni, więc biedny i godzien współczucia. Musi ci wbić nóż w bebechy, by ktoś dostrzegł problem. Przeżyjesz to wygrałeś. O ile jego kumple później cię nie „dojadą”.
    Bycie zimnym jak głaz czasem pomaga. Ulegnięcie prowokacji to słabość. Tu się zgadzam. Przez znaczną część jest odbierane jako tchórzostwo. Koleś nie zareagował tak, jakie są oczekiwania, czyli nie dał w ryj – znaczy się „pęknął”. Czyli lamus, frajer, pizda, tchórz. Najlepiej byłoby czasem użyć wyrównywacza kaliber 45, ale to też jest przecież przemoc. Mimo to uważam, że niektórzy ludzie są niczym muchy – jak nie pierdolniesz i nie zabijesz, to mucha nie zrozumie, że jest natrętna. Do niektórych ludzi można dotrzeć wyłącznie poprzez ból. Innych argumentów nie zrozumieją. Trzeba tylko unikać ludzi, którzy mogą nas skrzywdzić, dla samego krzywdzenia. Nie zawsze jest to możliwe.

Skomentuj Mistrz Anuluj pisanie odpowiedzi

Top