Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Słodkie Szkrabki

Słodkie Szkrabki

 

 

 

Dziś po porannym basenie, siedząc na ławce i wycierając stopy (po świeżym pedicure, myślę że to ważne) różowym ręcznikiem, obserwowałem dwie małe dziewczynki; gdzieś na oko czterolatki. Brunetka i blondynka, oraz wąsaty tata. Nigdy nie ukrywałem, że uwielbiam takie małe rozszczebiotane szkrabki. Uważam że moja ex miała rację, mówiąc że jestem emocjonalnie dużym chłopczykiem; stąd prawdopodobnie wypływa moja radość z przebywania z dziećmi, jak to mówią, ciągnie swój do swego. Lubię opowiadać bajki dzieciom tym małym, i tym większym; moim czytelnikom. Moja ex powiedziała też kilka innych rzeczy, których z racji na wysoki poziom kulturalny moich czytelników, nie odważę się przytoczyć; dodam jednakże by rozwiać troszkę mgiełkę tajemnicy, iż słowa „gówniarz”, „gnój”, „popapraniec”, obficie zrosiły suche jak pustynia serce Państwa uniżonego sługi.

 

Sympatia i przyjemność ma swoje granice. Jeśli lubię pływać, to oznacza to że lubię popływać żabką dwadzieścia minut (góra!) a później siedzę a to w jacuzzi, a to chłostam się wodnym biczem w cieplejszym basenie. Gdyby kazali mi siedzieć na basenie cztery godziny, zacząłbym krzyczeć. A gdybym miał w nim siedzieć kilkanaście lat? Pan Jezus mówił do prostaczków przypowieściami by zrozumieli przesłanie duchowe, więc i ja podobnie uczynię. Kto ma oczy niechaj czyta, a kto nie umie czytać to niech mu przeczytają; jeśli lubię seks, to mam na myśli upojny kwadransik z seksowną, szczupłą dziewczyną, chętnie dziedziczką fortuny. A gdy kiedyś, w grzesznej młodości do Państwa wiernego sługi dobrała się pewna dojrzała Pani, to po dwóch godzinach modliłem się żeby dostała zawału; albo żebym ja dostał. Upojna chwilo trwaj! byle nie za długo. Po tym doświadczeniu, świat nigdy nie był już taki sam… telefon milczał jak grób, i ta cisza była dla mnie źródłem nieopisanej rozkoszy. Chciałem nawet barykadować się w mieszkaniu, na wypadek gdyby chciała wrócić; nie chciała. No cóż, nawet ja czasami mam w życiu szczęście.

 

Dlatego uwielbiam takie małe szkrabki, ale nie chciałbym ich mieć. Natura sprytnie to zaplanowała; dzieci są najsłodsze w wieku strzelam, 2 – 7 lat. Do drugiego roku życia są krzyki juniora i sprzątanie kału plus moczu, brak wysypiania się itd. Jeśli to przetrwasz, a przetrwać musisz bo to Twoje dziecko (najprawdopodobniej), czeka Cię kilka lat wielkiej przyjemności ze słodkim dzieckiem, przynajmniej dla mnie była to przyjemność. Gdy dziecko wchodzi w siódmy, ósmy rok życia, zaczynają się męki piekielne z dojrzewająca i później odchudzającą się nastolatką, dla której nawet najbardziej fajny tata, będzie zgredem i wapniakiem. Przez litość nie wspominam co się stanie, gdy córuś przyjdzie z wytatuowanym kryminalistą, sprawcą wielu ciąż, i poprosi o możliwość zamieszkania „wariata” razem z wami, w waszym 2 pokojowym mieszkanku. Ty z małżonką w kuchni, „wariat” w dużym pokoju a w małym zrobi sobie siłownię i salon tatuażu. Tak więc sprytna natura sprawia że zakochujesz się w dziecku, a później dziecko to wykorzystuje i na tym brutalnie jedzie. I Bogu dzięki za ten mechanizm, bo byłbym sierotą.

 

Jeśli jesteś idiotą, czyli należysz do większości w społeczeństwie, wiedz że posiadanie dziecka to gigantyczna odpowiedzialność; nie polegająca tylko na zadbaniu o jedzenie i ubranie dla dziecka. To jakieś 5% procesu wychowania dziecka. I ponieważ ja wiem na czym polega reszta, a Ty nie wiesz, ja świadomie decyduję się nie mieć dziecka. I nie mów mi że szkoda że moi rodzice tak nie myśleli, bo moi rodzice podjęli swoją decyzję, a ja podejmuję swoją. I nie uważam żeby moi rodzice przeżywali ekstazę, widząc moje życie; jakie to życie, widząc młodego faceta który latami w zamknięciu wyje z bólu, i chodzi po lekarzach którzy rozkładają bezradnie ręce? zaiste, rozkosze rodzicielstwa są nieopisane.

 

Wiecie jak się robi małą dziewczynkę? rżnie dużą.

 

Jeśli spojrzeć na sprawę z innego punktu widzenia… to jestem ojcem moich czytelników. Ojcem świętym w swej cierpliwości i cierpieniu. Jakie z was dzieci? nie piszecie komci, nie wpłacacie pieniędzy, nie komplementujecie…

 

27 thoughts on “Słodkie Szkrabki

  1. Napisałeś:

    [quote]I ponieważ ja wiem na czym polega reszta, a Ty nie wiesz, ja świadomie decyduję się nie mieć dziecka.[/quote]

    A skąd wiesz na czym owa reszta polega?

    Sądzę też, że ubrania i jedzenie (oraz inne dobra materialne, bo chyba o nie Ci ogólnie chodziło), to jednak troszkę więcej niż owe 5% wychowania. Chyba nawet znacznie więcej. Spróbuj bez nich wychować dziecko.

  2. Pozwolę się wtrącić.

    Moim zdaniem chodzi tu o cały bagaż emocjonalny zrzucany na dzieci. Cały ten syf i mentalny kał, który w nas siedzi przechodzi dalej. Dzieci to najlepsi obserwatorzy i dokładnie oddają nam i światu to, co od nas dostały.

    Ja im więcej wiem na ten temat tym mniej mam ochotę na dziecko. Ale nie mówię nie, kto wie co będzie kiedyś.

  3. Jeśli chcesz, to weź porządną dawkę laksigenu, i tak całe lata dzień w dzień; a potem po latach męki, upokorzeń i bólu kup sobie karnet i skocz na basen za 4zł/h, raj na ziemi! 🙂

    Do tego jak ktoś Cię gdzieś zaprosi, czy zasugeruje że powinieneś iść do pracy, powiedz szczerze że boli Cię brzuch, i obserwuj rozbawienie czy pogardę w oczach tej osoby. I tak latami. Ciekawe ile byś wytrzymał, z tym że dodajmy do tego wszystkiego ból; taki że szalejesz. Też latami. Z czasem wyjście z domu sprawi że dostaniesz ataku paniki i histerii, i siedź w domu na cudzym utrzymaniu. Poznasz jak smakują te moje wspaniałe wakacje 🙂

  4. Jak zapewne zauważyłeś Mustafa, zwracałem się do potencjalnego idioty który nie zrozumie tego co pisałem; Ciebie za idiotę nie uważam, więc nie wiem dlaczego reagujesz jakbym to do Ciebie się odezwał?

    Wiem, ponieważ umiem wyciągać wnioski, umiem obserwować nie innych, a siebie. Umiem też dodawać i czytać, to wystarczy by wiedzieć że sfera psychiki dziecka, jego podświadomości, to coś o czym przeciętny człowiek nie wie, i najgorsze jest to że nie chce nic wiedzieć.

    Myślę że kwestie materialne, to mniej niż 5%. Jeśli mi nie wierzysz, poczytaj o milionerach zachlanych, zaćpanych, popełniajacych samobójstwa. Mają piękne ciałą, zdrowie, pieniądze… czegoś zabrakło.

  5. Dokładnie o to chodzi, i parę innych spraw; ale głównie o to co pisze Zbożu. Ja bym nawet dodał że dziecko nie obserwuje, a jest w dziecku mechanizm podświadomy jakby kopiowania wzorców, niezależny od jego woli. Kopiuje się nie tak jak myślą rodzice zachowania świadome, a rzeczy najczęściej nieświadome z przeżywania rodzica. Dlatego rodzic przed przygodą z dzieckiem powinien na pewno podwyższyć własną samoocenę, poradzić sobie z największymi traumami i umieć wybaczać. Wtedy może gadać do dziecka głupoty, ale dziecko wzorce będzie miało naprawdę korzystne i wartościowe.

    A sprawa ze mną jest jasna jak słońce, nie chciałbym by dziecko przejęło to, co w sobie mam. To widzę.

  6. Ja Ci też Mustafa powiem o co tutaj tez chodzi. Mój ojciec umiera na raka, a Ja jakoś w ogóle nie odczuwam potrzeby opiekowania się nim, czy pomagania mu. Z obowiązku czasem cos dla niego zrobię, przy okazji jak jestem u rodziców na obiedzie, albo gdy mnie o cos poprosi. Bardziej sie do tego wszystkiego zmuszam niż chce to robić. Ja też bardzo się cieszę, że nie mam dzieci i chyba Bóg mi w tym pomaga, bo jeszcze musze parę rzeczy zrobić, bo remont duszy trwa 😉

  7. [quote]Wiecie jak się robi małą dziewczynkę? rżnie dużą.[/quote]

    a jak sie minimalizuje poczęcie chłopczyka?
    Jakaś dieta albo zaklęcia? Słyszałem że sie sól sypie na parapet na chłopca, a na dziewczynkę cukier. 😀

  8. To bardzo dobrze Marku, że potrafisz wyciągać wnioski. To bez wątpienia przydatna i ułatwiająca życie umiejętność. Dziecko (lub też jego brak) to tylko i wyłącznie Twoja decyzja. Jednak wielu twierdzi, że bez elementu praktycznego nie można, nie da się poznać dokładnie badanego obiektu. Tobie brakuje praktyki (nie masz dziecka). Z tego też względu sądzę, że nie końca możesz wiedzieć na czym owa „reszta” polega (ja też nie wiem). Oczywiście wiesz bardzo dużo, to jest pewne, ale jednak brakuje tego czegoś.

    Wracając do spraw materialnych – czy nie ułatwiają one życia potencjalnemu rodzicowi? Czy pieniążki nie ułatwiają podwyższenia sobie samooceny? A może nawet w niektórych przypadkach pozwalają rozwijać się pod względem duchowym i zająć samorozwojem?

    Mimo wszystko sądzę, że nie posiadając odpowiednich środków finansowych, dziecko może mieć problemy z właściwym rozwojem. Myślę, że może mu zabraknąć np. poczucia bezpieczeństwa, które potrzebne jest także w odniesieniu do dóbr materialnych. Może się też ono spotkać z dyskryminacją i presją psychiczną. Dziecko nie może nadmiernie odstawać od rówieśników.

    No to może jakiś przykład. Może ze mną samym? Ok. Jakieś 7-8 lat temu, gdy chodziłem do gimnazjum, zapanowała moda na komputery. Tak właściwie, to panowała ona już wcześniej, ale ja opiszę ten właśnie okres. Sytuacja wyglądała w ten sposób, że nagle okazało się, że tylko ja w klasie nie mam komputera w domu. Ktoś powie: przecież to tylko jakaś głupia pierdoła. Otóż nie. Wszyscy wokół gadali a to o grach, a to o filmach, necie itp. Tylko ja oczywiście nie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaki ból sprawiały mi ciągle wymyślane wymówki: a nie mam, bo rodzice chcą żebym się dobrze uczył, a bo będę za mądry, a bo po co mi i do tego wszystkiego udawany uśmiech i obracanie wszystkiego w jakiś mało zabawny żart. A co się działo tak naprawdę? Po jakimś czasie przestałem się odzywać do niemal wszystkich (a tak właściwie, to wszyscy do mnie), no bo po co i o czym. Przecież z tym leszczem nie sensu gadać, nie ma tematu i w ogóle. Bardzo się w sobie zamknąłem. Nie siedziałem z rówieśnikami, na przerwach zawsze sam, chowałem się po kiblach itp. Pytałem i prosiłem starych, żeby kupili mi tego zasranego kompa. Nie. I chuj. Kompletnie nie rozumiałem, czemu. Przecież dużo pomagałem w gospodarstwie (mieszkałem na wsi), dobrze się uczyłem, świadectwa z paskiem, nagrody, osiągnięcia sportowe itp. Co noc beczałem jak dzieciak, mimo iż miałem już kilkanaście lat. Wydaje mi się, że od tego czasu stałem się „dziwny”. Tak mi mówiono. To zdarzenie bez wątpienia bardzo skrzywiło mi psychikę, nie wspominając o samoocenie. Na tej więc podstawie twierdzę, że pieniądz ma znaczenie w wychowaniu dziecka.

    Oczywiście, nie ulega wątpliwości, że wartości niematerialne takie jak poświęcony czas, miłość itd. mają nieopisaną wręcz wartość, jednak nie są wystarczające.

    Marek napisał:

    [quote]Jeśli mi nie wierzysz, poczytaj o
    milionerach zachlanych, zaćpanych, popełniających samobójstwa.[/quote]

    Równie dobrze można poczytać o biedakach popełniających samobójstwa. Ja osobiście wolałbym popełniać samobójstwo w luksusie i z pełnym portfelem, niż nie mając co do gara włożyć.

    Dance:

    Opieka nad chorą na raka osobą na pewno nie jest łatwa. Nie dawno przyjechała do mnie ciotka – jej mąż zmarł na raka właśnie jakieś 4-5 miesięcy temu. Opowiadała, jak wygląda życie z osobą chorą. Mimo iż ona jest bardzo porządna i pełna szacunku do ludzi, to jednak i ona miała niesamowite problemy ze swoim mężem. On tak bardzo się męczył. Ona też (i cała rodzina zresztą) bardzo się męczyła. Powiedziała, że dziękuje Bogu, ponieważ zakończył te wszystkie cierpienia.

    Oczywiście, być może u Ciebie Dance, po prostu nie wykształciło się takie poczucie obowiązku. A może po prostu masz dość. I tu raz jeszcze napomnę o kwestiach materialnych. Mając kasę, można w jakiś sposób wszystkim ulżyć. Np. wysyłamy chorego do hospicjum, załatwiamy lepszy szpital, leki opiekę. Czasem możemy go odwiedzić. Myślę, że to dobre rozwiązanie dla wszystkich.

  9. Ale przyznaj mi proszę rację – gdybym miał dziecko, to jakie ja bym miał doświadczenie? moje dziecko byłoby inne niż reszta dzieci, inne reakcje, wzorce itd. Miałbym tylko doświadczenie, tyczące się mojego dziecka, i nie byłbym wtedy ani kroku bliżej do jakiejś większej, obiektywnej wiedzy. Tymczasem moja cała wiedza, to obserwacja własnego ego. To wystarczy by wiedzieć znacznie więcej, niż profesor psychologii dziecięcej. Jego wiedza ogarnia to co się nauczył, a wiedza kogoś kto zgłębia własne ego, ogarnia całą podstawę istnienia istoty ludzkiej.

    Nie twierdzę że pieniądze są nieważne; są ważne, ale są rzeczy znacznie ważniejsze. Są dzieci biedne, które nie są dyskryminowane, umieją sobie poradzić bez pieniędzy i super ciuchów. Mocna psychika, czy też umiejętność asertywnego radzenia sobie z zaczepkami itd.

    Jeśli chodzi o Twój przypadek, rodzine byli wobec Ciebie nie fair; nie okazali Ci szacunku, nie porozmawiali i nie wytłumaczyli dlaczego nie masz komputera, nie zapewnili że nawet go nie mając, jesteś w porządku. Przyczyną moim zdaniem nie był brak kompa, bo ja kompa też nie miałęm, ale silna presja żeby go mieć, której uległeś. A gdybyś miał kompa, a Twoje ego zachciałoby motoru? co wtedy, też byś płakał po nocach?

    Ból sprawiło Ci niespełnione ego, a nie brak kompa. Druga sprawa jest taka, że ja bym synowi który dobrze się uczy, sprzedał gacie i kupił na kredyt tego kompa.

    Wyprowadź wnioski – odniosłeś sukces, ponieważ poznałęś jak ego może człowieka skrzywdzić. Realnie nic się nie działo złego, jeśli zamiast grać w gry kopałeś w piłkę. Ale mimo tego cierpiałeś.

  10. Przyznaję Ci rację – miałbyś wiedzę o Twoim dziecku. Nie sądzę jednak, żeby aż tak bardzo różniło się ono od innych dzieci.

    Wydaje mi się, że ból sprawił mi właśnie swego rodzaju dystans pomiędzy mną a rówieśnikami. W okresie, o którym ja pisałem komp to był standard, nie żadne dziwadło, nie mój głupi wymysł. W Twoich czasach komp nie był jeszcze tak powszechny, więc było ok. W moich przeciwnie – zawitał on pod niemal wszystkie strzechy. Niezbyt popularne było np. Play Station. Miało go kilka osób, ja nie. Nie sprawiało mi to jednak problemu, bo była cała masa osób nieposiadających. A tak na marginesie – ja naprawdę nie miałem wtedy wygórowanych żądań.

    Ego – no tak. Teoretycznie jeśli moje ego byłoby w porządku, to nic nie musiałbym mieć (tyle że nie wiem, czy bym tego chciał). Poza tym wytłumacz dzieciakowi czym jest ego, i że to właśnie przez nie cierpi. Oczywiście,że była tam silna presja. Musisz wiedzieć, że grupa rówieśnicza, otoczenie ma ogromny wpływ na dzieciaka. Później maleje on nieco.

    W każdym bądź razie – moim zdaniem bez pieniądza nie ma sensu brać się za dziecko. To ono później będzie najbardziej cierpieć, jeśli nie zapewni mu się odpowiednich warunków. I rodzice też będą mieli przechlapane. Apeluję więc do wszystkich potencjalnych rodziców – najpierw pieniądze, potem dzieci.

  11. no ale jak, przecież mówiłeś, że zeby była dziewuszka to sie rżnie dużą – to jak w końcu?

  12. Masz rację z komputerem, w moich czasach nie wszyscy mieli, ale mój najbliższy kolega miał, a ja nie miałem; ale wiedziałem że to nie ma znaczenia. Masz też rację, że rodzice powinni Ci go kupić. Ale wina była po stronie ego, bo ostre chłopaki nie mieli często co jeść, a grupa nigdy ich nie napastowała z tym że nic nie mają. Jesli grupa kogoś „dojeżdża”, to każdy powód jest dobry, a to ze nie ma kompa, a to że ma kompa itd 🙂

    Jasna sprawa – bez pieniędzy robienie dzieci to szaleństwo. Później tylko płacz, rozpacz i nienawiść.

  13. [quote=Mustafa]Mając kasę, można w jakiś sposób wszystkim ulżyć. Np.wysyłamy chorego do hospicjum, załatwiamy lepszy szpital, leki opiekę. Czasem
    możemy go odwiedzić. Myślę, że to dobre rozwiązanie dla wszystkich.[/quote]
    To est wspaniałe rozwiązanie.
    Moje dzieci znają moją wolę, gdybym przestała z jakiś względów „rozumieć otoczenie”. Gdy zachowam świadomość sama się tam umieszczę.
    Nie po to studiowali (papier dzisiaj niepotrzebny, ale może ???) aby rezygnować z pracy, swojego życia …. i pracować jako niewolnicy, bo …
    Nie ma żadnego bo …
    Oczywiście podjechać, odwiedzić, sprawdzić czy nie ma bólu, jaki jest stan skóry …
    No po prostu miec kontakt z danym domem opieki, głównie telefoniczny * niespodziewane wizyty.
    To wszystko. Nikt starości, choroby nieuleczalnej nie przeskoczy, niestety 👿

  14. I właśnie chyba ta słodycz kilkuletnich dzieci sprawia, że ludzie (ulegając swoim partnerkom) głupieją i mówią: też sobie takie zrobię, będzie fajnie, dam radę. Nie myślą nad wychowaniem. Ja też bym się nie zdecydował na dziecko bo przez błędy rodziców mam duże problemy emocjonalno społeczne.
    Ktoś kiedyś powiedział, że do kierowania pojazdem mechanicznym trzeba przejść kurs i zdać egzamin. Do zrobienia i wychowania żywej istoty można podejść z marszu.

  15. Bez pieniędzy nie ma się co brać za robienie dziecka. To jest jedna z najważniejszych kwestii. Marek podajesz przykład osób, które wychowały się w biedzie i poradzili sobie. W psychice jednak została im bieda. Taki Peja na przykład cały czas o tym nawija chociaż już dawno nie jest biedny. Inni się wybiją i udają nie wiadomo kogo bo nadal mają kompleksy wynikające z tej biedy.

    Dziecko musi mieć pieniądze żeby rozwijać swoje zainteresowania. Trzeba mieć pieniądze żeby zapisać dziecko na piłkę, na boks czy do szkoły muzycznej. Oprócz tego musi mieć zapewnione podstawowe potrzeby.

    Co do komputera to ja też miałem taką sytuację, że w szkole wszyscy mieli a ja nie. Na szczęście na podwórku było inaczej, a ludzi z klasy i tak nie lubiłem ale nikt nie odważyłby się ze mnie śmiać 🙂

  16. Ja bym akurat chciał mieć dzieci ale najpierw musiałbym mieć partnerkę, której byłbym pewny. Zresztą to na kobiecie spoczywa opieka nad dzieckiem w tym momencie kiedy jeszcze nie jest słodkim szkrabem tylko obsranym i krzyczącym bobasem.

  17. Bylem tyle razy „wyruchany” przez kobiety ze jedno moge Ci smialo powiedziec, nigdy nie mozesz byc Pewny kobiety, nigdy… taki gatunek

  18. Myślę, że są takie kobiety, których można być pewnym tylko trzeba na nie trafić i samemu trzeba się tak zachowywać żeby kobieta nie chciała wywinąć żadnego numeru.

  19. było takie coś, jak odległość między stosunkami, czy coś. Jak potencjalny ojciec rzadko bywał w domu, to rodził się chłopiec, jak często, to dziewczynka – w ramach tendencji statystycznej oczywiście.

  20. możnaby się założyć, że Twoje przeżycia [osamotnienie, duży ból, doświadczane w młodości] mogą wynikać z realizacji pochodzenia spoza ludzkiej linii ewolucyjnej..

  21. Owa „pewność” w takich sytuacjach raczej jest sprawą dosyć mocno dynamiczną żeby nie rzec zmienną, natomiast chciałoby się iżby była stabilnością.

    Ale też bym nie przesadzał z takim niedawaniem wiary konkretnej pani. Jeślibyś się oświadczył, że jesteś „po jej stronie”, tzn. jesteś gotowy realizować razem z nią jej cele, to by nie było sprawy. Problem w tym, że chyba tego nie chcesz i raczej dążysz ku relacjom partnerskim, w których cele są negocjowane, wyśrodkowywane. A na to wiele kobiet nie ma zgody, więc nie dziwię się, że ty z kolei nie masz zgody na taki związek.

  22. pytasz a wiesz, bo sam to napisales

    [quote] Tak więc sprytna natura sprawia że zakochujesz się w dziecku, a później dziecko to wykorzystuje i na tym brutalnie jedzie. [/quote]

    a dwa to jest niespojne

    [quote]; jakie to życie, widząc młodego faceta który latami w zamknięciu wyje z bólu, i chodzi po lekarzach którzy rozkładają bezradnie ręce? zaiste, rozkosze rodzicielstwa są nieopisane.[/quote]

    vs

    [quote]Dziś po porannym basenie, siedząc na ławce i wycierając stopy (po świeżym pedicure, myślę że to ważne) Jeśli lubię pływać, to oznacza to że lubię popływać żabką dwadzieścia minut (góra!) a później siedzę a to w jacuzzi, a to chłostam się wodnym biczem w cieplejszym basenie[/quote]

    to wyglada na niekonczace sie wakacje 🙂 tez tak chce 😀

Skomentuj Mistrz Anuluj pisanie odpowiedzi

Top