Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > „Jesteś emocjonalnym popaprańcem”

„Jesteś emocjonalnym popaprańcem”

 

 

 

Przyjrzyjmy się bliżej psychice Pań, na przykładzie for internetowych i tego co na nich piszą. Nie jest prawdą  rozróżnianie, że przecież to jest internet; te dziewczyny z for internetowych to dziewczyny z sąsiedztwa, pracy czy  szkoły. Warto też zauważyć, że każdy kto chociaż kilka lat siedzi w internecie, wie że Panie wpisują się w  przeważnie te same, schematyczne szablony. I kto był z niejedną kobietą, ten także wie że Panie z „reala”,  identycznie reagują i działają. Co więcej, w internecie analiza Pań będzie bardziej szczera, bo korzystając z anonimowości Panie są szczere do bólu; w świecie realnym większości rzeczy, nigdy od niej nie usłyszysz. Śmiało więc można zaryzykować twierdzenie, że 99% kobiet żyje niemal tak samo, korzystając z tego  samego wielobarwnego szablonu; oczywiście, dzielą je zainteresowania, cechy ciała, umiejętności, inteligencja, ale to nadal jest  dążenie w jednym, ściśle określonym kierunku. Busolą na tej ścieżce Pań, jest przede wszystkim biologia i aktualne  trendy społeczne, a w troszkę mniejszym stopniu moda i lansowane przez firmy reklamowe przedmioty, które „trzeba koniecznie mieć”.  

 

                                                     „Jesteś popaprańcem”

 

Niestety, mimo niepodważalnego materiału dowodowego, lat badań psychologicznych, oburzone Panie zaprzeczają że cokolwiek z zewnątrz nimi kieruje. Obrzydliwa torebka w kolorze kału, aktualnie będącej na topie firmy, to także tylko i wyłącznie jej wybór; a nie reklamy w ostatnim modnym magazynie dla Pań, który to modny magazyn leży na podłodze w toalecie, wśród porozrzucanych rajstop, pomadek i nieświeżych, zabrązowionych stringów. Niestety, nie da się kontynuować tego typu rozmowy, ponieważ padajace wyzwiska i drwiny, skutecznie to uniemożliwiają.  Przyznam że nie odważyłbym się prowadzić tego śledztwa w świecie realnym; skończyłbym co najmniej z podrapaną,  spuchniętą twarzą. Jest to dla mnie bardzo smutne, ponieważ z kolegami nigdy nie miałem tego typu problemów; ustalaliśmy że facet jest podobnie kierowany jak kobiety, i poddając się temu staje się bezwolną marionetką  nieżyczliwych mu sił (natura ma jeden cel, rozmnażanie, wszystko inne, np. nasze szczęście, jest dla tej siły  nieistotne). Ot, logiczny wniosek, koniec tematu. pójdźmy dalej; ustaliliśmy że jesteśmy puszczalscy, że większość z nas to dziwkarze, ba! autor niniejszego felietonu sam się zaklasyfikował w tej szufladce. Wygląda na to, że Panie są głębiej zanurzone w szambie kłamstwa  niż mężczyźni. Można to próbować wytłumaczyć społecznymi wzorcami; puszczalski facet to ogier, a puszczalska kobieta to z automatu degeneratka. W tym sensie, niewątpliwie mężczyźnie jest znacznie łatwiej. Rozmawiałem nawet z chłopakami od łopaty, którzy książkę używają jedynie w celach toaletowych (albo do rozpalania ogniska) i  dochodziliśmy do tych samych wniosków. Panie po studiach (co wielokrotnie z naciskiem podkreślają) zupełnie jednak nie nadają się do tego typu rozmów. Gdy rezygnuję z rozmów na ten temat, na ustach Pań rozkwita piękny uśmiech; niestety, gaśnie równie szybko jak się pojawił, gdy pytam o kierunek studiów. No cóż, marketing albo socjologia, modne są też europeistyka czy kulturoznawstwo; przyda się przy wykładaniu tanich gadżetów z chin na półkę w tesco. Pytanie czy są to studia prywatne (czyli na poziomie przedwojennej podstawówki) czy państwowe (niewiele wyżej, z małymi wyjątkami) sprawia że z wściekle zaciśniętych ust Pani, wydobywa się chrapliwy świst. Studia wyższe, koniec kropka; nie drążyć, nie pytać. Mamy do czynienia z osobą wykształconą, po studiach, światłą Europejką która czyta bloga Tuskowej, a nie takie brednie niewykształconego, emocjonalnego małpoluda jak ja. Niech więc tak zostanie.

 
Zaczniemy od zdarzenia sprzed dwóch dni. Na profilu randkowym zaczepiłem pewną Panią, która w swoim profilu pisała że nie wypełniła profilu (bo i po co, faceci piszą metodą kopiuj wklej do każdej kobiety; sam tak robiłem). Zagadnąłem elegancko:

 

„A po co wypełniać profil? Panowie i tak go nigdy nie czytają 🙂
Pozdrawiam”

Inteligentnie, błyskotliwie, krótko; jak lewy prosty od Szpili, niby nie znokautuje, ale oszołomi i wybada przeciwnika. Odpowiedź przyszła niebawem:

 

„To co po czym odrozniacie te bez zdjec?”

 

Tu słówko wyjaśnienia. Mam bardzo grzeczny profil randkowy od wielu lat, jeden art dla rozgrzania publiczności z książki (Twoje imperium Clitoris) i adres ecoego.pl. Widocznie mój wpis z setek wklejanych wiadomości zaciekawił Panią tak mocno, że postanowiła wejść na moją stronę. Trudno mi powiedzieć jakie artykuły przeczytała, nie wiem też jak szybko czyta. Stąd też po pierwszej neutralnej wiadomości, 25 minut później przyszła potężna fala, która uniosła mnie hen wysoko, na szczyty rozbawienia:

 

„Uff poczytalam ten twoj profil. Potrzeby ludzkie sa zawsze takie same. Roznica jest tylko taka czy podchodzimy do tematu ich zalatwiania z klasa czy bez.
W ten sposob jeden idzie pooblewac drzewo w parku, kiedy pecherz go cisnie a drugi szuka toalety z drzwami, woda i mydlem. Oczywiste jest, ze oprocz seksu jest takze milosc.
Nie mowie z wlasnej perspektywy.
Niemniej to sie ludziom zdarza.
Ale nie musi i nie trzeba jej szukac i nikogo nie mozna zmuszac, wiec nie moge cie krytykowac. Niektorzy kochaja tylko siebie i bardzo prosze, wolno im, nikt nie zabrania.Ale patrzac jak sprowadzasz role kobiety do „dupy” na nogach, pamietaj ze trzeba byc uczciwym i wtedy mezczyzna jest tez tylko „hujkiem” sluzacym do nadziewania tej „dupy”, kiedy ja na to ochota najdzie. A skoro ludzkosc to tylko dupy i hujki napedzane popedem, to po co nam wlasciwie cywilizacja, kultura, ksiazki, sztuka.
I po co w ogole czytac ten twoj blog, skoro jestes tylko „hujkiem” do ktorego mozna zadzwonic kiedy „swedzi dupa”.
ps. uwazaj na hiv, to dosc powszechna dolegliwosc wsrod panow tak aktywnych jak ty.”

 

Proszę zwrócić uwagę ile w tej wiadomości pogardy, i stłumionej nienawiści. Pani ta zetknęła się z mężczyzną, który zupełnie nie wpasował się w jej schemat życia (czyli wyobrażenia, jak powinien zachowywać się mężczyzna idealny). Ponieważ miło pisałem, ciężko tak wprost zaatakować, więc dokonała tego czynu niejako na skróty. Mimo wszystko wyraźnie widać, jaka tej Pani przyświecała intencja. Dlaczego to opisuję? byście uczyli się w praktyce jak zachowuje się kobieta. Rzadko kiedy wprost, wszystko jest robione okrężną drogą, niejako w białych rękawiczkach. To właśnie nazywa się kodem kulturowym kobiety; kobiecie nie wypada być otwarcie agresywną, zachowują się tak tylko jednostki aspołeczne, z marginesu. A gdy nie można napisać „spierdalaj”, piszę się tak jak powyżej. Proszę zwrócić uwagę na zatroskanie o możliwość złapania choroby wenerycznej, jest to argument używany tak często, jak często kobieta oburza się że ktoś ma inny pogląd na życie, niż wg. seriali i komedii romantycznych powinien mieć; każdy mężczyzna który nie marzy o wierności jednej kobiecie, rodzinie, musi dostać hiv. To niemalże fakt naukowy, i mantra powtarzana na uspokojenie rozdygotanych nerwów po spotkaniu z kimś, kto zupełnie wyłamuje się ze sztywnego schematu myślowego, w jakim żyje kobieta.

 

                                                           Bez gumki

 

Tymczasem zdarza się wcale nierzadko, że hiv łapie wierny mąż, którego małżonka lubiła skoki w bok bez gumki „bo uwiera”. Później jak wszystko się wyda jest płacz bo „czuła się niekochana”, i w sumie to wszystko wina konającego na AIDS faceta (ona żyje nadal z HIV) Gdyby był wyższy/bardziej czuły/tolerancyjny/serdeczny/pracowitszy/miał więcej czasu dla niej/kupił ładny ciuch żeby czuła się doceniana, to wtedy by nie zdradziła. Po prostu nie miała innego wyjścia, musiała udostępnić swoje łono koledze z pracy czy sąsiadowi. Drugim tekstem który zamiennie z hiv używają Panie gdy chcą komuś okazać pogardę, jest „idź do lekarza”, albo troszeczkę mniej kulturalne (ale nadal mieszczące się w kanonach społecznej przyzwoitości) „lecz się” – krótko, bezpośrednio, treściwie. No cóż, moich kilkunastu czytelników to lekarze, i z tego co mi wiadomo, nie zauważyli u mnie niczego niepokojącego. Jeśli chodzi o psychologów u których często mam się „leczyć”, to i owszem, mam z nimi kontakt; ale to ja im pomagam w ich problemach. Bóg jeden raczy wiedzieć czemu, ale po psychologii człowiek sobie radzi z życiem znacznie gorzej niż bez niej. O psychiatrach nawet nie wspominam, bo większość psychiatrów wymaga natychmiastowej terapii. To naprawdę mnie nie dziwi, wysłuchiwać wariatów, mitomanów i szaleńców, trzeba mieć do tego żelazne nerwy, a psychiatra to tylko człowiek. Sam wiem po sobie że ludzie potrafią dać w kość. Najgorsza jest terapia z tymi skrzywdzonymi, biednymi; są przekonani że skoro życie ich tak strasznie traktuje, to oni mają całkowite i boskie prawo ukraść, wykorzystać, oczernić. Jeśli chcesz zostać kiedyś coachem, boleśnie nie raz i nie dwa wspomnisz moje słowa. Dlatego u mnie praca zaczyna się od podniesienia samooceny, a potem porozmawiamy. Jesli komuś to nie odpowiada, albo nie wykonuje moich poleceń, to paszoł won do obiecujących cuda, tylko najpierw wpłać im kilkaset złotych. Dokładnie jak u Tuska, będziesz mieć cuda, orliki i wszystko co tylko zapragniesz; tylko na mnie zagłosuj. Z czasem zrozumiałem tę prawdę, że większość ludzi nie chce się zmienić i prędzej Cię zabije niż się zmieni. Rozpaczanie i narzekanie jest tylko na pokaz. Tych którzy chcą się zmienić, jest jak na lekarstwo. Tych bardzo szanuję i staram się pomóc, także za darmo bo i mnie czytelnicy pomagali za darmo jak było trzeba, ba! nadal mi pomagają. Ale wróćmy do tematu przewodniego.

 

Na forum onetu, znalazłem zabawny i bezczelny komentarz:

 

„Ten zwyczaj praktykują goście, którzy są na tyle atrakcyjni żeby sobie pozwolić na takie zachowanie. Ktoś komu znalezienie nowej kobiety zajmuje dni albo godziny nie będzie zbytnio bolał nad rozpadem związku. Leszczom pozostaje siedzenie pod pantoflem i skamlenie o seks u swojej pani.”

 

Przyznacie Państwo, że nie była to elegancka wypowiedź. Zwłaszcza że ja sam zaliczam się w pewnym sensie do kategorii „leszczy”; patrząc na to schematycznie, powinienem się obrazić, zaprostestować, nazwać faceta dnem, płytkim i niedojrzałym emocjonalnie. Ale nie uczynię tego, ponieważ męczyzna ten napisał czystą prawdę. Wprawdzie mógł to delikatniej ująć, zamortyzować szok u czytelnika, ale z sobie tylko znanych powodów, wybrał konkretniejszą, brutalną ścieżkę uświadamiania ludzkości. Niestety, nie udało mu się, na co wskazywały minusy pod jego wypowiedzią. Męski mesjasz nie znalazł upodobania u ludzi, zapomniał że to trzeba robić delikatnie, z użyciem środka poślizgowego, czasem szepnąć coś miłego do uszka, przytulić; po czym gwałtownie pchnąć, w niespodziewająca się niczego złego adeptkę duchowości.

 

Pomyślmy; facet który jest w męski sposób atrakcyjny, ma dobrą pracę, dobre wykształcenie, prezencję (wysoki, dobrze zbudowany, niekoniecznie przypakowany, szczupli są bardziej pożądani) nie będzie długo płakał po rozstaniu. Pod warunkiem że wyjdzie z domu i przestanie pić; każde wyjście gdziekolwiek, do galerii handlowej, restauracji, do pubu, natychmiast wciągnie go w wir przyjemnych bodźców. Kobiety będą zachęcały go trzepotem rzęs do podejścia, inne będą się przymilały, kolejne zaczną rozmowę. Kto zna takich facetów, wie że tak właśnie się to odbywa. To nieprawda że kobiety czekają na pierwszy krok, takie rzeczy to tylko w komediach romantycznych dla naiwniaków; jasne, jeśli facet jest pasztetem to czekają, niech się stara. Gdy jest olśniewająco uroczy, co odważniejsze same podchodzą. Wyobraźcie sobie młodego Jarka Jakimowicza z Młodych wilków, który pewny siebie, dobrze ubrany, wchodzi do klubu. Tak, dobrze Ci się wydaje – wymiata i ma stuprocentową gotowość kopulacyjną. Tu przepraszam za mój śmiech, ale przypomina mi się scena z Killera 2 i 1/2, gdzie doskonały Rewiński, rozmawia z trzema chłopakami nazywanymi młodymi wilkami (Pan Dorociński – gwałty na zlecenie; wyłem ze śmiechu).

 

Spójrzmy jednak na komentarze Pań. One wiele nam powiedzą o tej stronie Pań, która jak mroczna strona księżyca, na codzień jest skrzętnie ukrywana. Poznajesz ją dopiero po dłuższym czasie, często już po ślubie; ucieczka wtedy jest bardzo utrudniona, nogi spętane łańcuchami kredytu na trzydzieści pięć lat, a bojowe serce z młodych lat, zwolniło z powodu wieloletniego lenistwa. Poznajmy więc bogate i głębokie wnętrza Pań, oraz to co mają ciekawego do powiedzenia, w odpowiedzi na komentarz Pana Alfa.

 
„A ty zapewne jesteś tym leszczem, który nawet pod pantofel …
… nie jest w stanie trafić. Takim pozostaje tylko internet do leczenia frustracji.”
Proszę bardzo, kolejne ulubione słowo Pań; frustracja. Każdy kto zachowuje się inaczej niż „powinien”, jest sfrustrowany. Poza tym co za trudność być pod pantoflem? wystarczy być miłym, kochanym Miśkiem, dla którego jego dziewczyna to cały świat. Świat który musi się rozpaść; koniecznie to dodajmy ku pokrzepieniu serc.

 
„Wiernosc jest na wage zlota… jednak dran zawsze zostanie draniem. I wlasciwie jak dzisiaj mozna komukolwiek uwierzyc w takie zapewnienia? Sposob jest tylko jeden: jak baba nie da to i chlop nie wezmie. Gdyby kazda szanowala swoje 4 litery to i takich bucow mniej na swiecie by bylo. Pozdrawiam wszystkich napalonych polglowkow co nie wiadomo za jakie bostwo sie uwazaja.”

 
Ma Pani rację! drań zostanie draniem, tak to przeważnie jest. Skąd więc ta opętańcza ambicja transformacji kanalii w cichego, spolegliwego Miśka, którego jedynym celem życia jest jego kobieta, i leżenie na kanapie przed tv? pozwolę sobie odpowiedzieć na własne pytanie. Otóż kanalia daje emocje, a te sprawiają że seks staje się pełen ognia, płonie rozkoszą. Kobieta chce mieć ciastko i zjeść ciastko; chce mieć świetny seks, i żeby kanalia była wierna, zmieniła się w romantycznego i wiernego Ryśka z klanu. Ale gdy się zmieni w Ryśka, to Pani zamieni się w stękającą, wiecznie niezadowoloną Grażynkę. Zaniknie ochota na seks, emocje, i przyjdzie pora by przesiąść się z emocjonalnego rollercoastera w trabanta. Gdyby Panie szanowały swoje pupy, ludzkość by nie przetrwała. Zresztą jakby wtedy żyły? kto by je utrzymywał? kto przyniósł by pyszne, pieczone udko pterodaktyla swojej ukochanej małpie w jaskini? kobieca pupa, to kamień węgielny ludzkości. Szanujmy kobiece pupy, tak szybko się marszczą. Ja sam jestem zdania, że warto obalić pomniki smutnych, surowych świętych mężczyzn, i postawić Paniom pomnik pupy, czczący i ukazujący nam prawdziwy cel naszego życia; pupę. O pupie marzą wszyscy mężczyźni, marzą też Panie, które wiedzą że to nie intelekt a właśnie pupa jest paszportem, który umożliwia przekroczenie granicy dobrobytu.

 
„Życie może cię kiedyś ograniczyć, jak w pewnym momencie, …
… może niedługo, a może za 10 lat,zorientujesz się, że nasexiłeś się w życiu owszem, wiele, ale nikt Cię nie kochał i już nie pokocha.”

 

Standardowy tekst. Skoro uprawiasz seks z wieloma kobietami, nie znajdziesz miłości. Tragedia! no i co dalej? czy naprawdę człowiek by żyć, potrzebuje żeby kobieta mówiła mu że go kocha? z tego co mi wiadomo o ludzkiej anatomii, można wyżyć i bez tego. Niektózy żyją samym światłem słonecznym, część wprawdzie umiera ale niektórym się udaje. Zdaniem wielu doświadczonych Panów, wychodzi znacznie taniej, mniej stresująco, a i przykrych niespodzianek nie ma, gdy okazuje się że słowa były tylko słowami, niczym więcej. Miłość to coś wspaniałego, i kobieta chciałaby mężczyznę który tej miłości pragnie. Miłość staje się monetą przetargową, za którą się kupuje utrzymanie, „poczucie bezpieczeństwa” i inne dobra. Ale przecież miłość można odczuwać w sobie, chociażby kochać kotka, pieska, ludzkość. To będzie taka sama miłość, która rozpala w człowieku ciepły, przyjemny ogień. Można pokochać siebie, też bardzo przyjemne. I nie trzeba się prosić, by ktoś mi powiedział „kocham Cię”. Kochasz czy nie kochasz, to nie mój problem. Ja mam miłość, i mogę być z Tobą ale nie jestem od Ciebie i Twojej „miłości” uzależniony. Jeśli ja potrzebuję Twojej miłości, możesz podwyższyć cenę; mogę zostać Twoim niewolnikiem. Masz coś czego potrzebuję, trzymasz mnie mocno za jaja. Myślisz że będąc od Ciebie uzaleznionym, będę Cię kochał? nie, będę Cię nienawidził.

 

Tak więc Pani Karinka (autorka komentarza) nie ma racji. Oburza ją i gniewa że nasz Macho zna cenę seksu, która jest w istocie bardzo niska. To wielkie zagrożenie dla kobiety, ponieważ nie może uzależniać zrobienia czegoś od seksu. Rysiek z klanu zrobi wszystko, by raz w miesiącu dobrać się do wściekłej i zatroskanej sprawami zepsutej pralki Grażynki; kobiety więc pochwalają taką postawę, nazywając ją męską, dojrzałą emocjonalnie, mądrą. Jednak jest to postawa petenta, dziada, naiwniaka. Mężczyzna wiedzący że seks można mieć niemal wszędzie, staje się zagrożeniem dla władzy i ambicji kobiety. Stąd taka pogarda, gniew i często nienawiść, za którą zawsze stoi strach i poczucie bezradności. Kobieta która Ci wymyśla bo korzystasz z życia i jego uroków, po prostu się boi Twojej wiedzy, Twojej mądrości; próbuje więc powtarzaniem Cię przekonać, a gdy to się nie uda, zaczyna się recital obelg i wyzwisk, często ujętych w bardzo niewinne słowa. Słowa są niewinne, ale ich połączenie już mniej. Czy wałek do pierogów jest zły? nie. A łysiejąca głowa samca alfa? także nie. A wałek z całej siły uderzający wypitego samca alfa, który wraca z łupieżczej wyprawy (był z kolegami na dziewczynkach, grał w karty i był porządnie „wypity”)? o, to już niewinne nie jest.

 
„Straszne, że związek dla Ciebie to tylko seks,  który zresztą tak szybko nudzi Cię z tą samą kobietą. Myślę, że jesteś naprawdę nieszczęśliwym, zagubionym człowiekiem, który  nigdy nie zaznał miłości i nigdy nikogo nie kochał. To jednak duża ułomność, która jednocześnie tłumaczy Twój sposób postępowania.  
Ps. Mieć dzieci z Takim facetem to prawdziwa katastrofa :(„
Wspaniały komentarz, kwintesencja szablonu którym żyją kobiety; od narodzin, aż do śmierci. Komentarz ten epatuje gazetową psychologią, tworzoną przez rozbawionych chłopaków z dobrym piórem. Każdy kto nie wchodzi we wzorzec wiernego, nie korzystającego z seksu faceta, musi być z automatu nieszczęśliwy i zagubiony. Taki człowiek który lubi seks, na pewno też nie zaznał miłości i nie kochał. A może kochał Pani Jagodo? tylko ta którą kochał pokochała innego? czy człowiek żebrzący o seks u swojej partnerki, wie coś o prawdziwej miłości? co serialowy Rysiek wie o miłości? to że jest pierdołą i opiekuje się rodziną nic nie mówi o miłości, każde zwierzę od słonia po mrówki opiekuje się swoim potomstwem. Szablon „Uprawia niezobowiązujący seks = nie zna miłości”, jest kłamstwem. Seks to tylko seks, przyjemność, odprężenie; i owszem, seks niesie ze sobą pewne ryzyko (ciąża, choroby weneryczne) ale niesie je też jazda autem, tramwajem, czy powrót wieczorem do domu, a także zwykłe jedzenie, w końcu wiele lat jedliśmy sól drogową w produktach, które nasi rządzący utajnili; może dlatego że nadal to jemy, czyli za kilkanaście lat będzie koszmarna eksplozja nowotworów. Z tego co wiem, szpitale nie są wypełnione ofiarami seksu. Życie jest ryzykiem Pani Jagodo.

 
Oddajmy głos Pani Ewelinie. Mądra kobieta:

 

„Przykre jest tylko to, że większość zachowuje się egoistycznie. Skoro nie zdradzam i chciałabym być szczęśliwa to dlaczego nie pozwalasz na to szczęście? Zostaw niech dziewczyna układa sobie życie z kimś innym bardziej wartościowym człowiekiem. Tylko co? Ty się boisz 🙂 boisz się że trafisz na młodszą, która i tak puści Cię kantem a obecna zostanie. Nie mam zamiaru Cię obrażać bo nawet na to nie zaslugujesz pamiętaj atrakcyjność kiedyś minie na starość nie będzie miał kto podać Ci szklanki z wodą. Ot taka moja wypowiedz z rana.”

 

Tu się zgodzę. Drań i egoista, powinien zostawić uczciwą kobietę. Często więc drań zostawia kobietę, czego kobieta nie jest w stanie ścierpieć, i wszelkimi sposobami dąży do powrotu faceta marnotrawnego. Raz że ambicja podrażniona, samoocena budowana na mężczyźnie gwałtownie pikuje w dół, to jeszcze drań dawał emocje i namiętny seks. Do tego dochodzi jeszcze pragnienie zmiany mężczyzny „ja go zmienię”. Nie da się zmienić mężczyzny, można go tylko wykastrować. Tylko wtedy „miłość” natychmiast odejdzie z bogatego wnętrza uczciwej Pani, bo co to za miłość z kastratem? tylko operowa wchodzi w grę, z melomanką. Szklanka z wodą. Zawsze ta pieprzona szklanka z wodą. A co jeśli będę umierał, i będę miał ochotę na złoty strzał z morfiny, a nie szklankę z wodą? kobieca wizja; Rysiek z Klanu umiera, leży na łożu śmierci. Kochani, szepcze słabiutkim głosikiem. Podajcie mi szklankę wody, prosi. Grażynka i Maciuś podają mu szklankę z wodą. Rysiek popija, przełyka, wzdycha z rozkoszy, patrzy ze łzami w oczach z miłością na swoją rodzinę, mówi; kocham was, po czym ze łzami w oczach umiera. Kamera delikatnie się wznosi z dołu na górę, pokazując męczeńską śmierć prawdziwego faceta, w tle miłosna, melancholijna muzyka. Gospodynie domowe z dłońmi oblepionymi ciastem do pierogów, zapatrzone w ekran tv płaczą i szlochają; marzą, one też by chciały mieć takie życie.

 

A może inaczej? Rysiek kona. Grażynka i Maciuś płaczą, Rysiek coś szepcze. Co chcesz ukochany? pyta zatroskana Grażynka z Maciusiem, podając szklankę wody Ryśkowi. Pyta dla zasady, przecież wie co może chcieć umierający Rysiek, wszyscy przecież chcą szklanki z wodą. Nagle Rysiek gwałtownym ruchem uderza w szklankę, i rzęzi; Ty stara kurwo, całe życie trzymałaś mnie na uwięzi od dupy, nienawidzę Cię! po czym wzdycha i umiera szczęśliwy, zaspokojony.

 

 

„hehe znalazl sie samiec alfa…z takim jak tym lumpem i …
… prostakiem to wstyd sie pokazac na ulicy a nie jeszcze miec dzieci…do leczenia u psychiatry, lumpie!! „

 

Jasne, już widzę jak ten Pan leci i pędzi do psychiatry, żeby zamienić się w Miśka, wypchanego trocinami manekina, ulubieńca gospodyń domowych.

 

 

„A ja jestem monogamiczna, mialam w życiu jednego faceta on nie był monogamiczny w tym samym czasie miał dziecko ze mną i z kochanką tu na miejscu a mieszkał jeszcze z kolejną lafiryndą, która o wszystkim wiedziała , ja na poczatku nie bo niby wyjechał do pracy, skończyło się tak,że wyprowadził się w końcu do jeszcze następnej i tak sobie hasa 🙂  … a ja sobie nie hasam, jestem sama i nie zamierzam rzucać się na innego frajera, bo każdy facet to niestety większy czy mniejszy ale frajer. Pozdrawiam….”

 

 

Jeśli ten komentarz jest prawdziwy, to współczuję. Pani Ola trafiła na samca alfa. Z tekstu wynika, że w którymś momencie Pani Ola wiedziała że jurny Pan jest sprawcą wielu ciąż. dedukuję dalej; jakoś by Pani wybaczyła draniowi, byle tylko został z Panią, unieszczęśliwiając tym opisywaną przez Panią „lafiryndę”. A co Panią obchodzi szczęście innej kobiety? a niech zdycha! Niestety, wybrał jeszcze inną Panią, co wpędziło Panią w przepastne otchłanie depresji. E tam każdy, a Rysiek z Klanu też frajer? ano właśnie, Rysiek to prawdziwy facet.

 

 

„Biedny jesteś 🙂 tylko jeszcze o tym nie wiesz. Jeśli nie …
… płacą Ci za te bzdety to masz problem ale czasami z taką chorobą można żyć. „

 

O, to jest dobre. Jest biedny i chory, tylko o tym nie wie, za to Pani nie widząc go dokładnie to widzi. No ale można żyć z tą „chorobą”. Dobrze że Pani to powiedziała, bo biedaczek by pewnie życie spędził w kolejce do lekarza.

 
„Ty sobie pukaj, a HIV czeka… :)”

 

 

Jeden z najlepszych komci. Wynalezienie lekarstwa na hiv, sprawi że miliony oburzonych i zdezorientowanych Pań, będą musiały poszukać sobie innej choroby. Kiła być nie może, opryszczka też nie – bo są uleczalne, a szyderstwo musi mieć śmiertelny posmaczek. Proponuję więc w takim wypadku, zastosować „cholerę”. Wprawdzie nie zaraża się nią podczas seksu, ale kogo obchodzą fakty? Podły samiec alfa umrze z powodu upokarzającej, odwadniajacej organizm biegunki, co Panie przyjmą z pełnym zadowolenia chrumkaniem.

 
„i ciebie ktoś kiedyś zdradzi – mój mąż mawiał „przy jednej dziurze i kot zdechnie ” a ja mu teraz po latach mówię ” przy jednym kocie i dziura pajęczyną zarosnie ” och jakie to prawdziwe … zdrada to zawsze śmierć dla zwiazku .. „

 

 

Kobieca wiara w karmę; Ty zdradzasz więc Ciebie zdradzą na sto, tysiąc procent. Ale skoro uczciwa kobieta została zdradzona, a wierzymy w niechybny zwrot losu, to dlaczego została tak ukarana? no cóż, na to pytanie nigdy nie uzyskałem odpowiedzi od „uduchowionych” Pań. Tylko obelgi i drwiny z mojego małego penisa. Skąd wiedziały!?!

 

 

„Jesteś kryptogejem. Tzn- jesteś gejem, tylko tego jeszcze …
… nie wiesz lub zagłuszasz to tymi podbojami. „

 

 

Jasnowidzka! albo geniusz psychologii. Najpewniej krypto lesbijka. A co, ja też jasnowidz – mistrz psychologii.

 

A teraz dla odmiany komentarz faceta:

„Pamiętam jak czytałem te komentarze o kochankach i zdradach. Byłem pewien, że nigdy mnie to nie będzie dotyczyło. Miałem dziewczynę dla której gotów byłem oddać tlen z własnej krwi. Wczoraj dowiedziałem się, że zdradziła mnie 2 razy i przez 2 miesiące okłamywała. Pisałem dla niej wiersze, obdarowywałem różami. Starałem się być także przyjacielem. Oto moja zapłata.  
Pora umierać”

 

 

Pora zacząć mnie czytać, i rozumieć o co w życiu chodzi, a nie żyć nierealnymi oczekiwaniami. Do śmierci nie ma się co tak śpieszyć, na pewno ją spotkamy, wcześniej czy później. Trzymaj się chłopie, rogi na głowie dodają mężczyźnie doświadczenia, prawości charakteru, czynią go mężczyzną. Czy mi czegoś brakuje? i owszem, trochę urody, ale przecież mężczyzna wystarczy że jest ciut przystojniejszy od diabła. Jestem! a więc ja też bracie samcu mam rogi. Niektórzy mówią że diabelskie, a ja milczę (słychać chrumkanie z zadowolenia) zawsze to jakaś reklama.

 

Serdecznie proszę moich czytelników, o rejestrowanie się i wpisywanie na słit FORUM.

 

141 thoughts on “„Jesteś emocjonalnym popaprańcem”

  1. ” I kto był z niejedną kobietą, ten także wie że Panie z „reala”, identycznie reagują i działają. Co więcej, w internecie analiza Pań będzie bardziej szczera, bo korzystając z anonimowości Panie są szczere do bólu; w świecie realnym większości rzeczy, nigdy od niej nie usłyszysz. Śmiało więc można zaryzykować twierdzenie, że 99% kobiet żyje niemal tak samo, korzystając z tego samego wielobarwnego szablonu; oczywiście, dzielą je zainteresowania, cechy ciała, umiejętności, inteligencja, ale to nadal jest dążenie w jednym, ściśle określonym kierunku. Busolą na tej ścieżce Pań, jest przede wszystkim biologia i aktualne trendy społeczne, a w troszkę mniejszym stopniu moda i lansowane przez firmy reklamowe przedmioty, które „trzeba koniecznie mieć”.”

    GENIALNE.
    Do tego dodałbym, że „KAŻDA kobieta jest inna”, jak to one twierdzą. „Ja jestem inna, niż wszystkie”. Po czym okazuje się, że bez względu na wykształcenie, prestiż, pozycję – kobiety zachowują się jak zaprogramowane. I d e n t y c z n i e. Wraz z tymi ich, magicznymi stwierdzeniami, w których od lat nie zmieniają wyrażeń. No, może czasami zastępują słowa, w zależności od modnego slangu mediów, lecz znaczenie pozostaje zawsze to samo.
    Cała reszta tekstu absolutnie się zgadza. Bawią mnie już te wyzwolone „feministki”, plujące jadem na każde skojarzenie na temat męskiego testosteronu. A gdy na horyzoncie pojawi się przystojny samiec, po którym widać, że spędza czas na siłowni i bije od niego blask pieniędzy i ich zapach – zostawiają za sobą ślad śluzu waginalnego, niczym ślimak. Te wszystkie „niezależne” samice tracą rozum, gdy tylko ten przeklęty testosteron, w formie feromonów, męskiego wyglądu, blichtru, ócz, sylwetki, ubioru, wypasionego wozu, firmy z własnym logiem zastrzeżonym i kilkunastu tysięcy na sobie w postaci ubrania – uderza w jej obszary w mózgu, które sprawiają, że miękną jej kolana, a lubrykat obficie kapie po udach. Ostatnio spotkałem się z żalami kobiet inteligentnych, naprawdę mówiących do rzeczy, bez jakiejś serialowej sieczki w głowach, że mężczyźni już nie walczą, że odpuszczają. Że są z s z o k o w a n e takim zachowaniem. A który rozsądny mężczyzna, mający pasje, zainteresowania, wolność, finanse, pozwalające mu na te pasje oraz na dowolne spędzanie czasu, wraz z dzieleniem go z przyjaciółmi i cieszenie się życiem, poprzez sprawianie sobie przyjemności i spełnianie się, robiąc to, co kochają – który z takich mężczyzn zaryzykuje utratę znacznej części lub całości tego wszystkiego, bo będzie alternatywnie marnować czas z jakąś pieprzoną księżniczką? I to jest coś, co jest nie do zniesienia dla kobiet. Facet zawsze znajdzie coś, czym zajmie umysł: nauka, sztuka, pasje sportowe, nawet nałogi (niestety), ale oddając się temu żadna kobieta, zazdrosna o to jego oddanie, nie jest mu całkowicie potrzebna do szczęścia. Co najwyżej do rozkoszy i dania upustu testosteronu z soboty na niedzielę przy winie, wspólne śniadanko nazajutrz i pożegnanie. Mężczyzna potrafi polubić samotność i sprawić, że jest ona kompanem. Dla kobiety jest nie do zniesienia i nie do przyjęcia. A tu nawet księżniczki z górnej półki walczą z samotnością, gdyż faceci po prostu je omijają. Panie twierdzą, że ze strachu przed ich niezależnością i inteligencją. Bzdura. Kto nie chciałby być z wspaniałą kobietą, niezależną, błyskotliwą, piękną, z której można być dumnym, a która deklaruje, że chce być tylko z tobą, tym jedynym wybrańcem, bo „masz w sobie coś, czego inni nie mają”? Ja bym chciał. Ale skutecznie powstrzymuje mnie myśl, o kolejnych walkach, kłótniach, bitwach, okładaniu się słowami i spojrzeniami, fochach znikąd i histerii. Jeśli się nie dam skundlić, nie dam z siebie zrobić niewolnika, spełniającego każdy kaprys księżniczki, dowiaduję się, że jestem „niereformowalny”, „emocjonalnie płytki”, że „ranię” i „upadlam” straszliwie. Stwierdzam więc – a weźcie wy mnie wszystkie pocałujcie w dupę. Szukajcie sobie księciów z bajek w rodzaju „Moda na sukces”, o prezencji Ridge’a, który ubierze się tak, jak mu każecie, kupi to co mu każecie, będzie myśleć i mówić jak mu każecie, będzie wzdychać, patrząc w wasze oczęta, niczym zbity kundel, a wy będziecie z perwersyjną przyjemnością gnoić go i niszczyć, bo nie ma nic przyjemniejszego od niszczenia zaangażowanego emocjonalnie i uczuciowo mężczyzny. Możecie to wszystko. Ale nie ze mną. I o ile znajdziecie biednego frajera, który nie zmądrzeje. Powodzenia. 🙂

  2. Czy tylko ja odnoszę wrażenie ze nasz Mistrz trochę męczy konia tym ciągłym rozkladaniem na czynniki pierwsze jednego tematu? Tak, większość kobiet oszukuje, kłamie i udaje- OD LAT..i naprawdę nie trzeba być wyjątkowo oswieconym aby to zauważyć..
    Moze skoro już naprawdę wszyscy o tym wiemy, to przeczytajmy dla odmiany coś na temat Panów? Ich kłamstw, wygody, lenistwa, braku zaradności, braku chęci do rozwoju, do nauki, do samorozwoju… Marku, napisz dlaczego tak się dzieje, ze Panowie są oburzeni klamstwami Pań, a sami robią dokładnie to samo… tylko u Panów nazywa się to biologia;) u Pań zdradą i wyrachowaniem. Dlaczego „w tych czasach” kobiety maja „większe jaja” niż większość facetów? Co się stało..?:)

  3. Wow.. Ty chyba miałeś złe doświadczenia z kobietami… Nigdy nie chciałam nikogo „skundlic”, cenie baardzo niezależność mojego parntera, jego czas dla siebie i jego pasje ( ludzie nie posiadający pasji ani zainteresowań, nie są w żaden sposób ciekawi ani pociagajacy..dla mnie), szanowalam jego prace, znajomych i jego.. Tego samego wymagam.

  4. [quote]Problem dzisiejszego świata – rzekł Mistrz – polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? – W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać.[/quote]

  5. Tak, kobity lubią mieć bezwględną władzę na facetem, ale jednocześnie jak już pisał Marek jeśli już ją posiądą to jego uległość, podporządkowanie i włażenie pod pantofel powoduje że szczerze nim gardzą i nie szanują. A jak się facet naprawde babie ostro postawi to jest wymuszanie płaczem i stwierdzenia „że jesteś okropny, egoista” itp. Czy na tym polega relacja że facet ma robić zawsze to co wy chcecie? Co do samotności – też się zgodzę, ja nigdy sam się nie nudzę we własnym towarzystwie, zawsze mam jakieś zajęcie, aktywnośc fizyczną czy też wysiłek umysłowy. I tu jest przysłowiowy pies pogrzebany, bo kobity tego nie ogarniają i nie łudzę się że kiedykolwiek to zrozumieją, a nawet jeśli tak deklarują to kłamią. One są istotami społecznymi silnie uzależnionymi od opini innych (przeważnie koleżanek) i nie potrafią samodzielnie funkcjonować, bo po prostu pozostawione same sobie szybko się nudzą. Tylko prawdziwy samiec może mieć wszystko w dupie i nie być niewolnikiem ludzkich osądów, krzywych spojrzeń i fałszywych opini i to jest wg mnie 100% wolność. Robienie tego co się chce i czuje, a nie bo tak jest napisane w jakimś babskim debilnym czasopiśmie czy serialu czy tak bo „koleżanki też tak robią”, bez nieustannego mielenia ozorem nad uchem, bez płaczów, bez fochów, bez pretensji. Życie jest zbyt krótkie żeby poświęcać je na takie szarpaniny z istotami które od zawsze mają problem z logicznym myśleniem, a do zaoferowania mają przeważnie tylko seks8) Ja wysiadam w takim razie i dziękuje za taką relację. I pamiętajcie jeszcze jedno kobiety- studia o niczym nie świadczą, o żadnej wyższości, to nie jest żaden wyznacznik bycia lepszym czy przynależenia do jakiejś elity (nie dzisiaj), bo dzisiaj byle debil może mieć dyplom magistra, ot znak naszych czasów. Więc nie podkreślajcie tego na każdym kroku 🙂

  6. Ofensywa trwa, jednak palce już mi wysiadają od pisania 🙂 a kilka artów czeka na publikację, a dziś zacząłem pisać „Samiec alfa, wiedza zakazana”.

  7. Muszę napisać art o tych Paniach, która są przekonane że są same, ponieważ faceci boją się inteligentnych kobiet. Te Panie się mylą, ja uwielbiam inteligentne kobiety, problem w tym że te które spotkałem, były już zajęte. Albo za stare żeby wchodzić z nimi w związek.

  8. Co do tego wykształcenia to sprawa jest naprawde tragiczna. Wszedzie słyszę jak wazne jest miec wyzsze wykształcenie, kiedy jednak pytam o jakie z tego bede miał profity, to słysze….bo inni bedą mieli, a Ty nie i z tego powodu mam sie czuc gorzej, kiedy pytam, a ile z tych studiów bedzie pieniedzy potem, to słysze ze Ci bez wykształcenia zarabiaja jeszcze mniej, kiedy podaje przykłady znajomych biznesmenów, którzy zdaje sie maja conajwyzej zawodówke i wyjezdzają 3 razy w roku do zagranice, w zalezności od pory roku, to słysze tylko bezsilną agresję- ze ja sie kiedys przekonam, kto miał racje i tyle- taka to oto rozmowa.

    Nie ma wyjscia, nalezy robić swoje i tyle, ja postawiłem sobie pewie cel- chce zarobić na 2 rzeczy:mieszkanie/ i własny kapitał na własny interes, zebym nie musiał płacic tym skurwielom lichwy i wiem, ze bedzie to ode mnie wymagać wyjazdu zagranice na kilka lat przynajmniej z czym sie godzę i w sumie to chce tego, czekam tylko az skoncze studia, ale tutaj nie przemawia do niektórych, ze prace za 2500zł o ile taka człowiek dostanie, to kurwa po opłaceniu wszystkich rachunków to moze odłoze miesiecznie 200zł 🙂 Staram sie uwazac na to, bo czuje ze takie gadanie to jest totalne podcinanie skrzydeł, ale chce byc wytrwałym w tym co robie, codziennie powoli siedze na jezykiem, i widze ze po kilku miesiach takiej roboty jest progres.
    Zgadzam sie z kolegami, ze logiczne myslenie u wiekszosci kobiet jest na tak niskim poziomie, ze bez sensu jest rozmawiac na pewne tematy, bo człowiek w koncu nie wytrzyma i albo skrzyczy, albo pierdolnie w czape i bedzie miał zapewniony pobyt w pierdlu, który oczywsicie zaserwuje mu macica w todze. Vincent, masz zupełną racje, opinia innych to u kobiet świetość, a wiekszosc przeciez nie moze sie mylić, no bo jak?

  9. Sami widzicie, wszystko jest grą, a prawdziwy jej sens leży w poznaniu jej zasad. Wykraczają one jednak poza zwykłą wiedzę, a sięgają i dotykają głęboko duchowości. Wszystkie konflikty i niepowodzenia, prowadzą nas w tym kierunku, poznania swojego JA.

  10. Sylwia, szczegółowe i drobiazgowe opisywanie tych problemów, sprawia że można wychwycić pewne subtelne momenty w związku, gdzie coś się mocno zmienia. Ta wiedza jest ważna, bo można być dzięki niej ostrzeżonym, wiedzieć co się dzieje.

    Na temat Panów napisałem prawie tysiąc felietonów, o duchowości i psychologii umysłu ludzkiego. Bądź proszę wobec mnie sprawiedliwa 🙂

    I jasna sprawa, faceci potrafią być bydlętami. Zło i nieuczciwość to rzecz tak samo opanowująca obie płcie.

  11. Jeśli wiesz jaki posiadam hardware, to powiedz proszę czy jest zakrzywiony, a jeśli jest to w którą stronę? (patrząc od góry) :))

  12. Kolega ewidentnie miał złe doświadczenia z kobietami, trudno więc się dziwić jego spojrzeniu na to wszystko; mam delikatnie zbieżne, z tym że u mnie dominuje rozbawienie. No dobra; rozbawienie z nutką smutku.

  13. Brawo! pracuj nad językiem, ale nie twórz z góry scenariusza że parę lat, że to i tamto. Twórz pozytywne wizje, na pewno nie zaszkodzą, a być może pomogą. Pamiętaj że mając w głowie porażkę, nie zauważysz okazji, a te się w życiu parę razy każdemu zdarzają. Będziesz wszędzie widział to, co dominuje w Twoich myślach.

    No cóż, dostać 2500 na rękę w Polsce, bez znajomości? trzeba by chyba z parę lat modlić się do szatana o to, albo zapisać do psl 🙂

  14. Ohh, cóż za , płytki i niedojrzały emocjonalnie
    tekst ^ ^.

    „Pora umierać.”
    „Pora zacząć mnie czytać, i rozumieć o co w życiu chodzi, a nie żyć nierealnymi oczekiwaniami.” – nic dodać, nic ująć.

    Pamiętajcie jednak, że gdzieś ukrywa się ten 1% kobiet, które nie są tak bardzo ograniczone, jak panie z artykułu.

    Mistrzu, dzięki za kolejny świetny artykuł!
    Pozdrawiam;D

  15. No koniecznie, bo to już się jakaś plaga robi z tymi ciągłymi tekstami „mężczyźni boją się inteligentnych kobiet” lub „gdzie się podziali prawdziwi faceci”, czy też „mężczyźni się rozleniwili i odpuścili sobie”. Myślę że jest wielu mężczyzn którzy chcieliby mieć naprawdę inteligentną kobietę na poziomie (czy takie w ogóle są?), a to niekoniecznie oznacza po studiach na kierunku europeistyka chociażby czy. Nie na tym inteligencja polega.

  16. Marek, ileż można o tych babach.

    Chętnie poczytał bym cos o duchowości, medytacji, oobe, to sa dopiero ciekawe tematy.

  17. …ale naprawdę faceci się zmienili na niekorzyść.. Oczywiście, nie wszyscy, ale Panowie, chyba sami przyznacie coraz wiecej facetów to przysłowiowe dupy wołowe.

  18. Na takie coś czekałem, wracasz do dobrej formy! Śmiałem się co niemiara. Proponuję wysłać arta do jakiegoś męskiego miesięcznika. Opis ostatnich tchnień Ryśka spowodował, że śmiałem się jak na zajebistej komedii – nie myślałem, że tekst może aż tak rozśmieszyć. 😀 Fajnie pojechałeś z dziurawą częścią naszej populancji 😀

    A tak poważnie:

    Jesteś chory i pusty, dla Ciebie liczy się tylko chuć, jesteś gnojkiem i parszywym………ach, nienawidzisz kobiet! Nikt Ci nie pomoże i umrzesz na jakomś strasznom chorobe. Ludzie nie czytajcie tych głupot bo będziecie tacy jak on

  19. Trzeba zatrzymać tę plagę, ten ohydny i obmierzły pochód kłamliwej waginalizacji życia publicznego; zajmę się tym w imię braci samców.

  20. To zróbmy tak ojcze święty – jutro lecimy z tekstem o Paniach, a jak będzie dobra pogoda emocjonalna, w piątek będzie coś głębszego. Zadowolony? zarejestrowany na forum?

  21. Chciałbym przyznać Ci rację Sylwia, ale jako męski guru mam pewne obowiązki, obowiązuje mnie pewna falliczna solidarność.

  22. A Ty jesteś emocjonalnie niedojrzały…lecz się…idź do lekarza…zbadaj na adidasa…jesteś pusty…

    Chyba o niczym nie zapomniałem? 🙂 wyszła ze mnie kobieca część mojej natury 🙂

  23. [quote=Mistrz]Chciałbym przyznać Ci rację Sylwia, ale jako męski guru mam pewne obowiązki, obowiązuje mnie pewna falliczna solidarność. [/quote]

    to albo jesteś samozwanczym Mistrzem i jesteś ponad „falliczna solidarnością”, albo jesteś męskim guru- lekko szowinistycznym i nieobiektywnym.

    Jak to mówią, nie można być trochę w ciąży- albo się w niej jest albo nie;)

  24. [quote]Wiedz, że gdziekolwiek jest pragnienie, tam jest świat. Pragnienie to niewola, unicestwienie pragnień to wyzwolenie. Jedynie dzięki nieprzywiązaniu do świata osiągniesz wieczną radość urzeczywistnienia siebie. Przywdziawszy grubą szatę beznamiętności wznieś się ponad pragnienia i bądź szczęśliwy.[/quote]

  25. No cos Ty;) Nie czerpie satyafakcji z takich blahostek;) ale usmiechnieta, poniewaz piekny dzien przede mną:)

    Miłego dnia Marek:)

  26. Zgadzam się, że relacje damsko męskie rządzą się pewnymi prostymi schematami od lat. I ich znajomość pozwala na uniknięcie przykrych rozczarowań. To wszystko się teraz próbuje zapudrować i nadać temu logiczną, cywilizacyjną maskę. Wszystko się zgadza. Tylko ostatnie artykuły są przesiąknięte żółcią, szyderstwem oraz ofensywą w stronę pań.
    Proszę przeczytać te teksty i zastanowić się chwilę czy nie dałoby rady upchnąć wartości merytorycznej bez tego emocjonalnego „syfu”?
    Owszem gdy ktoś jest okłamywany przez pół życia i nagle doznaje oświecenia to czuje niesamowity żal i złość. Potrzebuje to wyrazić. Gdy minie ten etap następuje akceptacja i przejście z tym do porządku dziennego. Pytam się na którym etapie pan jest?

    Ja w 100% akceptuje ich naturę. Nie pruje się gdy mówią, że pieniądze nie są ważne, że muszą kogoś głębiej poznać niczym dadzą dupy czy nawet taki banał jak to, że wygląd się nie liczy. Jestem w stanie wyłapać tę hipokryzje i rozbieżność z czynami. Pora skupić się na sobie, a nie szukać „tej co jest ponad to”, „tej pozbawionej hipokryzji”. Kobiety są takie jakie są i za to je kocham. Tak! Dokładnie z tym całym brakiem logiki w ich wydaniu. Inteligentny, zdecydowany, zaradny i szczęśliwy jestem ja. Ona będzie dostawać ode mnie wartość, nie ją dawać. Brzmi dziwnie? Niekoniecznie! Gdy jesteś w stanie polubić kolesia którym się stałeś, nie potrzebujesz potwierdzenia tego. Stałym elementem w Twoim życiu jesteś Ty. Na resztę masz większy bądź mniejszy wpływ.

    Pora chyba odwiesić topór i przestać walczyć? Co pan o tym sądzi panie Marku? Może dalibyśmy radę opisać proste schematy tego świata bez bagażu emocjonalnego. Dzisiejsze czasy to bardzo ciekawy materiał psychologiczny, gdzie wpisujemy naturalne pierwotne mechanizmy/instynkty w ramy współczesnej cywilizacji.

    Mam dużo przemyśleń teraz do napisania…

    Wolę jednak poczekać na odpowiedź i zobaczyć czy odnajdę tutaj jakąś otwartość. Nawet jeżeli, nie bedzie pan chciał napisać, że mam racje to przynajmniej proszę o to by pan sobie to chwile przemyślał w głowie. Wiem dobrze, jak działa ego.

    Pozdrawiam ciepło.

    M… 🙂

  27. Pan może i akceptuje w 100% ich naturę. Problem w tym że one naszej męskiej raczej nie i często na siłę i na swoją modłę usiłują nas zmieniać. I one niekoniecznie potrafią nas kochać za to „jacy jesteśmy”. 🙂

  28. [quote=Sylwia][quote=Mistrz]Chciałbym przyznać Ci rację Sylwia, ale jako męski guru mam pewne obowiązki, obowiązuje mnie pewna falliczna solidarność. [/quote]

    to albo jesteś samozwanczym Mistrzem i jesteś ponad "falliczna solidarnością", albo jesteś męskim guru- lekko szowinistycznym i nieobiektywnym.

    Jak to mówią, nie można być trochę w ciąży- albo się w niej jest albo nie;)[/quote]

    Podpisuję się pod tym co napisałaś Sylwio rękoma i nogami… Marka nauki powinny płynąć z centrum, powinny być neutralne a tu proszę, wpaja nam nauki duchowe pisząc że kobiety to szmaty a faceci to pokrzywdzeni Misie… Myślę że więcej kobiet tu potrzeba to pewne sprawy zostały by przeforsowane i może czegoś Panowie by się nauczyli…

  29. Kobiety męską naturę akceptują. To mało powiedziane akceptują, one ją bardzo pożądają. To nie ich wina, że poddają ją milionami testów na których faceci się wykładają. Mało tego, że one testują. Życie poddaje nas codziennie wielu testom, którym kobieta u naszego boku się bacznie przygląda.

    Dwa słowa klucze: kochać i „jacy jesteśmy”. „Jacy jesteśmy” to wypadowa wielu rzeczy które się składają na to pojęcie. Zastanów się na ile z nich masz wpływ. Skąd wypływa Twoja atrakcyjność i jaką wartość masz na „rynku”. Jeżeli ledwo trzymasz swoje życie w kupie i robisz rzeczy których nienawidzisz. Tym samym żądasz od kobiety by to zaakceptowała i dała Ci miłość której tak Ci brakuje. Jak to brzmi?

    Powiem Ci niesamowity paradoks. Jest on poparty własnym doświadczeniem. Dwie sytuacje. Pierwsza to czujesz sie zagubiony (bo nie potrafisz podjąć decyzji i być w niej konsekwentny), przytrzaśnięty w jakimś chorym epizodzie życia (ponieważ boisz się zmian). Czujesz samotność (bo zaniedbałeś pewny segment życia). Rozpaczliwie pragniesz „miłości”, akceptacji i zrozumienia. Myślisz o ślicznej kobiecie która odmienia Twoje życie. Tak ona! Ech… Co dostajesz w rzeczywistości od ludzi? Pogardę, uśmieszki i niechęć. A kobiety widząc trzęsącą się kupę gówna, dadzą Ci coś najwyżej przyjacielskie pełne politowania klepnięcie po plecach.
    Druga natomiast: jesteś szczęśliwy. Tak na prawdę to czujesz się spełniony i lubisz przebywać we własnym towarzystwie. Bije od Ciebie pozytywna aura. Nie nudzisz się i kochasz siebie. Jesteś gościem co oferuje wartość a nie ją chce wyssać jak emocjonalny wampir. Żyjesz po swojemu i jesteś otwarty na nowe rzeczy. Z resztą Ty kochasz nowe rzeczy!:) Kochasz odkrywać świat i przeżywać wszystkie emocje. Intensywnie! Jesteś graczem a nie kibicem. Inni mówią o Tobie, a to Ty rozgrywasz życie. Wiesz co się wtedy dzieje? Rzeczy niesamowite. Kobiety garną do Ciebie a życzliwość, ciepło i komplementy (też ciekawy temat! zapisze sobie go tutaj:) bo zarówno komplementy jak i obelgi powinno się traktować na równi czyli nie przywiązywać do nich wagi) sypią się jak z jakiegoś wora. Ludzie chcą z Tobą przebywać i chcą Twojej akceptacji. Chcą byś nadał im jakąś wartość.

    Jesteśmy tutaj po to aby patrzeć na świat jakim jest, a nie krytykować go bo nie zgadza się z tym jakim byśmy chcieli go widzieć.
    Życie jest jakie jest.

    Słowo drugie „KOCHAĆ”
    Życie jest zmienne. Ludzie by chcieli by było prosto. Lubią utarte ścieżki, myślowe oszustwa i mentalną masturbację. Najchętniej to by wzieli pigułkę by schudnąć, wygrali na loterii by mieć pieniadze i … oczywiscie chcieli by spotkać tą jedyna z ktora beda do końca życia szczęśliwi. Najlepiej jeszcze jak bedzie kochała ich mimo ich lenistwa i tchórzostwa. Brzmi fajnie.Myśl o ciągłym działaniu „byciu w grze” pokazuje wizję porzucenia swojego komfortu, na rzecz wysiłku. Aktywność, dbanie o siebie, wychodzenie z inicjatywą, flirt, randki itp.
    Chcesz poczuć ten narkotyk? Bierz śmiało! Jest świetny. Potem będziesz miał albo lekki zjazd (znudzisz się) albo kaca (zdrada). Kac jest o tyle fajny, że jeśli jesteś facetem to możesz iść go zapić/zaćpać kolejną dawką:). Takie jest życie. Bierz emocje wszystkie. Przeżywaj je, a nie z nimi walcz lub co gorsze omijaj je ze strachu. Jeżeli pragniesz stabilizacji i dzieci to i tak musisz trochę chleba z różnych pieców zjeść i trochę przeżyć. Po naćpaniu przyjdzie żyć Ci tak na prawdę z partnerem, nie boginią seksu. Wspólnikiem. I Ty jako facet będąc w stadzie wyżej, musisz ustalić odpowiedni podział. Jeżeli dasz babie wejść w swoją sferę (a pewnie bedzie chciała) to Ci ją rozpieprzy. Nie dlatego bo jest zła. Tylko dlatego, że Ty wiesz od niej lepiej jak w tej sferze się poruszać. To tak wygląda, jak się zdejmie te ładne słówka. Tylko, że to jest wszystko super pomyślane! Warto na to przychylniej popatrzeć.

    Muszę się znów powstrzymać bo nie skoncze pisać.

    Pozdrawiam
    M…

  30. A Ja sugeruję więcej kobiet – będzie jeszcze fajniej. W ogóle to marze o jakimś zlocie, bo chcialbym stanąć z Anetka twarzą w twarz 😀 Anetka, wbijaj z koleżankami! 😀

  31. Oczywiście że się da, ale jeden z celów operacyjnych jest inny, a widać go po ilości komentarzy 🙂 Panie M masz Pan racje 😀

  32. Nigdy tak nie napisałem, za to tysiące razy pisałem, że obie płcie kochają się i innych oszukiwać. Chcesz przekonać mnie do swojej racji jawnym kłamstwem?

  33. Drogi Panie M. Rozumiem Pańską argumentację, jednak patrzymy na te sprawy z innych poziomów. Piszę od ponad pięciu lat, jestem dość znany; piszą do mnie mężczyźni, setki jeśli nie tysiące przez te wszystkie lata, i ja mam wiedzę do której nie ma Pan dostępu (tak myślę, chyba że jest Pan znanym blogerem, to wtedy przepraszam za to założenie). Ta wiedza to świadomość, że wiedza facetów w zakresie związków i o kobietach, dodam że facetów nawet wykształconych, inteligentnych, jest w powijakach. Młody a nawet nieco starszy mężczyzna, nic kompletnie nie wie o tym co piszę. Gdy przeczyta już wie, rozwinął się. Po to właśnie to opisuję, by dać komuś cenną wiedzę której nie ma, bo i skąd ma ją mieć? dlatego już mnie nie dziwią teksty i meile z podziękowaniami, czy wiadomości od facetów po 50 tce, skąd wiedziałem to, co oni zrozumieli po 30 latach związku? to jest dobra, szczegółowa i drobiazgowa analiza tego, na co trzeba zwracać uwagę.

    Pan daje sobie radę z kobietami, ale moi czytelnicy w większości nie. Chcę by poznali ich niektóre gierki i zachowania; nie wszystkie na pewno jeszcze jest wiele tajemnic przede mną.

    Syf emocjonalny – gdzie konkretnie Pan go zauważył? proszę go wskazać, przedyskutujemy tę kwestię.

    Pozdrawiam słonecznie

  34. Panie M. Napisał Pan prawdę, o której piszę od początków swojej bytności w sieci. Najpierw samoocena, potem długo, długo nic, i następne rzeczy. Niektóre twierdzenia które Pan opisuje, pochodzą z broszurek systemów uwodzenia, NLP i pochodnych, widzę po zaangażowaniu i automatyzmach, że niejeden kurs Pan zaliczył 🙂

  35. Panie Marku odniosę się na razie tylko do tego ostatniego zdania ponieważ zaraz wychodzę. Potem dopiszę resztę. Nie zaliczyłem żadnego kursu. NLP bym nikomu nie polecał. Materiał który zrobił na mnie niesamowite wrażenie to Real Social Dynamics – Blueprint (niestety znajomość języka angielskiego w dość dobrym stopniu) i jest to materiał płatny w formie DVD. Chyba jedyne co mogę śmiało polecić właśnie w zakresie uwodzenia czy też w sumie zbudowania fundamentów zdrowego myślenia. Najbardziej się to pokrywa z moimi obserwacjami i fajnie otwiera oczy na pewne sprawy.

  36. Już miałam pisać, że czytając Pana artykuły odechciewa się kogokolwiek poznawać… Lecz wtem przypomniał mi się obejrzany wczoraj filmik wyjawiający prawdę o tzw Grażynie Żarko (dla niezorientowanych http://www.youtube.com/watch?v=xLIqyVsUnuk ) i pomyślałam sobie, że przecież w Pana przypadku jest tak samo – nie mamy do czynienia z autentycznymi poglądami autentycznego człowieka, a jedynie z prowokacją, z postacią wykreowaną na potrzeby zwiększenia poczytności bloga. Co za ulga! 🙂

    PS. Te 16 linijek autorstwa Pani z portalu randkowego to jedyny fragment, dla którego warto było przeczytać powyższy artykuł. Ale, na boga, „chujek”, nie „hujek”.

  37. Ja świetnie rozumiem moją pozycję pisząc z poziomu anonimowego użytkownika do autora bloga na którym jest ten artykuł. To smutne co pan napisał o tych kłopotach mężczyzn, ale jak najbardziej jestem w stanie w to uwierzyć. Nie podważam kompetencji. Niepokoi mnie forma, która z jakiejś przyczyny musiała taki ładunek emocjonalny dostać.

    [i]Syf emocjonalny – gdzie konkretnie Pan go zauważył?[/i]

    Zdanie wyżej w tym samym poście:)

    [i]Chcę by
    poznali ich niektóre gierki i zachowania; nie wszystkie na pewno jeszcze jest
    wiele tajemnic przede mną.[/i]

    Mężczyzna z problemem dalej zostanie z problemem. Tyle, że będzie miał włączony radar i szukał byle momentu w którym kobieta go poniży, oszuka czy wykorzysta. Co będzie miał w głowie? „Kurde, one wszystkie chcą mnie tylko zmanipulować! One oszukują, a potem dają szlaban na dupę! Wszystkie kłamią!”.
    Jak on wyjdzie nastawiony do świata? Nastroszony jak jeżozwierz! Będzie czekał na atak. Co to za życie? Można w ogóle czerpać radość z obcowania z kobietą? Ja mogę jedynie zasugerować inny front leczenia „upadku męskości”. Na przykład zamiast szukać kolejnych gierek i manipulacji u kobiet, opisać procesy myślowe które sprawiają, że tracimy na atrakcyjności czy też gubimy ważne dla nas sprawy. Dlaczego ciągła potrzeba akceptacji i potwierdzenia naszej wartości (kochasz mnie? kochasz?) sprawia, że ludzie tracą do nas szacunek i wszystko się pieprzy. Jak ważna jest dla faceta aktywność w różnych sferach życia i jak ona się przekłada w relacjach z kobietami. Dlaczego tworzenie scenariuszy w głowie oraz obwinianie się za przeszłość tworzy barykady. Tematów jest multum. Gdy ułożysz sobie pewne rzeczy w głowie to te gierki nie przejdą choćby nie wiadomo jakie były. Mało tego. Twoi koledzy, rodzina, ludzie z pracy nie będą w stanie Tobą manipulować. Będziesz znał mechanizmy i łatwiej Ci będzie w życiu się poruszać.

    Przykład emocjonalnego negatywnego przekazu:
    „Spójrzmy jednak na komentarze Pań. One wiele nam powiedzą [b]o tej stronie Pań[/b], która jak [b]mroczna strona księżyca[/b], na codzień jest [b]skrzętnie ukrywana[/b]. Poznajesz ją dopiero po dłuższym czasie, często już po ślubie; ucieczka wtedy jest bardzo utrudniona, nogi spętane łańcuchami kredytu na trzydzieści pięć lat, a bojowe serce z młodych lat, zwolniło z powodu wieloletniego lenistwa. [b]Poznajmy więc bogate i głębokie wnętrza Pań, oraz to co mają ciekawego do powiedzenia[/b], w odpowiedzi na komentarz Pana Alfa.”

    Pozdrawiam

    M…

  38. W sumie to nie wiem co na to odpisać. Z częścia rzeczy (tą mniejszą) się nie do końca zgadzam, ale czuję instynktownie że jest w tym sporo racji. Ale myślę że ogólny przekaz tej długiej wypowiedzi wyłapałem – jedyną osobą nad którą masz pełną kontrolę w życiu jesteś Ty sam, na innych ludzi wpływu nie masz i należy zawsze koniecznie podnosić systematycznie swoją samoocenę. I to jest święta prawda:)

  39. Ja wychodzę z założenia, że jeśli ktoś ma pieniądze, warto i NLP posmakować. Co do Pańskiego kursu, nie trzeba wydawać kasy, ja to opisuję ciągle, staram się na ile talentu starczy.

  40. Dlatego też, oprócz opisywania mechanizmów manipulacji, piszę od lat o podnoszeniu samooceny. Gdy ta jest wysoka, zjawisko radaru nie występuje albo jest niewielkie. Nie mogę jednak wszystkich treści zamieścić w jednym felietonie, dlatego zawarłem to co trzeba w książce. Wiedza jest konieczna, chociażby czując guzek, idzie się szybko do lekarza żeby to wyciąć, a nie czeka aż będzie za późno. Przykłady można mnożyć i mnożyć.

    Wielu mężczyzn nie znających tych spraw, weszło w związek i wszystko się zawaliło. Bez radaru, moich rzekomych emocji itd. Niech więc mężczyzna wchodząc w relacje, wie co go czeka, bo to co opisuję musi go spotkać wcześniej czy później. Tak działa ego, każde a nie tylko kobiece.

    Reasumując ja kobiety bardzo lubię, ale wiem że gra z nimi to gra często o dużą stawkę.

  41. Nie mam nic przeciwko temu by naświetlać punkt widzenia kobiet. Za to dla mnie, nie bardzo sprawiedliwe jest wieszanie na nich psów za ich intencje. One też nie mają lekko. Z jednej strony media, opinia publiczna, normy obyczajowe, religia, z drugiej podstawowe potrzeby biologiczne. Nie wymagajmy by sobie strzelały samobója. A wiemy obydwoje jak wiele z przedstawicielek płci żeńskiej jest zagubionych i potrzebuje stałej przystani w swoim życiu. Nic nie stoi na przeszkodzie by facet który ma dobre wzorce (które przedstawi mu ktoś np. Pan), nie wciągnął do swojego świata kobiety. Zdjął z niej te maski i otworzył na siebie. One też nie są zadowolone, z udawania! Nawet jak nie będzie chciała kontynuować znajomości to można znaleźć inną. Po co wojować? Kobieta jest jak statek, a facet jak port. Kobieta pływa od portu do portu i jak się w nim spodoba to zostaje. Nie ominiemy rozczarowań, nie ominiemy bólu, nie ominiemy nawet rozstań.
    Z resztą co do małżeństwa to samo mieszkanie z drugim człowiekiem to nie lada wyzwanie i to nie ważne czy to jest kobieta czy mężczyzna. Inne przyzwyczajenia,wychowanie czy nawyki.

    Kwestia podnoszenia samooceny. Przedstawiasz to jako proces. Czyli, że trzeba nad tym pracować i to jest ulokowane gdzieś w przyszłości. I po jakimś tam ćwiczeniu się powiększy. Tyle, że to zwykłe pompowanie ego które jest na tyle niebezpieczne, że bardzo narażone na czynniki zewnętrzne. Tak na prawdę to „Ty wystarczysz”. Bardzo wysoka szkoła egoizmu. Tu nie jest kwestia treningu czy procesu podnoszenia, o ile zrozumienia (pyknięcia „Aha! o to chodzi!”). Jeżeli będziesz żebrakiem który od każdego człowieka potrzebuje potwierdzenia wartości. Gościem który każdym swoim gestem wysyła komunikat z zapytaniem „I jestem dobry czy nie?”. To nie można mówić o lubieniu siebie. Jeżeli dalej jesteś na etapie dla którego poświęcasz swój komfort i czas by nie usłyszeć kilku zlych słów o sobie. Czy może boisz się kilku ostrych słów od dziewczyny która przed chwilą oddała by za Ciebie życie (w sensie potrzebujesz jej adorowania). To jestes spalony.

    Chciałbym zobaczyć merytoryczne niosące informacje felietony, bez pokazywania kobiet jako lisice które tylko węszą jak złapać faceta alfa. Niech Pan weźmie pod uwagę, że jak ktoś dopiero co został zraniony przez kobietę i przeczyta te teksty, to oprócz cennych informacji, potwierdzi się w swojej złości do kobiet. Dostanie przekaz,że „baby to materialistki i manipulatorki”. To nie one go oszukały, tylko społeczne uwarunkowania. Niech mi Pan odpowie jak to ma się do wizji spełnionego, cieszącego się chwilą faceta?

  42. No pewnie, widzę to po wielu moich kumplach jak boją sie postawić swoim dziewczynom. Myślę że podstawowy błąd mężczyzn to zaślepienie dupą i cyckami, czyli myślenie kutasem i brak elementarnej znajomości kobiecej pokręconej psychiki, oczywiście ja sam w tej dziedzinie ekspertem też bynajmniej nie jestem 🙂

  43. Ależ ja bardzo współczuję Paniom; na pewno Pan zauważył w felietonie, że wyraźnie piszę o tym że zaliczanie przez facetów jest tolerowane, a przez Panie nie. Myślę że ma Pan wizję mnie, i pomija Pan wszystko to co sprawia że ta wizja się kupy nie trzyma. Kobieta ma gorzej niż facet, niemniej ze swojego nieszczęścia, potrafi sprowadzić nieszczęście na faceta w związku.

    Jeśli twierdzi Pan że mądry mężczyzna, przedstawi swoje dobre wzorce kobiecie, to jest Pan kompletnie odrealniony po jakimś kursie. Musi Pan w tym kursie być głęboko, i proszę mi wybaczyć, ale pisze Pan jak automat, bez kompletnej znajomości realiów. Praca z ludźmi jest pracą niezwykle ciężką, trudną, rzadko się coś udaje zrobić w jednym aspekcie życia. Tymczasem typowy, normalny mężczyzna, bez wiedzy psychologicznej, duchowej, ma zmienić kobietę? to jest mniej możliwe, niż trafienie 6 w totka. Wiem że tak mówią na kursach, ale to nieprawda. Proces zmiany nawyków trwa LATAMI, nie zawsze się udaje.

    Samoocenę przedstawiam jako zamianę wzorca „jestem do dupy”, na „jestem wartościowym człowiekiem” – i tyle w temacie samooceny. Wystarczy.

    Proces zrozumienia powiadasz? 🙂 otóż nie. Trzeba mechanicznie zmienić przekonania. Droga na skróty jest możliwa tylko w sensie mistycznym, ale jest niezwykle rzadka. Nawet znani mistrzowie duchowi, np Swami Rama, mieli naturalnie bardzo wysoką samoocenę. I oni mogli liczyć na te zrozumienie, po 15 latach wielogodzinnej dziennie medytacji. Zwykły facet takich szans nie ma.

    Piszę Panu drugi raz; wraz z poznawaniem mechanizmów gry międzyludzkiej, podnosimy samoocenę. To konieczność którą wielokrotnie opisywałem, a która nie znalazłą się w felietonie dlatego, że nie da się w jednym tekście poruszyć kilkunastu ważnych tematów. Kto mnie czyta, wie o co chodzi albo sobie doczyta, są przecież po bokach tytuły i działy gdzie co jest, ba! dla niedowidzących są także nagrania audio.

  44. To co Pani podała z tą Grażynką – pierwszy raz to w życiu widziałem :), ale takich eksperymentów na przestrzeni lat było mnóstwo, to nic nowego. Gdy ktoś na ecoego jest już długo doskonale wie, że Marek od lat to opisuje – jak jesteśmy ładowani bredniami.

    Teraz Pani coś jeszcze powiem
    Ten film jest bardzo dobrym przykładem jak zachowują się ludzie, jak emocjonalnie podchodzą, co jest widoczne nawet i tutaj.
    Panią Grażynkę jechali straszliwie, aż dziw że jej się cos złego nie stało. Tutaj dzieje się to samo, jeśli ktoś ma inne zdanie, które nie jest zbieżne ze zdaniem większości ludzi.

    A Mistrz? Czasem walnie jakiś ostrzejszy art. z ładunkiem emocjonalnym żeby właśnie było ostro, a ma w tym swój cel marketingowy, a ludzie się podniecają i z pianą w ustach piszą różne obraźliwe komentarze.

    Proszę Panią

    [b]Słowo nie ma wobec Pani żadnej mocy, ma ją jedynie interpretacja którą mu Pani nada[/b]

    Ta interpretacja sprawia że czuje się Pani wspaniale lub łapie Pani doła i nie wierzy Pani w ludzi po przeczytaniu czegoś.

    Widzi Pani najpierw Pani przeczytała tekst, który Panią zdołował, a potem przypomniała sobie coś co widziała wcześniej i znów odzyskała „uśmiech”, ktoś Pani coś pokazuje, mówi…. i tak naprawdę włada Pani nastrojem. Potem sama sobie Pani wytłumaczyła, że właściciel tego bloga jest oszustem i odetchnęła z ulgą. [b]To straszna huśtawka prawda?[/b] Nieprzyjemne co? Na koniec żeby dołożyć do pieca wskazała Pani na błąd ortograficzny, żeby tylko utwierdzić się że owy Mistrz jest niedouczony i gorszy od Pani.

    A wystarczy sobie stąd pójść i nikogo nie obrażać i Pani będzie szczęśliwa i my też będziemy, choć i z Panią jesteśmy – bo tak naprawdę napędza Pani komentarze i tacy jak Pani, bo jest Pani w opozycji.

    Każdy ma swój rozum i wie co dla niego dobre

  45. aha i tak dla uspokojenia proponuję poczytać [b]arty o duchowości[/b], Ja bardzo je lubie – tam można wyczuć spokój i ciepło, w artach o koobietach mało dyskutuje, bo bardzo mnie bawią, są dla mnie relaksujące. Są w komiczny i ostry sposób opisywane niektóre słabości kobiet, można dokładnie tak samo opisac mężczyznę. Nie ma co się denerwować. 😀

  46. [i]Jeśli twierdzi Pan że mądry mężczyzna, przedstawi swoje dobre wzorce kobiecie,
    to jest Pan kompletnie odrealniony po jakimś kursie.[/i]

    Gdzie ja napisałem coś o przedstawianiu dobrych wzorców kobiecie? Proszę wytłuścić w moim tekście

    [i]Praca z ludźmi jest pracą niezwykle ciężką, trudną, rzadko
    się coś udaje zrobić w jednym aspekcie życia. Tymczasem typowy, normalny
    mężczyzna, bez wiedzy psychologicznej, duchowej, ma zmienić kobietę? to jest
    mniej możliwe, niż trafienie 6 w totka. Wiem że tak mówią na kursach, ale to
    nieprawda. Proces zmiany nawyków trwa LATAMI, nie zawsze się udaje. [/i]

    Nie mam pojęcia jak uczyć ludzi. Wierze, że jest ciężko i składa się na to miliard małych rzeczy. Gdzie napisałem o zmianie kobiety? Wręcz przeciwnie. Gdy kobieta nie akceptuje naszego świata to mówiłem nawet o rozstaniu. Mówiłem o zdejmowaniu masek, które musi zakładać przy reszcie kolesi bo oni tego od niej wręcz wymagają. Oraz postępowania zgodnie ze swoimi przekonaniami. Nawet użyłem metafory statku by pokazać moje spojrzenie na tę kwestię.

    [i]ka. Wiem że tak mówią na kursach, ale to
    nieprawda. Proces zmiany nawyków trwa LATAMI, nie zawsze się udaje. [/i]
    Wiem, że trwa! Panie Marku ja widzę, że również Pan ma jakąs moją wizję i przez pryzmat jej mnie „czyta”. Ja nie pisałem o zmienianiu charakteru dziewczyny.

    [i]Proces zrozumienia powiadasz? 🙂 otóż nie. Trzeba mechanicznie zmienić
    przekonania. Droga na skróty jest możliwa tylko w sensie mistycznym, ale jest
    niezwykle rzadka. Nawet znani mistrzowie duchowi, np Swami Rama, mieli
    naturalnie bardzo wysoką samoocenę. I oni mogli liczyć na te zrozumienie, po 15
    latach wielogodzinnej dziennie medytacji. Zwykły facet takich szans nie ma.[/i]

    Panie Marku poważnie? Swami Rama? Ja podaje panu jak najwięcej skondensowanej informacji. Chciałbym być traktowany na równie logicznym poziomie. Podaje pewne zależności i spodziewam się jakiegoś nawiązania do konkretnego zagadnienia. Nawet mistrze samooceny istnieją. Masakra czego ludzie nie wymyślą.

    [i] Proces zrozumienia powiadasz? 🙂 otóż nie. Trzeba mechanicznie zmienić
    przekonania. [/i]

    Zgadzam się! Tutaj dostajesz pewną teorię i sprawdzasz ją. Dopiero na bazie doświadczenia, jakiś tryb „Zaskoczy”. I to miałem na myśli. To co potępiłem to jakieś afirmacje, wmawianie sobie nie prawdziwych rzeczy na swój temat czy też jakieś pokrętne zakrzywianie rzeczywistości w jakikolwiek sposób.

    [i]Piszę Panu drugi raz; wraz z poznawaniem mechanizmów gry międzyludzkiej,
    podnosimy samoocenę. [/i]
    100% racji. W inny sposób nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się co jest prawdą a co nie. Jak nie doświadczając.

    Ja cały czas krytykuje formę tego jednego konkretnego artykułu (noi może dwa wstecz).

    Co do tego co piszę. To pomimo zarzutów odrealnienia, każde najmniejsze zdanie jest pisane w oparciu o to co przeżyłem na własnej skórze jak i tego co obserwowałem u innych.

    Pozdrawiam
    M…:)

  47. Drogi Panie, jutro mam ważną sprawę, nie chce mi się dzielić włosa na czworo, łapać za słówka, kopiować i wytłuszczać to co Pan napisał. Szkoda mi czasu, ale może ktoś inny podyskutuje z Panem? proszę bardzo. Pozdrawiam mocno.

  48. Może ja troszkę podyskutuje.

    Dlaczego Pan, Panie M twierdzi, że afirmacje to wmawianie sobie nieprawdziwych rzeczy?

    Rodzice tez wmawiają dzieciom przez całe lata różne bzdury i jakoś odnoszą one skutek.

  49. To mój tekst
    [i]To co
    potępiłem to jakieś afirmacje, wmawianie sobie nie prawdziwych rzeczy na swój
    temat czy też jakieś pokrętne zakrzywianie rzeczywistości w jakikolwiek sposób.
    [/i]

    To Pani/Pana pytanie:

    [i]Dlaczego Pan, Panie M twierdzi, że afirmacje to wmawianie sobie nieprawdziwych
    rzeczy?[/i]

    Nigdzie nie napisałem, że afirmacje to wmawianie sobie nieprawdziwych rzeczy. W tym zdaniu są wymienione trzy różne rzeczy po przecinku. Można sobie wmawiać nawet te prawdziwe. Chodzi o sam fakt po co się używa afirmacji i jaki przynoszą skutek. W tym kontekście jakim napisałem to odnosiło się do samooceny.

    Jeżeli pytanie byłoby sformułowane: Dlaczego afirmacje dla mnie to bezużyteczne narzędzie to odpowiedź ma Pan/Pani pośrednio w mojej odpowiedzi jak i nawet można się posłużyć przykładem z rodzicami.

    Afirmacje które stosujemy w celu zmiany przekonań to nic innego jak brak akceptacji dla emocji spowodowanej swoją wadą/problemem/błędnym przekonaniem. Może leczyć skutki, lecz nie dotyka przyczyny.
    Takie przekonania są kruchutkie i nie mają głębokich fundamentów. Jeżeli życie realne definitywnie pokazuje nam coś innego niż sobie wmawiamy, powoduje to konflikt wewnętrzny. Brak akceptacji dla emocji, który rodzi w nas ciągły ból.

    Pewnie, że rodzice wmawiają przez całe lata dzieciom różne bzdury. Te same dzieci z czasem bazując na własnym doświadczeniu odrzucają wiele z tych „wytycznych” i idą swoją drogą. Sam przeżywałem rozczarowania gdy to co mówili rodzice a rzeczywistość to były dwie różne rzeczy.

    Pozdrawiam
    M…:)

  50. Chce Pan tutaj logikę wykładać? Ciężko będzie się porozumieć z takimi prostymi ludźmi jak my 😀

    No więc niektórzy próbują afirmacji żeby sprawdzić ich skuteczność. Wmawianie sobie że jest się bogatym kiedy jest się biednym to rzeczywiście bzdety. To nie afirmacje tylko oszukiwanie siebie.

  51. Ja poprawiam tylko w sytuacji gdy ktoś przekręca moje słowa, przez co wychodzi całkiem co innego.
    Jestem normalnym i prostym gościem.

    Jeżeli uważamy coś za prawdziwe to po co wykonywać afirmacje? Najczęściej właśnie coś nie gra i bardzo byśmy chcieli to zmienić.

    Podam przykład:
    Gość powtarza przy lustrze czy pisze na kartce kilkukrotnie przez jakiś czas: „Jestem najprzystojniejszy w firmie”
    Gość może nie jest brzydki, ale potrzebuje tego by się lepiej poczuć.
    Przychodzi do pracy i ktoś od niechcenia rzuca: „Hej co tam uszaty!”. Zgrzyt zębami. Pod nosem coraz szybciej powtarza jak mantrę kwestię o byciu przystojnym. W środku toczy się batalia. Czy to jest sedno problemu czy tylko jego próba zatuszowania?

    Sytuacja B:
    Gość akceptuje fakt, że ma te uszy odstające. Z resztą głównie skupia się na tym co ma zrobić w pracy. Idzie i widzi jak od niechcenia ktoś rzuca jakąś uwagę o nosie. Kompletnie nie wchodzi w to emocjonalnie. Nie interesuje go opinia tego kolegi. Nie obchodzi go ani komplement, ani obelga praktycznie z ust nikogo. Nie przykłada do tego wagi. Z jego doświadczeń wynika, że mimo tych uszów poderwał fajną Lucynkę z recepcji. Czy też mimo uszów jak słoń Dumbo, poprowadził cały zespół który odniósł sukces. Lubi aktywnie żyć i skupiac się na codziennych obowiązkach, a nie poswiecac czas na analizowanie swoich defektów. Wie, że gdy czuje rytm dnia wtedy jest jak ryba w wodzie.

    M…

  52. Wbrew wcześniejszemu mojemu postanowieniu, postanowiłem wyjątkowo zabrać głos, zanim komuś Pańska rzekomo logiczna argumentacja zrobi krzywdę. Panie M, proszę mi napisać, wkleić, gdzie Pan widział że afirmacja to wmawianie sobie, że „Jestem najprzystojniejszy w firmie”. Proszę mi znaleźć u mnie coś takiego, czy nawet gdziekolwiek w internecie (pewnie gdzieś się znajdzie, głupców nie brakuje). Skąd Pan w ogóle bierze takie przykłady? czy Pan je po prostu wymyśla na poczekaniu, by uzasadnić swoją rację?

    Afirmacja to zwiększanie wartości siebie, nie jako faceta czy kobiety, a jako człowieka. Ten człowiek gdy zwiększy swoją wartość afirmacją „Jestem wartościowy i cenny”, „Kocham i szanuję siebie”, to słysząc śmiech z uszu, będzie także się z nich śmiał, ponieważ nie utożsamia się z uszami. Po prostu jest wartościowy i cenny, i po paru miesiącach pisania, powtarzania, odczuwa to emocjonalnie w sobie.

    Sytuacja B przedstawiona przez Pana, jest równie dowcipna jak wcześniejsze teorie, że ktoś nagle zrozumie, i przekonanie samo zniknie. Jakim cudem ktoś mający przekonanie (nabyte przez powtarzanie przez rodziców, czyli afirmacje) że jest brzydki, ma zaakceptować odstające uszy? jakim cudem? ma zrozumieć że są ok?

    Świadomość czyli zrozumienie, może rozumieć, i nic to nie zmieni. Miliony ludzi rozumieją że ich fobie są nierealne, np. strach przed małymi pająkami. I co ze zrozumienia, jak podświadomość ma przekonanie skojarzone ze strachem? to trzeba odwrócić, zmienić. Nie wystarczy zrozumienie. Wymagana jest długotrwała praca, która zmieni wzorzec. Tu nie ma pstrykania palcami, psychika ludzka nie jest emocjonalnym mcdonaldem, chociaż być może Pan w to wierzy.

  53. Pani Bożenko. Ma Pani do czynienia z prawdziwymi, autentycznymi poglądami, które mam przyjemność posiadać. Proponuję to zaakceptować, są gorsi ode mnie. Np. ludożercy. Chyba woli Pani mnie, niż ich?

  54. To proponuję żebyś skorzystał z rad Pana M, i pozamiatał swoje życie. Na pewno Ci się uda; pstryk, pstryk, i już wszystko gra.

    Ja osobiście takich dyskusji się boję. Angażują długie godziny czasu, każde słowo jest analizowane, rozkładane na czynniki pierwsze, a co chwila rozmowę upiększają żądania udowadniania czegoś. Może Pan M ma na to czas, ja nie. Moje stanowisko jest takie, że Pan M kompletnie nie wie o czym mówi, i wypowiadam się jako praktyk. Żaden praktyk nie dzieli tak włosa na czworo, bo nie o to tu chodzi; żaden praktyk także nie wymyśla przykładów (jak ten z afirmacjami) na potwierdzenie swojej tezy, która jest nieprawdziwa.

    Dopuszczam oczywiście możliwość że się mylę, a Pan M ma rację. Nie jestem betonem. Dlatego też może u mnie pisać, i ludzie mają możliwość zapoznać się z jego punktem widzenia.

  55. [i]Panie M, proszę
    mi napisać, wkleić, gdzie Pan widział że afirmacja to wmawianie sobie, że
    „Jestem najprzystojniejszy w firmie”. Proszę mi znaleźć u mnie coś
    takiego, czy nawet gdziekolwiek w internecie [/i]

    Afirmacja to [b]sposób[/b] przyswajania przekonań. To jakie ktoś sobie będzie chciał przekonania przyswoić to już jego sprawa. Ja krytykuje metodykę która jest nieskuteczna i przedstawiam dlaczego.
    A źródła?
    Co to jest afirmacja to i nawet można przeczytać na wikipedii czy losowej stronie.

    [i]Skąd Pan w ogóle bierze takie przykłady? czy Pan je po
    prostu wymyśla na poczekaniu, by uzasadnić swoją rację?[/i]

    Biorę ze swojego życia, ponieważ sam kiedyś reagowałem na byle zaczepkę. Jeżeli zaakceptujesz swoją wadę będziesz totalnie emocjonalnie niereaktywny. Podaje przykłady by zobrazować ponieważ postawiono mi zarzuty o „pisanie z automatu” cokolwiek to znaczy. Także dodaje zobrazowania z sytuacji codziennych.

    [i]Afirmacja to zwiększanie wartości siebie, nie jako faceta czy kobiety, a jako
    człowieka. Ten człowiek gdy zwiększy swoją wartość afirmacją „Jestem
    wartościowy i cenny”, „Kocham i szanuję siebie”, to słysząc śmiech z
    uszu, będzie także się z nich śmiał, ponieważ nie utożsamia się z uszami. Po
    prostu jest wartościowy i cenny, i po paru miesiącach pisania, powtarzania,
    odczuwa to emocjonalnie w sobie.[/i]

    Kolos na glinianych nogach. Zawali się przy większej wichurze. Zwracam się do ludzi którzy godzinami w domu próbowali budować swoją wartość na pisaniu dobrze o sobie na kartce. Jak się czuliście gdy osoba trzecia trafiła w Wasz najwiekszy kompleks/wadę?

    Testowane, przerabiane z mojej strony. Dlatego piszę o wyciągniętych wnioskach. Dla mnie oczywistych.

    Popatrzmy na to jak to wygląda taka metodyka. Ktoś kto ma problem – ewidentny problem. W domu godzinami powtarza coś co jest całkowicie przeciwstawne z jego aktualnym spojrzeniem. Ktoś czuje się jak śmieć, a wmawia sobie, że jest wartościowy i cenny. Ktoś kto nienawidzi siebie za coś wmawia sobie, że siebie kocha. Dajmy nawet na to, że po miesiacu odizolowania od ludzi, uwierzył w to. Wyjdzie do ludzi i będzie zewsząd dostawał informacje, że jest w błędzie. Powstanie konflikt wewnętrzny. Jeżeli ktoś to przeżył i czyta to teraz, to wie o czym mówie. Rzeczywistość, a oczekiwania. Trzeba budować fundamenty.

    Dziecko też płacze gdy zepsuje mu się zabawka, po czym widzi, że to nic nie daje, akceptuje ten fakt i nadchodzi ulga. Dopóki nie będzie się w stanie z tym pogodzić będzie nosić w sobie ból.

    [i]Sytuacja B przedstawiona przez Pana, jest równie dowcipna jak wcześniejsze
    teorie, że ktoś nagle zrozumie, i przekonanie samo zniknie. Jakim cudem ktoś
    mający przekonanie (nabyte przez powtarzanie przez rodziców, czyli afirmacje) że
    jest brzydki, ma zaakceptować odstające uszy? jakim cudem? ma zrozumieć że są
    ok? [/i]

    Nie są ok! Są do bani. O to chodzi właśnie. Akceptacja. Już tłumaczę, jeszcze dosadniej tą dowcipną sytuacje. Akceptując ten stan rzeczy odbierasz jedyną broń jaką mają Ci ludzie. Czyli wciągnięcie Cię emocjonalnie w to bagienko. Wszystko się kręci w okół jednego. TY chcesz by ta osoba myślała o Tobie dobrze. Chcesz potwierdzenia od niej swojej wartości. Uzależniasz ją od osób trzecich, nie od podjętych akcji. Będą w życiu osoby którym nadasz wartość i faktycznie będą mogłby Cię w to bagienko wciągnąć. Tylko, dla wielu osób każdy praktycznie człowiek, nawet O ZGROZO Ci których nie lubią to źródło dawania wartości.

    Dawać wartość, nie ją wysysać. To nie jest proces który trzeba ćwiczyć jak mięśnie na siłowni. To jest obserwacja swoich emocji i dynamiki społecznych zachowań.

    [i]Świadomość czyli zrozumienie, może rozumieć, i nic to nie zmieni. Miliony ludzi
    rozumieją że ich fobie są nierealne, np. strach przed małymi pająkami. I co ze
    zrozumienia, jak podświadomość ma przekonanie skojarzone ze strachem? to trzeba
    odwrócić, zmienić. Nie wystarczy zrozumienie. Wymagana jest długotrwała praca,
    która zmieni wzorzec. Tu nie ma pstrykania palcami, psychika ludzka nie jest
    emocjonalnym mcdonaldem, chociaż być może Pan w to wierzy.[/i]

    Pewnie, że wymagana jest praca! Podejmowanie akcji dzięki którym doświadczamy. Upadamy, wstajemy – wyciągamy wnioski i uczymy się. To pstryknięcie to jest moment w którym coś „zrozumiemy” i jest nam łatwiej. –> „Ahaaa! to tak działa! już wiem!”.
    Życie to nie ucieczka do trzęsącego się klosza w którym próbujemy utrzymać pozytywny stan. To jest rollercoaster emocji. To można polubić. Jednak jak ktoś przez wystające uszy nie podejmuje akcji, to tylko sie utwierdzi, że przegrał przez nie życie. Wartość poprzez akcje, nie poprzez opinię innych. Pracy nad sobą zawsze jest co nie miara. Teraz jestem na takim etapie. Dużo lepszym niż 4 lata temu. Jaki będę za 3 lata? Nie wiem.

    [i]Świadomość czyli zrozumienie, może rozumieć, i nic to nie zmieni. Miliony ludzi
    rozumieją że ich fobie są nierealne, np. strach przed małymi pająkami. I co ze
    zrozumienia, jak podświadomość ma przekonanie skojarzone ze strachem? to trzeba
    odwrócić, zmienić. Nie wystarczy zrozumienie. Wymagana jest długotrwała praca,
    która zmieni wzorzec. Tu nie ma pstrykania palcami, psychika ludzka nie jest
    emocjonalnym mcdonaldem, chociaż być może Pan w to wierzy.[/i]

    Sam proces leczenia arachnofobii to właśnie doświadczanie. Nie afirmacje. Stopniowo stawia się kogoś w nieciekawej sytuacji, aż dojdzie do totalnie ekstremalnej czyli pająk łażący po ręce. Wtedy jest „pstryk” i zanika strach. I POSIADAJĄC dowody, nie jakies hipnozy, człowiek zmienia przekonanie.

    Pozdrawiam
    M…

  56. Panie Marku jest czas na przyjemności, jak dyskusja tutaj (Sam Pan z resztą pisze długie felietony:)!). Jest czas na obowiązki. Ja nikomu nie chce ani nic udowadniać, ani nawet podważać czyjegoś autorytetu. W sumie to jest to do czego w moich postach zachęcam ludzi jak i nawet Pana. Każda kłótnia to właśnie potrzeba wyciągnięcia od innego człowieka dowodu wartości.

    Podważać moje kompetencje jest bardzo łatwo. Logikę rozumowania już ciężej. Jakbym był teoretykiem nie umiałbym obronić swoich przekonań, a co dopiero w nich być w 100% autentyczny. Najgorsze jest, że wiele z mojej treści zgodzi się z subiektywnymi obserwacjami świata czytelników jak i pewnie Pana panie Marku.

    „Praktyka” czyli normalne przeżywanie życia, dotyczy kazdego z nas. Każdy jest praktykiem. Ja tylko analitycznie opisałem pewne schematy. Tak jak chemicy rozpisują pierwiastki, czy fizycy we wzorach świat. Może brzmi to trochę „zadaniowo”, ale na pewno każde zdanie niesie informację. Lubię to i lubię mój ścisły umysł.

    Pozdrawiam ciepło
    M…

  57. dobrze Panie M mam w takim razie pytanie:

    [b]Co Pan proponuje w celu podwyższania samooceny?[/b]

    Samooceny wartości człowieka, a nie tego co Pan podawał w przykładach typu:

    „Jestem najprzystojniejszy”

    co mi z tego czy jestem najprzystojniejszy czy nie?

    to jest wyścig – porównywanie się do innych i to musi się skończyć klęską.

    Afirmacje opisywane w książkach typu:

    „bogactwo przychodzi do mnie” – dla mnie to tez śmiech na sali. Przykłady przez Pana podane były dla mnie zaskakujące. Widać że naprawdę krótko jest Pan na tej stronie.

    Dziecko które uczy się chodzić nie przejmuje się upadkiem i dalej się uczy bo nie zna uczucia wstydu po nieudanej próbie (nie udaje mu się, a jednak nie odbiera siebie jako mniej wartościowego, bo nikt mu nie wrzeszczy za uszami że mu sie nie udało), ale młodzieniec który słyszy od ojca lub matki non stop wrzaski i ciągle powtarzane słowa że nie da sobie rady w życiu, bo zniecierpliwiony ojciec lub matka z wyrzutem go poprawia to już inna sprawa. Te powtórki działają jak afirmacje i chłopak lub dziewczyna myślą, że rzeczywiście jest chuja wart, co przejawia się później niechęcią do podejmowania rożnych aktywności.

    A w cale nie jest chuja wart tylko została „okradziony” z chęci podejmowania kolejnych prób.

    Tą wartość należałoby przywrócić i jedną z metod są afirmacje. Pan napisał, że według Pana afirmacje nie są dobrym rozwiązaniem.

    Chetnie dowiem sie co jest według Pana dobrym rozwiązaniem?[b][/b]

  58. [i]Co Pan proponuje w celu podwyższania samooceny?[/i]

    Powiem szczerze, że na to pytanie nie ma jednej wyczerpującej odpowiedzi. Ponieważ to zależy na jakim poziomie socjalizacji jest pytający. Trzeba by było bliżej zapoznać się z sytuacją osobnika i wskazać mu błędy w rozumowaniu.

    Ktoś kto całe życie spędził w odizolowaniu od społeczeństwa nie załapie o czym ja mówię w postach powyżej. To jak tłumaczenie komuś jakiś rajdowych manewrów, kto nie umie jeszcze dobrze jeździć autem po prostej. Dla niego już sukcesem będzie przeprowadzenie normalnej konwersacji z drugim człowiekiem. Już wtedy podskoczy trochę jego samoocena. Tylko jak najczęstsze wyjścia z domu mogą mu pomóc.

    Inaczej się tłumaczy komuś kto jest na jakimś konkretnym takim i takim etapie życia i przeżył to i tamto. Wtedy, można wskazać konkretne zależności i skutki podejmowanych akcji. Poprawić daną dziedzinę życia.

    Gdybym umiał uczyć to bym został pedagogiem. Ja się zmusiłem by podjąć wiele akcji, wbrew wewnętrznym lękom. Dlatego jestem na takim etapie jakim jestem. Mało tego… Podejmując nowe „wyzwanie”, pojawia się kolejny strach który trzeba pokonać. Proces rozwoju będzie trwał, aż do śmierci. Muszę pchać moją osobę w jak największą ilość nowych dla mnie sytuacji. Tylko tak zdobywam cenne doświadczenie. W jakim kierunku to już wybieram sam. Póki będę podejmował jakieś akcje póty moja samoocena nie spadnie. Trochę prawdy jest w tym „Kto nie ryzykuje ten nie je”.

    Najważniejsze to zdać sobie sprawę, że się jest do dupy w tej czy tej dziedzinie życia! I zaakceptować to. Po czym próbować się w niej dźwignąć. Przecież od tego się zaczyna terapie AA. Od przyznania się przed samym sobą, że ma się problem. Bez tego nie ma mowy o rozpoczęciu zmian. Afirmacja całkowicie niweluje podstawowy wymóg. Jest problem i pierwsze co się serwuje to jego zaprzeczenie.

    Samo podejmowanie działań powinno usunąć problem „myślenia o problemie samooceny”. Dopóki działamy i jesteśmy skupieni na teraźniejszości, nie jesteśmy w stanie lokować swojej osoby w przyszłości czy przeszłości. Przeszłość mineła i nie ma sensu się za nią obwiniać, a przyszłość nie istnieje, to tylko nasze scenariusze w głowie. A tak na bardziej przyziemnym logicznym poziomie tłumacząc to, to małe sukcesy już sprawiają, że ciało nagradza nas tym, że idziemy w dobrym kierunku.

    Jeżeli chcesz się nauczyć jeździć rowerem. To masz dwa wyjścia. Albo nie ryzykować i siedzieć w domu ze smutną miną patrząc na tych jeżdżących na rowerze. Albo wsiąść i zrobić pierwsze 10 metrów, po czym czuć się jak bóg. Już ten mały sukces podniósł Twoją samoocenę.

    Mi też dojście do powyższych wniosków zajeło dużo czasu. Też błądziłem, zmieniałem przekonania czy też odnosiłem porażki. Chętnie podyskutuje o konkretnych zagadnieniach.

    Rany w swojej samoocenie to tak na prawdę wynik zaniedbania któregoś z filaru życia. To sygnał do podjęcia akcji. Ktoś świetny w relacjach, ale zaniedbujący zdrowie czy też finanse również będzie czuł obniżoną samoocenę.

    Podniesienie samooceny w żadnym wypadku nie równa się nie przeżywaniu gamy emocji typu smutek, rozczarowanie, żal, złość, agresja, euforia itp. Które trzeba przeżyć i zaakceptować jako część tego życia. Nie ma takiej pigułki, na ominięcie tego. Za to będziecie czuć się wartościowi i nie będziecie szukać potwierdzenia jej w innych ludziach.

    Niestety na tak sformułowane pytanie to najprościej ujęta odpowiedź.

    Pozdrawiam
    M…:)

  59. Zdecydowanie, pan M pozamiatal system. Marku, czytuje twojego blogaska od dawna, uwielbiam twoje arty, czasami sa troche przesadzone, ale dlatego naprawde fajnie sie je czyta. Natomiast pan M merytorycznie wylozyl kawe na lawe. Akurat ta „kawe” kojarze, znam Real Social Dynamics (ogladam prezentacje Tylera Durdena na ich kanale na youtube – swoja droga, polecam), to sa rzeczy w swym korzeniu, istocie, bardzo spojne z tym co Ty Marku tutaj opisujesz. Roznicie sie w szczegolach i postrzeganiu pewnych drobnostek (afirmacje, itd.), ale faktycznie szkoda czasu na dzielenie wlosa na 4 w publicznych komentarzach, to meczace dla czytelnika. Lepiej napisac spojny art. Przy okazji pragne zapytac, czy pan M prowadzi bloga? jest „praktykujacym” PUA? publikuje gdzies? jezeli tak prosze o linka, poczytalbym wiecej, bo pisze swietnie i konkretnie, taka polska esencja z RSD/PUA.
    Pozdrawiam Was obu i oczywiscie pozostalych komentujacych (a komentujace rozemocjonowane Panie zwlaszcza;)

  60. Bardzo mi się podoba to co Pan napisał – Ja bym to nazwał działaniem kompleksowym/systemowym. To co Pan opisał jest w wielu momentach spójne z tym na czym bazuje np. NLP.

    Np. jednym z założeń NLP jest to iż, [b]nie ma porażek jest tylko informacja zwrotna[/b]

    Małe dziecko podejmując różne aktywności nie zna pojęcia porażki, więc uczy się z zapałem i wytrwale różnych nowych rzeczy. Gdy dąży do celu np. chce wejść na krzesło i upadnie, nie załamuje się tylko zmienia działanie lub rezygnuje z niego gdy uzna, że jest niemożliwe do wykonania.

    Problem zaczyna się gdy np. wpieprzają się rodzice i jest „buuuuuu” od taty gdy dziecku coś nie wyjdzie, a tata ma np. wygórowane ambicje względem dziecka. Wtedy powstaje pojęcie porażki.

    Zaczyna się mozolne afirmowanie przez lata dziecka przez tatusia. Dziecko następnie koduje to w ten sposób, iż łączy swoją porażkę z poczuciem niższej wartości, gdyż nie spełnił oczekiwań tatusia.

    Ojciec mówi:

    „Jesteś do niczego”

    ,a to nie prawda. Dziecku odbiera się w ten sposób możliwość i chęć do dalszego działania, ryzykowania, podejmowania różnych aktywności.

    Bardzo mi się podoba to co Pan napisał (jeszcze raz to podkreślam) z podejmowaniem różnych aktywności – to jest oczywiście prawdą i wielu z nas tak robi, gdyż jesteśmy ludźmi poszukującymi (wielu na tej stronie – inaczej by nas tu nie było i pilibyśmy pinacolade z dupeczkami nad Adriatykiem)

    Ale niech Pan powie jak odwrócić przez lata postępujący proces obniżania samooceny ze strony otoczenia: rodzice, inne dzieci w szkole, „koledzy” itd.

    Od czego zacząć żeby się przełamać i mieć chęć do podjęcia aktywności? (co jest oczywistą sprawą – podkreślam kolejny raz)

    To mnie interesuje, bo Pan podał już jak gdyby rozwiązanie od jakiegoś momentu.

  61. Jeszcze coś Panu napiszę odnośnie afirmacji i powstającym konflikcie wewnętrznym.

    Jak Ja to widzę:

    To co Pan pisze o powstawaniu konfliktu wewnętrznego, podczas wypowiadania afirmacji, to przy [b]podanych przez Pana afirmacjach[/b] rzeczywiście On wystąpi.

    [b]Jestem najprzystojniejszy[/b] – jaki cel ma taka afirmacja? Albo: Jestem najlepszym stolarzem. Przecież po takim czymś będę tylko patrzył w około i szukał lepszego stołu, a jak go znajdę to się pojawi cierpienie.

    Według mnie afirmacje mają za zadanie „wzmocnienie” pewnych, pojawiających się w naszym życiu pozytywnych zdarzeń. Należy „uruchomić” tą kaskadę fajnych zdarzeń.

    Przykładowo jeśli coś fajnego mnie spotka (np. dostałem w swojej pracy podwyżkę)
    Mogę powiedzieć sobie:
    [b]
    „Przydarzają mi się fajne rzeczy”[/b] – gdzie tu powstanie konflikt? skoro to jest prawda.

    Takie powtarzanie, nadawanie odpowiedniej rangi zdarzeniu, cieszenie się z niego, „wzmacnianiu” go spowoduje że po prostu będziemy czuć się dobrze, coraz lepiej, a w takim stanie będziemy przyciągać kolejne fajne zdarzenia. „wzmacniamy” to co dobre i fajne. To są pewne zabiegi, które możemy wykonywać w swojej głowie.

    Ludzie z niską samooceną nie doceniają, nie widzą fajnych rzeczy które ich spotykają. Marek bardzo często o tym pisze. Np. do osoby takiej ktoś się uśmiechnie, a ta myśli że się z niej śmieją. To wszystko jest spowodowane powstałymi głęboko zakorzenionym w podświadomości wzorcami powstałymi przez nieprzychylne społeczeństwo poczynając od rodziców.

    Pesymista jak dostanie kolejkę na urodziny to jest zły, że brakuje jednego elementu, a optymista jak dostanie zapakowane gówno Konia to z uśmiechem szuka konika 😆 ale żarty na bok

    Do afirmacji trzeba się bardzo dobrze przygotować mentalnie.

    Osoba afirmująca musi dokonać pewnych zabiegów myślowych, musi to sobie wszystko w głowie poukładać żeby to miała sens. Tłumaczę:

    Czy zgodzi się Pan ze mną, że człowiek jest wartościowy?

    albo inaczej

    Czy zgodzi się Pan ze mną że noworodek jest wartościowy? (nie posiada on przecież żadnej umiejętności – w sensie społecznym jest nieprzydatny, gdyż np. jest tylko „biorcą”)

    Ja uważam że jest wartościowy tak po prostu.

    Później ta wartość przy mądrych rodzicach jest rozwijana gdy rodzice wspierają zainteresowania dziecka, a przy „bandytach” dziecko jest dołowane i nie jest chętne do podejmowania nowych, nieznanych aktywności – myśli że to jego wina. Trzeba ten proces odwrócić i [b]tu własnie jest początek działania[/b]

    Więc osoba z niską samooceną musi sobie na początku uświadomić, że jest [b]wartościowa[/b] tak po prostu, tak jak wartościowe jest malutkie dziecko. A to że miało chujowych rodziców to nie jego wina.

    I teraz gdy już wszystko sobie uświadomiliśmy, znamy przyczyny naszej niskiej samooceny, zaczynamy mozolne zmienianie wzorca pierwszą podstawową afirmacją:

    „Jestem wartościowy”

    czy jest tu gdzieś kłamstwo?

    Oczywiście z wieloletniego pesymisty nie da się zrobić w ciągu roku czy dwóch optymisty.

    Moim zdaniem to jest Baza do tego co Pan pisze o podejmowaniu różnych aktywności, mierzeniem się ze wszystkimi przeciwnościami losu.

    Proszę Pana Ja jestem daleki od promowania afirmacji, które w swojej książce opisuje np. J Murphy:

    „Jestem Bogaty, a fortuna do mnie przychodzi”

    Sami wiemy ilu ludzi się przejechało na amway’u i innych takich. (Gdy byłem młody ciotka mnie zabrała na takie spotkanie, byłem oszołomiony tą ślepą wiarą ludzi w kokosy co im obiecywali.)

    Afirmacja musi być prawdziwa. I polega na ciągłym „wzmacnianiu”

    to że jestem wartościowy nie ma nic wspólnego z tym, że coś mi się nie udaje i to osoba z niską samooceną musi sobie uświadomić. Potem można działać dalej i robić to co Pan już opisał

    Jedna osoba której się nie uda oleje i zajmuje się z uśmiechem czymś innym, a druga się zniechęca. Trzeba dążyć do tego żeby być tą pierwszą.

  62. M napisał

    [quote]Podniesienie samooceny w żadnym wypadku nie równa się nie przeżywaniu gamy
    emocji typu smutek, rozczarowanie, żal, złość, agresja, euforia itp. Które
    trzeba przeżyć i zaakceptować jako część tego życia. Nie ma takiej pigułki, na
    ominięcie tego. Za to będziecie czuć się wartościowi i nie będziecie szukać
    potwierdzenia jej w innych ludziach. [/quote]

    Zgadzam się w 100% 😀

  63. Nie prowadzę bloga, jak również nie udzielam się w społeczności PUA. Natomiast trudno zaprzeczyć, że materiały z dziedziny psychologii/PUA pozwoliły mi poprawić wiele rzeczy. Nie nazwałbym się nigdy praktykującym PUA, ponieważ nie chcę dać się wepchać w pewne schematyczne ramy postrzegania. Dlatego unikam subkultur czy jakiś zrzeszeń ideologicznych.

    Dziękuje za miłe słowa.
    Pozdrawiam
    M…

  64. [quote], to sa rzeczy w swym
    korzeniu, istocie, bardzo spojne z tym co Ty Marku tutaj opisujesz. Roznicie sie
    w szczegolach i postrzeganiu pewnych drobnostek (afirmacje, itd.),[/quote]

    jestem podobnego zdania co obserwator

    [quote]Nie nazwałbym się nigdy praktykującym PUA, ponieważ nie
    chcę dać się wepchać w pewne schematyczne ramy postrzegania.[/quote]

    I tutaj też powiem, że każda mądra osoba nigdy nie przyjmuje gotowego schematu działania, bo on przynosi dobre efekty tylko w przypadku osoby która ten schemat podała. Mądry człowiek zawsze [b]modyfikuje ten schemat na swój użytek[/b]

    dla Pana afirmacje więc nie będą konieczne, a będzie widział to Pan po efektach swoich działań.

    Dla Marka będą to afirmacje pisane

    Dla mnie afirmacje mówione, gdyż idea samych afirmacji mnie przekonuje natomiast formę każdy musi sobie już sam dopasować, a jej skuteczność zobaczy to po efektach.

    Dlatego tez uważam, że nie ma co się spierać, a racją w tym wypadku niech będzie osiągnięty efekt 😀

  65. [i]Np. jednym z założeń NLP jest to iż, nie ma porażek jest tylko informacja zwrotna

    Małe dziecko podejmując różne aktywności nie zna pojęcia porażki, więc uczy się
    z zapałem i wytrwale różnych nowych rzeczy. Gdy dąży do celu np. chce wejść na
    krzesło i upadnie, nie załamuje się tylko zmienia działanie lub rezygnuje z
    niego gdy uzna, że jest niemożliwe do wykonania. [/i]

    Porażka to porażka. Niesie za sobą negatywne emocje jak i daje informację zwrotną. Najgorsze jest postrzeganie siebie przez pryzmat tej porażki. Moim zdaniem problem zaczyna się w momencie gdy powstają dysproporcje w poziomie doświadczenia w danej dziedzinie na tle innych. Zamiast pogodzić się z aktualnym stanem, obniżamy swoją wartość w swojej głowie, ponieważ ktoś już jest bardziej obyty w temacie niż my. Zapominając, że gdy zaczynał to był praktycznie na naszym poziomie. To jest co najmniej bez sensu i blokuje nas jeszcze bardziej. Tu znów pojawia się magiczne słowo akceptacja.

    [i]Dziecku odbiera się w ten sposób możliwość i chęć do dalszego
    działania, ryzykowania, podejmowania różnych aktywności.[/i]

    Pewnie, że to głupota. W życiu tak swojego dziecka bym nie wychował. Proszę mi odpowiedzieć jak można się cieszyć z małych sukcesów jak one będą nam przedstawiane jako nic nie znaczące? Dam przykład:

    Ojciec krzyczy, że dziecko nie umie tabliczki mnożenia i dostało pałę, a cała klasa umie.
    Dziecko nauczyło się ponad połowę tabliczki mnożenia. Przychodzi uradowane się pochwalić. Ojciec zamiast podzielić zachwyt, rzuca tylko „no to zrób jeszcze drugą połowę i będzie ok”.
    Dziecko widzi, że nauczenie się połowy tabliczki mnożenia jeszcze nie czyni nic dobrego i nie powinno się cieszyć.

    [i]Ale niech Pan powie jak odwrócić przez lata postępujący proces obniżania
    samooceny ze strony otoczenia: rodzice, inne dzieci w szkole, „koledzy”
    itd.

    Od czego zacząć żeby się przełamać i mieć chęć do podjęcia aktywności? (co jest
    oczywistą sprawą – podkreślam kolejny raz)

    To mnie interesuje, bo Pan podał już jak gdyby rozwiązanie od jakiegoś momentu.[/i]

    Od zdania sobie sprawy w jakich dziedzinach jesteśmy do bani. Zaakceptowania tego, że nie jestesmy w tym na tyle zaawansowani jakbyśmy chcieli być i zmuszenie się do wejścia w nieznane. Trzeba się totalnie nauczyć akceptować faktyczny stan rzeczy. Źródłem samooceny powinny być nasze działania, a nie ocena innych osób. One nie mają pojęcia czego my chcemy i często oceniają nas przez swój często bardzo inny system wartości. Zostałem już za to skrytykowany, ale powtórzę jeszcze raz. Cierpienia spowodowane bycie szarpanym przez opinie innych osób, można ominąć jedynie poprzez zrozumienie tych zależności. Trzeba iść, zrobić coś po swojemu, spotkać się z krytyką, zaakceptować ten fakt (w sensie: on ma takie zdanie rozumiem to, on mnie nie lubi teraz rozumiem to), zaobserwować jak się wtedy poczujemy, jak reaguje otoczenie. Gdy będziemy już dla większości ludzi totalnie niereaktywni emocjonalnie zauważymy wiele ciekawych rzeczy które nam dadzą informacje. Nie chce rozpisywać jakich bo felieton by z tego wyszedł.

    —————–
    Odp do drugiego posta:

    Temat afirmacji totalnie wyczerpałem. Nie ważny dla mnie jest przedmiot afirmacji. Tylko sam fakt czym afirmacja jest i dlaczego ten mechanizm jest bezużyteczny w budowaniu zdrowych przekonań.

    [i]Takie powtarzanie, nadawanie odpowiedniej rangi zdarzeniu, cieszenie się z
    niego, „wzmacnianiu” go spowoduje że po prostu będziemy czuć się dobrze,[/i]

    To zdanie które tutaj jest napisane przez Pana, jest wyjasnione szerzej właśnie w początkowej części mojego tekstu w tym poście. Radość z małych sukcesów i brak oszukiwania siebie. Jak najbardziej zgadzam się z tym.
    [b]Proces zrozumienia jak najbardziej.
    Proces autosugestii – nie.[/b]

    Mam prośbę by nie ciągnąć już tematu afirmacji, ponieważ zmusza mnie to do powtórzenia tego co już napisałem. Mój punkt widzenia jest powyżej i temat uznałem za wyczerpany.

    —————

    [i]Czy zgodzi się Pan ze mną, że człowiek jest wartościowy?

    albo inaczej

    Czy zgodzi się Pan ze mną że noworodek jest wartościowy? (nie posiada on
    przecież żadnej umiejętności – w sensie społecznym jest nieprzydatny, gdyż np.
    jest tylko „biorcą”) [/i]

    Wartość to jest coś co nadajesz Ty. Na pewno to nie jest rzecz obiektywna i uniwersalna.

    Idąc za wikipedią:

    „Wartością może być dowolny przedmiot, idea lub instytucja któremu jednostka przypisuje ważną rolę w życiu”

    Przykro mi to pisać, ale nie uważam, że każdy człowiek jest wartościowy. Nie uważam także, że każdy noworodek jest wartościowy. Noworodek należący do mojej rodziny czy do otoczenia moich znajomych czy bliskich, będzie miał dla mnie jakąś wartość. Jakiś obcy będzie dla mnie totalnie neutralny. Ja sam dla wielu ludzi nie będę miał większej wartości, ponieważ będą patrzeć przez swój własny system wartości. Nie mam nic przeciwko temu, dlatego akceptuje, że komuś się nie podobam czy też nie chce mnie poznać.

    [i]”Jestem wartościowy”

    czy jest tu gdzieś kłamstwo?[/i]

    Jeżeli czujesz się jak śmieć to tak.:)

    Chcę zakończyć już ten temat samooceny i definitywnie postawić kropkę nad i, ponieważ jestem teraz zmuszany do pisania raz jeszcze tego co wcześniej.

    Ja osobiście czuje się jak śmieć tylko wtedy jak nie podejmę akcji. Stchórzę, znajdę wymówkę czy rozleniwie się. Jeżeli coś jest wynikiem mojej akcji i to spieprze, moja samoocena nie spada chociaż emocje mogą być negatywne. Jeszcze żeby się przyznać to osoba trzecia jest w stanie trafić w mój slaby punkt wlasnie tylko wtedy jak obnaży moje lenistwo, tchórzostwo czy lenistwo. Bo wiem, że ma racje. Ego nie jest Twoim wrogiem, to Twój motor napędowy. Wrogiem Twoim są Twoje iluzje które tworzysz w głowie, walka ze stanem faktycznym i niepogodzenie się z nim. Rzeczy które sa ode mnie niezależne są już totalnie po etapie akceptacji i mimo częstego ataku nie ruszają mnie w ogóle. 🙂 Jeżeli zauważyłeś podobne zależności u siebie to już jesteś na dobrej drodze:).

    Pozdrawiam,
    M…

    P.S W razie jakiś pytań odpiszę gdzieś w godzinach wieczornych.

  66. [size=medium]Porażka[/size], to doświadczenie z którego nie wyciągnęliśmy wniosków.

    [size=medium]Doświadczanie[/size], to zdarzenia (różne – + ) z których wyciągnęliśmy wnioski.
    😀

  67. Gramy w słowa 😀

    Proszę Pana to wszystko co Pan pisze jest od lat opisywane na tej stronie, różnice polegają na tym, iż pewne działania/zabiegi mające na celu poprawę samooceny są – powiedzmy – inaczej nazywane przez Pana, inaczej przez Marka, inaczej przeze Mnie, a inaczej będą nazywane przez jeszcze kogoś innego.

    [quote]Zamiast pogodzić się z aktualnym
    stanem, obniżamy swoją wartość w swojej głowie, ponieważ ktoś już jest bardziej
    obyty w temacie niż my.[/quote]

    Proszę powiedzieć w jaki sposób godzimy się z tym stanem faktycznym? Czy jest ta jakiś manewr myślowy? Przecież musi się to jakoś w główce odbywać. Może tak?:

    „No kurczę nie umiem tego jeszcze zrobić, ale to nie świadczy o tym, że jestem do dupy” = [b]”jestem wartościowy mimo to”
    [/b]

    może Pan inaczej sformułować zdanie w myślach, jednak zawsze będzie to pewna autosugestia/afirmacja/zrozumienie jak Pan to nazywa.
    Odbywa się dokładnie tak samo jak w przypadku afirmacji, zmienia się jedynie forma.

    zacytował Pan

    [quote]”Jestem wartościowy”

    czy jest tu gdzieś kłamstwo?

    Jeżeli czujesz się jak śmieć to tak.:)[/quote]

    myślę, że tutaj pasowałby pełny mój tekst

    [quote]osoba z niską samooceną musi sobie na początku uświadomić, że jest wartościowa tak po prostu, tak jak wartościowe jest malutkie dziecko. A to że miało
    chujowych rodziców to nie jego wina.

    I teraz gdy już wszystko sobie uświadomiliśmy, znamy przyczyny naszej niskiej
    samooceny, zaczynamy mozolne zmienianie wzorca pierwszą podstawową afirmacją:

    „Jestem wartościowy”

    czy jest tu gdzieś kłamstwo?[/quote]

    Ktoś uświadamia sobie, że jego samoocena została „zbudowana” przez pierdolniętego tatusia.

    =

    [quote]Cierpienia spowodowane bycie szarpanym przez opinie
    innych osób, można ominąć jedynie poprzez zrozumienie tych zależności.[/quote]

    Proszę Pana piszemy o tym samym 😀

    Jeśli chodzi o wartościowość człowieka

    To powstało tu pewnie nieporozumienie, pisze Pan:

    [quote]Przykro mi to pisać, ale nie uważam, że każdy człowiek jest wartościowy. Nie
    uważam także, że każdy noworodek jest wartościowy. Noworodek należący do mojej
    rodziny czy do otoczenia moich znajomych czy bliskich, będzie miał dla mnie
    jakąś wartość.[/quote]

    nie o to mi chodziło. Pan pisze o wartości dziecka ze swojej pozycji, [b]a mi chodziło o jego wartość z jego pozycji.[/b] Pana wartość z Pana pozycji, Moja wartość z Mojej pozycji itd. Wartość człowieka, kiedy to jeszcze nie został „obdarzony” całym syfem tatusia.

    Małe dziecko w ogóle nie zna takiego pojęcia po prostu cieszy się ze swojej aktywności, tak jak Pan cieszy się gdy podejmuje swoje. Pojęcie zaczyna poznawać gdy tatuś go wspiera lub dołuje. I to trzeba sobie uświadomić o czym Pan doskonale wie bo Pan o tym pisze 😀

    Różnica polega na tym, że Marek prócz zrozumienia proponuje to zrozumienie [b]”mechanicznie” ugruntować[/b] afirmacjami.

    Człowiek każde swoje działanie poddaje analizie i ocenie – jeśli ta analiza/zrozumienie jest takie jak trzeba, wtedy ta „myślowa autosugestia” jest prawdziwa i nie ma konfliktu i nasza samoocena nie spada.

  68. Pan też mechanicznie ugruntowuje swoje poczucie wartości podejmując systematycznie różne działania. Po tych działaniach ocenia Pan je w swojej głowie przecież:D

  69. [quote]”Jestem wartościowy”

    czy jest tu gdzieś kłamstwo?

    Jeżeli czujesz się jak śmieć to tak.:)[/quote]

    Nie zgadzam się.

    Dziecko jako prawie czysta matryca, gdy słyszy (bądź odczuwa) powtarzane sugestie że jest nieudolne, brzydkie, niezgrabne itd, jest właśnie poddawana procesowi afirmowania. Dziecko może czuć że coś dobrze zrobiło, ale pijany ojciec ma problemy w pracy, więc chce się wyżyć na dziecku i je upodlić; powtarza więc sugestię, którą dziecko przyjmuje mimo oporu wewnętrznego; w końcu tata ma zawsze rację.

    Gdy dziecko dorasta i czuje się jak szmata, uświadamia sobie to i nie rozumie skąd te uczucia? samo zrozumienie nic nie daje; palacze, alkoholicy, niemal wszyscy ludzie z problemami wiedzą co się dzieje, ale z podświadomością (czyli bankiem emocji) nie wygrasz świadomie. Późniejsze dziecko pisze więc afirmacje „jestem wartościowy i cenny”, i czuje się źle, czuje że to kłamstwo. Tymczasem w środku siebie ma kłamliwą afirmację, która jest aktywna „jestem zerem” (tak powtarzał tata czy mama). On nie kłamie, on się przeprogramowuje, zmienia program który rządzi jego życiem.

    Dziecko które wychowały np. małpy, wierzy że jest małpą. Załóżmy że umie mówić, zginęło i małpy je przygarnęły. Gdy dziecko po wielu latach się odzyska, i będzie się mu mówiło że jest człowiekiem, nie uwierzy; poczuje że to kłamstwo. Tylko co z tego co czuje? liczy się program który dominuje w podświadomości; jaki program, takie działanie. Z programu wypływa chęć do działania, lub niechęć do aktywności. Ludzie wierzący że są zerami działać nie chcą, bo sprawia im to cierpienie.

    Tak więc afirmacje nie są kłamstwem. Są zmianą nieefektywnego programu na znacznie lepszy, z punktu widzenia systemu przyjemność/nieprzyjemność. Człowiekowi się z tym lepiej żyje.

    Kompletnie więc nie rozumiem, o co chodzi ze zrozumieniem problemu? jakim cudem zrozumienie, ma wymienić program w podświadomości? masa ludzi wie że pochodzi od wspaniałego Boga, a czują poczucie winy, czują się niegodni. I co z tego że rozumieją bezsens tych uczuć? podlegają im. Zmieni to afirmacja mówiona, pisana, jak komu pasuje, czy też wizualizacja, praca z ciałem i przekonaniami, jest tego trochę. Ja znam się głównie na afirmacjach, o pracy z ciałem nie wypowiadam się.

  70. otóż to, dziecko właśnie działa na zasadzie [b]doświadczania[/b] – nie powstają u niego nieprzyjemne emocje po nieudanej próbie, tzn może powstają jakieś odczucia, ale nie „dołuje” się tym, bo jeszcze „tatuś od niego niczego nie wymaga”

    Porażka powstaje, gdy rezygnujemy, wycofujemy się, a to często jest spowodowane kochanymi rodzicami 😀

  71. Żeby nie powtarzać po raz dziesiąty, że nie sednem dyskusji jest to czy afirmacja jest prawdziwa czy nie, tylko, że jako metodyka jest do bani. Nawet jeśli coś jest prawdą, a on w głębi duszy czuje coś innego, to zwykłe tworzenie konfliktu wewnętrznego. A konflikt wewnętrzny rodzi ból. Tak czy nie?

    [i]Kompletnie więc nie rozumiem, o co chodzi ze zrozumieniem problemu?[/i]

    Posłużę się przykładem, pokładając w nim niesamowitą nadzieję na wytłumaczenie problemu.

    Jeżeli napchano tej osobie niesamowicie toksyczne i ograniczające przekonania. Warto by ktoś mu pokazał nowe.

    Był sobie chłopak któremu wpojono w domu, że jeśli bedzie życzliwy dla ludzi to oni będą dla niego. Niestety nadszedł czas szkoły i gość chciał się wszystkim przypodobać. Chciał, żeby każdy go lubił, więc był dla wszystkich miły. Ludzie stracili do niego szacunek, prowokowali go, on wciąż był miły i każdemu chciał dogodzić. Ten chłopak przynosił do domu oprócz podręczników w plecaku, okropny bagaż bólu. W pewnym momencie czyta pana M… czy pana Marka.
    Postanawia ZMUSIĆ* się do spróbowania tego.
    Ktoś coś od niego chce. Ten odmawia. Nagle staje się „najgorsze”. Czyli jego kolega z klasy zaczyna go obrażać i mówić mu jaki jest do dupy. Chłopak chwile się podenerwował, ale po paru minutach poczuł niesamowitą ulgę i polubił się za to zachowanie. Kolejne razy też nie były najprzyjemniejsze. Koleś jednak stopniowo rozumie, że jak robi swoje i nie chce potwierdzenia w innych osobach to dzieją się rzeczy dobre. Potem już wyłapuje te zależności. Jest w stanie zauważyć kiedy staje się żebrakiem wartości (Powiedz mi to co robie jest ok czy może nie? Jestem fajny czy nie?)

    [i]Zmieni to afirmacja mówiona, pisana,
    jak komu pasuje, czy też wizualizacja, [b]praca z[/b] ciałem i [b]przekonaniami[/b], jest tego
    trochę. Ja znam się głównie na afirmacjach, o pracy z ciałem nie wypowiadam się. [/i]

    Patrząc na to co Pan tu wymienił to zdaje mi się, że to co wytłuściłem będzie chyba w Pana rozumowaniu tym o czym ja mówię.

    Pozdrawiam,
    M…

    Może resztę napiszę potem… Teraz wychodzę.

    Pozdrawiam
    M…

  72. Pozwolę sobie kolejny raz napisać, żywiąc (obawiam się że nieuzasadnioną, jak widać) nadzieję, iż wyrażę się jaśniej (chociaż obawiam się, że jaśniejsze może być tylko słońce).

    To co Pan pisze jako o głębi duszy, nie jest duszą, a przekonaniem wykształconym przez proces powtarzania bądź absorpcji sugestii przez podświadomość. Afirmacja zmienia jeden wzorzec na drugi, koniec kropka.

    [quote]Jeżeli napchano tej osobie niesamowicie toksyczne i ograniczające przekonania.
    Warto by ktoś mu pokazał nowe.[/quote]

    Obawiam się że nadal nie pojmuje Pan złożoności problemu. Posłużę się przykłądem jaki zawsze używam; ktoś kto myśli np. o fiacie panda, będzie go wszędzie widział. Te fiaty zawsze były na ulicy, ale on się tą ideą (panda) nie interesował, więc widział ale i jednocześnie nie widział, zapytany później czy widział fiata pandę, odpowie – nie wiem. Ktoś mając w głowie przekonanie „jestem beznadziejny”, jeśli mu pokazać że jest fajny i wartościowy, zobaczy tylko to, że ten kto pokazuje uważa że jest beznadziejny. Widzi się głównie to, co człowiek ma w sobie, to jakie ma główne zespoły przekonan.

    Jeśli chodzi o przykłąd z chłopakiem i szkołą, znowu się nie zgadzam. Dlaczego? że ten przykład dokładnie opisuje mnie w szkole. Nie miałem z tego powodu żadnego zrozumienia, luzu i ulgi, tylko straszne lęki, nerwicę i wręcz paranoję. Zamiast być na luzie kupiłem worek bokserski, i latami w niego tłukłem, oczywiście ze strachu przed dezaprobatą. Wiele lat musiało minąć, zanim sobie pewne sprawy ułożyłęm w głowie. I do tej pory wiem, że zrozumienie to ważna sprawa, ale to znacznie za mało. Wiem że mam w sobie śmieszne lęki, i mimo tego niewiele się zmieniło.

    Pozdrawiam wieczornie (i polecam film na canal+)

  73. [i]To co Pan pisze jako o głębi duszy, nie jest duszą, a przekonaniem wykształconym
    przez proces powtarzania bądź absorpcji sugestii przez podświadomość. Afirmacja
    zmienia jeden wzorzec na drugi, koniec kropka.
    [/i]
    i to…
    [i]ktoś kto myśli np. o fiacie panda, będzie go wszędzie
    widział. Te fiaty zawsze były na ulicy, ale on się tą ideą (panda) nie
    interesował [/i]

    1. „W głębi duszy” – tutaj był skrót myślowy.
    Ktoś mu przekazał swoje przekonanie i pokazał swoje mechanizmy myślowe. Poparte dowodami.
    „Jesteś do bani, patrz: Arek ma już rodzinę, Ty nie masz nawet pracy!”
    Ludzie wierzą w różne rzeczy bo też jest im to przedstawione za pomocą [b]argumentacji.[/b]
    Nie da rady za pomocą powtarzania jakiejś sentencji zmienić przekonania. [b]Jeżeli by tak było, nie musiałby Pan opisywać tylu ważnych rzeczy tutaj. Relacji, naszych biologicznych uwarunkowań, mechanizmów społecznych. Tylko podałby Pan proste ćwiczenia codzienne – sentencje wypisane jedna po drugiej.[/b]

    Wie pan dlaczego afirmacja musi nieść prawdziwą treść? Bo mózg musi dostać dowody na jej prawidłowość. Samo powtarzanie to tak na prawdę stracony czas. To absolutnie nic nie zmienia, bez zrozumienia istoty problemu.

    Dlatego Proces zrozumienia > Proces autosugestii i kropka.

    Samą metodę (a rozmawiamy o AFIRMACJI która jest metodą) można łatwo obalić, testujac przez miesiąc wmawianie sobie, że się jest zającem. Proszę mi powiedzieć dlaczego nie? Skoro poprzez powtarzanie wzorca zmienia się przekonania?

    2.Przykład z fiatem panda jest świetny. Pokazuje jak ważne jest otrzymanie informacji ze świata, że to co chcemy wpoić do głowy jest prawdziwe. Mózg akurat w tym przypadku wyłapuje tylko dla nas ważne rzeczy.

    [i]Jeśli chodzi o przykłąd z chłopakiem i szkołą, znowu się nie zgadzam. Dlaczego?
    że ten przykład dokładnie opisuje mnie w szkole. Nie miałem z tego powodu
    żadnego zrozumienia, luzu i ulgi, tylko straszne lęki, nerwicę i wręcz paranoję.
    Zamiast być na luzie kupiłem worek bokserski, i latami w niego tłukłem,
    oczywiście ze strachu przed dezaprobatą. Wiele lat musiało minąć, zanim sobie
    pewne sprawy ułożyłęm w głowie. I do tej pory wiem, że zrozumienie to ważna
    sprawa, ale to znacznie za mało. Wiem że mam w sobie śmieszne lęki, i mimo tego
    niewiele się zmieniło.[/i]

    Panie Marku ten przykład co przytoczyłem to jest sytuacja opisująca mnie:). Po latach zrozumiałem co wtedy robiłem źle. Ja tych ludzi rozumiem. Ciężko było szanować takiego człowieka. Dziękuje za ten etap w życiu!

    [i]Obawiam się że nadal nie pojmuje Pan złożoności problemu. [/i]
    Panie Marku ja świetnie rozumiem złożoność problemu. Co zaznaczyłem mówiąc, że ważna jest znajomość socjalizacji człowieka. Niektórzy ludzie nie mają nawet podstawowych doświadczeń za sobą. Trzeba włożyć dużo wysiłku by nadrobić ich braki. Są ludzie którzy boją sie samej rozmowy z kimś przypadkowym. Nie zapytają nawet o godzinę. Wtedy trzeba zaczynać od pakowania go w sytuacje w których musi zobaczyć, że to nic strasznego. A nie wykładać o niereaktywności emocjonalnej czy o ważności bycia dominującym w związku. Ja świetnie sobie zdaje z tego sprawę, dlatego mówię, że ja nie mam w ogóle praktyki w uczeniu ludzi. Nie pchałbym się do tego. To na pewno jest ciężka praca.

    [i]Ktoś mając w głowie przekonanie
    „jestem beznadziejny”, jeśli mu pokazać że jest fajny i wartościowy,
    zobaczy tylko to, że ten kto pokazuje uważa że jest beznadziejny. Widzi się
    głównie to, co człowiek ma w sobie, to jakie ma główne zespoły przekonan. [/i]

    Tak Panie Marku, jest tutaj tak jak Pan pisze. Tylko pokazanie mu dlaczego jest fajny i wartościowy nic nie zmienia. Ten człowiek dalej ma mechanizm porównywania się do innych i potrzeby akceptacji przez inne osoby. Jego osiągnięcia będą praktycznie zerową stymulacją, bez wycięcia całego raka tłoczącego jego mózg. Trzeba by było poznać jego przekonania i pomóc mu zrozumieć dlaczego niektóre z nich są toksyczne. Tak na prawdę trzeba by było go uczyć życia i poświęcić trochę czasu nim doszedłby np. do Pana poziomu. Ja bym sie zanudził bo wolę odkrywać nowe niż wracać do starych przewidywalnych rzeczy i jeszcze te oczywiste „oczywistości” tłumaczyć. 🙂

    Fajnie się dyskutuje tylko powoli się to robi nudne z powodu monotematyczności.

    Pozdrawiam
    M…

    P.S Nie mam canal+ 🙁

  74. Taaak, pasje faceta są dla pani pociągające…do czasu. Później następuje próba wyklepania na lwa salonowca, która kończy się otyłością pana i jęczeniem pani – Boże, jakie nieszczęście mnie spotkało. Żadna z pań nie zauważy, że facet zmienia się w ciepłe kluchy bo ma już dość pieprzenia za uszami i prób ustawiania jego życia na zasadzie „nie jedz bigosu, bo będziesz pierdział” albo to jest niezdrowe, tylko rower i rower, a ja?! Przerabiałem w kilku związkach (jestem w okolicy czterdziestki) i niestety ale zgadzam się z Markiem. 99% kobiet działa schematycznie. Faceci też, ale jest jedna zasadnicza różnica – my potrafimy się zatrzymać, zastanowić i powiedzieć sobie STOP. Znasz jakąś kobietę, która SZCZERZE potrafi przyznać się do winy? Wiem, że jestem kaleką emocjonalnym, ale jeszcze takiej nie spotkałem 😉

    Pozdrawiam myślących panów po przekroczeniu pewnej granicy 😉

  75. Nawet wiem dlaczego zaczęła bić brawo. Dlatego, że ktoś napisał – taka jesteś…to nie Twoja wina…tak Cię natura stworzyła. To dodało Anecie boskości i wrażenia, że jest wyjątkowa, poza tym sposób pisania był na tyle neutralny, że zadziałał tu klasyczny dobry i zły policjant 😉 Tym złym jest Marek, tym dobrym M. Co do tez – zgoda pełna.

  76. „Ktoś kto całe życie spędził w odizolowaniu od społeczeństwa nie załapie o czym
    ja mówię w postach powyżej. To jak tłumaczenie komuś jakiś rajdowych manewrów,
    kto nie umie jeszcze dobrze jeździć autem po prostej. Dla niego już sukcesem
    będzie przeprowadzenie normalnej konwersacji z drugim człowiekiem. Już wtedy
    podskoczy trochę jego samoocena.”

    Problem w tym, że ktoś, dla kogo komunikacja między ludźmi jest blokadą, może po przełamaniu się i „wyjściu do ludzi” zwyczajnie dostać eksplozji endorfin i…zacznie się upijać. Podobnie jest z chęcią posiadania, relacjami z kobietami, hazardem. Myślę, że sam fakt przełamania się i wyjścia naprzeciw swoim słabościom nie jest najważniejszy. Kluczowe jest uświadomienie sobie, jaki potencjał w nas drzemie i że złamanie jednej blokady nie oznacza końca drogi.

    Harmonia – podstawa wszystkiego. Nie da się rozwinąć jednej dziedziny życia i zaznać harmonii. Tylko ciężka praca na każdym polu może dać spokój wewnętrzny i pewność siebie.
    Bardzo dziękuję za tę dyskusję, bo uporządkowałem sobie kilka spraw przy okazji.

  77. Panie Romku bardzo miło usłyszeć, że ta dyskusja komuś w czymś pomogła.

    [i]Problem w tym, że ktoś, dla kogo komunikacja między ludźmi jest blokadą, może po
    przełamaniu się i „wyjściu do ludzi” zwyczajnie dostać eksplozji
    endorfin i…zacznie się upijać. [/i]

    To nie jest problem. Tak działa ego:). Przestanie nas zadręczać póki podejmujemy akcje. Jeżeli ktoś podjął pare razy akcje, odniósł sukcesy i poczuł ulgę oraz szczęście i spoczną na laurach to zostaje o tym poinformowany:). Tak działa w sumie świat. Jak ktoś chodzi regularnie na siłownie ciało odpłaca mu co raz lepszym kształtem, jeżeli ten osobnik się zapuści sylwetka staje się co raz mniej atrakcyjna. Jeżeli będzie coś nie tak w ciele, ciało informuje nas o tym. Jak jesteśmy chorzy bólem, jak jesteśmy leniwi to samosądem:). Niestety. Z resztą mam pytanie do tych którzy chodzili na siłownię. Jak przyszliście pierwszy raz i podnieśliście dużo mniej niż inni. Tym samym tak jakby będąc gorszymi od nich. To czy przychodząc do domu Poczuliście mimo tego satysfakcje z samego faktu, że byliście i się zapisaliście?:) That’s the point.

    Gdyby nie ego to ludzie nie odkryli by tak wielu rzeczy, nie osiagneli by tylu suckesów. Nie wyszliby nawet z jaskini, bo po co skoro bez żadnych aktywności ciało już czuje się ok:).

    Napiszę trochę w innej tonacji o ego (przynajmniej jakiś nowy wątek:)). Ego jest dobre i karmienie ego, też jest dobre. To Twój system alarmowy. To co jest złe to porównywanie się do innych i nie możność pogodzenia się, że jesteśmy na innym etapie niż oni. Każdy z nas by chciał ferrari, ale przecież, bez problemu można się cieszyć swoim pierwszym samochodem np. Jakimś starym golfem:). To fałszowanie rzeczywistości, tworzenie iluzji w swojej głowie, ściąga na Was ból.

    [i]Harmonia – podstawa wszystkiego. Nie da się rozwinąć jednej dziedziny życia i
    zaznać harmonii. Tylko ciężka praca na każdym polu może dać spokój wewnętrzny i
    pewność siebie.
    Bardzo dziękuję za tę dyskusję, bo uporządkowałem sobie kilka spraw przy okazji.[/i]

    Praktycznie bym się zgodził z całym akapitem, oprócz czasownika „rozwinąć”. Gdy zamienisz go na „rozwijać” wtedy dla mnie całość jest bardzo sensowna i rodzi nadzieje, że ktoś mnie zrozumiał:).

    Pozdrawiam
    M…

  78. Pan M napisał

    [quote]
    Dlatego Proces zrozumienia > Proces autosugestii i kropka.[/quote]

    Dziękujemy że doszliśmy do porozumienia

    Pan M napisał

    [quote]Samą metodę (a rozmawiamy o AFIRMACJI która jest metodą) można łatwo obalić,
    testujac przez miesiąc wmawianie sobie, że się jest zającem[/quote]

    Proszę Pana co Pan tu w ogóle wypisujesz?
    Jestem zaskoczony na maxa takim „przykładzikiem”[b][/b]

  79. [i]Dziękujemy że doszliśmy do porozumienia
    [/i]

    W kwestii afirmacji obawiam się, że nie da rady dojść do porozumienia. Cała moja argumentacja jest w postach powyższych. Ci co ją zrozumieli to zrozumieli, Ci co nie zrozumieli to pewnie już nie zrozumieją. Dlatego szkoda już kruszyć kopię o to. Ewidentnie nasze zdania się różnią i obserwując przebieg dyskusji za pewne tak już zostanie. Po prostu Pan Marek uważa tak, ja uważam inaczej. Nie ma w tym nic złego.

    Jeżeli pojawi się jakieś zagadnienie które było już wytłumaczone przeze mnie, będę je pomijał, dlatego proszę mnie nie posądzać o wybiórczość:).

    To co napisalem:

    [i]Dlatego Proces zrozumienia > Proces autosugestii i kropka.[/i]

    To jest znak „>” nierówności, która wskazuje wyższość (skuteczności) Procesu zrozumienia nad procesem autosugestii. Podejrzewam, że pomylił pan to z jakąś implikacją czy czymś.

    Pozdrawiam,
    M…

  80. Przepraszam, nie doczytałem dobrze. Ostatni akapit jest idealnie tym o czym pisałem i zgadzam się z nim w pełni. Cieszę się, że ktoś umiał wyciągnąć z moich treści jakieś wnioski.

    Pozdrawiam,
    M…

  81. [quote]Dlatego Proces zrozumienia > Proces autosugestii i kropka.[/quote]

    Rzeczywiście, inaczej to odebrałem.

    Proszę mi jednak powiedzieć (pytałem już o to wcześniej w swoich komentarzach wyżej, ale Pan mi nie odpowiedział) w jaki sposób odbywa się ten proces zrozumienia? Chodzi mi o konkretne zabiegi myślowe – czy jest to jakiś dialog wewnętrzny?

  82. Panie dance. Pan nie chce rozwiązywać problemów. Pan chce pigułkę, żeby się lepiej poczuć. Gdy ja powtarzam, że nie ma pigułki. Pan dalej o nią pyta.

    To nie są ani zabiegi myślowe, ani dialog wewnętrzny.

    Na prawdę miałem nie odpisywać, ale gdzieś w głębi chce Panu pomóc bo widzę, że Pan o nią pyta.
    Założę z góry, że pan w aktualnej sytuacji nie jest w stanie zrozumieć pewnych zależności, które opisuje. By nie zanudzać siebie jak i tych którym chce sie czytac te komentarze, napiszę coś nowego.

    Panie dance proponuje sobie zagospodarowac cały dzień. Każda minuta niech będzie wypełniona jakąś czynnością. O ósmej rano biegi, potem o tej i o tej zrobienie jedzenia, gdy coś się gotuje w między czasie coś zrobić typu pozamiatać, czy coś. Po południu iść się spotkać z jakąś osobą. Iść załatwić jakąś sprawę. Zrobić coś co mieliśmy zrobić już dawno. Jeżeli potrafi się Pan skupić na pięknie otaczającej przyrody to i spacer może być fajny. I tak dalej. Czynności które zajmą mózg i pozwolą być w 100% obecnym tu i teraz. Proszę przeżyć ten dzień w ten sposób. Niech pan zaobserwuje czy pojawiały się wtedy jakieś myśli o złej samoocenie, jak tak to kiedy i jakie to były momenty. Proszę o to by te czynności nie były stymulowaniem się tym czym stymuluje się większość ludzi: TV, internet czy książka. Proszę o czynności które wymagają skupienia (dlatego wiele ludzie mówi o ważności posiadania pasji :)! To odsuwa ból!) To jest doświadczenie które pozwoli zrozumieć kiedy najczęściej ego nas „biczuje” i dlaczego ważna jest aktywność, dla naszego zdrowia psychicznego. Pozwoli zrozumieć też, że życie to nie jest siedzenie sam na sam ze sobą, hipnozy, mentalna masturbacja i próba zmiany rzeczywistości w swojej głowie.

    W czasach jaskiniowców musiałeś być praktycznie cały czas obecny tu i teraz. Była potrzeba głodu to szedłeś ją zaspokoić itp. To dzisiejsze czasy, zautomatyzowanie wielu procesów, poprawa komfortu życia sprawia, że mamy dużo czasu na przemyślenia i siedzimy bezczynnie. Zwiększa to odsetek ludzi chorujących na depresję itp.

    Ma może Pan w swoim gronie znajomych kogoś nadzwyczaj aktywnego? Jakiegoś pracoholika? Ja mam i kiedyś gdy zawracałem mu głowę „słuchaj jestem taki i taki, dlatego coś tam i coś tam mi nie wychodzi”. On mi odpowiadał: „Ty weź się za robotę a nie mi jakimiś pierdołami głowę zawracasz”. On totalnie nie mógł postawić się w mojej sytuacji. Chyba dobrze?
    Ja go nigdy nie widziałem zamyślonego i smutnego.

    Przekazałem tu panu trochę wiedzy w poprzednich postach. Mam nadzieje, że na pewnym etapie pan zrozumie o czym mówiłem.

    Tymczasem: NIE MA PIGUŁKI. Proszę się zastanowić która potrzeba u Pana jest niezaspokojona. Co można zrobić by poprawić tą dziedzinę. I ZMUSIĆ się do zrobienia pierwszego kroku. Najlepiej dawać mózgowi najmniej czasu do zastanowienia. Stawiac go przed faktem dokonanym. Nie martw się on sobie później poradzi. Jak coś zepsujesz i sobie pomyślisz. „Jestem do bani, przecież Arek i Wojtek to umieją!”. Wtedy łapiesz siebie na tym, że porównujesz się do innych i próbujesz przeskoczyć kilka etapów. Walczysz ze stanem realnym i nanosisz na siebie ból. Gdy oni się śmieją z Ciebie, przypominasz sobie by zaakceptować tą sytuacje, że się śmieją i nie podejmować próby zmiany ich reakcji. Nie chcesz od nich nic. Pogódź się z tym w jakim miejscu jesteś i zmuś się znowu.

    To co opisuje od samego początku jest dla mnie oczywiste. Tak na prawdę nie będę Panu w stanie w 100% pomóc nie znając Pana sytuacji aktualnej. Może gdzies na tej drodze znowu Pan wpadnie w jakąś iluzję i zafałszowanie rzeczywistości. Nie chce gadać na poziomie „Co mam zrobić by przestać się źle czuć? Co mam zrobić żeby się przełamać.” Ja mogę Panu pomóc tylko w konkretnej jednej sytuacji którą Pan przeżył i wskazać błędy w Pańskiej interpretacji wydarzenia. O ile będę wiedział jak, bo to przeżyłem. Następnym razem Pan postąpi w ten sposób, dokona obserwacji i dojdzie do jakiś wniosków. Albo stwierdzi, że to ma sens i wtedy Pan zrozumie albo to odrzuci z jakiejś przyczyny.

    Całe życie się uczymy. Przypuśćmy, że ktoś kiedyś Panu tłumaczył słownie jak sie prowadzi auto. Pan może uznać, że to co ten koleś mówi jest logiczne, ale nie ma Pan żadnego doświadczenia by to zastosować i uznać za prawdziwe. Pan może tylko wierzyć, że to jest prawda. Wsiada Pan potem do auta i próbuje. Gaśnie Panu. Potem Pan znowu próbuje i znowu, aż w końcu Panu to auto odpali przejedzie Pan trochę i „ZROZUMIE/ZAŁAPIE O CO CHODZI”. Wtedy z czasem Pan będzie robił już to z przekonaniem i odruchowo. Potem to już Pan nawet nie będzie myślał o tym, że robi to i to:). To będzie oczywiste.

    Zawsze gdy Pan nie podejmuje żadnego działania gdzieś ginie mała panda i zmusza Pan ego by Pana „biczowało”. Nawet jeśli Pan lubi biczowanie to proszę pomyśleć o tej pandzie. W Pana interesie leży bycie obecnym tu i teraz.
    Nie zafałszuje Pan rzeczywistości, ona jest jaka jest.

    Ja pokochałem siebie w momencie gdy widzę jak rosną moje umiejętności. Gdy potrafię sam siebie i innych rozśmieszyć. Gdy jestem całkowicie emocjonalnie niereaktwyny wobec toksycznych osób i oglądam jak co raz bardziej kipią ze złości. Gdy idę i robię coś niesamowitego. Gdy idę i zrobię coś narażając się na złe opinie osób, ale robię to dla siebie. Wtedy myślę sobie, kurde… jestem świetny, kocham siebie:) bo i jak tu takiej osoby nie kochać i szanować?

    Pozdrawiam,
    M…

  83. Proszę Pana, to co Pan pisze jest w bardzo dużej mierze spójne z tym co na tej stronie jest promowane od lat. Proszę więc mi odpowiedzieć na proste pytanie, które zadałem już dwa razy a Pan mi nie odpowiedział. Nie wiem dlaczego unika Pan odpowiedzi na to proste pytanie.

  84. Obawiam się, że nie otrzyma pan ode mnie satysfakcjonującej odpowiedzi. Opisałem panu proces zrozumienia, przedstawiłem obrazujące go przykłady, a nawet trochę wbrew sobie skonstruowałem ćwiczenie które by może pomogło i to zrozumieć. Pan chce pigułkę. Obawiam się, że wymaga Pan ode mnie czegoś, czego nie jestem w stanie Panu dać. W sumie to jestem zdania, że nikt nie jest Panu w stanie tego dać. Pan myśli, że ja przedstawiam technikę, a ja tylko opisuje proces przyswajania przekonań takim jaki jest w naszym życiu od zawsze. W sumie to nic innego jak proces uczenia się/poznania.

    Na tym etapie dyskusja wygląda tak:
    -Słuchaj to działa tak i tak. To się dzieje ponieważ, to i to. Gdy zrobisz tak i tak, wtedy dzieje się to i to.
    -No dobra, ale gdzie jest pigułka?
    -No mówię, że dlatego się czujesz tak i tak, ponieważ to i to.
    -Ok… Zgadzam się. Tylko gdzie jest pigułka? Ja chce się poczuć teraz dobrze? Gdzie ta technika?
    -Nie można tego zrobić biorąc pigułkę. Trzeba podejmować akcję.
    -No dobra, ale mówiłeś, że masz pigułkę. Czemu się boisz ją dać?
    -Nie mam żadnej pigułki!

    W żadnym wypadku proszę nie odbierać tego personalnie. Dla Pana jedyną radą jaką mogę Panu teraz dać to jest wychodzić jak najczęściej z domu do ludzi.

    Pozdrawiam,
    M…

  85. Do Pana M, zanim cokolwiek zacznie mi Pan odpisywać proszę przeczytać spokojnie całość.

    Nie chcę od Pana pigułki jak to Pan określił. Nie zgadzam się z tym określeniem. Raczej porównał bym moje „drążenie” do dokładnej obserwacji podanych przez Pana rozwiązań „pod mikroskopem”. Napisał Pan coś, a dla mnie było to niewystarczające, zadałem więc Panu proste pytanie, aby udowodnić Panu, [b]że proces autosugestii „odbywa się w naszej głowie” nieustannie, czy tego chcemy czy nie[/b] – po każdym działaniu oceniamy je przecież. Zgadza się? Chciałem żeby Pan tego doświadczył – sam do tego doszedł. Zaraz Panu to wszystko dokładnie i krok po kroku wyjaśnię. Proszę czytać powoli i uważnie.

    Na początek mała uwaga – bardzo Pana proszę o nie zajmowanie się analizą mojego przypadku, gdyż:

    po 1. Nie prosiłem Pana o to,

    a po 2. To nie jest tematem naszej dyskusji, a Pan sprytnie go zmienił co jest widoczne w „chęci niesienia pomocy” i udzielania mi rad. Zamiast koncentrować się na analizowaniu mojej „życiowej kondycji”, [b]proszę tą energię spożytkować na ustosunkowaniu się do tego co będzie poniżej, gdyż to jest w tym momencie ważne.[/b] Nie musi Pan też robić czegokolwiek wbrew sobie. Proszę jedynie trzymać się tematu 🙂 jeśli będzie Pan łaskaw.

    Zadałem Panu pytanie: jak ten proces oceny, a następnie zrozumienia przebiega konkretnie?

    Pozwoliłem sobie naprowadzić Pana i odpowiedzieć w jednym z postów powyżej, jednak Pan albo tego nie doczytał, albo uznał że nie warto odnosić się do mojej argumentacji, a to było bardzo ważne, gdyż mogłoby Panu uzmysłowić iż[b] autosugestia ściśle łączy się z procesem zrozumienia.[/b] Uczynię to zatem raz jeszcze.

    ———————————————–

    Napisał Pan M

    [quote]Zamiast pogodzić się z aktualnym
    stanem, obniżamy swoją wartość w swojej głowie, ponieważ ktoś już jest bardziej
    obyty w temacie niż my.
    [/quote]

    Ok, godzimy się ze stanem faktycznym – co do tego jesteśmy zgodni 🙂 Proszę zatem powiedzieć w jaki sposób godzimy się z tym stanem faktycznym, jak to się konkretnie odbywa?

    Pan opisując proces zrozumienia pisze głównie o działaniu, [b]a mnie interesuje co dzieje się chwilę przed [/b]- czy jest to jakiś manewr myślowy? Dialog wewnętrzny, cokolwiek? Przecież musi się to jakoś w głowie odbywać. Zgadza się? Człowiek przecież nieustannie myśli, ocenia sytuację itd.

    Ja Panu odpowiem jak Ja to widzę i proszę o ustosunkowanie się do tego

    Zaczynamy 😀

    Przykład (posłużę się tym razem Pana przykładem)

    Pan M napisał

    [quote]„Gość akceptuje fakt, że ma te uszy odstające”[/quote]

    następuje zatem proces akceptacji, ale ten [b]proces akceptacji musi przybrać jakąś formę w umyśle[/b], Zgadza się?

    Według mnie wygląda to tak:

    W umyśle faceta następuje [b]dialog wewnętrzny[/b]:

    „no i co z tego, że mam odstające uszy, są odstające i tyle, jestem spoko mimo to”.

    Czy jest to autosugestia? Moim zdaniem Tak.

    Potem facet działa i tak jak Pan napisał – może skupić się na pracy.

    Ta „powstająca w głowie” autosugestia powtarza się przy każdym kolejnym ludzkim zdarzeniu – to co pisałem Panu wcześniej o „wzmacnianiu” każdego małego sukcesu. Ta autosugestia może przybierać różne formy, a Ja opisałem tutaj tą, która powstaje w umyśle. U pana przy podjęciu każdego kolejnego działania również następuje autosugestia, [b]gdyż każde swoje działanie Pan wartościuje ——-> osiągnąłem sukces, jestem wartościowy/nie osiągnąłem sukcesu, ale mimo to jestem wartościowy.[/b] No chyba że Pan nie myśli podczas działania? Potem odbywa się to już automatycznie, złapał Pan rytm i kaskadowo przydarzają się Panu fajne rzeczy. Przydarzają się Panu też nieprzyjemne rzeczy, ale nie ma to na Pana wpływu, i nie zniechęca do kolejnych działań. [b]Co Pan wtedy myśli podczas tej wewnętrznej oceny? Proszę o tym pomyśleć 🙂 i podzielić się później z nami, gdyż jestem bardzo ciekawy. Może jest to jakiś rodzaj pochwały w umyśle? [/b]

    I proszę nie podawać więcej niedorzecznych przykładów afirmacji jak ta z zajączkiem, bo każdą metodę można obalić, a najprościej można to zrobić [b]nie stosując się do warunków obowiązujących w danej metodzie[/b], co Pan uczynił podając ten nonsensowny przykład. Każdy wie, że człowiek nie może być zającem, może natomiast z człowieka „szmaty” stać się człowiekiem wartościowym. [b]Można to osiągnąć podchodząc do tego systemowo[/b], gdzie jednym z elementów mogą być afirmacje, żeby w ogóle od czegoś zacząć i przełamać się/zmusić, tak jak Pan to zrobił. Proszę pomyśleć o sobie, zanim się Pan zmusił – może było coś co pozwoliło się Panu przełamać? Może zanim Pan zaczął „działać”, w duchu sobie Pan coś powiedział raz, a może więcej?

    np. „przecież to nie może kurwa tak być, muszę coś zrobić, żeby udowodnić sobie że jestem wartościowy” (autosugestia).

    Nie powie Pan przecież, że bez żadnej myśli po prostu Pan zaczął działać. Jak? Rano po przebudzeniu otworzył Pan oczy, pstryknął palcami i już jestem w działaniu?

    [b]I to mnie proszę Pana interesuje, bo tego Pan nie napisał 🙂 [/b]

    ———————————————–

    Jeśli Pan chce też mogę się zająć analizą Pana przypadku i wskazać Panu różne „rodzynki”, które pokażą Panu i widzom, że nie do końca jest Pan na dobrej drodze 🙂 jednak zrobię to tylko wtedy gdy mnie Pan o to poprosi 🙂

    Proszę zatem wyprowadzić mnie z błędu i ustosunkować się do mojego stwierdzenia, że [b]autosugestia jest ściśle związana z procesem rozumienia[/b] – oczywiście w kontekście tego co napisałem wyżej, gdzie użyłem Pańskiego przykładu z uszami 🙂

    Swoją drogą nie uważam żeby rozmowa była nudna 😀

    I nie liczę na satysfakcjonującą odpowiedź 😀 . Spodziewam się raczej jej braku, odwrócenia uwagi i podjęcia nowego wątku, lub analizy samej dyskusji, tak jak zrobił to Pan w poprzednim komentarzu. Nie będę tego oceniał. Aha – może być jeszcze kolejna powtórka rzeczy o których część czytelników tej strony wie już od dawna (Ci którzy są już tu jakiś czas – łącznie ze mną). Raczej zakładam, że nie będzie to nic nowego, jeśli w ogóle coś będzie.

    Zdaję sobie sprawę, że się troszkę różnimy, ale mimo to bardzo mi się podoba ta dyskusja i proszę się o mnie nie martwić 😀 życzę Panu miłego dnia 🙂

  86. Tych którzy [b]zrozumieli[/b] poprzednie posty od razu uprzedzam, że szkoda czasu na czytanie poniższego. Dziękuję.

    ————————-
    Odp dla Pana dance:

    [i]gdzie jednym z elementów mogą być afirmacje, żeby w ogóle od czegoś zacząć i
    przełamać się/zmusić, tak jak Pan to zrobił.[/i]

    Jeżeli ktoś wierzy w to, że afirmacje coś mu dają i podejmuje działania to bardzo dobrze. Tylko wtedy można to pojmować jako rodzaj motywatora (pobudzanie podobne do oglądania filmików motywacyjnych na Youtube). Takie chwilowe pompowanie ego.

    Tylko, że my tu cały czas rozprawiamy o tym, że sama afirmacja jest/nie jest sposobem na zmianę postrzegania siebie/przekonań. Co usilnie udowadniam. Nie oszukasz mózgu.

    [b]Proszę zapoznać się z definicją afirmacji[/b]:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Afirmacja_%28psychologia%29

    Ja mogę się odnosić tylko do konkretnej treści, nie do luźnych interpretacji. Jest słowo któro znaczy to i to. Nie można mu odbierać znaczenia bo wtedy dyskusja nie ma sensu. To Pan dorabia do tego już cały system, w którym jedynym elementem działającym jest osobiste poznanie/doświadczenie. Temat afirmacji jest na prawdę wyczerpany. Odpowiedzi, na Pana pytania o proces samooceny czy zrozumienia są opisane. Pomijałem Pana pytania, bo miał Pan juz odpowiedzi w poprzednich postach. W sumie dalej tam są. Pan Marek przynajmniej bierze afirmację taką jaka jest, chociaż nie przyznaje mi racji w kwestii, że to psychotechnika. I nie przyjmuje argumentacji która obala metodykę.

    „W umyśle faceta następuje dialog wewnętrzny:

    „no i co z tego, że mam odstające uszy, są odstające i tyle, jestem spoko mimo
    to”.

    Czy jest to autosugestia? Moim zdaniem Tak.”

    Tak. Czy coś zmienia? Wątpię. Ten ktoś wie, że tak powinno być, ale nie wie dlaczego.
    Akceptacja to odrzucenie iluzji na rzecz stanu faktycznego. Nim więcej iluzji odrzucasz tym więcej bólu z siebie ściągasz. Skoro go to w jakiś sposób dotkneło, znaczy, że ma w sobie jakieś przekonania które fałszują rzeczywistość.
    Nie wiem czy mi się uda to wytłumaczyć. Dla mnie w tym momencie to już rzeczy oczywiste i rozbieranie tego jest dla mnie trudne:

    By zaakceptować dokładnie tą sytuację, w sposób w którym nawet w głowie jej nie będziesz miał potrzeby analizować:

    1. Trzeba zdobyć doświadczenie, które nam pokaże, jakie korzyści daje niereaktywność emocjonalna. I jak wtedy odbierają nas ludzie.

    2. Zdać sobie sprawę na czym polega dawanie wartości i jej żebranie. „Brak potrzeby bycia lubianym przez wszystkich”. Obserwacja ludzi, własnego zachowania i analiza własnych doświadczeń. Wynika pośrednio z powyższego.

    3. Totalne skupienie się na teraźniejszości. Bycie obecnym. Nauka poprzez obserwacje swoich emocji i tego co podsuwa nam mózg gdy go zostawiamy bez stymulacji.

    4. Dowody w postaci doświadczeń z przeszłości które wskazują, że uszy nie przeszkadzają w podejmowaniu akcji. Nawet jak przeszkadzają w osiągnięciu jakiegoś sukcesu to nie ma to większego znaczenia. Po prostu jest jak jest.

    5. Może jeszcze jakieś przekonanie które mam, ale nie wiem, że jest istotne tutaj. Ciężko przewidzieć jaką broń wyciągnie czyjś mózg by sobie dowalić.

    Jeżeli ktoś nie jest w stanie tak się zachować to znaczy, że chce przeskoczyć parę etapów. Wziąć pigułkę:).

    Jak nas ukuje zdanie o uszach. Mózg będzie chciał ratować ego (właśnie z powodu nie zrozumienia powyższych zależności:) braku doświadczenia). Warto po prostu zaakceptować emocję i ją przeżyć. „Dobra czuje się smutny teraz. Nie będę sztucznie z tym walczył.” Wtedy przynajmniej zrozumiesz, dlaczego ważne jest bycie gotowym na przeżywanie wszystkich emocji takimi jakimi są. To już jest krok ku lepszemu.

    [i]No chyba że Pan nie myśli podczas działania?[/i]

    Mózg to narzędzie. Jeżeli jestem w danej sytuacji to rozwiązuje szereg problemów i nie zajmuje się jakimś myśleniem o „pierdołach”. Czy Pan biorąc młotek i wbijając gwoźdza myśli „Dobra muszę włączyć czujność, żeby się nie uderzyć w palec. Uda mi się to zrobić, bo jestem wartościowy.” Odpowiedź brzmi – NIE. Bierze Pan i wbija mózg zajmuje się resztą. Jak się uderzy w palec to najwyżej zaboli i się pan wkurzy. Zaakceptuje Pan ten fakt bo co ma Pan doswiadczenie, że to jedyne wyjście. Dziecko jak sie uderzy to płacze, przez sam fakt, że się uderzyło bo nie może się z tym pogodzić. Potem dopiero zrozumie, że tak musi być. Upadek niesie ból i trzeba przeżyć ten ból.
    Dla wielu ludzi właśnie wrogiem jest „myślenie” w takim pojmowaniu o jakie Pan pyta. Bardzo dużo jest mądrości w krótkich sentencjach znanych od dawna: „Mniej myśl, więcej rób”. To akurat do tej:). Czy np. „Psy szczekają, karawana jedzie dalej.” – ten o niereaktywności emocjonalnej. Mam jeszcze pare:), ale już stop.

    [i]Jeśli Pan chce też mogę się zająć analizą Pana przypadku i wskazać Panu różne
    „rodzynki”, które pokażą Panu i widzom, że nie do końca jest Pan na dobrej
    drodze 🙂 jednak zrobię to tylko wtedy gdy mnie Pan o to poprosi 🙂
    [/i]

    Ja na to wypunktowanie tych „rodzynków” czekam cały czas od początku dyskusji w raz z logiczną argumentacją. Właśnie na tym byłoby mi łatwiej oprzeć dyskusje. Tylko widzi Pan. Pan chce ode mnie abym Pana „prosił”. To troszkę niedorzeczne? Ja odpiszę tak: jeśli Pan będzie chciał to napisze, jeżeli nie to nie. Ja już swoje zdanie zmieniałem gdy uznawałem, że się mylę. Nie muszę tutaj nawet bronić swojego wizerunku czy czegoś takiego. Kompletnie nie ma tutaj współczynnika ego. Jestem jakimś tam Panem M. Rozmawiamy oboje z poziomu czytelnika. Jestem tutaj wyłącznie dla dyskusji, nie do udowadniania sobie czegoś. Jak mi się to przestanie podobać to po prostu przestanę pisać. Jestem otwarty na nowe koncepcje, bo zawsze chce dla siebie jak najlepiej. Tylko muszą to być realne rzeczy.

    [i]gdyż każde swoje działanie Pan wartościuje ——-> osiągnąłem sukces, jestem
    wartościowy/nie osiągnąłem sukcesu, ale mimo to jestem wartościowy.[/i]

    Właśnie ja się samoistnie w głowie nie wartościuje. Teraz dla Pana to może być niesamowita abstrakcja. Wręcz nielogiczna. Ja biorę moją osobę taką jaką jestem i z tym nie walcze. Podoba mi się dziewczyna, ale woli jakiegoś wysokiego i przystojnego, chociaż niezbyt mądrego gościa? Chwilę przeżywam rozczarowanie po nim następuje akceptacja. Po chwili sprawy dla mnie już nie ma. W sumie zawsze jest tak: Emocja->Akceptacja->neutralność.
    Tylko, że pewne sprawy na tyle, szybko już akceptujesz, że ten pierwszy etap jest pomijany. To się dzieje w raz z powtarzaniem się tego samego bodźca:).

    W ogóle nie rozmyślam na co dzień o tym czy jestem wartościowy czy nie. Ja mogę co najwyżej nadawać wartość jakimś rzeczom w moim życiu. Ktoś może mi ją nadawać w swoim odczuciu. Tylko takiej wartości, też staram się nie przykładać wagi większej.
    Wiem tylko, że mój mózg będzie mnie pejczował jak będę go oszukiwał. Skubany :/. Dochodzi tam do jakiś „sprzężeń”:D i mnie to boli wtedy.
    [b]Ja mam tylko taki wpływ, by moja samoocena nie spadła to czy zmuszam się do podjęcia akcji czy nie.[/b] Nie jestem nawet w tej chwili podtrzymać dobrej samooceny na ciągłej masturbacji sukcesem z przed lat. To działa tak: „Okej. Wczoraj byłes świetny, poczujesz spokój i radość na kolejne 2 dni. Spróbuj się tylko zapuścić i przestać rozwijać.” Kolejna sentencja: „Do odważnych świat należy”. Co to oznacza? Wysoką samoocenę poprzez podejmowanie działań. Trzeba iść i to zrobić. Może Pan próbować w głowie to sobie przedstawić jako „ciekawość” czy „chęć poznania” jeśli chociaż troszkę zmniejszy strach. Jeżeli ma Pan takie i takie przekonania w tym momencie to nie zmieni ich Pan przed sytuacją:). Dostaje Pan tu np. informację. ZMUSZA się Pan do podjęcia działania. Po czym analizuje czy to co powiedziałem jest prawdą czy nie. Nie ma zabiegów, dialogów wewnętrznych (dialog:D oznacza bicie się miedzy jak jest, a jak chcemy to widzieć).

    Pan chcę dalej techniki która zmieni Pana myślenie, coś jak AFIRMACJA. Chce Pan przeskoczyć parę etapów by móc się zachować choćby jak ten uszaty z przykładu który nie reaguje emocjonalnie. Proces uczenia się to proces uczenia. Niektórzy do końca życia nie zrozumieją pewnych rzeczy, bo nie chcą przyjąć do wiadomości, że tak jest. Osoby przyjmują religie bo chcą wierzyć, że po śmierci gdzieś pójdą. Nie chcą zmienić przekonania i żyją wbrew swoim instynktom by się to spełniło. Cierpią na własne życzenie tłumacząc sobie, że będą mieli z tego profit. Wizja przyjęcia faktu, że przed urodzeniem nie istniał jak i po śmierci będzie to samo co przed urodzeniem go przeraża i ją odrzuca.:)
    Dlatego jak Pan będzie chciał to i moją argumentację odrzuci, nie znajdzie nic w niej odkrywczego. Najczęściej właśnie ludzie przedstawiają wizję człowieka ludziom którzy chcieli by tacy być, po czym oferują „pigułkę”, która ich w nich przemieni. Ja panu owszem przedstawiłem wizję, ale nie mam Panu nic do sprzedania. Gdyby tak łatwo było wskakiwać w nieznane i każdy by wyłapywał pewne zależności w relacjach międzyludzkich, mielibyśmy samych ludzi sukcesu i liderów.

    Nie układam sobie tego w głowie jak mam skoczyć w nieznane. Próbuje kompletnie wyczyścić mózg i z bijącym sercem postawić się przed faktem dokonanym. Jak skaczesz z bungee tak samo pojawia się strach. Mimo, że wiesz, że miliony ludzi skakało tutaj i nic im się nie stało. Łykasz ślinę i skaczesz. Nie ma techniki która Ci ten strach zabierze. Masz teraz takie przekonanie i tyle. Nie zmienisz go powtarzaniem sobie. Nie przestaniesz się bać. Dopiero jak skoczysz raz drugi to doświadczysz, że to nic strasznego i Ci co Cię zapewniali faktycznie mieli rację.

    [i]Proszę pomyśleć o sobie, zanim się
    Pan zmusił – może było coś co pozwoliło się Panu przełamać? Może zanim Pan
    zaczął „działać”, w duchu sobie Pan coś powiedział raz, a może więcej? [/i]

    Tak. Powiedziałem sobie w duchu. „Stary ssiesz jajka w tej dziedzinie i nawet się nie próbuj oszukiwać, że nie.” Przed każdym działaniem ego próbowało jakoś fałszować tą wizję, wymówkami, wymyślonymi scenariuszami czy nawet groźbami (stary zemdlejesz, dostaniesz ataku!). Twoim zadaniem właśnie wtedy jest nie myśleć:) i działać wbrew sobie. Masz taki pakiet przekonań i z takim pakietem ruszasz w świat. Bierzesz pod uwagę, że może być inaczej. Jeżeli znajdziesz na to dowody. Wtedy je zmieniasz. Mądre sentencje z których nikt nie umie korzystać:). Jak spadać to z wysokiego konia! To było zdanie gdy wybierałem maturę rozszerzoną z matematyki jakieś 4 lata temu, nie czując się na siłach. Miałem miliard obiekcji:) wtedy. Zrobiłem to bo uznałem za słuszne mimo, że bałem się.

    Ja uważam, że to sprawiedliwe i sensowne. Ludzie którzy podejmują ryzyko są nagradzani w głowie, mózg nie pozwoli aby dobre zachowanie było przypłacane złą samooceną, Ci leniwi za to są bici i poniżani. Bez ludzi ryzyka nie byłoby rozwoju. Możecie fałszować rzeczywistość, ona od tego się nie zmieni.

    Powtórzę jeszcze raz:
    Świat jest jaki jest.

    Krew, pot i łzy!

    Przepraszam za monotematyczność.
    Pozdrawiam,
    M…

  87. „Do odważnych świat należy.”

    Ehhh z grubsza dopiszę co tam było :/. Już drugi raz bedzie ciężko włożyć tyle zaangażowania i będzie trochę mniej szczegółowo.

    [i]Może zanim Pan
    zaczął „działać”, w duchu sobie Pan coś powiedział raz, a może więcej? [/i]

    Powiedziałem sobie: „Stary ssiesz jajka w tej dziedzinie i nawet nie próbuj się oszukiwać!”. Przed podjęciem działania, mózg będzie się bronił jak tylko może, wymówki, wymyślone scenariusze czy nawet groźby (zemdleje, zaleje Cię potem, rozpłaczesz się). Musisz to wiedzieć. MASZ taki i taki pakiet przekonań w tym momencie i z nim ruszasz w świat. Jeżeli próbujesz coś zrobić sprzecznego z nimi będzie się pojawiał strach. Jednak tylko w ten sposób, możesz się przekonać i dostać niezbity materiał dowodowy, że się myliłeś. Stać się lepszy.

    To jak ze skokiem z bungee. Telepiesz się, ze strachu. Próbujesz afirmacjami PRAWDZIWYMI zracjonalizować, przed samym sobą, że ten strach jest irracjonalny bo skakało milion ludzi przed Tobą dokładnie w tej firmie i na tym sprzęcie. Przestajesz się bać? Nie ma takiej opcji. Dopiero jak się zmusisz, nie słuchając swoich myśli. Jest szansa, że mózg zrozumie iż się myliłeś. Zdobywasz przekonanie, że to nic takiego.

    Nie przestanie się Pan bać. Nie przestanie Pan mieć obiekcji. Jeżeli czuje Pan strach znaczy, że chce Pan zrobić coś co jest sprzeczne z Pana aktualnymi przekonaniami. Od samego czytania Pan ich nie zmieni, nawet jeśli Panu się tak zdaje. Od powtarzania miliard razy też nie.

    Cieszę się, że świat jest tak skonstruowany. To jest sprawiedliwe i sensowne. Ludzie którzy podejmują ryzyko zostają nagradzani wysoką samooceną, Ci którzy tchórzą i leniwią się są biczowani i poniżani. Gdyby nie ten system, nie byłoby rozwoju. Znów mądrości w starych sentencjach: „Jak spadać to z wysokiego konia” – wchodzenie w ekstremalną dla nas sytuacje, podejmowanie ryzyka.

    To Pana życie i Pana wybór. Świat jest jaki jest. Może Pan próbować szukać zabiegów myślowych (pigułki). Albo iść po emocje.

    Tylko krew, pot i łzy.

    Pozdrawiam niestety z okrojoną treścią,

    M…

  88. Panie M, Pan wybaczy ale Pana tekst „Tylko, że my tu cały czas rozprawiamy o tym, że sama afirmacja jest/nie jest
    sposobem na zmianę postrzegania siebie/przekonań. Co usilnie udowadniam. Nie
    oszukasz mózgu.” to myślenie życzeniowie. Cały proces wychowania jest dowodem skuteczności afirmacji, a Pan nadal przekonuje że rzucone jabłko nie spada na ziemię 🙂

  89. W procesie wychowania przeważają emocje, naśladowanie i doświadczenie nad afirmacjami. Akurat afirmacje (nawet pozytywne) niezgodne z powyższymi czynnikami mogą doprowadzić do konfliktów wewnętrznych i nawet do regresu osobowości.
    Wg mnie afirmacje oczywiście są pomocne ale wtedy kiedy współdziałają z emocjami i dzięki temu lepiej można budować/utrwalać swój pozytywny „świat”. Natomiast nie są niezbędne.

    Czy mógłbyś więc rozwinąć, dlaczego wychowanie jest akurat dowodem na skuteczność afirmacji?

  90. Afirmacja to powtarzanie idei tak długo, aż podświadomość ją przejmuje. W drugą stronę nazywa się to sugestią, i dziecko tak właśnie zyskuje swoje przekonania, poprzez powtarzanie bodźców. Afirmacja zmienia nieefektywny program np. „nienawidzę siebie” który także był wtłoczony przez rodzica, na przyjemniejszy, to czysta mechanika.

    Nie są niezbędne? a co proponujesz człowiekowi który nienawidzi siebie, i siedzi w domu bo boi się wyjść? akt zrozumienia, ferowany przez Pana M? a to ciekawe, bo ja znam takich ludzi, i oni doskonale rozumieją swoją sytuację; i nadal się nienawidzą. Logika a emocje to dwa różne światy.

    Wychowanie tworzy osobowość człowieka, wychowuje się poprzez powtarzanie bodźców, nie rozumiem co mam tlumaczyć więcej?

  91. Sorki Marek ale czy uważasz, że powtarzanie bodźców to afirmacje?

    „Nie są niezbędne? a co proponujesz człowiekowi który nienawidzi siebie, i siedzi
    w domu bo boi się wyjść? akt zrozumienia, ferowany przez Pana M? a to ciekawe,
    bo ja znam takich ludzi, i oni doskonale rozumieją swoją sytuację; i nadal się
    nienawidzą.

    Ja odniosłem się do afirmacji w procesie wychowania. Ty dajesz mi przykład osoby dorosłej z zaburzeniami osobowości. Takiej osobie nienawidzącej siebie jaką opisałeś w tym przykładzie na pewno nie wyleczą afirmacje

    „Logika a emocje to dwa różne światy.”
    Zgadzam się w 100%. Wg mnie Pan M pisał o zrozumieniu nie w kontekście logicznym ale emocjonalnym. Więc nie ma o co kruszyć kopii 🙂

  92. Muszę przyznać, że bardzo dawno nie czytałem równie ciekawej wymiany zdań.

    Dołączam się do M., nawet prosiłbym o jakieś tytuły książek, które warto przeczytać, szczególnie dotyczące tej kwestii, którą Pan poruszył, ale nie chciał rozwijać:

    „Gdy będziemy już dla większości ludzi totalnie niereaktywni emocjonalnie zauważymy wiele
    ciekawych rzeczy które nam dadzą informacje. Nie chce rozpisywać jakich bo felieton by z tego wyszedł.”

    I moja osobista uwaga co do kwestii afirmacji/aktu zrozumienia:

    – przykład z zającem jest właśnie dobry – możemy sobie coś wmawiać przez rok czy 10 lat, ale właśnie MÓZG tego nie zaakceptuje, jeśli nie znajdzie dowodu, nie poczuje, że to prawda

    – na tej samej zasadzie człowiek, który nie nawidzi siebie, nie zacznie nagle się kochać, tylko dlatego, że zacznie sobie wmawiać, że się kocha, bo TAK NIE JEST, on NAPRAWDĘ MUSI siebie pokochać i żadną powtarzaną afirmacją tego nie osiągnie

    – tu właśnie skłaniam się również ku „aktowi zrozumienia”, choć nazwałbym go raczej „aktem akceptacji”, lub ewentualnie kolejnym krokiem po „akcie zrozumienia” – po prostu pogodzenie się z faktami, które jest jedyną metodą (czy też pierwszym krokiem) rozwiązania problemu – bo żeby pokochać siebie, najpierw trzeba sie zaakceptować w 100% takim, jakim sie jest.

    Tutaj jest właśnie ta istotna różnica między rozumieniem a akceptacją.

  93. Uwaga! Wypowiedź tę czynię wyłącznie dla kibiców tej dyskusji.

    Przykład z zającem, który się podoba (zapewne poplecznikowi Pana M) jest nonsensowny.

    To tłumaczą proste zasady psychologiczne.

    Aby mieć motywację do osiągnięcia celu są ważne dwa warunki do spełnienia:

    1. Cel musi mieć dla nas wartość.
    [b]2. Cel musi być możliwy do zrealizowania. [/b]

    W przykładzie z Zajączkiem warunek drugi nie jest zachowany.

    [b]
    Przykład jest nonsensowny[/b]

  94. Jeśli bodziec buduje konkretne przekonanie, to jak najbardziej tak. Afirmacja to powtarzanie do czasu, aż stworzy się nowe przekonanie, które będzie produkować adekwatne emocje.

    Takie osoby leczą afirmacje i to skutecznie. Zmieniają przekonanie – warunek jest taki by wyśledzić jakie przekonanie tworzy problem.

  95. Niestety, Pan M jest honorowy i nie poda Panu książkek, gdyż się z nami pożegnał. Ale podał z kolegami kurs, na pewno Pan znajdzie dzięki niemu potrzebne informacje 🙂

  96. [quote]- przykład z zającem jest właśnie dobry – możemy sobie coś wmawiać przez rok czy
    10 lat, ale właśnie MÓZG tego nie zaakceptuje, jeśli nie znajdzie dowodu, nie
    poczuje, że to prawda[/quote]

    A jakim cudem dziecko akceptuje sugestię rodziców, że jest zdolne/głupie/nienormalne/kochane itd? przecież nie ma dowodów że jest głupie, jednak podświadomość to łapie, i mamy problem. Mimo zrozumienia gdzie on leży, nie da się on usunąć – trzeba zastosować technikę wypierania złego przekonania, albo zastąpić je nowym, np afirmacjami.

    [quote]na tej samej zasadzie człowiek, który nie nawidzi siebie, nie zacznie nagle
    się kochać, tylko dlatego, że zacznie sobie wmawiać, że się kocha, bo TAK NIE
    JEST, on NAPRAWDĘ MUSI siebie pokochać i żadną powtarzaną afirmacją tego nie
    osiągnie[/quote]

    Niech Pan powtarza przez dziesięć minut słowo „dziękuję”. Czuje Pan wdzięczność? na pewno. Tak samo poczuje Pan z czasem miłość, po dobrze dobranej afirmacji.

    Ależ bajki… jakim cudem, powtarzam to setny raz, jakim cudem ktoś kto się nienawidzi i ma przekonanie „jestem nikim”, ma się zaakceptować?

    Naprawdę tego nie rozumiecie czy tylko udajecie?

  97. Nie wiem czy otrzymasz od Pana M tytuły książek. Nie wiem, ale chyba Pan M coś tam mówił o płytach DVD, które niestety są [b]PŁATNE[/b]

    Być może Pan M wykonuje tu akcję wdrożeniową?

    Pan M to bardzo kulturalny i inteligentny człowiek (tak może się wydawać czytając jego „merytoryczne” wypowiedzi) Ja niestety nie uzyskałem od niego merytorycznej wypowiedzi. Natomiast była próba (błędna i zupełnie niepotrzebna w tej rzekomo merytorycznej dyskusji) zanalizowania mnie jako osoby odizolowanej od społeczeństwa. W subtelny sposób Pan M próbował wykonać atak personalny na mnie. A później pisał że sam czuje się atakowany.

  98. [quote=Mistrz]Niech Pan powtarza przez dziesięć minut słowo „dziękuję”. Czuje Pan wdzięczność? na pewno. Tak samo poczuje Pan z czasem miłość, po dobrze dobranej afirmacji.[/quote] Mistrzu, chyba czytasz w myślach swoich czytelników, albo my w Twoich. Właśnie o wdzięczności rozpisałam się w felietonie obok. 😀

    To się nazywa dobry kontakt 😆

  99. Skoro grzecznie się kogoś wyprosiło, to po co teraz ta cała dyskusja ❓
    Badasz poziom cierpliwości adwersaża?
    🙂

  100. ale czy to nie są zupełnie różne sprawy?

    co innego dziecko, które (co jest naturalne) wchłania z otoczenia informacje bez ich oceniania, wartościowania, i przyjmuje je jako fakt, do pewnego wieku oczywiście

    a co innego człowiek, który jest świadomy, że ma jakiś problem – np. ta nienawiść do siebie – i co? przez powtarzanie sobie w kółko, że się kocha jego nienawiść nagle zniknie?

    przede wszystkim musi opn własnie w pełni zrozumiec i zaakceptować swój problem, tylko wtedy on zniknie (tzn bedzie dalej taki sam, ale nie będzie już traktowany jako problem, tylko normalna sprawa – o to mi się rozchodzi)

    zająca można potraktowac jako metaforę, odnosi się tylko do przypadku dojrzałego, w pełni ukształtowanego psychicznie człowieka, a wiadaomo, że dziecku każdy kit można wcisnąć

  101. I znowu… jeszcze raz. Alkoholik ma świadomość problemu, i czy jest zdrowy bo nie traktuje tego jako problemu? ludzie, kurde zacznijcie myśleć logicznie, proszę.

    Powtarzam po raz chyba setny. Powtarzaj 10 minut słowo „dziękuję” i zobacz co poczujesz. Powtarzaj kilka miesięcy, a wdzięczność zajmie miejsce nienawiści. Tak działa afirmacja. Jeśli powtarzasz cokolwiek, uczysz się tego a za tym idą emocje.

  102. 2500 zł to jest mało. Jak jesteś sam to wystarczy na przeżycie ale jak ktoś ma na głowie rodzinę to co to jest? Jak ktoś jest wykształcony to spokojnie dostanie więcej niż te 2500 tylko to i tak mało. I mówię tu o prawdziwym wykształceniu np technicznym, a nie jakiś marketing i zarządzanie czy hotelarstwo dla matołów 🙂

    Znam takie małżeństwo: on typowy „burak bez matury” według wielu, ona sędzia. On od razu po liceum założył firmę, ona dostaje na rękę ponad 10 tys zł i do budżetu tej rodziny jej pensja niewiele wnosi 🙂

  103. Ze mną pracuje kobieta,lekarka,pediatra,pod 50tkę,wygląda lepiej niż niejedna 30tka,łądna,zgrabna i nieprzeciętnie mądra babka.Inteligentna,ale nie tylko intelektualnie ale przede wszyskim życiowo.Zawsze myślałam,że jest sama(rozwódka)bo swoją inteligencją odstasza facetów,a Ona ostanio spotyka się z takim facetem,któremu słoma z butów wystaje,dorobkiewicz,pozer-jak dla mnie totalna porażka-gdybym wylądowała na bezludnej wyspie i został by tylko on-uciekłabym na najwyższą palmę…I jak to wytłumaczyć?

  104. Uwielbiam skrajne przykłady więc podam swój. Jest dziewczyna wykorzystana w dzieciństwie przez „kochanego” wujka. Ma ze sobą problem w dorosłym życiu. Poszukując rozwiązania trafia na nauczyciela, który uzdrawia duszę afirmacjami. Nauczyciel mówi jej aby poczuła wdzięczność, wtedy ją poczuje. Jeżeli będzie robiła to dostatecznie długo problem przestanie istnieć. Czy oby na pewno? Jak myślicie czy dziewczyna pozbędzie się problemu czy zagubi się jeszcze bardziej?
    W sumie zastanawia mnie kto wymyślił koncepcję „ratowania się” poprzez okłamywanie swoich prawdziwych emocji.

  105. Miało być:

    Nauczyciel mówi jej aby poczuła wdzięczność musi powtarzać słowo dziękuję, wtedy ją poczuje.

  106. Ja wcale nie twierdzę, że afirmacje leczą wszystko. Afirmacja za to może podbić samoocenę, i wtedy sporo problemów odpada samych, bez żadnych praktyk duchowych. I tego stanu nie osiągnie ktoś zrozumieniem, bardzo rzadko się iluminacja, ale to nie zrozumienie, ale głębokie na wielu poziomach uświadomienie sobie.

    W przykładzie z wykorzystywaną dziewczyną, tłem problemu jest koszmarnie niska samoocena, i przeważnie przekonanie „jestem złem, jestem do niczego”. Po jego zmianie, możliwa jest konkretna praca z problemem, a metod jest bardzo wiele. Nawet tradycyjna psychoterapia. Gdy samoocena jest wysoka, pomóc może dosłownie wszystko.

    Jeśli ktoś ma złe przekonanie, np. tata wrzasnął po pijaku że „zawsze będziesz nikim”, to dziecko może zapomnieć słowa i nawet zdarzenie. Ale te będzie tkwiło w nim, i uruchamiało się gdy dorosły już człowiek, będzie chciał podjąć jakieś większe wyzwanie. Wtedy emocje tego starego zdarzenia, odczuje w ciele i osobowości. Te emocje nie są prawdziwe, są sztuczne i kłamliwe. Zamykają spojrzenie na rzeczywistość, niszczą samoocenę i oddalają od Boga czy sfery Boskości.

    Nie są też Twoje, są uzyskane w procesie silnej sugestii, takiej jednorazowej afirmacji. I te właśnie przekonanie, można odwrócić dobrą afirmacją. Po jakimś czasie pracy nad sobą, przejściu odruchów obronnych podświadomości która broni swoich wierzeń, przekonanie się zmienia, i znikają stare, okropne emocje. I nagle widzisz że żyjesz w prawdzie, a to co było dawniej, było kłamstwem.

    Tyle w temacie „okłamywanie swoich prawdziwych emocji.”.

  107. „Te emocje nie są prawdziwe, są sztuczne i kłamliwe.”

    A jakie jest według ciebie kryterium prawdziwości emocji?

    „Nie są też Twoje, są uzyskane w procesie silnej sugestii, takiej jednorazowej
    afirmacji. I te właśnie przekonanie, można odwrócić dobrą afirmacją.”

    Tak przekonanie możesz odwrócić afirmacją zgadzam się ale jak zwykle muszę się przyczepić. :). Co z tego, że wytrwałą pracą z afirmacjami zmienisz sposób postrzegania siebie skoro pierwotne emocje nie zostaną zmienione. Innymi słowy usuniesz skutek a nie przyczynę. Stworzysz kolosa na glinianych nogach jak zresztą Pan M już napisał wcześniej.
    Nie kwestionuję słuszności afirmacji ale raczej powinna być jako dodatkowy element wzmacniający a nie jako główne oręże w walce z problemami. Oczywiście w przypadku jaki podajesz
    „. . .tata wrzasnął po pijaku że „zawsze
    będziesz nikim”, to dziecko może zapomnieć słowa i nawet zdarzenie. Ale te
    będzie tkwiło w nim. . .” konieczność zmiany przekonań jest oczywista. Tylko co z tego, że gość zacznie myśleć: jaki jestem wartościowy, jestem super skoro w środku zostanie uraz emocjonalny z dzieciństwa.

    Dla mnie to jak zamiatanie śmieci pod dywan. Najpierw nic nie widać jest świetnie. Jednak śmieci z czasem przyrasta i zaczynają już nawet cuchnąć. Jednak my pamiętając, że jeszcze niedawno tak to fajnie wyglądało (czyściutki pachnący dywan)afirmujemy, odkurzamy i perfumujemy. Na jakiś czas pomaga. Znowu jesteśmy szczęśliwi. Ach jak cudownie. Nagle z przerażeniem zauważamy, że od smrodu i zapachu zaczyna nas mdlić. . . Nadszedł czas podnieść dywan i wsiąść się za wyczyszczenie brudów aby znowu można było normalnie żyć. Może się przy tym porzygamy ale to konieczne.
    Potem postanawiamy już nic nie zamiatać po dywan i odkurzać na bieżąco :).

    Tyle w temacie „znikania” okropnych emocji 🙂

  108. Prawdziwe emocje, to miłość do siebie. To jedyny punkt odniesienia, jaki istnieje. W nim nie istnieją żadne problemy.

    To działa jak dźwignia. Zmieniasz coś na górze (czyli efekt urazu w pamięci podświadomej) i to na dole też się zmienia, najczęściej znika. To działa jak odprężanie, można psychiką i wtedy ciało sie zrelaksuje, a można zrelaksować totalnie ciało, i umysł pójdzie za tym. To co piszę potwierdzają także twórcy NLP, którzy w procesie terapii zupelnie nie chcieli nic wiedzieć o traumie i zdarzeniu je wywołującym; po prostu zmieniali to co na górze, i dół także się zmieniał, jak dźwignia to działało. Urazu nie da się zapomnieć, on zawsze będzie, ale można odsączyć z niego emocje, albo je podmienić, wychodzi na zupełnie to samo. Przykłąd; dla mnie zjedzenie psa będzie szokiem, dla chińczyka nie wzbudzi to żadnej emocji. Czyli będzie miał pamięć zdarzenia, ale będzie mu to zwisało, tak jak 99% informacji które do niego docierają.

    Afirmacja nie daje szczęścia, pozwala jednak odsapnąć, zmienia przekonania. Szczęście to już znacznie wyższa szkoła jazdy.

  109. w przypadku alkoholika to właśnie świadomość problemu jest pierwszym krokiem aby z niego wyjść

    powtarzaj 10 minut słowo dziękuję – sorry ale to nie jest zbyt zdrowe psychicznie…
    tak jak pisze staszeq, to są po prostu zamki z piasku…

  110. Sam znasz prawdę, tylko nie chcesz jej widzieć; piszesz że świadomość to pierwszy krok, brawo! napisałeś to samo co i ja. Żeby leczyć, musisz wiedzieć co jest chore. A co dalej? bo Pan M twierdził że jakiś akt zrozumienia wystarczy, niestety nie chciał głębiej wejść w temat, mimo że był o to wielokrotnie proszony, np. przez Dance.

    Nie jest zdrowe? a tkwienie w jednej myśli, jednym stanie emocjonalnym np. przez kilkanaście lat („jestem do niczego” i wypływające z niego emocje) to jest zdrowe?

    Powtarzanie to koncentracja na czymś, oczywiste więc ze pojawią się emocje. Tak działa umysł. Ty naprawdę tego nie rozumiesz, czy piszesz żeby wyszło że nie mam racji? bo nie wierzę że można tak prostych faktów nie rozumieć. Po prostu NIE WIERZĘ.

  111. i chodzi właśnie o to, jak ten „akt zrozumienia” zdefiniować, piszesz „jakiś” czyli nie wiesz do końca o co M. chodziło a tu leży sedno – żeby pogodzić się z jakimś bolesnym faktem nie trzeba go wcale wymazać czy zmienić jego postać w swojej głowie

    nie czytałem zbyt wiele na ten temat i czysto intuicyjnie do tego podchodzę, ale wersja M. wydaje mi się naturalna, bez „orania” psychiki afirmacjami (które w wielu przypadkach robią bez wątpienia wiele dobrego, ale są też czesto zwykłym oszukiwaniem siebie)

    …naście lat w depresyjnym stanie – oczywiście, że to również chore, na problem trzeba reagować jak najszybciej, choć to łatwo powiedzieć a w praktyce bywa różnie, stąd nasza dyskusja jak najlepiej temu zaradzić

    nie rozumiem o co ci chodzi z emocjami podczas koncentracji, to jasne, że one są, ale nie widzę związku z tym, o czym rozmawiamy…
    koncentracja na problemie i idące za tym emocje mają go zniwelować?

    zasadniczo to my się zgadzamy, tylko dobór metod dotarcia do celu nas różni

  112. Ja i inni, tego nie rozumieli o co chodziło M. Jak Dance dopytywał, to zaczęło się coś jakby niemiłę analizowanie rozmówcy, zamiast konkretna odpowiedź na konkretne pytanie.

    Pytam po raz chyba setny; jakim cudem zrozumienie ma zmienić mój problem????????

    No właśnie, nie rozumiesz. W tym problem. Jak się skoncentrujesz na czymś, np. na wyobrażeniu z pamięci, jak ktoś Cię skrzywdził, to zaleją Cię różne emocje, tak? jasne. Każda taka koncentracja na myśli, powoduje że powstają przypisane do niej emocje. Jeśli więc masz w sobie przekonanie (wdruk) że jesteś do dupy, to o tym myślisz, koncentrujesz się na tym, i powstają nieprzyjemne emocje. Przekonanie rodzi emocje, jeśli więc zmienisz przekonanie afirmacją, zmienią się emocje. Tyle! a nie żadne rozumienie 🙂

  113. Witam gospodarza blogu, czytam,czytam…strasznie to wszystko pomieszane
    Wyjaśniam : Względem logiki oceny wydarzeń jest może ok, a może nie, kto to wie?
    Względem oceny tzw. relacji międzyludzkich, ewentualnie branych pod lupę damsko-męskich to raczej przychylam się do ocen i podejścia Pana M…
    Głównie dlatego,że jest bardziej wytonowana.
    Może masz do czynienia ze względu na charakter pracy z ludźmi,którzy należą do tych 80% z zasady Pareta, ale tak czy tak należy ich wzmacniać raczej pozytywnie.
    Niektóre Twoje teksty są ciekawe, ale jednak trącą pesymizmem.
    Może to wynika ze złych doświadczeń, a może z chęci werbalizacji tego czego się nasłuchałeś jako „trener”. Uczymy się zawsze i to dobrze. Im więcej wiemy tym bardziej jesteśmy smutni podobno, ale niekoniecznie.
    Ważne jest to kiedy i z czego się śmiejemy.
    Pozdrawiam
    Ola
    Ps. Skomentuję może jeszcze potem kilka kwestii w Twojej dyskusji z Panem M…
    W mojej opinii, On ma sporo racji, ale jak to w życiu bywa , kto ma racje ten stawia kolację.

  114. Jak widzę ofensywa trwa. Pojechałeś po całości po kobietach i w sposób bardzo zgrabny uwypukliłeś ich umysłową ciasnotę, ograniczenie i zaborczość. Jak dla mnie mistrzostwo – sam od kilku lat mam podobne spostrzeżenia, tylko nie potrafiłem w tak elegancki i kulturalny sposób tego wyrazić. Uważaj jednak – podejrzewam że się zaraz posypą gromy i obelgi ze strony Pań na Twoją głowę, bo nie sądzę żeby ten artykuł zmusił je do jakiejkolwiek refleksji na swój temat 🙂 Ale spora wina leży po stronie durnych mediów które promując takie a nie inne wzorce, trafiły na podatny grunt i zrobiły im z mózgu sieczkę:P

Dodaj komentarz

Top