Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Paplaninka

Paplaninka

 

 

Nie da się ukryć, że większość naszych zachowań i pragnień nie wypływa z naszych prawdziwych potrzeb, a jest nam to wmówione jako modne, trendy, nowoczesne. To że z każdej strony jesteśmy bombardowani sugestiami, to rzecz która nigdy się nie zmieni; trzeba się z tym pogodzić, zaakceptować fakt że są ludzie, którzy chcą wzbudzać w nas pragnienia posiadania pewnych produktów, przedmiotów, ciuchów czy stylów życia, a także niechęci wobec kogoś, czegoś (najchętniej jest to używane w celach politycznych). System kija i marchewki działa niezawodnie; masz coś nowego, jesteś nowoczesny, fajny. Odczuwasz przyjemność. Głosujesz na PIS, na Kaczora? jesteś ciemny, głupi; uruchamia się mechanizm kary, czujesz się gorszy, mniej trendy. Lubisz PO, Donka? czujesz dumę na widok Pawlaka? jesteś modny, nowoczesny, światowy; jesteś obywatelem świata. Uruchamia się mechanizm nagrody, odczuwasz przyjemność. Tak właśnie jesteśmy od dzieciństwa tresowani. Rozwój osobisty, duchowy, to przejęcie kontroli nad mechanizmem nagrody i kary, co oczywiście nie podoba się tym, którzy Twoim mechanizmem zarządzają. Nie można Tobą manipulować, wzbudzać wyrzutów sumienia gdy nie robisz tego co chcą, czy zadowolenia gdy robisz to czego pragną. Odzyskujesz kontrolę nad statkiem, nieuchronnie więc pojawia się wrzask zatroskanych autorytetów. Po co Ci wolność, daj ją nam – mówią. My lepiej od Ciebie zadecydujemy o Twoim życiu, przekonują. Te lepiej oznacza przeważnie drenaż finansowy, wysyłanie na wojny w ich interesach, sprawianie byś kogoś nienawidził czy polubił. W ich dłoniach stajesz się przedmiotem, niczym więcej.


Pogodzenie się z istniejącym stanem rzeczy, nie oznacza jednak akceptacji. Wolność człowieka, jego godność i siła, bazuje tylko i wyłącznie na tym z jakiego kompasu w życiu korzysta. Jeśli busolą człowieka stają się agencje reklamowe, firmy marketingowe, to jego życie z całą pewnością straci coś niezwykle ważnego, pięknego.  Wszelkiej maści firmy reklamowe, siły polityczne, podejrzanego autoramentu agitatorzy oraz chętni na władzę i pieniądze Twoim kosztem, chcą byś przyjął ich sposób życia, myślenia; chcą żebyś kupował u nich idee i przedmioty. Żebyś je kupował, musisz mieć przekonanie że one Ci coś dadzą, zbliżą do ideału który je reklamuje, np. znanego sportowca czy pięknej piosenkarki. Podziwiam piękno i kunszt wokalny piosenkarki; ale to nie oznacza że taka Pani ma być moim życiowym autorytetem, gdyż często w sensie mądrości, nie rezprezentuje kompletnie nic poza firmą którą reklamuje. Rozróżniajmy to że ktoś jest uroczy, piękny, charyzmatyczny; te cechy nie mają nic wspólnego z mądrością. W tym pewnie momencie brzydcy i grubi krzykną – masz rację Marku! oczywiście że mam rację; ale i wy nie macie monopolu na mądrość. Jaka to mądrość, jak tłusty, zwiotczały brzuch kołysze się przy każdym kroku? jaka to mądrość gdy robicie ze swoich ciał śmietnik, a ze swoich umysłów wiejski dół kloaczny?


Mądrość kryje się w ciszy. Przyodziana jest skromnie, a jej ulubionym zapachem jest morska bryza. Mądrość to fala, odwieczne pulsowanie i falowanie, przypływ i odpływ. Jeśli pragniesz jej posmakować, musisz znaleźć się w krystalicznej, górskiej i czystej powietrza rześkości.


Cóż to oznacza? mądrość pojawia się tylko w ciszy. A co jest w Twojej głowie? tłum biegnących Afroamerykaninów uciekających przed jednym białym. Dlaczego uciekacie, pyta się wędrowiec. Przecież was jest trzystu, a napastnik tylko jeden? a bo to wiadomo komu da w mordę? odpowiada Afroamerykanin. W Twojej głowie jest rozpacz, chaos, depresja i gniew; przeplatana momentami podniecenia, fałszywej radości. Tego nie ma w świecie, to tylko Twoje myśli. Są one tak głośne, tak wrzaskliwe że nie usłyszysz głosu mądrości. Tylko mały piesek głośno szczeka; duży od razu odgryzie Ci nogę. Kto głośny, ten słaby. Kto mnie nie czyta, ten głupi.


Gdy się wyciszysz, coś poczujesz. Może nie od razu, wizja czy odczucie może być mgliste, mętne; z czasem powinno się wyklarować. Gdy tak się stanie, gdy poddasz swój umysł duchowym ćwiczeniom, staniesz przed dwoma ścieżkami, będziesz miał wybór; pierwszy to wszystko czym Cię żywiono za Twojego być może już niebawem starego życia. Wszelkie idee, religijne dogmaty, społeczne przekonania, tysiące sugestii reklamowych (najlepszy proszek do prania to… najlepszy antyperspirant to.. już nigdy nie będzie Ci śmierdziało z pach! najlepszy środek na biegunkę to… już nigdy nie wypróżnisz się w spodnie!) a także silne sugestie autorytetów.; rodziców, silniejszych osób, ludzi z tzw. charyzmą (najczęściej są to osobowości wampiryczne).


Drugi wybór, to Twoja ścieżka, Twoja prawda. Dostałeś ją w genach, aurze, polu energetycznym… nie wiem jak to nazwać. Ale wiem że każdy ma swoją ścieżkę i cel w życiu. Spełniając go, doświadczasz satysfakcji i radości, nawet gdy nie osiągasz sukcesu. Cóż jednak z tego że nie masz dużego auta, nowego sprzętu muzycznego? masz satysfakcję – to coś czego nie ma żaden z najbogatszych ludzi świata. Męczy ich i kaleczy ciągłe nienasycone pragnienie, a Ty wszedłeś szczebel wyżej. Oczywiście, oni takimi jak Tobą gardzą; nie masz jachtu, nie liczysz się w ich grach. Tylko co z tej pogardy, skoro Ty masz, a im się wydaje że coś mają? to czy coś mają, okaże się w ostatnich chwilach życia. Pieniądze zostawia sie walczącej o nie rodzinie, nienasycone pragnienie i chciwość zabiera ze sobą; Ty zabierzesz zadowolenie, spełnienie. Przypomina mi to pewien fragment „Rozmów przy stole”, gdzie Hitler wyśmiewa się z joginów siedzących pod drzewem. Spójrzmy jednak pod koniec wojny na ten wrak trzęsącego się człowieka, strzęp który ledwo przypominał człowieka, niedoszłego zdobywcę świata Hitlera; i spójrzmy nadal na jogina zatopionego w rozkoszy, błogości medytacji. Teraz widać lepiej, jaśniej? no właśnie.


Jeśli żyjesz nie swoimi celami, będziesz nieszczęśliwy. Nie zmieni tego żaden nowy, hitowy produkt, żadna nowa religia czy markowe przedmioty.


Gdy patrzę na współczesnych ludzi, widzę jaką grę prowadzi z nimi świat, jak ich zwodzi, i w końcu niszczy. A szczęście i wszystko co najlepsze, jest w nich; nie trzeba tego nigdzie szukać. Miliony nieszczęśliwych ludzi, którym wmówiono że nowe przedmioty czy wizje dadzą im spełnienie; nie dadzą. To tylko zewnętrzne stymulanty, działają chwilę. Skarb kryje się w środku, jednak by go odkryć, trzeba opuścić chociażby na chwilę życiowy, głośny i hałaśliwy bazar. To na początku boli, cisza jest straszna. Jesteśmy przyzwyczajeni do hałasu, eksplozji bodźców która pochłania nasze zmysły. Jednak to w ciszy kryje się spełnienie.


Możesz mi zadać teraz pytanie; skoro tak piszę, czy znalazłem swój cel? nie wiem. Podejrzewam że jest nim pisanie; w każdej chwili myślę o pisaniu, układam nowe słowa, często śni mi się pisanie. Dzień bez pisania sprawia że czuję niespełnienie, a samo pisanie chociaż nie jest łatwą sprawą, daje mi poczucie zadowolenia. Kilka godzin dziennie masakruje oczy i palce, a potem czyjeś zdziwienie że mam odruch wymiotny jak muszę z kimś pisać. Nie liczy się efekt w postaci komentarzy – i owszem, uznanie jest miłe, przyjemne. Pieniądze też nie są bez znaczenia, i te się pojawiają dzięki moim najzacieklejszym czytelnikom. Nie dadzą mi zginąć, to także sprawia mi dziką satysfakcję. Ale najważniejsze jest samo pisanie. Siedzę na skórzanym fotelu, w tle leci jakaś muzyka (przeważnie „wolna”), przy mocnej nie mogę się skupić, i słowa same pojawiają mi się w głowie. Nie wiem skąd pochodzą, po prostu je przepisuję. Nie muszę się już wysilać, to przychodzi automatycznie. Oczywiście, mam też marzenia; chciałbym być znanym pisarzem motywacyjnym, a moją wyobraźnię nierzadko nawiedzają wizje kolejnych książek, i zaczytanych czytelników, którzy zmieniają swoje życie pod ich wpływem. Chciałbym też zarabiać dobre pieniądze na tym co lubię robić. Gdybym miał stałe źródło dochodów, byłbym niezależny; i to jest piękne. Mógłbym obrzucać gównem tych, którzy na to zasługują, nie musiałbym jak nasi dziennikarze pisać pod czyjeś dyktando. Może teraz tego nie widać, ale jestem jak dzikie zwierzę, drzemią we mnie spore pokłady agresji. Chcę być agresywny, wściekły i rozszalały. Chcę tworzyć, niszczyć i być autorytetem. Można być albo uległym, albo dominować; wiele ludzi nie wie po co żyć, jaki życie ma sens? ja też tego nie wiem, ale wiem gdzie na pewno tego sensu się nie znajdzie. Może się mylę, niewykluczone i całkiem możliwe, ale nikt nikomu w życiu gwarancji nieomylności nie jest w stanie dać.


Jeśli ludzie mają słuchać innych, niech słuchają mnie. Mam im do przekazania wiele miłych rzeczy, wiele wspaniałych pomysłów. Fajnie by było mieć wzajemną grupę wsparcia, a każda grupa musi mieć swojego lidera, zbójeckiego herszta. I ja właśnie takim liderem jestem; chcę się dzielić tym co mam, i widzę że jest pewna liczna ludzi którym to odpowiada. Ludzie muszą mieć lidera, kogoś kto mądrze doradza, kieruje, wskazuje kierunek. Jestem duchowym GPS em zasilanym słodyczami których jeść mi nie wolno, lepiej gryźć marchewkę, jak królik. Dobrze jest mieć takie wsparcie, i warto dodać że w sprawach duchowych, życiowych. Na reszcie się nie znam. Można powiedzieć; a skąd on zna się na życiu? nie znam się, lata siedzenia w zamknięciu sprawiły że mam mniej doświadczenia niż moi czytelnicy. Ale nie to się liczy, a znajomość własnego ego. Moje ego jest takie same jak Twoje, a ja umiem je dobrze obserwować. Ukoronowaniem tego twierdzenia, są częste wyrazy wdzieczności od czytelników; skąd wiedziałem? pytają się gdy okazało się, że znowu miałem rację. Otóż nie wiedziałem. Ego jest schematyczne do bólu, zawsze takie samo. Opisuje je kilka prostych stałych. To wszystko! ot i cały guru, głupszy od czytelnika. Nigdy nie ukrywałem że jestem mniej inteligentny od moich czytelników; ale to nie ma nic do rzeczy, inteligentni ludzie popełniają wielkie błędy, także cierpią. Inteligencja to nie wszystko, czegoś zabrakło. I tę brakującą lukę, wypełni Państwa uniżony sługa – amalgamatem mądrości. Niestety, przed wypełnieniem muszę borować ubytek duchowy, co może boleć. Czasem będzie także potrzebne usunięcie nerwu, albo ekstrakcja. Liczę sobie co łaska, ale minimum jak dentysta.


Trudno nawet wyrazić, ile dobra zyskałem dzięki pisaniu. Nie zliczę tego. To właśnie tak działa; dajesz coś od siebie, inni chętnie też Ci coś dają. W mojej sytuacji, upokarzająca choroba, brak pracy i pieniędzy, praktycznie żyje mi się całkiem nieźle. Zgrzeszyłbym jeśli bym narzekał. Życie mi się ułożyło. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że jestem pod jakimś kloszem ochronnym. Gdy opanowuje mnie gorszy nastrój, nie pozwalam by mnie opanował, bo to ja rządzę myślami, a nie one mną; sięgam pamięcią do niektórych momentów mojego życia gdzie było źle, i widzę jak wszystko się układało. Ze zdziwieniem odkrywam coraz to nowe fragmenty wspomnień, gdzie ludzie mi pomagali, wtedy kiedy było trzeba. Myślę o tym ze wzruszeniem. To jakby zrywać zasłonę z oczu, dawniej byłem ślepy, niewidomy; w srodku lęki, obawy, kompleksy, na zewnątrz zupełnie coś innego. Jedna rzecz to mieć kompleksy; mam je. Druga sprawa to mieć świadomość, że są one nieprawdziwe, złudne. Zaczynam wychodzić poza swoją osobowość, przestaję jakby tak mocno się z nią identyfikować, i przyznam Państwu że jest to wspaniała, cudowna i wyzwalająca chwila. Próbowałem w życiu narkotyków, alkoholu, delikatną dawkę przemocy i triumfu płynącego z zemsty na wrogu, sporo sexu – ale to wszystko nie śmie nawet musnąć tego cudownego stanu ducha. Jak ktoś powiedział, prawdziwe życie zaczyna się po trafieniu szóstki w lotka, ale to nieprawda; co Ci z pieniędzy, jak nadal będziesz mieć swoje lęki, obawy, gniew zazdrość i nienawiść? prawdziwe życie zaczyna się po posmakowaniu przebudzenia duchowego. Dopiero muskam ten stan, to zaledwie gra wstępna z Boską rzeczywistością; na razie delikatnie się całujemy, a Państwa uniżony sługa szykuje się do posmakowanie głębi ust i duszy swej kochanki. Wcześniej czy później dojdzie do pettingu; i, o mój Boże! do pełnego stosunku płciowego.


Jestem jak duchowy ojciec, do którego każdy mój czytelnik może przyjść, zwierzyć się, liczyć na dobrą, ciepłą poradę. Nie potępiam, nie krytykuję, bo i sam popełniam błędy. Myślę że u podstaw mojego pisania, leży pragnienie nauczania. Tylko to się liczy. Jakbym siedział w więzieniu w izolatce, też bym pisał. Liczy się sam akt tworzenia, Boski akt.


Igraszki z czytelnikami, to w pewien sposób perwersyjny seks. Ja ejakuluję słowa mądrości, te zapadają w umysł czytelnika, po czym wydają po jakimś czasie plon. Zapładniam czytelników, i pragnę dodać że nie jest to seks bez zobowiązań, a stosunek płciowy wypływający z głębokiej miłości. Jestem sprawcą wielu duchowych ciąż, ojcem wielu idei i dobra; ale alimentów nie płacę, uchylam się jak przystało na prawdziwego mężczyznę. Prezerwatywy także nie zakładam. Lubię codzienne randki z czytelnikami. Po prostu jestem niepoprawnym romantykiem…


Ależ monolog; siedzę w domu na lekach przeciwbólowych; lepiej nie pytajcie jakich. Dobrych. Narkoman! wrzasną opozycjoniści. Nie macie racji; stosuję metodę NIA, polegającą na trzymaniu cieciorki w otwartej ranie. Ból jest okropny. Przedwczoraj gdy byłem na spacerze z Fionią, coś ją podnieciło i uderzyła centralnie w cieciorkę; mam świadka na to, że na ułamek sekundy straciłem przytomność z bólu. Ocknąłem się siedząc na chodniku. Ból jak z piekła rodem. Nie mogę spać (ranka jest na łydce, więc przewrócenie się w nocy na bok momentalnie mnie budzi) niestety mogę nadal jeść… dziś ból był nie do wytrzymania, więc wziąłem małe co nieco. Mądry! wrzasną wierni czytelnicy. Dziękuję, nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam z wrodzonej skromności.


Na basen chodzę nieco rzadzej. Boję się że widząc codziennie plaster, wyrzucą mnie z niego. W poniedziałem spotkałem fajną dziewczynę, szczupła, wysoka, ależ ona pływała wspaniale… miała okularki, więc gdy się mijaliśmy na torach, podtapiałem się; brzuch wciągnięty na maksa, mięśnie napięte. Bardzo fajna dziewczyna, taka kochana i sympatyczna. Chciałbym jej udzielić duchowych nauk, za darmo. Tylko czy doceni moją hojność? chodzę za to na siłownię. Trzy razy w tygodniu realizuję protokół Ockhama, a te cudo wziąłem z 4 – godzinnego ciałą Pana Ferrissa. Jedna seria na wykończenie mięśnia, koniec kropka. Lecę splitem; poniedziałek pieszczę się z barkami i tricepsami, w środę komplementuję biceps i przytulam się z kapturami. A w piątek? to co w poniedziałek. W międzyczasie jem więcej niż trzeba, by podniecone mięśnie miały możliwość rosnąć. Plan jest taki, by zwiększyły mi się łapy bo klatę mam w porzo. Jak osiągnę swój cel, jadę z redukcją wagi. Nóżki zostawiam w spokoju, albowiem kolana strzykają, trzeszczą i strzelają. Oczywiście drodzy Państwo, nie zapominam o brzuchu i mięśniach grzbietu. Niestety, pojawił się znowu problem z IBS.


Ostatnie dwa razy na siłownii, po prostu z niej uciekałem. Znowu atak. A już myślałem że może minęło. Najgorsze że w takiej chwili muszę mieć sprawny samochód, a ten mój czerwony samiec alfa, z warsztatu do warsztatu; najpierw miał reperowaną elektrykę, puszczał akumulator. Naciągnęli mnie na wymianę akumulatora, jeszcze dobrego, i w końcu po którymś z rzędu holowaniu gdy padł, zostawili go na dwa tygodnie; no i wywalili alarm, teraz ma działać. Wcześniej też miał działać. Nagła upływność prądu, zrobi Ci większą niespodziankę, niż zdradliwa kobieta. Potem pierwsza jazda, i hamulec ręczny nie działa. Koło gorące jak diabli, ja sporo od domu, w ustach czułem już smak obiadu który nieopatrznie zjadłem godzinę wcześniej. Na piechotę nie dojdę, już czuję zimny pot na plecach, więc jakoś powoli dojechałem. Udało się naprawić, ale następnym razem już mnie taki sympatyczny mechanik (inny niż od akumulatora) uprzedził że będzie bardzo konkretna wymiana. Tłumacząc na polski, kosztowna. I tak sobie dzisiaj zadzwoniłem do taty, i plus minus wspominaliśmy co już było w tym aucie wymieniane. Auto kupione okazyjnie, a dołożyłem do niego drugie tyle. Jakbym miał te pieniądze które w niego włożyłem na początku, kupiłbym zadbanego, dwa lata młodszego i nie 900 tkę a 1100. Wszystko co okazyjnie, w jakiś dziwny sposób wysysa z człowieka pieniądze i wszelką radość życia. No ale sytuacja była dramatyczna, musiałem mieć jakieś wozidło. Albo auto, albo powrót do leków psychotropowych. Cała istota choroby którą mam (ale chętnie oddam) polega na powstaniu w umyśle lęku. Z czasem lęk przed bólem brzucha przeradza się w panikę, histerię, łącznie z towarzyszącymi temu nieprzyjemnościami. Sprawy te podobno w pięć minut leczył twórca NLP, Bandler. Znam te zasady, ale nie wychodziło mi ich stosowanie samemu. Nie wiem dlaczego, być może coś źle robię. Kiedyś na forum Grzesiaka (lider polskiego NLP) poznałem faceta, który latami siedział w tym kręgu a ma tę samą chorobę co ja. Po cichu wyznał mi, że nie pomogła mu żadna technika NLP. Przyznać się oficjalnie do tego nie mógł, zajechali by go inni że coś źle robi. Jednocześnie w sieci są trenerzy tej sztuki, którzy leczą właśnie z tej choroby, tzn. z jej objawów psychicznych; umysł zamiast wpadać w silną panikę, relaksuje się. Ale oczywiście taka terapia kosztuje, a z tego co pisał jeden z coachów, widzę że wie o co w tym wszystkim chodzi.


Kurwa, jak to jest że pracuję po sześć, osiem godzin dziennie od lat, i nie stać mnie na normalny, kilkuletni samochód, np. punciaka? no nic, czas kruszy kamień. Cały czas robię inwestycje, w końcu musi coś ruszyć. Miałem pieniądze, wydałem na książkę. Jest strona, powstało bardzo fajne forum zrobione przez Sebę, i co? komentarz dziennie, czasem kilka dni żadnego. Tymczasem meil zapchany, komentarze są. Dlaczego ludzie nie chcą pisać na forum? przecież wiadomo że silne, znane forum, to przepustka dla mnie do możliwości wpuszczenia reklam, i zarobku. Czy gdzieś popełniłem błąd? jeśli tak, to jaki?


No cóż, mogę dobrze pisać, ale widocznie jestem bardzo kiepskim sprzedawcą. No nic, działamy dalej. Jutro kolejna odsłona mojego pomysłu, będziem walić aż dojdziem w łonie sukcesu 🙂

 

35 thoughts on “Paplaninka

  1. A żebyś wiedział, ja od paru dni nie mam czasu nic czytać i już się nazbierały 4 zaległe arty. Już się nie mogę doczekać weekendu 😀

  2. Zastanawiam się jakie pragnienia mogą być we mnie sztuczniewzbudzone?

    Żadnych ocziwistych ocziwistości jak ubrania nike czy nowy model samochodu.

    Ja, adept rozwoju duchowego jestem odporny na wszelkie manipulacje! Hehe.

    Wydaje mi sie ze jestem czysty. Ale to pycha, na pewno coś jest. Tylko co W tej chwili nie mam pojecia.

  3. Marek,
    czasami mysle, ze po prostu brakuje Ci wiary w pracy nad soba. Stosujesz techniki, ale raczej z ciekawosci czy checi poprobowania, niz z glebokim przekonaniem, ze cos zmienia. Mysle, ze brakuje Ci glebokiej determinacji do zmian. Zreszta, ja tez mam kilka takich sfer, gdzie jakos nie mam determinacji i popedu ku zmianom…

    Czytalem tez ostatnio kilka Twoich art na temat kobiet – tam widac to doskonale, jak od dawna przyciagasz ten sam typ kobiet. Nie to, ze bym ja nie mial w tej sferze problemow – wlasnie z 5-cio gwiazdkowego hotelu w centrum Singapuru zostawila mnie laska po debilnej dyskusji 😉 – tez w sumie musze nad tym popracowac. Ale moje przekonania na temat kobiet sa inne, laski z Twoich sfer nie interesuja mnie zupelnie i niewiele takowych spotkalem.

    Pozdro 😉

  4. Obserwuj siebie, i zauważysz te subtelne pragnienia. Np. ja chorobliwie pragnę samochodu, chociaż wiem że to odsuwa realizację tego pragnienia. Bardzo chcę doświadczyć stałego przebudzenia, ćwiczę cały czas. Chcę schudnąć, mieć większe bicepsy, mocniej uderzać pięściami w worek, mieć większego fiuta, mieć pieniądze, kilka kochanek… uff, poniosło mnie trochę 🙂

    Spróbuj takiej medytacji śledczej; wyobraź sobie że umierasz nagle, i patrzysz z góry na ciało i swoje życie. Teraz pragniesz najbardziej… ?

  5. No to Daniel współczuję zdarzenia z Panią, czyżbyś okazał się być niedojrzałym emocjonalnie? 🙂

  6. Witam,
    odwiedzam Twój blog już od jakiegoś czasu(może miesiąc, może 2 😀 ) i tak pomyślałem sobie, że wypadałoby napisać jakiś komentarz. Lubię tutaj wchodzić; miłe miejsce. Cieszą mnie Twoje słowa: „w każdej chwili myślę o pisaniu, układam nowe słowa, często śni mi się pisanie. Dzień bez pisania sprawia że czuję niespełnienie, a samo pisanie chociaż nie jest łatwą sprawą, daje mi poczucie zadowolenia”
    ponieważ świetnie się czyta Twoje teksty, które są dla mnie wartościowe(nauczasz i pomagasz). Jestem człowiekiem z niską samooceną(dzięki Twoim felietonom się o tym dowiedziałem) ale to się powoli zmienia 😈 . Zacząłem pracować nad sobą(afirmacje) przez co czuję się bardziej pewny siebie.
    Po prostu chciałem Ci podziękować za Twoje porady. A i o kobietach się czegoś nowego dowiedziałem(co prawda części się domyślałem, ale Ty odkryłeś wszystkie ich karty 😯 )
    Pisz dalej jeśli sprawia Ci to przyjemność.
    Pozdrawiam serdecznie.

  7. Marek,
    stara buddyjska madrosc – przebudzenie tylko droga serca, nie ma innej opcji. Zapomnij o „chceniu” tego…

    Tylko, ze po drodze trzeba powybaczac ile sie tylko da, wszystkim i wszystko…

    Odnosnie tej Pani… Zastanawiam sie, bo to w sumie dobra dziewczyna jest. Autentycznie. Kocha mnie jak moze. Ale co zrobic, jesli milosc pomieszana ma z ilomas tam wzorcami? Przyjac ja czy odrzucic?

    Oto jest pytanie. Uswiadomilem sobie, ze ja wiele spotykalem kobiet w swoim zyciu, ktore oferowaly mi taka „milosc” – na miare ich mozliwosci, najlepsza. Tylko, ze z mojej perspektywy, taka milosc to milosc+stek roznego rodzaju pomieszan. I teraz, badz madry i pisz wiersze…

    Co Mistrz radzi w tej sytuacji?…

    W sumie, mam nawet tutaj rozwiazanie, tylko, ze jest dosc, ze tak powiem, ekstremalne. Wiele Pan owo rozwiazanie oburzy… Choc coraz bardziej dochodze do wniosku, ze to moze byc jedyna rozsadna i mozliwa opcja…

    Ale o tym wiecej na moim blogu juz wkrotce 😉

  8. Dziękuję za miłę słowa, i zapraszam do kontynuacji lektury. Do arsenału broni anty niskosamoocenowych, dołącz koniecznie: pracę z lustrem i obserwację swoich reakcji, emocji. Musisz wiedzieć gdzie jest problem, żeby go zaatakować, a później skatować z kolegami; pozytywną samooceną i zadowoleniem z życia. Pozdrówki.

  9. Rozumiem Twoje rozterki bracie samcu 🙂 trafiłeś na kobietę z niższym ERD, tak delikatnie mówiąc 🙂 ekstremalne rozwiązanie? hmmm… przychodzą mi na myśl same świństwa :))

  10. Mistrzu, poproszę o wskazówkę, gdzie jest art z info [b]pracy z lustrem[/b]?

    Przyłączam się do podziękowań „mody” nick,za pracę Mistrza, mnie głównie interesuję te duchowe i praca nad sobą, samoświadomość, wzmocnienie samooceny.
    W inne po prostu nie wchodzę, po przeczytaniu wstępu wiem, że to nie o mnie i nie dla mnie, tylko dla samców 😆

  11. To może opisz w skrócie.
    Czy polega na tym, aby siebie obserwować, emocje itd. wówczas czujemy ulgę, emocje wyciszają się ?

  12. „trafiłeś na kobietę z niższym ERD, tak
    delikatnie mówiąc”

    …eeee, a są jakieś inne? 😉

    Niestety, w naszym przypadku, jedyne co mozemy, to chyba nauczyc sie z takimi zyc, bo na kobiete 30ERD to nie tak prosto liczyc… Choc pewnie, trafiaja sie i takie 😉

  13. Możesz jeszcze Daniel obniżyć swoje ERD 🙂 dziwki, koks, jedzenie mięsa, zacznij palić fajki, jeść fast foody, i stanie się związek między wami, 10 erd owcami 🙂

  14. Patrzysz w lustro, i komplementujesz się afirmacjami. Patrzysz sobie w oczy, obserwujesz zażenowanie, wstyd, poczucie że robisz z siebie głupka – z czasem ono się zmniejsza, a jego miejsce zajmuje coś pięknego…

  15. Oto rada godna prawdziwego Mistrza, hahaha :)))

    Pozdrawiam 🙂

    PS. Wracam do domu, musimy pogadac na Skype, mam nieco ciekawych wiesci o Iranie.

  16. Spoko paplanina 🙂 ego – klucz, koment zgodny z zapotrzebowaniem, nie e-mail ;). Dużo już było, a tu tylko czytam, to co wiem podświadomie. I dziękuję Ci za pomoc w zdaniu sobie z tego sprawy. Spróbuję czasem wrzucić cuś tu. Chociaż wymiękam wiedzą, ale jakieś ego jest. A i kiepsko widzę, odniesienie sukcesu – jesteś za mądry 😉 i pewnie to Cię blokuje podświadomie, (ach ten Rysiek), a taki Kefir „wziął” sobie jeden z lepszych fragmentów, (Pij, ćpaj,…) by podnieść oglądalność ( chyba tak to zwą ). Właśnie w Twoim wieku potrzeba już jakiejś stabilizacji finansowej, nie datków. Gdy to przyjdzie, można skończyć ze starymi autami, spłacić nowe autopodobne, które posłuży 7 lat bez awarii…
    Ostrzejsza promocja, chęć chyba najbardziej, później już z górki – można medytować. Rady od leszcza, prola dla młodszego ale mądrzejszego, hehe. 😉 Pozdrawiam. 😀
    ps. oczywiście od serca i w ramach rewanżu za Twoje pisanie.

  17. Oj tak, marzy mi się wreszcie normalny, max 3 letni samochód, żeby na luzie się tą kwestią po prostu nie przejmować. Chcę mieć auto, żeby o nim nie myśleć 🙂 co do Kefira, nie zgadzam się z wieloma jego ideami, ale mam do niego szacunek i czytuję go systematycznie, porusza te ohydne błocko które nas oblepia z każdej strony. To uczciwy facet. Pozdrówki i dzięki za rady z serca 🙂

  18. Nie ma za co, przyjemność po mojej stronie. 🙂
    Kefir jest spoko i od niego tu trafiłem – a net działa mi już trochę. To świadczy o słabej reklamie tej Twojej „Świątyni myśli”. Każdy ma inną sytuację, ale to nasze ego nam pomaga, jeśli tylko chcemy skorzystać. Cel bardzo pomaga, marzenia też potrafią się zrealizować. Ja osiągnąłem „małą stabilizację”, odrzucając atakowanie najwyższych szczytów. I dobrze mi z tym. 🙂 Też potrafiłem kiedyś „wyjść poza siebie” (na wyższe poziomy?), ale nie bardzo mogłem powrócić… . Zostałem skazany na psychotropy – ale udało mi się je zwalczyć (z pomocą ego ;)), i dziś głowa spoko i tylko może pewien niedosyt nieosiągnięcia wielkich celów. Dzisiaj cele mi się zmieniły, ważniejszy jest dla mnie trening, wychowywanie zstępnych – to bardzo pasjonujące zajęcie. 🙂
    A jak mierzysz z 900 na 1100, to podnieś może poprzeczkę na 1242 przynajmniej? ;). Taki model nie zawodzi mnie już siedem lat, pomimo swej lichości włosko-tureckiej. I też poszukuję, co by tu jeszcze ciekawego i pożytecznego zrobić. Pozdrawiam serdecznie. 🙂

  19. Obawiam się że nie osiągnę teraz celu, bo za bardzo go pragnę; mam z tym problem, spory. Rozumiem że masz punto albo pandę? z kolegą jak byłem jeszcze zdrowy, przejeździliśmy niezły kawałek polski jego punto 1200, niby 60 koni tylko, ale bardzo ładnie się zwijał, cichy, wygodny samochód, także na trasę. Psuje Ci się coś? myślę poważnie o punto, chociaż fajniej by było 1200 ale wersję 80 koni; wiadomo, lepiej więcej koników niż mniej 🙂

  20. Co to jest ERD i jak się to oblicza?
    Z tego co piszecie wydaje się jakims wyznacznikiem uduchowienia. Ale czy duchowość da się zmierzyć?

  21. Dla sigla lepsze punto, ja po kłopotach ze starymi autkami, „wziąłem” salonowego fiata albea, ale właśnie 16v/82 konie. I nic poważnego się w nim przez 7,5 roku i 80 tys nie zepsuło, takie tam normalne zużycie. Więc jestem zadowolony z tureckiego fiacika. 🙂 Akumulator mam oryginalny jeszcze, a samochód jeździ tylko na benzynie, przeważnie 98. Więc nie żałuję spłacania rat przez 36 miesięcy. Jeszcze w punto występuje wersja z oszczędnym silnikiem 1.3JTD
    Kolega kupił synowi na pierwsze autko fiata brawo lub brawa nie rozróżniam, i też śmiga.

  22. Pono w swoim utworze „źle się dzieje” rapował: „przegrasz, bo za bardzo chcesz wygrać, zobaczysz”
    A więc chyba jest trochę prawdy w tym stwierdzeniu.(wnioskuje z doświadczenia) Tylko dlaczego wszyscy ciągle nam wmawiają, że jeśli chcemy osiągnąć jakiś cel to musimy go pragnąć? Czy wystarczy pragnąć miłości by ją znaleźć? Czy wystarczy pragnąć trafić 6 w totka by wygrać? (głupie 6 liczb 😉 )Chyba nie. Więc czy wszyscy mówią to podświadomie, czy może chcą naszego nieszczęścia umyślnie 😯 ?

    A skoro piszecie sobie o samochodzikach to mam zamiar kupić sobie mój pierwszy pojazd(jeśli można go tak nazwać 😀 )cinquecento 700(całe 30 KM). Tani w utrzymaniu(co jest dla mnie ważne gdyż się uczę) i malutki(do nauki w sam raz). Co o tym myślicie? Nie znam się zbyt dobrze na samochodach ale myślę że to dobry wybór.

  23. 1. Zeby posiadac nowy samochod i swobodnie z niego korzytac powinno sie zarabiac okolo 10.000 na miesiac. Amortyzacjsa zakupu+naprawy+paliwo daje okolo 1500zl czyli 15% zarobkow. A tyle wlasnie powinno sie na samochod wydawac (max20%).

    2. W czasach facebooka fora i komantarze sa juz passe. Kazdy woli czytac opinie znajomych a nie anonimowych ludzi z setek tysiecy roznych for.

    3. Jesli ktos chce sobie totalnie zniszczyc zycie to polecam wygrana w Lotto. Malo kto jest gotowy na posiadanie takiego majatku – spojrzcie sobie na degeneracje gwiazd muzyki ktorzy nagle zaczynaja zarabiac niemozliwe pieniadze.

    4. Co do wyszukiwania starych artow na ecoego polecam googla 😉

    5. Prosze o wyjasnienie ERD. Bo jak nie to uzyje googla 😛

    6. Dolaczam sie do podziekowan od Mody i Bety dla Mistrza.

    7. Problemy w glowie: Ja mialem kiedys problem ze ciagle uwazalem sie za biedaka (choc mialem duzo 'zer’ na koncie). Kiedys jak sie tym dolowalem wracajac NA PIECHOTE z pracy w pewnym momencie powiedzialem sobie: JESTEM BOGATY. Wszystkie rozterki zniknely natychmiasyt i poczulem sie super szczesliwy! Teraz jak potrzebuje wypozyczam samochod lub biore taxi. I jak teraz patrze na siebie i sie porownuje to praktycznie jestem najbogatszy ze wszystkich znajomych! A zmienil sie tylko moj sposob myslenia i postrzegania samego siebie. Polecam ci Mistrzu zastosowanie tej samej metody do twoich rozterek samochodowych…

  24. nie pojmuję dlaczego nie piszesz w jakiejś gazecie?zamiast liczyć na hojność czytelników sam sobie zarobisz przecież wiesz ze nikt ci nie da samochodu

  25. Można mieć używane punto 1200, ja mało jeżdżę więc tylko OC, wyłącznik zapłonu zamontować i rura 🙂

    ERD to skala duchowości stworzona od o do 36 przez Leszka Żądło. Leszek był tak rozkoszny, że dał sobie 35,5 a Jezusowi (w czasach biblijnych) chyba 33. Ja dostałem 18, ale jak zacząłem zadawać niewygodne pytania, gwałtownie mi się obniżyło 🙂

  26. Miałem pisać w CKM, ale nie wyszło, nie dałbym tak rady na dłuższą metę. Chętnie bym spróbował w jakimś męskim czasopiśmie.

  27. Jeździłem kilka lat sieną, tylko 1.6 103km, więc to to samo. Silnik padł, sprzedałem 10 letnie auto za psi grosz. Nawet myślałęm o albei, ale punto jednak ładniejsze to raz, i 3 drzwiowe, jeżdzę sam więc nie trzeba mi 4 drzwi, a przy 3 drzwiowym są większe te drzwi, wygodniej się wsiada. Te silniki 1.3 podobno strasznie awaryjne, facet w pandzie z nim non stop w warsztacie. Jak ja mało jeżdżę, to bez sensu ropniak.

  28. Wybacz, Mistrzu ale muszę to napisać:

    Dowód na to, że ecoego jest środkiem silnie uzależniającym:

    1.Próbujesz (czytasz) po raz pierwszy, z ciekawości.
    2.Powtarzasz czynność kolejny raz, niby przypadkiem.
    3.Zaczyna Cię wciągać.
    4.Przeradza się to w rutynę.
    5.Sprawdzasz stronkę co 5 minut.
    6.Odcinają Ci dostęp do internetu – przeżywasz delirium.

    Nie dziwię się więc, że ludzie boją się wchodzić na forum – toż to by była dawka śmiertelna! ;D

    Sugeruję zamieścić ostrzeżenie na stronie głównej ^ ^

Dodaj komentarz

Top