Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Meduza

Meduza

Lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły; biegną bez zmęczenia,bez znużenia idą.  
Księga Izajasza 40, 31

To zdarzyło się wiele lat temu; trenując ćwiczenia energetyczne huny, odczułem wreszcie na własnej skórze to o czym tak wielu wspaniale pisało. Oczywiście nie wszyscy tak dobrze o tym pisali, katoliccy pasterze straszyli Szatanem i złymi siłami. Ale że poznałem dość dobrze od podszewki na sobie działania kleru, tak więc nie zwracałem więcej uwagi na zatroskanych mną egzorcystów i teoretyków świętej, papierowej książki, którym trzeba dawać pieniądze by z głodu i chłodu nie pomarli. Do rzeczy; zagarniało się dłońmi wizualizowaną energię z dołu od ziemi poprzez nogi, tułów i szyję, by wytrysnęła jako wyobrażona fontanna przez czubek głowy. Nie jest istotne jaki wykonuje się rodzaj ćwiczenia, o jakiej nazwie i kto je stworzył. Ono działa niezależnie od ruchów dłoni, ciała – to co co jest ważne, to wyobrażanie sobie jak nabardziej realnie przepływu przez ciało silnej energii, mocy, elektryczności, a rytuał (czyli odpowiednie ruchy dłońmi itd.) ma wzmocnć wrażenie realności, co wzmacnia i przyśpiesza cały proces. Rytuał umożliwia powstanie w Tobie wiary, ponieważ wiara jest źródłem napędowym wszystkich sukcesów. Kiedy byłem berbeciem, sikałem w łóżko. Pomijam przyczyny, ważne że wujek który był dla mnie autorytetem (w istocie był kanalią, zabrał mi pół mieszkania po dziadku które mi się należało, ale jako dziecko tego nie wiedziałem) powiedział że jak włoży się cebulę pod poduszkę, przestaje się sikać w czasie snu. Oczywiście zadziałało, i nigdy już nie sikałem w łóżko. Wiemy że cebula nie ma takiej mocy, natomiast posiadałem ją ja sam. Wiara w cebulę uruchomiła proces zdrowienia. Ludzie wierzą w bożki, święte książki, figurki, owady, pioruny – one nie mają mocy, ta jest w człowieku i uruchamiana jest wiarą. To Bóg w nas.

 

Pan jest moim pasterzem: niczego mi nie braknie, pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.

 

Efekt ćwiczenia? wspaniałe poczucie rozluźnienia, euforii, cały obraz świata wydawał się iskrzyć żywotnością. Ciało wydawało się być jedną wielką przyjemnością. Kiedyś w czasach grzesznej młodości kilka razy wziąłem amfetaminę, więc śmiało mogę porównać te doświadczenie – stan wywołany naturalnie był głębszy euforycznie, i pełen wzniosłej, radosnej ciszy. Stan po amfetaminie był pełen gonitwy myśli, bełkotu umysłu powiązanej oczywiście z silnym pobudzeniem. Można to porównać – naturalna energia jest jak tir, a amfetamina daewoo tico w zderzeniu czołowym. Jest po prostu znacznie przyjemniej, narkotyki się chowają. Stan ten trwa przez kilka minut (przynajmniej u mnie) a zostawia po sobie miłe dreszcze w ciele. Po dziś dzień nie umiem go wytworzyć na życzenie, co mnie autentycznie smuci. To udaje się niezwykle rzadko, i do końca nie wiem jakie czynniki go wywołują. Na pewno konieczny jest ruch przed ćwiczeniami by ciało było „wybiegane”, świeże powietrze, najedzenie ale nie przejedzenie (współczesny człowiek zatracił już zdrowe poczucie najedzenia) dobry stan zdrowia, spokojna atmosfera i co najważniejsze spokojny umysł. Liczy się też co najmniej dwudniowa abstynencja od alkoholu w wypadku picia „na humor”, i co najmniej tydzień w wersji „na ostro”. Czytałem że alkohol zaburza facę REM, a ta jest odpowiedzialna za odczucie wyspania się, regeneracji psychicznej, więc bardzo możliwe że alkohol (nie wspominam nawet o narkotykach) coś rozreguluje w mózgu, co uniemożliwi doświadczenie tego stanu. Na pewno dzień dwa przed próbą, warto nie mieć wytrysku; to moja obserwacja, nie wiem czy jest do końca prawdziwa. Podejrzewam że warto trzymać się tego zalecenia na początku przygody z ćwiczeniami energetycznymi, a później po pewnej wprawie nie będzie to miało większego znaczenia.

 

Podkreślam że warunki mogą być inne tylko ja ich nie znam, traktujcie więc swobodnie i lekko to co piszę, a nade wszystko szukajcie sami tych zależności; co dwie głowy to nie jedna. Gdy zastosuje się wizualizację ruchu energii poprzez ciało, i nie oczekuje na ten stan, on najczęściej przychodzi. Energia jest jak dziewczyna. Zależy Ci, to masz jak w banku że Cię zignoruje. Trzymaj na dystans a przybędzie – by kusić i zniewalać Twą duszę pocałunkami. Ale jak nie oczekiwać takiej rozkoszy? te oczekiwanie tworzy presję, a przy niej niemożliwe jest doświadczenie tych rozkosznych dreszczy. Ta energia jest cicha, spokojna, sprawia że człowiek jest naprawdę zadowolony i szczęśliwy, istnieje w stanie rozkosznej euforii i glębokiego zadowolenia. Myśli gdzieś pierzchają, a miejsce wokół nas jakby spowijała magiczna mgiełka z czasów dzieciństwa, kojarząca się z radosnymi świętami, magicznymi wierzeniami, skrzatami, krasnoludami, świętymi gajami, zacisznymi norkami gdzie mieszkają magiczne, mówiące po Polsku zwierzęta. Jest to coś bardzo pięknego, po prostu na chwilę – znika umysł, a przed nami ujawnia się skryta pod szalonym galopem myśli bajkowa rzeczywistość. Ona jest zawsze tutaj, lecz schowana pod nieustającym wewnętrznym monologiem. Energetyzacja to wybicie na jakiś czas przerwy w tym stanie bełkotu wewnętrznego, gdzie jedna myśl pogania drugą. Raj jest tu i teraz, niebo jest właśnie w tej chwili, a ćwiczenie pozwala Ci to dostrzec.

 

Prowadzi mnie nad wody gdzie mogę odpocząć, orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoją chwałę.

 

Energia. Nieważne jak ją nazwiesz, chi, prana, mana. Ona jest wokół nas, a drogę ku niej otwiera tylko nasza wyobraźnia. Stan wzorcowy istnienia człowieka, to właśnie doświadczenie które opisałem powyżej. Tak powinno być codziennie, i tak potencjalnie mogłaby współistnieć cała ludzkość – w stanie rozkoszy i euforycznego spokoju. Ziemię wtedy wypełniałyby piękne ogrody, dzieła sztuki i pootwierane na oścież drzwi domów, bo kto by chciał coś ukraść, skoro byłby w stanie pełni i ekstazy? masz już wtedy wszystko, cóż możesz jeszcze mieć? Stan dla zwykłego człowieka wręcz drastyczny, porażający jak prąd z gniazdka. Moim zdaniem Jezus znał prawdę, i wiedział o tym że dostępu do tego wspaniałego stanu bronią pewne mechanizmy istniejące na ziemi. Tak więc człowiek jest podobny Bogu – pamiętaj że to co mną wstrząsnęło, było tylko chwilowym przepływem prany, a człowiek ma znacznie większe możliwości. Można kąpać się w znacznie większej błogości – codziennie na jawie i śnie, w każdej chwili swego życia. Chyba nie umiem sobie tego wyobrazić, ta rozkosz jest wstrząsająca. Jednak istnieją siły, którym taki stan rzeczy jest nie na mackę – ponieważ ich paliwem jest energia negatywna a rozkosz generowana przez ludzkość, oznaczałaby ich koniec.

 

Czy człowiek może być ciągle szczęśliwy? oczywiście że tak. Dowodem na to jest fakt, że olbrzymia ilość ludzi jest ciągle nieszczęśliwa. Cierpią non stop; mają zdrowie, ubranie, co jeść, ale cierpią. Bo nie mają Ipoda czy co aktualnie promuje się jako modne i koniecznie potrzebne. To ich decyzja, a za nią idzie reakcja hormonalna organizmu. Ciało może produkować hormony nieszczęścia całe życie, od rana do wieczora. Nie ma problemu! może też produkować hormony euforii, także żaden problem. Od strony ciała, nie ma żadnych przeciwskazań. Problemem jest umysł, a raczej to co na niego wpływa.

Wahadła

DEIR nazywa te istoty meduzami, Vadim Zeland wahadłami, ezoterycy i okultyści egregorami, demonami, myślokształtami i istotami energoinformacyjnymi. I jak zwał tak zwał, jednak oczywistą oczywistością jest że takie demoniczne struktury istnieją. Badacze tego tematu kłócą się co do ich stopnia świadomości; jedni twierdzą że są inteligentne, inni że nie, kolejni że są to całkowicie zautomatyzowane systemy. Ja szczerze mówiąc nie mam na ten temat zdania, a jakbym miał postawić pieniądze, stawiałbym na pewien typ ograniczonej świadomości; jak człowiek w stanie hipnozy, nakierowany mocno na jeden cel. Ta istota to oczywiście nie człowiek, ale czy podlega prawu reinkarnacji jak ludzie? nie mam pojęcia. Jednak jak każdy system jest tylko z pozoru zły, a kryje w sobie doskonałość Boską prowadzącą ku oświeceniu. I przyznam, jest to ścieżka wyboista, bolesna. Po stokroć.

 

Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Kij Twój i laska pasterska są moja pociechą.

 

Każda myśl i emocja człowieka jest energią, której nasze zmysły nie dostrzegają. To nic nowego, ponieważ nasze zmysły naprawdę postrzegają mało rzeczy z istniejącej rzeczywistości. Taki nietoperz postrzega wszystko radarem, a niezliczone zwierzęta widzą w zasadzie te same rzeczy, ale w zupełnie inny sposób, zależny od wykształconego przez ewolucję zmysłu. Można się kłócić czy taka energia istnieje, chociaż nie ma to sensu – niektórzy ją czują szóstym zmysłem, inni widzą (widzenie aury), a kolejni uważają że skoro jej nie widzą i nie czują to nie istnieje. Ja ją czuję, ale nie mogę powiedzieć czym, ponieważ nie istnieje nazwa którą można by to określić – być może to szósty zmysł. Podobno można wyćwiczyć te czucie ćwiczeniami (proszę wyobrazić sobie że rozciągacie się swoim ciałem na cały pokój, osiedle, miasto. A teraz się proszę skurczyć do rozmiarów szpilki, bakterii, atomu). Czuję pewne energie, a także mam niekiedy myśli o kimś kogo widzę, a informacja okazuje się być zawsze właściwa. Nie jest to nic specjalnie przyjemnego, ludzie w swojej masie są odczuwani w sposób obrzydliwy. Kiedy znasz wzorzec idealny czyli doświadczenie Boskości, zetknięcie z tłumem ludzi wracających w niedzielę z kościoła jest czymś wstrętnym. Nie ma żadnej różnicy z tłumem, który jest na wyprzedaży w hipermarkecie. Ktoś kto nie zna wzorca (a ja kilka razy go doświadczyłem) uzna że jest to coś normalnego. Otóż nie. W świecie astralnym (czyli niższym duchowym) trwa okupacja ludzi na tej planecie. I niekoniecznie musi ona być widoczna na poziomie materialnym, jednak ludzie już w swoim umyśle są uwięzieni, zafiksowani na złych przekonaniach i wzorcach. Podkreślmy że świat wokół nas to bakterie i wirusy, które tylko czekają aby nas zniszczyć. Czy to widać? nie. Czy to znaczy że bakterie i wirusy nie istnieją? może inaczej – wszystko wydaje się być stałe, niezmienne, podczas kiedy wiemy że wszystko się rusza, cząsteczki tańczą pogo tak szybko, że sprawia to wrażenie całości. Cząsteczki widać? nie. Istnieją? jasne. Wszystko wydaje się być twarde i pełne, np. metal, drewno – a przecież tam są gigantyczne puste przestrzenie – widać je? nie. Podobnie jest z energią. Ona jest, tylko jej nie widać ani póki co, nie można niczym wykryć.

Jezus

Na świecie pojawia się Jezus i rzuca fajną ideę – miłość jest super, radość życia, religia z kapłanami to wcielone diabły, nasz stwórca nas bardzo kocha, taniec, śpiew i zabawa. Ten pomysł podoba się facetom (a nie podoba kapłanom) więc wszyscy promieniują z siebie tę samą emocję, nadają na tej samej fali – nawet kapłani którzy nienawidzą, bo nie liczy się emocja, tylko na jakiej fali nadaje, stosunek do czegoś. I ta właśnie połączona energia z początku kilkunastu osób, nie znika gdzieś w szalecie czasoprzestrzeni, lecz na mocy nieznanego mi prawa duchowego w którymś momencie zmienia się w półświadomą, energetyczną istotę – drodzy Państwo, właśnie powstał potwór, powitajmy go głośnym klaskaniem (czytelnicy klaszczą jak przy lądowaniu samolotu w Tunezji). Z początku ta istota jest bardzo słaba, ponieważ siłę meduzy określają dwa czynniki – ilość ludzi oddających jej energię (im więcej tym lepiej dla niej) oraz jakość tej energii (im niższa, negatywniejsza, tym lepiej dla niej).

Nie mam pojęcia o co chodzi

Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje. Wygląda na to że z jakiejś przyczyny takie są prawa tego świata, a meduzy tworzą jakby duchowy mózg każdej większej struktury ludzkiej i zwierzęcej. Każda struktura a więc religie, państwa, organizacje, sekty – mają swoje meduzy, egregory. I nieważne jak one wyglądają, gdyż istnieją w świecie astralnym gdzie nasze pragnienie rysuje obrazy. Meduza jak opisuje Zeland, ma dwa tryby istnienia. Stabilizacja (czyli nabieranie sił) i walka z innymi meduzami aż do ich zniszczenia. Stąd więc obserwujemy walki idei, rzezie i straszne wojny. Pod szczytnymi hasłami rozlewa się krew, a co najważniejsze – energię. Ta jest pokarmem dla meduz, a im jej więcej i niższa jakościowo, tym lepiej dla meduzy. Ludzie się mordują, i walczą o nieprawdziwy cel, błędne idee, ponieważ wahadłom chodzi jedynie o energię jak najniższej jakości.

 

Jezus z chłopakami idą i nauczają fajnych rzeczy, a biedni ludzie z kompleksem niższości chętnie słuchają o niebie po śmierci, i o tym że wszyscy są równi wobec Boga. W tamtych czasach biedak nie miał szans na lepsze życie, a był tylko śmieciem i mięsem armatnim dla możnych tego świata, czyli jak to nazywa Zeland, faworytów wahadła. Ludzie więc przyjmowali nauki Jezusa, i myśleli dzięki nim na tej zamej wibracji co i on. Meduza się więc rozrastała, potężniała, jest w okresie stabilizacji. Meduza jest takim specyficznym bankiem energii, którą ma od ludzi. Jak to działa? Jezus idzie z uczniami, i zatrzymują się przy grzeszniku – dziwce, celniku, kogo tam wtedy uważali za złego człowieka. Mówią mu te fajne, ciepłe rzeczy, a Meduza w tym czasie robi zastrzyk energii w ciało duchowe grzesznika. Ten słysząc co mówią mu ci ludzie, odczuwa silną eufoię, szczęście, zachwyt – takie są efekty działania nadwyżki energii życiowej, którą opisywałem na początku tekstu. Grzesznik nie umie jej wykorzystać, nie zna jej nawet, ale przez te działanie kojarzy słowa Jezusa z czymś wspaniałym. Sieć się powiększa o kolejną biologiczno – duchową bateryjkę, która emituje energię na częstotliwości jednej idei, a meduzie inwestycja zwraca się po stokroć. Po jakimś czasie meduza tak wzrasta, że nieuniknionym staje się walka z istniejącym na tym „terenie” obowiązującym wahadłem. Powstaje walka między egregorem Żydów a nowo powstałym chrześcijańskim. I nieważne że to sami Żydzi wymyślili pełne cierpienia chrześcijaństwo, by rozsadzić od środka Rzym. Te fakty zupełnie nie mają znaczenia – nawet jeśli stworzono pewną destrukcyjną ideę, to ona na poziomie duchowym (astralnym) stworzyła meduzę. Czy specjalnie czy nie, nie mam pojęcia. Zakładam że ludzie na szczytach kapłaństwa w tamtych czasach, musieli doskonale znać te magiczne zasady. Czytając różne stare pisma i wiedząc co wiem, mam pewność że już tysiące lat temu wiedziano co się robi, po co i jakie są tego skutki. Motłoch widział tylko to co na zewnątrz, a sens i prawda była przed nim ukryta. Bo i kto wtedy by uwierzył w meduzę?

Hitler musiał przegrać

Z jakichś względów (być może moc Jezusa która go powołała była tak wielka) nowy egregor był znacznie silniejszy. Zadziałał tu jeden ciekawy mechanizm. Wiecie dlaczego Hitler musiał przegrać? ponieważ miał za mało bateryjek. By stać się bateryjką egregora nazizmu, trzeba myśleć jak reszta, stać dumnym członkiem rasy Panów, a by tak się stało trzeba było urodzić się Niemcem. Nie można było stać się nim przez przyjęcie Niemieckiego obywatelstwa, można było zostać co najwyżej volksdojczem. Tymczasem wahadło komunizmu i chrześcijaństwa zrobiło coś znacznie sprytniejszego – nie przez urodzenie na danym kawałku ziemi dzieliło ludzi, a przez przyjęcie pewnej idei. Tak więc z założenia nazizm był skazany na porażkę, i dlatego musiał przegrać z egregorem komunizmu. Komunistą czy chrześcijaninem stawałeś się przez akt woli, nazistą tylko przez urodzenie. Podobnie z Żydami – każdy kto nie był Żydem, był przez nich pogardzany i traktowany jak „bydło bez duszy”. Brakowało baterii. Tymczasem chrześcijaństwo rozwijało się w szybkim tempie. Ten kto się z nim zetknął, dostawał zastrzyk energii i od tej pory kojarzył je wspaniale, czuł że w nim jest sens życia. Z czasem nauki kleru pełne poczucia winy i ubóstwienia cierpienia, zamieniły ludzi w idealne maszyny do wytwarzanie negatywnej energii, pod sztandarem rzekomego Boga miłości. Spójrzcie jakie to było w istocie genialne; najpierw miłość, euforia, szczęście – czyli objawy nadmiaru energii życiowej. Później meduza poprzez swoich ludzi (faworyci wg. Zelanda) nauczali o cierpieniu, tworzyli grzechy, czyli skupiali uwagę ludzi na czymś niskim, złym. Jeśli Jezus przyszedł na ziemię, jego celem było uwznioślenie ludzkości, sprawienie by ta myślami i ideą wznosiła się na wyżyny piękna. Wahadło gdy zyskało moc, zmieniło te cudowne dążenia i doprowadziło do czegoś odwrotnego – ludzie zamiast skupiać się na szczęściu, koncentrują swoje mysli na cierpieniu, upodleniu, drodze krzyżowej, męce za nasze rzekome grzechy. Bóg, miłość i piękno, sprytnie zmieniono w rynsztok. Od tej pory mówisz miłość, a emitujesz energię sztucznej pokory, wstydu, grzechów, poczucia winy i kompleksów. Produkujesz zdrowe jedzenie dla meduzy.

 

Wahadło gdy stanie się potężne, ma tylko dwa cele – rozwijać się (inwestować i jeść energię) oraz zniszczyć całą konkurencję. Co więc czyni w tym celu? wykorzystując podłączenie do każdego „swojego” człowieka, inwestuje swoją energię by ten był nieszczęśliwy. To zapewnia paliwo potworowi. Np. wahadło katolicyzmu, bardzo potężne. Co chwila jakaś część energii idzie na to by katolik miał w życiu źle; np. tworzy się ideał męczennika, albo zaleca kontemplowanie męki Pańskiej – człowiek więc zaczyna nadawać na częstotliwości bólu, cierpienia, poczucia winy, niespełnienia, i o to właśnie chodzi, energia płynie. Czasem wahadło tak ustawia sytuacje, by człowiek został pobity, okradziony, nawet ktoś umarł – transfer energii staje się coraz większy. Im człowiek jest bardziej cierpiący, tym meduza ma więcej energii. Szczęście oznacza koniec oddawania swojej energii. Meduza nie może na to pozwolić, bo to oznacza koniec jej istnienia. Im bliżej jesteś Boga prawdziwego, tym meduza mocniej na Ciebie wpływa, a Ty mocniej cierpisz.

Konsekwencje

Dla człowieka ma to dwie konsekwencje. Im bardziej cierpi, tym odleglejsze staje się dla niego korzystanie z energii która jest wszędzie. Będąc na sznurku meduzy, nie może korzystać z przyrodzonego każdemu człowiekowi prawa do szczęścia i spełnienia. Nie może bo człowiek szczęśliwy, przestaje być bateryjką. Meduza działa tylko na negatywnej energii. Dlatego każda ludzka „przyjemność”, to oszustwo meduzy. Weźmy taki alkohol – gdy go pijemy, euforia nie jest jego skutkiem, a meduza daje chwilowy zastrzyk energii. Alkohol jest dla człowieka wstrętny i ohydny, to trucizna. Ale ponieważ daje przyjemność i rozluźnienie, ludzie go piją. Rozluźnienie jest efektem energii udzielonej przez wahadło a nie efektem trunku. Po truciźnie chorujesz, rzygasz i srasz, często jednocześnie. Jest negatywna energia? choroby? nałóg? oczywiście, o to chodzi. Tak samo jest z papierosami, słodyczami, hazardem i nałogowym waleniem konia. Te sprawy są tylko dlatego przyjemne, że meduza je tak ustawia. Najpierw dostajesz chwilową euforię po tym, gdy mocno się zatrujesz. Później emitujesz cierpienie, i inwestycja się zwraca. Genialne! Dlatego też Zeland mądrze zauważył, że najzdrowszy jest witarianizm. Meduza przy jedzeniu warzyw nie daje zastrzyku energii, bo ta inwestycja się nie zwróci, warzywa nie są trucizną. Człowiek zje marchewkę, nie zaszkodzi sobie więc po co mu euforia? inwestuje się tylko w rzeczy które szkodzą i są niezdrowe. Dlatego Zeland zaleca, by odrzucić precz wszystkie nałogi, które drenują nasze duchowe ciało z energii dla potwora. Są to kredyty, a mając je zaciągnięte nie można stworzyć nic wielkiego. Nie ma energii, bo cała idzie dla meduzy. A ta energia to zdrowie, radość z życia, głód życia i radowanie nim. Bez energii to absolutnie niemożliwe, a mając nałogi oddaje się ją. To trucizny, a przyjemność jest złudzeniem wynikającym energii meduzy.

 

Warto także wiedzieć, że człowiek który się wyzwala z wpływu meduzy, może zostać w różny sposób atakowany. Pracując w koncernie (to już meduza), wszyscy są jej bateryjkami. Meduza kontroluje wszystko i wszystkich, jeśli więc dajesz mniej energii niż zwykle, możesz liczyć się z nieprzyjemną sytuacją, personalnym atakiem, przykrym zdarzeniem. Pierwsza więc sprawa to zmiana diety (niekoniecznie na witarianizm, ale na pewno nie mięso) i odrzucenie słodyczy, papierosów, narkotyków i alkoholu. Druga? meduza działa na jednej zasadzie – daje Ci idola, fałszywy cel. Dążąc do niego po prostu cierpisz, i o to chodzi. Ciekawa porada od Pana Zelanda – jeśli już musisz pić czy palić, w trakcie euforii (to zastrzyk energii meduzy) wyobrażaj sobie TYLKO miłe rzeczy których chciałbyś doświadczyć. Kreacja będzie wzmocniona przez dodatkową energię.

 

Polityczne manifestacje, mecze piłkarskie, wielkie tłumy – to zawsze jest kontrolowane przez jedną z meduz. Euforia to kredyt od meduzy, a później następuje spłata. Np. kibice piłkarscy w euforii (którą tak wspaniale się wspomina) a później płacz i depresja przez tygodnie gdy ukochana drużyna przegrała. Najpierw kredyt, później bolesna, długotrwała spłata. Podobnie z Hitlerem – to nie mały krzykacz sprawiał że tłumy spazmowały, a meduza. Gdy wąsacz krzyczał, meduza dawała energię ludziom którzy go słuchali – oni wpadali w euforię, ekstazę, a spłata długu nastąpiła niebawem, na wojnie którą kontrolowany przez meduzę człowiek (wg. Zelanda faworyt wahadłą) wywołał. Nastąpiła wojna wielkich meduz, zakończona zniszczeniem tej która kontrolowała III rzeszę.

 

 

Ciąg dalszy tematu nastąpi, jeśli będę zadowolony z dyskusji w komentarzach – a mnie naprawdę trudno zadowolić.

Na zdjęciu autor tekstu, duchowy mistrz, nauczyciel życia, coach. Zdaniem niektórych oświecony, czego ani nie sprostuję, ani nie zaprzeczę.

 

Zachęcam do zapisywanie się na newsletter KLIK wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt na dole strony, by być zawsze na czasie.

 

31 thoughts on “Meduza

  1. Ja piję wódkę z gwinta, tak gdzieś z pół szklanki, potem wydech i nie ma sprawy. Dla mnie to jak woda, bo czasami przepłukuję gardło spirytusem, w celach leczniczych rzecz jasna 8)

  2. Nie mam doświadczenia w sprawach duchowych, dopiero zaczynam się powoli interesować od miesiąca tematem umysłu, wiary itp. nieszczęśliwie zostałem unieruchomiony w domu na kilka miesięcy i mam sporo czasu na czytanie. (Wcześniej to tylko praca, praca, praca)
    Muszę się pochwalić moim przeżyciem, którego nie zapomnę do końca życia. Doświadczyłem uczucia opisanego na początku powyższego felietonu, mianowicie leżałem bez ruchu przez [b]dobre 5 minut[/b] a dreszcze przebiegały przez cały mój organizm z niesamowicie silnym odczuciem szczęścia i … nie wiem nawet jak to wyrazić, bo nie umiem przelewać uczuć na papier.
    Było to na trzygodzinnej płatnej domowej wizycie u pani „terapeutki seksualnej” :D.
    Wiem jak osiągnąć ten stan u siebie ale nie udało mi się go powtórzyć, ponieważ trzeba spełnić kilka warunków, niestety nie miałem dotąd okazji ich spełnić 🙁

  3. [quote]DEIR nazywa te istoty meduzami, Vadim Zeland wahadłami, ezoterycy i okultyści egregorami, demonami, myślokształtami i istotami energoinformacyjnymi. I jak zwał tak zwał, jednak oczywistą oczywistością jest że takie demoniczne struktury istnieją. Badacze tego tematu kłócą się co do ich stopnia świadomości; jedni twierdzą że są inteligentne, inni że nie, kolejni że są to całkowicie zautomatyzowane systemy. Ja szczerze mówiąc nie mam na ten temat zdania, a jakbym miał postawić pieniądze, stawiałbym na pewien typ ograniczonej świadomości; jak człowiek w stanie hipnozy, nakierowany mocno na jeden cel. [/quote]

    Można by do tego dodać wspominaną tu niedawno tulpę i już prawie jesteśmy w domu.

    Jestem głęboko przekonany, że większość tych tworów jest kreacją naszej świadomości i podświadomości.

    [b]Chore środowisko w którym żyjemy rodzi tą patologię, każde „dokręcanie śruby”, strach, negatywne emocje, wzmacniają te twory.
    [/b]
    O ile łatwiej mają zwierzęta – bo one nie mają werbalnego języka mowy, którym można by od kołyski dokonywać presji, nacisku, groźby, straszenia, mobbingu, itd.

    [b]To wszystko osadza się i tworzy budowle których nie dostrzegamy.[/b]

    Tworzymy je nieświadomie, są nam wręcz narzucane od najmłodszych lat, ciekawość świata dziecka trafia na straszenie bebokiem, na bajki pełne mroku i strachu.
    Proces „wychowania” to proces stałego zastraszania.

    [b]Tak to się zaczyna.[/b]

    Potem coraz więcej złych słów, pretensji, złośliwości, od kajtków podwórkowych do plotek i złych słów w pracy, gderliwe wiecznie niezadowolone koleżanki małżonki, itp, itd, itp.

    Słowa prawdziwe, słowa źle usłyszane, słowa urojone.

    Słowa, słowa, słowa.

    [b]Tak rodzą się demony.[/b]

    Z której strony dociera do Was strach ?
    Z której strony dociera do Was ciepło, serdeczność, miłość ?

    Czasami u osób wrażliwych, przeczulonych, te twory uzyskują na tyle silna autonomię że dochodzi do oczywistego rozszczepienia osobowości, schizofrenii.

    Zjawisko „trzeciej osoby”, zjawisko bilokacji.
    Tak, tak, najciemniej jest pod latarnią…
    Bo tak jak chore środowisko rodzi patologię, chorobę na płaszczyźnie ducha, tak przypadek, zrozumienie mogą sprawić że duch człowieczy nabierze mocy i światła miast tonąć w kloace.

    I wtedy to co było przyczyną patologicznego sprzężenia zwrotnego, co nakręcało strach, urojenia, czy wręcz szaleństwo, teraz staje się drogą która daje moc łączenia, bo wszyscy jesteśmy jak jedno.

  4. Panie Marek znajdźżesz se pan jakąś robotę porządna, a nie bezproduktywnie zajmujesz pan miejsce w Internecie wartościowym ludziom.
    Każdym wpisem przegrywasz pan swoje życie. Więcej zimnej wódki życzę, a mniej fantasmagorii intelektualnych bo to za wysokie progi jak na pana chore nogi.
    Żegnam bez szacunku
    Włodzimierz K. (dane do wiadomości redakcji)

  5. Włodzimierzu polecam poniższy film, bo tak mnie rozbawiłeś.
    Pożyteczny bo poćwiczysz „anglika” 😆

    [url]http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Dz6Xc4iPxs8#![/url]

  6. zz, ta coś jak parafraza zwrotu słowo stało się ciałem, tutaj to wygląda jakby wszystko zatrzymało się na etapie słowa:> I tylko to ma znaczenie, słowa które ktoś wypowie, na nie się oczekuje, do nich się przywiązuje, od nich się wszystko uzależnia, w zależności od ust które je wypowiadają mają ogromne znaczenie czy tez może odrobinkę mniej, a ostatecznie to tylko słowa:>
    Strach? to tylko z zewnątrz.
    Miłość? jedynie od środka:>

  7. Nic nie zrozumiałeś.

    [url]http://strefatajemnic.onet.pl/extra/bezcielesna-obecnosc-kim-jest-ten-ktos,1,5444098,artykul.html[/url]

    Ja to j/w ewidentnie kojarzę z kreacją prawej półkuli mózgu.

    Strach, złe myśli (będące najczęściej wdrukowanym wspomnieniem złych słów, zastraszeń, prób wymuszeń, „wychowania”, wykreowane sytuacyjnie ze zlepków wcześniejszych raniących słów, itp.) odczuwamy z zewnątrz najczęściej z lewej strony, więc można domniemywać że za tą demoniczną kreacją stoi werbalna, logiczna, OPARTA O MOWĘ LUDZKĄ, SŁOWA, ZŁE SŁOWA, lewa półkula.

    – Chrystus głoduje na pustyni – samotność i wycieńczenie.
    – Samotność i wycieńczenie podróżników, himalaistów, pustelników.
    – Messing w młodości z powodu głodu i wycieńczenia został uznany za zmarłego, cudem powrócił do życia.
    Oni wszyscy w tym krańcowym stanie coś zauważają, coś co nie musi być tylko maligną osoby znajdującej się na krawędzi przeżycia.
    Ich późniejsze życie pokazuje DOBITNIE że ten stan wycieńczenia nie jest potrzebny by posiąść pewne zdolności.
    Oni tylko zapłacili potworną cenę za zdobycie specyficznej wiedzy.

  8. Dziękuję za linka, pojawia się rzeczywiście w stanie wycieńczenia, ale i drugi raz w pełnym ciele ale z nostalgiczną tęsknotą. Nie próbuję po raz trzeci, mam inne cele, pomysły i zatraciłem to. 🙂

  9. Cóż zz, paradoks polega na tym iz ta potworna cena to tylko z punktu widzenia ego:>, z poza umysłu nic się nie stało, a trzeba było jedynie zabić twora który nie dawał Ci żadnych szans:>
    Spójrz na Jezusa, czyż on przez 40 dni nie „walczył” ze swoim umysłem?:>, który poddawał wątpliwości we wszystko co do tej pory dokonał i co jeszcze miał zrobić. Możesz sobie mówić iż „cierpienie” nie jest niezbędne, ja tam twierdzę iz jednak jest, aby pokonać „ziemskie wzorce”;d, gdyż umysł w pewnym momencie po prostu wymięka:>, lecz lawirując w swoim bólu bacz na to aby odnaleźć ten właściwy moment:> Każdy to może a udaje sie nielicznym:>, gdyż po prawdzie „fajne” życie jest niezłym nawykiem;d, więc poszukiwanie swojej własnej prawdy calkowicie zanika w pewnym momencie:>
    Tak swoja drogą to jest po prostu fantastyczne iż zawsze masz jakiś celny art na poparcie siebie pod ręką;d Zwiad terenowy udany?;d

  10. Uderz w stół…, hehe, Mistrz się uchylił i obniżył ważność – mniej bolało, jo – wyśmiał i dostałeś, to ja odpowiem i troszku wzmocnię – będzie po równo.
    Kimkolwiek jesteś to żal mi cię – wzbudzasz politowanie i dalej jakąś cieniutką nic sympatii. Lubię Cię trolu, więc weź się w garść i zaproś nas na swoją stronę, jak nas przekonasz to kto wie… .
    Fajny motywator dla Mistrza! 😀

  11. Serwus. Kupiłem dziś „Dragonborn” gift na allegro – gdy pojawiła się strona i trzeba było wpisać hasło, zgłupiałem. Steam (klient) mam i automatycznie się loguje, wszystko działa, ale gdzie mam zobaczyć jakie mam hasło? klient się loguje, a na stronie nawet login nie wyskakuje. Nie pamiętam hasła, nie mam zapisanego w przeglądarce, odnawiać hasła się boję bo pytają ponoć o sekretne pytanie, w ogóle tego nie pamiętam. Jak kilknąłem opcję czy zapomniałeś hasła, dostałem takie coś, oczywiście po ang:

    Dear …..,

    We’ve received a request to access your Steam account from a new computer
    or web browser.

    To complete this process, enter the following special access code into the
    authorization dialog before trying to log in again:
    „…..”

    If you did not attempt this action, please change your password immediately.

    Thanks for helping us maintain the security of your account.

    The Steam Support Team
    http://www.steampowered.com

    Co mi radzicie?

  12. Hej ktomar, no dzięki stary;d, niby zbłądziłeś ale mi tam się też „dostało”;d uhu nic tak nie buduje jak sprzężona zwrotnie motywacja co;d
    A odnośnie Włodka, ja tam bym nie zwracał uwagi;d, to raczej czysto jajcarski byt;d

  13. [quote]We’ve received a request to access your Steam account from a new computer or web browser.[/quote]

    Otrzymaliśmy prośbę o dostęp do Twojego konta na stronie Steam z nowego komputera lub strony internetowej.

    [quote]To complete this process, enter the following special access code into the authorization dialog before trying to log in again:
    „…..”[/quote]

    Żeby zakończyć proces, wpisz następujący kod dostępu przed ponowną próbą zalogowania się.

  14. Uważam że w takich sprawach należy szukać najpierw przyziemnego wyjaśnienia inaczej wszędzie widzieć się będzie duchy energie i demony.

    W każdym razie po seksie naładowany byłeś endorfinami, nic dziwnego że tak się czułeś, chociaż może to uczucie diametralnie różniło się od innych sytuacji, nie wiem bo nie jestem tobą.

  15. [b]Bredzisz, zjawisko dotyczy też samotnych podróżników, sytych pustelników, wykarmionych dobrze dzieci.[/b]

    Odrzucając przypadki maligny, halucynacji, zakładając że coś w tym jest (a fenomeny jednoznacznie dowodzą że jest) to jest to też min. zdolność mentalnego transferu, bez tego Messing nie byłby w stanie robić tego co robił na zawołanie.
    Ja w sobie widziałem już to w dzieciństwie, nawet parę razy skutecznie wykorzystałem tworząc własną metodę, ale to wszystko zawsze było z dużą dozą sceptycyzmu, tłumaczyłem to wyobraźnią, lekturą sf, subiektywnym widzeniem tego co chce się widzieć.
    Po latach dopiero zacząłem składać tę mozaikę.
    A cytowany artykuł, w którym te twory opiekuńcze, anioły, występują po prawej stronie, uzmysłowił mi, że przynajmniej w moim przypadku tak dokładnie jest.
    [b]To takie proste i oczywiste a tego nie zauważamy.[/b]
    Nawet odruchowe przytulanie zawsze robione jest prawą stroną głowy – prawą emocjonalną półkulą.
    I tu widać silną asymetrię.
    A ja na dodatek jestem leworęczny a to oznacza dominującą prawą półkulę.

    [b]Wniosek – tresura „wychowania” a w istocie okaleczenia, tworzenia demonicznych tworów, dotyczy lewej półkuli mózgu.
    Prawa jest bardziej odporna na niszczący wpływ patologicznego środowiska.[/b]

  16. Myślę, że Messing to osobna historia. Jasnowidzenie też zresztą nie jest zbyt ciekawe i wystarczy zobaczyć co mówi na ten temat Jackowski.

  17. Messing jest jak najbardziej w temacie ukrytych oddziaływań. To był mistrz mentalnej ręki.
    Natomiast koncepcja licznych walczących ze sobą „meduz” będących wypadkową „bateryjek” nie przekonuje mnie zupełnie.
    Powinniśmy się skupić bardziej na naturze człowieka, jak ją poznamy to możemy dopiero iść po nitce do kłębka, możemy wyciągać dalej idące wnioski.
    jeśli błądzimy w podstawie, w najprostszych sprawach to jakże mamy prawidłowo opisać szersze tło zjawisk, ewentualne synergie, połączenia ?

  18. Tulpa nie ma z meduzą nic wspólnego. Tulpa to manifestacja podświadomości, oprogramowanie wykorzystujące lepiej możliwości umysłu.

  19. A jak wyjaśnisz działanie całych struktur, nie tylko ludzkich ale zwierzęcych? Zeland opisywał ptaki itd które w jednej chwili zmieniają tor lotu, jak niby miałyby sobie to zakomunikować w tej samej chwili? dla mnie właśnie meduza jest jak najbardziej realna i nawet – logiczna.

  20. Telepatia potwierdza łączność pomiędzy podświadomościami, tworzy się jakiś zbiorowy byt, który jak ulał pasuje do konceptu meduz.
    Gdyby te podświadomości były zdrowe to i „meduza” byłaby dobra, niestety w tym świecie ludzie nieświadomie najczęściej współtworzą demony a nie Boga.
    Tu klinicznym przykładem jest bestia z Apokalipsy.

  21. [quote=zz]Ja piję wódkę z gwinta, tak gdzieś z pół szklanki, potem wydech i nie ma sprawy. Dla mnie to jak woda, bo czasami przepłukuję gardło spirytusem, w celach leczniczych rzecz jasna 8) [/quote]
    A ja..> Na imprezie u koleżanki po przebudzeniu z jednym Irolem się zgadałem że ten ma nowe narktyki. Przyniósł i mówi że kropelka wystarczy. Mało mówię, daj sam sobie zakropię. Pięć popiłem piwem i w euforii po telefon poszedłem do sklepu. Samsung Galaxy S2. Gdyby to była meduza żałowałbym później. A nie żałuję.

  22. [quote=Włodzimierz Kaniecki]Panie Marek znajdźżesz se pan jakąś robotę porządna, a nie bezproduktywnie zajmujesz pan miejsce w Internecie wartościowym ludziom.
    Każdym wpisem przegrywasz pan swoje życie. Więcej zimnej wódki życzę, a mniej fantasmagorii intelektualnych bo to za wysokie progi jak na pana chore nogi.
    Żegnam bez szacunku
    Włodzimierz K. (dane do wiadomości redakcji)[/quote]
    A Pana panie Włodku to ktoś powinien dobrze wydymać.
    kontakt w redakcji. 8)

  23. [quote=aa][quote=zz]Ja piję wódkę z gwinta, tak gdzieś z pół szklanki, potem wydech i nie ma sprawy. Dla mnie to jak woda, bo czasami przepłukuję gardło spirytusem, w celach leczniczych rzecz jasna 8) [/quote]
    A ja..> Na imprezie u koleżanki po przebudzeniu z jednym Irolem się zgadałem że ten ma nowe narktyki. Przyniósł i mówi że kropelka wystarczy. Mało mówię, daj sam sobie zakropię. Pięć popiłem piwem i w euforii po telefon poszedłem do sklepu. Samsung Galaxy S2. Gdyby to była meduza żałowałbym później. A nie żałuję. [/quote]
    Zapomniałem o istocie – czułem się jakbym w kluczu leciał -po telefon. Wielkie rzeczy. Ha, ha, ha…….. Aha, gdyby się ktoś przyczepił do nicka, to pierwsze jest alfa.

  24. Jestem nieco podekscytowany.
    Niedzielna lektura pewnego artu w necie stała się fenomenalną podpowiedzią, śladem który pozwolił ułożyć wiele frapujących elementów układanki.
    Niby coś tam wiemy o hipnozie, telepatii, ale nie ma puki co jakiejkolwiek racjonalnej teorii która by tłumaczyła zjawiska psi.
    A ja chyba już wiem, przynajmniej w zarysie, jak to działało u Messinga.
    Teraz czas na badania terenowe.

Dodaj komentarz

Top