Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Dżinn i jedno życzenie

Dżinn i jedno życzenie

Wyobraźmy sobie że ktoś, coś (złota rybka, dżinn) spełni nam nasze jedno życzenie. Oczywiście bez szaleństw typu nieśmiertelność czy władza nad światem. Co byś wybrał? jedno życzenie, tylko jedno. Pieniądze? zdrowie? wielkiego kutasa? to byłoby bardzo miłe wzbudzać u kobiet panikę po zdjęciu spodenek, może zacząć grać w filmach porno? „Mściciel z Pragi” – jakiś koleś przeleciał mu dziewczynę, więc ten rżnie wszystkie mężatki – ale tylko jeden raz. Może być też homoseksualny bądź biseksualny porno thriller, gdzie w tej samej sytuacji główny bohater potężnie obdarzony przez naturę, najpierw posuwa mężatkę a później jej męża. Po wszystkim znika i nigdy się nie zjawia w ich życiu, chociaż oboje bardzo tęsknią… występuje w czarnej kominiarce i porożu na głowie, jego znaku rozpoznawczym. Niech ma ksywę „mroczny ruchacz”, tak tajemniczo i subtelnie.

Ferrari w gazie

Co byś wybrał? może idealną miłość? piękny pałac? ferrari w gazie? oczywiście wszystko co wybieramy ma dawać nam przyjemność. Po to są życzenia składane złotej rybce, która w ten sposób ratuje się od patelni. Sporo o tym myślałem. Zdrowie? przydałoby się, ale człowiek chciałby jednak coś mieć z życia. Gdzieś pojeździć, pozwiedzać, podymać, pojeździć czymś co ma troszkę więcej koni. Zero misiuń i lasek które pieprzą bzdety o miłości, najładniejsze panny i tylko dymanie. Pukasz i nie musisz wysłuchiwać później monologów, znosić fochów, obrażania się jak w małżeństwie, szantaży emocjonalnych. Płacisz i masz, bez problemów, ciśnienia. Może to puste i płytkie, ale jakie przyjemne, nieprawdaż? Pozycja społeczna, może tytuł profesora zwyczajnego? też miła rzecz, ale nadal miałbym problemy trawienne i finansowe. Podróże odpadają, dobre auta także. Więc pieniądze? człowiek by zaszalał. Pozwiedzał, postukał najładniejsze panny, wydał kilka książek które podstawieni ludzie by wykupywali. No ale miłości jakoś żal, wszyscy by się podlizywali do mnie – trochę sztuczne, z czasem nudne. Pałac mi niepotrzebny bo kto by to wszystko sprzątał? sława? dziękuję nie chcę, ani wyjść na ulicę, panny chcą żebyś je zapłodnił i bulił alimenty do końca życia, nie – sława jest nie dla mnie. Super auto na naszych drogach momentalnie bym rozpieprzył, więc może idealna kobieta? i co, wyjść z nią na obsrany trawnik przed blokiem? bać się że będą ją koledzy z pracy obracali na spotkaniach integracyjnych? nie zniósłbym że moja pięknotka siedziałaby z pampersem na kasie w tesco, by dołożyć się do wspólnej kasy.

Rozwiązanie

Jest takie jedno życzenie, które dżinn spełniłby z łatwością; a dla nas oznaczałoby to znacznie więcej, niż wszystkie wyżej wymienione rozkosze życia razem wzięte. Drogi Panie Dżinnie, proszę o pełną kontrolę nad swoim układem nerwowym. To wszystko. Nic więcej nie trzeba. Mógłbyś zaznać przyjemności większej niż po heroinie kiedy chcesz, ile chcesz i bez skutków ubocznych. Zastrzyku motywacji kiedy jej braknie, energii gdy jesteś zmęczony, natychmiast zasypiać, kontrolować swój metabolizm (żreć bez opamiętania) przyśpieszać w nieprawdopodobny sposób wzrost mięśni, spadek poziomu tkanki tłuszczowej, mieć niesłabnącą erekcję, być w stanie wielkiej przyjemności w najbardziej stresujących, wyczerpujących sytuacjach. Czyli miałbyś wszystko co mają dać Ci gadżety tego świata.

Dlatego właśnie mądrzy ludzie ćwicza jogę i medytację; by mieć wszystko. Cała reszta szturmuje i zdobywa świat, by kiedyś, w odległej przyszłości osiągnąć spełnienie. Do medytacji biegiem marsz! a ja do was dołączę jutro pojutrze, jak trochę przetrzeźwieję.

Mistrz pije

Och, mistrz pije?! tak, niewielki drink z ginem. Miałem dziś straszny dzień, mianowicie znowu zepsuło się seicento; koło nagrzane jak ja przy lasce z dużymi cyckami, trąbka nie działa, ręczny oczywiście nie działa w ogóle. No i znowu mechanik, kolejne pieniądze, czas. Przy mojej chorobie samochód jest bezwzględnie konieczny, gdyż tylko dzięki niemu mogę się poruszać. Odpada autobus, pociąg, rower do kilometra, czasem dwóch przy dobrych „wiatrach”. Obliczyłem swoje zasoby finansowe; oszczędności mam tysiąc pięćset wszystkiego co się w życiu dorobiłem, seicento może sprzedam za trzy i pół tysiąca (niski przebieg, wiele rzeczy już wymienionych, atrakcyjny wygląd) rodzice wszystkiego mają dwa tysiące zaoszczędzone z dziadowskich emerytur, jakbym je od nich brał pękłoby mi chyba serce. Czyli łącznie mam siedem tysięcy, za co musiałbym ubezpieczyć, rejestrować, mieć parę groszy na konieczne naprawy. Czyli mówiąc bardzo optymistycznie, mam na samo auto pięć tysięcy. Znaczy się mam gówno bo co ja za to kupię? kolejne auto które więcej czasu spędzi w warsztacie niż jeżdżąc.

 

I tak się zastanawiam czy aby nie przyłożyłem ręki do kłamstwa. Tyle razy przekonywałem ludzi o prawie kreacji, tymczasem sam nie umiem zastosować go we własnym życiu. Czy coś źle robię? nie wiem. Tyle lat chcę mieć normalny, kilkuletni samochód i nie mogę osiągnąć tego, co na zachodzie jest czymś trywialnym, oczywistym. Tyle lat pisania, ciężkiej, codziennej pracy i nic z tego nie mam. Muszę się prosić o pieniądze, by później być szarpanym przez skarbówkę i ludzi, którym nie podoba się fakt że ktoś mi wpłaci pieniądze na konto. O co tu chodzi? gdzie popełniłem błąd? pal licho błąd, ale czy aby swoimi teoriami nie nabroiłem komuś w głowie? czyżby wszystko w co wierzyłem było kłamstwem? jak to możliwe że nauczyciel pozytywnego myślenia nie może wykreować sobie auta w kilka lat? jak to w ogóle możliwe, dlaczego tak się dzieje? przecież zestawienie moich nauk i efektów które osiągnąłem, musi niszczyć ludzi. Prawo kreacji i koleś który jeździ starym gratem; guru pozytywnego myślenia, który od pięciu lat wizualizuje nowe auto; i nadal jeździ ciągle psującym się gratem. To jest kpina z wiedzy którą udostępniam. W ten sposób mogłem tworzyć negatywne skojarzenia, psuć całą tę piękną wiedzę. Efekty mówią same za siebie; nie potrafię tego zrobić. Może za bardzo pragnę, może nie czuję potrzeb rynku, nie wiem. Coraz częściej chodzi mi po głowie myśl żeby przestać całkowicie pisać. Nie daje mi to pieniędzy, satysfakcji, a zrobiło mi wielu wrogów, zapalenie spojówek i ciągły ból w dłoniach. Co oznacza że nie jest to moją życiową pasją, tę dopiero muszę znaleźć. Jestem jeszcze młoda dupa, mam trzydzieści cztery lata; coś powinienem jeszcze się nauczyć od nowa, w czymś spełniać. Myśl o wypieprzeniu komputera za okno jest niezwykle kusząca, rozkoszna. Tylko co dalej?

 

 

 

 

Zapraszam na stronę samczeruno, tylko o sprawach damsko męskich. Zachęcam do zapisywania się na newsletter na jej dole; wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt, by być zawsze na czasie. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski.

12 thoughts on “Dżinn i jedno życzenie

  1. Próbuję czasem uwolnić umysł od myśli…ciężko gdy tyle spraw jest w głowie: praca, dziecko, rozwód ogólnie nie wesoło 🙂 ale gdy już jestem sama i nastaje cisza od natłoku obowiązków dnia codziennego próbuje się „wyłączyć”
    czuje wtedy spokój..ukojenie..takie wyciszenie bardzo pomaga bo później czuje że mam więcej energii do działania:) Wspaniałe uczucie:)

  2. To o czym piszesz, nie ma nic wspólnego ze stanem przebudzania który opisałem – to ulga po stresie, relaks i odpoczynek – i tylko tyle. Stan bez myśli powinno się ćwiczyć, a z czasem powinien się pojawiać na coraz dłużej – po prosto odczuwaj własne ciało, zapachy, wróć do świata 🙂

  3. Wiem o tym Mistrzu 🙂
    wiem że muszę ćwiczyć i naprawdę się staram..
    tylko…a może problem tkwi w tym że za bardzo tego pragnę..nie wiem..poradź proszę:)

  4. Dlatego w wielu zakonach są okresy milczenia, bez rozmów. To swoiste wyłączenie narzuconej nam edukacyjnej zasłony, poniekąd wracamy wtedy w okres naszego dzieciństwa, przypominamy sobie inny sposób odbioru świata.

  5. a nauczyć się tego można m.in medytując, w angielskim nazywa się ten stan „mindfulness”. Są naprawdę ciekawe książki o tym. Niestety nie jest to taka łatwa sztuka jakby się mogło wydawać, jednak konsekwencje są warte próby.

  6. Pan panie Marek to już zupełnie odleciał. Każdym wpisem przegrywasz pan swoje życie. Przeczytałem wpis i oświecenie mam od 1972 r jak mi się odnowiła kontuzja ucha środkowego po seksie w stodole.
    Pan panie Marek zabierasz innym ludziom nadzieję na sens istnienia jako głupi człowiek. Nie mogą być wszyscy oświeceni bo wtedy nikt nie będzie.

  7. Mnóstwo ludzi praktykuje na całym świecie medytacje samoobserwacje wczuwanie się w ciało, wsłuchiwanie się w dzwięki, ja także i ciężko mi to idzie czasami, niewielu jest też tzw oświeconych. Doszedłem do wniosku, że stoji za tym głębsza przyczyna i to ona sprawia, że nieumiemy żyć tu i teraz. Bo mogę się koncentrować niewiem jak na chwili ale jak mam to robić jesli tkwią we mnie przekonania, że życie to walka, że jak czegoś nie zaplanuje to sie wszystko posypie, dlatego wystarczy że cos idzie nie tak i cały mój spokój i wyciszenie szlak trafia. Zaczołem więc oprócz samoobserwacji prowadzić także dialog z samym sobą. Staram się przekonać swój umysł, że życie to wcale nie walka, życie to gra, każdy gra nieświadomie pewną role, takie życie sobie wybrałem jako dusza ,żeby doswiadczyć tego i tamtego, że mogłem sobie wybrać równie dobrze bycie żebrakiem lub sławnym aktorem, wiec wszystko jest tak jak ma być, że o ide dzis do pracy i pewnie bedą różne sytuacje i ktoś bęzie próbował mnie wyprowadzić z równowagi ale to tylko taka gra i on gra tylko role abym czegos mógł doswiadczyć,i tu chodzi o to żeby nie dac się w to wciagnąć, no i tak gadam z samym sobą a później przychodzi spokój tak sam z siebie. I jesli nawet tak nie jest i jestem tylko ciałem, które żyje w okrutnym świecie gdzie nic innego poza kasą i siła sie nie liczy i nie ma nic poza tym to czuje się przynajmniej bardziej spokojny. Ale wiem teraz, że życie ciągle przeszłoscią i przyszłoscią, nieumiejętnosć skoncentrowania się na chwili, cieszenia sie nią wynika poprostu z wizji swiata opartego na strachu jaki jestw umyśle. Dopóki ona jest można medytować latami i byc w tym dobrym a poza medytacją nadal wkurzać się o coś jak cos idzie nie tak, nadal bać się czy zwolnią mnie z pracy, ciągle bedą te napięcia.
    No ide spać chyba, cały dzień leje.:)

  8. Ostatnie artykuły – czapki z głów, mam jednak pytanie. Piszesz tutaj:

    „Nic więcej wtym świecie nie można osiągnąć, jest to najwyższy możliwy pułap sukcesu.”

    Jak to się odnosi do poziomów rozwoju świadomości, które opisałeś niedawno, szczególnie 2 ostatnich, np:

    poziom 6 – Na tym bardzo wysokim poziomie, człowiek ma pełny dostęp do intuicji, widzi karmę, obciążenia duszy, widzi jak świat naprawdę funkcjonuje.

    ?

Skomentuj zik Anuluj pisanie odpowiedzi

Top