Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Dlaczego boli mnie cudzy problem?

Dlaczego boli mnie cudzy problem?

Życie to ciągły rozwój, wzrost, przystosowanie się do realnych wymagań. Ryba wykształca kończyny, gad skrzela i płetwy a bezrobotny nieudacznik zostaje duchowym guru. Gdy kolejne zmarszczki atakują męskie ego, winda samooceny zjeżdża w dół. To zwiększa natężenie prądu którym torturowane są sutki ego, ale i zwiększa głębię spojrzenia, która właśnie staje się i Państwa udziałem.

Fontanna śmiałości

Wiele razy się zastanawiałem, dlaczego jestem tak mało przebojowy w świecie realnym. Znane mi, bezpieczne otoczenie? pląsam w fontannie śmiałości, tupetu i bezczelności. Chłostam słowem, biczuję spojrzeniem, niewolę różowymi, futrzanymi kajdankami uroku osobistego. Odpowiedź wydaje się banalnie prosta, boję się odtrącenia. Sprawia mi ono taki ból, że unikam go jak mogę. Dlaczego czyjaś pogarda sprawia że bardzo źle się czuję? załóżmy że ktoś mną gardzi, nie lubi mnie, brzydzi się, nienawidzi; przeżywa w swoim wnętrzu bardzo nieprzyjemne emocje, którym daje wyraz w stosunku do mnie. Tak na czystą logikę – powinno mi być go żal. Zamiast się cieszyć, radować, ktoś przeżywa okropne chwile. Żeby nabluzgać, musi wyobrazić sobie to czego nie toleruje, poczuć to a później na to zareagować. Zamiast wyobrażać sobie miłe, przyjemne rzeczy, on wyobraża sobie coś, co zabiera mu spokój, wszelką radość, napina go jak Mosze Rostowski dyscyplinę budżetową. On cierpi i ja cierpię; dlaczego mnie to tak boli? zresztą nie tylko mnie. Lęk przed ośmieszeniem, pogardą czy odrzuceniem jest domeną ludzkości. Kierując się nim, zaniżamy znacznie swoją inteligencję (np. stres egzaminacyjny), tracimy kreatywność, radość, zapał do życia. Człowiek bojący się odrzucenia nigdy nie będzie dobrym podrywaczem, nie przebije się w biznesie i niewiele w życiu załatwi. Bojąc się, nie żądasz dla siebie szacunku, dobrego zachowania – bo ktoś się oburzy tym, że nie podoba Ci się jego smród, obleśne zachowanie i jeszcze da w mordę. Nie będziesz też pragnął należnego Ci bogactwa, życia w pełni piękna – bo ktoś Ci będzie zazdrościł, gadał że to obraża Pana Boga (bogaci podobno nie wchodzą do nieba) czy odczujesz zagrożenie że Ci to ukradną, zabiorą (gangsterzy, US). Żyjąc w lęku może trochę dłużej pożyjesz (niekoniecznie), ale cóż to będzie za życie… ten lęk nie dotyczy mojej bytności w internecie. Tu jestem śmiały, ponieważ przez lata stykania się z wirusem głupoty uodporniłem się na niego. Niektórzy złośliwie dodają że stałem się sam głupi, kto wie, może mają trochę racji.

Zaszalałem
To było ileś lat temu; kilkanaście osób, ognisko, Byłem konkretnie nawalony. Alkohol, jak wiemy, ma etapy działania. Od kręcenia w głowie, euforii aż po tzw. zejście, czyli spłacanie tych kilku rozkosznych chwil wlokącymi się jak ślimak godzinami upodlenia, bólu i cierpienia. Niedaleko nas szła grupka zawadiaków, co było wyraźnie widać; gibanie się na boki jak rezusy, groźne spojrzenia, sportowe ubrania rodem z Bangladeszu. Wszyscy, a było wiele ognisk, odwracali wzrok; zapanowało nieprzyjemne napięcie które rozładował… no właśnie, kto to zrobił? ja, oczywiście że ja. Wstałem (byłem dokładnie w fazie euforycznej) i krzyknąłem do bysiów że zapraszam ich na flakon, że się świetnie zabawimy bo chłopaki są fajne. Lider stadka silnorękich stanął, nie wiedział co odpowiedzieć; odkrzyknął że się gdzieś śpieszą i zniknęli. Moi znajomi siedzieli cali skurczeni, oczekując czegoś bardzo, bardzo złego. Nie doczekali się. Mój entuzjazm, żywa, nieudawana sympatia i radość sprawiła, że prawdopodobnie ocalili skórę. Niestety, jak to w życiu bywa pewnie ktoś inny obskoczył i to w dwójnasób.
Proszę sobie wyobrazić poziom stresu, który odczuwałem nazajutrz po wybudzeniu. Nie wnikając w szczegóły, był duży, połączony z ukradkowym, nerwowym rozglądaniem się w około. Z fazy euforii wbiłem się w przyciasne, cuchnące spodnie kaca moralno – fizjologicznego.

 

Te doświadczenie zrodziło we mnie wiele pytań. Zrobiłem coś, na co nie było stać żadnego cwaniaka. Wszyscy zamilkli ponieważ bali się konsekwencji cwaniactwa, czyli porozbijanej twarzy, a może i noża w brzuchu jeśli ekipa była z tych ostrzejszych. Potencjalnie mam olbrzymie możliwości, wręcz gigantyczne jeśli chodzi o relacje z innymi ludźmi. Ja się nie bałem, ponieważ alkohol (podobnie jak w mniejszym stopniu papierosy) znosi lęk. U jednych znosi go razem z rozsądkiem i wprowadza agresję bądź autoagresję, a u mnie znosi lęk, zostawia rozsądek (nigdy nie skakałem do wody, nie wsiadałem do auta, nie prowokowałem nikogo) i ujawnia miłość do ludzi. Te połączenie skutkuje czymś niesamowitym. Gdyby ktoś do lidera grupy szukającej wyładowania emocji powiedział to co ja, ale udawał – zostałby skatowany. Nie byłoby litości. Zrobiliby by mu z twarzy tatara. Ja nie udawałem, ponieważ w tej chwili uważałem tego mężczyznę za mego brata, przyjaciela. Tego nie da się oszukać sztuczkami, to się po prostu czuje. Młody poszukiwacz emocji i łatwo łamalnych nosów poczuł się zdezorientowany – zmienił się scenariusz którego pragnął. Oczekiwał lęku bądź agresji w odruchu obronnym. Tymczasem spotkał prawdziwą, nieukrywaną życzliwość.

Dał nogę

I czmychnął, nie mogąc znieść tego umysłowego dysonansu. A więc gdy znika lęk, pojawia się miłość. Nie u wszystkich, niektórzy ukazują wtedy mroczne cechy swej osobowości. Myślę że u ludzi agresywnych po alkoholu lęk wcale nie znika, a tylko jego niektóre odsłony – ten prawdziwy nadal tkwi głęboko. Lęk że jest się gorszym, nielubianym, niedocenianym, lęk przed pustką, przed brakiem podziwu innych ludzi. I ten właśnie podstawowy lęk pcha ich do czynów obrzydliwych. Czyny te nie przynosza uzdrowienia, ukojenia; pobicie zmniejsza napięcie, szyderstwo także. Ale ta potrzeba, pragnienie zła wróci jako nieznośne napięcie, które znowu domaga się rozładowania. Wtedy szuka się kogoś, komu można zrobić coś złego; pobić, upodlić, zhańbić. Tak naprawdę w ten sposób poszukuje się ukojenia, a mechanizm czynienia zła jest identyczny z uzależnieniami. Im głębiej wpełzasz w mroczny tunel, tym więcej zła musisz czynić a ulga jest coraz mniejsza. Pieprzona tachyfilaksja. Cierpienie Cię w końcu rozsadza na jawie i śnie, ulga jest nieskończenie mała, a światełko w mroku już dawno zniknęło. To właśnie zrobił raper Popek w słynnym nagraniu „faceburger” (KLIK). Po fali nienawiści i niechęci ze strony ludzi, wymyślił bajeczkę że ten niemal upośledzony, chudziutki chłopaczyna który ledwo umie mówić, oszukał jego kumpla na narkotykach. Wątpię by kolegów barczystego monstera mógł oszukać taki chłopaczyna. Dziwnym trafem ten silny, potężny uliczną śmiałością zabijaka upokarza tylko o połowę mniejszych od siebie mężczyzn, mało tego, są to ludzie niezdolni do konkretnych akcji. Sam znam takich, którzy nie mieliby szans z Popkiem w starciu, ale by go zarżnęli bez litości nożem. Taki numer który zrobił, nigdy by nie przeszedł bez poważnych konsekwencji. Poza tym, jeśli faktycznie ten chłopak przekręcił ich na towar i pieniądze (hie hie) to można mu spuścić tradycyjny łomot, a nie upadlać na oczach tysięcy durni w internecie, którym imponują dziary i przeszłość w MMA Popka. Zostało to zrobione po to by napędzić sławę Popka; zachował się jak ktoś, kto wypuszcza gazy jelitowe na przyjęciu, myśląc że smród w trakcie posiłku sprawi że będzie lubiany, traktowany jak ktoś zakręcony, fajny.

Krokodyl w robocie

Nie miejmy złudzeń; charyzma która aż bije z tego człowieka, to nie jego zasługa. Jego osobowość jest żałośnie krucha, absolutnie nudna i do bólu przeciętna. To co tak emanuje, to zdaniem ezoteryków „krokodyl” KLIK, a zdaniem psychiatrów psychopatia (wampiryzm emocjonalny), czyli uruchomiony system lepszego radzenia sobie w społeczeństwie – ktoś nie ma empatii, został w ten sposób upośledzony i okaleczony, więc wzbudza silne, fajne emocje u ludzi. To jak ze wzrokiem; jeśli go stracisz, polepsza się słuch. Tracisz jeden system którym idziesz przez życie (empatia), więc inne próbują go zastąpić – w tym wypadku znika poczucie wstydu, odczuwanie bólu i lęku. Chory wydaje się przez to nadczłowiekiem, ale jest upośledzony tak samo jak ktoś, kto jest sparaliżowany i nieświadomie rąbie w gacie. Popek przypomina mi kolegę z pracy, który potwornie cuchnął, ale nie zdawał sobie z tego sprawy. Czuł normalnie zapachy, ale jego świadomość odcięła się od swojego zapachu. Popek podobnie, robi rzeczy które budzą wstręt i pogardę, ale nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Obserwujcie uważnie jaki będzie koniec człowieka, który ma taką zabójczą mechanikę w sobie uruchomioną. W życiu nie ma nic za darmo, a za tego typu wampiryczny urok, trzeba będzie bardzo solidnie zapłacić.

Kolory strachu

Schemat jest więc taki. Boję się być przebojowy, tryskać energią i kawałami, ponieważ ktoś może mnie obrazić, wyszydzić, a ja nie będę umiał się wtedy zachować. Instynktownie w młodych latach próbowałem temu zaradzić jak umiałem – a więc ćwicząc latami (do tej pory to robię) uderzenia. Jeśli nie umiem zripostować szyderstwa, to chociaż przywalę komuś w ostateczności. Umiem to zrobić, wstyd przyznać – kilka razy zrobiłem. I mimo tego że przeważnie w moim otoczeniu pobiłbym każdego, nadal czułem silny lęk. Gdy chcę zażartować, błysnąć energią – pojawia się lęk. Wyuczony, uwarunkowany, zaprogramowany. Gdy błyskam, lęk tę światłość zmienia w ciemne, smutne, pozbawione energii kolory. Lęk niszczy i dewastuje wszystko, ukazując nam jednak problem który naprawdę warto rozwiązać – strach przed opinią innych. Wielokrotnie widziałem wielki potencjał u ludzi, który hamowany jest przez strach. Większość moich czytelników to tytani sukcesu, buldożery miażdżące wszystkie przeszkody na swojej drodze – tylko kluczyków nie mają. Ludzie mogą znacznie więcej niż im się wydaje, ale ograniczenia są dwa:

 

1. Strach. Zostaliśmy nauczeni bać się opinii innych, ponieważ wtedy łatwo można nas kontrolować. Bojąc się, jesteśmy niewolnikami. Ktoś powie nam komplement i się cieszymy, ktoś obrazi i cierpimy. To nasze życie, nasze ciało – a ktoś inny tym wszystkim steruje. To nie Twój strach, to zostało Ci i mi wtłoczone do głowy; każdy niewolnik przychodzący na ten świat, dostał taki program w głowie. Jedni boją się mniej inni więcej. Ale boją się niemal wszyscy, na górze i na dole drabiny społecznej. Ci pośrodku boją się najmocniej, bo są rozdarci między wizją upadku i chciwością która zerka wyżej, ku gwiazdom biznesu.

2. Wyobraźnia, przekonania. Myślisz że szczytem Twoich możliwości jest coś, co Ci wmówiono. To nie są Twoje granice tylko ktoś Ci tak powiedział. Granice były, są i będą notorycznie łamane przez ludzi, którzy nie wierzą w podane definicje. Cała armia autorytetów wierzyła w płaską ziemię, aż pojawili się Ci, którzy te wierzenie poddali wnikliwej obserwacji. Świat pełen bezmyślnych baranów pcha do przodu garstka tych, którzy zadają pytania, buntują się przeciwko zastanej rzeczywistości, nie biorą czegoś na wiarę – tylko korzystają z Boskiego daru, rozumu.

 

3. Religia. Monstrum które daje Ci niebezpieczne wrażenie, że wszystko wiesz. Podają Ci bajkę która opisuje stworzenie świata, Boskie intencje i co rzekomo kreator od Ciebie chce. Niezależnie od wszystkich rytuałów, przekonań i zwyczajów, Bogowie wszystkich tysięcy religii chcą jednego – Twoich pieniędzy i władzy nad Tobą. To jedno ich łączy. Jedni uważają krowę za świętą (Hindusi) inni ją żrą (prawdziwi Polacy) a kolejni mordują tak, by straszliwie cierpiała kilkanaście minut bo to się podobno podoba Panu Bogu (żydzi i muzułmanie). I mimo tych różnic, wszyscy wyciągają rękę po Twoje pieniądze, strasząc diabłami i piekłami jak nie dasz.

 

Święta Mućka

Zawsze będzie ktoś, kto będzie nas nienawidził. Możesz być największą cipą, a i tak znalazłoby się wielu, którzy oderżnęli by Ci głowę tępym nożem. Świat to arena struktur, np. państw czy religii. Myślisz że porządny, bogobojny islamista Cię polubi jeśli jesz mięso, które uważa on za nieczyste? myślisz że żyd Cię polubi, skoro każdy nie – żyd jest uważany za goja, zwierzę w ludzkim ciele które można oszukać, okraść i zamordować? a hinduista – jak myślisz, co poczuje facet czczący krowę jeśli się dowie, że jadłeś ją na obiad? tak, brawo! uzna Cię za świętokradcę! właśnie obraziłeś jednego z tysięcy wymyślonych przez ludzi Bogów!

 

Świat to miejsce, gdzie zawsze masz wrogów. Możesz się zawsze cofać, ale możesz też przeć do przodu. Nie wiem jak pozbyć się tego strachu, nie będę Państwa okłamywał. Czuję że bardzo mi pomaga obserwowanie siebie, i oddalanie się od osobowości. Mam też kilka swoich fajnych rzeczy, których nie będę opisywał – napiszę jak doświadczę totalnej zmiany. Nie oczekuję jej jednak, po prostu mogę być szczęśliwy będąc nieśmiałym, prostym chłopakiem który robi przy łopacie. To Twoje Boskie prawo – możesz być szczęśliwy bez względu na okoliczności. A jeśli nie mam racji, jeśli kłamię, proszę Cię Panie Boże przywal piorunem w kompy moich czytelników. Spal ich procesory, karty graficzne i płyty główne. Jeśli ja pragnę nowego procesora (I5 albo I7) na nowej płycie (mam dual core pentiuma) i nie mam, to moi skąpi czytelnicy też niech nie mają.

 

 

———-

 

 

 

Zapraszam na stronę samczeruno, tylko o sprawach damsko męskich. Zachęcam do zapisywania się na newsletter na jej dole; wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt, by być zawsze na czasie. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski.

 

13 thoughts on “Dlaczego boli mnie cudzy problem?

  1. Lęk…nie jest dobrze , gdy ocenę swojej osoby oddajesz w cudze ręce…to zawieszenie , gdy ciągle i wciąż zastanawiasz się , czy jesteś już wystarczająco dobry i spełniasz tzw. wymagania…tylko dlaczego u licha nie spełniasz jeszcze swoich ?

  2. Nie wiem, może ja w innym świecie żyję czy coś, ale jak dla mnie to ten Popek sam zrobił z siebie niezłego idiotę w opisywanej przez Ciebie sytuacji. Jak w ogóle można wpaść na tak durny pomysł, żeby karmić kogoś własną skórą z twarzy?! W sumie to nie od dziś fascynuje mnie jak bardzo niektórzy ludzie potrafią marnować swój czas na robienie takich strasznych bzdetów zamiast czegoś sensownego i produktywnego.

  3. Popek zrobił z siebie nie tylko idiotę, ale i ludzką wszę. I tak, uważam że upodlił tego kolesia, który pewnie będzie pośmiewiskiem na swoich rewirach. Niektórzy po czymś takim się huśtają, nie mogąc znieść upokorzenia.

  4. Tą fontannę śmiałości czeba mieć tu i teraz – na trzeźwo i nic nie jest w stanie się oprzeć.
    Zawistni depczą, wyśmiewają? to spoko 😀
    TR nie jest tylko teorią, sposobem myślenia, część już przeżyłem a reszta leży przede mną, na moich liniach. 🙂
    W końcu ten dobry laptop (i nie tylko) się urzeczywistni, jak i Twój i30.
    Teoria stanie się praktyką. Sprawdzam właśnie takie działanie, rzuciłem wyzwanie i wyraziłem osobisty sprzeciw w imieniu wszystkich mieszkańców mojej lokalnej społeczności (o obniżenie podatku za śmieci), czas pokaże co przyjdzie z zewnątrz.

  5. No fakt, możesz mieć rację. Wydaje mi się, że to działa tak: jak ktoś nie odnosi sukcesów w żadnej dziedzinie, to może być bardzo wrażliwy na takie zaczepki. Natomiast jeśli idzie jakąś wytyczoną przez siebie drogą, to wszystko to co mu przeszkadza na tej drodze po prostu jest dla niego nieistotne.

  6. No cóz, Popek zapomniał, nagrywajac z murzynami, ze w Krakowie za tak akcję miałby nóż w dupę zagwarantowany, nikt by sie nie pierdolił w tancu

  7. Cytuję Marek:
    „Odpowiedź wydaje się banalnie prosta, boję się odtrącenia. Sprawia mi ono taki ból, że unikam go jak mogę”

    Jeśli ktoś boi się odtrącenia to czy uruchamiając system obronny może odtrącać innych? Wtedy poczuje się bezpieczniej?

  8. „Dokładnie” to dotknięcie i zmierzenie się z sednem problemu – przekonania iż jest się gorszym od innych:>
    Alko w odpowiednich dawkach dla odpowiedniego organizmu usuwa to hujowe przekonanie. Śmieszne trochę nie, jesteś sobie Markiem z szeregiem problemów, wypijasz małe co nieco i wszystko gra;d
    Więc albo masz gówniane przekonania o sobie, albo żeby być sobą będziesz nosił małpkę ze sobą 24h/na dobę;d
    Proponuje pierwsze rozwiązanie, i sam się odnośnie siebie temu przyglądne;d
    No tak, to może być aż tak proste, uwolnienie się od tylko tego jednego mniemania:>

  9. Panie Marku, świetny tekst!
    Zdumiewa mnie trafność z jaką Pan opisuje mechanizmy, emocje, problemy które od lat trawią moją osobę.
    Czytam, czytam, czytam…i widzę siebie. I boli że muszę siebie tu odnaleźć, bo zdecydowanie bardziej wolałbym być kimś kogo poruszane kwestie nie dotyczą.
    Pozdrawiam, Marcin.

  10. Owszem, sam tak niejednokrotnie czyniłem.
    Dlatego nie mam gromady przyjaciół, a kobietę która szalenie mi się podoba, podziwiam z daleka.

    Odtrącając czujesz się bezpieczniej…do chwili w której dociera do Ciebie że ucieczka oddala Cię od Twych pragnień…wtedy cierpisz bo masz świadomość beznadziejności swojego postępowania i tego co tracisz…a czas ucieka.

  11. [quote]Boję się być przebojowy, tryskać energią i kawałami, ponieważ ktoś może mnie obrazić, wyszydzić, a ja nie będę umiał się wtedy zachować. Instynktownie w młodych latach próbowałem temu zaradzić jak umiałem – a więc ćwicząc latami (do tej pory to robię) uderzenia. Jeśli nie umiem zripostować szyderstwa, to chociaż przywalę komuś w ostateczności. Umiem to zrobić, wstyd przyznać – kilka razy zrobiłem. I mimo tego że przeważnie w moim otoczeniu pobiłbym każdego, nadal czułem silny lęk. Gdy chcę zażartować, błysnąć energią – pojawia się lęk. Wyuczony, uwarunkowany, zaprogramowany. [/quote]

    Prosto opisany mechanizm który w 2/3 jest przyczyną tego jak wygląda moje życie.
    Dokładnie tak to działa.
    Dyskomfort jaki wywołują ludzi swoją nieprzewidywalnością jest porażający…nienawidzę się tak czuć…

Dodaj komentarz

Top