Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Czytaj mnie, jedz mnie…

Czytaj mnie, jedz mnie…

Gdy odrzuciłem wszelkie wiary, przekonania o Bogu i życiu, własne przeżycia duchowe jako halucynacje i produkty umysłu – poczułem się jakbym był na tratwie pośrodku sztormu. To straszliwe, ale i wyzwalające uczucie. Bryza wolności sprawia że drżę z podniecenia, ale pojawia się także strach. Moje ego, społeczna konstrukcja – pozbawiona przeciwlękowego działania wiary i przekonań, zaczyna czuć powagę sytuacji:  Okulary wiary zostają zbite pięścią prawdy.

Powaga śmierci

Oto istnieje śmierć, a ja zniknę za chwilę z mapy ziemi; ciało które pakuję i ćwiczę zgnije w ziemi, zjedzą je robaki, a po mnie przyjdą na ten świat zastępy wierzących w cuda lemingów – i nikt nie jest w stanie zatrzymać procesów starzenia się. To mnie wkurwia, to mnie przeraża… Jeśli za chwilę zniknę, to w jakim celu właściwie tu jestem? wiecie że wierzę w karmę, mam swoje doświadczenia, pamięć, pewne wglądy… ale wyrzućmy to wszystko. Won, na śmietnik. To tylko przypuszczenia, wizje, przebłyski – ale skąd mam wiedzieć czy mój umysł mnie nie oszukuje? przecież dobrze wiecie (ponieważ latami to opisuję) że umysł, podświadomość, ten cały system to jedno wielkie oszustwo – i jeśli nie wiesz jak to działa, możesz wyć z bólu całe życie. Jeśli chcę mieć wszystko co najpiękniejsze – a pragnę tego całym sercem – muszę to wszystko wypieprzyć. Wynocha z autorytetami, religiami, wierzeniami, papieżami, świętymi, tym całym gównem które nawkładano mi do głowy przez całe życie.

Wyrzekam się bogów i ludzi

Wyrzekam się wszystkiego – bogów i ludzi – ponieważ nie dało mi to spełnienia – cierpię i odczuwam bezustanny ból, rozpacz, strach… jeśli nie dało mi to ukojenia, to jest do dupy, koniec kropka. O czym tu jeszcze gadać? ile mam czekać na ulgę w bólu mym codziennym? mam się do niego przyzwyczaić, unikać, udawać że go nie ma? ale on jest, coraz większy. Nic nie rozumiem, nic nie wiem… czasami są chwile gdy budzę się w nocy, i lęk ten wypełza na powierzchnię stawu – jak potwór z loch ness, gryząc mój wypełniony rarytasami pęcherz. Czegóż ode mnie chcesz potworze przebrzydły, wszeteczny? czemu mnie dręczysz? albo – co chcesz mi przekazać? jaką informację w bólu zaklętą? zgiń, przepadnij zmoro nieczysta – chcę dalej spać, śnić ten straszny, okropny sen zwany ziemską egzystencją.

Falująca cisza

Pragnę spełnienia, ostatecznej iluminacji, totalnego oświecenia. Może to chwila gdy widzę potęgę szumiących fal? ośnieżonych szczytów górskich? moment zachwytu pięknem, rytmem i zapachem przyrody? gdy rozbieram piękną kobietę, mając świadomość że pozwoli mi na wszystko? kiedyś jeździłem do Międzyzdrojów, zanim karierę włóczykija zamknęła w folderze marzeń bezwzględna choroba – zawsze w zimę, by obecność ludzi nie naruszyła mego kruchego spokoju ducha – w huku fal, padającym śniegu, samotności – odkryłem nieśmiertelne piękno. I właśnie dlatego nie chcę tam pojechać, gdyż marzenia zawsze idealizują – a rzeczywistość okazuje się po stokroć bardziej trywialna. Ale w tym roku, za miesiąc, dwa… będę nad morzem, Polskim morzem. Tylko fale, wiatr, śnieg – i to coś co jest moją osobowością. Chcę doświadczać, przeżywać – i chcę by Marek zginął, umarł. Ten nieustanny bełkot myśli, korowód reakcji i stanów emocjonalnych – zabija całe piękno, całą potęgę chwili teraźniejszej zamykając mnie na rozkosz – a otwierając na ból, nadzieję na ekstazę w przyszłości… ale ona nigdy nie przychodzi. Nadzieja jest matką głupich – i teraz wyraźnie widzę że powiedzenie te ukuł w kuźni mądrości geniusz, znający na wskroś ludzką, przewrotną naturę. Głupcze, po co ci nadzieja jeśli otacza Cię raj? to prawda, i w tych rzadkich chwilach prawdziwego szczęścia, byłem tego świadkiem. Otacza nas raj i piękno, a oddziela nas od tego stanu przeżywania – zasłona naszych bezustannych myśli, zdrada umysłu. Albo doświadczasz rzeczywistości, albo swoich myśli. Wybieraj – gdyby to było takie proste…

Podłość, a może głębszy sens?

Czuję przestwór Boskich wód, ale nie umiem do nich wpłynąć. Jaki sens takiego życia – pal licho jak dostatniego – nażreć się, wysrać i obejrzeć telewizję? biedny żre kaszankę, ogląda M jak miłość w czternastocalowym pudle, a bogacz chapie kawior oglądając to samo w ledowej pięćdziesiątce – Gdzie tu sens? pojawiłem się na ziemi, wirującej w kosmicznych, mrocznych odmętach, mam dany pewien czas, i bezwzględne biologiczne prawa za chwilę, za moment… zabiorą mnie nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak… jak można żyć, przeżuwać i tkwić w bezruchu myśli – wiedząc o niechybnym końcu? a co jeśli całkiem zniknę? jakaż to niesprawiedliwość, rzucić człowieka w pełen pokus świat, odebrać mu możliwość ich doświadczenia – a później zabrać go w nieznane. Jakaż podłość, jakaż niemoc w tym zamknięta jest przyjaciele…

Paroksyzm strachu

Podejrzewam że takich jak ja – wijących się w paroksyźmie strachu, pragnących znaleźć ukojenie – było wielu. Lecz nic o ich badaniach, życiu, doświadczeniach i efektach nie wiem. Wiem tylko to co mi napiszą – a napisać można wszystko… jestem sam w oceanie życia, i muszę znaleźć ścieżkę, znaleźć sens. Kto wie, może sens jest przy mnie w tej chwili, a ja go po prostu nie widzę? Mam świadomość tego, że w Afryce umiera z głodu jakiś dzieciak. Wokół nie umierają w mękach niezliczone formy życia, ale cóż mogę z tym uczynić? wyjącego po nocach psa sąsiada – dokarmiam, co daje mi dużą radość. To nie jest bezinteresowne, za kilka złotych dziennie mam wielką satysfakcję. To nie pies – a ja jemu jestem winien wdzięczność. Jego nieszczęście daje mi satysfakcję, taki to własnie świat. Cóż mogę więcej uczynić? nic, dosłownie nic. Wszystko toczy się swoim rytmem. Widzi mnie już z daleka, wyczuwa… idę powoli, bardzo powoli. Szaleje z podniecenia, nie może wytrzymać tego napięcia – stanu w którym na chwilę zapomina o swoich hujowych opiekunach. Idę więc powoli, trzymając w dłoni wielką kość. Jestem wtedy naprawdę szczęśliwy, sram na wszystko. Podkreślam – nie jestem dobry, po prostu walę sobie konia swoją dobroczynnością. Jest mi tak dobrze… dzięki temu psu. Jestem mu winien wiele swojej radości. Jestem egoistą, robię to dla siebie. To mój spektakl, moja chwila. Wtedy pierdolę cały świat, walę wszystko. A więc idę z tą kością kupioną w spożywczaku, powolutku, nienaturalnie powoli. Husky szaleje; piszczy, wyje do nieba – dokarmiam go przeważnie nocą, by właściciel mnie nie przyuważył. Pal licho jak mnie zauważy – zawsze mogę mu spuścić zdrowy łomot – Pan Bóg dał szybkie ręce i twarde kiedy trzeba jajca – ale po co takie utrudnienia, po co takie kłopoty? jeszcze będzie się chciał mścić na psie, jemu już wystarczy kłopotów. Robię wszystko w skrytości nocy, w skrytości ducha… husky zaczyna okrążać budę, a ja jeszcze zwalniam… niech ta cudowna chwila trwa. Husky zaczyna skakać na siatkę, rozpierają go potężne emocje, szaleje i szczeka, wyje… zbliżam się powoli, oczy mi błyszczą z rozkoszy… już jestem przy siatce, oczy psinie zapadają się niemal do środka z żądzy… to jego jedyna przyjemność w zasranym życiu, a ja zbliżam bardzo powoli dłoń z kością – husky niemal rozwala siatkę, szaleje, jego ogon kręci się jak śmigło, niemal unosi go w powietrze – a ja nadal przysuwam powoli dłoń z kością… emocje sięgają zenitu. Husky niemal traci przytomność z żądzy – dam kość czy nie? dam spełnienie najdzikszych pragnień czy nie? prędzej spalę cały świat, niż zabiorę mu tę radość, ale przecież ta świadomość w ciele psa o tym nie wie… niemniej za chwilę, chwilunię… przeraźliwie długą, bolesno – rozkoszną – się dowie.

Zjedz mnie!

Spełnienie ma smak wołowiny. Albo wołowiny z kurczakiem, nie wiem, mam to w dupie. Smakuje mu jak diabli, je jak opętany. Starczy mu na kilka godzin, po których on nadal będzie czekał na mnie – i cierpiał – a ja będę cierpiał z powodu egzystencjalnego bólu.  Spokojnie Mareczku, to mija! spójrzcie przyjaciele na zdjęcie prostackiego ciała, które nosi moją świadomość. Jego przeznaczenie to po latach niezdrowego używania – trumna drewniana, robaki i roztapianie się w matce ziemi. Wasze prawnuki kiedyś zjedzą mnie w pomidorze, ogórku i cebuli. A później? później mnie wysrają, gdzie moja egzystencja zatoczy zabawne koło – gówno użyźni ziemię, tę ziemię, na której urosną rośliny. Jedne zjedzą ludzie, inne zwierzęta które pójdą pod nóż. Tak czy siak – mówią że jestem domatorem, a zaliczę tysiące, ba! miliony układów pokarmowo – wydalniczych. Kto wie, może i Ty mnie kiedyś zjesz? czytasz mnie, jesz mnie… a mówią że jestem nierobem.

 

——

 

 

Zapraszam na stronę samczeruno, tylko o sprawach damsko męskich. Zachęcam do zapisywania się na newsletter na jej dole; wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt, by być zawsze na czasie. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski.

38 thoughts on “Czytaj mnie, jedz mnie…

  1. Marku, zmiłuj się! Trzepnąłeś mną tym felietonem!
    Uwielbiam czytać takie teksty!

    Widać że jestem mniej oczytany, nie umiem tak pisać jak Ty, tak się wysłowić…tak wspaniale porządkujesz moje własne przemyślenia, tysiące myśli ba! miliony!

  2. Kolejna teoria… Steruje tym jakiś doskonały twór i wykreował taki system… a w ogóle to wczoraj wieczorem w pancernym schronie Tusk z Osho byli wezwani na dywanik i radzili z Markiem w sprawie kształtu jego nowej książki;p
    Może się mylę, może nie doceniam 😆 ale bez przesady… wiem trudno uwierzyć, że ten burdel jest taki sam z siebie ale czy nie wystarczy parę miliardów ludzi i ich żądze, żeby było jak jest? Można wysnuć jeszcze milion takich teorii i co z tego?
    Artykuł świetny, sam wiję się z przerażenia nad tym światem…:/

  3. Moim skromnym zdaniem gówno zrozumiałeś Rysiu z tzw. rozwoju duchowego;d
    No ale dobra, chętnie usłyszę jakie są Twoje metody weryfikacji rzeczywistości, skoro wszystko uznajesz za przekręt;d, to jakie?;d

  4. Ano właśnie, też od lat wydaje mi się, że staram się bardziej rozumieć, rozwijać duchowo, krytycznie podchodzić, czytać o psychologii i takie tam. Co dostałem: może i rozumiem więcej, ale zupełnie odsunąłem się od tego świata śmiesznych ludzików ze swoimi problemami, którzy raczej drażnią mnie, ewentualnie rozczulają, od jakichś przedmiotów, które w ogóle nie są mi potrzebne. Do życia potrzeba bardzo niewiele. A o czym mam z innymi humanoidami rozmawiać? Że wyprawka do szkoły kosztuje? Że czekali 2 godziny na wejście na AirShow? Chyba doszedłem do ściany. Trwanie w samotności i kontemplacji jeszcze kilkadziesiąt lat? Wydawanie dźwięków do innych humadoidów i przebywanie z nimi? Gromadzenie przedmiotów, które i tak będę musiał zostawić? Spodobało mi się zdanie, które powiedział człowiek (chyba jakiś wywiad): nie potrafię mechanicznie zakończyć swojej egzystencji.

  5. Czy to coś oznacza ?
    Rozterki gnębiące człowieka podobne do tych z dzisiejszego artykułu znikają, gdy człowiek zmuszony jest walczyć o przetrwanie. Gdy awantura w Syrii rozwinie się w pożądanym przez niektórych kierunku możemy takiej walki doświadczyć…

  6. Może być odwrotnie (i nie rozstrzygniemy tego wspólnie). Czyli to Ty zbyt bezkrytycznie ładujesz się w „rozwój duchowy” (bo z jakiegoś względu wydał się atrakcyjny), bez podstawowych informacji KTO i PO CO go wymyślił i propaguje (to, że ma on pozytywne, obserwowalne efekty jeszcze nie jest „dowodem”, że to absolutnie jedyna właściwa droga, że nie ma wad/pułapek).
    W poprzednim wpisie ZADAŁEM TYLKO PYTANIE (a nie [i]”uznaję wszystko za przekręt”[/i]).
    😉

  7. Jeszcze takie małe uzupełnienie wypowiedzi.
    [quote]Moim skromnym zdaniem gówno zrozumiałeś Rysiu z tzw. rozwoju duchowego :D[/quote]
    To zdanie właśnie świadczy, że przyjmujesz tę ideę „rozwoju duchowego” czysto mechanicznie, jak atrakcyjny przedmiot, rzecz, koncepcję, którą można „zrozumieć” i być jej nośnikiem, wolontariuszem, a wtedy i dla Ciebie coś „skapnie” ze stołu (coś fajnego, co uznasz za „dar Boży”, a to może być ochłap).
    A To podobno ma być styl życia, czy poziom rozwoju, wyższy poziom świadomości (a nie coś, co Ci się spodobało, więc wskakujesz w temat i uprawiasz to jak sport).

    Wymyślone na poczekaniu: metodą weryfikacji lub zwykłym eksperymentem, może być np. chwilowe odstawienie, krytyczne podejście do rzeczy, ludzi, idei, które Cię omotały, bo zwyczajnie wydały się fajne, atrakcyjne (typowo damskie podejście, czyli „logika” w stylu „postępuję właściwie, bo robiąc To czuję się dobrze”, czym można „usprawiedliwić” każde świństwo).
    Odstaw je, zawieś, wyłącz na jakiś czas i obserwuj reakcje – czy ktoś lub „coś” będzie się domagać, abyś do Tego wrócił, czy nie wystąpią objawy „odstawienia” (jak u ćpunów).

  8. nieźle, wyczerpująco w temacie hehe
    dla mnie to po prostu poznawanie siebie, to wszystko. A samo pojęcie „rozwój duchowy” jest dość względne, zależy kogo zapytasz i po której stronie globu;d, więc faktycznie, tutaj trudno będzie znaleźć wspólne rozstrzygnięcie;d, co dla mnie jest w pełni zadowalające, lipa jakby każdy myślał schematycznie w identyczny sposób:>, a tak zawsze cosik nowego można usłyszeć.

  9. Taka prosta „weryfikacja”, że jesteś w układzie, który stara się Ciebie eksploatować, działa na pewno na niższych poziomach świadomości, co prezentuje większość mas w społeczeństwie – jak nie chcesz grać w ich grę (żenić się, robić bachorów, brać kredytów, coraz większego telewizora LCD/LED na raty, chodzić do kościoła), to od razu są efekty, chcą Cię „naprawić” (zmuszać, straszyć, leczyć, złapać na dziecko, „karać” brakiem zapraszania na imprezy), abyś się opamiętał i „beczał” jak oni, trzeba wiele lat, aby zamknęli mordy i spuścili trochę z tonu.
    [u]Pytam się więc, czy w „świecie rozwoju duchowego” też mogą być podobne akcje na podobnej zasadzie?[/u]
    Przy czym nie wolno się złapać na prostą sztuczkę polegającą na inwersji zachowań – czyli odwrotnie niż w przykładzie ze społecznymi naciskami – w „rozwoju duchowym” będziesz zatem mieć „wolność” (jak demokracja z USA), brak nacisku (negacja w elektronice/informatyce, czyli zamiana miejscami zer z jedynkami, nadal niesie tę samą treść – to jak przepis na życie abstynenta, który zgrywa to na siłę, bo w jego rodzinie był alkoholik, prosta inwersja, a w obu przypadkach będą przez to jakieś problemy).

    Co śmierdzi w „rozwoju duchowym”, to propagowanie gówna stworzonego na wzór ziemskich struktur władzy – czyli reinkarnacja z tzw. opiekunami duchowymi w „zaświatach”, którzy decydują o „zadaniu” do wykonania w danym wcieleniu. [b]Struktura feudalna, na wzór dworu królewskiego z Ziemi.[/b] Czyli w takim układzie nadal jesteś pacynką „sił wyższych” (i to nie NAJwyższych, tylko jakichś kosmicznych skurwysynów, elokwentnych, ale wciąż bandytów, którzy Tobą rządzą, jak żydzi gojami).
    Dopóki jesteś człowiekiem, czyli hybrydą zawieszoną między światem materialnym, zwierzęcym, a „duchowym”, czystymi umysłami funkcjonującymi gdzieś w „eterze” (czy „innych wymiarach”), powinieneś trzymać równowagę.
    „Duchowość” natomiast zbyt odciąga swych adeptów od uczestnictwa w kreowaniu materii wokół siebie (od życia osobistego, aż po struktury typu Państwo – jako „oświecony” masz je mieć w dupie, to podstawowy wymóg na tym polu, bo inaczej Cię środowisko odtrąci, bo „nic nie zrozumiałeś” z tych „nauk” – czyli klasyczne „zjebanie” ucznia, jak w szkole, czy szeregowca w wojsku za niesubordynację – i gdzie tu jest kurwa „miłość”, „wolność”, „prawda”, „sprawiedliwość”?).
    Większość szarych mas działa na poziomie zwierzęcej walki o przetrwanie – zapierdalanie w pracy, aż pot po dupie cieknie, aby utrzymać rodzinę i spłacać kredyty, to jedyny cel i sens życia jaki widzą. Są więc pod kontrolą czysto fizyczną (jak się buntują, to się im rzuci kiełbasy i poleje wódy).
    Jeśli Ty się z tego wyzwolisz (nawet częściowo) i bez „zajeżdżania” się w pracy zabezpieczasz fizycznie swój byt (bo nie robisz głupot typu kredyty), to sięgasz dalej, czyli po „rozwój osobisty/duchowy”. [u]Ale tu też mogą być spreparowane treści, aby Cię trzymać pod kontrolą[/u] (oczywiście na „wyższym” poziomie, intelektualnym, duchowym).
    Tak, czy inaczej, mamy przejebane. Jeśli To wymyślił jakiś cwaniak, człowiek, to pewnie da się to rozgryźć (kwestia czasu). Jeśli natomiast istnieją jakieś wyższe, niematerialne formy życia i one To inspirowały, to z zasady niemożliwa będzie pełna analiza i nie masz sposobu, aby stwierdzić, czy są „dobrzy”, czy „źli” (zwykłe pasożyty karmiące się „energią psychiczną”, czy coś w tym stylu – ale to przecież też koncepcja ze środowiska „duchowego”).
    Czyli w miarę drążenia tych tematów, wychodzi tylko, jak mało wiemy (tak na pewno), prawie jak klasyczne „wiem, że nic nie wiem”.
    🙂

  10. Gdybym był na etapie zapotrzebowania na „autorytety”, idoli, bohaterów, to taki koleś by był na mojej liście w pierwszej trójce:
    [url]http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,7690724,Genialny_matematyk_odrzucil_milion_dolarow_nagrody_.html[/url]
    Ilu z was jest w stanie choć częściowo zrozumieć lub wczuć się w jego decyzję?
    Oczywiście pytam tylko mężczyzn (bo kobiety wiadomo jak zareagują, jak jaskiniowe prymitywy, że to „debil, bo nie wziął kasy”, itp).

  11. To doniosłe wydarzenie w skali Świata, nie tylko naukowe (matematyka).
    [b]Takim gestem facet elegancko splunął w mordę całej żydowskiej cywilizacji zachodniej z jej skurwiałymi pseudo-wartościami, czyli lichwą (banki, giełdy), kultem posiadania, kultem materii, pieniądza, władzy (korporacje, stowarzyszenia, kluby „elit”), co symbolizują dolary – zwyczajnie nie przyjął gówna, chuj położył na To![/b]
    Czym wprawił „lemingi” w osłupienie, a funkcjonariuszy Systemu w zakłopotanie (chcieli mu nawet te pieniądze na siłę wręczyć, może nawet wepchać banknoty do gęby).

  12. [quote=Były Rysiek z Klanu]Gdybym był na etapie zapotrzebowania na "autorytety", idoli, bohaterów, to taki koleś by był na mojej liście w pierwszej trójce:
    [url]http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,7690724,Genialny_matematyk_odrzucil_milion_dolarow_nagrody_.html[/url]
    Ilu z was jest w stanie choć częściowo zrozumieć lub wczuć się w jego decyzję?
    Oczywiście pytam tylko mężczyzn (bo kobiety wiadomo jak zareagują, jak jaskiniowe prymitywy, że to "debil, bo nie wziął kasy", itp).[/quote]
    Szkoda że nie pytasz kobiet o zdanie:)
    Ani przez chwile nie pomyślałam że „debil bo nie wziął kasy” Nie wszystko jest takie oczywiste Rysiu:)

  13. Matematyk z Rosji sam jest zagadką jak wiele rosyjskich wydarzeń 😉
    Tekst dzisiejszy bardzo szczery, zresztą jak zawsze, dlatego tak dobrze się czyta.I temat naprawdę dobry.Wątek o psie genialny.Gratuluję Marku.
    Rozwój duchowy u mnie polega na coraz większym rozumieniu ludzkiego ograniczenia. Kojarzy mi się też z nauką kaligrafii. Ktoś powiedział
    „nie nauczysz człowieka więcej niż jest w stanie przyswoić” – pozwolę sobie nie zgodzić się z tym. Za pierwszym razem, wraz z pierwszym kontaktem, coś wydaje się trudne, ale to samo przez jakiś czas systematycznie powtarzane już jest z każdą chwilą bardziej zrozumiałe. Duchowy rozwój to systematyczna praca, ale …no właśnie, czyżby to nowa gałązka na drzewie ewolucji – torowanie myślowych kanałów, czy wpuszczanie się samemu w takowy, tego nie dowiem się nigdy. Co robić,
    jak żyć w tym świecie? Krótko. Chciałoby się powiedzieć – człowiek urojony.

  14. Ponieważ materii w której się poruszają nikt nie rozumie (nawet oni) dlatego mogą wmówić każdemu, że coś zostało rozwiązane. A że wywodzą się z zdolnego narodu, w ten sposób mogą obdzielać się nagrodami.

  15. Ale słów,które wypowiedział,to już nie doczytałeś:”wiem jak rządzić wszechświatem ,po co mam się uganiać za milionem?”
    Czy nie brzmi znajomo? 😀

  16. no hej, wychodzenie z założenia wiem że nic nie wiem to świetny punkt wyjścia, ostatecznie nic nie możesz przyjąć za pewnik, ale ale ja bym to obrócił nieco bardziej optymistycznie hehe – nie wiem co wiem, dopóki nie doświadczę na sobie.
    I to jest prawdziwe dla mnie, własne doświadczenie czegoś.
    Więc no tak, szeroko pojęty rozwój duchowy sprowadza się dla mnie do poznania siebie, a czyniąc to, w pewnym momencie możesz odrzucić to co poznałeś do tej pory. Jakieś zasrane nauki mistrzów i tego typu rzeczy. Jak można by w tym trwać kiedy ewentualnie przeczy własnemu doświadczaniu?
    Paradoks polega na tym iż, bez ludzi jak marek nie miałbyś żadnego punktu zaczepienia w tym wszystkim, nie wiedziałbyś od czego zacząć, po prostu zapierdalałbyś w pocie dupy twierdząc że to wszystko na co Cię stać;d, że to cała istota życia.
    Więc po to są różnej maści guru – żeby zwrócić Twoją uwagę na to iż na egzystencję człowieka składa się coś więcej, że coś tam jest do odkrycia wewnątrz siebie, bez nich w ogóle nie zastanawiałbyś się nad tego typu zagadnieniami.
    Rzecz w tym aby w pewnym momencie wyjść poza model nauczyciel-uczeń, uczeń przerósł mistrza itd, to zwyczajne pierdolenie jest.
    Każdy jest mistrzem dla siebie, ale nie zdasz sobie z tego sprawy bez przebrnięcia początkowych etapów hahahaha
    To jest jak odpalenie samodzielnego myślenia wychodząc poza programy, ale, musisz sobie wpierw zdawać sprawę z tego jakie programy w sobie masz;d

  17. I to jest bardzo dobry komentarz! Oznacza to, że nie łykasz wszystkiego jak pelikan. Ja sam mam pewne podejrzenia co do „mistrzów duchowych” ale wiem, że część z tych rzeczy o których mówią jest po prostu zgodna z tym co się wokół mnie dzieje. Nie ma co się tym za bardzo podniecać i po prostu odpuścić; pograć w siatę, potańczyć, zrobić grilka z rodzinką albo znajomymi i tyle 🙂

  18. Tzw. Rozwijanie ducha, doświadczenia mistyczne, wyższe stany świadomości i techniki doprowadzające do tych stanów, są dużo starsze niż XXI wieczny rozwój duchowy NLP, prawo przyciągania itp. czy New Age powstały w latach 60-tych w Stanach. W zasadzie każde pokolenie w każdej kulturze, systemie wierzeń miało swoje sposoby na samo-rozwój.

    Bardzo generalizujesz w swoim powyższym komentarzu i podajesz same negatywne postaci w stylu Davida Icke’a, Alexa Jonesa, czy JKM którzy swoją retoryką i agresją sprawiają, że nie mają niczego wspólnego z jakimkolwiek rozwojem.

    Zanim zaatakujesz idee rozwoju to zapoznaj się z rzeczami które za tym stoją. Bo to nie jest tylko wymysł Osho i ruchu Hare Kryszna.

    Polecam sprawdzić kim są podane przeze mnie osoby i wtedy możemy porozmawiać o rozwoju 🙂
    Aleister Crowley
    Carl Gustav Jung
    Terrence McKenna
    Robert Anton Wilson
    Shuryu Suzuki
    Herman Hesse
    Fryderyk Nietzsche
    Georgij Gurdżijew

    Każda z nich traktuje o rozwoju jednostki, wychodzenie po za społecznie narzucone dogmaty i osiągnięcie oświecenia. Jedni nazywają to Samadhi inni integracją osobowości a jeszcze inni byciem nadczłowiekiem. Idea samorozwoju i oświecenia jest starsza niż Chrześcijaństwo i należy ją odpowiednio szanować, bo samorozwój i próby zrozumienia własnej istoty są naturalnym dążeniem istoty ludzkiej. Są oznaką ewolucji.

  19. Nie ma żadnej śmierci, przed istnieniem języka śmierć nie istniała, to samo ze strachem, oświecenie jest wtedy kiedy rzeczywistość nie jest filtrowana przez pojęcia.Stąd osobowość ginie, bo ginie forma wiary ja, cały ruch związany ze strumieniem myśli zostaje przerwany i tym w istocie jest śmierć.Te pojęcia istnieją dalej w pamięci, ale nie jako rzeczywistość. Pozdrawiam.

  20. [color=green]Ciekawe wypowiedzi.

    Moim zdaniem każdy z nas udowadnia sobie swoją ścieżkę, swój świat, uważając [podświadomie] iż jest on poprawny, że taki właśnie jest. Gdy zmniejszymy poziom przekonań zaczyna wychodzić sama żywotność nieobarczona przekonaniami [także myślami, ale i postawami, wzorcami, kulturą].

    Marek, dochodzisz do poziomu żywotności obdzierając „życie” z nakładek.

    ja to lubię na kolorowo :)[/color]

  21. nie ma czegoś takiego jak podświadomość, to tylko wymysł językowy, tak naprawdę nikt nie wie jak działa jego ciało i jest to niemożliwe do zbadania przez umysł który potrafi tylko etykietkować ujrzeć prawdę to zobaczyć, urzeczywistnić fakt że człowiek nic tak naprawdę nie wie nie wie nawet czy żyje, bo to tylko zespół symptomów zinterpretowanych jako życie, wszystko w ciele działa na zasadzie inwestycji, kiedy nie inwestujesz w strukturę osobową urzeczywistniasz że ona nie istnieje odczuwasz to jako „śmierć” stąd
    wszystkie teorie to projekcje je wydającego, każdy mówiąc o świecie pokazuje co ma w sobie

  22. powinieneś zacząć: UWAŻAM ŻE [quote]nie ma czegoś takiego jak podświadomość, to tylko wymysł językowy itd.[/quote]

    A ja uważam że wiele wydarzeń w życiu a nie i tylko wydarzeń nie da się opisać za pomocą słów. Definicje i słowa nie potrafią przedstawić rzeczywistości. Myślę że słowa i definicje a nawet i przez to prawo które jest w formie pisanej może często wyrządzać więcej szkód niż przynieść dobrego. Wg mnie każdy przypadek i wydarzenie powinno być być rozpatrywane całkowicie osobno.

    Weźmy pod uwagę 7 przykazanie : „NIE KRADNIJ”
    nie jest to za mało uściślone ? po prostu? „nie kradnij”

    przykład: Jaś urodził się w patologicznej rodzinie, ojciec alkoholik, a matka miała wszystko w dupie (dosłownie), ten oto Jaś l.7 nie jedząc od 2 dni poszedł do jednego z sieci sklepów „Biedronka” i brzydko powiedziawszy dokonał zaboru rzeczy ruchomej w postaci – parówki!

    jak można uznać to za grzech nie biorąc pod uwagę innych okolicnośći ? biedronka nie zbiednieje, chłopak zje parówkę; przykład ten pokazuję że przykazania są tylko i wyłącznie stworzone przez ludzi; Wiesława lejąc torebką po głowie Jasia i klnąc na niego udaremnia kradzież.

    trochę off-topic, ale co tam.

  23. „Otacza nas raj i piękno, a oddziela nas od tego stanu przeżywania – zasłona naszych bezustannych myśli, zdrada umysłu. Albo doświadczasz rzeczywistości, albo swoich myśli. Wybieraj…”

    Zawsze podejrzewałem, że tak jest. Dzięki za potwierdzenie. Jest tyle pięknych małych cudów wokół nas. Wystarczy je zauważyć…

  24. Ajdrian, to czy ja tak uważam nie ma znaczenia,dlatego że rzeczywistości można tylko doświadczyć, opis nie oddaje jej.Widzisz cała ta myśl którą sformułowałeś to Twoja „pewność” że coś dzieje się w taki czy inny sposób, ale to tylko opinia coś co jest częścią Twojej przyczynowo skutkowej pamięci.Coś takiego jak duchowość ogólnie to wytwór perceptualno-konceptualny, z punktu widzenia oświecenia jest to taka sama struktura przyczynowo skutkowa jak wszystko inne, taka sama iluzja, jeżeli myślisz że iluzja to coś prostego, bardzo się mylisz wszystko to czym jesteś to iluzja, a popatrz jak wytworzyła w Tobie percepcję tego że myślisz te rzeczy, iluzja to potężna siła.

  25. Zrobiłeś tylko parę kroków, dalej nie dostrzegasz potencjału, a już myślisz o zakończeniu egzystencji ?
    Nic dziwnego żeś zmęczony, stanąłeś w rozkroku w pół drogi, nadal jesteś skupiony na sobie.

  26. Potwierdzeniem tego co mówisz, może być to co mówi były agent KGB pan Bezmienow, na pewno wspominany już na tym forum. Mozna posłuchać co mówi w tym temacie. Jego teoria daje dużo do myślenia i pozwala spojrzeć na te sprawy z innego punktu widzenia co jest ważne w kwestii odkrywania prawdy. Chciałbym posłuchać innych co sadzą o tej teorii tego pana.7 minuta filmiku.
    http://youtu.be/-BeQ-XUWYBQ
    Pan Bezmienow podaje tu przyklad duchowego nauczyciela Maharishi Mahesh Yogi, którego nie chciałbym jednak wrzucac do jednego worka z Eckhartem czy De Mello.

  27. Tyle, że tej „oznaki” nie widać u większości.
    Po wielu tysiąch lat takich praktyk w wielu kulturach/cywilizacjach, powinno TO się rozwinąć, skoro daje namacalne efekty („korzyści”). A tu totalna „lipa” (Ziemia, to ZOO, burdel, „piekło”, patrząc na działalność i „poziom” rozwoju ludzkości – dzika część świata roślin i zwierząt, to dla odmiany absolutne piękno).

    Poza tym, z góry można usunąć z listy 3 koszernych typków, którzy więcej mieszali, niż „odkrywali”, czy „pomagali”: Jung, Nietzsche, Crowley. Do widzenia.
    Resztę trzeba prześwietlić dokładniej (np. McKennę troszkę „znam” z wykładów na YouTube, ale [u]na co jest obliczona dokładnie jego działalność[/u] – bo o to ogólnie pytam w kontekście „autorytetów”, nie krytykuję samej idei rozwoju jako takiej – nie bardzo wiadomo, bo „na pewno” NIC nie wiadomo i przestrzegam „optymistów” przed zbytnim zaufaniem, że oto teraz już znaleźliście „właściwą” drogę, ideę, „mistrza” i jakby z góry źle patrzycie na kogoś takiego jak ja, który śmie wątpić w to wszystko).

  28. Jasne… 🙄 Kogo chcesz „przekonać” taką odpowiedzią?
    Darmowa Porada: lepiej było to przemilczeć.

    Naczytałaś się EcoEgo i SamczegoRuna, a teraz pozujesz na taką, co to niby wcale nie przejawia negatywnych cech kobiet, jakie są tu/tam bezlitośnie punktowane w większości artykułów. Daj spokój. Nie przekonuj słowami, tylko czynami, że jesteś „wyjątkowa” (wtedy na prawdę nią się staniesz), i nie w internecie, a na żywo, jelenia, który na Ciebie poleci (w końcu się jakiś znajdzie).

  29. Niby COŚ w tym jest atrakcyjnego (krążą też podobne hipotezy, że mózg, to tylko odbiornik kwantowy, coś jak podrzędny terminal sieciowy, więc „w kosmosie” musi być główny serwer, „Bóg”), ale niby naukowiec, a nie wie, że tzw. „klatka Faradaya” nie jest żadnym idealnym (w rozumieniu absolutnym i filozoficznym, ani też technicznym) ekranem, zaporą dla fal (a tym samym komunikacji, zwłaszcza na częstotliwościach bliskich lub wyższych niż promieniotwórcze, czyli coś powyżej „Rentgena”, co wali strumieniem przez materię, „klatki” ekranujące fale niższe, jak radio/TV/GSM nie stanowią tu przeszkody, a tłumią właśnie tylko zakłócenia z takich źródeł, do tego są używane w laboratoriach).

  30. No właśnie, coś „systematycznie powtarzane”, może być tylko nowym nawykiem, wytresowaną sztuczką cyrkową, modą, tyle, że rzadko spotykaną i zbudowaną na „wyższych” poziomach funkcjonowania człowieka (zamiast tresować bydło wyborcze na poziomie zwierzęcej walki o przeżycie za poniżającą pensję, adepta „duchowości” ćwiczy się już na innym polu, bo z fizycznością sobie już poradził/olewa ją, trzeba go złapać inaczej i zapewnić „atrakcje” bardziej wyszukane).
    Jest i taka możliwość?
    Ktoś odpowie: tak, w innym wymiarze, czy świecie („równoległym”) – czym można zgasić każde takie „wątpliwości”.
    😉

  31. [b]Niestety WSZYSTKO może być „ściemą”.[/b]
    Również cała idea, wręcz moda 21 Wieku na tzw. „rozwój duchowy” („oświecenie” jest cool, trendy, jazzy, sexi).
    Podobno jest to element składowy nowego systemu/religii „New Age” (który to jest składnikiem tzw. „NWO”, a czego ten z kolei jest składnikiem, to się okaże).
    [u]Ogólnie koszerny „System” każdemu daje coś skrojonego na miarę.[/u]
    Większość, „lemingi”, wpierdala gówno i wierzy w Biblię (książka dla gojów, aby usługiwali Panom wychowanym w zbrodniczej i perwersyjnej doktrynie Talmudu), jak w transie zapieprza do pracy, bierze kredyty, zawiera związki małżeńskie (jako synonim „szczęścia”) i płodzi bachory bez opamiętania, aby kontynuowały schemat życia niewolnika. Cwaniaki robią „kariery” w porozumieniu z „wybrańcami” ze ścisłych „elit” tego świata, wszystko kosztem ciemnych mas.
    Innych, takich jak Ty, także trzeba czymś zająć, aby siedzieli na dupie przed komputerem i nie działali zbytnio fizycznie „w realu”.
    Cecha szczególna wszystkich „nauk duchowych”, to brak jasno wymienionych wad i pułapek (same kurwa plusy) oraz odciąganie od działań w świecie materialnym (zaburzenie równowagi między duchowością, a fizycznością), bo „nie warto” (bo to „tworzy negatywne potencjały” i tym podobna nowomowa, często gorsza niż za mitycznej „komuny”).
    Jest to reklamowane jak coś co daje np. szczęście „samo z siebie” (sam używasz określenia „nawyk” – czyli nadal nie stan naturalny/realny, tylko jakoś wykreowany) i może stanowić kolejny sposób podziału społeczeństw na „lepszych” i „gorszych” (jakieś pojebane „stopnie rozwoju” typków pokroju Leszka Żądło).
    Czyli bydło konsumpcyjno-religijno-wyborcze ma przez „System” podstawione „gotowce” do wyboru w postaci rzekomo „wrogich” partii (PiS – PO, choć to jeden chuj), dla bogobojnych Kościół, a jak odkryją nieprawidłowości w nim, to są podstawieni „opozycjoniści” typu Rydzyk, a jak nie ten, to Natanek. Dla tych, co mają przebłyski, że cały „System” to gówno i zamordyzm, są też podstawieni „głosiciele prawdy” (którzy tylko gadają, a realnie nic nie zrobią, bo taka ich rola) typu JKM, Cejrowski, Kukiz, Michalkiewicz, itp (za granicą pachołki typu David Icke, czyli „icek” oraz Alex Jones), a także cała plejada gwiazd w stylu Nergala palącego Biblię (akcja obliczona na oburzenie „katoli” i jeszcze silniejsze trzymanie się religii, bo została „zaatakowana”, a to przecież „ostoja polskości” w mniemaniu przeciętnego Polaka-debila). Dla „wykształciuchów” są pseudo-naukowcy i dziennikarze (systemowi funkcjonariusze typu Wojewódzki, czy Olejnik, Żakowski). Dla patriotów okupant sam założył organizacje „patriotyczne” (np. NOP, ONR), aby nic nie mogły zdziałać.
    Teraz taka kwestia… ❗
    Skąd wiesz, czy „autorytety” duchowe (to brzydkie słowo w ramach „rozwoju osobistego”, zastąpiono je więc łagodnymi typu „mistrz”, „nauczyciel”, „drogowskaz”, tak samo jak w religii mówi się „owieczki”, aby jawnie nie nazwać wiernych baranami), goście typu Eckhart Tolle, Osho, itp., też nie są systemowo „skrojeni na miarę” dla takiej mniejszości jak Ty?
    [b]Jakie masz metody weryfikacji, czy To wszystko nie kolejna pułapka, obliczona na…?
    Właśnie, na co?[/b]

Dodaj komentarz

Top