Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Beka z wszystkich (oprócz mnie)

Beka z wszystkich (oprócz mnie)

„Duchowiacy” widzą wszędzie dobro. Tak twierdzą doktryny pozytywnego myślenia, a oni w nie bezkrytycznie wierzą. Problem w tym że oni tego nie czują, oni tylko uwierzyli „intelektualnie” w tę ideę, i próbują zakłamać nią rzeczywistość. Świat pokazuje im podłość, ale oni wmawiają sobie że to dobro. Świat pluje im w oczy, a oni twierdzą że to deszcz pada. Jest welka różnica między człowiekiem który tę ideę odczuwa, a tym który w nią uwierzył tylko intelektualnie. Człowiek który czuje, angażuje do poznawczego tanga podświadomość, a ten który wierzy, tylko umysł świadomy – a to znacznie za mało. Jeśli podświadomość boi się pająka, komara bądź małej dżdżownicy, na nic logika i fakty. Umysł świadomy wie że są niegroźne, ale to nic nie zmienia – strach istnieje nadal, paraliżuje każdy ruch i myśl. Jeśli świadomość i podświadomość mają inne zdanie, to wygra zawsze bokser wagi ciężkiej – podświadomość. Świadomość to tylko mistrz karate na playstation, wobec potęgi naszego niższego Ja.

Strzała miłości

Im gorzej się czują, tym więcej „strzał miłości” wysyłają wierząc święcie, że ona do nich wróci. Wraca, a jakże! Miłość ta jest tak niskiej jakości, że jej odbiorcy dostają konwulsji. Wystarczy wejść na przeciętne forum „duchowe”, by doznać silnego wrażenia przebywania w zakładzie psychiatrycznym. Ludzie wzajemnie się ranią, a gdy ktoś mówi o swoim bólu, jest to bagatelizowane i ukazywane jako zasada słynnego już lustra – jeśli ja Cię zeszmaciłem a Ty czujesz ból, to Ty jesteś ten zły, bo gdyby nie było w Ciebie zadry, ja jako obcy człowiek nigdy bym jej nie poruszył. Czyli kat jest niewinny a ofiara zawsze winna; nic nowego pod słońcem, ale nie powinno się to nazywać rozwój duchowy, a energetyczna restauracja dla sadysty. I gdyby tak przywalić pięścią w zęby mędrkowi bajającemu o lustrze, zaraz by się rozwrzeszczał na całą okolicę – aj waj, biją, napadają! nic nie wspomni o lustrze, ponieważ lustro to taka zabawna bajka dla naiwniaków. Gdy on niszczy, to wina ofiar. Gdy jego w odwecie niszczą, to także wina ofiar. To szalenie wygodne. Lustro to bardzo głęboka idea, i na pewno nie tak prosta jak przedstawiają to ezoterycy – amatorzy.

Odbytem na pal

Wbiłbym na pal każdego, kto przeciętnym frustratom zaleca wysyłanie miłości światu. Oni nie znają miłości, w rodzinie nigdy jej nie doznali i kojarzą ją z prezentami, komplementami i podnieceniem seksualnym. Wymieszane jest to także z mitami o rzekomo szlachetnym i „duchowznoszącym” cierpieniu, w efekcie czego mamy obrzydliwą breję. I tę truciznę adept duchowości wysyła rodzinie, znajomym w pracy i poza nią – a później wyciąga ostatnie pieniądze, idzie do guru by zapytać dlaczego dostał po mordzie zamiast podwyżki. Guru radzi – wysyłaj więcej miłości. Na litość Boską! zakażcie mu wysyłania „miłości” póki ma jeszcze wszystkie zęby! jeszcze jeden taki pożyteczny idiota, a uwierzę że to gang stomatologów opłaca duchowych guru, by zachęcali do tej jakże często bolesnej przesyłki. Wysyłanie miłości to bardzo zaawansowana praktyka duchowa (na pewno też nie dla mnie), ponieważ zakłada że ją masz i to w nadmiarze. Pokaż mi teraz tych nadmiarowców – widzisz ich? czujesz lekkość, radosną bryzę? a takiego… Oni tylko mówią o miłości, a tak naprawdę jej wcale nie mają. Jak można wysłać coś, czego się nie ma? jeśli nie masz miłości, w tej pustce nie ma próżni, coś musi być. A co? najczęściej złość, strach, zawiść itd. To właśnie wysyłają innym ludziom. Jeden na tysiąc ma jakieś tam umiejętności ekstrasensoryczne, więc dość szybko otoczenie go gnoi i terroryzuje, same nie wiedząc dlaczego. Ot, po prostu czują na widok adepta duchowości i teoretyka miłości obrzydzenie i nienawiść. Nie wiedzą skąd – ale podświadomość zalewana ohydztwem które adept bierze za miłość wie doskonale, i w taki sposób reaguje. Jeden, drugi i trzeci pohamuje się odczuwając nienawiść do adepta, powstrzyma manifestację swych uczuć w świecie realnym – ale kolejny da w mordę. I płacz, i załamywanie rąk, i groźne pomruki wobec Boga.

Guru i ofiary

Duchowiacy… są tylko dwie kategorie tych ludzi. Jest guru i wyznawcy, do których zaliczam prawe i lewe ręce guru, często wymienialne po oskubaniu do żywej kości. Wyznawcy podziwiają lidera i łudzą się, że to co naucza guru da im ten sam rodzaj charyzmy. Powiedzmy sobie szczerze – niemal każdy guru który emanuje bardzo silną energią, ma w sobie diabelskiego pomocnika. Ta energia nie jest jego, nie jest wytworzona przez rozszerzenie aury, emanującą miłość, wyzwolony umysł. To jest energia znacznie wyższa niż ludzka – ale na pewno nie pochodzi od naszego Wyższego Ja. Kiedyś byłem na regresingu Leszka Żądło. Był to czas gdy fascynowałem się nim i jego książkami, zresztą do dziś polecam je z racji dobrego pióra i niezłego stylu pisania. Przygaszone światła, mamroczący, powykręcani ludzie na ziemi – hiperwentylacja wykorzystywana by prostymi instrukcjami regresera (3, 2, 1, przypominasz sobie kiedy pierwszy raz spotkałeś się z …) zrobić coś ze swoim problemem. Energia która tam była, to coś nie z tej ziemi. Niezwykle wysoka, przyjemna, taka ciepła, ojcowska. W trakcie medytacji (wtedy trenowałem ją już wiele lat) zobaczyłem obraz Leszka jako króla z diademem na czole; on sam zresztą lubi mówić że był kiedyś władcą Atlantydy, i kiedy ludzie mu to potwierdzają, jest niezwykle zadowolony. Był niemal władcą świata, teraz tylko guru – milionerem skubiącym stadne baranki. Fajnie przyjaźnić się z władcą świata, nieprawdaż? to mocno dowartościowuje, wzmacnia samoocenę. Oto wykładam żele analne na półkę w tesco, ale jestem uczniem (i posiłkiem, o czym później) słynnego guru Leszka Żądło. A łyżka na to – niemożliwe!

Piękne nie znaczy dobre

Wtedy uważałem to za znak jego niemalże oświecenia, a na pewno przebudzenia. Ta emanacja wysokiej energii zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Byłem tak samo naiwny jak reszta ludzi, którzy coś wysokiego i pięknego biorą za dobro. A w naturze atrakcyjność jest zawsze niebezpieczna, jest używana do skuszenia ofiary. Atrakcyjność nie oznacza dobra, i przeważnie nią nie jest. Natura daje atrakcyjność w jakimś określonym celu – drapieżnikowi. Chcesz lepiej polować? musisz być atrakcyjny, bo i po co ganiać ofiarę jak sama może do Ciebie przyjść?

Chamski oświecony

Z czasem pojawiły się niepokojące pytania. Jeśli Leszek jest przebudzony (skala ERD 0 – 36, gdzie zero to minerał a 36 oświecenie Buddy, jemu wyszło że ma 35 z hakiem) dlaczego jego niektóre wpisy na forum są zwykłym energetycznym atakiem? dlaczego człowiek na tak wysokim poziomie zniża się do agresji, zwykłych, prostackich działań? gdy zacząłem zadawać pytania, guru robił się coraz bardziej wkurzony. W końcu mnie wywalili ze swojego forum, przedtem bardzo niemile traktując, okłamując i wymyślając bajki. Jeden z duchowych adeptów twierdził wręcz, że jestem opętany złem. Swoje uwagi opakowywał w bardzo niemiły ton, co niemalże oświeconemu bardzo się podobało. Czy zrobiłem coś złego, obrażałem? ależ skąd, po prostu zadawałem pytania. Ciągle mi nie pasowało, że tak miła energia którą odbierałem (rzekoma wyższa jaźń) potrzebuje pisać ludziom tak agresywne, obrażające ich komentarze. Sugerowanie ludziom opętań (i branie kasy za ich usuwanie) chorób, i cała wielka masa rzeczy które powodują w człowieku poczucie bólu. Dodajmy że mistrz duchowy jest znany z nienaturalnego wręcz skąpstwa. Kiedyś doświadczyłem iskry Boskości, i doskonale wyczuwałem że to co prezentuje Leszek, z tą mocą nie ma nic wspólnego. Niemniej jest to bardzo wysoka energia – ale nie z Boskiego źródła. Bóg nie potrzebuje dowalać ludziom, chodzić za nimi po forum i szydzić z nich. To domena nastolatków, a nie guru – emerytów.

Jaką więc stawiam diagnozę? podkreślmy że jest to tylko moja opinia, której nie mogę udowodnić. Ja stawiam pewną tezę, a wy sprawdżcie sercem sami. Nigdy mi nie wierzcie, gdyż i ja bardzo często się mylę. Piszę to co czuję, nic więcej.

Diagnoza nieudacznika

Leszka charyzma to nie efekt duchowego rozwoju (chociaż wglądy ma, i to bardzo głębokie) ale duchowy pomocnik, którego w naszym kręgu kulturowym nazywa się biesem. Jak zwał tak zwał – opisuje go Awiessałom Podwodnyj jako krokodyla (a także Andrzej), czyli istotę stworzoną z ciała subtelnego które okupuje. Działa w ten sposób że poprzez nosiciela atakuje innych ludzi, dziurawi i rani ich ciała subtelne ściągając w ten sposób z nich energię. Mała część energii idzie do nosiciela (sprawiając że odczuwa się go jako niezwykle mocnego energetycznie) a większość w górę, do opiekuna krokodyla, czyli uberbiesa. Stąd cała siła, energia, poczucie wyluzowania, radosne traktowanie pochlastanych energetycznie ludzi – ale o co wam chodzi? przecież ja jestem taki miły, dużo mówię o Bogu, używam pozytywnych słów, medytuję… zastanów się przez chwilę. Po co Boskiej istocie taka agresja? po co to całe działanie, sprawiające że ludzie czują się jak poszatkowani maszynką do mięsa? skąd tyle nieprzytomnych, po prostu głupich ludzi w bliskim otoczeniu Leszka?

Czy wiesz jak piramidalnych głupot byłem świadkiem? to już typowy psychiatryk – główny terapeuta Leszka (pogryziony na kilku poziomach, i to konkretnie) oskarżał mnie że nie ma przeze mnie mieszkania. Ciągle go pytałem, jak to możliwe że doradza ludziom w sprawach prosperity, a sam mieszka z rodzicami mając ok. 35 lat? to nic złego nie mieć mieszkania, ale jeśli ktoś chce je mieć, naucza jak je mieć – i go nie ma, sprawa wydaje się mocno śmierdząca. Dlaczego nie ma mieszkania? ponieważ moje pytania go energetycznie zaatakowały. Ale ja pytam od paru miesięcy, a mieszkanie terapeuta wizualizuje od kilku lat – jak więc możliwe by zaszkodziło? ano możliwe, cofnęło się w czasie. Logiczne, prawda? jak cholera… inny latał na dywanach, adminka forum onanizuje się myślą że w poprzednich inkarnacjach była wąsatym kapitanem statku… kolejny wyznawca praw miłości, czytając mój tekst w którym pisałem nie tak jakby chciał o regresingu (terapia opatentowana przez Leszka) wyraził swoje oburzenie że mi kiedyś pomógł. Wyobraźcie sobie – miałem kiedyś problemy prawne, więc facet zadzwonił do mnie (na stacjonarny) i poradził mi jak napisać list do sądu. Kilka lat później oficjalnie bardzo żałował swojej pomocy. To są skutki terapii regresingiem? to jest ta miłość, uwolnienie? bo dla mnie wygląda to na totalne zamknięcie świadomości (czyli zwykłą sektę).

Charyzma = wabienie ofiary

Energia, charyzma i urok jest po to, by ludzie otwierali gęby ze zdziwienia i uwielbienia dla swojego guru. Tak działa bies, roztaczając wokół siebie aurę niezwykłości. Gdy tak się stanie, bies wyrywa z ciał subtelnych fanów energię, a guru pieniądze. Działają w teamie, i wątpię by Leszek miał świadomość tego co się tak naprawdę dzieje. Kiedyś pisał że jest już prawie całkiem oczyszczony, jednak czasem się tylko wkurza. Właśnie o to chodzi… to co odczuwa jako wkurzenie, jest tak naprawdę poranieniem duchowym innego człowieka (nawet przez internet, liczy się intencja i uczucia a nie odległość) i transferem energii.

Jest zabawa, luz, fajne samopoczucie – odczuwane jest to jako efekt praktyki duchowej. Tymczasem setki fanów Leszka którzy także praktykują, mają nerwicę, są odleciali od rzeczywistości, w życiu im się nie udaje, ciągle i ciągle coś jest nie tak. Praktycznie żaden z nich nie osiągnął sukcesu finansowego, mimo że od lat nad nim pracują. Ograniczeń nie ma – tymczasem od lat poprawy finansowej także nie ma. Dziwne, prawda?

 

Tak samo jest Mateuszem Grzesiakiem. Jego energia wprost paraliżuje ludzi, ale nie jest to jego zasługa – tylko biesa. Jego fani także chcą być tacy silni, tacy przebojowi, więc biorą od niego lekcje NLP za grube pieniądze. NLP… uważam że jest bardzo fajną wiedzą (chociaż nie na wszystko Ci pomoże, sam się na to nabrałem tracąc dwa i pół tysiąca kochanych złotych) warto ją mieć – ale nigdy w życiu nie da Ci takiego powera jaki ma Leszek i Mateusz. Zapomnij o tym. Prawdziwego powera (czyli niezwykle wysoką i mocną energię) da Ci tylko bies. Ależ dobroczyńca! niestety, w życiu za darmo jest tylko ser w pułapce na myszy. Dopóki bies je ludzi, jest fajnie. Z czasem potrzebuje coraz więcej energii, a fani z czasem zaczynają kojarzyć odczucie bólu z „mistrzem duchowym”, po czym uciekają gdzie pieprz rośnie od guru, który kompletnie nie rozumie czego oni od niego chcą. On czuje luz i rozbawienie, oni ból. On nie wie co oni czują, zwłaszcza że bies szepcze „oni są głupi, nieduchowi, pewnie chcą Ci dokuczyć i wymyślają jakieś bzdury, czepiają się”. Fanów mniej, zapotrzebowanie na energię większe, bies tymczasem sączy różne myśli i odczucia, odbierane przez nosiciela jako swoje własne wglądy „duchowe”. Gdy kończy się jedzenie, rozsierdzony bies szarpie ciało subtelne nosiciela, masakrując je i na poziomie fizycznym doprowadzając do ciężkich chorób psychicznych, a ogólnie do podejrzliwości, nieufności i braku miłości. I nie ma jak się uwolnić, ponieważ uwolnienie oznacza zrozumienie co się nawyprawiało innym ludziom. To ciężkie, niezwykle bolesne karmiczne zobowiązania.

Jeśli kiedyś od kogoś, kogokolwiek poczujesz niesamowitą wręcz charyzmę, po prostu uciekaj. To gra wstępna modliszki przed śmiertelną kopulacją. Nie masz szans na walkę z nosicielem, bo on w zasadzie jest tylko ofiarą – i nie wie co wyprawia. Winę ponosi, ponieważ jego pragnienie wielkości, ważności, mocy i towarzysząca im nieuczciwość zaprosiły biesa do biesiady. Został bezwzględnie wykorzystany, chociaż i sam wiele skorzystał.

Zło bez kary
Z kolei ateiści i „realiści” śmieją się z naiwniaków, wykazując niezbite fakty – świat ten pełen jest wojen, bestialstwa, zła i cierpienia. Jak więc patrzeć na świat, by widzieć prawdę w pełnym jej majestacie? spójrzmy prawdzie prosto w zielone oczy – kaci wyrywający paznokcie Ak – owcom kończą życie w spokoju, luksusie i dobrobycie. Ich ofiary walczące o wolność konały w mękach, a ich rodziny były gnojone przez cały okres komunizmu. Gdzie tu sprawiedliwość? mam podawać dalej? nie starczy miejsca… lista oprawców kończących wesołe, dostatnie życie jest zbyt wielka. Lista ofiar, ludzi uczciwych i prawych którzy konają w nędzy i powszechnej nienawiści, także jest zbyt wielka.

Jak więc patrzeć na świat? to niezwykle proste. Człowiek składa się z trzech cudownych systemów. Podświadomość (pamięć, emocje, skojarzenia, wzorce) świadomość (fakty, logika) – to jest poziom świata, poziom niższy – oraz coś nazywane Wyższym Ja, Boskością, czyli najwyższy poziom na który można się wspiąć.

Widzenie mędrca

Gdy więc kroczę przez świat, wiem że ludzie mnie otaczający mają w sobie coś absolutnie pięknego, wspaniałego, mają w sobie Boskość w pełnej krasie. Zanim jednak podżyruję im kredyt, zacznę być całkowicie ufny licząc na ich miłość, akceptację i dobroć, muszę uświadomić sobie także drugą część składową człowieka – niższe jaźnie, a więc świadomość i podświadomość. W świecie materialnym rządzą właśnie one, i mogą być to umysłowości mordercze, zabójcze, obrzydliwe w myślach, czynach i zapachu. Gdy widzę człowieka, oddaję myślowy hołd Bogu w nim, ale jestem niezwykle ostrożny wobec jego umysłu. Gdy widzę swego czytelnika, mam wielki szacunek wobec jego Boskiej natury, ale nie ufam absolutnie jego umysłowi. Czytelniku, kocham Cię i gardzę Tobą. Czyż to nie wspaniałe?

 

———–

 

 

 

Zapraszam na stronę samczeruno, tylko o sprawach damsko męskich. Zachęcam do zapisywania się na newsletter na jej dole; wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt, by być zawsze na czasie. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski.

20 thoughts on “Beka z wszystkich (oprócz mnie)

  1. Jak to jest z tym Andrzejem? Czy książki przez niego pisane naprawdę są takie dobre? I jeśli są dobre, a on to napisał (i załóżmy, że wiedział co czyni), przeanalizował oraz wprowadził w życie (o ile?,) to skoro nic mu to nie dało, czy ta wiedza naprawdę jest taka wspaniała?

    Wiem że wypowiadam się o czymś czego na oczy nie widziałem, ale zastanawiam się po prostu, czy warto sięgnąć po lekturę.

  2. Jak myślisz Marek: Osho, to mógł być bies? Nie znam jego życiorysu aż tak bardzo, nie interesowało mnie to nigdy, ale po fortunie którą zdobył, sekciarski charakter itd. wydaje mi się, że facet pasuje. A poza tym ta jego hipnotyzerska facjata.

    Książki naprawdę genialne, ale coś mi w nim nie pasuje jak na niego patrzę.

  3. Andrzej nie napisał książki, a hobbystycznie i w wolnej chwili zajmuje się ezoteryką. I jego sposób widzenia świata, jego badania ezoteryczne mi w większości odpowiadają [url]http://swiatducha.wordpress.com/obciazenia-duchowe/krokodyle/[/url]

  4. Moim (i nie tylko moim) zdaniem – z całą pewnością tak. Wystarczy spojrzeć w oczy… co nie zmienia faktu że jego wglądy są niezwykle, koszmarnie wręcz głębokie, jego wiedza porażająca, a intuicja i znajomość ludzkiej duszy porażająca. Można z tego korzystać, nawet trzeba – ale przy kontakcie „oko w oko”, człowiek oczarowany tą niezwykle wysoką energią z trudem by zauważył swój ból – i zrzucił go na barki ego. Tymczasem to nie ego…

  5. i jeszcze jedno DEIR – jest to działanie z energią , oswajanie energii i z tego co zdążyłem się zorientować współpracuje z TR uaktywniając energię
    dla osiągnięcia celu-
    ale jak to się ma do proponowanych tam cwiczeń atakowania czakr niczego nieświadomych ludzi?

  6. nastepne pytanie:
    jaką możemy zastosować obrone przed ludzmi z krokodylami-wampirami energetycznymi. Wsytarczy Nadzorca i jasne,stanowcze obwieszczenie swojemu światu o usunięcie z naszej drogi takiego człowieka ? Czy są/znasz jakieś konkretne inne techniki?

  7. Nie czytałem wszystkiego, ale on z tego co pamiętam proponuje różne próby wpływania na ludzi w ramach testów – tymczasem każdy z nas robi to nieświadomie, każdą swoją emocją skierowaną wobec innego człowieka.

  8. Wg. Andrzeja i Podwodnego, nie ma obrony przed krokodylem innej niż ucieczka. A uciec trudno, bo albo się zachwycasz nosicielem (cudowna aura, uczucie przebywania niemalże w raju) albo masz urazę (zostałeś pogryziony) i chcesz wyrównać rachunki – tylko z kim? krokodyl jest nie do ruszenia, nosiciel nie wie że zostałeś poszkodowany. Nie można tego wyrównać, można tylko odejść i wybaczyć, rozumiejąc całą sytuację.

    Myślę że ktoś stosujący zasady TR nie zostaje zaatakowany, albo nie spotyka krokodyli na swojej drodze. Te zasady TR są silniejsze niż jakiekolwiek siły demoniczne. A więc w jaki sposób nie wiadomo, ale jakoś Twój świat sobie z nimi poradzi. I to skutecznie.

  9. Chciałbym coś opowiedzieć o tej terapii Leszka z mojego doświadczenia.

    otóż mając 27 lat doznałem otworzenia się świadomości na sprawy duchowe za sprawą książek Leszka. Okazało się, że te spore i ostre kłopoty w moim życiu, które przeżywałem są spowodowane karmą, którą od wielu wcieleń sobie gromadziłem. Miałem co prawda trochę dobrej karmy, ale też i sporo złej. Z nią pracowałem poprzez afirmacje, medytacje, warsztaty, sesje.

    Polepszało mi się, ale nie tak szybko, jak o tym terapeuci zapewniali. Pracowałem z mechanistycznie pojmowaną podświadomością. Owszem, wiele spraw poruszyłem, ale nie doszedłem do końcowych oczyszczeń – chyba jakoś moja Dusza nie chciała być traktowana jak maszyna.

    Jednakże trzeba przyznać, że przynajmniej w tamtym czasie innej tak istotnie duchowej, reinkarnacyjne terapii z tak relatywnie dużym zrozumieniem wielowcieleniowych obciążeń nie było. I do tej pory chyba nadal nie ma. Terapia ta, wg. Leszka [jak domniemuję z jego opisów] jest dziełem kompletnym [nie brakuje jej niczego więcej]. I w dużym stopniu jest to prawda, jest to nowoczesna joga, którą polecam każdemu, kto ma spore obciążenia a nie jest jeszcze umiejętny w pracy nad sobą. Jest to świetna szkoła. Można powiedzieć – szkoła życia. Pracowałem w jej ramach kilka dobrych lat, aż Dusza stwierdziła, że są też inne sposoby, inne obszary.

    Natomiast [w odróżnieniu od autora metody] uważam, że coś więcej jest.
    Że jest jeszcze kilka obciążeń, które opisuję na witrynie, a których regresing nie uwzględnia [bo by trzeba coś zmienić].
    Że jest jeszcze Dusza pojmowana jako żyjąca cząstka nas samych. Praca z nią daje dalsze szerokie perspektywy zrozumienia zarówno siebie, jak i drogi duchowej.

    Tak więc są plusy dodatnie i plusy ujemne 🙂

  10. Wiesz Andrzej, co do regresingu trudno mi się wypowiadać jako znawcy, ponieważ nie znam tego aż za dobrze. Natomiast znam terapeutę (który mi też robił sesję) i widziałem efekty – specjalnie ich nie było. Miało się odreagowywać biedę – znasz kogoś kto został bogaty po regresingu? ludzie latami odreagowują biedę, i co z tego mają? kolega odreagowywał chorobę, nie udało się – więc terapeuta wymyślił że władca demonów maczał w tym swoje pazury i nic nie da się zrobić 🙂

    Gorsza sprawa jest z hiperwentylacją, ponieważ na wschodzie zanim dopuści się adepta do pranajamy, trzeba wiele lat nauki. U Leszka masz to z samego wejścia – i nie sprawdza się czy ktoś nie ma np. chorób płuc – ja miałem i rsr dla mnie byłby niesamowicie szkodliwy. To raz, a dwa – dobrze wiemy że głęboki oddech to energetyzacja, więc następuje zalew treści nieświadomych – terapeuta to ukierunkowuje, i raz się uda a raz nie. Stąd przypadki szaleństw, za które Leszek nie bierze odpowiedzialności – w USA by bulił odszkodowanie wiadomej wysokości. Leszek twierdzi że skoro ktoś oszalał, to znaczy że miał brzydkie intencje wobec siebie. No niby tak, ale gdy ktoś Leszka orżnie i Leszek grozi notorycznie sądem – to już nie są złe intencje, tylko ktoś jest złodziejem a Leszek jest w porządku.

    Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie było takie przerażające. Sam rsr z tego co się orientuję także nie jest zbyt odkrywczy, robił to już bodajże Grof i inni.

    Myślę że Leszek ma wglądy, ma wspaniałą wiedzę, ale wejść w jego wspólnotę oznacza pozbawić się szansy przebudzenia. Guru nie dopuści do straty bateryjki, tak to widzę – oczywiście mogę się mylić.

  11. stawiam Tobie te pytania zamiast postawić je sobie
    ,przyszła mi myśl po ty jak je zadałem że nie powinienem sugerować się Twoimi odpowiedziami.
    Znam TR,poznałem HUNE,KODY,Tolla,Nieumywakina, Łazariewa, Tombaka, czytam o DEIR. Mam wszystko co jest potrzebne, brakuje tylko odwagi w stawianiu pytań sobie samemu.

  12. Mistrzu, zacznijmy od tego, że zarwałam przez Ciebie noc, a teraz zarywam godziny mojej pracy 🙂
    Trafiłam na Twoją stronę przez przypadek szukając w googlu jakiejś bzdury. Przeczytałam pierwszy post umierając ze śmiechu, potem kolejne, równie dobrze się bawiąc. Wspaniała, orzeźwiająca lektura!
    Po tym wazeliniarstwie przechodzę do meritum. Jak to jest z tymi guru od samorozwoju i innych takich duchowo-psychologicznych kwestii? Poznałam jednego na zajęciach z NLP, na które wysłał mnie mój pracodawca, nie zważając na moje sceptyczne wykrzywienia twarzy, za każdym razem, gdy pytałam co to takiego właściwie to NLP i dlaczego wysyła mnie na to szkolenie, a nie na studia z zamówień publicznych 🙂 W ten sposób trafiłam do Marka Rożalskiego. I muszę się przyznać, do jakiegoś stopnia uległam jego charyzmie. Człowiek w ręku takiego majstra, jakim jest Rożalski, mógłby być rzeczywiście bezbronny. Na szczęście Rożalski chyba nie ma potrzeby gromadzenie wokół siebie wiernych akolitów. Na zakończenie każdej sesji (byłam na dwóch szkoleniach) powtarzał nam: „Nie podejmujcie żadnych ważnych decyzji przez najbliższy tydzień. Jesteście pod cudzym wpływem, możecie nawarzyć sobie piwa.” W sumie spotkanie z nim uważam za bardzo cenne i wyzwalające. Również na poziomie intelektualnym – grupowe roztrząsanie spraw niedowodliwych i niefalsyfikowalnych (sorry:)) zawsze pachniało mi sekciarstwem, a tymczasem te sesje u Marka okazały się raczej motywujące do precyzowania własnego światopoglądu niż wtórowania jego opiniom. No i teraz moje pytanie zasadnicze, jak to jest możliwe, że ludzie, nie zawsze głupi, nie zawsze tchórzliwi, ot tacy jak Ty np., wytrzymują guru, który próbuje ich zawłaszczyć? Co oni w sobie takiego mają, że ich znosicie? I kurcze, proszę o bardziej precyzyjną odpowiedź niż „bies”. I drugie pytanie: czy wiara w to, że Prawda jest poznawalna, nie czyni z Was, ludzi… hm, duchowo rozwiniętych, potencjalnych wyznawców małych, doraźnie skonstruowanych prawdziątek? Myślenie to piękna rzecz, odważne myślenie, to rzecz dla której warto żyć, ale kiedy zaczynamy to składać w jakiś jednolity system, to zaczyna być groźne. Bo każdy z tych systemów, niezależnie jak atrakcyjnie tłumaczący świat, stroi jednak na glinianych nogach uogólnień. To refleksja również na temat Twoich wpisów. Kiedy mówisz o rzeczach konkretnych (Jezus, jałmużna i ochlajmorda – zajebisty wpis!) jesteś przenikliwy i natchniony. Kiedy jednak próbujesz swoją wiedzę i swoje doświadczenie syntetyzować, zaczynam się bać, że jeszcze trochę i wyrośnie nam nowa wszystko tłumacząca ideologia 🙂
    No nic, może bredzę, w końcu pół nocy spędziłam czytając Twoje wpisy, więc trochę jestem niewyspana:) Podsumowując: cieszę się, że tu wpadłam. Na pewno nie po raz ostatni.

  13. Pojebałem. Chodziło mi o Leszka Żądło 😀

    Andrzeja blog czytałem- i nie za wiele zrozumiałem. Zbyt ezoterycznie jak na mój rozumek 🙂

Dodaj komentarz

Top