Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Głosy w głowie

Głosy w głowie

Głowę człowieka wypełnia wiele głosów. I jeśli przyjrzysz im się uważnie, ujrzysz w sobie tłum ludzi; rodzice, dziadkowie, księża, podziwiane autorytety. Te głosy krzyczą, krytykują, szepczą, podjudzają, kochają, nienawidzą…

Zaplute karły reakcji

Można to bardzo łatwo sprawdzić. Ja robię tak – zadaję sobie pierwsze lepsze pytanie: co zrobić w wolnej chwili? po czym uważnie obserwuję zaplute karły reakcji, pojawiające się przed mym wewnetrznym, zielonym okiem – pojawia się pierwsza myśl „usiądź nad matematyką” – to głos taty, tylko on mi tak mówił, w płonnej nadziei zmartwychwstania mej pilności; ale coś co nigdy nie istniało, powrócić do żywych nie może. Później następny: „czytaj lektury, ucz się!” – to wściekła po wywiadówce mama, bez dwóch zdań. Jak przystało na kompletnego palarza z ojczystego języka, jestem pisarzem którego ludzie lubią czytać, a nawet mi za pisanie płacą, ba! nawet w empiku mnie trzymają. Na szafce z literaturą Polską, gdzie kryjąc się przesuwam swoje książki na bardziej eksponowane miejsca… a to by się zdziwili nauczyciele! taki nieudacznik, taki matoł… i proszę bardzo, pisarz; zdaniem Pań żałosny, płytki i niedojrzały emocjonalnie pisarzyna. „Pomódl się” – to moja babunia świętej pamięci, zawsze mnie do modlitwy namawiająca. Robiła to zawsze  w tak ujmujący, ciepły i serdeczny sposób, że nigdy nie odmówiłem. Niestety, modlitwy o sławę i pieniądze nie zostały wysłuchane. „Umyj mi samochód” – wujek, przedwcześnie wyłysiały seksualny zwierzak. „Napisz jakiś dobry tekst” – moja pycha, onanizująca się zainteresowaniem i podziwem czytelników. Tego potwora wywołali z piekieł czytelnicy, by mnie w wolne od pisania chwile boleśnie kąsał i terroryzował.

Polowanie na karpia

Uważnie obserwuj… a okaże się, że każda z myśli która się pojawia, to jakiś człowiek którego znasz, lub nie znasz, ale coś o nim słyszałeś bądź czytałeś. Twoja głowa to świąteczny hipermarket, pełny obłędu polujących na promocyjne karpie; ale myśli które się w niej pojawiają nie są ani Tobą, ani nie są wcale Twoje. Na coś zwróciłeś szczególną uwagę, więc to się pojawia w głowie. Ludzie kogoś podziwiali, czytałeś tę osobę, słuchałeś, myślałeś o niej; to mógł być Stalin, papież, jakiś promowany przez gazetki idol moralny, do czasu zanim na jaw wyjdą jego grzeszki… taki senator Piesiewicz, najpierw pouczał motłoch jak żyć, a później prostytutki gwałciły go dildem w suchy, kościsty tyłek, gdy ten wciągał do swych nozdrzy koks. To wszystko, cała tajemnica. Coś robi na Tobie wrażenie, więc tworzy się kolejny z tysiąca głosów w Twojej głowie… niektórzy ludzie idąc ulicą wręcz mówią do siebie, tak bardzo realne dla nich są ich myśli. Czy oni coś w ogóle widzą wokół siebie? niewiele. Tylko tyle, by nie wpaść pod samochód. Ich cały świat, to myśli które ktoś dosłownie wsadził im do głowy.

Bóg udający małpę

Myśl ma mały ładunek energii ze sobą. Jest ich dwóch; myśl czyli informacja, i ładunek energetyczny który ze sobą niesie. Pojawia się przed Twoim okiem wewnętrznym i zalotnie pląsa… jeśli nie udzielisz jej swego zainteresowania, zniknie. Ale energię odda Tobie. Dlatego prawdziwie medytujący są tak pełni energii. Nie oddają jej umysłowi, a sam umysł ją oddaje przez co wyraźnie słabnie. Gdy spodoba Ci się dana myśl, zaczniesz ją rozwijać. Pojawi się np. myśl – wspomnienie jak dano Ci kiedyś w mordę. Myśl ta ma dużo energii; jeśli będziesz ją obserwował, nie dasz się jej sprowokować, ona Ci ją odda a sama zniknie, rozpłynie się. Energii starcza jej zaledwie na chwilę samodzielnego życia. Jeśli nie dasz jej swojej siły, ona musi zniknąć. Umysł osłabnie, następna prowokacja będzie już znacznie słabsza. Zyskasz trochę energii. Trochę w ciągu pół minuty, minuty… myśli masz tysiące dziennie, więc człowiek prawdziwie medytujący pełen jest radości i euforii, promienieje ekstatyczną ciszą w której wiele się dzieje. Ten człowiek siedzi, ale to tylko pozory… w środku tli się życie.

Osłabiony umysł puszcza kontrolę, i wreszcie widzisz gdzie jesteś i kim naprawdę jesteś. To wielkie, pełne piękna i rozkoszy doświadczenie. W szkole uczono Cię wydobycia węgla w zagranicznych kopalniach, ale żaden nauczyciel nie mówił Ci, że świat to tylko iluzja, symulacja, a Twoja osobowość nie istnieje. W istocie jesteś Bogiem, który podjął grę w człowieka; wszedł w ciało, zapomniał swej Boskiej natury, wytworzył ego (osobowość) by móc radzić sobie w trzech wymiarach. Nauczyciel duchowy mówi Ci więc, że gra ta tworzy cierpienie – ponieważ jedynym celem Boga w Tobie jest uświadomienie sobie swej prawdziwej, głębokiej natury. Przebudzenie z hipnotycznego snu, oto cel. I dopóki go nie osiągniesz, dopóty będziesz cierpiał na miliony różnych sposobów. A to Ci nauczyciel! fantasta, sekta, nienormalni! być może…

Koks i prostytutki vs Bóg
Całe ciało odczuwa wielką błogość i zadowolenie, a podstawą Twego przeżywania staje się cudowna, świąteczna cisza… wokół mogą wybuchać niosące demokrację Izraelskie bomby, słychać wrzaski umierających gojów, jęki rannych… ale w tle jest zawsze cudowna, kojąca cisza. Umysł tak osłabł od swoich prowokacji, tak schudł że musi się wycofać; musi się odrobinkę zregenerować, odsapnąć. W tym czasie prawdziwy Ty (Boskość) wysuwa się na czoło peletonu doświadczenia. Są to wspaniałe, niewybrażalnie cudowne chwile. I jeśli myślisz że koks, prostytutki i heroina w żyle to przyjemność, to nie wiesz co mówisz; są rzeczy znacznie wspanialsze, głębsze i bez efektów ubocznych. Nie twierdzę że takie życie nie daje kopa; daje, coś o tym wiem… i dzięki temu że coś o tym wiem, mogę porównać te dwa stany. Porównanie daje jasną, nie budzącą wątpliwości odpowiedź; przebudzenie to wieczny, nigdy niekończący się haj. Zapomnij o wszystkim co może Ci dać świat, bo i cóż może Ci dać? jeśliś młody i masz pieniądze, świetne imprezy z fajnymi ludźmi, cudowne widoki, zwiedzanie… adrenalina, jazda na motorze, surfing, skoki ze spadochronu, śmiech, zabawa, piekne dziewczyny, plaża… fajna sprawa, i jako duchowy nauczyciel uważam że powinieneś tego doznać. Powinieneś tego doświadczyć, to jest dobre i miłe Bogu, ponieważ Bóg kocha zaskakiwać, lubi pokazać swoją prawdziwą siłę.

Później dobre pieniądze, pozycja, władza… także miła rzecz. Ale to wszystko jest tylko cieniem tego co możesz osiągnąć… ocean, frajda, emocje… cudowność, prawda? to nawet nie procent, ba! nawet nie promil Twoich możliwości. Gdzie kończą się emocje, zaczyna się ocean błogości i ciszy. Pochłania on wszystko co istnieje. To jest Twoje prawdziwe przeznaczenie, to jest Twoja natura. Doświadczenie Boga miażdży wszystko co nim nie jest. To tak jakby porównywać kroplę do oceanu. Kropla to wszystko to, co możesz sobie wyobrazić, a ocean to Bóg. Tym właśnie jesteś; i jeśli chcesz, możesz tego doświadczyć. Nie ma tu nic do zdobywania, nic do trenowania; stan Boskości już w sobie masz, jesteś zrodzony z Boskiej substancji. Twoja praca to odgarnąć śmieci, by dostrzec tę najprawdziwszą z prawd, wyłowić ją z gówno-prawd i półprawd.

Po mordzie lać

Gdy pójdziesz za myślą, to Ty jej oddasz swoją energię. Zaczniesz wyobrażać sobie jak to Ty dajesz po pysku, jak się mścisz, i zamieniasz swój ból upokorzenia w krwawą, pełną męskiego triumfu zemstę. Później znowu przeżywasz swoje upokorzenie, i znowu wizualizujesz zemstę. I tak w kółko, pół godziny, godzinę, niektórzy robią tak od rana do wieczora przez całe życie. Energia furczy aż miło… dlatego ludzie często wyobrażający sobie takie rzeczy, są bez energii. Pojawia się dół, drażliwość, agresja. Nie mają energii, więc życie staje się płaskie, nienawistne; pojawia się też oczywiście cierpienie. Umysł triumfuje, a myśli stają tak potężne, że nieśmiertelna Boska jaźń całkowicie identyfikuje się z kruchym, iluzorycznym umysłem. Sfera Boskości niknie gdzieś za horyzontem, a pojawia świat przemocy, nędzy i podziałów. Witaj w świecie ego, diabelskim świecie. Za cierpieniem idzie reakcja hormonalna organizmu; człowiek staje się otępiały, zszokowany. To obrona przed bólem, otępić człowieka który staje się jeszcze głupszy niż był wcześniej. Tacy wypełnieni cierpieniem, otępieniem i nierzadko alkoholem ludzie, czuję misję nawracania innych na swoją wiarę, filozofię życia. Ból życia jest tak wielki, nowotwór umysłu staje się tak wielki, że tylko ucieczka w cudze życia trochę łagodzi objawy.

Oczywiście, to nie musi być myśl o przemocy. Może być to miła myśl; ale ona także zabiera Ci energię. Możesz skupić się tylko na dwóch rzeczach: umysł i jego myśli (pozytywne bądź negatywne) albo na tym co naprawdę istnieje (ciało, obserwacja, oddalenie od myśli). Nie można dwóm Panom służyć; albo oddajesz uwagę (energię) jednemu, albo drugiemu. Innej możliwości nie ma.

Asceta z piekącym tyłkiem
Bycie ascetą nie oznacza pójścia do lasu, gdzie przez lata podcierać się będziemy łopianem, nie oznacza też nędzy i milczenia. Asceta to ktoś, kto odsuwa się na bezpieczną odległość od głosów w głowie, zwanych myślami. Można tego dokonać w hipermarkecie, a także w cichej, szumiącej kniei. Milczenie to nie podejmowanie dyskusji z głosami; nie angażowanie się w ich problemy i propozycje. Możesz być oddalony od umysłu mając miliony na koncie, a możesz być zjednoczony z umysłem i być nędzarzem. Stany finansowe nie mają z tym absolutnie nic wspólnego. W tym sztucznie wykreowanym świecie, liczy się tylko Twoja uwaga, Twoja świadomość. Domy, pieniądze, lokaty… to wszystko tylko dodatki. Gdy umrzesz, wszystko oprócz świadomości zostawiasz. Tylko świadomość i jej rozwój ma sens.

Komary ratunkiem od przebudzenia

Gdy uciekniesz od bólu i cierpienia do lasu, głosy i ból zabierzesz ze sobą, ponieważ ból to nie ludzie, a Twój umysł i jego reakcje. To przyczyna bólu. To tak jakbyś mając raka, leczył się syropem na kaszel; trzeba wyciąć. Terapia może odbywać się w każdym miejscu, nie ma to znaczenia. Kluczem do sukcesu jest Twoje pragnienie uwolnienia się… od pragnień. Jeśli mocno pragniesz, zaczniesz praktykę już od teraz. Miliony ludzi czekają aż zarobią tyle pieniędzy, by móc wyjechać do lasu, nad rzekę, jeziora… nad jeziorem będą medytować i się oświecą; ale jeszcze nie teraz, bo sąsiad hałasuje, żona chce nowe szpilki… oczywiście to się prawie nigdy nie dzieje, a jak wyjadą, są tak zestresowani ciszą że na siłę szukają przysłowiowego guza. Gryzące komary są wielkim ratunkiem; cisza jest straszna dla tych, którzy żyją kierowani głosami w głowie. W ciszy lasu bądź przy szmerze źródełka, widać jak żałosną, narkotyczną egzystencję prowadzimy. Jesteśmy osłami, którymi steruje się za pomocą marchewki i kija. Krytyka byśmy nie pyszczyli, pochwała byśmy czuli się dobrze. Cisza uświadamia człowiekowi, że o włos mija coś wspaniałego, coś dla czego warto porzucić wszystko to, co tak sobie ceni.

Nienawidzę tego całego kłamstwa, nienawidzę tego – że jestem robotem, osłem, małpką którą można kierować za pomocą pochwał i komplementów. Nienawidzę tego, że choć otacza mnie piękny, cudowny świat, ciągle żyję w lęku i presji. Jestem zależny, a ktoś mówiący w tej sytuacji o wolnej woli, opowiada dowcip. Jaka to wolna wola, jak tłum pcha mnie ku pewnym celom, a jak ja ich nie chcę, gardzi i odpycha mnie? to jaka to wolność, skoro by z niej skorzystać muszę zostać wypędzony z tłumu? tak się musi stać, bym ja nie zarażał tłumu, a tłum nie zarażał mnie.

Ciii!

Siedź cicho; pozycja nie ma znaczenia. Wczuj się w swoje ciało, wróć do rzeczywistości. Za chwilę głosy w głowie będą chciały przejąć Twą uwagę, Twe skupienie. Twoje prawdziwe Ja, może działać tylko w dwóch trybach; zjednoczenie z ego (czyli osobowość, Marek) i wtedy by utrzymać ją w kłamstwie, trzeba sprawić by ciągle skupiała się na bezustannie przepływających przez głowę myślach. Druga możliwość, to sprawienie by Jaźń (czyli prawdziwy Ty, to co obserwuje osobowość i myśli) odczuwała rzeczywistość. Myśli są iluzją, koszmarem, kłamstwem… odczucie ciała jest prawdą. Jeśli czujesz ból mięśni, jest on prawdą. Przećwiczyłeś się, może za mocno kogoś skopałeś pod monopolowym…. ale on jest. Myśli w głowie nie są prawdziwe, są iluzją. Gdy wpatrujesz się w myśli, nie widzisz rzeczywistości, nie dostrzegasz wspaniałości przez co znajdujesz się w piekle. Gdy postrzegasz rzeczywistość, myśli z ich bólem, lękiem, niepokojami i cierpieniem oddalają się od Ciebie.

Daj spokój, po prostu się obudź

Zwykłe, normalne życie, to ciężki, koszmarny sen. Są w nim straszne rzeczy, potwory i bezustanny lęk. Gdy ktoś Cię budzi, czujesz wielką ulgę; och, to był tylko sen, śniło mi się. Teraz jestem bezpieczny, szczęśliwy. Tak wygląda przebudzenie. Wszystko to czego się trzymasz (osobowość, ego) to rzygowiny i nic więcej. Koszmarny sen. Albo się budzisz, albo śnisz dalej czyjś scenariusz – bo jeśli myślisz że żyjesz według własnych chęci, to jesteś naiwniakiem. Obudź się Przyjacielu! szumią drzewa, fale delikatnie rozbijające się o skały delikatnie łoskoczą… jest tu wspaniałe, chłodne i orzeźwiające powietrze, pięknie świeci słońce, a chmury tworzą fantastyczne upojne kresy wschodnie Twej wyobraźni. Nie ma tu strachu, nienawiści, zazdrości ani innych, tak bliskich nam bezlitosnych towarzyszy. Jesteśmy wolni, wreszcie wolni.

 

 

————

 

 

 

 

Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fapage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK Strona jest bez reklam tylko dzięki wam.

 

 

 

19 thoughts on “Głosy w głowie

  1. Obudz sie 🙂 Stosowalem taka metode przebudzenia ,na sile wczuwalem sie w wiatr,szum w auta w dzwieki z zewnatrz ale bylem tak przywiazany do belkotu swoich mysli ze takie wyjscie w rzeczywistosc ze swojego swiata trwala doslownie kilka sekund 😉 Pracuje nad ta iluzja …

  2. poprostu wymiękam gdy czytam co piszesz Marku lub gdy to czytam ..,pozytywnie oczywiście..:)można z Toba zamienic slowo nie tekstem ,powiedzmy dwie minuty na mój koszt:)

  3. Czasem, czasami, rzadko pojawia się ten stan. To poczucie, że wszystko o co w ostatnim czasie, a nawet życiu, walczyłem zajadle jest warte „mniej niż zero”. I żąl… ile energii na to straciłem, ile hormonu stresu przejadłem i jak mocno mnie to zmęczyło. Zupełnie jak po jakimś haju. Po co? Dla czyjej korzyści? Ego i jego podszepty. To „złe ego” o jakim mówił mi ksiadz, a ja łykałem to jak pelikan, gdy reszta klasy zapominała po 2 minutach i jak te głupiutkie szczeniaczki oddawali sie głupotom. I to był ich sukces. Gdy ja w zimie poszedłem na msze służyć w obuwiu sportowym, to nikt sie nie zapytał i nikt nie zauważył, czy to normalne. Stopy skostniałe i tylko mysl „kiedy to sie skończy”, ta bieda, ta rozpacz niemocy gdy obuwie zimowe to był luksus i radość nie do opisania. I to nie ego jako część mnie było złe, tylko to w jaki sposób zostało wychowane: na bujdach religijnych i robieniu rzeczy jakich sie nie czuje ani nie chce. Szczególnie to klęczenie na kolanach na twardej posadzce jako przykład. Niby Bóg taki miłością przepełniony, ma wymagać mojego upokorzenia na każdym kroku i jak to katolicy pięknie pierdzą o szlachetnym cierpieniu lub współodczuwaniu w cierpieniu. Dziwnym trafem jakoś okazuje sie, że równość przed Bogiem nie jest równością w religii czy społeczeństwie religijnym. Pan, wójt i pleban jak ciagle to pozostaje żywe – nawet w społeczeństwie tak wykształconym jak dzis, wciaz racje maja ci co maja, a głosu mądrego amało kto słucha jeśli ten odziany w zwykłe ciuchy. Moze to dla wielu wyda sie patetyczne co pisze, takie bajeczki dla pospólstwa – lecz ja z tego pospólstwa pochodzę i tak to na wsi wyglądało, nie tak dawno jakieś 25 lat temu. Wtedy ktoś kto mówił głosno „król jest nagi” o kościele to był trędowaty, a stado miało temat do obmowy i wroga publicznego. Dziś klechy nieznacznie próbują dostosować marketing do naszych czasów i robią to głownie młodzi księża bo muszą jakoś wypłynąć na lepsze parafie, im więcej maja poklasku i fanów tym lepiej. Starzy robią po staremu bo maja parafie dla siebie. Nawet juz starają sie tłumaczyć te przypowieści z Biblii na milsze filozofii humanistycznej. Nic jednak nie zmienia ogólnego wychowania ego u młodego człowieka, nadal bądź posłuszny, pokorny, módl sie, grzeszysz, ciagle grzeszysz. Młodzi juz w przedszkolach się temu dziwią, a potem maja to gdzieś. Albowiem na po drugiej stronie czeka umiłowany ląd konsumpcjonizmu, tak kiedyś wyczekiwany, tak dziś wychodzący niektórym bokiem. Bo jak nazwać te wszystkie fajne rzeczy, ten ekstatyczny stan posiadania pieniędzy, gdzie choć przez chwile czujesz się jak Pan i tak cię też postrzegają inni. Póki masz. A wszystko ma początek w głowie i start w młodych latach: gdzie z jednej strony słyszysz o pochwale biedy i ukorzenia się przed Panem twym co umarł „za ciebie” na krzyżu, choć był bogiem i to w ogóle taka tajemnica jakiej nie zrozumiesz bo jesteś robakiem wobec Jedynego, co umiłował naród wybrany. Z drugiej zaś „world is mine” gdy masz kredyty, zarabiasz gruby hajs, lansujesz sie z dupeczkami, gadżetami, drogimi trunkami i społecznie istniejesz mając wokoło siebie masę glizd, które wchodzą ci w odbyt póki jesteś vip sponsorem. Wywód końcowy jest taki: że ani religia ani kapitalizm nie poprawiły naszego świata tym bardziej nie zbliżyły ludzi do bycia pełną istotą tylko wydłużyły pogoń szczurów do śmietnika. Chciwość i cwaniactwo to największe zło jakie trzyma nasz świat w tym szambie o jakim czytasz co dzień na portalach. Wpierw jednak trafia to do mózgu i przekształca tą część nas jaką nazywają głosem w naszego codziennego kata, parszywego gremlina.

  4. Upadek kleru wcale nie jest powiewem wolności; religia jest zawsze taka, jak ogólny, średni poziom świadomości ludzi. Ten nadal jest bardzo niski, więc miejsce kleru zajmie coś podobnie destruktywnego.

  5. Kilka sekund to jest BARDZO DUŻY sukces. Świadomość się trenuje tak samo, jak każdą inną rzecz – z czasem liczba sekund wzrasta, razem z radością i euforią. Ćwiczyć, bezustannie ćwiczyć. Nie za dużo, ale codziennie.

  6. Brawo za tekst, a szczególnie za ten cytat „Gdy umrzesz, wszystko oprócz świadomości zostawiasz. Tylko świadomość i jej rozwój ma sens.”

  7. Cudowna..ogarniająca ciało cisza…
    Udało mi się cos takiego kilka razy…to tak jakby czas nie istniał:)
    I święta racja z tym ze myśli zabierają energię…są takimi pijawkami, któe powoli wysysają pole energetyczne człowieka….

  8. Pan Marek jak zwykle w formie. Sieje dezinformację niczym najnowszy model pługa siewnego. Kto mu za to płaci? Trzyliterowa agencja z USA?

  9. Przy okazji, jak się ustosunkuje Pan do prowadzonej ostatnio dyskusji na temat płacy minimalnej, bodajże 11 zł/h, wymysł socjalistów, komuchów, i, chyba najgorszych z zestawienia, lewaków?

  10. Nie widzę tych rewolucyjnych gestów, ani dążenia do zmian w kościele. Rewolucyjnym gestem byłoby, gdyby kościół – w tym papież przyznał, że Jezus ewangeliczny, nie jest postacią historyczną, a urojoną, stworzoną na potrzeby religii, którą stworzył rzymski urzędnik – Paweł z Tarsu, a zaakceptował cesarz Konstantyn około trzysta lat później. Biblia nie jest prawdą historyczną, a zbiorem opowiadań zaczerpniętych z innej religii w tym z wierzeń egipskich z przed setek lat przed n.e., oraz wielu znanych wówczas postaci imieniem Jezus, jak chociażby Jezus ben Stada , Jezus ben Pandira – rzekomy cudotwórca, Jezus ben Gamala wysoki kapłan pacyfista, Jezus Ananiasz i kilku innych o tym imieniu. Kanoniczne ewangelie były pisane dopiero w II wieku n.e., na bazie opowiadań o Jezusie, z tym że każde opowiadanie mogło dotyczyć innej osoby, ale o imieniu Jezus / jak wyżej/. W wyniku kompilacji powstał jeden zbiór opowiadań, w sumie niezgodny z prawdą historyczną i różniący się ze sobą nawet pomiędzy czterema znanymi ewangeliami, Łukasza, Mateusza, Jana i Marka. Wszyscy oni żyli w okresie znacznie późniejszym od opisywanych wydarzeń, a ich opisy różnią się w wielu miejscach między sobą – słowo Boże nie mogłoby się różnić. Wiele elementów religii jest więc zwykłą manipulacją ludem „bożym”. Więcej znajdziesz w internecie, np.”Zagadki Ludzkości” – Syn Boży.

  11. Upadek kleru jesli nagły to sie zgodze, jest jak Rewolucja Francuska, gdzie nikczemni zastapili złych. Jednak juz dzis widać, że kler zdycha, wiec pakuje mówstwo sił w grabież ziemi i działek by miec materialny fundament na słabsze czasy. Społeczenstwo ma wybór(inne religie, sekty, kasa, konsumpcja, świat seriali XD), wiekszosc ma w nosie to co kk gada i traktuje obrzedy jako tradycje. Poziom ludzkosci musi byc niski, inaczej kto by napedzał żoładki tym co „nie sieja i nie orzą”. Nie sądzę, żeby muzułmanie przyszli po katolikach, ludzie tym bardziej Polacy wolą „swoje dziadostwo” bo znane niż obce przekonania – tylko w sferze religii. W innej jesteśmy jak pelikany, łykamy kazdy shit z zachodu. Sekularyzacja mnie cieszy, martwi mnie chciwość i rozpad wiezi społecznych czyli kapitalistyczny egocentryczny konsumpcjonizm. To nas zmienia w bezwolne, beznamiętne cienie ludzi.

  12. A ile ty łaskawco raczyłbyś płacić swoim pracownikom ?
    Kto nie był socjalistą za młodu na starość zostaje chciwą kurwą !

Skomentuj Anderson Anuluj pisanie odpowiedzi

Top