Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > By żyło się lepiej

By żyło się lepiej

Moi rodacy się kłócą, jaki system powinien w Polsce funkcjonować, by żyło się lepiej. Jednak gdy ktoś zrozumie, że życie człowieka jest dokładnie takie jak jego głębokie przekonania (o życiu, sobie, świecie, innych ludziach), staje się nagle jasne, że dopóki nie nastąpi zmiana wewnętrzna w człowieku – zmiana zewnętrzna może dokonać się jedynie w sferze kolorystycznej, pozornej, zewnętrznej.

Co na dole, to na górze

Dopóki w człowieku istnieje napięcie, frustracja, poczucie braku czegokolwiek (ciała jak modele z tv, auta, pieniędzy, żony itd), rozpacz – dopóty zbiorowość będzie pełna przemocy, niezgody i wyzysku. Nie zmienią tego najbrutalniejsze prawa, fantastyczne utopie, worki pieniędzy ani żadna rzecz jaka istnieje. Jeśli nosisz w sobie ból, będziesz ciągle „podminowany”, miał niewytłumaczalnego „doła”, oraz zły nastrój. Ludzie różnie reagują na targające nimi bóle duchowe; jedni wyżywają się na innych (tu internet i wynikająca z niego anonimowość dał im wspaniałe możliwości), inni dostają depresji, kolejni nie wytrzymują napięcia i nieprzyjemnych emocji, więc popełniają samobójstwo, a większość nauczyła się że ból można na chwilę stłumić; narkotykami, papierosami, alkoholem, ciastkami. Jednak ból wraca coraz silniejszy, a sposoby na jego przytłumienie dają nam choroby, otyłość i dalsze nieszczęścia.

Ogólnie psychologia opisuje jak ludzie radzą sobie z problemami – czyli dokonują projekcji (agresywny człowiek widzi wszędzie agresywnych), wypierania (wyrzuca się daną informację z pola świadomości, ale ona nie znika, a wpływa na nasze zachowanie nadal, co nazywamy pechem czy fobią), sublimacji (nie stać Cię na dobry samochód, a lubisz myśleć o sobie „na bogato”, więc kupujesz najtańszą fabię z silnikiem od kosiarki, uzasadniając że mało pali, a Ty jesteś ekologiczny).

Ludzi się programuje jak pralki

Tym co wydaje się nieprawdopodobne, ale jest niestety realne, to fakt że ból i cierpienie w człowieku można „instalować”, prawie tak samo jak programy w komputerze. Tak działają reklamy, umieszczając w podświadomości człowieka obraz produktu i emocję wywołaną muzyką czy odegraną sceną, a prawie zawsze zgrabną, kobiecą pupą. Wyłączamy telewizor i zapominamy o kolejnej „głupiej reklamie” (za którą umiejący liczyć biznesmen, zapłacił duże pieniądze), tymczasem ona nie zapomina o nas. Za jakiś czas widząc w sklepie setki produktów, nagle na widok jednego odczuwamy miłe emocje – uśpiony program zainstalowany w naszej głowie się uruchomił, a my nie rozumiejąc skąd się biorą te przyjemne uczucia, podążamy za nimi kupując rzecz, która je w nas wzbudza. Program został zainstalowany, oraz wykonał pracę którą miał wykonać. Gdyby to nie działało, nikt by nie wsadzał w reklamę nieprawdopodobnych pieniędzy. A jednak inwestuje się coraz więcej – ponieważ to działa precyzyjnie jak szwajcarski zegarek.

Nadal uważasz, że to są „głupie reklamy”? One są głupie dla Twojego umysłu, ale nie są przeznaczone dla niego, a dla podświadomości – Twojego systemu emocjonalnego, który ma inteligencję co najwyżej czterolatka. I podświadomości „głupia reklama” się podoba – Tobie nie musi, byś kupował to, co chcą reklamodawcy. Bardzo szczegółowo opisałem podświadomość w mojej książce: „Stosunkowo dobry”. Polecam, świat po tej lekturze, już nie będzie nigdy taki sam.

Katolicyzm, nowotwór złośliwy Polski

Największym zagrożeniem (z wielu innych) dla Polski jest katolicyzm, czyli zestaw przekonań niszczących wrodzoną niewinność człowieka, umieszczany w naszych głowach przez potężną, międzynarodową korporację z siedzibą w Watykanie. Dla tej wielkiej struktury żyjącej z obiecywania nieba po śmierci za realne pieniądze i władzę, szczęście człowieka jest końcem działalności. A szczęście to połączenie ze sferą Boskości, która ujawnia się jako poczucie harmonii, szacunku dla innych, spokoju ducha niezależnego od zawirowań życiowych.

Człowiek który STALE doświadcza takich stanów wewnętrznych, nie potrzebuje korzystać z usług korporacji, więc staje się dla niej zagrożeniem. Zauważmy że np. ateiści czy ludzie innych wyznań (opłacający się innej, konkurencyjnej firmie), są przez tę korporację straszeni wiecznymi męczarniami w piekle. Czyli mamy zastraszanie – część ludzi się na to nie nabierze, niektórzy jednak, zwłaszcza w chwili wielkiego stresu czy przed śmiercią, ulegają pod wpływem płaczu i próśb rodziny. Wiele razy mi to zresztą powtarzano (z poczuciem głębokiej satysfakcji), że nie tacy twardzi zawodnicy jak ja, umierając skomleli o księdza. Np. taki profesor Religa umierając, o księdza nie prosił. Był na tyle inteligentny, że wiedział iż jeśli Bóg istnieje, to oceni go za jego czyny i intencje, a nie przynależność do jednej z setek korporacji uzurpującej sobie prawo do kontaktu z Bogiem.

Winny system, nie człowiek

Ale nie lepiej niż przeklinani ateiści, mają wyznawcy. Korporacja robi wszystko, by wierni klienci nie doświadczyli realnej Boskości, a jej nędznego substytutu w formie chwilowego pobudzenia w trakcie modlitwy, czy euforii po spowiedzi. Jako bardzo wierzący katolik od dziecka, poznałem niektóre mechanizmy działania tej organizacji; czyli to, w jaki sposób niszczy ona człowieka. Przy okazji muszę wspomnieć, że nie warto mieć żalu czy gniewać się na pracowników tej firmy, księży – są to najczęściej uczciwi ludzie, których duchowe ciągoty zostały zawłaszczone przez monopolistę na rynku usług duchowych. Ktoś czuje pociąg do życia duchowego, chęci do modlitwy, więc gdzie ma skierować swoje kroki? Zna tylko kościół. Dziś, w dobie internetu na takich ludzi poluje wiele sekt, albo nieliczni uczciwi nauczyciele, prowadzący człowieka ku najgłębszemu celowi życia, jakim jest poznanie samego siebie.

Taki człowiek więc trafia do seminarium, gdzie zostaje zamknięty w hermetycznym środowisku, więc cały nasiąka naukami i wiarą w katolicyzm. To za co go potępiać, skoro on naprawdę w to głęboko wierzy? Zresztą długotrwała modlitwa wywołuje pewne stany metafizyczne, co jest dla nich dowodem na słuszność ścieżki. Jednak takie stany może wywołać w sobie każdy człowiek, nawet niereligijny, chociażby wchodząc do komory deprywacji sensorycznej. Medytując wiele lat, miałem zresztą o wiele „mocniejsze” doświadczenia – po prostu tak jesteśmy zbudowani, że pewne czynności wyzwalają te dziwne stany ducha, albo mózgu, jak powiedzieliby racjonaliści, fanatycznie wierzący że super skomplikowane mechanizmy takie jak planety, nasze ciała i umysły, powstały same z siebie.

Cuda i dziwy

Za chwilę wkleję urywek z mojego felietonu „Co zawdzięczam katolicyzmowi” KLIK, byśmy mogli zrozumieć, w jaki sposób korporacja wykorzystuje wiedzę o umyśle człowieka, której nie posiada większość ludzi. Podkreślmy jedno – nawet ludzie wybitnie mądrzy, z wieloma fakultetami, nie wiedzą jak działa ich emocjonalna natura, czyli podświadomość. Einstein palił i nie mógł rzucić nałogu – coś w nim tak bolało gdy chciał to zrobić, że nie mógł z tym sobie poradzić. Nawet geniusze nie rozumieli jak działa ten system, ponieważ się nim nie zajmowali. Woleli eksplorować świat cząstek, a nie swój własny, wewnętrzny. Możliwe że gdyby zajęli się podświadomością, odkryli by przeróżne cuda i dziwy.

 

„Dziecko ma niezwykle podatny na sugestię umysł, co udowodnił chociażby eksperyment dr Johnsona przeprowadzony w 1939 roku. Jego celem było odkrycie przyczyn jąkania oraz udowodnienie wpływu perswazji na tę wadę wymowy. Miał on też potwierdzić, iż poprzez sugestię można wywołać jąkanie u zdrowych ludzi.

Jak zniszczyć człowieka

Stworzono dwie grupy dzieci, przy czym pisząca pracę dyplomową Pani Tudor, wmawiała raz na kilka tygodni przez 45 minut jednej grupie dzieci że mówią świetnie, a drugiej grupie że bardzo źle i zaczną się jąkać. Wszystkie dzieci z drugiej grupy oczywiście zaczęły się jąkać, miały lęki, obniżoną samoocenę i zostały pośmiewiskiem w szkole; trauma z tym związana, miała miażdżący wpływ na całe życie. W 2007 roku 6 dzieci, które stały się królikami doświadczalnymi, otrzymało odszkodowanie w wysokości 925 tysięcy dolarów. Niektórzy przez całe życie borykali się z jąkaniem, inni mieli trudności w szkole oraz stali się zamknięci w sobie.

Pomyślmy. Przykra sugestia raz na kilka tygodni przez 45 minut, a całość eksperymentu trwała sześć miesięcy. To wystarczyło by wywołać jąkanie praktycznie nie do wyleczenia, a także drastycznie obniżyć samoocenę i jakość życia człowieka. Włosy stają dęba; bestialski eksperyment, prawda? Pomyślmy znowu; całe lata od urodzenia, co najmniej raz w tygodniu dziecko wyznaje w domu podobno Bożym z przejęciem i wiarą; „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”, oraz kultowe „nie jestem ciebie godzien, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Dziecku pokazuje się krzyż z wiszącymi na nim zwłokami, tłumacząc że Jezus oddał za nas życie, bo Pan Bóg go kochał. Ktoś dorosły może na ten temat rozmawiać, szukać metafor w symbolu, ale dziecko nie zna się na retoryce, tylko zmienia to co się mu mówi w wierzenia i przekonania, rządzące całym jego życiem.

Jakie więc wnioski wyciąga dziecko? Że jak Pan Bóg kocha, to się ta miłość kończy na opluwaniu przez ludzi (droga krzyżowa), męce i upokarzającej śmierci w otoczeniu śmiejących się wrogów, szyderców. Że najbliżej Pana Boga są umierający w nieludzkich bólach męczennicy, więc zbliżenie się do Boskości jest możliwe tylko przez cierpienie. Że seks jest zły, bo Jezus nie narodził się ze zbliżenia seksualnego, tylko bez udziału seksu. Można teoretyzować i wyjaśniać, że przecież nie o to chodzi, że symbole, że metafory? Można – ale dziecko tego nie zrozumie. Przyjmie to co widzi jako przekonania i „prawdy” o życiu, a one będą kierować jego życiem w kierunku biedy, cierpienia, bólu i chorób. Ale to wszystko nijak ma się do tego, że ludzka podświadomość ma główny cel – przetrwanie. Jeśli podświadomość dziecka uwierzy, że Bóg zabija swego syna z miłości, to blokuje się na kontakt z Bogiem – gdyż wierzy że wzajemna miłość to śmierć dla ciała. W istocie chrześcijaństwo blokuje człowiekowi prawdziwego Boga, wprowadzoną mu do podświadomości, spreparowaną wizją Boga, która wywołuje gigantyczne spustoszenie w życiu duchowym człowieka. Zrozumienie tego było dla mnie czymś przerażającym.”

Dziwne, bardzo dziwne

Czy to nie dziwne? Z jednej strony sąd i społeczeństwo potępia takie działania – a znacznie bardziej destruktywne, kościelne – pochwala, ponieważ przyjęło się uważać, że kościół jest dobry i krzywdy nie zrobi. Doświadczenie naukowe pokazuje jednak niezbicie, że czyni straszną szkodę człowiekowi, skazując go na cierpienie i frustrację przez całe życie. Jeśli człowiek nie potrafi poradzić sobie z rzuceniem palenia, a wie że to go zabija, to jak poradzi sobie z silną depresją, poczuciem brudu, grzeszności, poczuciem winy które się w nim nagle pojawia? Nie ma szans. Jego życie jest skazane na męczarnie, a zrobili mu tę krzywdę Ci, którzy mieli dać mu Jezusa, światłość, wyzwolenie duchowe od zła, napełnić miłością.

Dali mu truciznę, zatruli, zniszczyli i zdeptali dziecinną niewinność, skalali czystość… a za ich działania płaci w podatkach całe społeczeństwo, czy tego chce, czy nie. Dla mnie osobiście, Jezus faktycznie mógł istnieć. Był oświeconym mistrzem duchowym, mającym „połączenie” z Boskością. Większość jego nauk o wierze i miłości, nie osądzaniu innych by nas nie osądzono, to piękna nauka duchowa. Zabiła go istniejąca klika religijna, którą oskarżał o to wszystko, o co dziś można oskarżyć obecny „układ religijny”.

Nie przyjemność, a chwilowa ulga od cierpienia

Dlaczego msza lub spowiedź daje „przyjemność”? To ten sam mechanizm psychologiczny, jaki obserwujemy u palaczy. Człowiek ma zakodowane że jest grzeszny, brudny, winny – z powodu grzechu pierworodnego i śmierci Jezusa. Mało tego, powtarza to co najmniej raz w tygodniu w czasie półhipnozy, bo tak na podświadomość oddziałuje nudna, rytmiczna, powtarzalna msza święta. Czy Bóg potrzebuje byśmy mu codziennie przypominali o naszej rzekomej winie? Nie, z pewnością nie. Ale korporacja pragnie tego jak kania dżdżu – bo im więcej powtórzymy że jesteśmy winni, to tym mocniej ogarnie nas poczucie winy, niechęć do życia i strach. A im więcej cierpimy, tym większa potrzeba by kapłan odebrał nam te okropne odczucie, i napełnił spokojem od toksyny, którą nam w dzieciństwie zaaplikował.

Jeśli więc katolik wierzy że spowiedź daje mu ulgę, doświadcza jej – ale najpierw musi czuć się źle. Spowiedź daje więc przez małą chwilę poczucia że jest ok, ale ono za chwilę zniknie. I żeby doświadczyć tej chwili ulgi, musi tydzień cierpieć bezustannie. Podkreślmy, gdyż jest to bardzo ważne – te cierpienie jest nam wmówione, nie jest czymś naturalnym. Bóg tego nie powiedział, tylko jest tak napisane w jednej z setek świętych książek z papieru, które były przez prawie dwa tysiące lat bezustannie zmieniane. Przekaz wiadomości w telewizji, potrafi się mocno mylić opisując zdarzenia sprzed kilkunastu godzin, a tu prawie DWA TYSIĄCE LAT! Można było wszystko zmienić.

Nie wiedzą że „trzeba” cierpieć, więc nie cierpią

Istnieją ludzie w krajach, gdzie nie ma katolicyzmu, normalnie żyjąc. Po prostu nie było tam niosących miłość księży, którzy by dziecku zaszczepili poczucie winy za to, że żyje. No ale korporacja ciągle wysyła swych komiwojażerów, by zarażali tą ideologią ludzi, by niszczyli im życie w zamian za pieniądze i poparcie, które można przehandlować z władzą za jeszcze większe bogactwo. Dokładnie tak samo działa to u palaczy, gdzie papieros daje stres, zaburzenie równowagi chemicznej organizmu, a zapalenie na chwilę zmniejsza stres związany z brakiem papierosa. To nie przyjemność – najpierw nas zatruto, a później za dużą cenę daje się nam chwilowe odczucie ulgi. Tak właśnie działa każda wielka korporacja, zwłaszcza religijna.

Dobrzy ludzie się oburzają, że jak można tak gadać na święty kościół, który robi tyle dobrego. Ale piękne słowa i obietnice składali też komuniści. Miał być pokój na świecie, radość i dobrobyt. Lew miał żyć razem z owcą, a wszyscy będą się kochać. Mówić można wszystko – ale jak mówił Jezus, „po owocach ich poznacie”. Owoce katolicyzmu w Polsce, to nie tylko ogromne przekręty w handlu ziemią i szokująca skala pedofili, ale bieda, wzajemna nienawiść ludzi, głupota i ogólny chaos. Jeśli drzewo daje złe owoce, trzeba je ściąć – czyż nie tak mówił Jezus? A my te drzewo podlewamy. Robimy tak nie dlatego że jesteśmy głupi – to jak z paleniem. Ludzie mądrzy palą, chcą rzucić, ale nie mogą. Jest w nich coś, co na to nie pozwala. To coś, to podświadomość. Żeby rzucić palenie, nie wystarczy przekonać umysłu – on doskonale wie, że wpadł w ciężką pułapkę. Trzeba przekonać podświadomość, nazywaną w ezoteryce także duszą.

Bądźmy realistami

Jestem realistą. To wiedza dla nielicznych ludzi. Kościoła się nie zlikwiduje, na pewno nie za mojego życia, zresztą mam to w nosie, zajmuję się tylko sobą, ponieważ tylko siebie mogę zmieniać – ale można odciąć się od Watykanu, stworzyć Polski prawdziwy kościół Jezusowy. Niech będą biskupi, kościoły, księża, ale informacje i pieniądze nie będą wypływać do innego państwa, które może tym handlować. Niech te wszystkie pieniądze zostaną w Polsce, niech ksiądz kupi coś od polskiego biznesmena, stolarza, fabryki. Pomyśl – jeśli inne państwo będzie chciało jakichś zmian w Polsce, zapłaci Watykanowi – a ten „poprosi” swoich polityków w Polsce, którym daje głosy w wyborach. Kto odmówi, ten kończy polityczny żywot, więc każdy się zgadza. Istnienie Watykańskiej korporacji wczepionej w tkankę Polskości, jest śmiertelnym zagrożeniem dla istnienia tego kraju.

Jeśli chodzi o uczynienie Jezusa czy Matki Boskiej królem i królową Polski, proponuję uczynić królem Polski Boga wszechmogącego. To taki dyplomatyczny kompromis. Bóg, jak wiemy, nie ma narodowości, a Jezus i Maryja mają – są żydami. Polak więc żyje w państwie rządzonym przez żydów, trzyma pieniądze w bankach żydów, słucha wiadomości z zarządzanych przez żydów mediów, modli się i klęka przed żydami, a także chce zrobić żydówkę królową Polski. Tymczasem dla żydów kobieta jest niewiele wyżej od zwierzęcia – a zwierzęta które jedzą, są zarzynane rytualnie, w potwornie bolesny sposób. Jest jakimś okrutnym szyderstwem, że Polacy antysemici chcą zrobić z żydówki swą królową. Dlatego niech będzie to Bóg – stworzyciel wszechświatów, który żydem nie jest, czy też chazarem. Będzie bardziej elegancko, a lepiej żeby młodzi mieli za ideał wszechmocnego Boga, niż zamordowanego młodego mężczyznę, którego z miłości skazał na śmierć w męczarniach dobry Bóg Ojciec. Bo jaki masz ideał, to w tym kierunku będziesz dążył. Jaki nasz ideał, takie nasze życie. Czyż nie tak? Ano tak.

 

 

 

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum. Paniom wstęp wzbroniony!

——————–

Coaching ze mną KLIK

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK.  Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

 

Dodaj komentarz

Top