Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Krokodyle łzy

Krokodyle łzy

 

                                                                         

 

 

Jak to dobrze że nie jestem telepatą – bo gdyby „posłuchać” co ludzie myślą, idę o zakład że byłyby to same oskarżenia i gorzkie żale, przerywane bolesną nadzieją że kiedyś coś da im upragnione szczęście. Ludzie nie wiedzą dlaczego cierpią, chorują, dlaczego inni ludzie ranią i krzywdzą mową, uczynkiem czy zaniedbaniem. Skąd tyle cierpienia na świecie? Pyta chłopski filozof.

Plusy bycia grzesznikiem

Najlepiej mają grzesznicy, tacy jak ja. Ja wiem że nie jestem moralny, więc mam jakieś wytłumaczenie. Natomiast bogobojni mają naprawdę przechlapane – są w swoim mniemaniu dobrzy i moralni, a cierpią. Boga nie wypada skląć jak burą sukę (bo liczą na niebo po śmierci, jeszcze się obrazi, a skoro ukochanego syna wydał na tortury i opluwanie plebsowi, to co zrobi z wrogiem?), więc po kielichu wyżyją się na żonie, dzieciach albo strolują kogoś w sieci.


Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że codzienny kotlet, szyneczka w kanapce czy pasztet jest efektem końcowym zabicia czującego, panicznie bojącego się śmierci i bólu zwierzęcia. Kochamy psy i koty, a przecież świnia jest znacznie od nich inteligentniejsza. Świnia wie że idzie na śmierć – kolega mi opowiadał jak to wygląda – świnia ma świadomość co ją czeka, oraz nie chce tego strasznego losu. Krowy także się zapierają z całych sił, pragnąc uciec od bezlitosnego ostrza.

Takie jest życie

Życiem rządzi biznes, a więc liczy się ilość mięsa – wątpię by dbano w rzeźniach o odczucia zwierząt, co dużo kosztuje. Wielokrotnie widziałem filmy czy czytałem o ludziach, którzy np. kury okrutnie dręczą dla zabawy, a sam proces przemiany zwierzęcia w jedzenie jest skrajnie drastyczny i bolesny. Prawda jest taka, że zwierzęta mają emocje i jakąś (mniejszą bądź większą) świadomość. Są od nas głupsze (nazywajmy sprawy po imieniu), więc je sobie hodujemy na jedzenie. To samo ludzie robili z zapóźnionymi cywilizacyjnie indianami czy murzynami – bo mogli.

 

Takie jest życie – nie mi osądzać ten dziwny, krwiożerczy świat, gdzie żeby żyć trzeba zabijać. Może to ma jakiś głębszy sens, którego nie rozumiem – podobnie jak nie rozumiem budowy bomby atomowej czy psychiki kobiety. Niemniej fakty są takie, że jesteśmy drapieżnikami. Żeby przetrwać i wybudować piękne miasta z dobrodziejstwami technologii, musieliśmy dominować, mordować, zdobywać, torturować, eksterminować całe narody, oszukiwać i kłamać. Dlatego gdy widzę człowieka który jest rozdarty cierpieniem, zawsze mnie ciekawi czy lubi zjeść kiełbaskę, albo kotleta z ziemniakami – i czy zdaje sobie sprawę z tego, że zaspokojenie jego apetytu to potworna męka czującego zwierzęcia. Niestety, znam odpowiedź – jeśli sobie zdaje sprawę, to wyrzuca te myśli z głowy. Zaznanie chwili smaku jest znacznie ważniejsze, niż cierpienie zwięrzęcia które ponoć sam Pan Bóg uczynił nam poddanymi.

Takim mnie stworzyłeś, takim mnie masz

Wychodzę z założenia że jeśli ktoś zagrozi memu życiu, to go zabiję. Jeśli będę konał z głodu, zabiję zwierzę i je zję. Jestem świadomym drapieżnikiem, takim mnie Boże stworzyłeś – takim mnie masz. Ale dopóki mam masę smacznych produktów które zastępują mięso, będę lepiej się czuł nie spożywając go, omijając w ramach możliwości. To kwestia elegancji jak dla mnie, pewnej klasy. Smakuje mi mięso, ale nie aż tak bardzo by dla niego jakieś zwierzę było żywcem obdzierane ze skóry. To co robią żydzi i muzułmanie ze zwierzętami (ubój rytualny halal), woła o pomstę do nieba. Mordowanie zwierzęcia na żywca, to sadyzm wcielony, szczyt okrucieństwa. Trzeba być potężnie zaczadzonym oparami religii, by w imię Boga robić coś takiego żywemu zwierzęciu. Te niepotrzebne cierpienie to ofiara składana złym mocom, jeśli istnieją. Nie dziwne że muzułmanie i żydzi są tak agresywni, tak nienawidzą innych i wszędzie widzą zagrożenie. Nie ma dymu bez ognia, nieprawdaż?

 

40% Hindusów i 5% Chińczyków nie je mięsa (statystyki na wikipedii) i jakoś żyją. Nie chorują, świat się nie wali. Myślę więc ze argumenty zdrowotne mięsożerców są niewiele warte. Bo co w dzisiejszym wyrobie mięsopodobnym jest zdrowe? Sterydy, antybiotyki, chemia? Sam kiedyś ponad dwa lata nie jadłem mięsa, codziennie ciężko ćwiczyłem – wyniki badań miałem idealne. Straszyli mnie anemią, że osłabnę, były podejrzenia że jestem nienormalny. A ja po prostu uważam, że skoro nie muszę przyczyniać się do cierpienia istot na tej nieszczęsnej planecie, to tak właśnie będę czynił. Mięsożercy wymyślają sobie bajeczki, w które bardzo mocno wierzą i których zaciekle bronią. Gdyby nie one, pozostałaby tylko pogarda i obrzydzenie do siebie. Człowiek jest arcymistrzem w wymyślaniu bajeczek. Dlatego skoro mięsożercy wierzą że brak mięsa w diecie osłabi im zdrowie, to ja, mięsożerca weekendowy, wierzę że przyjmując w siebie cierpienie ono objawia się jako choroba, stan umysłu (depresja, lęki, bezsenność, choroby psychiczne). Wierzę też w to, że za wszystko co czynię będę musiał zapłacić za życia i po śmierci. I cena mi nie odpowiada – nie smakuje.


 

http://newsy.braciasamcy.pl/   nowy portal dla nas.

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum. Paniom wstęp wzbroniony!

——————–

Setki moich felietonów KLIK

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK.  Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl„>coztymikobietami@onet.pl

 

Dodaj komentarz

Top