Jesteś tutaj
Home > Ezoteryka > Religia ukoi mój lęk, ale obedrze z rozkoszy prawdy

Religia ukoi mój lęk, ale obedrze z rozkoszy prawdy

Zasypiając w łóżku, często czuję niezwykłe wręcz zdziwienie – gdyż nie wiem kim jestem, ani po co istnieję. Nie jest to myśl depresyjna ani wynik choroby psychicznej (chyba!), ale uświadomienie sobie własnej niewiedzy na swój temat.

Ziemia, bardzo dziwne miejsce

Oto pojawiłem się na ziemi, tej ziemi – nie wiadomo skąd, nie wiadomo w jakim celu. Nadano mi imię i nazwisko, dano pesel i inne numerki oraz nazwy, które mają mnie sklasyfikować jako płeć, narodowość itd. Tak naprawdę wszystko co wiem o sobie, to cudze nazwy i plus minus charakterystyka emocjonalna mojej osobowości, co i tak bywa niekiedy mylące – człowiek nawet nie zna swoich emocji, a poznaje je w chwilach wielkiego stresu, co nie raz i nie dwa potężnie mnie dziwiło.

Kierują mną zaprogramowane przez „naturę” (ciekawe co to tak naprawdę jest?) i społeczeństwo impulsy emocjonalne – podobają mi się kobiety, ładne rzeczy, smaczne jedzenie. Nie podobają mi się brzydkie kobiety, brzydkie zapachy i brzydactwa – i właściwie nie mam nad tym za dużej kontroli, co bardzo mi się nie podoba, chociażby dlatego że sam jestem pasztetem.

Tajemnice oceanów

Żyję na planecie, na której mimo wydawałoby się wysokiego poziomu technologii, nadal się odkrywa nowe gatunki istot żywych, a gigantyczna przestrzeń oceaniczna jest praktycznie niepoznana, i do końca nie wiadomo co tam w tej ponurej głębi może być – oprócz dziwacznych stworzeń, które udało się sfotografować batyskafom.

Naukowcy wciąż się kłócą o hipotezy wyjaśniające nasze istnienie – i nikt nic nie wie. Mówi się o wybuchach, zderzeniach planet, działalności czarnej dziury (skąd oni znają moją żanetkę?). Nie wiemy czy w przestrzeni kosmicznej żyją jakieś istoty rozumne, nie wiemy nawet czy nie jesteśmy symulacją komputerową jakiejś zaawansowanej cywilizacji – sami też przecież tworzymy podobne symulacje dzięki komputerom.

Naukowiec nie wie, niepiśmienny kapłan wie

Nikt nic nie wie… oprócz religii, które uważają że znają prawdę o nas i tym dziwnym, niepokojącym, brutalnym i tajemniczym miejscu w którym żyjemy, gdzie wszystko wzajemnie się zjada by żyć. Problem w tym, że religii jest bardzo dużo, każda mówi co innego – ale jest jedna rzecz, która je łączy; każda chce Twoich pieniędzy. No i czasem ich wyznawcy mordują się między sobą, z imieniem swego boga na ustach, który ma im pomóc. Faktycznie, komuś pomaga wymordować przeciwników.

I tak leżąc i czując swą kruchość i brak jakiejkolwiek pewności, zrozumiałem – a raczej poczułem – jak wielką otuchę psychiczną daje przynależność do religii. Człowiek myśli że już wszystko zna i rozumie, i wystarczy żyć w określony sposób, by wszystko dobrze się ułożyło. Na wszystko istnieje odpowiedź, rytuał, określony wzorzec i stereotyp – nie trzeba poszukiwać, lękać się. Wystarczy żyć i płacić pieniądze, czasem zagłosować w wyborach jak pasterz nakaże swym owieczkom.

Religia odurza świadomość

Religia jest narkotykiem – daje poczucie bezpieczeństwa przed wielkim lękiem, ale kosztem czegoś bardzo cennego. Traci się magię i piękno życia, oraz możliwość odkrycia czegoś ważnego; skoro wszystko już wiadomo, to nic nie trzeba szukać. Wystarczy klepać usypiające modlitwy – i wszystko się ułoży. A jak nie, to znaczy że taka była wola jednego z tysięcy bogów.

Traci się dostęp do tego, o czym mówi każdy mistyk – do Boga w sobie, duchowej przestrzeni błogości i rozkoszy, wiedzy o własnej istocie. Powtarzane rytuały nie prowadzą do Boga, a do uśpienia umysłu, a by szukać, trzeba być uważnym i świadomym.

Strach bardzo motywuje

By szukać, trzeba się bać niewiedzy – ludzie nie zażywający religijnego narkotyku, próbują zrozumieć kim są. Nie badają zewnętrznego bóstwa, ale samych siebie, ponieważ ta niewiedza jest przerażająca, i właśnie ten lęk, niepewność motywuje nas do znalezienia prawdy nie w dogmatach jednej z setek świętych ksiąg, a swojej prawdziwej naturze.

Religie są tanim narkotykiem codziennego użytku dla mas ludzkich – jak alkohol, papierosy, słodkości, seriale. Umożliwiają senne życie wypełnione wieloma problemami życiowymi, ale nie pojawia się lęk najstraszliwszy – lęk o to kim jesteśmy i czym jesteśmy, oraz gdzie w ogóle jesteśmy. Ten lęk jest przysypany gruzami wiary.

Czy jesteśmy kotletami dla kosmitów?

Bez tych pytań nie można zacząć poważnego rozwoju duchowego – gdzie można zauważyć wiele dziwnych, często strasznych rzeczy, np. takich jak te, że ludzkość jest w zasadzie hodowlą dla innych bytów, i jesteśmy dokładnie tak samo hodowani, jak hodujemy zwierzęta.

Tylko my potrzebujemy mięsa, a inne istoty czegoś innego – być może naszych negatywnych emocji.

A może to nieprawda, i nasze istnienie nie ma wyższego sensu? Może żyjemy, umieramy i znikamy? Nie wiem.

Szukam, by zniknął lęk

A ponieważ nie wiem, czuję się zmotywowany do świadomych, uważnych poszukiwań, ponieważ chciałbym to wiedzieć. Szukam w sobie, obserwując siebie, swoje myśli, reakcje, instynkty – bo tylko tak mogę poznać siebie, a nie ze świętej książki pisanej przez żydów dla gojów. Moje życie to zbyt poważna sprawa, by oddawać ich zgłębianie komukolwiek.

 

—————————-

Mój kanał na youtube: https://www.youtube.com/channel/UCH-amtPq9AFbVF2JBbhTiyQ?view_as=subscriber

I mój kanał na vimeo: https://vimeo.com/radiosamiec

Moje książki i nagrania znajdziesz tutaj:
https://samczeruno.pl/sklep/

Zapraszam
Marek Kotoński

samczeruno.pl
Braciasamcy.pl
Radio Samiec

2 thoughts on “Religia ukoi mój lęk, ale obedrze z rozkoszy prawdy

  1. Świetny tekst, widzę, że nie porzucasz całkowicie pisania (i dobrze, bo jesteś w tym naprawdę niezły) ;)!

Dodaj komentarz

Top