Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Przez onanizm do majątku

Przez onanizm do majątku

 

 

 

 

Jeśli lubisz się onanizować, zachęcam Cię do wykorzystania Twojej wieczornej pasji, i uczynienia z niej pierwszego kroku w świat rozwoju duchowego; przygotowania do dużych pieniędzy.

 

Rozwój duchowy to harmonia, tak zostaliśmy stworzeni. Nasza prawdziwa Istota to pełna harmonii, mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy piękna, auryczna doskonałość. Agresywne otoczenie pieczętuje nam jednak pamięć i świadomość tego kim naprawdę jesteśmy, a w zamian za zapomniane szczęście w ogrodzie Eden (który jest metaforą naszego prawdziwego stanu świadomości) daje nam nędzne ochłapy, walkę o byt, gniew, nienawiść i strach. Tak ma być, taki jest plan, a naszym w nim zadaniem jest znalezienie skarbu; oczywiście tym skarbem nie jest worek ze złotem, a świadomość tego kim naprawdę jesteśmy. Nie Markiem, nie bezrobotnym mężczyzną rasy białej, tylko czymś zupełnie innym; i pal licho jak to nazwiemy, istota anielska, Wyższe Ja, Istota Boska – nieważne. Ważne jest to, że jesteśmy piękni i pełni harmonii, a naszym naturalnym stanem istnienia jest rozkosz. Cały czas odczuwasz w ciele delikatne fale, pulsowanie, dreszcze, znacznie przyjemniejsze niż heroina. Nic i nikt nie jest w stanie Cię zranić; emocjonalnie – fizycznie można chociaż nie zawsze. Jesteś wolny, szczęśliwy, wypełnia Cię błogość i radość. Nie potrzebujesz mieć żadnej struktury która by Cię wspierała, nie jest Ci potrzebna. W tym stanie masz wszystko i nic nie pragniesz, bo i co można w nim chcieć? mercedesa? nie interesuje Cię już Twój status społeczny, więc po co? dla wygody? można, ale nie trzeba. To wielka różnica, Ty już nie potrzebujesz mercedesa, nie jesteś od niego uzależniony psychicznie. Chętnie nim pojedziesz, ale równie dobrze możesz przejechać się tramwajem albo wsiąść na osiołka.

 

                                         Pieniądze są ważne

 
Pieniądze są ważne, gdyż oznaczają wolność w świecie materialnym. Ludzie jednak marzący o pieniądzach, wyobrażający sobie co zrobią z wygraną w totka, nie zdają sobie sprawy że taka wygrana najczęściej zniszczy ich życie. Dlaczego? to kwestia ciśniena; jak za wysokie ciśnienie krwi niszczy nasze zdrowie, tak samo jest w kwestii finansowej. Gdy masz większą ilość pieniędzy, taką której nigdy nie „poczułeś” i nie oswoiłeś z nią mentalnie i emocjonalnie, wzrasta w Tobie ciśnienie psychiczne. Te ciśnienie sprawia że chcesz wydawać pieniądze, nie jesteś sobą, zanika racjonalne myślenie, logika i kojarzenie faktów; zostaje zastąpione kompulsywną i nieświadomą potrzebą kupowania sobie przedmiotów a Twoje wnętrze zamienia się w burdel. Statystyka jest jasna, większość lotkowych milionerów po latach, to wraki człowieka. Nie umieli poradzić sobie z ciśnieniem które ich rozsadzało od wewnątrz, zaburzając spokój w duszy. To aksjomat, jeśli nie masz w sobie spokoju, podejmujesz kiepskie decyzje, chociaż z początku mogą wydawać się fantastyczne. Zresztą sam zapewne wiesz, że wszystkie porażki zapowiadają się wspaniale. Przypomina mi się starożytny Egipt, i historyjka z sercem. Możni tamtego świata wierzyli że serce na sądzie pośmiertnym jest ważone, że dzięki niemu można zobaczyć jakie były uczynki człowieka. Zażyczyli więc sobie żeby po śmierci, w trakcie mumifikowania ciała, serce było usuwane; chcieli oszukać pośmiertnego sędziego. Jak dawniej byli głupcy, tak i teraz są tacy sami. Myślą że jakiekolwiek działanie sprawi, że ich złe czyny zostaną wymazane. Nie zostaną. Bogacz idący po trupach, przed śmiercią wpada na kolejny świetny biznes; da miliard dolarów na kościół, dzięki czemu nie pójdzie do piekła. Taki człowiek, często bardzo inteligentny w ziemskich sprawach, jest tak naprawdę głupcem; chce Bogu dać papierki i bity danych w komputerze banku? a na co pieniądze Bogu, skoro ten ma cały wszechświat? to nawyk, całe życie traktował ludzi jak chciwych głupków, i zarabiał na ich małości pieniądze. Boga też uważa za łasego na pieniądze faceta. Tacy ludzie mają też problem logiczny. Na świecie jest tysiące większych i mniejszych grupek ludzi, którzy uważają się za oficjalnych pośredników między Bogeim a ludźmi, i chcą za to pieniędzy. Komu dać na koniec życia pieniądze żeby nie iść za przekręty do piekła? dasz jednemu, a może to inni mają rację? wszystkim dać się nie da, nie wystarczy pieniędzy. Jeszcze jakby na złość miliarderowi, każda z tych grupek ludzi twierdzi, że jeśli jest się w innej grupce, to pójdzie się po śmierci do piekła, bo tam jest zły duch; pieniądze trzeba dawać tylko im, tako rzecze Bóg, przez kapłanów oczywiście. Cóż więc robić? ja na szczęście takich problemów nie mam; nie śmierdzę pieniądzem, a jakbym nawet je miał, to ostatnią rzeczą jaką bym zrobił, byłoby danie ich facetom (a coraz częściej Paniom, wyczuły dobry interes, psują rynek facetom) którzy mają być moimi pośrednikami z Bogiem, którego czuję w swoim sercu. I jeszcze za moje pieniądze, mieliby mi mówić co mam robić a co nie; byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było w tym wszystkim mrocznego cienia grozy wojen religijnych, nienawiści między religiami i smrodu spalonych ciał na stosach.

 

Jeśli umierasz, nie zapisuj pieniędzy tym pasożytom, oni nic Ci nie załatwią po śmierci. Zapisz je mi; ja też Ci nic nie załatwię po śmierci. To dlaczego masz mi je zapisać? a czemu nie?

 
Przyszliśmy na ten świat nadzy, jako piękna świadomość umieszczona w ciele, i tak samo z niego odejdziemy; ciało do ziemi by ją użyźnić, a świadomość do duchowego świata. Jedyne co zabierzemy ze sobą, to cnoty charakteru, nasze uczynki i średnią arytmetyczną stanu emocjonalnego z naszego żywota. Dlatego tak bardzo naciskam, by Ci którzy mnie słuchają, bardzo wielką wagę przykładali do uczciwości w życiu. Bardzo fajnym ćwiczeniem duchowym, jest powtarzanie sobie w myślach słowa „uczciwość”. Z czasem jego znaczenie przenika naszą istotę, staje się treścią naszego życia. Uczciwość jest najważniejsza, bo to nie dzieci, żonę czy firmę zabierzesz ze sobą, ale właśnie cnotę charakteru, a taką właśnie jest uczciwość. Nie mantruj wschodnich mantr, których znaczenia nie znasz; nie dlatego że jak twierdzi święty kościół (sam się ogłosił świętym) mantra to otworzenie bram dla złego ducha, tylko że jest to kompletnie bez sensu. Umysł trzeba nasycić ideą, iskrą Boskości. Uczciwość jest święta, nieskalana, pełna czystości. Masz być uczciwy wobec swojej dziewczyny, dzieci, wspólników; choćbyś miał zdychać z głodu, masz mieć to w sobie, inaczej piekło Cię pochłonie. Nawet jeśli inni są nieuczciwi, nie ma to znaczenia, nie jesteś innymi, oni odpowiedzą za swoje uczynki, Ty za swoje. Zajmij się swoim życiem, spraw by było piękne, pełne harmonii i szczęścia. Uczciwość.

 


            Uczciwość

 

Jeśli jesteś kłamliwą kanalią, możesz zmienić swoje życie. Powtarzaj słowa uczciwość, niech ona wejdzie w Ciebie, niech stanie się Twoim oddechem, niech Twoje serce tłoczy nie krew a tę wspaniałą ideę; powiem Ci jak smakuje nawrócenie. To nie jest wcale bełkot jakiegoś nawiedzonego, który się onanizuje swoim fetyszem religijnym; powiem Ci co się stanie, a będzie to najwspanialsze doznanie Twojego życia. Poczujesz w sobie wielki spokój, a w tle wszystkich emocji, jakby za nimi (będziesz tego świadomy) pojawi się zaraźliwa, bardzo silna i żywotna radość. Nawet gdy będziesz smutny ta radość będzie zawsze z Tobą. Poczujesz spokój, będzie Ci dobrze, radośnie, będziesz lepiej sypiał. Rany w sferze emocjonalnej zaczną się goić. Nie będziesz rozmodlonym frajerem, będziesz taki sam, jednak będziesz znacznie mniej cierpiał. Jednak by do tego doszło, będziesz musiał złożyć ofiarę Bogu (Wyższemu Ja, duszy, nadświadomości itd) wyrzucisz z siebie pragnienie imponowania innym, pragnienie bycia wyższym, większym, silniejszym. Pozbędziesz się śmieci, by zrobić miejsce dla radości.

 

Twoje dawne życie, pełne imprez, dziwek i pizgania koksu, będzie przypominało wymioty. Było nic nie warte, pełne cierpienie, bólu i spełniania nie swoich celów; Nie byłeś sobą, byłeś kontrolowany przez głosy w Tobie; głosy rodziców, autorytetów, moralnych guru których cele niekoniecznie są dobre dla Ciebie. Całe to towarzycho trzeba wyrzucić do śmietnika. Spójrzcie proszę duchowym okiem do biblii; Jezus mówi „Nie przyniosłem wam pokoju, przyniosłem wam miecz” ale mówi także „Pokój wam przynoszę, pokój wam daję”. Ważna jest kolejność; najpierw masz mieć miecz którym obetniesz wszystkie macki, którymi inni ludzie Cię opletli. Dopóki nie wyrzucisz całego towarzycha z własnej głowy (podświadomości) to nie masz szans na pokój. Gdy skorzystasz z miecza i pościnasz trochę łbów, zaprowadzisz porządek we własnej głowie, wtedy przyjdzie spokój, taki prawdziwy. Miecze katowskie były tak skonstruowane, że świszczały spadając na szyję skazańca. To powodowało że mięśnie szyi skazańca napinały się w stresie od nagłego hałasu, a miecz efektywniej przecinał napiętą szyję. Weź w wyobraźni dobry pniak, i każdy głos który Ci coś każe, zidentyfikuj; rodzice? wujkowie? ksiądz proboszcz? wujek? do pieńka, na kolana i ciach, niech głowa z wytrzeszczonymi oczami odtoczy się, ciało konwulsyjnie zatrzepocze i drga, a z szyi niech tryska krew. Możesz sobie wyobrazić szczególnie toksyczną osobę, jak po dekapitacji biega bez głowy i macha rękami jak kura. Gdy tego dokonasz i pozbędziesz się nie swoich podosobowości, nie będzie trzeba się uchlać jak świnia i rzygać pół nocy, czy się wypróżniać na rzadko pod siebie, tylko po to by przez chwilę poczuć chemiczne, nienaturalne odprężenie. Nie ma już takiej potrzeby, bo i po co skoro czujemy większy spokój w sobie na co dzień?

 

                                         Jaki masz cel?

 

To bardzo ważne, by moi słuchacze odpowiedzieli sobie na pytanie; jaki cel w życiu im przyświeca? czyje cele spełniają? czy to czego pragną da im radość, czy tylko się sami oszukują a po zdobyciu upragnionego celu przyjdzie depresja?

 

Ja nie mówię że zostaniesz milionerem, nie wiem jakie jest Twoje prawdziwe pragnienie duszy. To z czym przyszedłeś na ten świat, jeden z bardzo wielu, to coś czego robienie da Ci wielką satysfakcję, przyjemność a nade wszystko poczucie wewnętrznej harmonii, spełnienia; to jest lepsze niż seks, daje większe ukojenie które czujesz głęboko w sobie. Jeśli odkryłeś swoją życiową pasję, jesteś wielkim szczęściarzem i wielu wiecznie głodnych pieniędzy miliarderów to przy Tobie tak naprawdę żebracy. Czy wiesz co sprawi że znajdziesz swoje miejsce na ziemi? może stolarka? może spełniasz się przy robieniu ładnych krzeseł, stołów i mebli? może lubisz reperować samochody, masz dryg do mechaniki? a może umiesz ładnie malować, układać płytki, śpiewać, tańczyć, pisać? odkryj co kochasz, i rób to; wszelkim kosztem, rodziny, znajomych, swoich zobowiązań. Nic nie jest ważniejsze niż Twoja życiowa pasja. Z niej wypływa tylko dobro, także dla rodziny, znajomych i społeczeństwa. Wielu ludzi robi nie to co kocha, nawet nie wie co to takiego jest, nikt im nie powiedział że ich życie ma głębszy sens. Robią więc to co „trzeba”, żeby zarobić na rodzinę. Narastające niezadowolenie męża i żony, przekłada się nie tylko na ciągłe kłótnie, wrzaski czy rozwód, ale co najgorsze, przechodzi natychmiast na dzieci, przez co rośnie kolejna generacja ludzi, którzy idą przez życie tak „jak trzeba”, a nie tak jak czują że by chcieli. Każdy bobas jest kochany, ale skoro tak w istocie jest, to skąd tyle chamstwa na ulicach, tyle wojen, rzezi, po co to wszystko? przecież ci wszyscy źli ludzie byli kochanymi, różowymi bobasami, Hitler także był koffanym dzidziem, a także Stalin i Mao.

 

Efektem postawienia rodziny czy czegokolwiek innego nad swoją życiową pasję, jest zawsze ból i cierpienie. Jeśli nie znasz tego co da Ci wielką rozkosz i spełnienie, to fałszywy cel dadzą Ci inni. Z jakm rozbawieniem wspominałem rady „życiowe” autorytetów, które powtarzają jak papugi hipnotyczne i nie swoje „nauki”, np. takie że rodzina jest najważniejsza i jest celem istnienia człowieka. Jasne; zwłaszcza gdy się przeczyta pamiętniki kochanki Pana Mussoliniego, eks duce, czyli Pani Claretty Petacci, cytuję za ostatnim numerem Uważam Rze Historia „Zadaniem kobiet jest rodzić jak najwięcej dzieci – potencjalnych żołnierzy” oraz „Tryumfalny marsz Niemiec i agresywny impet jest zasługą macic niemieckich kobiet”. Oto do czego są potrzebne rodziny i dzieci tym, którzy nami rządzą, do wojny; by mieć więcej i więcej – dla nich, bo dla ludzi zwykłych jak doskonale wiemy, nic nie zostaje. Zwykły człowiek ma dostać broń i iść strzelać do takiego samego człowieka, po drugiej strony frontu.

 

                                         Oni chcą Twoich dzieci

 

Broń Boże nie sugeruję że rodzenie dzieci jest złe, twierdzę natomiast że nieszczęśliwi rodzice płodzą nieszczęśliwe dzieci, których losem będzie wojna, wcześniej czy później. I nie jest tak jak pokazują na najnowszym (skądinąd bardzo fajnym) teledysku Kate Perry, która po tym gdy facet ją zdradził, wstępuje do marines i fajnie się bawi, szczególnie po całym dniu na poligonie, umalowana i odświeżona udając że strzela. Wojna jest gloryfikowana, a w pojęcie wojny sprytnie wplątywane jest pojęcie honoru, bohaterstwa i wielkości by niedowartościowani ludzie pragnęli podwyższenia swojej samooceny, poprzez udział w nie swoim konflikcie; jednak jak uczy doświadczenie i historia, wojna to brud, nieludzki strach, absolutnie nienormalne zmęczenie i wycieńczenie, a nade wszystko ból i cierpienie. Dopóki młody chłopak gra w wojenną grę na komputerze i snajperzy, jest ok. Znudzi mu się strzelanie w głowy wirtualnych wrogów, to mama przynosi kanapki z herbatą i jest fajnie. Niestety, na prawdziwej wojnie nie ma mamy z kanapkami, tylko wylewające się z brzucha jelita z kałem, odrażający smród, huk eksplodujących pocisków, wrzaski bólu płacz i rozpaczliwy szloch. Gdy młody chłopak, oszukany wierszykami o honorze krzyczy z bólu gdy mu urwało nogę, jakiś bankier wznosi toast za zyski. Po to jest właśnie wojna, i po to są sprzedajni wierszokleci, poeci kapłani i dziennikarze, by namawiać młodzież do pójścia na bitkę w nieswojej sprawie. W środowisku przestępczym osoba którą się na kogoś napuszcza dla swojej korzyści, jest frajerem; w państwie osoba którą się napuszcza na człowieka urodzonego parę metrów dalej, za granicą państwową, jest bohaterem i bojownikiem o wolność, któremu błogosławi sam Bóg poprzez kapłana; zawsze ukrytego na tyłach frontu, w końcu jak mówi przysłowie, strzeżonego Pan Bóg strzeże.

 

Kim są Twoje dzieci, obecne bądź przyszłe dla liderów politycznych? oddajmy głos Duce po wizycie w szpitalu wojskowym: „Wspaniali Ci żołnierze. Umieją cierpieć z uśmiechem, spokojem i zadowoleniem. Płakali ze szczęścia jak mnie zobaczyli. Jeden wyciągnął kikut ramienia, i krzyknął do mnie dziarsko „Ale mam drugie!”. Oczywiście władze szpitala wiedząc że odwiedzi ich Mussolini, podstawili tych co mieli się cieszyć na jego widok, inaczej pojechali by na front w północnej afryce. Albo się cieszysz, albo koniec z Tobą, wybór jest więc prosty. Przypomina mi to malowanie świni, żeby towarzysz partyjny mógł ustrzelić dzika. Tata mi opowiadał, że jak za czasów gdy był na sporej budowie jako inżynier, zbliżała się kontrola partyjna i uznano że nie da się wyciągnąć koparki na czas, więc ją zasypali w ziemi; wszystko miało ładnie wyglądać. Każdy system totalitarny jest taki sam. Czy czujesz o co tu chodzi? Duce mówi jak wspaniale jego żołnierze cierpią; on ma to w dupie, on chce tylko żołnierzy którzy osiągną jego cel. A Twoje dziecko wróci w sosnowym pudełku. Oni wszyscy na szczytach władzy są tacy sami, kompletnie zatraceni w poczuciu swojej wyjątkowości i dziejowej wielkości. Kończą zaszczuci własnym strachem, zawsze. Mapki zdobyczy terytorialnych ze sobą nie zabierze, za to cierpienie ludzi którzy mu zaufali, jak najbardziej.

 
Wróćmy do kwestii pieniędzy. Nie wiem co jest Twoją życiową pasją; może zostaniesz bogaczem? to możliwe, mało możliwe ale jednak, zresztą bardzo trudno jest sklasyfikować czym naprawdę jest bogactwo. Dla większości świata, o dziwo to ja jestem bogaczem; mam co jeść, gdzie spać, mam dostęp do sieci. Tak czy siak, warto byś się do roli milionera przygotował. Miliony zwiększają psychiczną, wewnętrzną presję, musisz więc być z nią obyty, musisz umieć z nią przebywać i jej nie ulegać. I dlatego będziemy ćwiczyć. Ćwiczenie jest bardzo proste, i paradoksalnie polega na nie robieniu; nie robieniu czego? dobrze. Krótko mówiąc, masz się nie onanizować, po to by ciśnienie które Cię do tego skłania, było dość mocne. Masz z tym ciśnieniem i pragnieniem jego rozładowania jak najczęściej przebywać, oswajać się z nim. Z czasem nie tylko oswoisz się z tą energią w Tobie, ale wprzęgniesz ją w swoje życie, działania. Zyskasz podwójnie, i gdyby się tak zdarzyło że w jakiś sposób nagle staniesz się posiadaczem sporego majątku, Twoja rodzina i „przyjaciele” (których nagle przy Tobie wielu się zjawi) Cię  bezlitośnie nie ograbią.

 

                                              Totek

 
We wtorek śniło mi się że wypełniam kupon totka na chybił trafił. Po porannym basenie i wysysaniu krwi przez Panie pielęgniarki (to był wspaniały i udany zabieg, nie zemdlałem) skoczyłem do punktu lotto. Niskim barytonem rzuciłem jakby od niechcenia „Chybił trafił duży lotek raz proszę”, ze wściekłością wygrzebałem z dziurawej kieszeni spadających ze mnie dźinsów (14kg mniej, ale jeszcze nie będę kupował nowych spodni) trzy złotóweczki i zapłaciłem za ostatnią nadzieję Polaków na godne życie. Analizowałem sytuację, to przyjemna symulacja, zawsze jak z kimś rozmawiać, wszyscy chętnie o tym gadają co by kupili gdyby trafili szóstkę w totka. To co mi wyszło to świadomość że ja nie chcę trafić szóstki. Każda taka analiza sprawia że tracę duchowy spokój, być może zacząłbym przeżywać to że jestem milionerem, i wpadł w kłopoty. Ponieważ jak miliony rodaków tak naprawdę wywodzę się z biedy, w biedzie żyłem te moje Chrystusowe 33 lata, mam w pamięci i jest to bolesne, że niejedna osoba mi wypomniała ten fakt. Sugerowanie nieudacznictwa, tego że jestem niesprawny; jestem dumnym człowiekiem, i takie osądy czynione przez ludzi przeważnie bogatych nie ze swojej pracy, a od rodziców, były dla mnie bardzo nieprzyjemne. I teraz mając kilka milionów, mógłbym poczuć chęć na rewanż. A po co mi to? teraz by mnie szanowali, poklepywali po plecach, uśmiechali się. Tylko do czego mi to właściwie byłoby potrzebne? przecież i teraz są ludzie, którzy się do mnie uśmiechają i poklepuja mnie po plecach 🙂

 

Znając siebie, jestem bardzo oszczędny, nie mam impulsów wydawania pieniędzy na byle co, więc nie zaszalałbym na pewno tak by stracić wszystko. Ale mógłbym stracić spokój, na dłuższy czas. Więc mówię z ulgą; nie chcę tych pieniędzy. Nie jestem na nie jeszcze emocjonalnie przygotowany, zrobiłoby mi to krzywdę. I nie są mi potrzebne do szczęścia. Do tego dochodzi sprawa związku. Na ten czas nie chcę żadnego, na jakimś poziomie jestem wstrząśnięty reakcją Pań które miałem przyjemność spotkać. Gdybym miał wcześniej te pieniądze, z całą pewnością bym je stracił; nikt by mi ich nie zabrał, ale kobiety wielokrotnie po tym gdy się zaangażowałem, urządzały orgie płaczu i chciałem pomóc. Ale zawsze było mało, ciągle za mało. Przykro mi to powiedzieć, ale na poziomie podświadomym gardzę kobietami za ich brak lojalności, brak honoru, tak jak gardzę takimi facetami. Krótko mówiąc będąc milionerem, bałbym się że finansowa pewność siebie którą się wtedy posiada, sprawiłaby że wpadłbym w feromonowe sidła. Reasumując, wiem że to jest nie ok ale taka jest podświadomość; świadomie wiem że moje reakcje nie są dla mnie korzystne, że moje wzorce są wypaczone, ale do ich głębokiej zmiany potrzeba wiele, naprawdę wiele czasu. Ale gdybym wygrał załóżmy trzy okrągłe bańki…
1. Na pewno część pieniędzy dla rodziców, w formie fajnych prezentów (telewizory sztuk dwie, kablówka z full opcją żeby sobie pooglądali, większe auto dla ojca żeby mógł wózek inwalidzki wygodnie w niego włożyć)

 

2. Inwestycje dla siebie, to na pewno kursy szybkiej nauki języka, nawet te najdroższe u Grzesiaka; a co tam, stać mnie kurwa! cztery języki i nie ma lipy. Wszystkie możliwe kursy, chciałbym także odwiedzić różne miejsca, gdzie tradycja magiczna wciąż istnieje. Bardzo chcę się wszechstronnie rozwijać.

 

3. Wydałbym wszystkie fajne artykuły jako książki, wynajął agencję PR i niech mnie reklamują. Pisałbym wtedy pod pseudonimem.

 

4. Zacząłbym pisać konkretne książki od A do Z, nie felietony. Dwa miesiące nad morzem, spokojna okolica i mocna klawiatura, i książka jest. Oczywiście wszystkie książki profesjonalnie byłyby tłumaczone na ang i inne języki.

 

5. Opracowałbym swój własny program terapeutyczny. Wszystkie metody są praktycznie takie same, a ja je doskonale znam. Zmieniłoby się więc nazwy, dało fajną oprawę tak żeby chwyciło u ludzi, i jazda.

 

6. Dawniej myślałem że kupiłbym mieszkanie. Teraz wiem że moim przeznaczeniem jest dom, cisza i natura. Bardzo mi się podobało jak dwa lata temu jechałem z przyjaciółką nad morze drogą na Hel; po prawicy dzikie plażuchny z parkingami, po lewicy lasek i linia kolejowa. No ale taka wygrana by chyba nie starczyła na miejsce tam. Coś bym na pewno znalazł.

 

7. Inwestycje. Mimo że mam dyplom technika ekonomisty (zgroza!) to jestem prostym chłopakiem i to jedno co wiem o ekonomii, to to że najbardziej warto inwestować w ziemię. Kupiłbym kilka działek dobrze rokujących w przyszłości, np. za 15 czy 20 lat.

 

8. Samochód. Żadnych szaleństw, hyundai I30, z silnikiem 1.6 albo rzadszy do dostania 2.0 w skórze, w full opcji. Wyciszyłbym go matami, zainstalował dobry subwoofer i głośniki, porządne ogumienie. Problemem jest tylko automat, uwielbiam automat, ale hultaj stosuje przedpotopowe 4 biegowe skrzynki, na trasę to się kompletnie nie nadaje. Przemęczę się więc z manualem, jak to mówią, darowanemu koniowi nie zagląda się do dupy.

 

                                       

 

A co wy byście kupili? dziękuję za życzenia imieninowe, bo dziś mam imieniny 🙂 dziś po odebraniu wyników badań, miałem piękny prezent. Trójglicerydy 60, a było w lipcu 2011 prawie 200, aspat w normie, a było kilka razy ponad normę, bilirubina i alat ponad normę, ale to nic dziwnego przy bilirubinozie którą mam genetyczną. Zobaczcie co kompetentna, mądrze ułożona dieta robi z człowiekiem. A i dziś waga w ciuchach (ciężkie wielkie dżinsy) na budziku 86.8 kg. Sporo pracy w to włożyłem, dziś np. wstałem 4.40, basen ok. pół godziny, potem siłownia; 35 minut obskoczyłem program HBW (czyli każda grupa mięśni po trzy serie) i półtorej godziny na aerobach (te urządzenie, nie wiem jak się nazywa, jakby łyżwy w powietrzu i trzyma się jednocześnie dłońmi za przedłużenie tych „nart”) później kindle w łapę, i wchodzę pod górę powoli i spaceruję szybkim marszem. Uwielbiam czytać w trakcie wysiłku,w  tle śpiewają ptaszki, czasem podbiegnie do mnie ta kurewka, Jazzunia; chce by ją trochę pomiziać. Nic za darmo, ale to dobrze, satysfakcja jest znacznie większa. A teraz motywację by dobić do wymarzonych 80kg mam wręcz diaboliczną, aż skaczę z podniecenia jak mam iść na siłownię czy na basen. Powodów do zadowolenia mam więc dużo; są to na pewno radosne imieniny 🙂 z tego też powodu, zjem zaraz pyszne ciasto. Na zdjęciu mój podły bękart, w więzieniu własnych żądz. Przybiega jak klepię się w udo i wołam Jazzy; jak w trakcie biegnięcia do mnie nie zobaczy czegoś co się rusza, to przybiegnie. Muszę ją porządnie wygłaskać zawsze za to w nagrodę.

 

Jak zawsze, serdecznie zapraszam na energetyzujące forum www.ecoego.eu

 

Dodaj komentarz

Top