Świadomość (nazywana duchem, duszą, prawdziwym Ja) chcąc się rozwijać, schodzi na ziemię gdzie wstępuje w ciało ludzkie. By lekcja była naprawdę znacząca, został zaprojektowany system gdzie wieczna, nieśmiertelna, istniejąca poza wszelkimi wymiarami Istota utożsamia się z osobowością, ego.
Etykietki...
Tak naprawdę ego to tylko zestaw etykietek, i zaprogramowane wzorce reakcji. Etykietki to Marek, bezrobotny, ekonomista z wykształcenia, pisarz, leń i nierób. Wzorce reakcji to olbrzymia liczba odruchów – gdy „złapie” Cię prąd, do końca życia na sam jego widok się boisz. Gdy dostałeś w mordę od dresiarza, na widok dresu kurczą Ci się jądra ze strachu. Gdy pochwalę Cię, będziesz na myśl o mnie odczuwał przyjemność. To są właśnie reakcje emocjonalne, uwarunkowanie. I cała Twoja osobowość to właśnie dziesiątki tysięcy takich reakcji. Z nich składa się Twoje życie, podejmowanie decyzji, tak własnie postrzegasz świat, życie i innych ludzi.
„Mądrości”
W skład ego wchodzą wszystkie „mądrości” rodziców, rodziny, Twojego otoczenia; a także zawartość starych, podobno świętych książek którymi się nas terroryzuje od dzieciństwa. Twoja osobowość to wielkie wysypisko śmieci, gdzie każdy coś po sobie zostawił. Twoja osobowość nie jest wolna, człowiek nie jest wolny – niezależnie od tego w jakim systemie politycznym żyje. Kierują Tobą uwarunkowania w dzieciństwie. To fakt. Jedni więc zajmują się ich zmianą (odprogramowywanie, np. NLP) a inni w ogóle nie chcą się tym zajmować, tylko odrzucają na różne sposoby swoje ego. Każda szkoła ma swoje teorie, założenia – warto więc poznać te dwie główne ścieżki (i tysiące odnóg) posmakować ich i wybrać to, co Ci najbardziej pasuje.
1. Osobowość nie jest Twoja. To zlepek programów, uwarunkowań, system operacyjny który umożliwia funkcjonowanie w świecie. Musisz go w sobie wytworzyć jako dziecko, by być w stanie funkcjonować w tym świecie. Ego dzieli, klasyfikuje, pojawia się Ja i Ty.
2. Z samej swojej natury ego zostało tak zaprojektowane, by sprawiać cierpienie. Jest to zachęta dla naszych prawdziwych Istot by się rozwijały. Dlatego życie bez rozwoju duchowego, będzie zawsze oscylowało wokół bólu i cierpienia. Musi tak być, nie da się tego przeskoczyć żadną sprytną sztuczką. System jest idealny i nie można go w żaden sposób ominąć. Albo ego albo Istota. Albo kłamstwo, albo prawda. Tu nie ma odcieni szarości, są tylko dwa główne kierunki.
3. Ego dostaje energię przez utożsamienie się z nim. Im mocniej wierzysz że jesteś zagniewany, tym więcej gniewu i cierpienia. Tymczasem tak naprawdę Ty wcale nie jesteś zagniewany – gniew jest w Tobie, to wszystko. Nie Ty się wkurwiłeś na przesolony obiad, ale Twoja osobowość się tym zdenerwowała. Gdyby Twoja osobowość uwarunkowana była tak, że przesolona zupa daje przyjemność (bo można bezkarnie dać po pysku żonie) cieszyłbyś się od ucha do ucha. Gdy spoglądasz na te kwestie z dystansem, gniew szybko mija ponieważ nie dajesz mu energii. Pojawia się gniew, rozpacz, smutek, bezsens życia… ale to nie Twoje. To jak śmieci na ulicy, leżą sobie w śmietniku a Ty nie wieszasz się z tego powodu – po prostu są, ale Ty nie jesteś śmieciami. Chyba że się z nimi utożsamisz, przez co dasz im energię – wtedy śmieci staną się całym Twoim życiem.
4. Zapomnij o osobowości. To nie Ty. To tylko maska na te wcielenie, miałeś ich już bardzo wiele. Prawdziwy Ty to obserwator, który obserwuje całą tę szopkę zwaną poważnym, odpowiedzialnym życiem. Możesz dokładnie obserwować, postrzegać swoje emocje, myśli, uczucia – nie możesz więc tym być. Prawdziwy Ty to obserwator. Gdy umysł w końcu całkiem ucichnie, poznasz prawdę.
5. Łatwo jest dawać dobre rady; znam to doskonale, ponieważ od lat takwłaśnie działam. Ludzie proszą mnie o radę, a ja im z wielką pewnością siebie ją daję. Skąd taka łatwość? ponieważ mam dystans do problemów czytelnika; gdy masz dystans, wszystko jest jasne. Ale oto pojawia się sytuacja, że ja sam mam problem na który doradzałem, i sam sobie nie jestem w stanie pomóc; tracę dystans, odległość od myśli. Znika pewność coacha, śmiałość, siła przebicia. Jestem jak mój klient, rozbity i trwożliwie rozglądający się dookoła siebie. Im bardziej jesteś oddalony od swojej osobowości, tym jaśniejszy i oświecony staje Twój umysł. W końcu nie będziesz potrzebował żadnego łajdaka, by Ci doradzał za grube pieniądze. Sam obśmiejesz wszystkie problemy, ponieważ one nigdy nie były, nie są i nie będą Twoje – chyba że się z nimi utożsamisz. Twój wybór – Twoje konsekwencje.
Programy w głowie
Miliardy ludzi rodząc się, zostają odpowiednio zaprogramowane; muzułmanin, żyd, katolik… to tylko program operacyjny w głowie. „Mój program jest lepszy” – i już mamy wojnę. Ego to jest na rękę, ponieważ gdy istnieje nienawiść i zagrożenie, ego wspaniale działa. Włączasz się i angażujesz w emocje, dajesz im energię – ego się wzmacnia, rośnie, puchnie. Jesteś cząstką Boskości, a poniżasz się do bycia prymitywnym człowiekiem, który morduje bo inni ludzie modlą się do innej nazwy Boga, którego zresztą nigdy nie widzieli na oczy. Uwierzyli – a wiara jest rezygnacją z rozumu, z wątpliwości, ostrożności. To po co Ci rozum, coś co odróżnia nas od zwierząt? rozum docieka, bada, sonduje… wiara to wyklucza. Przyjmuje się istniejący model świata i w niego święcie wierzy. Tych którzy go kwestionują, nazywa się odstępcami, heretykami, wiarołomcami i srającymi we własne gniazdo. Masz być jak dziad i ojciec, masz zrezygnować z rozumu i poszukiwania prawdy – masz wierzyć jak tłum. To co Ci podadzą do wierzenia, ty posłusznie wierzysz. Czy to jest wolna wola? człowiek wierzący rezygnuje z rozumu, pięknego Boskiego daru.
Religie to bardzo sprytny mechanizm wzmacniający Ego, ukrywający naszą prawdziwą Istotę. Zakazy… walczysz z myślą o seksie przedmałżeńskim, co jest niezwykle trudne, tyle pięknych kobiet dookoła, Ty jesteś młody, rozpiera Cię seksualna energia… Ale to bez ślubu kościelnego i w gumce jest złe; więc walczysz ze swoimi myślami, co sprawia że bardzo wierzysz w ich realność, dajesz im energię. Nieważne jaką myśl zwalczasz – w ten sposób dajesz ego siłę, energię. Im więcej ego ma siły, tym mocniej zapominasz o tym kim naprawdę jesteś, pogrążasz się w transie życia, hipnotycznym śnie. Czy to jest złe? ależ skąd. Będziesz inkarnował na ziemi tyle razy, ile potrzeba do uwolnienia się, przebudzenia. Religia wpycha Cię w ego, obserwacja i medytacja uwalnia. Religia zaleca walkę ze „złymi” myślami, duchowość zachęca do ich obserwowania, dystansowania się, co sprawia że myśl traci wszelką energię i zanika. Spróbuj sam to zaobserwować, nie wierz mi na słowo – gdy coś Cię mocno zdenerwuje, zaczniej obserwować swoje ciało i tę emocję. Każdy człowiek zauważy to samo – gniew zamiast utrzymywać się kilka dni, a później przejść w ból i inne, bolące uczucia, po minucie się rozpłynie. Cud! gniew to tylko impuls, a Ty mu dajesz życie swoim utożsamieniem się. Gdy się wycofujesz, gniew po prostu się rozpływa w powietrzu – to tylko iluzja ego, fatamorgana która chce Cię wciągnąć w tę halucynację. Jeśli wciągnie zasypiasz; i cierpisz. Oto cena koszmarnego snu zwanego życiem. Jeśli się zdystansujesz, będziesz miał jasne spojrzenie – a cierpienie od Ciebie odejdzie. Nigdy go nie było, to Ty sam je stworzyłeś i utrzymywałeś. Taka jest cena snu.
Obudź się
Ego to pędzące myśli i stany emocjonalne, sprawiające że stają się murem zamykającym Cię na prawdę; swoim utożsamieniem z nimi dajesz im paliwo. Gdy przestaniesz wreszcie walczyć z sobą, zmieniać się, utożsamiać, myśli zaczną słabnąć. Staną się słabsze, wolniejsze. W końcu będą tak osłabione że w tym murze powstanie na sekundę wyrwa. To może być pół sekundy, ćwierć sekundy… ale zobaczysz jak wygląda świat poza ego. To wspaniały świat, który nie znajduje się na innych planetach, duchowych rajach, ale zawsze był wokół nas. Był, ale myśli i reakcje emocjonalne nie pozwalały Ci go ujrzeć. Ta ścieżka trwa latami. Sam tak czynię i wiem z doświadczenia, że gdy się zdystansuję po chwili bieg myśli znowu mnie pochłania, i znowu staję się gniewem, kompleksami, bólem… i znowu zaczynam obserwować, oddalać się, myśli słabną i mogę być nieco z boku. Znowu gniew jest we mnie a nie mną. Ból się pojawia i znika, ale ja już nie cierpię. I owszem, z początku nie jest to przyjemne, ale nie zagraża Ci w żaden sposób. Spróbuj. Posmakuj. Doświadcz.
Zapraszam na stronę samczeruno, tylko o sprawach damsko męskich. Zachęcam do zapisywania się na newsletter na jej dole; wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt, by być zawsze na czasie. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski.
Kiedyś zamiast do szkoły poszedłem do parku. Siedziałem sobie na ławce i gdy zza chmur wyszło słońce poczułem się jak nigdy. Siedziałem sobie sam i czułem się świetnie, niczego nie potrzebowałem, patrzyłem się w las i było pięknie. Nie wiem czy był to jakiś chwilowy zanik myśli czy tylko moja wyobraźnia ale to były najlepsze wagary w moim życiu 🙂 Może to dlatego, że byłem sam i nie miałem się do kogo porównać? Chciałbym to poczuć jeszcze raz ale na razie pogoda mi na to nie pozwala 🙁 Kiedyś trzeba spróbować ponownie. Ale tak uciec z pracy chyba nie wypada 😀
Ja najbardziej „mistyczne” przeżycia również miałem gdy patrzyłem w niebo. Widok pędzących po niebie chmur, przebijającego się przez nie światła i wyzierającego w większej, bądź mniejszej ilości błękitu sprawiają, że czuję jak nigdy bliskość boga.
Ja z kolei miewam wyjątkowo mistyczne odczucia kiedy złapie mnie burza podczas wycieczki rowerowej. Nic tak nie zbliża do natury jak zimny prysznic w centrum nawałnicy, w otoczeniu błyskawic.
Te odniesienia do narkotyków w arcie mi się podobają. Kiedyś czytałem o Live dreaming (świadomym śnieniu) i ktoś pisał że dla młodych ludzi byłoby to lepsze niż narkotyki, jeszcze lepsze było by oświecenie
Prosiłeś żebym się podpisywał, to powiedzmy, że zacznę 😉
Kilka słów odnośnie tych Twoich wypowiedzi o narkotykach 😉 Sam ostatnio przyznałeś że próbowałeś marihuany, ale nie zadziałała i to Twoje jedyne doświadczenie z „narkotykami”. Jeżeli się mylę, to oczywiście proszę – popraw mnie.
Wrzucasz wszystkie substancje psychoaktywne do jednego worka, a to błąd. Czym innym są psychodeliki, a czym innym hercia, metka, MDMA czy kokainka 😉
[quote]Zapomnij o narkotykach; to jest dużo, dużo lepsze.[/quote]
Wszystko co piszesz o narkotykach można porównać do Twojego opisu kiedy trzymasz milion dolarów w plecaku. Nigdy nie trzymałeś miliona dolarów w plecaku, więc możesz jedynie sobie to wyobrażać posiłkując się wszystkim co do tej pory usłyszałeś, przeczytałeś, zobaczyłeś.
Będzie to fikcja literacka i zapewniam Cię, że daleka od rzeczywistych przeżyć.
[quote]I oczywiście bez kaca, utraty pamięci, nie obudzisz się zarzygany na komendzie z krwią na rękach.[/quote]
Nie słyszałem, żeby ktoś po maryśce, grzybach, LSD, tryptaminach obudził się zarzygany z krwią na rękach 😉 Może wyjątkiem będzie ayahuaska jeżeli chodzi o wymioty, ale spowodowane jest to postacią w jakiej jest spożywania. Gdybyś zapalił czyste DMT, to zapewniam Cię – rzygów by nie było 😉
[quote]Ludzie z tych powodów ćpają, nie wiedząc że doznanie narkotyczne nie ma żadnego sensu.[/quote]
Ty to wiesz bo ? Bo naczytałeś się oficjalnych i szeroko dostępnych broszurek z monaru, wikipedii ? Bo większość tak mówi?
[quote]Po pierwsze jest to akt nienawiści wobec własnego ciała, narkotyk to trucizna. [/quote]
Większym aktem nienawiści wobec własnego ciała jest spożywanie „szynki” z hipermarketu, albo picie red bulla – zapewniam Cię. Jeszcze forma przyjmowania THC w postaci dymu rzeczywiście jest mało zdrowa, ale jak weźmiemy palacza tytoniu i palacza marihuany, to zapewniam Cię, że jeden z nich będzie dużo zdrowszy 😉
[quote]Po drugie wizje i doświadczenia są przeżyte w stanie nieprzytomności, więc są źle zapamiętane i nie mogą być inspiracją. Po trzecie, najważniejsze – przebudzenie zacznie nam się kojarzyć z zatruciem, nieprzytomnością, smrodem rzygowin czy gówna. Niejeden pragnąc oświecenia po narkotykach, obudził się z zasranymi portkami. [/quote]
Podaj mi źródło tych rewelacji, albo zacznij rozgraniczać psychodeliki od całej reszty substancji psychoaktywnych 😉
Niestety (mam nadzieję, że nieświadomie) ale nie rozróżniając tych substancji pomagasz całej tej machinie manipulacyjnej działać. To tak jak byś wrzucił do jednego worka kilkudziesięcioletnią butelkę wina czy whisky razem z denaturatem 😉
Kiedyś, żeby kogoś poinformować o zgonie, trzeba było wysłać list. Później przyszły telegramy, telefony stacjonarne, a teraz mamy maila i komórki. Nie potrzeba tyle czasu, żeby się czegoś dowiedzieć.
Tak samo określiłbym wieloletnią medytację oraz psychodeliki. Tylko trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Wchodząc rozgrzanym do morza, można albo zrobić to stopniowo, bez narażania się na szok termiczny, albo wskoczyć na hura. Każdy mniej więcej wie jak to jest wskoczyć rozgrzanym do morza i co się wtedy przeżywa. Wiedza na temat tego co się dzieje kiedy nagle zaczynają się otwierać oczy, rozpada się ego i dusza doświadcza jedności ze światem jest natomiast mało dostępna.
Zgadzam się z całym Twoim opisem duchowości, ale zanim zaczniesz pisać o narkotykach, to zasięgnij nieco wiedzy proszę, bo później przypomina to sytuację poniżej 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=s-51rKwcQ34
Zdrówko 😉
Ostatnio przyjmowałem ayahuascę, wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami i żadna z nich nie miała negatywnych odczuć związanych z zażyciem tego wspaniałego medykamentu. Parę osób się porzygało, ale i tak były to wyjątki. Wypicie już 3 browarów, przynajmniej w moim przypadku, bardziej otumania i niesie za sobą więcej negatywnych konsekwencji. Natura dała ludzkości wspaniałe środki chemiczne, trzeba tylko umieć z nich korzystać.
Wymioty po ayahuasce spowodowane są przez iMAO, a nie DMT.Takie małe sprostowanie dla domorosłych chemików.
Widać natura ma coś w sobie. Może tworzy takie wspaniałe krajobrazy po to, by zachwycić człowieka swoim pięknem? A ten z kolei „zatrzyma się” choć na chwilę i zastanowi nad swoim życiem?
Lecz chyba nie każdy potrafi dostrzec to piękno które nas otacza.
Wybacz, ale nie pogodzę się z tym raczej nigdy. Nie ma „dobrych” narkotyków i basta. Tu jestem z Mistrzem – przy szczerej chęci to można uzyskać porównywalne (lepsze) efekty z właśnie takiego z własnego wyboru pojmowania świata poprzez zadziwienie nad nim i obserwację. Podane tu przykłady czerpania z natury są piękne i lepsze, chociaż wymagają więcej wysiłku, to odczucie ich nie powoduje kaca – ani fizjologicznego ani duchowego – bo nic Nam nie zaszkodziło – wręcz przeciwnie. 🙂
Daje ripostę komentatorom powyżej- „Spadać ćpuny!!!” – Dobranoc 🙄
Sfajdałbym się ze strachu w trakcie burzy na rowerze 🙂
LD jest wspaniałe, ale wymaga świadomości i treningu. To za wiele dla zwolenników „łatwiejszej” ścieżki.
Pominę wywody logiczne – zapytam wprost, co zyskałeś dzięki narkotykom, czego ja nie zyskałem medytacją? czy nie masz czasem dziwnego doła, depresji, myśli że nie nadajesz się do tego świata?
Możesz mi pisać cały elaborat o dragach – ale to nie zmienia faktu że Ty używasz do poznania duchowej strony życia chemii, a medytujący sam uruchamia ten przełącznik. To naprawdę robi wielką różnicę. A ja wcale nie twierdzę że sam nie spróbuję narkotyku – ale nie będę twierdził że to mnie rozwinie duchowo. Może poszerzyć świadomość na inny plan, ale to jest gówno bez poczucia szczęścia i błogości.
Dodam jeszcze co pisał Swami Rama – próbował narkotyków które brali ludzie doskonalący się duchowo, ocenił to jako regres i nic więcej. Oczywiście możesz uznać że Swami kłamał, możesz dopytywać i sięgac po dane źródłowe – tak właśnie robią alkoholicy i narkomani. Niejeden mnie przekonywał że alkohol go rozwija duchowo, a papierosy odpędzają złe duchy. To ta sama gadka która ma usprawiedliwić własne lenistwo – te stany można uruchomić samemu. Jest to bardzo trudne, trwa latami, ale jest żywe i dostępne z poziomu świadomości, a nie branie narkotyku i czekanie na wymioty. Co to ma wspólnego ze sferą Boskości?
Dokładnie. Tak jak pisałem, można dobrze dobranym narkotykiem poszerzyć odczuwanie – ale czy chodzi o mnożenie bytów? w świecie astralnym są przeróżne dziwactwa, całe krainy i wszechświaty, ale znajomość ich nic mi nie daje – nie rozwija mnie. Można obejrzeć film fantasy i mieć ten sam efekt rozszerzenia.
To jak z Castanedą – dawał narkotyki ale tylko po to, by zachwiać stałym poczuciem rzeczywistości ucznia, i na tym się kończyła ich rola.
To się przeżegnaj 🙂
Piękno dostrzeżesz wtedy, gdy nie jesteś skoncentrowany na sobie, swoich myślach – gdy zapominasz o sobie, swoim ego – pojawia się zachwyt.
Lucid nie Live.
No jak wspomniałem, duchowo to Ty niezłe arty płodzisz;d ot wiesz takie przyjemne rozpłynięcie się w sobie czytając:>
No a samcze runo to jakby stary Ty;d, taki wiesz trochę uparciuszek w poglądach mimo tego co piszesz tu:>
Jak to się dzieje u Ciebie iż wciąż posiadasz taki dualizm?:>
Mistrzu. Nie ukrywam, że czytam Cię z przyjemnością. Dajesz mi siłę i wiarę. Dajesz mi siłę i wiarę tylko dlatego, że widzę iż są ludzie którzy myślą tak jak ja. Ale co z tego, zadaję sobie pytanie. I wiem. Potrzebujemy potwierdzenia, że nie jesteśmy sami na tym padole. Potrzebujemy wsparcia. Czy sami nie potrafimy go sobie dać. Czy człowiek odrzucony bądź odrzucający wszystko może mieć siłę aby być szczęśliwym? Teraz piję piwo. Jestem szczęśliwy. Potem się prześpię. Wstanę z kapciem w gębie i …
To samo sobie pomyślałem będąc w trakcie czytania arta. Powrót Marka w dobrym stylu.
Samcze runo jest też dobre, bo dotyka kwestii nie poruszanej gdzie indziej (taka nisza). Dobrze też że Marek oddzielił arty które są na EE a które na SR- w tym jest logika. I jedna strona robi dużo dobrego i druga, ta – jeśli chodzi o sprawy wyższe, a SR jesli chodzi o te przyziemne. No i dzieki SR można odczarować trochę wizerunek Pań- bo jako młody chłopak to piszę- ja miałem strasznie mass mediowy wizerunek lekko sfeminizowany, a SR dobrze robi po tej całej papce współczesnego świata zobaczyć że płeć piękna to nie to samo co w serialach.
[url]http://www.youtube.com/watch?v=fuvx9M-tX00[/url]
„Pachnie” mi to buddyzmem , a przynajmniej Wschodem…
Ważne, aby między myślami znaleźć lukę, przestrzeń, wtedy na chwile odczuwa się świat bez ego, piękny świat… Umysł, myśli niestety to wielki pasożyt, który powoli niszczy swojego żywiciela – nie oznacza to jednak, że jest on nie potrzebny, wręcz przeciwnie z ty że po spełnieniu swojej roli zamiast zamilknąć co raz bardziej przejmuje panowanie nad człowiekiem i zaciemnia obraz prawdziwego Ja. Dlatego tak ważna jest medytacja, rozwój duchowy – aby panować nad umysłem. Pozdrawiam Marku – piękny artykuł, sama kwintesencja…
[quote=ktomar] Podane tu przykłady czerpania z natury są piękne i lepsze, chociaż wymagają więcej wysiłku, to odczucie ich nie powoduje kaca – ani fizjologicznego ani duchowego – bo nic Nam nie zaszkodziło – wręcz przeciwnie. 🙂
[/quote]
Grzyby, ayahuaska, marihuana to tez natura. To nie alkohol, po tym nie ma kaca. Uwielbiam wywody ludzi w stylu „nie znam się, to się wypowiem”. Ktoś napisał, sam nie sprawdziłem, dodałem coś od siebie i filozofuję…
[quote=Mistrz]Pominę wywody logiczne – zapytam wprost, co zyskałeś dzięki narkotykom, czego ja nie zyskałem medytacją? [/quote]
Dokładnie to samo co Ty zyskałeś medytacją, ja zyskałem dzięki doświadczeniom psychodelicznym + możliwe, że coś więcej, ale to w mailu Ci napiszę, jeżeli będziesz zainteresowany. Może jeszcze nie taki zakres wiedzy jak Ty, ale tą świadomość i te obszary. I zyskuję praktycznie codziennie od tamtego czasu. W sumie 5 dni, w powiedzmy półrocznym odstępie czasu dało mi to co Tobie kilka lat jak mniemam częstej medytacji. Jest to droga na skróty, ale moim zdaniem prowadzi w podobnym o ile nawet nie tym samym. Przypomnij sobie co Ci powiedziałem – opisujesz to, czego doświadczyłem.
Dlatego uważam, że wrzucanie wszystkich substancji psychoaktywnych do jednego wora i nazywanie ich narkotykami jest działaniem wspierającym całą tą machinę korporacyjną. Im zależy, żeby każdy kojarzył grzyby z heroiną, krokodylem czy metaamfetaminą. Psychodeliki nie mają z tym nic wspólnego.
Niedługo się wybieram do komory deprywacyjnej (póki jeszcze nie jest zakazana :D), więc dam Ci też znać jak ona wypada. Z tego co czytałem, to też spora droga na skróty, ale jak poznam, to wtedy napiszę jak jest w rzeczywistości.
[quote=Mistrz]czy nie masz czasem dziwnego doła, depresji, myśli że nie nadajesz się do tego świata?[/quote]
To o czym piszesz nie ma żadnego związku z doświadczeniami psychodelicznymi. Żadnego. W moim przypadku wiesz co jest tego przyczyną, natomiast okazuje się, że można to bardzo łatwo i przyjemnie usunąć 😉 Dieta, dieta i jeszcze raz dieta. Ze 2 tygodnie temu zjadłem paczkę lays’ów… Czułem się jak by mi ktoś wstrzyknął substancje odpowiadające za nerwice, agresję, nadpobudliwość itd 😉
I polecam Ci ten olej – czyni cuda 😉
[quote=Mistrz]Dodam jeszcze co pisał Swami Rama – próbował narkotyków które brali ludzie doskonalący się duchowo, ocenił to jako regres i nic więcej. Oczywiście możesz uznać że Swami kłamał, możesz dopytywać i sięgac po dane źródłowe – tak właśnie robią alkoholicy i narkomani. [/quote]
Nie mogę porównać jednego i drugiego, bo tylko z jednym miałem styczność, a z drugim dopiero raczkuję. Niewykluczone, że za parę lat przyznam Ci rację. Nie mam potrzeby uznawać, że kłamał. Mam potrzebę poznać i wtedy się wypowiedzieć. W tej chwili wiem jedno – psychodeliki otwierają na świat duchowy. Jak przyrównasz je do medytacji, to możliwe, że wypadną bardzo blado, ale póki co, nie jesteś w stanie porównać obiektywnie jednego i drugiego, bo znasz tylko jedno. Weź tylko pod uwagę, że wcześniej uznałbym Cię za wariata, a kiedy zacząłem czytać Twojego bloga, to dotarło do mnie, że piszesz o tym czego doświadczyłem i czego doświadcza tak mało ludzi.
[quote=Mistrz]Niejeden mnie przekonywał że alkohol go rozwija duchowo, a papierosy odpędzają złe duchy. [/quote]
Maaaarek, błagam Cię 😉
[quote=Mistrz]To ta sama gadka która ma usprawiedliwić własne lenistwo – te stany można uruchomić samemu. Jest to bardzo trudne, trwa latami, ale jest żywe i dostępne z poziomu świadomości, a nie branie narkotyku i czekanie na wymioty. Co to ma wspólnego ze sferą Boskości? [/quote]
Ty, mądraliński, bo zaczyna jechać hipokryzją 😀 Kto Ci powiedział, że sferę Boskości można poczuć jedynie drogą medytacji a wszystko inne dookoła to gówno i rzygi? Wybacz, ale zalatuje teraz tą samą bujdą którą ksiądz prawi, że ta religia jest prawdziwa, a innowiercy pójdą do piekła 😉
Ja na przykład nie mam aż tyle czasu, żeby to uruchomić samemu, bo muszę siedzieć w robocie, żeby mnie było stać kupić jakąś książkę, dzięki której się przyczynię do „utrzymywania bezrobotnego trutnia i lenia, któremu nie chce się pracować” 😀
[quote]Grzyby, ayahuaska, marihuana to tez natura. To nie alkohol, po tym nie ma kaca.
Uwielbiam wywody ludzi w stylu „nie znam się, to się wypowiem”. Ktoś
napisał, sam nie sprawdziłem, dodałem coś od siebie i filozofuję…[/quote]
Ja uwielbiam prowokować przemądrych…, poszukuj dalej, dotkniesz kiedyś tej granicy, tam gdzie dawno temu byłem, jesteś wytrwały, więc Ci się uda – czego serdecznie życzę i pozdrawiam.
Pasuję w tej dyskusji – dlatego że nie jestem w stanie Cię przekonać. To tak samo jakbym Cię przekonywał żebyś nie skakał z wieżowca – tak samo mi możesz napisać że piszę o czymś, czego nie próbowałem, i korporacje chcą abym tego nie robił bo mnie to przebudzi. Albo Hitler – skąd wiem że w ogóle istniał? widziałem go? słyszałem?
Ja to po prostu czuję, a także mam wspomnienia inkarnacyjne, gdzie narkotyków używałem „zawodowo” jako szaman, i to takich o których raczej teraz nikt nie słyszał; była jednia z wszechświatem, inne światy, przeróżne istoty do mnie przychodziły, a ja używałem ich do pomocy przy leczeniu ludzi. Jedyne co z tego pamiętam, to niezwykle silne zatrucie świadomości, kompletny burdel w duszy i głowie na następne kilkanaście (co najmniej) inkarnacji. I nie, nie potrafię tego w żaden sposób udowodnić. Medytacja daje lekkość w ciele, w niczym nie przypominającą tych stanów rzekomego „oświecenia” po dragach.
Ale jak mówię, to są moje odczucia. Nie umiem ich udowodnić w żaden sposób, ale chętnie się nimi dzielę.
Też się cieszę z rozdzielenia – szkoda tylko forum że padło.
Jedyne wsparcie jakie potrzebujesz, to pokochać siebie z całej siły. Ta miłość rozwiąże niemal wszystkie problemy – pisząc siebie, mam na myśli cząstkę Boską, nie ego. Chociaż i je można kochać, tak jak starszy brat kocha młodszego, głupiego małolata.
A ja się cieszę, że wreszcie umiem o tym pisać otwarcie – miałem z tym pewien kłopot, gdyż ludzie mnie wyśmiewali nie rozumiejąc zupełnie tych spraw. Teraz już się tego nie boję, piszę jak czuję.
i co z tego?
a ja sobie tak myślę… 🙂
http://www.filmweb.pl/film/Mistrz-2012-583006
ciezko polemizowc z nowym spojzeniem na zycie , na duchowosc, na rozwoj siebie, to wymaga zastanowienia i czasu
gdzies wyczytalem ze prawdziwa madrosc zawiera sie w ciszy miedzy slowami
tylko nie mysl sobie ze nie czytamy tych artow 🙂
Jak wiele można powiedzieć, by nas słyszano w chwili, gdy milczymy.
obnizenie swojej waznosci zawsze daje pozytywny efekt, dla siebie samego i dla bliskich-chociaz moga tego nie rozumiec, im bardziej czlowiek jest swiadomy siebie tym wiecej obserwuje i milczy
hej, wpadłam na chwilę po słowo ( jak po chleb )
dobrego tygodnia
Przeczytałem cały wpis i jakaś taka sraczka mnie bierze…
Uwielbiam tego typu artykuły. Właściwie to sam nie wiem dlaczego, ale pisząc o duchowości bardzo trafnie uderzasz w tę cząstkę mnie, która dąży do rozbratania z ego.
Zauważyłem ostatnio coś bardzo ciekawego. Po stosowaniu kodów uzdrawiania jak i po medytacji (zacząłem niedawno praktykować- zobaczymy co z tego będzie, zbierałem się do medytacji kilka lat) przez chwilę mam niesamowitą ochotę żeby się przeżegnać. Dosłownie taki „nakazujący” impuls, jak kiedyś po modlitwie. Ręce same mi się spinają, przez chwilę mózg się wyłącza i już mam to zrobić, kiedy przypomina mi się, że wcale nie muszę. Z zewnątrz wygląda to tak jakbym walczył sam z sobą.
Swoją drogą jest to całkiem zabawne 🙂