Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Artykuł rzeka

Artykuł rzeka

 

Czy znają Państwo ten kawał?

Dzwoni klient do masarni: Czy pierś z kurczaka pan ma? Mam. A czy łopatkę pan ma? Mam. A świński ryj pan ma? Mam. To musi pan śmiesznie wyglądać.



Niewielu z Państwa wie, że oprócz pisania artykułów o szerokim przekroju tematycznym, pisałem powieści by się sprawdzić, doświadczyć granic swojej ekspresji twóczej. Empirycznie doswiadczyć gdzie sięga macka mojej płodności intelektualnej.


To co mnie zawsze interesowało to historiozofia, w której snułem plany co by się stało gdyby Hitler wygrał wojnę a III rzesza stała się najpotężniejszym mocarstwem jakie kiedykolwiek istniało na ziemi w ciągu ostatnich kilku tysiący lat. Wszystko w oprawie powieści gdzie byłaby walka o władzę, wielka tajemnica, morderstwa, tortury, zmagania się wywiadów i tajnych sił chcących rządzić światem, psychopatyczni mordercy, obłąkane i szalone postaci, śmierć i wyuzdany, perwersyjny sex – czyli wszystko to, co pozwala czytelnikowi zaznać odmiennej perspektywy niż jego codzienność, nudna wegetacja i otyła, pierdząca z przejedzenia żona ciągle płacząca że za dużo waży i to wina genów a nie kilogramów słodyczy które wyjada z wiaderka w czasie oglądania M jak miłość.


Ciekawa wizja która pozwala czytelnikowi popuścić wodze wyobraźni (chociaż znacznie mniej niż ta pierwsza) to moment w którym komuniści wygrywają z Narodowymi socjalistami walkę o władzę w Niemczech, i w 1938r przez Europę przetacza się pancerny walec ZSSR. Powstaje wielkie mocarstwo które swoim niemalże nieograniczonym potencjałem gospodarczo militarnym zdmuchuje z powierzchni ziemi Wielką Brytanię, i by stanem zagrożenia utrzymać dyscyplinę w narodzie (przeciętny Rosyjski żołnierz jak wiemy z książek od historii i opowieści naszych dziadków, pił na umór, kradł zegarki, gwałcił wszystko co nie uciekło na drzewo, oraz mył twarz w ubikacji którą widział pierwszy raz w życiu) musi za nimi stać oficer NKWD z pistoletem i dac im wódki, bo inaczej niewdzięcznicy nie chcą umierać za ojczyznę.


Powiem Państwu szczerze – nie wyszło mi to najlepiej. Nie mam do tego cierpliwości. Mogę pisać tylko krótkie artykuły w których zawieram cały sens i przesłanie co jest bardzo szkodliwe dla moich czytelników, spłyca ważne tematy, nakazuje mi streszczanie, nie wnikanie w pewne elementy. Ale cóż mogę zrobić, takie mam ograniczenia. Rano wstaję, ogolę się, zrobię kilkadziesiąt pompek, biorę do biurka serek wiejski i słodką kawę z mleczkiem, siadam i piszę. Wiecie moi drodzy Państwo ile trwa napisanie jednego artykułu? Łącznie ze wszystkim, 2, 3 a nawet jak ostatnio 5h maksymalnej koncentracji. Napisać na brudnopisie w office, potem poprawiać, szukać zdjęcia, potem wkleić na stronę i znowu poprawiać bo znowu mi się coś nie podoba. Mi się zawsze coś nie podoba. Gdy zaczynam pisać czuję wielki entuzjazm, rozsadza mnie energia, potem jestem zafascynowany i podniecony, wciągnięty w pisanie, ale zaczynam już czuć lekkie rozdrażnienie i nerwowość, i zaczynam tęsknić za jakimś filmem, grą komputerową albo o pojeżdzeniu na rowerze.


Pod koniec artykułu jestem w takim stanie że co chwila przerywam i robię pompki żeby się wyładować. Albo nerwica, albo monitor – mam kineskopowy 17 cali, i z racji umieszczenia niewielkiego biurka stoi bokiem, mam wiec głowę zwróconą w trakcie pisania w prawo. Potrzebny mi koniecznie lcd 19 cali (który z racji małej głębokości będę mógł ustawić na wprost siebie) i to broń Boże panorama a zwykły kwadrat, z czasem reakcji najchętniej 2ms. Jeśli ktoś z Państwa taki ma i się pozbywa, chętnie przyjmę. Podejrzewam też że winę za ten stan rzeczy ponosi okno po lewej stronie monitora – po prawej stronie mam ciemniejszy obraz emanujący z monitora, po lewej oślepia mnie złośliwie światło poranka. Zamieszczam niżej zdjęcie, sami więc Państwo przypatrzcie się w jakich warunkach jestem zmuszony pracować. I tu słówko wyjaśnienia.


Wielu z moich czytelników pisząc do mnie na gg, stwierdziło że jestem ham i buc. I macie Państwo rację, do czego przyznaję się z głębokim smutkiem. Ale to nie dlatego że taki jestem z charakteru – bolą mnie palce co wielu osobom jest trudno zrozumieć. Kilka godzin pisania artykułu, a nie tylko to piszę. Mam kilka takich swoich tajemnic, i inwestuję w nie swój czas – znowu pisanie. Na gg mam niemalże kilkaset znajomych, wystarczy że 50 dziennie napisze dziennie do mnie cześć, co słychać, gdy odpowiadam zaczyna się rozmowa o pogodzie. A mnie już naprawdę bolą palce, szczególnie prawy wskazujący którym pod wieczór już nie mogę pisać. Moja Św. Pamięci kochana babcia (pozdrawiam Cię Babuniu gdziekolwiek jesteś) była tłumaczem, pisała na maszynie, i niestety pod koniec życia nie mogła pisać, powyginało jej palce od pisania, więc może po przodkach odziedziczyłem nie tylko wybitną urodę i madrość, ale także skłonności reumatyczne? Śmieszy mnie często taki fakt – poznaję fajną dziewczynę na portalu randkowym na przykład, i ona chce pisać na gg. Proszę ją żebyśmy przeszli na skype bo mnie bolą palce, a ona zdziwiona jak mogą boleć palce? Przecież jej nie bolą to jak mogą boleć mnie? Przypomina mi to Marię Antoninę, która gdy jej oznajmiono że lud nie ma co jeść, podobno (podobno!) odpowiedziała „czemu więc nie jedzą ciastek?”. Oczywistym jest że kobiecie która dysponuje takim potencjałem umysłowym, mówię od razu moje słynne „powodzenia, pozdrawiam”, które jest głównym tematem koszmarów sennych wielu Pań.


Tak jak już wspomniałem, zawarcie w jednym artykule całej treści i tego co chcę przekazać jest niesamowicie trudne, spłyca przekaz i ogranicza jego zrozumienie. Prawie każdy temat zawiera w sobie wiedzę z dziedziny podświadomości, i w każdym artykule muszę po raz enty pisać to samo. Ponieważ piszę to kolejny raz, sam ten temat doskonale rozumiem, więc niejako mimowolnie piszę go tak że osoba które nie zna teorii podświadomości po prostu tego nie rozumie, źle rozumie, albo nie w pełni sobie uświadamia szereg możliwości które się z tym wiąża. I wtedy cały artykuł jest rozumiany opacznie. A wstęp by zrozumieć podświadomość jest bezwzględnie konieczny by dalsza część byłą zrozumiała. Ktoś kto jest moim stałym czytelnikiem, doskonale mnie rozumie i wie co chcę przekazać, ten kto czyta po raz pierwszy, nacina się – co jest dla mnie wielką stratą, bo mógłby wiele zyskać a przez te spłycenie nie rozumie treści, i nie czyta dalej albo czyta bez zrozumienia. Sporo czasu myślałem jak to zmienić, i doszedłem do wniosku że może napiszę taki konspekt o podświadomości, i w każdym artykule będę umieszczał link na początku z informacją, że proszę nowego czytelnika o zapoznanie się z nim. Tak, to chyba jedyne wyjście.


Na pewno przenikliwe i madre umysły moich czytelników, dostrzegły pewną sprawę. Na onecie gdzie prowadziłem bloga, z racji promowania mnie miałem bardzo wiele wejść, i byłem w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych blogerów. Nie raz i nie dwa zdarzało się że byłem na miejscu drugim, za Panem Korwinem Mikke a wyprzedzają Pana Wisniewskiego, aktorów czy polityków. Teraz, gdy już nie istnieję w tym systemie ilość wejść mocno spadła, a ilość komentarzy spadła drastycznie. Zostali tylko stali czytelnicy, a cała reszta okazjonalnych czytelników odeszła, czy to ze względu na moją słabszą forme, czy też z innych powodów, i ja ten wybór szanuję – jednocześnie pragnę podziękować tym wszystkim Państwu którzy wtedy byli a teraz odeszli, za obecność. Lubię mieć dla kogo pisać, i wiedzieć że jestem czytany, więc tym bardziej jestem wdzięczny. Po początkowym odczuciu zawodu, i przemyśleniu tego zrozumiałem że to jest bardzo dobry objaw terapeutyczny, dla mojego, coraz bardziej tyjącego na wysokokalorycznych komplementach ego.


Z konieczności więc zdefiniowałem sam siebie, i swoje życiowe cele. Doszedłem do wniosku że nie jest dla mnie ważna sława, tysiące czytelników. Dla mnie ważne jest co innego – czuję w sobie powołanie do nauczania, siadam, piszę. Pisząc, czuję jak ta energia ze mnie uchodzi, dając mi ulgę. Pisanie jest dla mnie czymś przyjemnym, czymś co mnie oczyszcza a przede wszystkim pozwala spojrzeć na siebie z boku – rozwija mnie. Sława jest miła, bogactwo też. Ale to wszystko przemija, a świadomość siebie, ta praca którą wkłada się w siebie jest jak skała. Nieprzemijalna. Piszę bo muszę, ponieważ czuję niespełnienie, czuję się jak byłbym w ciąży albo miał miesiąc zatwardzenie (o mój Boże) i muszę pozbyć się z siebie tego, co mi ciąży. Czuję się zapłodniony przez Boga nasieniem filozofii wyzwolenia. Moja twórczość jest to duchowe, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wypróżnienie, a moi ukochani czytelnicy konsumentami..


A propo wypróżnienia – czy znacie Państwo ten kawał?


Siedzą dwaj profesorowie przy lunchu w szkole i jeden pyta drugiego: Słuchaj, co masz do jedzenia? Banana. A dlaczego on jest brązowy? Bo jem go drugi raz.



Gdy sobie to uświadomiłem, to że nie jest aż tak ważna ilość czytajacych, rankingi i cała ta rywalizacja, poczułem wielką ulgę. Nie chcę się przechwalać (no dobrze, troszkę chcę) ale mógłbym sprawić że byłyby tu tłumy. Żaden problem. Tylko że musiałbym pisać i zakłamać swoją naturę. Lubię, chcę, i muszę pisać o tym co czuję a to nie jest popularne. Ale jakie to ma znaczenie? Liczę się tylko ja, a mi to pomaga. Dla mnie jest ważniejszy jeden czytelnik który chce się uczyć i rozwijać, korzystać z tej wiedzy, niż 5 tysięcy ludzi którym trzeba wciskać kit, okłamywac ich i manipulować nimi, a jak się pokaże prawdziwego siebie, odejdą. Na to nie mam ochoty. Gra we mnie taka a nie inna muzyka i chcę ją śpiewać, dopóki palce, komputer i dziewczyna pozwolą. Jestem prekursorem duchowego disco polo w Polsce. Łatwe, przyjemne, można potańczyć. Dziewczyna – tu pewnie wiele moich szanownych czytelniczek poczuło szaloną zazdrość i nienawiść. Nie, nie mam dziewczyny. Jaka kobieta by ze mną wytrzymała? Przecież ja zawsze mam rację, nawet jak jej nie mam. W końcu jestem mistrzem, prawda? To do czegoś zobowiązuje.


Ja kiedyś umrę, ale te teksty zostaną. A kiedy umrę? A czy to ma znaczenie jakieś tak naprawdę? Spójrz na cmentarz, oni wszyscy tak bardzo bali się śmierci, minął jakiś czas, i po wszystkim. Ma więc sens przejmowanie się tym? Dla mnie nie ma żadnego. Owszem, umierając (zdarzyło mi się) bałem się jak świnia na rzeź prowadzona, ale to był lęk biologiczny, lęk ego które boi się nicości (i słusznie, bo ego zniknie a nasza prawdziwa istota zostanie) a duchowo czułem smak wieczności. Życie to tylko hotel, wypisują Cię i idziesz do innego. I nawet nie możesz nic ukraść, bo wszystko musi zostać dla następnego pokolenia głupców, którzy dla błyszczących przedmiotów będą się zabijali. Wszelkie bogactwa i to co jest, to tylko wypożyczalnia, Używasz, umierasz i oddajesz innym. Świadomość jest niezmienna, wieczna, niezniszczalna. Zmienia tylko szatę, czyli płeć, rodzinę, tradycję, Państwo i uwarunkowania. A rozwój świadomości to uświadomienie sobie że życie to przedstawienie, gra, nic więcej. Z przedstawienia trzeba czerpać radość, cieszyć się jak najbardziej, bawić się tym, ale to nie zmienia faktu że jesteśmy tylko aktorami. Możesz być fantastycznym Mickey Rourke, wytwornym Michałem Żebrowskim, albo obciachowym Rafałem Olbrychskim. To tylko Twój wybór.


Jedynym celem jest uświadomienie sobie kim naprawdę jesteśmy. Tylko to się liczy. Wyjść poza te wszystkie ograniczenia, to co nas więzi. A kto nas więzi? Tylko i wyłącznie my sami, nasze uwarunkowania, nasza wyobraźnia, presje i to co nam ktoś wmówił i co uznaliśmy za swoje pragnienia. Na tym właśnie polega życie, na odkrywaniu w sobie coraz większych skarbów, i wyrzucaniu tego co nie jest Twoje. Musisz wyrzucić z siebie te wszystkie głosy które Cie prześladują, głosy rodziców, autorytetów, i wszelkiej maści „mędrców”. Większość z Państwa myśli, calkowicie niesłusznie, że rozwój człowieka to dodawanie do niego pewnych elementów. I jest to największe kłamstwo – wszystko co trzeba do wyzwolenia i szczęścia masz już „na pokładzie”. A nie czujesz i nie widzisz tego, bo skarby są na samym dole, zarzucone stertami śmieci. Rozwój duchowy to wysprzątanie tej duchowej stajni Augiasza w Tobie. A Ty chcesz coś ciągle dodawać do tego całego duchowego burdelu, na który jeszcze chcesz mnie nawracać, mówiąc mi że się mylę, że cierpienie uszlachetnia, i szereg innych, nie Twoich tylko wprogramowanych Ci przez cwaniaczków poglądów, dzięki którym można utrzymywać Cię z dala od szczęścia, w strachu. Bo jak można manipulować człowiekiem szcześliwym i spełnionym, który w sobie czuje rozkosz? Co mu zaoferujesz? Co mu zaoferujesz żeby się skurwił? Przecież on ma wszystko, a nawet znacznie więcej niż jesteś sobie to w stanie wyobrazić.


Kiedyś to poczujesz czytelniku. Może w tym życiu, może w następnym – czas ie ma tu żadnego znacznie, czas nie istnieje dla duchowego rozwoju. Gdy zaczniesz przeżywać pewien etap świadomości, zauważysz coś na co kazdy patrzy ale nikt nie widzi. Są dwie rzeczywistości, piekło i niebo. Piekło to świat Twojej wyobraźni, a niebo to rzeczywistość w której jesteś tylko ciałem, ale umysłem bardzo rzadko. Powiedz mi, gdzie są Twoje wszystkie lęki, pragnienia? No jasne, w Twojej głowie. Czy świat jest przerażający, czy raczej Twoja wizja świata taka jest? De Mello kiedyś napisał o uczniu który pyta się mistrza, czym jest Bóg. Mistrz mu odpowiada – umrzesz, i nagle powiesz w bezbrzeżnym zdumieniu – „to cały czas byłeś Ty?”


Tak właśnie będzie moi drodzy Państwo. Gdy zaczniesz się rozwijać, wtedy zrozumiesz mój drogi memu sercu czytelniku ze wszyscy są szaleni, cała ludzkość jest w obłędzie. Nie pomożesz im, muszą sami poznać na własnej skórze prawdę. Nie ma innego wyjścia. Może to trwać wiele żywotów ale w końcu zrozumieją. To dlatego jestem przeciwnikiem litości i współczucia. Z duchowego punktu widzenia nie ma czegoś takiego jak nieszczęście niezawinione. Spójrz chociażby na reinkarnację, moim zdaniem ma ona sens. Mamy faceta co w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu co uwielbia torturować ludzi. Byli tacy frustraci, niby zwykli ludzie – listonosze, urzędnicy bankowi, sprzedawcy, (pisarze 🙂 ). Gdy dostali władzę, odkrywali w sobie mrok i zaczynali pastwić się nad ludźmi, czerpiąc z tego nieludzką rozkosz. To wszystko jest dokładnie opisane (bardzo dokładnie w tym temacie jestem obeznany, wiele lat interesowałem się tym nie mogąc tego pojąć, tej hekatomby nienawiści i zła) ale weźmy dla przykładu faceta co był w realu urzędnikiem, i za jakiś przekręt trafił do obozu koncentracyjnego, gdzie jako Niemiecki wiezień (uprzywilejowany w stosunku do innych ras) został kapo. Miał specyficzne hobby, musiał codziennie utopić co najmniej 10 więźniów żeby poczuć się spełnionym. Kładli chłopca na ławie brzuchem do dołu, zastępca kapo siadał mu na pośladkach trzymując rozpaczliwe wierzganie nogami konającego chlopaka, a kapo osobiście topił go w wiadrze z wodą trzymajac mocno za głowę, i czego nie piszą zapewne przeżywał głęboki orgazm w momencie śmierci ofiary. Kawał skurwysyna. Faceta utopili więźniowie po wyzwoleniu obozu.(bardzo, ale to bardzo nie chcial umierać, płakał i blagał więźniów o litość, sfajdał się ze strachu w spodnie – nawet umrzeć jak prawdziwy facet nie umiał, odszedł tak jak zawsze żył, bez godności i honoru, jak tchórz) Nasz kapo umiera, i zgodnie z prawem reinkarnacji nie idzie do żadnego piekła, tylko musi doznać tego co sam nawyprawiał. Bóg nadal kocha tego skurwiela! A ponieważ kocha, każdy człowiek uczy się doznając na własnej pryszczatej skórze tego co sam czyni.


A więc nasz kapo rodzi się w jakimś Afrykańskim państewku, gdzie jako dziecko jest w straszliwy sposób gwałcony, wykastrowany i okaleczony. Straszne? Zależy z jakiego punktu widzenia spojrzeć. Kapo jako dziecko oczywiście kompletnie nie pamięta poprzedniego życia, cierpi i nie wie za co – dokładnie jak jego wcześniejsze ofiary, które też doznawały nauki. I tak wszystkie losy ludzi są ze sobą splątane w węźle Gordyjskim, że każdy dostaje zwrot tego co robił wcześniej, i w ten sposób się uczy że istnieje tylko dobro, miłość i nieskończona radość istnienia. Niektórzy wcielają się w rodzinie jako dzieci przeszłych katów, i jako trudne dziecko wymierzają sprawiedliwość cierpiącem rodzicom swoim zachowaniem, a jednocześnie same cierpią. Do czasu gdy wszystkie strony konfliktu sobie wybaczą, bo tylko wybaczenie i miłość jest ostatecznym celem istnienia świadomości. Ale zanim dojdzie do tego wybaczenia, wiele żyć upłynie w których ofiara i kat wzajemnie zamieniają się miejscami, i mszczą się na sobie. I ok. Ci którzy nie chcą już cierpieć, muszą zakasać rękawy i uczyć się od ludzi, którzy ten mechanizm poznali i teraz nauczają innych. Takim nauczycielem jestem między innymi ja, co oznacza że już tyle razy przeszedłem przez piekło, że zrozumiałem o co chodzi i aż mnie wzdryga na myśl o konsekwencjach życia pełnego nienawiści i chęci zemsty. Moimi uczniami są Ci, którzy nie chcą cierpieć i dostrzegają bezsens takiego życia jakie prowadzą. Nauka prowadzi do wyzwolenia, szczęścia, życia na luzie poza gierkami w które gra z Tobą i same ze sobą społeczeństwo. Prowadzi do życia w grupie, ale już nie będąc podatnym na te mechanizmy według których żyje większość ludzi. I to właśnie jest wyzwoleniem.


Wielu z moich czytelników nie rozumie idei wyzwolenia. Gdy doswiadczysz wyzwolenia, nie staniesz się świrusem co robi pod siebie na ulicy. Wyzwolenie to poczucie szczęścia które masz w sobie, wiedza kim naprawdę jesteś. Wszystkie myśli i wzorce które zostały Ci „sprzedane” w dzieciństwie i nie są Twoje, zostają rozpuszczone w ogniu świadomości. Zostajesz tylko Ty prawdziwy, i żeby to zrozumieć musisz doznać tego cudownego stanu umysłu. W porównaniu z nim wszystkie radością świata są śmieszne i małe. Owszem, myśli nadal przepływają przez Twój umysł, ale nie identyfikujesz się z nimi. Są jak chmury, płyną sobie i znikają, a Ty leżysz na łące z piękną dziewczyną, trzymasz w ustach trawkę a dłonią zgrabne kolano (które chętnie się odchyla na bok) relaksujesz się widokiem pięknego nieba, i bawisz się zgadywaniem co akurat przypominają Ci chmury. (mi przypominają zawsze organy rozrodcze 🙂 )


Jedyne co się liczy moi drodzy Państwo, to odczuwany głęboko w sercu cicho szemrzący strumyczek radości, pachnące delikatnie wanilią i różami szczęście, poczucie niezywkłej harmonii z całym światem. Zanikają wszelkie wewnętrzne konflikty, obsesyjne rozmyślanie o znajomej z pracy co ma ładniejsze tipsy i o tym ze ktos kiedyś coś Ci brzydko powiedział, czy źle potraktował. Te wszystkie śmieci przestają zajmować Twoją uwagę, a zajmuje ją świadomość Boskości. Jest to tak porywające uczucie, tak pełne siły, energii, kosmicznej nieskończonej miłości że przerasta calkowicie możliwości zrozumienia tego stanu przez biologiczny mózg.


Zewnętrznie nie zmienisz się. Owszem, staniesz się znacznie bardziej wyluzowany, zadowolony, uśmiechnięty. Nie oznacza to że inni Cię będą mogli „wydymać”. Mądrość to także wiedza ze niektóre istoty są po prostu do cna złe, i nie można im zaufać. Wyzwolenie to koniec naiwności i obserwowania masek które ludzie nakładają na swoje, często chore z nienawiści czy smutku wnętrza. Będąc wyzwolonym, widzisz co jest poza maską. A co jest poza moją maską wielkiego duchowego mędrca, którego właśnie macie wielkie szczęścia czytać? Głód, wielki głód moi drodzy Państwo. Zyczę więc miłej lektury a sam idę oddać się kulinarnemu wyzwolenia mojego żołądka od ściskajacego go głodu.

 

30 thoughts on “Artykuł rzeka

  1. Witak Marku, od niechcenia kliknelam na link na stronie Tola – i okazalo sie ze dobrze zrobilam..no dobrze dla mnie, gorzej dla moich pracodawcow..
    Gratuluje Ci tej notki – innych jeszcze nie czytalam, ale zdarzalo mi sie wchodzic na Twoj dawny blog. Dzieki za kawal na wstepie – jestem beznadziejna w zapamietywaniu kawalow, ale jako ze ten przeczytalam, nie tylko uslyszalam, moze da mi sie go powtorzyc choc jednej osobie..;)
    Temat doskonalenia sie, czy raczej wyzwalania sama przerabiam od niedawna, to,o czym piszesz wyczytalam niedawno w tekstach o buddyzmie – te teorie bardzo do mnie trafily – ale to ogromna praca nad soba tak naprawde..poza tym zaczelam sie zastanawiac nad tym, ze w takim razie, skoro jestem tym, kim jestem, to znaczy ze prawdopodobnie nie bylam poprzednio np kapo w obozie, co jast jakos budujace, nie uwazasz?:)
    Pozdrawiam Cie cieplo, oszczedzaj paluszkow, Goralka

  2. fajny tekst:) „A co jest poza moja maska wielkiego duchowego medrca, którego wlasnie macie wielkie szczescia czytac?” wlasnie tak sie zastanawiam od dluzszego czasu co tam jest w srodku i czytajac twoje teksty mysle ze pod ta cala maska jest morze Milosci bo przeciez kazdy czlowiek zostal stworzony z Milosci i ma ja w sobie ale ty nie boisz sie jej okazywac. czesto w twoich tekstach widac ze jak sie juz tak wypiszesz, wyrzucisz z siebie to co cie gryzie to nie zostaje nic oprócz Milosci i wile razy czuc ja czytajac. Dzieki ci za to i ze dzielisz sie swoimi przemysleniami, czasem rozjasniaja to co wiadome ale nieuswiadomione. a czasem lepiej gdy wie sie ze nie jest sie samemu ze swoimi przemysleniami. odwalasz kawal dobrej roboty;) dzieki :kiss: wszystkiego dobrego dla ciebie i spelnienia marzen :kiss:

  3. [color=green]Witam Góralko 👿 wg tych teorii reinkarnacji (a jest ich wiele) to ze teraz jestes jaka jestes lol 🙂 to wcale nie oznacza ze nie bylas kiedys zlym czlowiekiem. Ten zapis karmiczny moze trwac kilkaset lat, i sie uaktywni w jakims zyciu. Ale jesli zaczniesz sie rozwijac, ten zapis karmiczny po pewnym czasie wyjdzie i przerobisz go. Na spokojnie, zyc, pracuj, baw sie, i poznawaj siebie, nic na sile 😆 [/color]

  4. [b][color=silver]Dziekuje Motylku za ta jakze mila, i jakze nie do konca prawdziwa wizje mnie hehe :woohoo: [/color] [size=medium]ale fajne te kolory mozna zmieniac w postach, nie? 👿 [/size][size=large][/size][color=navy][/color][/b]

  5. Dobrze myslisz z tymi podstawami dla nowych 🙂 Moze stwórz cos w rodzaju FAQ gdzie bedzie o podswiadomosci, afirmacjach etc…??

  6. O wlasnie, FAK bedzie dobry, i bede odnosnik w artykule dawal, ale nie wiem jak zrobic nowy dzial w blogu, masz moze kogos kto sie zna na joomla?

  7. Piekny tekst Mistrzu. Fajnie, ze na poczatku dales cos zakulisowego.

    Mialem napisac cos madrego, jakos sie odniesc do teksu ale ostatecznie sobie pomyslalem po co nakladac maske wielkiego inteligenta? czy ja musze cos koniecznie pokazywac, udowadniac? Nie. 🙂

    Pozdrawiam

  8. Nie znam. Mistrz jestes to sobie jakos poradzisz :cheer: A nie moze byc cos takiego jak z boku „Polecam” czy „Wasze przemyslenia”??

  9. 👿 tak, Marek, spokojnie, ale to jednak straszna presja, nie sadzisz? 😉 w kazdym razie zazdroszcze Ci wiary w niezlomnosc Twoich pogladow 😉 ps. a kawal do wieczora zapomnialam, uwierzysz?…milego dnia, pozdrawiam, Goralka

  10. haha… tak, oj tak, to widac w jej oczach. Twarz prawdziwej myslicielki 👿

    Co chcialem wczoraj napisac o wyzwoleniu.
    Bardzo sie ciesze, ze nie naleze do tego stada baranów miotajacych sie we mgle. Teraz, bedac juz w pewnym stopniu wyzwolonym (choc do idealu jeszcze troche mi brakuje) widze jak oni wszyscy sie mecza przez bariery i przeszkody, które tak naprawde sami sobie sprawili. Nie ma tego glupiego ciaglego pytania „dlaczego?” i narzekania na okrutny swiat i bezsensowne zycie. To naprawde duzo czlowiekowi daje.
    Kiedys w jednym artykule pisales, ze „wystarczy wejsc na drzewo i zobaczyc co jest wyzej”. Tak sie zastanawialem czy sam bym kiedys do tego wszystkiego doszedl. Bo o niektórych rzeczach wiedzialem, w innych nie bylem tak bardzo zaglebiony, o niektórych, a wlasciwie o wiekszej czesci, dowiedzialem sie od Ciebie Mistrzu. Mozna by zapytac „Staly czytelniku i Swiadomosci jego, czy poszedlbys ta droga?” 👿 No wlasnie. Moze tak a moze nie. I zylby czlowiek w ciemnosci.
    Odwalasz tu, Marku, naprawde kawal swietnej, ba, genialnej roboty. Autentycznosc. To jest to. Dzieki Mistrzu. 🙂

  11. Co sie nie zmiescilo daje tu.

    Mozna by zapytac „Staly czytelniku i Swiadomosci jego, czy poszedlbys ta droga?” 👿 No wlasnie. Moze tak a moze nie. I zylby czlowiek w ciemnosci.
    Odwalasz tu, Marku, naprawde kawal swietnej, ba, genialnej roboty. Autentycznosc. To jest to. Dzieki Mistrzu. 🙂

  12. To ze trafiles na mnie oznacza ze Twoja wewnetrzna istota chce sie wyzwolic, uwolnic w takim stopniu w jakim uczynilem to ja, ale ja jestem ograniczony swoimi blokadami i zaciemnieniami swiadomosci, i gdy Twoja istota zacznie chciec wiecej, albo tego dokona sama albo zapalnikiem bedzie jakas istota o wyzszej ode mnie swiadomosci, a szczególnie w Polsce takich niezwyklych energii w trywialnych cialach jest bardzo duzo.

  13. Ja uwazam ze jesli Twoja swiadomosc ma intencje do rozwoju, ale takie prawdziwe, to nawet jakis oblesny zbój i lajdak Cie wyzwoli. To nie ja czy mistrzowie których znamy z ksiazek, nic nikomu nie jestes winien, to tylko i wylacznie Twoja zasluga i to co zrozumiales w swoich poprzednich zyciach. No ale za komplementy dziekuje, milo wiedziec ze pare osób docenia moja skromna osóbke lol 👿

  14. No to kiedy wracasz na Onet Mistrzu ❓ . Nadszedl czas na ziany wiosna idzie 😉 Nudy w rankingach i wogóle…. 🙁

  15. Zle mnie potraktowali, a jak mnie ktos zle traktuje to odchodze i nie wracam, wiec nie mój drogi anonimowy czytelniku, nie wróce :cheer: gdzie bym nie poszedl, zawsze sie ustawie i bede czytany, onet czy ktokolwiek nie jest mi do niczego potrzebny.

  16. Z tego co widza – i w jaki sposób – moje oczeta, to jestes ich dluznikiem, i blogoslaw ich za to gdziekolwiek sa i cokolwiek robia 😛 moze to byl test a moze … czy nie afirmowales sobie przypadkiem aby miec przyjaciól wokól siebie? 😛

    pozdrowienia z Marek, Mistrzu.

  17. nie dales sie zwiesc niewinnej grze slów i me wlasciwe odkryles intencje… ale czego ja sie spodziewalam, Mistrz w kazdym calu…

  18. Zazartowalam… ale wlasnie dotarlo do mnie, ze to bylo odniesienie do mojego wzorca a nie do Twojej wypowiedzi. Przepraszam. Moja wlasciwa odpowiedz: dziekuje za zaproszenie.
    Widze, ze Twój blog bardzo wspomaga mnie w oczyszczaniu mentalnym, dziekuje.

  19. I chyba nawet nie ma takiej potrzeby 🙂 plyna z Ciebie slowa, niosa sie w swiat niczym nasiona na wietrze, na rózna glebe trafiaja, w zaleznosci od tego na ile gleba przygotowana takie urosna, a do jakiej potrawy wlasciciel poletka je zuzyje i jak bardzo swiadomie to zrobi… tej historii slowa sa juz innego autora 🙂

  20. …. ze piszesz, bardzo dobrze, piszemy dla siebie, a pozwalamy tylko na podgladanie tego procesu…
    Ilosc mówisz spadla, ale jakosc sie nie zmienila. Co do czytelników, no cóz, nie kazdy widzi istotna róznice miedzy swiadoma prowokacja, a prawda o autorze, zeby czytywac i dobrze oceniac ludzi, trzeba zwyczajnie nakladac rzeczywistosc na fikcje i odwrotnie, ale tak maja tylko jednostki inteligentne. I te wierz mi, zawsze te granice widza, dla innych nie warto pisac.

Dodaj komentarz

Top