Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Luki w obronie JA

Luki w obronie JA

Niewielu z Państwa wie, że jestem pod wrażeniem twórczości Pana Michała Żebrowskiego.

To mój ulubiony Polski aktor. Doceniam go za jego klasę, elegancję, kulturę i pewien charakterystyczny styl. Nie lansuje się na siłę, lubi grać i czuć ze podchodzi poważnie do widza, z szacunkiem – I ja to czuję. Po za tym ma świetny, ciepły głos (bardzo lubię słuchać piosenki Pani Jopek z Panem Michałem „wspomnienie”) jest oryginalny i ma swoją własną wizję życia.

Dziś właśnie wpadłem na pewien pomysł jak wykorzystać moje sympatie do bardzo ważnej sprawy. Do analizy swojej własnej samooceny. Robimy to w prosty sposób. Bierzemy swój własny ideał tej samej płci co my, odprężamy się i robimy sobie szczerą rozmowę sami ze sobą.

Pierwsze co czuję, to żal że nie jestem taki jak Pan Michał. On nie musiał od wczesnych lat zmagać się z nieuleczalną chorobą co sprawia że jestem zamknięty w mieszkaniu, a nikt nie może na nią pomóc, ani też nie można wziąść renty bo nikt tego nie przewidział. Od najmłodszych lat jako niezwykle przystojny mężczyzna, Pan Michał nie doświadczał odtrącenia od kobiet, a że ludzie lubią uśmiechniętych, sympatycznych facetów to Ci mają wszystko niezwykle łatwo podane na tacy. Społeczeństwo gloryfikuje i nagradza tych, co rodzą się z czaszką wymiarami zbliżonymi do ideału, a nie ma litości dla tych, którzy są zamknięci w ciele nieładnym wg. aktualnie istniejących standardów.

Idźmy dalej. Piękny głos który chciałbym mieć, spokój i pewna klasa wypowiedzi, naturalna wysoka samoocena. Zero problemów z rosnącym brzuchem.

Dobrze. Czyli mamy mniej więcej zbiór pragnień nad którymi możemy pracować. Teraz wypisujemy wszystko na kartce papieru, każdą cechę której zazdrościmy naszemu idolowi. Czytamy na głos po jednej z nich, i piszemy kilka razy „Ja Marek jestem wartościowym i cennym człowiekiem”. Dodajemy afirmację „kocham i szanuję siebie” w różnych modyfikacjach „Ty Marku kochasz i szanujesz siebie”, „Marek kocha i szanuje siebie”. Później czytamy kolejną cechę której zazdrościmy i od początku to samo.

Po jakimś czasie, kiedy poczujesz się zmęczony, szybki spacer i głęboko oddychamy. Letnia pora sprzyja pracy nad sobą. Gdy wracamy do domu, wyciszamy się kilka minut i przystępujemy do medytacji/relaksacji. Moja autorska metoda, niezwykle skuteczna – gdy odprężysz się tak że przestajesz czuć własne ciało, wyobraź sobie że z niego wychodzisz, i patrzysz na siebie. Dotykasz siebie czule, z miłością – po twarzy, poczuj to! po dłoniach, głowie, spójrz sobie w oczy. Poczuj to uczucie do siebie. Poczuj jak bardzo siebie lubisz, jakim jesteś wspaniałym człowiekiem. Nie musisz być słynnym aktorem, możesz być normalnym człowiekiem, i żyć jak król. Możesz się sam ze sobą czuć wspaniale. Nic nie da Ci takiej rozkoszy, żadne pieniądze, żadna sława ani władza. Nie ma większej władzy, niż ta którą masz nad sobą. A ta władza to miłość.

Żeby porządnie pracować nad sobą, musisz wiedzieć gdzie w Twojej samoocenie są luki. Żeby sprawdzić te luki, konieczny jest idol którego podziwiasz, i konieczne jest zdanie sobie sprawy czego mu zazdrościmy – to są właśnie te luki.

Poza pracą nad sobą możemy sobie teraz pofilozofować – Pan Michał ma jedną wadę. Nie zrozumiał (mogę się mylić) jak świat wygląda – kiedy jest się średnio ładnym, jak kobiety nie są zainteresowane znajomością. Wtedy widzi się pustkę i bezsens tego wszystkiego. Można być uśmiechniętym filuternie, mając świadomość ze co by się nie zrobiło kobiety nas pożądają a inni mężczyźni szanują. Można wtedy być dowcipnym, wyluzowanym. A co jeśli jesteśmy brzydcy? kobiety nie zwracają na nas uwagi, bądź wręcz wyraźnie okazują nam pogardę – czemu? bo mamy inaczej o parę milimetrów inaczej ułożone kości twarzy. Parę milimetrów w inna stronę, i ta sama kobieta się do nas uśmiecha, chce mieć z nami dzieci, prawi nam komplementy i się łasi, parę milimetrów w drugą stronę i nami gardzi i nie chce znać.

Doświadczenie takich sytuacji rodzi w nas rozpaczliwe pytanie – o co tu chodzi? gdzie jest sens tego wszystkiego? przecież niezależnie od pogardy i uwielbienia, w tych kościach i ciele jestem nadal JA. Obawiam się że bez tej wiedzy prawdziwy rozwój duchowy jest nieco utrudniony. Ja znam te obydwie strony medalu, a jak tego dokonałem to pozostanie jedną z moich, najpilniej strzeżonych tajemnic 🙂

Ps. oczywiście Pan Michał musi przerobić swoją lekcję w życiu, toteż z jego punktu widzenia moje życie może być rajem a jego własne – gehenną. Każdy ma swoje własne lekcje do odrobienia. A jak nie odrobi? to do kozy i powtórka 🙂 naprawdę, lepiej zdać za pierwszym razem 🙂

One thought on “Luki w obronie JA

Dodaj komentarz

Top