Biblia, biorac pod uwagę wszelkie fałszerstwa na niej dokonane przez kościół, ma w sobie kilka wspaniałości. Oto natchnione i piękne urywki z psalmów, których powtarzanie i medytowanie nad nimi otwiera nas na kontakt z naszym Wnętrzem. Kontakt ten odczuwamy jako energię, siłę, wzrost poczucia mocy i siły. Psalmy tu opisane spisałem z mojego podręcznego modlitewnika, a czy działa? Zależy co Państwo chcą osiagnąć. Jeśli spokój ducha i poczucie siły, kontroli nad życiem i chęć do życia – to tak. Ale te stany ducha to dopiero początek jakiegokolwiek rozwoju.
Ludzie są istotami Boskimi, chociaż patrząc na świńskie zachowanie niektórych czasami trudno w to uwierzyć. Od doświadczenia nieskończonej wolności dzieli ich mroczna przepaść ego, w której każdy kto chciał eksplorować drugi brzeg – utonął. Większość ludzi nie wie o istnieniu ego i jego mroku. Niewielu wie o nim, i chcąc je zniszczyć zwiększa jeszcze przepaść ego. Istnieje jednakże most, i jest nim miłość. Nie ma innej drogi ku wieczności, jak poprzez pokochanie mroku przepaści. Im więcej kochasz, tym więcej mroku zamienia się w światło. Kiedyś, gdy doznasz wielkiej łaski, cały mrok przemieni się w światłość i nie będzie potrzeby przechodzić na drugą stronę – już w niej będziesz. W niej, nad nią, pod nią. Ty w niej a ona w Tobie, na zawsze niezmienna i nieskończona, bez granic i wieczna – miłość.
Ścieżki ku miłości są różne, cel zawsze ten sam. Jedni obserwują ego i oddalają się od niego, dzięki czemu doznają coraz większej wolności, wolności która wypływa z nieidentyfikowania się z tym co większość ludzi uznaje za siebie. Ale to nie oni prawdziwi, to tylko miraż. Wraz z wolnością powstaje poczucie bezpieczeństwa, i miłość może się pojawić bezpiecznie, nie zagrożona rozpaczą, smutkami, chorobami i depresjami które zawsze dotykają człowieka wierzącego że jego życie to jedyna rzeczywistość. Inna ścieżka to wielbienie wyobrażenia Boga, czczenie go. Po pewnym czasie wyobrażony Bóg staje się tak silny w wyobraźni i podświadomości że staje się coraz prawdziwszym, aż w końcu kotary wyobraźni opadają i na scenie teatru życia pojawia się odwieczna i jedyna siła która istnieje – miłość. I wreszcie trzecia ścieżka, pokochanie Ego które zaczyna się od tej miłości rozpływać. Ego czyli cała nasza tożsamość w którą teraz naiwnie wierzymy po śmierci rozpada się, znika w odmętach czasu, a zostaje odwieczna jaźń, nasza prawdziwa świetlista istota.
Tak moi drodzy Państwo, powstaliście z miłości, i to jest nasze ostateczne przeznaczenie – w nim znajdziemy wyzwolenie. Gdy myślisz mój czytelniku „jestem głupi” – nie, nie jesteś. Twoja tożsamość może być głupia, może Twój umysł jest mało lotny, ale Ty prawdziwy? Nigdy. A może „jestem nieudacznikiem, nic mi się nie udaje, jestem zerem i nic niewartą szmatą”? Nie, nie, i jeszcze raz nie. To Twoja tożsamość, Twoja wizja siebie ugruntowana dzieciństwem i genetyką jest taka, ale nigdy Ty. Jesteś jednym z Bogiem i wszystkimi ludźmi, jestesmy wszyscy jedną wielką rodziną – na tym poziomie, prawdziwszym niz wszystko inne, stanowisz jedność z najtęższymi umysłami wszechświata. Kim więc jesteś? Jesteś miłością, radością, kimś godnym szacunku. A teraz najlepsze – „Jestem biedny”. Czyżby? Czy nasz dom, wszechświat pełen nieskończonej ilości galaktyk, surowców, zasobów, nieskończona drabina bytów i poziomów świadomości jest biedny? Na pewno nie. A co powiecie na to kłamstwo? „Jestem pasztetem” – jakie Ty? Twoje ciało i układ kości może być w aktualnym czasie i miejscu mniej pożądany i modny niż inne. Ale Ty to nie Twoje ciało, Ty to jaźń, bezkresna miłość. Jak miłość i wolność może być brzydka? Wystarczy jedno doświadczenie wyjścia poza ego, i człowiek ogłuszony pięknem pada w niemym zachwycie na kolana, co ma do tego brzydkie ciało? Raz jest ładne, raz jest brzydkie – to co ważne to wyzwolenie się z koła narodzin i śmierci, odwiecznych pragnień i doświadczeniu ostatecznego wyzwolenia. To Ci da więcej przyjemności niż pedicure czy dobre ciuchy, zapewniam.
Ale jak zwykle, odeszliśmy od tematu. Oto psalmy które proszę byście sobie zapisali w małym zeszyciku, i się nimi karmili. O nakarmieniu ciała pamiętacie, a wasza dusza też pragnie posiłku, wzmocnienia, by była silna, krzepka, radosna i żywa. A więc nakarmcie ją najlepszej jakości posiłkiem, duchowym kawiorem z truflami a nie śmieciami, pseudo duchowymi hamburgerami.
„Bo on sam Cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa”
Bóg nie zstąpi z niebios, nie zgładzi Twoich problemów. Ale zgubne słowo i oszust gubi nas ponieważ często tak bardzo czegoś pragniemy, że wyłączamy rozsądek. A gdy mamy w sobie miłość i radość, czego więcej możemy pragnąć? Co nam można obiecać? Nie ma takiej rzeczy ani człowieka który byłby w stanie dać nam więcej niż mamy. Wędkarz łowi ryby na przynętę, a co gdy ryba nie chce jej bo ma coś znacznie lepszego, w nieskończonej ilości?
„W nocy nie ulękniesz się strachu, ani za dnia lecącej strzały”
Świadomość swojej wiecznej i nieprzemijalnej Boskości staje się taką rozkoszą, że aktualny los ciała i chwilowych przeżyć nie ma znaczenia – oto prawdziwa rozkosz i niebo, już za życia. A więc strzała może lecieć i ugodzić serce, ale nie ma to na nas wpływu. Ciało umrze, ale jaźń jest wieczna i zmieni szatę na inną, często znacznie wygodniejszą.
„Choć tysiąc padnie u Twego boku, a dziesięć tysięcy po Twojej prawicy, Ciebie to nie spotka”.
Chodzi o upadek który oznacza wiarę w nasze ego, w to że jesteśmy aktualną tożsamością, czyli Markiem, Zdziśkiem, Gieńkiem. To tylko aktualne ego, kruche i nieświadome życia a za nim? To co prawdziwe, słuszne i zbawienne, czyli Ty prawdziwy.
„Będzie mnie wzywał a ja go wysłucham, i będę z nim w utrapieniu, wyzwolę go i sławą obdarzę, nasycę go długim życiem i ukażę mu moje zbawienie”
Piękna i krzepiąca obietnica Bożej pomocy. Nie zawsze oznacza ona jednak obietnicę fizycznej pomocy. Miejmy na uwadze że wielu Żydów z tym psalmem na ustach wchodziło do komór gazowych z których już nie wychodzili, i jakoś Bóg nie wstrzymał ludziobicia. O co więc chodzi? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o ego moi drodzy Państwo. Obietnica bycia Boga przy nas (czyli ego), to przebudzenie naszej prawdziwej istoty która przy ego jest jak Bog przy małym, nieroztropnym, zalęknionym dziecku. Gdy ego cierpi, miota się w pragnieniach, skazanych z góry na porażke nadziejach i fatamorganach życia, jaźń w wielkiej rozkoszy i wolności obserwuje ego, ze zrozumieniem i miłością przekraczającą nasza zdolność pojmowania. Nie ma innego zbawienia ponad te.
„Lecz Ci co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą”
Co chce nam przez ten cytat powiedzieć Izajasz? Nie wiem, nie znałem go. Wiem za to co ten cytat oznacza – wyjdź poza ego, poza siebie, a odzyskasz siły, radość zycia, a wszelkie lęki się rozwieją, znikną, gdyż wszelkie lęki to wytwory ego i tak naprawdę nie istnieja.
„On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego”
Czy chodzi o red bulla? Nie. Wyjście poza ego i doświadczenie siebie prawdziwego ukazuje nam jasno, że wszelkie tragedie życia, smutki, walki i rozpacz to tylko sztuka teatralna w której nieszczęśni aktorzy uwierzyli że sztuka którą wystawiają jest prawdą, a nie jest. Ujrzenie prawdy, że to tylko sztuka, dramat, sprawia że nasze rozdarte smutkami ciało zaczyna promieniować wolnością, energią, siłą. Oto prawdziwe wyzwolenie, świadomość że jesteśmy tylko aktorami na czasowym kontrakcie.
„Wszystko mogę w Bogu który mnie umacnia”.
To już oczywiście nie psalmy a list do Efezjan. Czy oznacza on że mogę wszystko w świecie? Niestety, gdyby to było możliwe nie dostałbym tylu koszy od Pań. Ale czy naprawdę do szczęścia potrzeba nam robienia wszystkiego? Nie sądzę. To czego nam potrzeba to radość, poczucie wolności, szczęście, swiadomość ze jesteśmy wszyscy jednością, i błogość zamiast gniewu, niesnasków i nienawiści. Gdy to mamy, cóż więcej pragnąć? Nic. Pozostaje tylko cieszyć się życiem, w każdym jego przejawie.
„Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”
List do Rzymian. No właśnie, jeśli mamy wszystko, a jaźń nie jest podatna ani na zranienia, ani na przykrości, to któż może nam coś uczynić? Bluzgnie nam? Skłamie? Obmówi? Uderzy? Ale kogo uderzy tak naprawdę, przecież nie nas prawdziwych, jaźni i Boskości bo tej nie można zranić, jak można zranić miłość, energię? Uderzy swoje wyobrażenie nas, ego, naiwnie sądząc że to na nie wpłynie. Ale my już jesteśmy z boku, z ciekawościa oglądamy grę w nienawiść i walkę dwoch dziecinnych ego. Jeśli Bóg z nami, nikt nie jest w stanie nas skrzywdzić, nic i nikt.
A teraz najważniejsze. Czemu jedni ludzie osiagają sukces a inni nie? Dlatego że jedni wierzą, są skncentrowani na celu i są odpowiednio zmotywowani, pełni wiary, energii i dzięki temu mają siłę przebicia. Inni rezygnują przy pierwszej trudności. Tą siłą która daje napęd jest wiara. Wiara w dobro, w miłość, w radość, w bogactwo i sukces który miły jest Bogu – Bóg jest sukcesem, bogactwem i radością. Stworzył kwarki, i galaktyki, ciała i umysły, i nie ma w tym żadnego błędu. Oto prawdziwy, Boski sukces. Ci co naśladują Boga i chcą być jego uczniami, powinni dążyć do sukcesu, bogactwa gdyż to jest miłe Panu. Zacznijmy więc od pięknego urywku z ewangelii Mateusza.
„Wszystko o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie że otrzymacie”
Czy Jezus kłamał? Oszukiwał? Blefował? Nie moi drodzy Państwo. To najczystsza i najsoczystsza prawda. Powtarzajcie te słowa, niech w was wnikną, wsiąkna, staną waszą siłą a zobaczycie jak odmienia się wasze życie. Na lepsze, albo na gorsze, zależnie od nastawienia które wzmocni siła wiary.
to ma formę pytania ale powiedzmy ,że tak sobie rozmyślam 🙂
Przykład jest nierealny bo duchowy prymityw w życiu nie zrobi tego treningu nad ego który się robi setki lat tak naprawdę. To jest przyklad podobny do tego, czy Bóg może stworzyć kamień którego nie podniesie 😀
Są oczywiście prostaki które nagle w błysku osiągają niemalże oświecenie, ale to tylko złudzenie. Ten ktoś setki żyć dążył do oświecenia i doświadczał życia w wielu wcieleniach, a teraz nagle to co wypracowął się zwróciło. Tu bez pracy nie ma kołaczy 😀
lubię jak tak piszesz 🙂 a jak np taki człowiek tępy, prymitywny, duchowo ograniczony ,taki ciężki ,toporny i emocjonalnie jakiś taki nierozkwitły, skrajnie egoistyczny ,narcyz, bufon, materialista, to jak taki człowiek zrobi ze swoim ego tzw porządek, zrobi ze swoim ego absolutnie wszystko co tylko dobrego i najlepszego można zrobić i nie można by było zrobić już nic więcej w tym temacie,To On po wykonaniu tej pracy to jaki będzie?uduchowiony się zrobi?zakochany w Bogu?mądry?będzie bić blaskiem piękna duchowego po oczach?umysł wejdzie na jakiś wyższy wymiar?zamiast tępego spojrzenia ujrzymy oczy mędrca?no i czy ma szanse np na nirwanę:-)zakładamy że operacje przeprowadził tylko na ego,wcielenie jedno z początkowych,no i czy w takim razie jest sens by wcielał się ponownie?czy to już koniec:-)?