Spisz na kartce wszystkich swoich znajomych. Zapisz na drugiej kartce swój cel życiowy, czyli życie w radości i szczęściu, wyzwolenie od cierpienia. Pieniądze, fajny samochód, to wszystko są fajne i ważne rzeczy, ale drugorzędne. Mając ego, będziesz cierpieć w mercedesie, a posiadając umiejętność wyjścia poza nie, będziesz przeżywał nieopisywalną rozkosz jadąc chociażby seicento.
Pan Abramowicz, jeden z najbogatszych ludzi świata, też wcale spełniony nie jest. Koronnym na to dowodem jest to, że na jego zamówienie stworzono największy jacht na świecie, „Eclipse” – większy niż inne statki bogaczy i wyprzedzający o pięć metrów jacht szejka Muhammada bin Rashida al-Maktouma „Dubaj”, poprzedniego rekordzistę. Chciał mieć więcej, co oznacza że czuł się mniejszy, gorszy, mniej błyszczący. Te pięć metrów to nie przypadek, miał być niewiele dłuższy, byle był dłuższy, i najważniejsze – żeby ludzie wiedzieli kto ma najdłuższy – jacht. Oczywiście za jakiś czas jakiś inny miliarder, który czuje się gorszy i spoliczkowany jachtem Abramowicza, zleci budowę większej łodzi by polepszyć sobie nią samoocenę, a na pewno Pan szejk Muhammad nie pogodzi się tak łatwo ze swoją porażką, i utratą pozycji lidera w długości jachtów. I tak bez końca będzie się rozwijała rywalizacja kto ma dłuższą i szerszą łódź. Wyobraźcie sobie proszę minę Pana szejka Muhammada, który spłukał się na jacht na którym pewnie tylko raz w życiu był, i czerpał uczucie zwycięstwa i triumfu z posiadania NAJwiększego jachtu. A teraz przegrał, ma krótszy jacht. Cóż za porażka, cóż za upokorzenie. Szejk Muhammad wpatruje się załzawionymi oczyma w niebo, i cierpiąc w milczeniu, cichutko łkając i szlochając, wpatruje się z wyrzutem w swoje wyobrażenie Boga, który sprawił mu Takie Wielkie cierpienie. Dopóki on sprawiał cierpienie innym miliarderom swoim NAJdłuższym jachtem, było wszystko w porządku. Boże, nie zniosę tego ani chwili dłużej – szepcze Szejk Muhammad wycierając zasmarkany nos w pozłacany rękaw. Proszę, spal jacht temu ruskiemu żydkowi, żebym znowu miał NAJdłuższy jacht na świecie i był szczęśliwy. Spraw by pochłonęło go tsunami a ja wtedy dam dwadzieścia, ba! trzydzieści milionów dolarów na dom dziecka najukochańszy Panie Boże. Jak na płonącym jachcie będzie ten żydek, dorzucę jeszcze dziesięć milionów na cel charytatywny (i odpiszę sobie od podatku ha ha ha – dodał w myślach szejk Muhammad)
Być może łodzie są tylko fallicznym symbolem „ja mam większą łódkę, jestem bardziej męski”. I faktycznie, to działa. Miliony Pań na całym świecie, ze łzami w oczach chciałoby przytulić Pana Abramowicza do swej bujnej piersi, powić mu dziecię i pobrać się bez intercyzy, z miłości.
Nie możesz oczekiwać że pieniądze dadzą Ci spełnienie, bo skoro miliardy dolarów ich nikomu nie dały, więc to co Ty zarobisz, też Ci ich nie da. Jak myślisz, ile zarobisz w życiu? załóżmy że Ci się uda i zarobisz okrągłą bańkę, może dwie bądź trzy, to co to jest? gdy umrzesz, żetony które naiwnie uważałeś za swoje własne, trafią znowu do wielkiej kasy skąd będą rozdawane innym graczom, myślącym jak Ty, że są o krok od spełnienia. Zostawisz tu wszystko co miałeś i co uważałeś za swoje. Ubrania, auta, sprzęt komputerowy, dosłownie wszystko. Metale przerobi się i zrobi z nich nowe przedmioty, ciuchy wylądują w spalarni albo na śmietniku, gdzie ubierze je jakiś menel, pieniądze czy papiery wartościowe zmienią właściciela. Wszystko co z siebie wypróżniłeś, posłuży jako nawóz pod rośliny, zajadane ze smakiem przez następne generacje osłów takich jak Ty. Ciebie nie będzie, ale słońce będzie co ranek wstawać, a księżyc i gwiazdy nadal będą natchnieniem dla zakochanych poetów. Te sprawy, majątku i duchowości się absolutnie nie kłócą ze sobą, ale warto żebyś wiedział co jest w życiu naprawdę ważne – Ty. I nie mam tu na myśli etykietek z którymi się utożsamiłeś, ale Ciebie prawdziwego, Ciebie – skrytego za śmieciami które uważasz za swoją prawdziwą tożsamość.
Ty…
Wiem, zupełnie inaczej Cię uczono. Masz myśleć o innych, to inni są ważni, no i oczywiście głodne dzieci w Afryce. Ty byłeś zawsze na dalekim planie. A ja pragnę Ci uświadomić, że wszyscy Ci ludzie źle Ci mówili. Ty jesteś najważniejszy, i tylko na siebie masz pełny wpływ. Proponuję więc, byś trochę o siebie zadbał, pomyślał o sobie. Inni ludzie także powinni zająć się samymi sobą, bo tylko taką mają realną możliwość. Bo co tak naprawdę możesz zmienić w innych ludziach? możesz ich bić, i przejmą Twoją religię ze strachu. Ale co się tak naprawdę zmieni? tylko słowa, ołtarzyki, święte książki. To co najważniejsze, pozostanie bez zmian.
Pamiętaj – Twoim celem jest odczuwać w sobie spokój, miłość, radość i lekkość. To naprawdę wspaniała sprawa dobrze się czuć we własnej skórze, zasługujesz na to. A więc na kartce ze swoimi znajomymi, zapisz jak się czujesz przy nich. Ale niech to będzie szczere, taka naprawdę poważna rozmowa sam na sam ze sobą, z szacunkiem, w ciszy, na spokojnie. Wyobraź sobie swój cel, i porównaj go z tym co daje Ci przebywanie z ludźmi których wypisałeś na kartce.
Jak się przy nich czujesz? tych co sprawiają że czujesz się źle, wykreśl. A teraz najważniejsze – którzy z Twoich znajomych, rodziców, rodziny, sabotują Twoje pomysły i wizje? na przykład mówisz że chcesz grać na gitarze czy pianinie, i słyszysz że to bez sensu, nie masz słuchu, szkoda pieniędzy na gitarę itd. Ale niby dlaczego to ma być zły pomysł? jak się nie uda, to będziesz już wiedział że to nie dla Ciebie, dlaczego by nie spróbować? próbuj, działaj, skosztuj życia. Szukaj spełnienia, czegoś co da Ci rozkosz, da możliwość żeby to coś głęboko w Tobie mogło ujrzeć światło dzienne. Pasja to rozkosz, i często dobre pieniądze. Ale żeby znaleźć pasję, musisz próbować, szukać, do czego zawsze Cię gorąco namawiam. Jeśli się sparzysz, pomylisz, to dzięki temu nabierzesz doświadczenia, mądrości. Nic nie tracisz, a wiele zyskujesz, błędy są naprawdę fajne, nie ma się ich co bać. Ileż to ja razy rzucałem palenie… i rzuciłem. Każde nieudane rzucenie nałogu dawało mi wiedzę o sobie, swojej psychice. W końcu wygrałem, nie było innego wyjścia, poza pewnym punktem nie da się już popełnić błędu – jesteś za cwany, za bystry, za mądry. Najmądrzejsi ludzie to ci, którzy popelniali wiele błędów, i uczyli się na nich. Podobnie było z odchudzaniem – na razie zeszło siedem kilogramów, ale nie cierpię, nie stosuję diety, żyję na luzie, najadam się do syta. Wczoraj czytałem że Kazik Staszewski schudł dwadzieścia kg w dwa miesiące, zalała mnie fala zazdrości. No cóż, każdy ma swój rytm. Chwalić Boga popełniałem błędy, i jestem z tego zadowolony. Masz mieć takie nastawienie do życia, każde inne to strata czasu. Straciłeś pieniądze? rzuciła Cię kobieta? zdradzili Cię przyjaciele? komu to zrobili? Tobie? na pewno nie. Ty prawdziwy to świadomość, Boska siła. Jak można oszukać świadomość? po pewnym czasie moc tej prawdy ukaże się w pełni Twym zdumionym oczom. Wcześniej czy później to załapiesz, poczujesz.
Zastanów się…
A teraz bardzo poważnie się zastanów, czy nie szkoda Ci życia na przebywanie z ludźmi, emocjonalnymi flejtuchami którzy lekceważą Twoje duchowe potrzeby, Twoje pragnienie piękna, spełnienia, wyrażenia siebie poprzez sztukę czy akty twórczości? nic nie rób na siłę, na spokojnie się zastanów, użyj argumentów takich jak chociażby ten, że nie wiadomo tak naprawdę ile pożyjesz. Któż to wie? może umrzesz jutro? albo za tydzień, miesiąc? nie wiemy co skrywa przed nami przyszłość, co nam niesie. Dlatego tak bardzo pragniemy ją przeniknąć za pomocą astrologii, wróżbitów czy magii. Ta niewiedza ma jednak bardzo głęboki sens, nakłania Cię poprzez lęk do poszukiwań. Niektórzy znajdą sens istnienia, inni nie. Większość nawet nie chce go szukać. Ludzie chcą tylko bezpieczeństwa, pieniędzy, podziwu i akceptacji innych. A jest coś, co jest znacznie ważniejsze niż te własnie rzeczy, królewska droga. Nie jest dla każdego – niektórzy muszą popełnić jeszcze wiele błędów, zanim na nią wkroczą. Ale… każdy błąd ich przybliża do celu. Im bardziej Ci się wydaje że jesteś dalej, tym jesteś bliżej.
Od jakichś dwóch tygodni mam problem z bezsennością. Co noc przewracając się w pomiętej kołdrze, z rozpaczą solennie obiecuję sobie, że następnym razem wezmę zolpic, i słodko zasnę, jak niemowlę. Ale tego nie robię, gdyż zauważyłem wspaniałą rzecz – gdy zaczynasz swoją świadomością, odczuwaniem, wchodzić w swoje ciało, odczuwać je, słuchać dźwięków na zewnątrz zamiast koncentrować się na niekończącej się wewnętrznej paplaninie umysłu, ego ucieka natychmiast w sen. No cóż – umysł wykorzystuje mnie całe życie, to raz czy dwa i ja mogę go oszukać.
Jeśli już wiesz jak wygląda wyciszenie umysłu, że jest możliwe dostąpienie stanu Boskiej łaski za życia, bez czekania na nią po śmierci, zwykłe życie, do tej pory w miarę znośne, wydaje Ci się koszmarem z najgłębszych odmętów piekieł. Tu wcale nie chodzi o warunki życia – te mam wspaniałe; mam co jeść, pić, mam ciepłe spanie, książki, mogę się uczyć i rozwijać. Mam to co niezbędne, nie wiadomo jak długo, ale póki co jestem bezpieczny. Ale co z tego, skoro w moim umyśle trwa ciągła gonitwa myśli. Jedna myśl popędza drugą, a ja wchodzę w nie emocjonalnie. To szaleństwo – leżę w łóżku, trzecia w nocy, mam okno dachowe nad swoją głową. Czasem widać na czystym niebie gwiazdy, czasem są przysłoniętę przez chmury, jest mi ciepło, jestem wykąpany, pachnący, wszystko jest wspaniale. Czasem bolesny czas zasypiania umila mi chrumkająca Jazzy (unikam jej wizyt, chyba mi w nocy szczocha na kołdrę, pewnie w zemście za przeróżne zapachy którymi jej nie oszczędzam), w każdym bądź razie, wszystko gra, pokój wypełnia cisza i błogość. Dlaczego więc kołdra jest zmięta (a czasem i spocona) od bezwiednie się rzucającego, mojego ciut ciut cięższego niż powinno być, ciała? dlaczego jestem skupiony, by za chwilę być pobudzony, radosny, i za chwilę znowu następuje zjazd w otchłań gniewu i poczucia zranienia, czy żalu? Jestem miotany myślami, których nie kontroluję, robią ze mną co chcą. To jaka to wolność skoro nie panuję nad własnym życiem, swoimi myślami? I to jest właśnie najważniejsza sprawa w życiu – nie rodzina, dzieci, małżonka. Oni kiedyś, wcześniej czy później, odejdą. Z myślami zostaniesz zawsze, do końca życia. Zawsze będą Cię torturowały, zamazywały obraz rzeczywistości. Nawet nauczyciel się nie przedrze przez tę wichurę umysłowego bełkotu. Słuchasz mnie czy czytasz, jednocześnie coś myśląc. Moje słowa mieszają się z Twoimi myślami w niestrawną papkę, truciznę. I tę koncepcyjną hybrydę później przypisujesz mi, szczerze zdziwionemu i niewinnemu. A teraz tak szczerze – słuchasz ludzi, czy swoich myśli które w trakcie słuchania się w Tobie pojawiają? ja znam odpowiedź, ale chciałbym byś Ty sam ją poczuł w sobie. A skoro wspomniałem o Jazzy, to chyba ma chłopaka. Przychodzi tu taki duży rudy, mniejszy czarny a dziś widziałem zielonego, pomyliłem go z Jazzy. Martwię się o nią, ona jest taka pierdołowata, urosła, nie dziwne skoro je parówki. Ostatnio mam wyrzuty sumienia, spoliczkowałem ją bo mnie pochlastała po ręku, więc żeby mniej mnie bolało serduszko, karmię ją wiedeńskimi kiełbaskami z lidla. Je luksusowo, na koszt czytelników – sponsorów. W piwnicy gdzie ona lubi przesiadywać, znalazłem małą myszkę. Nałożyłem rękawice, złapałem ją i wyniosłem do budynku na zewnątrz. Jazzy to dobra dziewczynka jest, ale złośliwa, lubi mnie czasem ugryźć. No ale cóż ja mogę uczynić, ona po prostu taka już jest. Wychowałem bękarta na własnej piersi, i co z tego mam?
Tramal…
Od młodości byłem znerwicowany i lękliwy. Gdy chorowałem na półpaśca odkryłem tramal. Zauważyłem że o ile byłem ciągle niespokojny, po wzięciu tramalu moje ciało jest pełne spokoju. Mogłem leżeć, siedzieć i o zgrozo nawet medytować, nie musiałem poświęcać pół godziny na odprężenie ciała, które jeden bodzic mógł wyrwać ze stanu spokoju. Po tramalu nawet gdy leżysz, jest Ci dobrze, przyjemnie. Po ciele rozlewa się błogie rozleniwienie, myśli jakby nieco uspokajają, stają bardziej widoczne, są namacalnie przed Tobą. Ale nie przeszkadzają Ci, wręcz przeciwnie – leżysz, z ciała płynie drżąca przyjemność, więc z przyjemnością obserwujesz swoje myśli, jakby był to ciekawy film. To tak samo jak miałem po znieczuleniu ogólnym w trakcie kolonoskopii. Położyli mnie na szpitalnym łóżku, a ja lekko unosiłem się nad ciałem, było mi naprawdę bardzo przyjemnie. Im ktoś jest bardziej nerwicowy, niepewny siebie, tym bardziej wciągnie go w narkotyki. Ten spokój ciała jest bardzo kuszący. Przygodę z tramalem zakończyłem widząc, że o ile na początku wystarczało mi 100mg, to żeby znowu uzyskać ten sam efekt muszę zaaplikować sobie 400mg. Przestraszyłem się tego naprawdę nie na żarty – to co miałem, a miałem sporo, wyrzuciłem do śmieci w parku Skaryszewskim. Mam w sobie taką blokadę, która mówi mi stop jak wchodzę w coś, co mnie zniszczy, potrafię przestać.
2012…
Ludzie z niską samooceną, najczęściej także z nerwicą, lubią drogę na skróty. Efekt uspokojenia ciała można osiągnąć samemu, ale jest to męczące, trudne. Chwilami miota Tobą jak Szatan księdza Natanka. Umysł nagle widzi tysiąc innych czynności, które należy bezwzłocznie wykonać. Wszystko, byle tylko nie siedzieć w ciszy. Umyć naczycia, posprzątać, nawet kosmyk kurzu pod szafą, rośnie do poziomu wielkiego problemu. Koniecznie trzeba też obejrzeć telewizję, czy pograć w grę. Ale gdy wytrzymasz, przeżyjesz piękne chwile. Nagle ogarnie Cię całego przepiękna cisza, spokój, ukojenie. Ciało zacznie dawać przyjemność, momentami znacznie większą niż po tramalu. Ale i tu umysł ma swoje sztuczki. Umysł, Twoje ego, boi się tylko jednej rzeczy – tego że uświadomisz sobie to, że te ego tak naprawdę nie istnieje, nie ma go. To iluzja, fatamorgana, złudzenie. Gdy to odkryjesz, poznasz to kim naprawdę jesteś. I tego już nie da się opisać w żaden sposób, tego można tylko doświadczyć. Teraz nerwicowcy mają nowy cel – 2012 rok. Albo pierdolnie i wszystko przestanie istnieć, albo zmieni się świadomość ludzkości. To kompletne mrzonki, kolejna sztuczka ego. Nic nie pierdolnie – na 99%, a 1% niepewności zostawiam, przecież może wydarzyć się wojna, ludzkość je uwielbia, ale to nie z powodu roku 2012, a z naszej takiej zwykłej, ludzkiej nienawiści do innych ludzi i żądzy zysku, możliwe jest jak najbardziej starcie z Iranem. Świadomość się także nie zmieni, bo to się wypracowuje. Ale nerwicowcy i pseudo adepci duchowości, liczą na gratisy w życiu. Nie pracują, nic nie robią, chcą by wszystko przyszło im samo do dzióbka. Nie chcą medytować, pisać afirmacji, obserwować się, uczyć od nauczycieli – nie, przyjdzie grudzień 2012 roku i wszystko się im w głowie samo pozmienia, staną się automatycznie szczęśliwi. Tak się nie stanie, i wie to każdy kto pamięta swoje wcześniejsze wcielenia – dlatego nieśmiało przebąkuje się o armageddonie mającym nastąpić w 2014 roku, a już w 2021 to już na bank będzie koniec świata. A jakby co, to w 2033 z racji na magiczne cyfry, to już na amen będzie koniec. To się nigdy nie skończy, zawsze będą ustalane daty końców świata. Ludzie z niską samooceną zamiast pracować nad sobą, mają pocieszenie – wszystko zginie, przepadnie, razem z tym pierdolonym szefem, koleżanką, sąsiadką. Nie trzeba nic robić – kalendarz wszystko załatwi. I tak od jednej daty końca świata do następnej, można jakoś przeżyć życie naiwnie licząc że inni zrobią to, co zrobić powinniśmy my.
Ego ma trzy systemy obronne.
1. Zwykły człowiek jest trzymany w iluzji poprzez ciąg niekończących się myśli, oraz pragnienia i ciągłe niezaspokojenie. Biedak marzy o kiełbasie z cebulą, bogacz o większym jachcie, kapłan o nawróconych za jego pomocą. Wszelka radość życia, spełnienie, umieszczane jest w bliżej nieokreślonej przyszłości, co ma powstrzymać człowieka od życia tu i teraz.
2. Dla tych którzy wchodzą na ścieżkę duchowości i dokonują postępów, w czasie medytacji umysł prezentuje zadziwiające stany umysłu. Widzisz piękne ogrody, wiszące w kosmicznej pustce, oszałamiające wielkością, nieopisywalne i nieistniejące w naszej rzeczywistości bryły, miejsca i istoty. Zalewa Cię światło, pojawiają się anioły, piękne kobiety. I głosy, brzmiące zewsząd i znikąd, nie posiadające żadnego źródła, istniejące w przestrzeni barw i kolorów. Te głosy mówią Ci różne rzeczy, dziwne, straszne, czasem Cię komplementują, podziwiają. I tu większość ludzi się zatrzymuje, na wizjach umysłu. Rozmawiają z lokalnym Bóstwem, czują się prorokami, mają misję którą dał im świetlisty Bóg. Ego osiąga swój cel – nasz prorok czuje się lepszy, oraz gardzi i boi się innych, tych którzy nie rozumieją jego nauk. Są w więzieniu, subtelnie skonstruowanym przez ego. Razem z tymi którzy czują się wybrańcami, lepszymi od innych. Cierpią tak jak wszyscy inni pod władzą ego. Tylko mocniej oskarżają innych – że ich cierpienie jest winą innych.
3. Prawdziwi hardkorzy. W którymś momencie zorientowali się że są w kolejnej iluzji. Dla tych ego idzie na całość, i uruchamia siddhis, moce umysłu, moce urzeczywistnienia. Niezwykła rzadkość, ale zdarza się. Jasnowidzenie, telekineza, i szereg innych zdolności paranormalnych. Tu kandydaci do oświecenia się prawie zawsze zatrzymują. Możliwości jakie daje posiadanie takich mocy, są oszałamiające i nie ograniczają się do pięknych wizji w medytacji, ale można bawić się w świecie realnym, napawać poczuciem mocy i wyższości nad innymi ludźmi. W pięknej książce Swami Ramy „Żyjąc wśród Himalajskich mistrzów” opisuje on jak uciekł od swojego nudnego mistrza, który latami kazał mu siedzieć w ciszy medytacyjnej, i trafił do człowieka który miał zdolność materializacji przedmiotów (nie tworzył ich z niczego, znikały gdzieś indziej i pojawiały się u niego czyli je kradł). Młody Swami był zachwycony jego mocą, i przyszedł szydzić ze swojego Mistrza że znalazł prawdziwego nauczyciela. Mistrz poszedł ze Swamim obejrzeć cudotwócę, a gdy duchowy złodziej go zobaczył, padł do kolan. To był jego były uczeń, który nie osiągnął nic prawdziwego, nic pięknego. Gdy był o krok od prawdziwego sukcesu, dostał zabawkę i zatrzymał się na ścieżce.
Podobnie mówi historia o Buddzie, który spotkał człowieka popisującego się chodzeniem po wodzie. Ile poświęciłeś czasu na naukę tej mocy? pyta Budda. Dwadzieścia lat, odpowiada. Budda rzuca monetę i mówi – tyle kosztuje przepłynięcie rzeki łódką, straciłeś swoje życie za jedną, małą monetę.
Herbata i nowy felieton. Idealny pomysł na relaks 🙂
To się teraz jacht nazywa ? 🙂 . Nie wiedziałam 🙂 . Ale już wiem 🙂 . Pozdrówka w Nowym Roku 🙂
Jak więc oczyścić umysł z zbednych myśli?
Co robićżeby nie zadręczać się setką spraw, nie rozważać dziesiątków wizji katastrof w przyszłości?
Moje felietony mają drażnić i denerwować, nie relaksować 🙂
To się różnie nazywa, zależnie od epoki. Ale podstawa że się tak wyrażę, ta sama od wieków 🙂
Gdybym to wiedział, nie pisałbym o koszmarach przeżywanych przeze mnie w łóżku 🙂 mogę za to oprzeć się na moim niewielkim doświadczeniu – wczuwanie się jak najczęściej w swoje ciało, w dźwięki na zewnątrz, siedzenie w bezruchu i obserwowanie myśli. Ale najłatwiejsze jest wczuwanie się w swoje ciało – co w nim czujesz? ciepłe, zimne? jak napięte są mięśnie? czy coś Cię boli? gryzie? gdzie czujesz ból myśląc o niemiłych rzeczach, w którym miejscu ciała?
Dziś w nocy spałem jak koń, ale sporo spacerowałem, więc byłem zmęczony. Na wadze dziś rano bez toalety i śniadania, a ciężkich dżinsach koszulce i td. 92,9kg. Czyli bez ciucha ok. 91kg, miło jakoś się zrobiło od razu 🙂
…też tak nawet często mam że jak nie jestem bardzo zmęczony a położę się za wcześnie spać to nie mogę zasnąć bo ciągle o czymś myślę…co chwilę mi coś nowego przychodzi do głowy…meczące to jest …mój umysł ciągle pracuje.Nie ma nocy żeby mi się coś nie śniło a te sny są tak realne i niektóre bardzo dziwne,czasem nie związane z rzeczywistością,często nie chciałbym się obudzić.W większości coś tam z nich pamiętam,czasami nawet dużo i po takich nocach ciężko być wyspanym
To jest masakra. Zapisujesz swoje sny?
[quote=Mistrz]To jest masakra. Zapisujesz swoje sny?[/quote]
Nie,nie zapisuję ale raz udało mi się wyśnić chorobę koleżanki,dosyć nietypową bo zapalenie okostnej.Możecie się śmiać ale ja jestem całkowicie poważny i podpisuje się pod tym…
Witam,wszystkiego dobrego w nowym roku.
Zauważyłem delikatny wpływ Eckharda na dzisiejszy felieton…Marku mam problem z przekonaniem sie do afirmacji.Jak to sie ma do wyciszenia umysłu z myśli?Afirmacja wpływa na umysł,tym samym na ego łaskocząc je w jakiś sposób(jestem przystojnym wartościowym mężczyzna,jestem godny miłości.itp)
Pozdrawiam serdecznie.
Może zapisuj? początek roku, kalendarzyk i jedziesz z koksem. To prawda, można wyśnić wiele rzeczy, chociaż 99% moich snów to bełkot.
Witam Piotrek, także wszystkiego najlepszego życzę.
Afirmacje są bardzo potrzebne, nawet jeśli pracujesz nad wydostaniem się z myśli, do tu i teraz. Chociażby dlatego że ego działa poprzez podział, skłócanie, powstawanie granic i konfliktów. Gdy pokochasz siebie… nagle tracisz chęć na kłótnie, jest Ci dobrze ze sobą. To pozornie wzmacnia ego, ale jednocześnie jest wielkim w niego ciosem. Ale nie nokautującym – ten zada obserwacja siebie. Drugi atut to to, że ludzie którzy zaczynają przygodę z medytacją, czują że są tak do dupy i do niczego, że i tu dadzą dupy, nie uda im się. Po chwili pełnej błędów zrezygnują – afirmacje dają power żeby nie rezygnować, i specyficznie osłabiają ego.
Naprawdę warto je pisać 🙂
[quote=Mistrz]Może zapisuj? początek roku, kalendarzyk i jedziesz z koksem. To prawda, można wyśnić wiele rzeczy, chociaż 99% moich snów to bełkot.[/quote]
U mnie te sny też są nieraz nieźle poszatkowane…w takim śnie każdy może wziąść udział…nieraz kogoś nie znam a pojawia się w moim śnie…mógłbym baśnie pisać tylko byłyby strasznie zakręcone 🙂
podoba mi się ze w koncu skupiasz sie na jednym, konkretnym temacie. wczesniej czasami mialam wrazenie, ze w polowie zapominasz o czym przede wszystkim miales pisac i zaczynasz zupelnie inny watek, ktory juz lepiej byloby zostawic na nastepny tekst 😀 tak jak teraz jest fajniej, łatwiej poukladac mysli, przynajmniej mnie. Pozdrawiam 🙂
Senne porno – baśnie gdzie każdy każdego 🙂
No taka moja uroda 🙂 jestem świadomy tej cechy, ale chyba nie jest taka zła? ćwiczy u czytelnika mobilność intelektualną 🙂 pozdrówki 🙂
[quote=Mistrz]Senne porno – baśnie gdzie każdy każdego :)[/quote]
Żadnej orgii jeszcze nie było 😀
I dzięki bardzo dla Grześka przy okazji, a wcześniej Sylwii, oczywiście wpisuję w dział sponsorzy strony. Spłacam resztki długów jakie miałem, wprawdzie nie muszę ich spłacać teraz, ale chcę być czysty, ciąży mi to jak kamień młyński u szyi. Serwer oczywiście opłacony w drogiej wersji, można śmiało wklejać duże fotki, wchodzić setki tysięcy razy, pisać do woli – wszystko gra 🙂 żeby jeszcze mnie tak brzuch nie bolał po zupie… no ale jakby spojrzeć na to z drugiej strony, przeczytałem dwie gazety, schudłem, we wszystkim trzeba widzieć pozytywne strony 🙂
Nie śnią Ci się bizantyjskie orgie? 🙂 zaczynam poważnie martwić się o Ciebie Darek 🙂
[quote=Mistrz]Nie śnią Ci się bizantyjskie orgie? 🙂 zaczynam poważnie martwić się o Ciebie Darek :)[/quote]
A czy muszą być zaraz orgie? 🙂 Śni mi się co innego :),każdy ma inne upodobania hehehe
To aż się boję domyślać co takiego lubisz, że orgie przy tym to pikuś 🙂
[quote=Mistrz]To aż się boję domyślać co takiego lubisz, że orgie przy tym to pikuś :)[/quote]
Wstydzę się napisać :),wszakże czyta cię tyle ludzi…zupełnie tradycyjnie czyli jeden facet i jedna kobita 🙂
No nie, rozczarowałeś mnie, jak to? facet i kobieta? tak tradycyjnie? myślałęm z dreszczykiem emocji o s/m, spankingu, piss, wielokątach, przebieraniu się za zwierzaki, a Ty że facet i kobieta… 🙂
O matko, Marek, Chrystus Cię opuścił albo za mało sypiasz. Wyjeżdżam, darling 🙂
[url]http://www.youtube.com/watch?v=Snfu1Nz0TpE&feature=related[/url] 😀
[url]http://top1-1.com/stopa-bezrobocia-rosnie/[/url]
Niestety, będzie coraz gorzej. Powiedzmy sobie wprost – Polską rządzi mafia, jesteśmy pod okupacją. Przejęli ten kraj bez jednego wystrzału. Ogólnie mówiąc mam pewne zastrzeżenia do tego blogera, ale tę sprawę nagłaśniać jednak z pewnych względów trzeba – [url]http://kefir2010.wordpress.com/2012/01/04/morderstwo-jolanty-brzeskiej-zrobie-wszystko-co-w-mojej-mocy-by-naglosnic-te-sprawe-pogrzeb-jolanty-brzeskiej-3-stycznia-2012-ponad-osiem-miesiecy-od-daty-morderstwa-czy-to-nie-dziwne/[/url]
A gdzie jedziesz?
A tu świetny przykłąd ordynarnej manipulacji 🙂 [url]http://www.sadistic.pl/wyciszony-zolnierz-vt98001.htm[/url]
Wojna z Iranem jest zastanawiająca, jeśli to prawda że Iran wszystko inwestował w kolczugę i masę systemów pplot to Izrael i ich marionetka USA, mają poważny, naprawdę poważny problem. Wejdą trochę w Iran i utkną, straty w ludziach i sprzęcie będą koszmarne, nie do zaakceptowania. Wystarczy strata lotniskowca, i kilkudziesięciu samolotów, koszt wręcz nierealny, zablokowana cieśnina Ormuz, nie wiem czy Stany to przetrwają. Takie straty spowodują bunt w Stanach, tam też mimo milionów spaślaków i idiotów jest silny ruch oporu, wtedy właśnie może uderzyć w te monstrum które rządzi tym krajem. Różnie może się dziać, ale to na pewno nie będzie 20 milionowy Irak gdzie walili jak na strzelnicy do nieruchawych czołgów, tylko 80 milionowy naród, i koszmarna logistyka.
A po co maja maja wchodzic do Iranu jeden lotniskowiec klasy nimitz zniszczy cala marynarke wojenna Iranu.
A niby jak to zrobi? musi wysłać samoloty, z których jeśli faktycznie Iran ma ruskie tor 1 (2005 rok, teraz chyba mają coś nowszego) to 3/4 nie wróci. Ten kraj jest olbrzymi, w byle chaszczach ukrywa się kilku ludzi z wyrzutnią pplot, będzie sieć takich mobilnych wyrzutni i wszystkich nie zabiją, to niemożliwe bo niby jak – podobnie z rakietami przeciwokrętowymi i rozwalą niszczyciel, mają bardzo długą linię brzegową, nie do kontrolowania.
Zauważ że Irańczycy ściągnęli na ziemię drona, czy wiesz jaką muszą mieć technologię by przejąć drona bez żadnego uszkodzenia? pewnie skośnoocy im pomogli albo rosjanie który jest na rękę konflikt z usa.
Wojna konwencjonalna, to musieliby wysłać ok. miliona żołnierzy, i jak opanować takie terytorium?
Wedlug mnie zadnej interwencji ladowej nie bedzie wszystko zalatwi lotnictwo.Skad wniosek ze 3/4 nie wroci skoro opierasz sie tylko na przypuszczeniach.Przeciez Usa,Izrael to nie sa zacofane militarnie kraje lotniskowce,niszczyciele maja systemy przeciwobronne a zeby je uszkodzic musza zdobyc przewage czy to na morzu czy w powietrzu.Stracili drona i co to znaczy,ze maja juz jaks super technologie.Serbowie tez potrafili zestrzelic niewykrywalny samolot f117,tomahawki czy predatory.
Ale jak załatwi, ile tych samolotów można wysłać, spójrz na mapę Iranu, masa bunkrów 25m pod ziemią, gigantyczna wielkość, najnowocześniejsze systemy obronne od ruskich którym zależy na tej wojnie – osłabi ona mocno USA, więc będą sprzedawac znacznie drozej ropę i gaz, oraz załatwią sprawy wewnętrzne – nikt im wtedy nie przeszkodzi gdy USA będzie zaangażowana w konflikt. Myślę że znacząco przeceniasz siłę USA. Rzym był dawniej jeszcze większym kolosem i upadł.
Dodam jeszcze że Iran nie zestrzelił drona tylko go sprowadził na ziemię – wiesz co to oznacza? Serbowie a Persowie to potworna różnica strategiczna, ilościowa, techniczna i każda inna. Jestem zdania że USA połamie sobie zęby na Iranie, oczywiście mogę się mylić.
Mnie z kolei nie przekonuje rosysjka mysl techniczna dotyczaca technologi wojskowej zwlaszcza przy nakladach pienieznych.Obstawiam zniszczenie marynarki wojennej Iranu i punktowe ataki na terenie Iranu zwlaszcza przy rozwinietej sieci agentow cia i mossadu.Nie bede wchodzil juz w szczegoly uzbrojenia samolotow f18,predator c itd.
No wlasnie nie do konca wiem co to oznacza bo informacje sa dosyc niejasne zwykly zjadacz chleba raczej niczego konretnego sie nie dowie.Mozemy tak dyskutowac bez konca ale ja nie wierze jakos w potencjal militarny iranu.Jeszcze jakby mieli silne lotnictwo tak aby wypracowac przewage w powietrzu pozatym kto bedzie liczacym sie sojusznikiem iranu w tamtym rejonie bo chyba nie arabia saudysjka.
Wiadomo – jestem amatorem i niewiele wiem, więc tylko sobie dywaguję co by było gdyby – i myślę że hamerykanom łatwo nie będzie. I o ile Iran może sobie pozwolić na straty w ludziach, to USA już nie, bo zrobią ludzie rebelię.
Nibiru wszystko zalatwi 🙂
I Majowie 🙂
Z tym bez uszkodzenia to nie do końca prawda.
Irańczycy zakłócili sygnał zdalnego sterowania, wskutek czego dron automatycznie zawrócił do bazy. Wtedy zagłuszyli wojskowy sygnał gps w skutek czego dron przełączył się na sygnał cywilny. A sygnał cywilny juz łatwo było podrobić. Tak więc dron „myślał” że ląduje w bazie należącej do usa, a tak naprawdę londował na lotnisku w iranie. Niestety maszyna miała zaprogramowaną wysokość nad poziomem morza swojego lotniska, a lotnisko w iranie było kilkanaście metrow wyżej od tego amerykańskiego. W skutek czego dolna część maszyny została uszkodzona przy lądowaniu.
Tak czy siak, wystrychnęli na dudka wielkie i superpotężne USA 🙂
[quote]”Najgłębszym sekretem jest to, że życie nie polega na odkrywaniu, ale na tworzeniu. Nie odkrywasz siebie, tylko tworzysz siebie.
W związku z tym nie staraj się dowiedzieć kim jesteś, staraj się dowiedzieć kim chcesz być.”
Neale Donald Walsch[/quote]