Gdy zaczałem się zastanawiać nad odbiorcami wszelkich coachingów, seminariów, tych tyczących się zarówno podrywu jak i spraw życiowych, zauważyłem że wszyscy ci ludzie wracają (jeśli mają pieniądze), albo przeskakują do innej ideologii, mającej dać im sukces. I niestety nic z tego nie wychodzi. Sam to sprawdź na każdym forum rozwojowym, gdzie od lat ci sami ludzie ubierają w inne słowa i pojęcia te same problemy. Coś jest więc mocno nie tak, bo ogólnie techniki pracy z podświadomością działać powinny – a działają niezwykle rzadko.
Wcielenia dusz
To wszystko po prostu nie działa – sądzę że jest tak dlatego, iż pracując z podświadomością, ludzie zakładają że mamy tylko jedno życie – i pracują tylko z takimi wzorcami (programami), które można „nabyć” w procesie socjalizacji od urodzenia. A co jeśli zjawisko reinkarnacji istnieje, a podświadomość zbiera wzorce z setek czy tysięcy żywotów, które nadal są dla niej ważne i je realizuje w Twoim życiu? Powiem Ci – wtedy choćbyś sprzedał dom, samochód i nerkę, pół życia pracując z zadowolonym z siebie coachem – niewiele osiągniesz. Możesz być w fazie wierzenia tym ludziom, może utożsamiłeś swoje poczucie bycia kimś mądrym, z wiarą w jakąś coachingową ideologię, ale to nie zmienia faktu, że prawdziwego spełnienia i spokoju nie zaznasz.
Miałem okazję to obserwować bardzo dokładnie u znanego coacha, gdzie zrozumiałem że ten człowiek nie da mi tego, czego sam nie ma. Wystarczy jedno, powtarzam – JEDNO wydarzenie tzw. mistyczne, byś zrozumiał że ludzkie możliwości to coś niesamowitego, a żaden z tych ludzi których znam, nie ma tego na stałe. Nie mam też ja. Ale skoro czułem to kilka razy przez chwilę (jako efekt pewnej postawy), wiem że ta chwila może być coraz dłuższa. Jeśli człowiek może całe życie się dołować i cierpieć, może też się cieszyć spokojem i ukojeniem, luzem.
Sztuczne, nieosiągalne cele
Wczoraj na onecie był artykuł o Anthonym Robbinsie, które show motywacyjne są po prostu świetne. Ludzie myślą że dzięki szkoleniom, staną się tacy jak on – podobnie jak naiwniacy od guru podrywu myślą, że będą tak podrywać jak oni, a fani Korwina wierzą że staną się bogaci, zapominając że bogactwo Korwina wynikało ze współpracy z okupantem Polski (stronnictwo demokratyczne, podpisana lojalka), bo gdyby walczył z systemem, skończyłby jak bestialsko męczony i zamordowany Pilecki, a nie milioner podróżujący po całym świecie, gdy Polaków trzymano jak szczury w klatce.
Każdy szanujący się guru podkreśla, że był nikim, a dzięki wiedzy stał się ekspertem – tymczasem niepokojąco często jest tak, że oni już od urodzenia mieli cechy, które Ty masz u siebie dopiero wytworzyć. Pan Robbins wywodził się z patologii, ale mimo tego wykazywał cechy lidera (wybił się w szkole), ponadto był przystojny i wysoki, umiał świetnie mówić – szlifować można diament, ale nie gówno. Ja mam porządną, tolerancyjną rodzinę, a lęki paraliżowały mnie absolutnie przed wszystkim – gdybym był w patologii, nie wytrzymałbym tego – a on pod tak olbrzymim obciążeniem funkcjonował znacznie lepiej, niż ludzie uważani za bardzo silnych. Psycholog powie że miał takie wzorce, ezoteryk że ma dwa bądź trzy krokodyle (pojęcie stworzone przez Awiessałoma Podwodnego), które potężnie zwiększa możliwości na danym ciele subtelnym (czyli obszarze działania). Naprawdę myślisz że będziesz taki jak on? Nie będziesz, nigdy w życiu.
Wygrać można tylko w SWOJEJ grze
Ludziom wmawia się, że ciężka praca ZAWSZE prowadzi do sukcesu. Tymczasem ludzie na topie mają zawsze coś, co wyróżnia ich od zwykłych zjadaczy chleba. Kiedyś poddali Darka Michalczewskiego badaniom na tomografie, i wyszło że ma grubszą czaszkę niż zwykły człowiek, znacznie wydolniejsze organy (nie pamiętam szczegółów). Naprawdę myślisz, że osiągnąłbyś co on? Na pewno nie, w drodze na szczyt by Cię okaleczono i trafiłbyś na wózek. Ćwiczyć nie można bez końca, bo ciało ma swoje granice, wymaga regeneracji – przećwiczysz się to organizm odmówi posłuszeństwa; pragnienie naprawdę nie wystarczy.
Są ludzie, których nie można kopiować bo oni są zupełnie inni – i dobrze że tak jest. Kopia zawsze będzie kopią, a to co się liczy to oryginał. Moja podświadomość, dusza, jest oryginalna i jedyna w swoim rodzaju – nie muszę być jak inni, nie muszę być wiernym jakiejś jedynie słusznej idei religijnej czy politycznej, mogę być po prostu sobą. Ale żeby odkryć piękno swej duszy, trzeba wyrzucić kupę gnoju (przekonania tłumu, ideologie i wierzenia) która ją przykrywa.
Co wyrzucisz, to dostaniesz
Wróćmy do reinkarnacji. Jeśli podświadomość, czyli dusza (sfera naszych emocji i nawyków), była w strzelam – stu żywotach, w każdym miejscu gdzie człowiek żyje istnieją religie, czyli powiedzmy sobie wprost – systemy stworzone by oddalać człowieka od Boga, czyli szczęścia, spokoju, siły i bogactwa. Każda wielka korporacja by się rozwijać, musi zgnoić ludzi, napełnić ich bólem i strachem, nazywając truciznę ładnymi słówkami. Potęga każdej religii (i koncernu) bierze się ze strachu i choroby ludzi, a człowiek szczęśliwy, czujący w sobie Boga jest nieustraszony, a innych ludzi ma za swych braci. Ktoś kto czuje w sobie Boga, nie rzuci papierka na ulicy, bo CZUJE że to do niego wróci; rzucając komuś, rzuca tak naprawdę sobie. Ktoś kto czuje się oddzielony od innych, nie czujący że wszystko jest ze sobą ściśle połączone, rzuci papierek i nawet się zaśmieje z frajera, który będzie musiał go podnieść. I nie skojarzy że za jakiś czas, „los” rzuci mu pod nogi już nie papierek, tylko kłodę – intencja wróci, ale w innym miejscu, czasie i formie. Na własne oczy widziałem, jak pewni siebie aroganci dostawali po nosie od życia – a jakie zdziwienie temu towarzyszyło, jaki żal do Boga, ludzi i świata. Jeśli w jednym miejscu nasrasz, w drugim będziesz musiał wszystko zjeść z dokładką.
No i jak takiego szczęśliwego człowieka, czującego w sobie Boga miłości nastraszyć diabłami, karmą, wmówić mu że jest gorszy bo urodził się w biednej rodzinie, albo na wsi? Jak go wysłać na wojnę, by walczył dla państwa które w zamian za mięso armatnie da kapłanom ziemię, zaszczyty i pieniądze, a w przypadku wygranej nowych wiernych? Każda potężna grupa ludzi – chce zysku i władzy. A te można osiągnąć jedynie na nieszczęściu dużej grupy ludzi. Mówimy o potężnych zyskach, mniejsze można osiągnąć w uczciwy sposób – ale te największe, zawsze bazują na oszustwie i wojnie.
Urządzenie do manipulacji
Jak wiemy (np. z mojej książki „Stosunkowo dobry”), podświadomość przyjmuje nowe wzorce najchętniej wtedy, gdy świadomość jest oddalona (sen, hipnoza, trans) i nie pełni funkcji nadzorującej informacje. Dlatego telewizor odpręża, otępia, by reklama wchodziła w naszą podświadomość jak w masło – gdyby to nie działało, nikt by nie pompował w ten biznes miliardów dolarów. Żeby Cię przekonać, trzeba Ci pokazać obrazki i wyłączyć świadomość. Nie dziwi Cię że się tak szybko relaksujesz przed elektronicznym pudełkiem? Ciągle jesteś w biegu, znerwicowany, a tu siadasz przed telewizorem i bach! ciało się relaksuje. Gdy wyłączysz pudełko, nerwica wróci – bo to jest urządzenie do wprowadzania Twojego mózgu w stan alfa, stan odprężenia gdzie wszelkie sugestie można Ci łatwo i szybko „zaszczepić”, nawet bez Twojej wiedzy.
Spójrz co robią w kościele – msza jest powtarzalna, więc przysypiasz. Pójść musisz bo obciach, teraz w miastach niekoniecznie, ale dawniej trzeba było. Ja chodzić musiałem, bo bałem się reakcji rodziców i rodziny. W trakcie mszy pojawia się nuda, uciekasz myślami do krainy wyobraźni, a informacje o Twej rzekomej niegodności, winie, bardzo wielkiej winie wchodzą w Ciebie jak w masło. Uciekasz wzrokiem do przodu – krzyż (narzędzie tortur) i zmasakrowane zwłoki z nich zwisające – oto ukochany syn Boga, którego śmiesz prosisz o radość, pieniądze i ładną dziewczynę – umarł za Ciebie, za Twoje grzechy, więc masz się czuć winny i dłużny korporacji religijnej. Uciekasz na lewo, a tam wykończeni życiem męczennicy wpatrzeni w niebo, pragnący umrzeć od pełnego męki żywota, patrzysz w prawo – Matka Boska, cierpiąca (syn umarł jako przestępca, kapłani nim gardzili) i rodząca jako „czysta”, czyli bez seksu, żebyś czuł że seks jest czymś obrzydliwym i wstrętnym, ohydnym. Zauważ że moraliści dostają spazmów na widok nagiej, kobiecej piersi, a już widok podrzynanego gardła jakby mniej szokuje, oburza. A jeśli podrzynasz gardła wrogom jedynie słusznej religii, po cichu zaakceptują, zrozumieją – kobiecej piersi nigdy, przenigdy nie zaakceptują.
Masowe uszkadzanie dusz
Świątynia to sala gdzie programuje się, uszkadza i zaburza kontakt z Bogiem ludzkim duszom. A później się dziwisz że cierpisz, masz poczucie winy, przygnębienie… przecież jeśli zalejesz auto chrzczoną benzyną, nie będzie jeździć dobrze, szybko się zepsuje. Jak wkładasz do żołądka śmieciowe jedzenie, utyjesz, wylecą Ci zęby i szybko zachorujesz, np. na cukrzycę, pokrzykując że to wina genów i tarczycy. A umysł? Jak można liczyć że włożysz do niego poczucie winy, niegodności, obrzydzenie do seksu, obrazki zwłok i narzędzia tortur jako efekt ukochania przez Boga – wszystko w stanie odprężenia, transu, półhipnozy, a później on Ci odda szczęście i radość? Co wkładasz, to wyjmujesz. Czy to naprawdę takie dziwne?
Jeśli Bóg kocha swe dziecko, a później skazuje je na nieludzkie męki, to czy dziwi że ludzie Boga się boją, podświadomie nim brzydzą i gardzą? Dla mnie to nie jest dziwne, bo rozumiem że to celowy zabieg, mający na celu sprawienie byś Boga się emocjonalnie bał – a jak się boisz, nici z kontaktu. Jak nie masz kontaktu z Bogiem, polegasz na pośrednikach, którzy kreują w Tobie chorobę, lęki i cierpienie, obiecując że jak będziesz lojalny (i będziesz się słuchał oraz płacił), po śmierci cierpienie minie. Niestety, regresje wskazują wyraźnie że to co tu odczuwasz, zabierasz do tamtego świata – męka nie tylko nie minie, ale jeszcze się zwiększy. Dlatego każda religia tępi „czary”, byś nie dowiedział się prawdy, że obietnice które Ci składają są oszustwem. Tępi się też jasnowidzenie, byś nie spostrzegł że kapłan nie ma kontaktu z Bogiem, a jest podłączony do ciemnej siły (egregory, wahadła, meduzy, jak zwał tak zwał) która z ludzi ciągnie energię życiową, która się żywi ich poczuciem rozpaczy i cierpieniem. Ta energia ma sprawić że człowiek odczuwa siłę, moc, radość i cieszy się życiem jak dziecko, co jest właśnie kontaktem z Boskością – brak tej energii sprawia że staje się poważny, smutny, przygnębiony, oraz coraz mocniej cierpi, a za wszystko obwinia rząd, żydów i sąsiada.
Ukrzyżowanie jako manipulacja
Ukrzyżowanie Jezusa to genialny akt manipulacji. Twój umysł może sobie jakoś wytłumaczyć ukrzyżowanie, wyobrazić je sobie jako jakąś ideę, symbol, manifest – ale sfera emocji, podświadomość, ma inteligencję czteroletniego dziecka – jeśli kochany tata skazuje na tortury swe dziecko, a podświadomość dba o przeżycie ciała, to czuje że Boga musi BEZWZGLĘDNIE unikać. Koniec kropka. W tej sytuacji dusza blokuje dostęp do Boga, zamyka się na jego wsparcie i pomoc, rady i informacje – i co z tego że w kościele mówi się o Bogu miłości? Mówić można wszystko, komunizm też mówił pięknie i soczyście o przyszłym dobrobycie mas pracujących, a każdy tkwił w gnoju po uszy.
Każda religia inicjuje Cię w ślubowania, przyrzeczenia, pakty rzekomo z Bogiem – wprowadza do Twego życia cierpienie i wyrzekanie się. Podświadomość wchłania wszystko, co jest jej przekazywane w uroczystej postaci, co jest przedstawiane jako ważne, święte, uroczyste. Tak powstał rytuał – czyli sztuka przekabacenia podświadomości.
Przeszłość zawsze dopadnie przyszłość
I jeśli trzy tysiące lat temu coś ślubowałeś, ten program w Tobie nadal jest, wpływa na Twoje życie, nawet jeśli teraz uznałbyś to za idiotyzm. Ślubuje się przeważnie wierność jakiejś idei, która wiąże się z cierpieniem. Na wschodzie ślubuje się rezygnację z oświecenia, dopóki wszyscy inni się nie oświecą. W ten sposób wszyscy są nieszczęśliwi – sprytne! Można robić wojenki, sprzedawać chłam zrozpaczonym ludziom, namawiać na wszystko czego chcą możni tego świata, bo cierpiący człowiek nie jest wolny, nie jest sobą. Jest marionetką od której można kupić życie za szklane paciorki.
Wszystkie te podświadome programy (ślubowania, wzorce) trzeba uroczyście „zdekodować”, czyli usunąć by na nas nie wpływały. Trzeba przerobić wszelkie chrzty, bierzmowania, śluby, przyrzeczenia, odreagować wizję Boga jako bezbronnych zwłok na krzyżu, ślubowania biedowania, buddyjskie, amitaby (niewiarygodne wręcz brednie), wszelkie pragnienia bycia kimś poprzez choroby, porażki czy cierpienia. Trzeba usunąć ze swej duszy wszelkie decyzje, które podjęliśmy na skutek przemyśleń w kościołach, świątyniach, wszystkie kłamstwa które szeptali nam do ucha kapłani – każde pragnienie śmierci dla jakiejś idei, religii czy państwa, oraz wszystkie urojenia związane z Bogiem, bo to one nie pozwalają nam zrozumieć, że Bóg jest siłą poza wszelkimi naszymi wyobrażeniami. Bóg nie ma nic wspólnego z cierpieniami, ukrzyżowaniem Jezusa które wymyślili ludzie – i to jest właśnie dobrą nowiną. Bóg nie ma nic wspólnego z ŻADNĄ ideą, o którą trzeba walczyć, stresować się, mordować.
Nie odpowiadam za los Jezusa
Można doznać wielkiej, nie dającej się opisać ulgi, gdy staje się i oświadcza uroczyście, że ode mnie nie zależy los nawet jednej osoby – jak mogę przysięgać rezygnację z oświecenia, dopóki cały wszechświat się nie oświeci? Nie mogę przekonać nawet jednej osoby do swych pomysłów, a mam czekać aż cały świat będzie myślał jak ja? Oj, długo bym sobie poczekał – do końca świata i ciut dłużej. Dlatego ja robię tak – chodzę po pokoju z książką na głowie (genialnie działa), wyobrażam sobie Boga jako największą rozkosz i szczęście, a później w obecności tej cudownej siły, proszę o uwolnienie mojej duszy i mnie od wiary we wszelkie brednie religijne i państwowe. Nie jestem winien śmierci Jezusa, nie jestem winien za rzekomy grzech pierworodny, proszę o uwolnienie mnie od wiary w cierpienie, w to że poświęcając się pomogę komukolwiek.
Dziękuję za uwolnienie od wiary w moc biedy, nędzy i upadlania się, które ma mi dać niebo po śmierci. Uwalniam się od tych wszystkich halucynacji, wzorców męczenników, świętych, bohaterów i guru. Jeśli wzorzec, nawyk był powtarzany mszami w kościele kilkadziesiąt lat, odkodowanie go musiałoby trwać co najmniej kilka lat. Jeśli jednak posłużymy się ideą Boga, wzorzec może momentalnie „puścić”, a my odzyskamy kilka procent swojej życiowej energii, co objawi się jako przyjemność, błogość, spokój – czasami nie dająca się opisać ludzkim językiem ekstaza. „Puścić” też należy wszelkie ślubowania drugiej duszy, wszelkie umowy między duszami – które skutkują chorymi, popieprzonymi związkami, relacjami, dewiacjami gdzie jedna strona odgrywa rolę kata a druga ofiary. Trzeba mieć jaja, by odpuścić wszystko to, co nurza nas w ekskrementach zwanych dla jaj honorem, wiernością i lojalnością – to jesteś winien jedynie Bogu. Wszystko inne jest kruche i nietrwałe.
Lewatywa idei i przekonań
Jeśli uda Ci się pozbyć chociaż części tych obciążeń (gówna, nazywajmy sprawę po imieniu), będziesz mógł spełniać swoje prawdziwe cele, które napełnią Cię spokojem, ekscytacją i głęboką, błogą ciszą. Raz to poczujesz, i zrozumiesz o czym piszę. To znacznie lepsze niż wszelkie narkotyki i emocje, to jest to czego zawsze Ci brakowało, za czym zawsze tęskniłeś w swych snach. Poczujesz i zrozumiesz, to będzie wstrząs. I nic już nie będzie takie same – zapewniam Cię.
www.braciasamcy.pl zapraszam na moje forum.
————————————-
Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl