Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Autobiografia

Autobiografia

Każdy wyznawca proroka Mahometa, musi raz w życiu udać się na pielgrzymkę do świętej Mekki, by uświęcić swe życie blaskiem miłości Bożej.

Każdy mój czytelnik musi raz w życiu napisać swoja autobiografię, by żyć w zgodzie z własnym duchem i moimi zaleceniami. Ona pozwoli Ci zrozumieć siebie bardziej niż tysiące dobrych rad wszelakich guru. Chciałbym byś teraz się skupił, i zrozumiał co pragnę Ci przekazać.

Gdy będziesz umierać, i będziesz miał to szczęście w nieszczęściu że będziesz świadomy, poczujesz oprócz strachu i poczucia nierealności tego co się dzieje, wielki żal za straconym życiem. Całe Twoje serce ogarnie jedno wszechogarniające pragnienie, by żyć. Z tym wielkim żalem i poczuciem niesprawiedliwości Twoje serce przestanie bić, ciało które dawało Ci na przemian rozkosz i ból stanie się od tej chwili niczym więcej, jak psującym się mięsem. Twoje imię zostanie wymazane z księgi życia, a płaczący na Twoim pogrzebie ludzie za kilka lat zupełnie przestaną o Tobie pamiętać.

W chwili kiedy będziesz umierał, wyraźnie uświadomisz sobie ze Twoje życie nie miało sensu. Zauważysz wstrząsany paroksyzmami obrzydzenia i strachu że składało się z nic nie wartych głupot, instynktów i manipulacji innych ludzi. Każdego z nas to spotka, nie wiemy tylko kiedy to się stanie, i jak. Właśnie przed tym wielkim cierpieniem za życia, odrazy do siebie w chwili śmierci, i tym co stanie się po tym jak Twoje ciało przestanie funkcjonować chcę Cie uchronić. Po to tu jestem, tylko dla Ciebie.

By życie miało sens, musisz porozumieć się z sobą, pokochać siebie. Większość z nas nienawidzi siebie, i poprzez bodźce zewnętrzne ucieka od myślenia o sobie, o ważnych sprawach, bo gdy myślą o sobie, czują obrzydzenie które jest nieprawdziwe, jest nam wkodowane przez proces wychowania. Właśnie po to powstały kina, dyskoteki, sport, telewizja – wszystko po to byś wyszedł z siebie i eksplorował świat. I to jest dobre, ale wszystko co dobre musi mieć poczucie równowagi. Trochę życia na zabawie warto spędzić, ale jednak jakiś czas trzeba spędzić ze sobą, w ciszy. Tylko równowaga jest dobra, a przesada w każdą ze stron jest szkodliwa.

Każdy kto mnie czyta, wie co twierdzę o miłości do siebie. To już opisywałem wiele razy i to na pewno znacie. Jednak mimo tego, uważam ze konieczna jest dla was wizja siebie z zewnątrz. Chciałbym abyście przeczytali swoje dzieje życia, i spojrzeli z tej perspektywy na siebie, na swoje życie. Zarezerwuj sobie kilka godzin, weź kilka kartek papieru (zepnij je mocno – to bardzo ważne) i spisz swoją biografię.

Możesz to zrobić tak.

Nadano mi imię Marek. moje ciało ma 29 lat. Przyszedłem na ten świat w 1978 roku, w czasie zimy stulecia. Może dlatego jestem taki zimny drań 🙂

Jako trzylatek będąc w wózku pod toaletą gdzie była moja mama, tak za nią tęskniłem i płakałem ze zacząłem uderzać w szybę, którą rozbiłem jednocześnie rozcinając nadgarstek. Do tej pory mam wielką szramę jak po samobójczym cieciu, co mi się bardzo przydało w szpanowaniu przed nastolatkami, które mnie podziwiały, że też jak one byłem zbuntowany i się „pochlastałem”. Dzięki temu małemu oszustwu, udało mi się zdobyć niejednego buziaka od słodkich buntowniczek, a teraz już wielkich cieleśnie Pan z wózkami i kolejnymi dziećmi.

W wieku pięciu lat gdy byłem w Moskwie u dziadków, poraził mnie prąd w odkurzaczu przez co mało nie umarłem, i zakochałem się w słodkiej Tatianie, którą pamiętam doskonale do dziś – czarne długie włosy, perlisty śmiech, słodka kochana buzia, krzywe nogi w za dużych rajstopach. Raz dla zabawy podeptałem jej zamek z basztami w piaskownicy który lepiła długi czas, więc mi przylała kubełkiem, a ja jej oddałem plastikowym samochodem ciężarowym i się rozpłakała. Udobruchałem ją i nakarmiłem arbuzem, i za chwilę znowu się śmiała szczęśliwa, co mnie zmotywowało żeby wylać jej za bluzkę mleko z bidonu 🙂 bardzo tęsknię za moją małą niegrzeczną dziewczynką, ale jak znam życie, ma teraz męża alkoholika obwieszonego Radzieckimi orderami, czwórkę dzieci, i olbrzymią nadwagę za którą obwinia geny i hormony.

Jako dziecko, spędzałem wspaniale czas na działce u dziadków. Piękny ogród z warzywami, zajadałem się makiem, świeżymi pomidorami i ogórkami. Jeździłem na rowerze po lesie, pływałem w rzece. To na działce pierwszy raz zobaczyłem cipkę u mojej sąsiadki, skryty za drzewem. Dziadek robił fantastyczne pierożki, babcia pyszne zupy owocowe. Do dziś rozpływam się jak wspominam te cudowne wieczory, wspaniałe filmy, Robin Hood, 7 życzeń i wiele innych które mnie wciągały, w trakcie których jadłem pyszne kanapki z suchą kiełbaską, musztardą pomidorem i krążkami aromatycznej cebuli. Po całym parnym dniu szalałem na rowerze w przyjemnym i pobudzającym chłodku. Potrafiłem całymi dniami siedzieć nad rzeką, patrzeć w błękitne niebo, a chwile kiedy leciał po nich samolot były najszczęśliwsze w moim życiu. Wtedy marzyłem o wielkim świecie, o podróżach. Chmury na niebie układały się w oszałamiające wzory potworów, wojowników z filmów, statków kosmicznych.

Nocy się bałem, więc dziadek mnie straszył a ja piszczalem z podniecenia i zabawy. Wujek dla zbudowania we mnie odwagi płacił mi pieniądze, i o północy wiązał na plaży na drzewie szalik, a ja musiałem przejść całą drogę od domu do plaży i za szalik dostawałem pieniądze. Wujek jednakże nie wiedział że były dwa szaliki, i przynosiłem mu ten drugi a po prawdziwy biegłem rano 🙂

Były króliki które uwielbiałem głaskać, kurki, i sympatyczny, wiecznie zdenerwowany agresywny kogut przed którym uciekałem. Szkoda mi go było, raz podziobał dziadka więc poszedł na rosół. I to w sumie był jedyny negatywny akcent, gdy widziałem jak zwierzęta panicznie boją się śmierci, jak cierpią wtedy, jak piszczą ze strachu. Dlatego nie jem mięsa i żałuję że kiedykolwiek jadłem i mi smakowało. Tak, wiem ze zwierzę by nie miało wyrzutów sumienia jak by mnie jadło, ale ja je mam. To że ktoś zabija, nie usprawiedliwia mnie że ja zabijam. Zwierzę zabija by zjeść, ja nie jem mięsa a żyję, i to dużo ćwiczę, więc mit o tym że siła to mięso można włożyć między bajki.

Mówią mi – ktoś umarł. Pytam – jadł mięso? tak, jadł. Co w tym strasznego więc ze umarł? człowiek jest silniejszy od zwierzęcia i dlatego je zabija by je jeść, wirusy i bakterie są silniejsze od człowieka i mordują mu organizm. Co w tym złego? skoro zabijasz słabszych, silniejsi przyjdą po Ciebie, już idą, odkładają się w Twoich tętnicach, żyłach, czekają aż organizm osłabnie i wtedy atakują. I nie uciekniesz przed nimi. Czy nie uważasz ze to sprawiedliwe?

Tak mniej więcej może wyglądać Twoja autobiografia. Ja oczywiście tradycyjnie się rozgadałem. To ćwiczenie niezwykle mocno zbliży Cię do samego siebie, pozwoli się zaakceptować, rozczuli, może wzruszy. Wygoń żonę z domu na aerobic, i do roboty.

Dodaj komentarz

Top