Podstawowym pojęciem które tłumaczy budowę naszego świata i nas, jest zagadkowe słowo „gęstość”. Wszystko w naszym świecie ma swoją konsystencję a my powstaliśmy z substancji eterycznej gdzie panuje lekkość, a tu jesteśmy na duchowym turnusie by się uczyć i poznawać siebie w bardzo gęstej energii, w ograniczeniach i gęstości. To jak woda, o średniej konsystencji ale gdy ją zamrozić powstaje bardzo twarda jej postać, niemalże tak skostniała jak umysły racjonalistów – a przecież to jest cały czas ta sama woda. Gdy ją podgrzejemy, powstaje bardzo lekka para która umyka naszym dłoniom i niemalże zmysłom.
W rzeczywistości duchowej skąd pochodzimy nie istnieje ciężar, masa, kierunki, prawa fizyki, grawitacja, patrzenie o ograniczonym kącie i wreszcie same kąty i płaszczyzny. To taka odchudzona duchowa grubaska, ezoteryczna para wodna w której każda kreacja następuje natychmiast i jedynym ograniczeniem jest nasza jaźń i jej stopień świadomości który dostrzega zawsze tylko część pełnej chwały całości. Jednak jaźń doświadczając ciężkości, zstępuje ze świata lekkości w materię, gdzie jest ciało, choroby, rozpacza śmierć ale przede wszystkim brak dostępu do prawdziwej naszej Istoty która jest nieskończona, niezmienna i przepiękna w swym ogromie. Dzieje się tak dlatego że jaźń jest częścia Boskości gdzie nie ma granic, narodów, etykietek i wszelkich sztucznych granic które stworzyła ludzkość by oszukać człowieka. Ale jest w tym sens, nieskończona jaźń zstępując w ciało zapomina o swojej wielkości a wierzy w to że jest aktualnie Polakiem, Rosjaninem, urzędnikiem, hydraulikiem, ma żonę, dziecko. Identyfikuje się tak mocno z tą fałszywą osobowością (ego) że nie istnieje dla niej nic innego. Nieskończoność zostaje zredukowana do mieszkania w bloku na 30 letnim kredycie, garnituru, wieczornej kopulacji z popierdującą z przejedzenia żoną po przyniesieniu pensji, piwa i telewizora.
Upadek, prawda?
Ale nasza jaźń jest zabezpieczona, w bardzo sprytny sposób, to taki duchowy simlock. Posługując się ego, odczuwamy nieskończone pragnienie i niezadowolenie, a wszystko za czym gonimy w końcowym efekcie daje nam tylko rozczarowanie. To i cierpienie z kazdym nowym wcieleniem powoduje że zaczynamy szukac innego sensu niż odwieczne płodzenie potomstwa, pogoń za pieniądzem i małpowanie tego co robi tłum takich samych nieszczęśników jak my, w państwie i otoczeniu gdzie aktualnie się narodziliśmy. Wraz z nauką i kolejnymi inkarnacjami odsłania się przed nami coraz więcej ukrytego świata, naszego prawdzwego świata a nie tego fałszywego, złudnego, w filozofii wschodu nazwanego mają, iluzją. Dramat w którym bierzemy udział od wieków zmienia się drastycznie gdy zaczyna zmieniać się nasz punkt widzenia, i coraz bardziej nasza obserwacja tego co się dzieje przenosi się z aktorów tragedii na widza który obserwuje całą sztukę z boku. Zrazu przerażony, z poczuciem oderwania i samotności od tłumu, od hipnotycznego snu żywych trupów, by po jakimś czasie poczuć nieprawdopodobną wręcz wolność, radość, ekstazę. Zostało to nazwane wyzwoleniem, wyzwoleniem od społeczeństwa, od lęków, pragnień, zemst, nienawiści i zranień.
Zostaje tylko zaraźliwa i ogarniająca cały umysł radość bez powodu, miłość o którą nie trzeba żebrać ponieważ ma się ją w sercu w nadmiarze, i podstawowa zasada wszechświata – twórczość. Tworzenie, kreacja, projektowanie i cała świetna zabawa z tym związana. Ale świat nienawidzi wyzwolenia, tego co daje ludziom szczęście i radość z bardzo prostego i logicznego powodu. Jak namówić takiego człowieka na wojnę, nienawiść, jak go ograbić podatkami, obietnicami cudów i lewymi prywatyzacjami? Nie da się. Takim człowiekiem nie da się manipulować obiecując mu cokolwiek, bo co może dać państwo temu który ma w nadmiarze miłość i radość istnienia? Co mu dasz, telewizor? Samochód? A może by tak skurwić wyzwolonego seksem? O, tu już się udało zwieść niejednego.
Dajesz cukierka a jak się przyzwyczai do tego smaku to zabierasz mu go, i stawiasz żądania. Każdy kto był w związku zna ten mechanizm. Naprawdę chcesz byc taki jak te małpy które papuguja wszystko co się da w złudnych nadziejach że nowe ubranie czy ipod da im akceptację i miłość? Sprawi że poczują się szczęsliwi, fajni? Nigdy tak się nie stanie. To co czujesz w sobie, ten głód i pustke którą bezwzględnie wykorzystują agencje reklamowe by zmusić Cię do nieustającej konsumpcji, nie zaspokoisz jej zakupami na kredyt. To cichy i delikatny głos nawołujący Cię do miłości do siebie, pokochania siebie tak, by znikneło ego a wraz z nim – wszystkie problemy i lęki które tak naprawdę nie istnieją, i nigdy nie istniały. To był tylko sen, zły sen. Nic więcej.
Spójrz na zdjecie małpy czytelniku, i odpowiedz sobie szczerze na pytanie? czym się tak naprawdę różnicie oprócz ciała?
Dobrze że komcie nie działają, oj dacie mi po uszach za tą małpę, ale nie potrafiłem się powstrzymać 😀
Jaźń symbolizuje ostateczną integrację całości ciała i umysłu. Idealną równowagę :silly: .
Hmm… no ja dzisiaj w pracy tego nie osiągnę, żeby wszystko poskładać do kupy potrzebne raczej rozdwojenie lub roztrojenie jaźni… :0
Małpka super.
Milego dnia, biorę się do pracy :s
Widzisz, zapomniałam sie podpisać, jestem już rozdwojona 😀
O kurcze czym sie róznie od małpy?
Jestem czarna i mam ładniejszy makijaż.
Lubię czytać Mareczka a ona nie umie hi,hi,hi….
A tak na marginesie to własnie osiagnełam apogeum zadowolenia z siebie…:)poprostu siebie uwielbiam nawet nie macie pojecia jaka jestem niunia.
Swoją drogą to ciekawe – chcieć więcej i więcej. Byle samemu chcieć. Mnie np. zastanawia, gdzie jeszcze wyżej wyjdę. Byłem ostatnio na Gerlachu, najwyższym szczycie Tatr. I chyba coś z ta podświadomością jest jednak, bo tydzień przed wyprawą zwierzyłem się koleżance, że chciałbym tam pójść, a dzień po tej rozmowie kolega do mnie zadzwonił i zaprosił do wędrówki. 😀
To super, wchodź i zdjęcia rób :cheer: a ja chcę zajebiscie nad morze pojechać….
Ja tam wolę góry,szczególnie to pozytywne zmęczenie jak wracam wieczorem. No a rano mimo zakwasów w kolanach przychodzi znowu ochota na łażenie po górach.
Jeśli chodzi o morze to ok, tylko na jeden , dwa dni no bo co tam robić 🙂
A Mistrzu rozumiem, pojechałby nie tylko na zachód słońca ale i na dziewczyny w bikini popatrzeć 😀
Nie, lubię morze, jak faluje, szumi, ten hałas rozkoszny :cheer: 2, 3 dni wyjazd by mi wystarczył w zupelności żeby naładowac akumulatory 😆
Odkąd stwierdziłem, że im wyżej tym ładniejsze zdjęcia można zrobić, to się pcham wyżej. A jak wyżej się nie da, to wysoko. I mam mnóstwo zdjęć. Teraz bym chciał w zimie jechać. 🙂
A moim marzeniem jest wyprawa na Aconcague w Andach – 6950 m npm…
No to fajnie, o jej jaki Mistrz grzeczny i romantyczny 😉
Super, ale ja wolę latem bo zmarzluch jestem, chyba że na tej wysokości wieczna zmarźlina (dobrze napisałam?) jest. 🙂
nie…chyba zmarzlina :unsure:
No to do wizualizacji biegiem marsz 😆
Chrum chrum, komplement z rana to jak balsam na duszę 😀
Po co góry, wpadnij do mnie na kawkę do mojej kawalerki (duchowe centrum ludzkości) a pokażę Ci szczyty na które żaden himalaista nigdy nie wszedł i nie wejdzie 😀
No jasne, Mistrz już niegrzeczny : 😀
W sumie to już sobie jakoś tak wyobrażam, jak idę. I jak pokonuję ostatnie metry.
Odruchowo 😀
A może wyobraź sobie jak schodzisz szczęśliwy że wszystko było bardzo fajnie? że koledzy mili,warunki dobre, ciało kondycyjnie na szóstkie z plusem etcetera.
test2
O kur… jak na złość zaczęły działać 😯