Po dzisiejszej wizycie lekarskiej, świat nigdy już nie będzie taki jak dawniej. W czasie rozmowy zostałem poproszony o wejście do pokoju zabiegowego, i zdjęcie spodni celem wykonania badania per rectum. Zrobiłem to, a strach falą zalał me delikatne gardło, przyzwyczajone do jarskich frykasów. Gdy usłyszałem „proszę się pochylić i oprzeć łokciami o leżankę” myśli me gwałtownie przyśpieszyły, by w kulimacyjnym momencie zatrzymać się, dając pole do popisu moim uzdolnieniom wokalnym „ojojoj!” czy boli Pana? A jak Pan myśli? Proszę odpowiadać na pytania! Tak, boli. Dziękuję, proszę włożyć spodnie.
Wracam do gabinetu – proszę usiąść. Nie dziękuję, postoję.
Tą jakże pouczającą historią z mego życia pragnę otworzyć pewien temat, temat naszego stosunku do lekarzy. Lekarz – ileż to razy Polskę zalewają newsy o łapówkarzach, łowcach skór, lekarzach pozbawiających ludzi organów by sprzedać je bogatym kupcom, nie chcącym czekać w kolejce jak zwykli ludzie. Sam znam osobiście historię gdzie lekarz zażądał od męża umierającej żony łapówki by podjąć sie operacji, której szansa powodzenia była równa zero. Zamiast pozwolić kobiecie spokojnie umrzeć przy rodzinie (co nastąpiło by w ok. trzy dni) męczono ją jeszcze operacją. A co miał zrobic mąż tej cudownej kobiety po 35 latach wspólnego życia która na jego oczach gasła i marniała? Pożyczył w trybie natychmiastowym 10 tysięcy od rodziny, i zaczęła się gehenna. Znane sa też historie kiedy lekarze rezygnują z pracy na wieść o wprowadzeniu ewidencji czasu pracy, gdyż zarabiają na prywacie a nie w państwowym szpitalu za śmieszne pieniądze. Takimi przypadkami jesteśmy epatowani codziennie, i one na mocy statystyki oczywiście istnieją.
Druga strona medalu o której już nikt nie mówi, to codzienna praca lekarza. To wspaniali ludzie którzy z potrzeby serca i wielkiej pasji poświęcają swoje własne życia by ratować inne. Tak się składa, ze jako niespełniony fan medycyny (od dzieciństwa marzyłem o byciu lekarzem, nie wyszło skoro mdłałem na widok żyły) znam osobiście kilkunastu lekarzy. Mam też w rodzinie lekarzy, którzy na mój widok panicznie uciekają, zawsze zalewani potokiem moich pytań. Proszę Państwa – ta praca jest piekłem na ziemi. Czy wiecie jaką pracę ma chirurg? Amputacja kończyn, rozwiercanie czaszki (trepanacja) gdy wzrasta cisnienie (w razie zaniechania prokurator), szlamowanie jelit gdzie wiaderkami trzeba wylewać kał (albo często ręcznie) albo perforacja ropnia jamy brzusznej po której przez dwa tygodnie nie daje się domyć smrodu z ciała. Wiecie Państwo co to jest częsta perforacja jelita? Kał rozlewa się w jamie brzusznej. Kto go wyciąga dłońmi? Krytykant tego pięknego i szlachetnego zawodu? Nie, ten by natychmiast zemdlał. Wyciągają go „konowały” i „łapówkarze” by kolejny krytykant mógł wrócić po rekonwalescencji do życia, do rodziny.
Znajoma lekarka opowiadała mi o przypadku gdy po wypadku przywieźli człowieka z obciętymi nogami, fałdy skóry lekarze z karetki pospinali zszywkami czy spinaczami, gdy przywieźli człowieka jeszcze żył, i zgasł na stole operacyjnym. Ślub, jazda na wesele, wypadek – panna młoda w śpiączce, połamany ale przytomny mąż wrzeszczący w histerii w szpitalu, i wreszcie śmierć żony po trzech dniach koszmaru. Praca chirurga to głównie taplanie się w przerażajacym odorze ekskrementów, wielka odpowiedzialność gdyż lekki ruch skalpelem w wielu miejscach robi z człowieka kalekę albo go zabija, i bonus gdy po kilkunastu godzinach pełnej koncentracji i stania na nogach w smrodzie kału i zaschniętej krwi (odór z piekła rodem) musi oznajmić rodzinie że ich matka/żona/ojciec/brat – nie żyje. Reakcje są różne, żal, wsciekłość, czasem silna agresja ukierunkowana na lekarza. Czy wiecie Państwo że wielu chirurgów to alkoholicy, narkomani? Taka jest często cena za ratowanie ludzi i radzenia sobie z tymi emocjami.
Ale nie tylko chirurdzy ale wiele innych specjalności to niezwykła praca, wręcz misja i poświęcenie się. Jaką pracę ma gastrolog? A laryngolog? Wiecie Państwo co on czasem musi widzieć, robić, wąchać? Nie będę wyliczał wszystkich specjalności, ale w każdej z nich praca jest nie do zrozumienia dla zwykłego człowieka.
Tak jak w każdej dziedzinie, tak i w tej gdy w zawodzie są ludzie bez sumienia, dochodzi do nadużyć, czasem tragedii i bestialstw. Ale nie powinniśmy zapominać o tym że większość lekarzy w Polsce i ich praca, to heroiczna walka z antropią pochłaniającą ludzkość, i wielkim cierpieniem. A praca ludzi w karetkach pogotowia? Nie mam najmniejszych wątpliwości że ja sam bym nerwowo sie wypalił widząc to co oni widzą, złamane ludzkie życia, i nieprzebraną otchłań cierpienia i upadku człowieka. Oni wiedzą – ja z racji częstego bywania w Konstancinie też wiem co dzieje się z życiem ludzi po amputacjach. Nagle miłość partnerki czy partnera okazuje sie tym czym zawsze była, układem biznesowym i taki człowiek miał wszystko, a nagle nie ma nic. Żona nie chce mieć męża kaleki, a mąż żony na wózku i tak oto ludzie lądują na smietniku, wcześniej mając wszystko. Róźnie się koło fortuny kręci, jednych wynosi do góry, innych bezwględnie miażdzy.
Gdy po całym dniu odmóżdzającej pracy w biurze, przy piwku i papierosku narzekacie i psioczycie Państwo na lekarzy, miejcie tego świadomość że gdy wy się odprężacie przy „M jak miłość”, te znienawidzone przez was „pieprzone konowały” często z wielkim psychicznym zaangażowaniem ratują komuś życie. Gdy wy śpicie słodko w objęciach popierdującej z przejedzenia kaszanką małżonki, lekarz musi psychicznie odreagować minimum kilka godzin przy stole operacyjnym, gdzie mimo jego wysiłków umarł człowiek i rzuca się w koszmarach, znajdując ukojenie w silnych lekach uspokajających czy alkoholu. A jeśli tak zazdrościcie lekarzom tych majątków, nic nie stoi na przeszkodzie by studiować medycynę, nauczyć się setek książek, harować w prosektorium z trupami, przechodzić upokarzający staż, by łącznie po 10 latach nauki być szanowanym lekarzem w szpitalu, doktorem, gdzie lekkie drgnięcie ręki w trakcie operacji rujnuje człowiekowi życie i karierę, i wiele lat nauki. Więc – do nauki i roboty dyletanci, też będziecie później „bogaczami”.
Apeluję do Państwa o więcej szacunku i zrozumienia dla lekarzy, większość tych ludzi jest dla nas, dla naszego dobra. Medycyna nie jest zawodem, medycynę jest sztuką, medycyny się nie wykonuje – ją się uprawia, jak przystało na królową wszelkich sztuk. A czemu królową? by doceniać piękno, jakiekolwiek piękno, człowiek musi być zdrowy. Czy można zwijając się z bólu brzucha podziwiać obraz? pięknego, puszystego kotka? uroczy zachód słońca? czy można kontemplować piękna kobietę gdy boli krocze? no właśnie.
Podstawą wszystkiego, także duchowości, jest zdrowie ciała. Bez niego nie ma nic.
Ta strona jest gay friendly, a teraz autor niniejszej strony też powinien być emocjonalnie bliższy swoim homo i biseksualnym czytelnikom 😛
No racja, ale niestety kiedy leżałem długo w szpitalu spotkałem tylu takich konowałów, którzy nie powinni pracować w tym zawodzie. Na tylu lekarzy ze 4 było dobrych, a w tym docent, który był 2 razy w tygodniu i tylko przychodził na obchód i doradzał w ważniejszych sprawach innym lekarzom i lekarka, która lekarzem jest dobrym ale człowiekiem okropnym. A studenci, którzy przychodzili i ćwiczyli na mnie raczej na dobrych lekarzy nie wyrosną. Dlatego trzeba szanować tych lekarzy, którzy sa bo jak oni wyjadą za granice to nie będzie miał nas kto leczyć albo będa takie konowały jak w angielskich przychodniach.
Ja też trafilem na gównojada takiego jednego…Pan Dr Sikorski, gastrolog, tfu! 😛
Boże bron przed takim lekarzem.
No, z tymi chirurgami to bym nie przesadzał. Pomyśl, Mistrzu, o anestezjologach – ich mało kto widzi, bo albo zniczulają do zabiegu operacyjnego (a podstawowym pytaniem pacjenta jest: „Kto będzie mnie operował?”), albo walczą o życie na intensywnej terapii; i gdy czasem się uda, i stabilny już pacjent wraca na oddzał np. chirurgiczny, to, jak myślisz, Mistrzu, kto spija śmietankę? Tak, dobrze kombinujesz, na pobojowisku zostaje jedyny słuszny zwycięzca – chirurg! Bo to w końcu on wyciął ten jeden feralny kawałek flaka i to jest najważniejsze, a nie późniejsza walka na intensywnej terapii 24/7.
A jak negocjacje ze św. Piotrem zakończą się niepowodzeniem? Cytuję, może nie całkiem dosłownie, ale cytuję: „No, myśmy zrobili wszystko, jak należy, tylko anestezjolodzy nie dali rady (czyt. spieprzyli sprawę)”.
No dobra, czasami czuję się trochę niedoceniony…
Ps. ale blog jest OK 😀 .
Dla pocieszenia powiem Ci ze zdaniem wielu lekarzy z którymi rozmawiałem, anestezjolog to najtrudniejsza gałąź medycyny, to raz, dwa to co piszesz że anestezjolog jest w ukryciu i pacjent go nie widzi, a także niestety nie dostawali w łapę bo chirurg tylko brał 🙂
Dla mnie osobiście za Twoją pracę wielki szacunek, i dziękuję w imieniu ludzi których uratowałeś. A teraz żeby nie było za słodko powiem Ci kawał, słuchaj – laska bzyka się z facetem, facet kończy, a laska mówi że jest na pewno anestozjologiem – facet zdzwiony, skąd wiesz, pyta? bo zasnęłam przed i obudziłam się chwilę Po :)) oczywiscie odpowiedź spaliłem bo nie pamiętam kawału, ale sens jest uchwytny 🙂
Pozdrawiam 🙂
Trochę mnie poruszyła wypowiedź Anestmena cóż chce od chirurgów? 😯 Pracuję w tym zawodzie dłuższy czas i nie widzę żadnych problemów,żadnych konfliktów,żadnych niedomówień między anestezjologami i chirurgami. Przed zabiegiem zawsze przedstawiam pacjentowi anestezjologa,mówiąc o jego roli w przed w trakcie i po zabiegu podając jego godność. Przez kilka lat współpracowałem z kolegą anestezjologiem w swoim prywatnym gabinecie – dwie strony były zadowolone i usatysfakcjonowane -takie są moje doświadczenia z mojego miejsca pracy.
Cieszę że taka zgoda panuje między wami 🙂 ale to chyba jakiś wyjątek Tomku 🙂
Nie Mistrzu to nie jest wyjątkiem…atmosfera w pracy zależna jest od bezpośrednich przełożonych,oni decydują o wzorcach postępowania,od nich zależna jest atmosfera pracy.W wielu miejscach pracy panują poprawne stosunki zawodowe ale gdy „kołdra jest za krótka” a szef fajtłapa mamy do czynienia z wolną amerykanką czyli brakiem zasad 😯 Anestmen stwierdza,że czuje się niedoceniony 💡 jeśli jego szef potrafi uzgodnić jasne zasady postępowania z ordynatorami oddziałów zabiegowych,znikną niekorzystne odczucia Anestmena czego serdecznie życzę 😆
Pomyśl Olo jaką krzywdę zrobili rodzice takim dzieciom-konowałom. Bo tatuś, czy mamusia zapragnęli, żeby dziecko było lekarzem. No i miały wszystko, dodatkowe korepetycje z chemii, biologii, opłacone w kopercie przyjęcie na studia. Taki studencik pożerał wiedzę z książek w męczarniach, bo to strasznie męczące jest, jak się uczysz czegoś, czego nie lubisz. No i potem wyrasta lekarz – owoc ambicji rodziców. I przez takiego kogoś ktoś zostaje np. inwalidą.