Odruch warunkowy Pawłowa, to sprawienie by przy dzwięku dzwonka pies się ślinił. Przed podawaniem jedzenia dzwonili mu nad uchem, więc piesek skojarzył dzwonek z jedzeniem i zaczynał się ślinić. Gdy słyszy dzwonek, wie że za chwilę dostanie jeść, organizm się przygotowuje do wstępnego trawienia w paszczy więc ślinianki zaczynają pracować.
Piesio został uwarunkowany, jego reakcja została zaprogramowana w ściśle określonym celu. Pies oczywiście „myśli” że to normalne iż przy dzwonku się ślini, ale nie, to akurat nie jest normalne. Podobnie my wszyscy jesteśmy warunkowani, jak ten przemiły piesek na tysiące sposobów, jest to potrzebne gdyż dzięki tej umiejętności mózgu, widząc czerwone światło na przejściu automatycznie się zatrzymujemy nie roztrząsając tego w głowie, widząc ogień momentalnie jesteśmy uważni i ostrożni żeby się nie poparzyć, a czytając nowy felieton Mistrza czujemy dziki entuzjazm, radość i … miłość do tego przesympatycznego już niedługo ex grubaska. To jest w porządku, ale już wzbudzanie w człowieku pragnienia na kupowanie bez opamiętania rzeczy które nie są nam potrzebne, kompulsywne rozmnażanie się i branie kredytów „musisz to mieć, inni mają, śmieją się z Ciebie”, wmawianie Ci że jesteś zerem ponieważ nie masz kaloryfera na brzuchu czy produktów danej firmy, już w porządku nie jest. Świat Cię warunkuje, bo chce zarobić na Twoim nieszczęściu. Dlatego też są takie miejsca, gdzie możesz zrozumieć co oni z Tobą robią, gdzie możesz się orzeźwić, poczuć radość. Ta właśnie strona jest jednym z takich miejsc gdzie oczywiście też jesteś warunkowany, ale w pozytywny sposób. Nawet nie wiesz gdzie i kiedy wchodzi to w Ciebie… ale na pewno zauważyłeś, że czujesz się dziwnie lepiej po moich niektórych felietonach? no właśnie. Wiedza jest jak nóż, można nim poderżnąć Ci gardło jak to robią wszelkie koncerny w pogoni za zyskiem, a można także oskrobać nim marchewkę do wege – ohydnego – deseru, któremu w imię pięknego ciała się oddaję.
O Lucyferze słów kilka
Pamiętaj że Lucyfer to tylko słowo. Słowo wywołuje określone reakcje emocjonalne, tak nas nauczono i zaprogramowano jak roboty. Deser więc wywołuje przyjemne emocje, sex napięcie i drżące oczekiwanie, „pierdol sie” wzbudza agresję i chęć na danie w ryja, prezent poczucie wdzięczności, a ze słowem Lucyfer skojarzono nam emocje przerażenia i strachu. Tak więc gdy piszę Lucyfer i czujesz strach, wiedz że to nie jest prawdziwy strach, tylko sztuczny, nieistniejący realnie lęk który został Ci wbudowany. Ty masz się tak właśnie czuć, masz się bać niewidzialnego potwora który czycha na Twoją duszę, gdyż organizacjom religijnym jest to na rękę. Ludzie szczęśliwi, pewni istnienia kochającego Boga który jest w ich sercu, nie musieli by chodzić do świątyń, bo i po co? i jak myślisz, co by się stało wtedy z tymi wszystkimi rytuałami, świętymi książkami, świętymi paznokciami, kościami i paskami? cały ten biznes by upadł, dlatego musisz się bać i czuć winny, masz się czuć jak szmata, jak łachmyta przez którego Pan Jezus w mękach umierał na krzyżu.
Ludzie pełni strachu oraz poczucia winy za śmierć Jezusa i grzech pierworodny chętnie przyjdą do świątyni. Po co? szukają antidotum na lęk u tych ludzi, którzy im ten lęk wmówili od pierwszych tygodni życia. Ci ludzie, kapłani, też się boją, wszyscy w tym łańcuchu się boją, od dołu do góry. Człowiek który nie zna polskiego, na słowo Lucyfer w ogóle nie zareaguje, nic nie poczuje – dlatego że nikt mu nie powiedział, że ma się na dźwięk tego słowa bać i biec do kościoła. Gdy ten człowiek jest z innej kultury, prawdopodobnie zareaguje przerażeniem na inne słowo opisujące niewidzialnego złego ducha, jego kapłani też nie próżnowali, i go uwarunkowali żeby w nadziei na usunięcie tego lęku, przynosił im pieniądze. Masa facetów z fantazją, siedzi i wymyśla bajki które podaje się później jako objawienia Boskie. I nikt nie zada sam sobie pytania, dlaczego Bóg nie może mu tego sam powiedzieć, tylko strzela zagadkami i metaforami. Podobnie z proroctwami, których jest cała masa, wszystkie ostrzegają, grożą, straszą że Bóg wszystkich wreszcie rozpierdoli na pył z gniewu, no i oczywiście 2012 rok, misterium strachu i oczekiwania na tragedię. Wszędzie płynie strach, masz się bać, czuć winny – i ok, taka jest rola drapieżnika, polować na ofiary i słabszych. Twoją rolą jest nie dać się złapać w sidła, umiejętnie wymknąć obławie.
Dlatego też zawsze mam rogala na buzi, gdy ktoś opowiada mi o zniszczeniu kościoła i religii. To nic kompletnie nie da. Ludzie lubią się bać, więc gdy zniszczy się kościół, powstanie inna organizacja. Będą inne sukienki, inne rytuały, słowa, inni święci – ale treść emocjonalna będzie zawsze taka sama. Strach i oferowanie za pieniądze nadziei, co jest ewangeliczną dobrą nowiną. A przepraszam, święte kości, drewienka, części zwłok pewnie będą te same do czczenia. Po co czcić Boga miłości i radości we własnym sercu? znacznie wygodniej jest padać na kolana przed kawałkiem zwłok, świętymi paznokciami czy świętym obrazkiem, i liczyć że kolorowe papierki odkupią świństwa które robimy innym. Nie odkupią, dlatego że Bóg nie jest urzędnikiem któremu dajesz w łapę za załatwienie jakiejś sprawy. Licząc na załatwienie sprawy poprzez bywanie w budynku z cegieł gdzie klęczysz czy leżysz plackiem, i oddawanie pieniędzy, musisz uważać Boga za idiotę. Lepiej daj te pieniądze mi. Grzechów to nie wyczyści, ale przynajmniej wydam je sensowniej niż kapłani, np. na kia rio w kombi i dobre audio do niej.
Gdy piszę słowo Lucyfer, pojawia się w Tobie lęk. Lęk i przerażenie pragnie objawić się w Twojej wyobraźni jako forma wizualna, więc czerpiesz z pamięci wzorce z filmów grozy. Każdy Lucyfer inaczej wygląda, u jednych jak Obcy z Nostromo, u drugich jak opętana przez Złego, wulgarna dziewczynka (słynna wysokoobrotowa szyja i kultowy tekst o obciaganiu w piekle) z egzorcysty, a u innych jak połączenie nielubianego dziadka który bił (a może i dotykał Złym Dotykiem) i godżilli. Ile wyobraźni tyle Lucyferów. W niektórych głowach, i tu Państwu się nieskromnie i nieśmiało przyznam że puchnę z dumy, Lucyfer przyjmuje moją skromną postać. Sami powiedzcie – czy wy się mnie boicie? ja nawet muchy nie skrzywdzę! pamiętacie miejsce, gdzie czuliście się kochani i akceptowani, bezpieczni? ciepło, miło, fajnie i bezpiecznie, a na zewnątrz szaleje wichura i śnieg… to jest właśnie takie bezpieczne miejsce, gdzie można podładować akumulatory radości, odsapnąć.
Czy Lucyfer istnieje? na pewno istnieje negatywna energia, zwana w magii myślokształtami. Jeśli duża grupa ludzi się boi, jest zjednoczona (naród, partia) wtedy powstaje w duchowym niższym świecie (astralnym) taka siła, mająca coś na kształt zwierzęcej świadomości. Najpierw ludzie latami tworzą ten twór swoimi lękami, a potem ten twór jest tak silny, że potrafi w pewnych momentach sterować i falować tłumem ludzi który go stworzył. Jeśli ma w pewnym sensie świadomość, dba wtedy sam z siebie o stały dopływ negatywnej energii. Taki twór wiele może w świecie, a co najciekawsze, wokół niego powstają ludzie którzy go czczą i uwielbiają, a ten twór jest w stanie dać im władzę i wielkość używając swojej energii. Ludzie na szczytach władzy czczą kilka takich tworów, i podobnie jak w czasie zimnej wojny, te twory nie zjednoczą się – trwa między nimi walka więc żaden nie może przejąć pełnej kontroli. To działa w dość prosty sposób, nie trzeba czytać elaboratów z magii. Hitler przemawia, krzyczy. Sam jego krzyk jest dość histeryczny, niezły, ale nigdy sam z siebie nie wywołałby takiego efektu jaki wywoływał. Więc gdy Hitler przemawiał, twór uruchamiał swoją energię i tłum szalał z emocji. Dzięki temu Hitler doszedł do władzy, a wojna uruchomiła tak wiele cierpienia, nędzy i bólu, że Twór znacznie się rozrósł co było jego celem. Ale po drugiej stronie są inne twory które chciały przejąć władzę – więc Stalin też, podobnie jak Hitler, chciał zdobyć świat. Obie potężne siły zderzyły się ze sobą, i z pozoru jeden przegrał a drugi wygrał, w istocie jednak wygrały twory. Podobnie twory działają pomagając największym liderom świata, teraz chociażby Obamie. Widzieliście te nienaturalne reakcje tłumu? to nie urok skądinąd przystojnego Obamy, to wielka moc która chce się powiększyć naszym kosztem. Naprawdę myślałeś że łańcuch pokarmowy kończy się na nas? a kim są ludzie, kiedy w tle jarzy się miriadami gwiazd niepojętej wielkości wszechświat? nie jesteśmy ostatnim ogniwem, jest ich znacznie więcej ponad nami.
Twory znowu chcą się zasilić, wojna tkwi w powietrzu, ludzie wspomagani przez te siły skutecznie manipulują społeczeństwem by te czuło strach, aż wreszcie padnie iskra i płomień wojny zapłonie na nowo. W kręgach ludzi związanymi z OOBE (fenomen który osobiście potwierdzam, bo sam to robiłem) wiadomo jest że nie da się zbliżyć do liderów politycznych w ciele astralnym i może się taka próba źle skończyć. To nie żadni paranormalni ochroniarze jak się sądzi, a twór który ochrania człowieka będącego w planie tworu. Po wszystkim gdy twór się nasyci strachem i bólem, ludzie dziś przeświadczeni o swojej potędze i mocy, zostają zmiażdżeni przez siłę której oddawali cześć, są już niepotrzebni, gdyż na scenę wchodzą inne kukiełki którym wydaje się, że to oni tak wspaniale kontrolują tłum. Każda religia ma swój twór, a także wielkie organizacje. Te twory mają swoją świadomość i manipulują swoimi „wybrańcami”. Pozostałych miliony większych i mniejszych tworów, nie mają świadomości niemniej działają „instynktownie” w swoich grupach. Dla tworu nie ma znaczenia religia, państwo, ideologia, liczy się tylko ilość negatywnej energii. Cały czas więc są wystawiane nowe manekiny na szczyty władzy, są zrzucane i pojawiają się kolejne. Biesiada na ludziach trwa w najlepsze.
Są też twory pozytywne. I o ile twory negatywne zasilane są przez ludzi, to twory pozytywne są w bardzo małej części zasilane przez ludzi, a w większości przez… nie wiem. Wyższe Ja? Bóg? oświeconych? nie mam pojęcia. To wszystko stwarza stan równowagi. Kto chce świadomie się zmienić, może wyrwać się z wpływu negatywnego tworu i przejść pod ten pozytywny. Wiąże się to jednak ze stratą rodziny i przyjaciół, którzy zostają pod wpływem tworu negatywnego, więc wiele osób rezygnuje z życia w radości i spokoju, by nie tracić szwagra alkoholika, czy żony histeryczki. Poświęcają swoje spełnienie i szczęście, by nie stracić ludzi, którzy ściągają ich w błoto ludzkiej egzystencji.
Jeśli ktoś ma w głowie obraz Lucyfera jako Mistrza Zła i Destrukcji, mając problem (przeważnie jest to pragnienie zemsty na kimś za swoje krzywdy) może się do niego rytualnie odwołać i poprosić o pomoc w zemście. Nie będzie się jednak odwoływał do biblijnego diabła, ale do odwiecznego tworu, sumy negatywnych energii ludzkości. Jeśli umie odpowiednio skoncentrować swoje myśli, jeśli w czasie tej koncentracji wzbudzi w sobie wielką nienawiść, cios na pewno (chyba że ofiara myśli pozytywnie i wybacza) dosięgnie ofiarę w postaci choroby czy nagłego wypadku. Taka rzecz jednak rzadko się udaje, gdyż przeciętny człowiek nie umie się koncentrować, jego myśli są rozpraszane przez setki nic nieważnych spraw, telewizję. Czarny mag czy czarownik, latami uczy się koncentracji, a także uruchamiania w sobie nienawiści, niejako na „życzenie”. Im sprytniejszy czarownik, tym rzadziej używa tej siły dlatego, że coś wysłane, wrócić musi. Czarownicy żyją w przekonaniu że uda im się uniknąć powrotu, i w tym celu stosują różne magiczne zabiegi, jak chociażby wyszukanie kozła ofiarnego, człowieka który ma przyjąć powrotny cios na swoje ciało astralne. Czarownik rozumie świetnie prawa świata astralnego, który jest niższym duchowym światem, i kompletnie nie czuje wyższych światów. Gdyby czuł, nie robiłby tego co robi. Ale ten który te światy i ich prawa wyczuwa, wie doskonale że powrót nastąpi bez względu na to, co czarownik zrobi. Dla mnie jest to jasne jak słońce, ja to po prostu widzę. Satanista który niszczy ludzi, mimo że jest ode mnie znacznie bardziej skupiony i inteligentny, tego nie widzi. Gdy nie masz skupienia, wiedzy o magii, tworach i nie umiesz w sobie wzbudzać woli walki, ale lubisz siebie, i wierzysz że istnieje Bóg wszechmocny który jest czystą radością i Twoim kumplem, żaden czarownik ani twór nie jest w stanie Ci zaszkodzić. Ot i cała magia. Polub siebie, oto recepta ochronna, najlepsza jaka istnieje. Jest to tak banalnie proste, że aż niewiarygodne.
Wojny magów istnieją. Są czasami tak zaciekłe, że toczą się w kolejnych wcieleniach. Są to niesamowite scenariusze, pokazujące jak wielką siłę ma intencja. Jest małżenstwo, kochające się, wszystko gra, pojawia się dziecko które jest z radością oczekiwane. I okazuje się że dziecko jest kaleką, a całe życie rodziców rozpada się w drobiazgi. Oczywiście kalekie dziecko, to inkarnowany ex wróg, którego celem życia jest zemsta. I tak przez wiele, wiele inkarnacji dwaj magowie robią sobie psikusy. Z czasem jeden z nich ma dość, i szczerze z serca wybacza krzywdy. Wtedy drugi mag, musi umrzeć, jako dziecko, partner, rodzic. Mag żyjący intencją zemsty, nie ma czego już szukać na ziemi w tej inkarnacji, a drugi mag po żałobie, odczuwa nieprawdopodobną ulgę i lekkość na sercu. Wojna magów brzmi jak fantasy, ale wygląda typowo i normalnie. Dwóch starszych Panów, nienawidzą się. Oboje mają znacznie wyższy od innych zasób energii i możliwości koncentracji, często nie wiedzą jakie mają możliwości. Dziwnym jednak trafem, kto stanie na ich drodze, szybko żałuje.
Lucyfer u satanisty – czarownika, służy jako zapalnik wywołujący nienawiść i inne emocje, mające zaszkodzić obiektowi. Tobie jako identyczny zapalnik służy wspomnienie gdy ktoś Cię oszukał czy okradł, a może pobił albo zgwałcił? mi jako taki zapalnik służy spojrzenie na obtłuszczony brzuch… można powiedzieć że ludzie po chamsku wykorzystują Lucyfera do swoich egoistycznych celów, a ile win na niego zrzucają.
Jeśli masz złą wolę i nienawiść, nie jesteś jeszcze czarownikiem. Jesteś kanalią. Kanalię od czarownika rozróżnia jak już wyżej pisałem, umiejętność koncentracji i znajomość praw duchowych (niższych) żeby kara nie uderzyła zbyt szybko. Zamiast zajmować się magią, pzoostają Ci donosy, podkładanie świństw, obmawianie, zdradzanie tajemnic, zerżnięcie dziewczyny kumpla by poczuć się „lepiej”.
Jak rozpoznać że jesteś pod wpływem negatywnego tworu, i wzmacniasz go, pośrednio sprawiając że staje się on silniejszy?
– zamartwianie się o rodzinę, partnerów, przyjaciół
– ciągły burdel w głowie, brak jasności
– niepokój, zniecierpliwienie, silna motoryka
– niechęć do relaksu dla samej przyjemności
– strach o przyszłość
– ciągłe wspominanie jak ktoś Cię źle potraktował
– niemożność odpuszczenia przeszłości, wybaczenia
– nerwowość
– wiara w nędzę, biedę i ograniczenia
– pojawiający się w brzuchu albo sercu ból, gdy ktoś odniósł sukces
– rozpaczliwe trzymanie się jakiejś osoby, panika na myśl że będzie się samemu
Nie oszukujmy się. Powyższe zachowania, to czarna magia, propagowanie nieszczęścia i cierpienia. Możesz zarzucić mnie tysiącami pięknych słów, ale to nie ma znaczenia. Liczy się Twoja energia. Inni naśladują Twoje działania, a te wynikają z energii a nie słów.
Lucyfer z początku był fajny, melanżował w ekipie Chrześcijańskiej czyli stał po stronie dobra. Później dostał wypowiedzenie, czy też sam zerwał umowę o pracę, obraził się i postanowił odegrać na swoim pracodawcy. Oskarżył Go między innymi o mobbing i niedocenienie jego pracy, za czym stała dziecinna zazdrość że życzliwe oko szefa nie spoczywa już tylko na nim, głównym managerze, a na innych pracownikach. Miał bazę danych klientów którą sobie zgrał, więc postanowił ich podkraść ex szefowi, i razem z kolegami założyli konkurencyjną firmę bankowo – windykacyjną Mosze Goldbaum Kowalski i syn.
Cała to historia to alegoria. Lucyfer to ego. Jest to mechanizm (tworzący Ja, Ty, Oni) nakładany na niemowlę, by umożliwić mu życie. W początkowym okresie życia, jest niezbędny, pomocny, nie ma możliwości by bez niego się rozwinąć. Później zaczynasz się o niego potykać, i życie staje się coraz mniej przyjemne, pełne okrucieństwa, strachu, nudy i bezsensu.
Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść. Problem w tym że on nie chce, a i Ty też w skrytości ducha tego nie chcesz. Dlatego że nie wiesz co jest dalej, co czeka na Ciebie w obłoku tajemnicy. Nieznane jest przerażające, a tu jak sami wiemy, syf, ale wiesz mniej więcej czego oczekiwać, tak jak mówi znane przysłowie „z ego źle, ale bez ego znacznie gorzej”. A może nieznane jest potworne? kierując się strachem, zawsze tak uznasz. Jednak poza ego jest raj, wspaniała kraina gdzie wisi tablica „ego nie wpuszczamy”. Musisz więc zrzucić z siebie tego pasożyta, i wkroczyć do królewskiego ogrodu lekkim krokiem.
Gdy życie staje się nie do wytrzymania, masz trzy możliwosci. Możesz popełnić samobójstwo, wyłączyć swoje ciało, ale nic tym nie zyskasz, swoje nierozwiązane tu problemy zabierzesz do następnego życia. Możesz także żyć zaciskając zęby, a jedyną możliwością uwolnienia od własnych myśli są: dyskoteki, kina, teatry, telewizja, hałas. Systemy te sprawiają że wychodzisz ze swoich myśli, i przeżywasz to co osoba na ekranie czy scenie. To daje pewną ulgę, ale instaluje Ci w głowie poglądy tych, którzy mają telewizję. Przykład: bogaci chcą być coraz bogatsi, gdyż kręci ich pieniądz i władza, ponadto inni bogaci chcieliby im zabrać ich bogactwo, więc warunkiem przetrwania jest ciągłe zwiększanie swojej pozycji i kapitału. Srodkiem do ich celu jest przekonanie ludzi, żeby nie chcieli dużo zarabiać. Kupują więc telewizję, gazety itd, gdzie „niezależni” ekonomiści wmawiają Ci, że jeśli Ci godnie zapłacą, to rynek się załamie bo ceny pójdą w górę. Jakoś wszędzie na zachodzie żadne ceny nie idą w górę, ale o tym Ci nikt nie powie w telewizorze. A skoro czegoś w telewizorze nie ma, to nie istnieje.
To co zawsze Cię rani, to nie inni ludzie, ale tak naprawdę Twoje myśli o nich, Twoje reakcje na nich. Żeby poczuć w swoim strasznym życiu ulgę, musisz wyjść poza swoje myśli które Cię kaleczą, a zrobisz to wchodząc w myśli osoby na ekranie – a ta osoba mówi to, za co jej płacą, czyli sugestie mające zrobić z Ciebie warzywo intelektualne: kupuj, pożądaj, rozmnażaj się, każdy kto mówi o Olewnikach czy katastrofie Smoleńskiej to wariat, PO jest modne i nowoczesne, PIS to obciach. Przejmujesz więc jako własne czyjeś poglądy, które zawsze będą dla Ciebie niekorzystne, potem oddajesz głos na kogo trzeba, i koło się zamyka. Bogatsi stają się coraz bogatsi, biedni coraz biedniejsi.
Trzecia ścieżka to wywalić z roboty nieroba. Musisz stać się duchowym liberałem. Wykończ swojego pracownika! nie zapłać mu! niech głoduje i zdycha pod mostem! liberalnie, jak w Chinach, za miskę ryżu do roboty.
Wewnętrzne oko
W Twojej głowie jest wewnętrzne oko, to Twoja świadomość. Przed nim jest komnata myśli, gdzie pojawiają się emocje, obrazy i myśli. Każdy bodziec ze świata zewnętrznego zanim trafi do Twojego wewnętrznego oka (czyli prawdziwego Ciebie) musi przejść przez Twoją komnatę myśli gdzie suma myśli, emocji i obrazów tworzy wewnętrznego krytyka, sędziego. Wszystko co postrzegasz, nie jest prawdziwe gdyż Twoje wewnętrzne oko dostaje tylko opis myślowy tego co widzi. Nie widzisz, tak tylko się wydaje. To bardzo proste, i sam ze zdziwieniem to u siebie zauważysz. Czytaj dalej.
Widzisz kobietę z pięknymi pośladkami. Ale obraz pośladków trafia najpierw do komnaty myśli, gdzie jest „obrabiany”. Jeśli w Twojej głowie dominuje moralizator (wychowanie religijne) Twoje oko dostanie żądzę (która jest naturalna) i obrzydzenie, niechęć, poczucie grzechu i winy. Poczujesz potrzebę kopulacji, oraz złość na kobietę że zmusza Cię ona do przeżywania bólu, i wzbudza poczucie winy. Pożądasz więc pośladki, ale i nienawidzisz. Widzisz więc pośladki, mięso jakby nie patrzeć… a co wydaje Ci się że widzisz? coś zupełnie innego. Gdy byłeś wychowywany na luzie, w szacunku dla Twojej seksualności, w komnacie myśli obraz będzie przebiony tak, że oko zobaczy żądzę, oraz opis pośladków czyli poczucie zachwytu, symetrii, chęć kochania się z ich właścicielką i sympatię dla niej.
I tak właśnie wszystko co widzimy, jest przerabiane i dostajemy papkę informacyjną. Każdy bodziec najpierw trafia do komnaty myśli, i dopiero wtedy do Ciebie. Oświecenie i wyzwolenie duchowe, polega na tym by informacja ze świata zewnętrznego (ale i Twojego ciała) nie przechodziła przez komnatę myśli, a bezpśrednio trafiała do Twojego wewnętrznego oka. Bez osądy, bez krytyki, pochwał, emocji. Zostaje czysta informacja, i wtedy… wtedy odczuwasz zachwyt, i coś co najlepiej można opisać porównaniem do dzieciństwa i zimy z prezentami. Zachwyt, zdziwienie, radość, wolność… widzisz coś, i nie wiesz co to jest, ale się tym zachwycasz. Człowiek oświecony żyje w ciągłym zachwycie, jego ego, umysł, nie opisuje mu już rzeczywistości. A umysł opisać rzeczywistość może jedynie tak, jak został wyuczony w dzieciństwie. Widzisz więc to co Twoi rodzice i autorytety, gdyż to one ukształtowały Twój umysł. Poza nim jednakże, jesteś Boską, świetlistą istotą.
Komnata to ego, z początku jest pusta. Zapełniają ją krytykami nasi wychowawcy, rodzice, księża. Ich racje stają się Twoimi racjami, ich prawdy Twoimi prawdami, a ich nienawiść i strach Twoją nienawiścią i strachem. Wszystko co widzisz, cały Twój świat, to Twoje myśli i nic więcej. Widzisz fałszywy obraz, iluzję, każdy inną ale zawsze pełną obaw i strachu.
Zdjęcie poglądowe, to od lewej oczy świadomości, po prawej informacja, a w środku wewnętrzny krytyk. W tym wypadku, wszystko spieprzy i dostrzeżesz tylko rzeczy, których należy się BAĆ.
[quote]Cały ten biznes by upadł, dlatego musisz się bać i czuć winny, masz się czuć jak szmata, jak łachmyta przez którego Pan Jezus w mękach umierał na krzyżu.[/quote]
Na mnie nie zarobią, ja nic nie zrobiłem Jezusowi w ogóle jestem jednym spokojem.
Wiesz Mistrzu gdy czytam artykuły o wojnie, biedzie itp. to automatycznie ogarnia mnie strach. Później gdy to sobie przemyślę- ustępuje, ale zawsze w trakcie czytania się pojawia. Nawet teraz, gdy pisałeś o rzeczach nieprzyjemnych.
Zauważyłem, że nie lubię już się bać, nie sprawia mi przyjemności zamartwianie się na przyszłość. A jednak, strach się pojawia i to czasem nawet w dość mocnej formie.
Wolę artykuły bardziej optymistyczne. I jeśli dobrze kombinuję, właśnie tego należałoby się wyzbyć 🙂
To chyba nie jest felieton opisujący moją osobę 🙂
Pozwolę sobie nie do końca nie zgodzić się z Twoją tezą, przy czym bardzo pragnę zwrócić Twoją uwagę, na pewien fakt. Poczucie winy zainstalowane w dzieciństwie, nie musi być świadome. Czyli świadomie nie czujesz się winny, podobnie jak i ja. Jednak w podświadomości te latami wbijane poczucie winy tkwi, i odzywa się – szczególnie w chwilach sukcesu i radości. Ty się cieszysz, a coś w Tobie sprawia że źle się czujesz. I nie wiesz dlaczego, ale Twoja podświadomość doskonale wie. Jak możesz się cieszyć, skoro przez Ciebie i Twoje grzechy zabili Pana Jezusa?
Ten system zawsze podcina ludziom nogi w chwilach życiowego sukcesu, sprawia że są smutni, nieszczęśliwi. Należy im się, za Pana Jezusa i grzech pierworodny. I nie ma znaczenia że oboje zdajemy sobie sprawę ze to bzdura.
Podobnie jak widzisz wspaniałe ciało, chcesz się kochać, i mimo tego że rozsądek krzyczy nie, Twoje emocje robią swoje. Emocje zawsze wygrają z czystą logiką, a tylko logiką dysponuje rozsądek.
Trzeba wiedzieć że takie rzeczy istnieją, ale nie pozwalać na to by przykre stany emocjonalne (strach itd) były w nas. Najlepiej gdy się pojawiają, obserwować się jakby z oddali. Wtedy szybko znikają, nie mają mocy. Gdy zaczniesz je na siłę wyrzucać sprzed swojego wewnętrznego oka, wtedy dasz im siłę, pozostaną i przyjdą jeszcze gorsze.
Ok, strach się niech pojawia, nic miłego, ale jeśli będziesz go obserwował, czasem poczujesz że między Tobą prawdziwym, a lękiem jest bariera, że ten lęk nie jest Twój. To miłe chwile, z początku bardzo rzadkie, ale jak raz poczujesz o co chodzi, będziesz już miał bardzo do przodu.
Gut point 😀
No Marek lubie Cie w takie formie 😀 , jak tak Ci bedzie szło odchudzanie to wróżę śietlana przyszłość w wadze lekko-pół-średniej 😆
a teraz zonk!!!!!!!!!!
jak to z tymi muchami nieskrzywdzonymi?
a pająki sie nie liczą???????? 😆
We mnie ten artykuł wzbudził bardzo fajny stan. Bo po raz kolejny podkreślone jest, że nasze odbieranie świata, jest zniekształcone przez filtry, który zainstalowali nam „więksi” od nas.
Ale to jak będziesz się czuł będzie zależeć tylko od Ciebie, jak sobie to wszystko uświadomisz i zaczniesz pracę nad sobą. To jest właśnie fajne, że sam sobie możesz to od nowa poukładać – sam sobie rzepkę skrobiesz.
Ja wiem że Marek zaraz zacznie pisać, że to nie takie proste i „zburzenie i odbudowa podswiadomości”to trudna praca i na lata, ale mamy ten wybór i możliwośc że możemy to zrobić.
Ja po tym artykule się czuje znakomicie 😀
wiecej takich proszę 😀
Przyznaję ze wstydem, że kilka pająków na sumieniu jednak mam 👿
Jasne że mamy taką możliwość, żadne NWO, żadna organizacja nie jest w stanie sprawić, że spojrzysz na świat bez ego, chociażby na chwilę 🙂
A jeśli to wszystko rozgrywa się tylko w naszych głowach? Zrobie takie małe zestawienie:
zła energia => piekło;
dobra energia => niebo;
zły twór => szatan;
dobry twór => anioł;
Marek który nam o tym mówi => kapłan który nam o tym mówi;
przelejcie mi pieniądze na np .Kia rio => przyjdzie do kościoła i dajcie na tace;
robie to bo w to wierze i taki mam pomysł na życie żeby zyskać kase, laski ,sławę etc => robię to bo (być może) w to wierzę, ktoś kiedyś miał taki pomysł na życie (sprawdzony już) by zyskać kase, władze, laski etc;
itd => itp;
Jak dla mnie różnią się tu tylko nazwy, nazwy które sami nadajemy i próbujemy przekonać innych że to te nasze są właściwe, że to przecież my mamy racje, a przecież sam Marku nieraz pisałeś (chociażby w powyższym wpisie) że prawdziwa rzeczywistość ma się nijak do co w naszej głowie tworzą o niej nasze myśli.
I to jest jedyny i niezaprzeczalny fakt z którym na żadnym poziomi rozwoju nie da się dyskutować. Ubiorę ten fakt w trochę inne słowa które jak mniemam dosadniej oddadzą to co napisałem powyżej: TAK NAPRAWDĘ TO CHUJA WIEMY O NAS, O OTACZAJĄCYM NAS WSZECHŚWIECIE, O TYM KIM JESTEŚMY I KTO MA RACJE!.
p.s.Być może rację mają np. Mormoni. Kto wie?
A co jeśli nie mam zaintstalowanego w dzieciństwie poczucia winy? Pierwsze w moim życiu poczucie winy tak na poważnie otrzymałam od koleżanki w wieku ok. 25 lat z powodów innych niż religia.
A są jakieś sposoby, by osłabiać te twory? Tu już wchodzimy trochę w okultyzm i bardziej skomplikowane prace z energią, których nigdy nie byłem zwolennikiem, ale tak pytam z ciekawości (;
Samo ignorowanie ich istnienia wystarczy?
Podłączam się do pytania Buddy .
To są dobre pytania, śpieszę z odpowiedzią.
Porównania które zrobiłeś, są nie do końca trafne, szczerze mówiąc są kompletnie mylone 🙂 zła energia to masa energii która wpływa na ludzi, umierając już nie ma na Ciebie wpływu (są tu pewne wyjątki w doktrynie, ale mniejsza z nimi) a religijne piekło trwa wieki i bez końca. Zły twór to nie Szatan, bo ten jest przedstawiany jako inteligentny, a twór ma świadomość zwierzęcą, chociaż oszołomionym cudami wyznawcom wydaje się że to bóg.
Co do mnie jako kapłana, zawsze mówiłem że niewiele wiem, i nie mogę być autorytetem, ponadto kia rio? ok. Ale co wyraźnie pisze, nie jestem w stanie komuś za to zmazać jego win, kiedy kapłan uważa że jest w stanie.
Jak sam widzisz, różnice są kolosalne. A że chcę zarabiać na swojej wiedzy, to oczywista oczywistość. Kilka godzin dziennie pisania, lata nauki, chyba nie uważasz że rajcuje mnie w takim wypadku bieda?
Tu też się nie zgodzę. O ego i budowie naszej psychiki wiemy bardzo dużo. Natomiast o świecie faktycznie, gówno wiemy i długo jeszcze tak będzie 🙂
Jako jednostka nie ma takiej możliwości, zauważ że wielki twór to miliony ludzi i ich energia strachu, frustracji, nienawiści, próba uderzenia w twór przypomina uderzenie rowerem w wielki statek pasażerski, nawet nie drgnie. Twory walczą same ze sobą, a my jako ludzie, możemy z nich po prostu wyjść, co mówiąc w „polska język” oznacza odejście ze swojego toksycznego środowiska, rozwód, zmiana pracy itp.
Wychodząc ze złej masy, wejdziesz w inną, trochę albo znacznie lepszą. Nie ma wtedy potrzeby ignorowania tego, rzadko w ogóle o tym myślisz, i cieszysz się po prostu życiem.
Dodam może, że ludzie podnoszący samoocenę, piszący afirmacje, niejako automatycznie wychodzą spod wpływu twora. Nagle czujesz że aktualni znajomi Cię wkurwiają, nudzą, męczą… rzeczy które Cię rajcowały, przestają, to jest właśnie automatyczne wyjście z twora. Wpływ zewnętrzny nawet mimo nasilenia, w Twoim odczuciu słabnie.
Również wydaje mi się, ze nie mam poczucia winy z powodu poświęcenia Jezusa. Jakoś nigdy zbyt mocno nie przyjęłam owych przymusowych nauk.
Raczej kojarzą mi się z prywatą, wyróżnianiem (na religii) osób bogatszych, poniżanie biedniejszych.
Dla mnie był to stracony czas i byłam tam tylko z przymusu mojej Mamy.
Gdy później byłam bardziej sprytna, to urywałam się podziwiać przyrodę, wolałam inne spędzenie czasu. Bywały tez wagary, a jak, wszak jestem normalna 😆
Brak poczucia winy, chociaż mało realny, oznacza że ma się jedną barierę ku szczęściu mniej. Ale zostaje jeszcze np. strach, złość, nienawiść itd.
Pan patrzy na świat przez swój pryzmat. Wydaje mi się, że Pan miał wyjątkowego pecha – nie wszyscy przeżyli to co Pan i nie wszyscy się czuli lub czują tak jak Pan się czuł. Myślę, że ludzie nie wytrwali by w religii, gdyby faktycznie sprawiała im cierpienie i wpędzała w poczucie winy – ten stan ducha jest jednak zbyt bolesny. Nie chcę Pana krytykować, bo nie o to chodzi. Zresztą to Pana strona i może Pan pisać co chce. Pana artykuły pomogły mi w rozeznaniu się w temacie „manipulacje”, z którymi nie miałam okazji zapoznać się w dzieciństwie ani później i nie wiedziałam jak takie coś funkcjonuje i co z tym zrobić. I za te informacje dziękuję.
Każdy patrzy przez swój pryzmat droga Pani, taka nasza już natura. Niemniej, pozwolę sobie nie zgodzić się z Pani kwestią, mianowicie jest wiele osób, które z własnej woli wytrzymują w chociażby toksycznym małżeństwie, gdzie codzienna przemoc i upodlenie to norma. Robią to dlatego że lubią ten rodzaj energii (chociaż krzyczą że absolutnie nie) albo dlatego że posiadanie chłopa i związku jest dla nich ważniejsze niż obrażenia i silna nerwica. Coś wybierają, porównują. Z religią jest podobnie, wiele ludzi cierpi, ale uważa że wszyscy tak cierpią i to jest normalne. Otóż nie wszyscy, ale żeby się tego dowiedzieć, trzeba poczytać coś z pozytywnego myślenia itd, ale czytać nie można, bo kościół zlokalizował tam Lucyfera. I nawet jeśli się czyta, to ma się w głowie do tego instrucję że to jest mamienie chrześcijanina i wtrącanie go do kotła z siarką, więc treść jest przez umysł w większości odrzucana. I tak koło się zamyka.
Powiem więcej – ludzie w imię religii się biczują, kastrują, przybijają do krzyża. Robią to świadomie, a dlaczego? bo mają poczucie winy że Jezus cierpiał, więc sami chcą to poczuć. To wszystko nie ma nic wspólnego z miłością, to niskie, brzydkie energie.
Pozdrawiam Panią serdecznie i do stópek się kłaniam.
jakis czas temu prubowalem rozgryzc skad mam ,odczuwam, poczucie winy.nie to zwiazane z religia.poczucie winy zwiazane z efektem podejmowanych decyzji,nawet tych drobnych.wmowili mi to wiem 🙂 ,co jest dziwne,jak cos nie gra szukam winy w sobie.nie wazne jak doskonale cos wykonam zawsze sie znajdzie jakis paproch ktory wzbudza poczucie winy. ktos zawsze musi byc winny 😀
To co czujesz, to właśnie efekt wychowania religijnego. Pan Jezus cierpiał przez Ciebie, więc nie możesz się cieszyć i bawić życiem, bo to byłoby podłe. Twoja podświadomość chce być honorowa, dlatego trzeba jej wytłumaczyć że to jest bujda na resorach cała ta historia, i że jeżeli faktycznie historia o Jezusie była prawdą, to jego śmierć nie ma nic wspólnego z Tobą.
Jakoś nigdy nie udało mi się spotkać nikogo, kto w imię religii „biczuje się, kastruje i przybija do krzyża”. Znam takich, którzy dla dzieci (myślą, że dzieciom to potrzebne), z braku możliwości (nie wszyscy mieszkają w Warszawie), biedy i nieświadomości wytrzymują w toksycznym małżeństwie, ale bardzo wątpię, że z powodu religii. Religia katolicka nie nakazuje swoim wyznawcom cierpieć. Jeśli ktoś skazuje siebie na cierpienie jest to inicjatywa własna wierzącego spowodowana jak sądzę brakiem wiedzy o religii katolickiej. Jedyne co można przyznać, to to, że katolicyzm zaleca ofiarowanie cierpień na jakieś intencje, ale [b]dotyczy to cierpień, których nie można ominąć/uniknąć[/b] np. jakieś bóle fantomowe czy coś w tym rodzaju.
Zapomniałam się podpisać. 😀
Ja też nigdy nie spotkałem osoby chorej na gruźlicę (chyba) co nie oznacza że ta choroba nie istnieje 🙂 Proszę uważnie przeczytać podany przeze mnie link:
[url]http://pl.wikipedia.org/wiki/Skopcy[/url]
i ten:
[url]http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,7724973,Samobiczowanie_na_Filipinach.html[/url]
Ma Pani wyraźne przykłady katowania się i naśladowania Pana Jezusa w praktyce. Ja proponuję cierpienie likwidować albo aktywnością, a jeśli się nie da (np. ból fizyczny) lekami czy nauką oddechu (sam zwijając się z bólu nauczyłem się pewnej, specyficznej jego kontroli) a nie poświęcać cierpienie Bogu miłości – pomyślała kiedyś Pani co Bóg ma zrobić z tym cierpieniem? po co mu one? jeśli ktoś zrobił świństwo, to moje cierpienie ma zmazać jego winę? to nierealne.
Ale powiem Pani jak to jest – te cierpienie wysyła się do tworu, nie do żadnego Boga. Ktoś kto z cierpienia uczynił sens swojego życia, jest nieświadomym niszczycielem innych ludzi. To nie żadna duchowość, to nędza osobowościowa, prymitywizm, i głupota.
Czy to by oznaczało, że całe nasze (toksyczne) środowisko jest do bani i należałoby je zmienić całkowicie? Czy może jest to po prostu sprzyjająca możliwość, żeby zauważyć to wszystko, co nas męczy albo wkurza? Aby oddzielić chwasty i je wyrwać (to wszystko co nas męczy), a reszta pozostaje (bo jest dobra.
Wóz albo przewóz czy selekcja? 🙂
Wiesz, nie każde środowisko jest złe, ale można przyjąć spokojnie tezę że większość jest może nie tyle zła, tylko negatywna dla nas. Ale żeby w ogóle to zauważyć, musisz się wyżej wznieść, i to umożliwiają Ci afirmacje, praca z lustrem, obserwacja siebie, nauka wybaczania radykalnego i pewnie sporo innych rzeczy których nie znam. Gdy zauważysz że coś jest nie tak, możesz podjąć decyzję, zostać w negatywnym tworze (czyli np. z żoną która się puszcza, czy kompulsywnie wydaje pieniądze i odepchnęła Cię od łóżka a na każdą prośbę o rozmowę reaguje wrzaskami, płaczem, szantażem emocjonalnym) i zrezygnować ze szczęścia, czy też podjąć wyzwanie i spróbować nowego życia, z dala od negatywnych bodźców.
Toksyczne środowisko ogranicza. Spróbuj wśród ludzi którzy piją (rzekomo dla zabawy) odczuwać bezwarunkową radość, a można coś takiego czuć. Zobaczysz jak się zmienią z kolegów w ludzi, których nigdy nie znałeś z tej strony. Podobnie spróbuj w związku czuć szczęście bez przyczyny – miażdżąca większość Pań, poczuje silne zagrożenie, na które zareaguje zgodnie ze swoim warunkowaniem. Atakiem, ucieczką, wyśmiewaniem, drwinami itd.
Albo szczęście, albo dawne towarzycho – wybór należy do Ciebie 🙂
ciągle o kia rio marzysz :)nie za duży dla Ciebie kombiak?ja bym Cię widział w yarisie 1.0 mało pali zrywny ładny i jak już schudniesz bez problemu w nim się schowasz przed fankami 😆 notka świetna dziękuję pozdrowienia ode mnie i żonki z bydgoszcz city 😆
Fragment z poleconego przez Mistrza linka:[quote]Działała tam chłopska prorokini Babanina, która ogłosiła się nową Bogurodzicą. Miała ona czynić cuda i potrafiła się porozumiewać ze zmarłymi, którzy poprzez nią rozmawiali ze swymi bliskimi. Wierzono, że leczy spojrzeniem i dotykiem. [b]W trakcie nabożeństwa wyznawców sekty rozbierano ją do naga, dotykano i całowano po całym ciele.[/b] Wierni modlili się, aby jak najszybciej urodziła nowego Chrystusa.[/quote] 😯 😯 🙄
Czego to ludzie nie wymyślą i jeszcze w to wierzą 😯
Dzięki za takie naświetlenie problemu. Rzeczywiście czasem potrafię rżeć bez zupełnego powodu, co w towarzystwie (kobiety) wywołuje coś na wzór: „Czemu on się ze mnie napierdala?” Ale to nic. 🙂
Chciałbym jeszcze spojrzeć na to z tej strony: załóżmy, że rzeczywiście mam kobietę, z którą jestem, ale się męczę. Na dodatek kolegów napędzanych głównie paliwem alkoholowym. W pewnym momencie zyskuję przebłyski świadomości, że coś jest nie tak. Że oni oraz ona nie są fajni. Na dodatek okazuje się, że moja obecna robota mnie męczy. To wszystko składa się na moje środowisko, otoczenie. I co teraz? Gdzieś pomiędzy tymi kałowymi wyziewami znajdzie się dobra przyjaciółka, zaufany kumpel. Czy oni też – skoro są w moim toksycznym środowisku mimo wszystko – są pod wpływem tego gówna? Czy też mogę ich zabrać ze sobą w dalszą drogę, kiedy odetnę się od całej reszty? 🙂
Marzę, gdyż silnik mazdy 1300, 82 kuce, wystarczą, w kombiaka można np. rower zapakować i skoczyć nad morze (liczę że wyzdrowieję i będzie to realne) jakbym trafił na gazie to jedziesz gdzie chcesz 🙂 yaris? jakoś nie widze siebie w aucie z licznikiem pośrodku, musiałbym się tym przejechać i ocenić, pewnie kwestia przyzwyczajenia.
Jakoś mnie kręci na wymianę auta, chociaż bez stałych zarobków, takie ceny benzyny, to chyba go sobie zostawię. Pozdrawiam też serdecznie 🙂
Bardzo mnie zastanawia czy ta Babanina była sexi? 🙂 bo jak całowali ruską babuszkę co się nie myje latami, to przejebane 🙂
A pieczęcie Cię nie dziwią? za obcięcie jajec wakat anioła a za wacka archanioł ha ha ha 🙂
Bardziej mi chodziło o radość niż o śmiech, ten akurat jest akceptowany, szczególnie po alko, wtedy jesteś wesołek i równiacha. To jest takie warunkowanie, że po alko wypada się przytulać, zwierzać, a na trzeźwo już nie, zautomatyzowane reakcje.
Teoretycznie mogą być w grupie, ale poza tworem, po prostu nie wchodzą emocjonalnie w przeżycia grupy. Praktycznie jednak wątpię by było to możliwe, i czy grupa by to akceptowała. Teoretycznie może być tak że koleś jest w grupie, ale uwazany jest za dziwnego, szajbniętego, ale ogólnie niegroźnego, coś takiego podejrzewam że widziałęm. Po zmianie twora, zupełnie inaczej patrzysz na „fajnych” ludzi, i okazuje się że widzisz rzeczy, których wcześniej nie widziałeś. Czyli raczej ich nie zabierzesz w podróż życia, ale to różnie bywa, oni mogą też się zmienić, mogą się nawet zmienić mocniej i wysforowac przed Ciebie, i uznać że nie chcą się z Tobą kumplować bo masz za płytkie energie :)))))
Powinien Pan walczyć z głupotą, a nie z religią. 🙂 Tak jak już napisałam jest to INWENCJA WŁASNA. Jeśli chodzi o sens ofiarowania cierpienia. Ja nie praktykuję tego: kościół katolicki ZALECA, ale nie wymusza. Nie wiem co Bóg robi z cierpieniem. Może jest jakieś wyjaśnienie, którego nie znam. Nigdy się tym nie zainteresowałam. Musiałby Pan zapytać jakiegoś dobrego teologa jeśli to pana nurtuje. Pozdrawiam!
No właśnie, kościół zaleca 🙂 każde dziecko zwraca uwagę, że symbolem chrześcijaństwa jest człowiek przybity do krzyża. W każdym kościele człowiek ten ma wykrzywioną w bólu twarz. Dlaczego? bo oddał swoje życie za Ciebie. I to wystarczy, te kilka słów, żeby człowiek nosił w sobie problem, całkowicie sztuczny i realnie nieistniejący. Nie interesuje mnie to co kiedyś zrobił jakiś człowiek, ani dla kogo, żyję tu i teraz. W przeszłości (a i teraz nie brak) było wielu co się w celach religijnych palili, wieszali, cięli i prowokowali władzę żeby ich zamęczyć. To ich sprawa, nie moja.
A teolog co może mi powiedzieć, przecież on bierze wiedzę z biblii, tysiące razy zmienianej, źle tłumaczonej, pełnej metafor i idiomów. I który teolog, protestancki, katolicki czy jeszcze inny? bo każdy mówi co innego… 🙂
Powiem Pani co Bóg robi z cierpieniem. Puka się w głowę że facet czy kobieta dostali ciało, rozkosz, a się kaleczą żeby po śmierci zostać aniołem 🙂
Pozdrawiam.
Ależ oczywiście że różnice są kolosalne, i ja jestem tego całkowicie świadomy, i ostatnią rzeczą na świecie byłoby z mojej strony zarzucanie Tobie że chcesz osiągnąć bogactwo i wszystko co się z nim wiąże. Każdy (prawie) normalny człowiek tego chce i każdy szuka na to sposobu który jest w zasięgu jego możliwości, talentów, umiejętności itp. Moje cele nie różnią się za bardzo o Twoich (tzn kasa, laski, wiedza, doświadczenie, rozwój, tylko sława i szeroko pojęta władza chyba nie są mi do niczego potrzebne). Ja tylko chciałem zauważyć że, tu i tu (i pewnie jeszcze gdzie indziej) nazewnictwo ustalone przez bardzo, ale to bardzo omylnych ludzi i ładunek emocjonalny jaki się za nim (tym nazewnictwem) kryje, jest bardzo podobny.
I ja wcale nie twierdze że wiemy mało, bo wiemy już bardzo dużo na temat rzeczy o których pisałem. Ale to co wiemy, całość ludzkiej wiedzy gromadzonej przez wieki w książkach i głowach, w obliczu totalnej wiedzy absolutnej, ma się tak jak mała i cherlawa bakteria w obliczu wszechświata. I mało tego. Doświadczenie przecież już nie raz dawało nam pstryczka w nos, i już nie raz w obliczu nowo poznanych faktów dotychczasowy „JEDYNY ABSOLUTNY I NIEPODWAŻALNY” stan wiedzy okazywał się kompletną bzdurą. I nie widzę zupełnie przeszkód, by coś takiego nie miało się wydarzyć w przyszłości jeszcze wiele razy.
Przykład: aktualnie teoria wielkiego wybuchu (a dokładnie pewna część założeń tej teorii) jest bardzo bliska obalenia. Ergo, w życiu można być pewnym tylko śmierci i podatków.
Sława i władza są mi zbędne, co do lasek to wolałbym jedną, ale fajną na dłużej 🙂 a zanim będzie ta jedyna, trochę trzeba pomłócić, żeby jakoś z fajerwerkami zakończyć grzeszne życie 🙂
Co do wiedzy i teorii jasne, obalą nie raz, teraz będą obalali tę prędkość światła, ciekawy jestem czy to możliwe.
A podobieństwo emocjonalne oczywiście jest, dlatego że w życiu albo cierpisz albo się cieszysz, ale też inne. Przyznasz że wizja mąk w piekle całe wieki bez końca, to coś znacznie gorszego niż reinkarnacja gdzie masz swoje odpokutować 🙂
Miałam napisać ripostę, ale nie napiszę, bo mogłabym tu w nieskończoność dyskutować. Mogę tylko zaproponować żeby się Pan poduczył w kwestiach religii, bo brakuje Panu tej wiedzy – to moja, naprawdę obiektywna, ocena tego co Pan o religii pisze. Wyczytałam w innych wpisach, że był Pan bity przez kolegów, zakompleksiony itp. i domyślam się, że jest Pan niesamowicie wrażliwy. Przeraża Pana możliwość istnienia piekła, Jezus na krzyżu i temu podobne straszne rzeczy i stąd ta ucieczka (Pan to nazwie rozwojem – wiem, wiem).
Teraz widzę że jest Pani prawdziwą katoliczką, tak zawsze się kończy taka dyskusja, w ten sam sposób. Odpowiem Pani – biblię czytałem co najmniej kilkadziesiąt razy, swego czasu znałem większość psalmów na pamięć i ewangelie. Miałem wychowanie katolickie, i sam je uzupełniałem przez lata, zdobywając ksiażki bardzo trudno dostępne, chociażby księdza który funkcjonował w plemieniu gdzie potwierdza istnienie magii, ale mniejsza z tymi przechwałkami kto wie więcej.
Pani nie wie kompletnie nic, nie przedstawiła Pani żadnych argumentów. Ma Pani tylko wdrukowane silne przekonanie że Pani wie. Każdy kto wierzy w coś innego, staje się wrogiem. A wroga można, w imię miłości i Jezusa oczywiście, potraktować niegodnie, bo to przecież dla dobra wiary.
A jeśli brak argumentów, wymyśla się informacje mające pokazać adwersarzowi gdzie jego miejsce. Otóż tak, biłem się z „kolegami” ale tylko raz byłem pobity, w podstawówce. Później różnie bywała, ale bilans wygranych mam dość niezły, praktycznie nigdy nie przegrałem.
A więc tak – nie byłem bity przez kolegów, i nie przeraża mnie możliwość istnienia piekła, bo piekła nie ma po śmierc, w sensie wieczności. Jest piekło, szczególnie dla ludzi pełnych negatywnych emocji, i piekło na ziemi kiedy człowiek się dusi w swojej frustracji, np. Pani je teraz przeżywa. Ja nie, ponieważ akceptuję że ludzie mają różne przekonania. Jedni się kastrują, inni biją, inni klękają przed kawałkiem drewna, to nie moja sprawa.
Tak, dokładnie, nazwę to rozwojem duchowym. Oznacza to że nie akceptuję jak baran wszystkiego co mi mówią, tylko badam samodzielnie. I wyszło mi, że to w co Pani wierzy, to bzdury i bujdy które robią z człowieka kalekę. Proszę to zaakceptować.
I radzę Pani, żeby się przyjrzeć swoim kompulsywnym działaniom, chodzi mi o to że gdy coś uderza w Pani przekonanie, reaguje Pani atakiem. Warto sobie uświadomić co ma się w sobie.
I najważniejsze – jeśli Pani mnie upokorzy, bo mówienie męzczyźnie że był bity (w sensie frajer) to chyba nie oczekuje Pani ode mnie, że po tym tekście padnę w kościele na posadzkę czcić kawałki drewna? raczej zareaguję jak każdy, typowy człowiek – odrazą i wstrętem. Niech Pani teraz się zastanowi, jeśli Jezus istnieje, czy jest zadowolony że odstraszyła Pani od niego kolejnego wyznawcę? raczej nie, jest na Panią zły, wkurwiony, a diabeł zaciera dłonie. Czyż nie jest napisane że nadstawiaj drugi policzek, i na nienawiść (w tym wypadku moją, bo mam inne zdanie) reaguj miłością?
Pani nie przestrzega zasad, których sama broni swoją bujną piersią. Dlaczego? zasady są jasne. Czy nie boi się Pani wiecznego potępienia?
Pozdrawiam słonecznie.
O żesz w morde! Prędkość światła! No ty był zajebisty przykład który powinienem przytoczyć, a nie jakieś tam teorie bigbangowe.
A co do reinkarnacji no przecież że jasne że bym ją wolał od smażenia się w piekle. Ale szczerze rzecz ujmując to jeszcze bardziej wolałbym już aby prawdziwa była religia Normanów. Palić, gwałcić, rabować, mordować, gwałcić (wiem napisałem to dwa razy:)) a na koniec dać się zarżnąć trzymając mocno miecz w ręku i potem już tylko solidna, wieczna impreza w domu Odyna, przerywana tylko na wszelakiej konfiguracji wielokąt z Walkiriami.
No to jest rewelka. Tylko że wybierać i chcieć to sobie możemy. To co będzie jest już dawno zdefiniowane i nic tego nie zmieni.A dowiemy się o tym tuż po śmierci. Która jak już wspominałem jest obok podatków jedynym pewnikiem na tym ziemskim padole.
[quote=Mistrz]A pieczęcie Cię nie dziwią?
za obcięcie jajec wakat anioła a za wacka archanioł ha ha ha [/quote]
Dziwią, ale odebrać to można jako osobisty wybór, chociaż jest tam mowa, że obserwatorów również tak traktowano 😯
Ależ tam wszyscy cienko gadali w końcu bez jajec 😆
[quote=dl]Ale szczerze rzecz ujmując to jeszcze bardziej wolałbym już aby prawdziwa była religia Normanów. Palić, gwałcić, rabować, mordować, gwałcić (wiem napisałem to dwa razy) a na koniec dać się zarżnąć trzymając mocno miecz w ręku i potem już tylko solidna, wieczna impreza w domu Odyna, przerywana tylko na wszelakiej konfiguracji wielokąt z Walkiriami.[/quote]Zapomniałeś dodać kim będziesz w tym UKŁADZIE, gwałconym itd, czy tym który gwałci?
Przecież, aby spełnić Twoją wolę, potrzebni są ludzie, aby można było palić, gwałcić, rabować, mordować …
Muszą się najpierw czegoś dorobić, aby można im to zrabować, muszą się urodzić, aby ich zamordować. Nie jest to tak do końca łatwe z religią Normanów, bo co będzie jak już zostaną sami Normanowie? Chyba wytłuką się między sobą i nastanie święty spokój na Ziemi? 😈
Do Pani Inki.
Proszą Pani, niech się Pani tak bardzo nie denerwuje. Ja też byłem kiedyś zatwardziałym katolikiem i przypominam sobie jaka złość się we mnie pojawiała, gdy słyszałem niewygodne pytania kolegów na lekcji religii pod adresem księdza. Sam po sobie widzę, do jakiego stanu może zostać doprowadzony człowiek (obrońcy krzyża) właśnie w imię miłości Boga Ojca, Syna, Ducha świętego i jeszcze nie wiadomo kogo.
Powiem Pani jak ja to widzę:
Jezus Chrystus jest postacią historyczną bardzo umiejętnie wykorzystaną przez kościół katolicki.
Moim zdaniem nie był żadnym synem Bożym – a to że tak mówił – słyszała to Pani?
Był to człowiek niewątpliwie pozytywny, ale tylko człowiek, który też rozwijał się duchowo, ale wiele jego nauk zostało sprytnie zmanipulowanych przez kościół i wykorzystanych. Jego nauki można interpretować w rożny sposób. Inaczej będzie interpretował je ksiądz, inczej nauczyciele duchowi jak np. E Tolle, Osho. Ja uważam Chrystusa za zajebistego faceta, których dożo ludzi nie rozumiało po prostu, tak jak nie rozumieją tego co mówi Osho, de mello i inni
Nawet A. De mello (Jezuita) w swoich naukach kompletnie odszedł od interpretacji Koscioła Katolickiego bo kultywują poświęcanie się dla innych, co nie ma nic wspólnego z natura człowieka.
Proszę poznać inny punkt widzenia, poczytać parę książek, nie obrażać nikogo, nie pluć i sie nie denerwować.
złośc piekności szkodzi, a piekna i radosna kobieta to skarb 😀
Nie traktuję Pana jak wroga. Nie znam Pana i nic złego mi Pan nie zrobił. Przeczytałam niektóre z Pana wpisów i podziękowałam Panu za wiedzę. Jeśli czuje się Pan urażony moimi wpisami to przepraszam. Nie zamierzałam Pana obrażać. Zauważyłam, że pisze Pan o poczuciu winy, które wg Pana ma każda religijna osoba i zareagowałam. Widzę teraz, że popełniłam błąd pisząc tu – więcej tego nie zrobię. Nie uważam Pana za frajera i faktycznie nie powinnam tu pisać o swoich przemyśleniach. To był wielki błąd. Pozdrawiam.
I znów zapomniałam się p odpisać. Inka
Też zwróciłem uwagę na te podwójne gwałcenie :))))
Nie, no to chyba jasne że tym który gwałci. Gwałceni byli przedstawiciele innych religii, w tym nasi przodkowie sławiący Światowida, im się to nie podobało zapewne. Idealną kombinacją byłoby aby sąsiadami Normanów byli katolicy. Wtedy jedni byliby szczęśliwi że gwałcą, a umierając z mieczem w ręku idą do Asgardu, a gwałceni, cierpiący za wiarę (bo tak by to za pewne sobie tłumaczyli) katolicy idą do swojego nieba. A jak by brakło potencjalnych chętnych do mordu i gwałtu to jasne że napier… byśmy się między sobą. Kluczowym momentem jest śmierć z mieczem w ręku, nosił chyba bym go przypiętym na łańcuszku:). A tak naprawdę to mój poprzedni wpis miał pokazać tylko, jakie to całe ustalanie porządku rzeczy drugiego świata tu na ziemi, jest bez sensu, a nie pokazywać mnie w świetle gwałciciela i mordercy, którym oczywiście nie jestem.
To można załatwić, u Odyna będzie się porządnych siekało i gwałciło, i już teoria gra, wszyscy zadowoleni 🙂 ludzka wyobraźnia może wszystko wymyślić, i nadać temu nimb świętości 🙂
No właśnie, obserwatorów przemocą kastrowano, to byli kryminaliści jeśli w ten sposób robili. A teraz wyobraź sobie imprezę u skopców, wszyscy cienkie soprany 🙂
Ja się urażony nie poczułem, nie takie rzeczy już na mnie pisano; niemniej ktoś inny na pewno byłby niezadowolony że pisze się o nim kłamstwa, bo nigdzie nie pisałem o biciu mnie przez kolegów ani o tym że boję się piekła.
I tak szczerze – nie mnie proszę przepraszać, ale Pana Jezusa. Za kłamstwo, obrażanie, i dużą niewiedzę w kwestiach swojej wiary, nadto za niezdobywanie mnie miłością (żeby mnie pozyskać, albo zostawić miłe skojarzenie z katolikami) a próba zdyskredytowania, poniżenia, pokazania mnie w fałszywym świetle w myśl zasady „jak nie jest ze mną, to jest śmieciem”.
O swoich przemyśleniach proszę pisać, chętnie poznaję różne argumenty, daję się też przekonać jeśli ktoś da radę (tak się stało kilka razy) ale proszę nie obrażać.
Pozdrawiam słonecznie.
No tak, jedni szczęśliwi bo idą do Asgardu, drudzy do nieba za wiarę, wszyscy zadowoleni 🙂 do tych wierzeń Nordyckich mam słąbość, pewnie z przyczyny Thorgala którym się zawsze zaczytywałem 🙂
Proszę Pana, ja nie jestem zatwardziałą katoliczką. Wywodzę się z rodziny ateistyczno-katolickiej. Religia to nie jest coś, co mi ktoś wdrukował i wmówił – miałam wybór. Część mojego rodzeństwa wybrało inaczej. Proszę mi wierzyć, że nie tępię ludzi, którzy nie podzielają moich poglądów. Mój ojciec i część rodziny z jego strony są ateistami. Mimo to mojej rodzinie udało się przetrwać razem przez ponad 30 lat bez wojen religijnych.
Ach Thorgal… miodzio! A wiesz że cały czas jest wydawany, z tym że główną rolę powoli przejmuje Jolan. Ostatni numer 33 z tego roku nosi tytuł „Statek Miecz”. Ponad to ma być wydana osobna 3-odcinkowa seria poboczna zatytułowana Kriss de Valnor.
Bardzo mi przykro, ale nie wierzę Pani. Pozdrawiam słonecznie.
Nie uważam Pana za śmiecia. W którymś ze swoich wpisów napisał, że zemścił się na jakimś koledze, który Pana pobił – stąd wywnioskowałam, że był Pan bity. Faktycznie nie powinnam była tego wywlekać.
Co jeszcze. Nie jestem teologiem, ale wiem, że promując szacunek do siebie promuje Pan najważniejsze przykazanie: „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Ludzie niestety omijają frazę „jak siebie samego” i stąd te skłonności do poświęcania się dla innych, które idzą w parze z byciem wykorzystywanym. Z nadstawianiem drugiego policzka chodzi o to, że czasami można go nadstawić jeśli czujemy, że druga strona może się dzięki temu opamiętać. Człowiek po śmierci nie staje się aniołem. Być może brakuje mi wiedzy religijnej, ale wiem na pewno, że takich poglądów kościół nie głosi.
Ostatnio nie czytałem, empik w promenadzie się wycwanił i na pufach do siedzenia leżą teraz książki, więc nie można posiedzieć. Abstrahując, właśnie czytałem na onecie [url]http://biznes.onet.pl/szukamy-frajera,18563,4936945,1,news-detal[/url] to jakaś tragedia jest co się dzieje, co nawet ludzie w komentarzach piszą. Jak można patrzeć człowiekowi który pracuje za darmo w oczy, i obiecywać mu umowę której wiadomo że się nie da? jaką trzeba być świnią i łajnem?
Bardzo się cieszę, że dopuszcza Pani inne punkty widzenia, jednak nie widać tego po Pani wypowiedziach 🙂
Właśnie dlatego niepotrzebnie tu pisałam.
Pani Inko, czy chciałaby Pani się dowiedzieć dlaczego ludzie rezygnują z wiary katolickiej, czy jakiejkolwiek innej wiary?
Powodów jest mnóstwo.
A część z nich znam.
jestem ich ciekaw
Pan zrezygnował, więc zna Pan te powody. Słyszałam o takich: inkwizycja, podli księża, nieomylność papieża, religia to bajki, zabieranie wolności przez religię, pustota, modlenie się do obrazów (nie do Boga) więcej powodów nie pamiętam. Czytałam o religii z różnych punktów widzenia.
I dodam jeszcze, że to o mojej rodzinie to prawda. Trochę przykro mi się zrobiło, że Panowie mi nie wierzą, no ale niejako sama się „napraszałam”. Pozdrawiam.
Ja zrezygnowałem z katolicyzmu po 33 latach. A powód był prosty:
[b]Nie potrafiłem i nie chciałem być hipokrytą![/b]
stopniowo zacząłem sobie uświadamiać różne nonsensy KK. Właściwie przez cały czas byłem wewnętrznie rozdarty!
Dlaczego nie mogę robić czegoś (oczywiście nie krzywdząc nikogo) co jest dla mnie przyjemne? Dlaczego nie mogę być radosny? Dlaczego mam się z tego powodu czuć źle? Podam przykład, który KK wykorzystał, bo to jedna z najsilniejszych ludzkich potrzeb:
1. sex miedzy dwojgiem ludzi
Jeśli oboje się na coś godzimy (nikt nikogo nie oszukuje) dajemy sobie przyjemność, cieszymy się tym, To ja absolutnie nie czuję się winny, że zrobiłem coś złego. A jeśli nie czuję się winny i mówię księdzu w konfesjonale – jako grzech – że uprawiałem sex z kobietą, to jestem zwykłym hipokrytą, oszustem i kłamcą, bo działam wbrew warunkom spowiedzi:
rachunek sumienia, żal za grzechy (którego nie ma), pokuta.
Jestem uczciwy względem siebie wiec rezygnuję z nonsensownych doktryn KK, nie jestem juz rozdarty i nie oszukuję samego siebie
Te powody o których Pani napisała dotyczą się złych ludzi w szeregach KK. Ja napisałem o doktrynie KK, która jest niezgodna z naturą ludzką i wprawia ludzi w wewnętrzne rozdarcie, co skutkuje poczuciem winy – jeśli ktoś jest wrażliwy. A jeśli ktoś nie ma poczucia winy jest zwykłym hipokrytą, a ja nim nie chce być 😀
[quote=dl]mój poprzedni wpis miał pokazać tylko, jakie to całe ustalanie porządku rzeczy
drugiego świata tu na ziemi, jest bez sensu, [/quote]Wiem [b]dl[/b], dlatego na końcu mojego komcia jest uśmieszek.
Pozdrawiam 😆 teraz jeszcze szerszym uśmieszkiem.
Nie zastanawiałam się, ale w pierwszej części masz wiele racji w tym, że są ludzie, którzy chcą cierpieć np. za to, że Jezus za nich oddał życie, lub inne cierpienia, to faktycznie byłoby spełnieniem ich marzeń. Tragiczne. 👿
Napad na dyliżans.
Zbóje: Oddać klejnoty !
Wnuczek: Babcia też ?
Zbóje: Cicho gówniarzu, babcia też ❗
Zbóje: Oddać pieniądze!
Wnuczek: Babcia też ?
Zbóje: Cicho gówniarzu, babcia też ❗
Zbóje: Panowie na prawo, Panie na lewo!
Wnuczek: Babcia też ?
[b]Babcia[/b]: Cicho gówniarzu, babcia też ❗
😆
[url]poświęcanie się dla innych, co nie ma nic
wspólnego z natura człowieka.
[/url]
Ciekawe 🙂 Płodzenie potomstwa a następnie ich wychowanie to nie jest poświęcenie dla drugiego człowieka ❓
Po co nam wszelkie profesje które za swój główny cel mają ratowanie drugiego człowieka niekiedy kosztem własnego zdrowia a nawet życia skoro nie leży to w ludzkiej naturze ❓ Rodzice po spłodzeniu potomstwa też powinni porzucać swoje dzieci bo przecież ich wychowanie wymaga poświęceń. ❓
[quote=Inka]I dodam jeszcze, że to o mojej rodzinie to prawda. Trochę przykro mi się zrobiło, że Panowie mi nie wierzą, no ale niejako sama się „napraszałam”. Pozdrawiam.[/quote]Inka, zapewne Mistrz bardziej rozwinie myśl, ale powiem Ci, że ja również nie wierzę. Dlaczego? Ponieważ, albo Twoja Mama nie jest zbyt gorliwą katoliczką, dlatego nie przejmuje się zbytnio samotnymi wizytami w Kościele, albo zbyt mocno wierzy i bardzo cierpi będąc samotną we wszystkie święta kościelne. A może Tata, idzie na kompromis i od czasu do czasu spełni Mamy pragnienie towarzysząc jej w uznanych przez nią i potrzebnych jej, obrzędach czyli wspólnych spotkań w Kościele.
Chodzi o to, że w sumie nie jest w porządku, bo któraś ze stron może cierpieć. Przyjrzyj się.
Nic się nie napraszałaś, to przecież tylko wymiana zdań. Nie rezygnuj z dyskusji jak czujesz, że masz rację. Pogadać dobrze, bo niekiedy „otwierają” się nam „zamknięte drzwi” i można anonimowo przyznać, że mają rację. To fajne odczucie, być na tyle prawdziwym, aby się przyznać, że nie wiedziałam, nie zauważyłam, nie przemyślałam, myliłam się itd…
Albo powalczyć i udowodnić swoje racje, lub przedstawić tak jak Ty to odbierasz i na przykład nie widzisz, aby któreś z rodziców cierpiało, czy odbierało innego „świat” w bardzo tolerancyjny sposób.
Najważniejsze to spróbować RAZ, widzieć PRAWDĘ i wtedy w innych sprawach zawsze będziesz ją widziała. Tak ja sądzę, długo twierdziłam (kiedyś), że daję komuś wybór, ale podświadomie robiłam wszystko, aby to był mój wybór, a jak był inny, to byłam niezadowolona. Dzisiaj inaczej własnie dzięki temu, że chcę odczuwać to naPRAWDĘ, a nie, ze tak WYPADA. Potrafię się pogodzić z innym punktem myślenia. Nawet takim, który przyniesie (według mnie)stratę wszystkim stronom. Trudno.
Zachowuję kulturę (bo tak chcę), czyli jak jestem u kogoś w tym przypadku na blogu Mistrza, to nie krytykuję gospodarza w jego własnym domu, przyszłam do niego w gości, bo mam zaufanie, a ewentualnymi wątpliwościami dzielę się na priva. Mogę także w łagodniejszym zdaniu zapytać, czyli bez napadania.
Ale gdy mam jakieś anse, to zapytaj Mistrza piszę na priva ile wlezie, bo tak czuję. Aż Mistrz mówi, dobra aserta przeczytam później, bo mnie oczy już bolą. Dobrze, że nie robię tego (focha 😆 ) za często, bo Mistrz by osiwiał, a szkoda, nie pasowałoby do nowej odchudzonej sylwetki. 🙂 Ja powiem swoje, Mistrz swoje i w porządku. Tylko nie rozpędzajcie się za dużo i tak Mistrz prowadzi równolegle (z priv) drugi blog, a czas tylko jeden.
Pozdrawiam Inka 🙂
[quote=danceService]Nawet A. De mello (Jezuita) w swoich naukach kompletnie odszedł od interpretacji
Koscioła Katolickiego bo kultywują poświęcanie się dla innych, co nie ma nic wspólnego z natura człowieka.[/quote]
Moja niewiara skierowana była ku innej części zdania, wydawało mi się to oczywiste: [quote]Proszę mi wierzyć, że
nie tępię ludzi, którzy nie podzielają moich poglądów.[/quote]
W to nie wierzę, albowiem widziałem, czytałem.
Zyjesz więc bardziej w zgodzie ze sobą, a nie wymysłami jakichś facetów. Czy Bóg powiedział Ci że źle czynisz? 🙂 nie? więc żyjesz ok 🙂
Nie, to nie jest poświęcenie, to jest silny imperatyw biologiczny. Ma Pani wdrukowane że sensem życia jest dziecko, więc bez niego czułąby się Pani koszmarnie. Robi więc to Pani by nie czuć się koszmarnie. To jakie to poświęcenie?
Niektórzy ludzie lubią się czuć potrzebni, inni chcą być bohaterami, i zostają nimi. Celem prawdziwym zawsze jest ego, i jeśli Pani spojrzy w głąb siebie, zawsze zauważy Pani w „dobrym” uczynku siebie.
[quote]bo Mistrz by osiwiał, a
szkoda, nie pasowałoby do nowej odchudzonej sylwetki.[/quote]
Wczoraj 97.0 kg a dziś 97.1kg, radzę sobie chociaż zaczyna się odzywać kulinarna nuda 🙂
Nie mam dzieci i nie czuję się koszmarnie.
Tak lubię sprawiać komuś radość. Lubię widzieć ją w ludzkich oczach. To wszystko co mam do powiedzenia.
DanceService jeśli kiedyś pływając zobaczy topiącą się osobę niech jej nie ratuje bo przecież poświęcenie nie jest zgodne z naturą człowieka. Niech raczej ją popchnie aby szybciej poszła na dno.
Proszę Panią. Jeśli kiedykolwiek znajdę się w trudnej sytuacji jak np. ratowanie tonącej osoby – nie wiem jak się zachowam. Na pewno będę chciał przy okazji takiego ewentualnego ratunku zachować przede wszystkim swoje życie! Przykładowo: Rzucenie się na pomoc bez sprzętu np. bojki sp w rwącej rzece i utonięcie z wierzgającym topielcem nie jest zalecane przez WOPR 😀
Niesienie pomocy owszem, ale gdy nie naraża to mojego życia. Nie czuję się bohaterem, a i jestem człowiekiem strachliwym i to też jest normalne. Nie każdy musi być bohaterem!
Pisząc o poświęceniu gloryfikowanym przez KK, miałem na myśli bezinteresowne działania na rzecz innych, kosztem moich potrzeb. Nie czuję w sobie tej misji 😀
Inka 😀 Ciebie bym uratował (jeśli ważysz do 60kg). Marek musi jeszcze trochę popracować zanim skoczę za nim do wody 😀
Żarcik oczywiście 😀
zainspirowana ,zaczęłam sie odchudzać. tez idzie mi niezle,0,2 kg dziennie. Wolalabym 0,4, chociaz 0,3 , taki efekt moglabym osiagnac uprawiajac sport i medytację,alemi sięnie chce, jakos nie mogę sięzabrać, moze to jakas podswiadoma autodestrukcja
.podswiadomosc zachecona liczbami na wadze ( na poczatku w istocie , trace wode i takie tam ) utrzymuje ten stan. Robie to juz ktorys raz, za kazdym razem efekt mam piorunujacy i czuje sie szczesliwsza:) ja stosuję dietę niedietę.Skutecznie afirmuję ( bez uzycia słow,zeby nie zadzialalo odwrotnie) ze jestem najedzona. I działa.
Tu i teraz ogłaszam,że rzuciłam palenie po 16 latach jarania paczki dziennie.Ostatniego papierosa wypaliłam teraz. Amen .
I dam sobie radę, bo zawsze wygrywam.
czyli błagam o wsparcie duchowe,moze jakąś ciepła mysl chociaż i odrobinę wiary chociaż…
Ze strachu przed niepaleniem napisalam dwa razy chociaż…. a nie palę od minuty.
Proszę o więcej cieplych mysli… jeśli mogę Tu na blogu…
Nie mam nikogo poza Tobą Mistrzu kto by zrozumiał co od minuty i pół przeżywam…:)
To najtrudniejsza decyzja w moim zyciu bo palęi na złośćswiatu ( nie pal nie pal ) i przeciw światu i w dodatku lubię, i jeszcze jak byłam mała moja własna mama paliła papierosy, więc to takmiło mi się kojarzy.
Przepraszam,ze ja tak o sobie..miałam ogromną potrzebę podzielić się tym wyzwaniem. I wierzę,że jeśli to napisałam głupio mi będzie nie rzucić bo Mistrz i czytelnicy czyhają gdzieś za rogiem każdej myśli…:)
I sory za spację, dzidziuś przywaliłmi autkiem w laptopa więcmi nie zawsze styka ( tak tak mam dziecko i palę(PALIŁAM),ale R1, to sie nie liczy)
A mi się punkt widzenia Inki bardzo podoba. oddajesz Jezusowi np bolący ząb i już cię nie boli.
Znam katoliczkę która tak robi,w pierwszej chwili odczułam sprzeciw moralny( bo jak mam temu zamordowanemu człowiekowi wrzucać swoje brudy jeszcze),ale przełamałam się,oddałam troski , uwierzyłam ,że jezus jako osoba krzywdy mi nie zrobi więc wyjdzie na moją korzysc i wygrałam ta modlitwę 😉
Nie chodze do kościoła, nie modlę się , to było tylko doświadczenie.Skuteczne. Energia Jezusa
w KK jest b silna. Tylko ja jakos nie mam sumienia i trochę odwagi z niej korzystac.
Chociaz lubie czasem posiedziec w katedrze -mnostwo tam energii ,ptaki wokół latają inaczej,kwiaty ładniej kwitną. W sumienie mam nic przeciwko istnieniu KK. To jest potrzebne ludziom,wielu jeszcze trzeba zastraszyc przykazaniem ” nie zabijaj”,jak wiele razy zadziała ” nie kradnij” .
Gdzies tam obok nas toczy sie prawdziwa wojna. Gdyby Ci wszyscy ludzie wierzyli w piekło, nie zabijaliby sie nawzajem.
Nie wiem czy to ma znaczenie, ale wpisy z
2011-12-01 19:12:25 Anonimowy
2011-12-01 19:53:28 Anonimowy
2011-12-01 20:46:06 Anonimowy
2011-12-01 20:56:12 Anonimowy
nie są moje.
Mieszczę się w Pana limicie i za potencjalny ratunek dziękuję. 🙂
TO bardzo się cieszę, a czy nie jest tak że jesteś zawsze na nie, co by nie powiedzieć? 🙂
Prosze o podpisywanie się i lekturę regulaminu [url]https://www.ecoego.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=3726:regulamin-i-instrukcja&catid=38[/url]
W przeciwnym wypadku będę zmuszony kasować Pani/Pana następne komentarze.
Taak, to się nazywa mieć logiczny, rozsądny argument w dyskusji 🙂
I ja nie jestem bohaterem, i nie ma się czego wstydzić. Są ludzie ktorym na tym zależy, więc niech oni będą bohaterami.
Ha ha ha, teraz jak byś chciał mnie wyciągać z wody, to poszedłbyś ze mną jak kamień na dno 🙂 97.1kg :)) a jak sobie posiedzę i poczytam, to pewnie sporo mniej będzie 🙂
Gratuluję, chociaż Twój system wydaje mi się nieco ryzykowny, delikatnie mówiąc 🙂
Zadne wsparcie duchowe nie jest Ci potrzebne. Całą siłę, determinację i motywację jakiej Ci trzeba masz w sobie. Bądź na pozytywnej kurwie, i uda się. Palenie rzuciłem po kilkunastu latach, można.
Pomyśl o zyskach, lekki oddech, wolność, radość i wielka duma z siebie… i stratach gdy tną Cię na onkologii a Ty wrzeszczysz z bólu z cewnikiem i igłą w obojczyku…
Pan obecnie może, ze względu na skuteczne środki antykoncepcyjne, żyć w ten sposób. Druga sprawa to to, że nie wszyscy są tacy jak Pan. Co najmniej część wolnych kobiet, z którymi Pan sypia ([b]zakładam, że tak jest[/b]) liczy po cichu, że „coś z tego seksu będzie”. Może to ich głupota, może skutki wychowania albo wzorce kulturowe itp., a może niektórym kobietom trudno jest oddzielić seks od miłości. Znałam pewnego faceta, który zdradzał żonę i twierdził, że seks to przecież nic takiego. Ot, tyle co splunięcie. Nie porzucił jej przecież. Był z nią na dobre i na złe. Można i tak.
Ależ pisz o sobie, po to jest ta strona 🙂
Jeśli to zadziałało, to tylko dzięki Twojej autosugestii, i tylko dlatego że to był taki sobie ból zęba. Jeśli chcesz, zadzwonię do świetnej dentystki i poproszę ją żeby Ci napisała w wolnej chwili, o tym co mi mówiła – niemal każdy pacjent, łącznie z ateistami, prawie że modli się wchodząc na fotel. I nikomu na fotelu przez tyle dekad pracy z ludźmi nie pomógł Jezus, Święta Maryja ani duch święty – pomagało tylko i wyłącznie znieczulenie oraz pewna, precyzyjna dłoń fachowca, oraz wrzaski bólu, które pomagają psychicznie. Wrzeszczałem i ja…
Chciałem Ci przypomnieć, że faceci którzy torturowali kobiety a potem je palili na stosie (za czary) wierzyli w piekło. I tam wysyłali te kobiety z dziką rozkoszą, wierząc że za swoje zbrodnie pójdą do nieba. Jak więc sama widzisz, świadomość istnienia piekła nic nie znaczy. Ludzie zawsze wszystko tak obrócą, żeby ich było na wierzchu.
Mama wychodząc za mąż za tatę wiedziała, że jest ateistą. Nie wiedziała jak to będzie wyglądać w praktyce. Mówiła mi, że liczyła na to, że ojciec po ślubie zmieni się, ale nie doczekała się żadnej zmiany i pogodziła się z tym – ja żadnych wojen religijnych nie pamiętam. Ojciec pozwala sobie czasem na żarciki lub krytykę w tematach religijnych, ale nikt się tym nie przejmuje, ani mama, ani ja. Ripostujemy jak trzeba i tyle. Ojciec czasami chodzi z nami do kościoła w święta – jest to jego wybór. Nikt go o to nie prosi – ojciec jest bardzo oczytany i związku z tym „wszystko najlepiej wie” – jeśli spotkała Pani kiedykolwiek taką osobę doskonale Pani wie co to znaczy.
Znalezienie idealnej osoby do wspólnego życia jest prawie niemożliwością. Zawsze będzie jakieś ale. W temacie religijnym lub jakimkolwiek innym.
Nie pisałam na priv bo jestem tu obca. Zaglądam tu od całych dwóch tygodni, a trafiłam na tę stronę przypadkiem. Przeprosiłam za swój błąd. Sama byłam prześladowana w internecie i wiem jak to jest. Pewien facet pisze do mnie na GG i twierdzi, że jestem jego byłą dziewczyną – Żanetą. Ja nawet nie znam nikogo o tym imieniu. Zabronił mi do siebie pisać i ja nigdy tego nie robię, ale on sam mnie zaczepia pyta co słychać, a potem często mnie wyzywa mnie i pisze że mam się odp**. Jak widać na tym przykładzie można się [b]straszliwie nieświadomie pomylić[/b].
[quote=Joasia]Ze strachu przed niepaleniem napisalam dwa razy chociaż…. a nie palę od minuty.
Proszę o więcej cieplych mysli… jeśli mogę Tu na blogu…[/quote]Nie bój się, dasz radę. Mnie nie udało się od razu i zakupiłam elektronicznego papierosa. Kupiłam i leży, ale JEST. W moim przypadku bardziej mnie zawsze skręcało, jak nie miałam w domu papierosa. Jak był byłam spokojna, że w razie czego (skrętu) sięgnę po grzech.
Mów sobie w razie „skrętu”, że za chwilę to zrobisz czego domaga się nałóg, ale muszę TYLKO zrobić coś tam, albo wyczyścić lustro i przy okazji powtarzaj sobie, że w sumie to fajną cerę masz i szkoda na tamte trucizny. W każdym razie oderwij się myślami,zapewnij [b]potrzebę[/b], że OK kiedy tak chce, zrób coś przy dzieciątku w domu, kuchni itp. zauważysz po czasie, że faktycznie zapomniałaś i już wieczór … Przecież wolno Ci zmienić zdanie i jednak nie zapalić mimo [b]potrzeby[/b]. Po prostu wytłumaczyłaś sobie i siebie zrozumiałaś. Jesteś dla SIEBIE wyrozumiała, przecież się kochasz.
W sumie to [b]strach[/b] o utratę pracy spowodował, że nie palę w ogóle od 17.11.2011
Mogę się „napalić” w przerwie, ale wtedy mi z kolei szkoda, bo skoro tyle wytrzymałam nawet bez elektronicznego 😯
Właściwie, do też generalnie wygrywam, bo jestem konsekwentna, ale kipy miały fajne miejsce we mnie coś na kształt jakiejś przyjemności?
Cieszę się na ten czas w niedzielę na jeden dzień do domu. Ciekawe czy wytrzymam wśród palaczy. Życz mi wytrwania, tak jak ja Tobie. 😈
Polecam dosadne, ale skuteczne słowa Mistrza:[quote] Bądź na pozytywnej kurwie, i uda się.[/quote] 😆
To straszny, trujący nałóg. Acha, w razie czego wykałaczka do buzi, to prawdopodobnie pozwala na opanowanie rytuału palenia. Mój mąż tak ogranicza swoje palenie.
Ja może dodam coś bardzo, ale to bardzo ważnego. Weźcie to sobie dziewczyny do serca – jeśli pękniecie i zapalicie fajka, NIC ZŁEGO SIĘ NIE STAŁO! wypal i nie dołuj się, tylko dalej nie pal. To jest podstawowy błąd rzucających.
Dziewczyny, więcej szacunku do siebie – paliłyście ileś tam lat, jest nałóg, macie prawo ulec, nie ma z tego powodu tragedii. Zapaliłyscie, i wracacie do WOLNOŚCI bez papierosa. I tyle, bez łez, wyrzutów do siebie, cięcia się i chłostania. Macie prawo ulec, i macie prawo po kilku słabościach wygrać. Do roboty, na pozytywnej kurwie 🙂
Pani Inko, coś Pani powiem i liczę, że będzie to zrozumiałe.
Jeśli z kimś się na coś umawiam, przedstawiam jasno zasady, jestem uczciwy wobec tej osoby, a osoba ta liczy na coś po cichu wbrew warunkom umowy, to kto tu jest winien?
Jeśli osoba ta jest rozczarowana, bo jej plan o którym nie miałem pojęcia się nie powiódł, to osoba ta zbiera żniwo swojego kłamstwa względem mnie.
Tak jak powiedziałem: jeśli dwie osoby się na coś umawiają/zgadzają to nie ma w tym nic złego 😉 Problemy pojawiają się, gdy jedna osoba nie mówi drugiej wszystkiego:)
aha i jeszcze jedno: [b]doskonale sobie zdaję sprawę, że nie każdy postępuje tak jak ja[/b] Szanuję ludzi, którzy mają inny system wartości. Jeśli osoba taka mi nie pasuje, to nie zawieram po prostu zażyłych znajomości – niech sobie będzie szczęśliwa beze mnie 😀
Własnie 😀 , ale ugryzłem się w język i grzecznie odpisałem 😀
Pan jest oczytany, inteligentny i ma Pan swoją filozofię życiową. Pożył już Pan trochę na świecie i wie co w trawie piszczy. Problem w tym, że nie każdy wie, to co Pan. Religia, [b]moim zdaniem[/b], broni praw ludzi, którzy mają małą wiedzę, niskie IQ, nie czytali nic bo nie umieją lub nie chcą, nie zdążyli przeczytać/dowiedzieć się, bo są zbyt młodzi. To jest dokładnie to tak, jak w którymś z wpisów Pana Marka o szacunku do siebie. Religia nawołując do „kochania bliźniego swego jak siebie samego” promuje miłość do siebie. Pozwala wydostać się z nicości, nieważności do bycia kimś, chociaż w swoich oczach. „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” znaczy, że: przede wszystkim trzeba kochać siebie, a potem bliźniego. Ludzie niestety omijają frazę „jak siebie samego” i stąd te skłonności do poświęcania się dla innych, które idą w parze z byciem wykorzystywanym. Być może religia to gotowiec, albo pójście na łatwiznę. Między z innymi z braku wiedzy, braku możliwości zrozumienia innych punktów widzenia i skłonności do oszukiwania siebie kobiety łudzą się, że ich przygodny kochanek zostanie z nimi na stałe. Religia z racji swoich zasad stara się bronić je przed tym. Pozdrawiam!
No, religia tak mnie obroniła jak byłem młody, że kojarzyłem moje niepowodzenia z tym, że sobie ulżyłem przy dobrym niemieckim kinie 😀
i młody chłopak przepraszał później wieczorem, przy tej samej modlitwie, obrażonego Pana Boga za zaspokojenie potrzeby fizjologicznej.
[b]Nie zgadzam się z Tobą ani trochę[/b].
Religia broni słabych – ja yhy 😀 – takich słabych, którzy stoją później pod krzyżem z pianą w ustach i gotowi są rozszarpać jak wściekłe psy, każdego kto nie jest taki jak oni 🙂
[b]Jest to smutne[/b]
życzę powodzenia i wytrwałości 🙂 bardzo miło mi się z Panią polemizowało 🙂
Ja swoich niepowodzeń nie kojarzyłam z religią. Kojarzyłam z moim lenistwem, brakiem rozeznania, niewiedzą, zbytnią wyrywnością, nieśmiałością itp. Nie stałam pod krzyżem i nie popieram tych co stali. To było zwykłe ośmieszanie siebie i religii katolickiej. To prawda, że to smutne.
Dodam jeszcze jedną rzecz. Mój własny instynkt samozachowawczy nie pozwoliłby mi zwalać winy za niepowodzenia na Boga czy religię. Musiałabym przyznać, że ja sama w swoim życiu nic nie znaczę i że jestem tylko marionetką i niewolnikiem. Musiałabym przyznać, że ja w swoim życiu nic nie znaczę. Nie zdołałabym tego przetrwać. I albo zabiłabym się albo podobnie jak Pan odrzuciłabym religię, .
Co do tej masturbacji i przepraszania Boga – [b]być może[/b] cierpiał Pan na skrupuły. To można i trzeba leczyć.
Z góry przepraszam za ten wniosek – to są tylko moje dywagacje. Napisałam tam słowa „być może”. Ja Pana nie znam i nie będę stawiać diagnozy.
[b]”Kobiet nie trzeba rozumieć, je po prostu wystarczy kochać”[/b]
Pasuję i wyznaję miłość wszystkim kobietom 😀
Kocham Was zawsze: [b]przed, po, a najbardziej w trakcie 😀 [/b]
Te, w wadze cięższej niż 60 kg też? 😀 Tak z ciekawości pytam.
Ej,przecież człowiek autosugestią wiarą czy wykorzystaniem energii z zewnatrz potrafi sięsamoleczyćz najciezszych chorób.Co więc złego w tym,że słabsze energetycznie osoby, chodzą sobie do KK wierząc w siłę sprawczą Boga? W cosmuszą wierzyć, dla niektorych to jedyny system wartosci.Ja wciaz uwazam ze to dobrze, bo nie kazdy ma swiadomosc i intelekt na takim poziomie zeby samodzielnie dojsc do tego ze mordowanie czego popadnie jest złe.
Musi tak być . I już.
aha i tam w kosciele zauwazylam dwa rodzaje energii, dwa bieguny – jeden pełen pozytywnej wiary, uzdrawiania i drugi cierpietniczo opetańczo gderający. ten pierwszy nie jest taki zły. kazdy kij ma dwa konce.
ja wierzę ,ze Inkwizytorzy to byli magowie i rozpetali tą całamordowniew celu uzbierania sobie energii. Ale to niczym nie potwierdzon przypuszczenia niestety.
[quote]Ma Pani
wdrukowane że sensem życia jest dziecko, więc bez niego czułąby się Pani
koszmarnie. Robi więc to Pani by nie czuć się koszmarnie. [/quote] Odpowiedziałam że nie mam dzieci i nie czuję się koszmarnie. Czy jeśli właśnie tak się czuję nie powinnam tego pisać, bo przeczy to temu co Ty wcześniej napisałeś:?: 🙂
Religia także epatuje męczennikami, kazaniami o skromności (skromni i cisi posiadą ziemię), nadstawianiu policzka, oddawaniu tego co zabiorą, oraz zaleca medytacje nad śmiercią Jezusa za Pani grzechy. Niech Pani zestawi te kilka perełek religii z kochaniem samego siebie.
Nie kojarzyła Pani – gdyż nie zna Pani praw, jakimi kieruje się Pani umysł. A te prawa są doskonale znane, mianowicie gdy czuje się Pani winna za coś (realnego bądź wmówionego) nie zazna Pani nigdy szczęścia. Poczucie winy będzie sabotować każdy sukces i szczęście. I to już jest wina religii, wg. której jestem winny śmierci Jezusa – nie, nie jestem. To był jego wybór.
[quote=Inka]Co do tej masturbacji i przepraszania Boga – być może cierpiał Pan na skrupuły. [size=medium]To można i trzeba leczyć.[/size][/quote]Inka, 😯 litości, wyjdź trochę z nauk KK, a posłuchaj Starowicza zresztą Lwa, seksuologa.
Uwierz mi masturbacja, to samo zdrowie, szczególnie w młodym wieku, kiedy hormony szaleją wraz z wzrostem. Gdyby nie owe hormony, to mężczyźni nie byli by mężczyznami. Jak gdyby naturalną potrzebą boczną jest niezwykłe napięcie, które młody człowiek albo rozładuje naturalnie, albo za pomocą chemii stłumi.
Przyjęło się gdzieś, kiedyś, że wszystko co między nogami, to WSTYD. OK, gdyby punkty erogenne, były na głowie z pewnością chodzilibyśmy w czapkach noc i dzień, bo ktoś kiedyś by tak przyjął. Ja żyję w tym społeczeństwie i skoro ono uznało, że to krępujące, ja to przyjmuję i nie będę się buntowała, bo to głupie.
Chodziło mi tylko o to, abyś zobaczyła, dlaczego masaż tamtych części, gdy organizm sie domaga, to choroba 😯 , a masaż głowy, to już nie.
Nie do końca potrafi, wielu nie potafiło. W tworze nie ma dwóch energii, jest jedna, negatywna. Kościół w sensie rozwoju duchowego człowieka, nie zrobił nigdy nic dobrego. Zablokował go, przywiązał do ziemi.
Ależ skąd moja droga S. są kobiety które tak czują, ale jest ich bardzo mało. Tych które nie czują pociągu do macierzyństwa, i w dodatku nie mają presji innych Pań, jest jeszcze mniej, ale oczywiście są, podobnie jak rodzą się ludzie z dwoma gadającymi głowami czy żwawymi penisami. Druga sprawa jest taka, że skąd mam naprawdę wiedzieć co Pani czuje? może czuje się Pani koszmarnie, a nie lubi mnie Pani i chce obalić oczywistą psychologicznie teorię? może Pani… kłamie?
Pozdrawiam słonecznie.
Masturbacja jest moralnie ok, ale gdy się wyciszę, widzę że wytrysk jednak duchowo wcale nie jest taki ok. Coś mi zabiera, jakby kawałek siebie. Brak czegoś jest wyraźny, w sensie duchowym, nie psychicznym w sensie braku kobiety itd. to dlatego na wschodzie tak ważna jest nauka wstrzymywania wytrysku przy orgaźmie. Jest orgazm, ale nie ma wytrysku, a to Ci heca! 🙂 partnerka wściekła :)))
[quote=Inka]Ja nawet nie znam nikogo o tym imieniu. Zabronił mi do siebie pisać i ja nigdy tego nie robię, ale on sam mnie zaczepia pyta co słychać, a potem często mnie wyzywa mnie i pisze że mam się odp**. Jak widać na tym przykładzie można się straszliwie nieświadomie pomylić.[/quote] Inka zrób sobie spis numerów swoich znajomych i zarejestruj się na gg ponownie.
Swoich przyjaciół zawiadom o zmianie numeru i będziesz miała spokój od głupka. Nie pozwól, aby Cię ktoś wyzywał. Najlepiej jest odejść od takiej osoby, skoro jest to możliwe.
Jesteś chyba jeszcze bardzo młodziutka, proszę innych o wsparcie dla Inki 😈
ciekawe z tym wytryskiem,nie wiedziałam,zo cos tam zabieranawet jesli w poblizu nie ma zasysającej energię kobiety …czyli sciaganie energii z partnera nie jest takie niemoralne skoro i tak by mu umknęła?
Ja już odpuściłem bo mi ręce opadły (i nie tylko). Kompletny brak komunikacji. Ja o jednym, ktoś o drugim 😆
A ja wcale nie twierdziłam, ze masturbacja to choroba. Napisałam, że SKRUPUŁY TO CHOROBA. SKRUPUŁY.
CYTAT ZE STRONY: http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&sz=&pyt=465
Mówiąc o [b]skrupułach[/b] nie mamy do czynienia z problemem duchowym, lecz psychologicznym, to znaczy z zaburzeniem psychicznym na tle nerwicy obsesyjnej, nazywanym „skrupulanctwem” lub „obsesją grzechu”.
Ja nie czuję się winna śmierci Jezusa. Nigdy nie przyszło mi to do głowy. Pierwszy raz zetknęłam się z tym tutaj. Na Pana stronie internetowej. Nigdy o tym nie słyszałam ani w kościele, ani nie przeczytałam w żadnej kościelnej gazecie. Takim myśleniem mogłabym mieć poczucie winy w stosunku do moich rodziców, do moich nauczycieli, do przypadkowej osoby, która widząc mnie mdlejącą na ulicy pomogła mi, tracąc na mnie swój cenny czas i energię oraz do każdego innego, który cokolwiek dla mnie zrobił.
Pan, poniekąd, też jest męczennikiem, męczy się Pan ze mną 😀 Żartuję, ale coś w tym jest. 🙂
[u]Z tym nadstawianiem policzka już pisałam, że można czasami nadstawić jeśli się czuje, że druga osoba się opamięta.[/u] [b]W RELIGII KATOLICKIEJ TRZEBA SIĘ BRONIĆ.[/b] Proszę zauważyć, że religia katolicka [b]nie piętnuje[/b] ani wojska ani policji. Wojsko ma nawet swoich kapelanów, nie wiem jak policja.
Co do skromnych i cichych. Nigdy się tym nie zainteresowałam, żeby gdzieś o tym poczytać. [b]Wydaje mi się[/b], że nie chodzi o to żeby cicho siedzieć jak mysz pod moiotłą i na wszystko się zgadzać, tylko ogólnie o takie cechy charakteru, spokój – ale stanowczość, skromność – ale walka o swoje (nie za pomocą wyzwisk i w miarę możliwości nie za pomocą siły fizycznej).
Zmęczyłam się już tym pisaniem. To moja pierwsza dysputa filozoficzno-religijna i mam dość. Wiem, że w taki sposób nikogo nie przekonam. I że źle robię, próbując się tu wcisnąć ze swoją wersją. Wiem, że najlepiej można kogoś nauczyć świadcząc SWOIM PRZYKŁADEM, a nie słowami. W każdym razie miło mi było i dziękuję, że przeczytaliście to co napisałam i zechcieliście odpowiedzieć. Pozdrawiam!
[quote=Inka]Napisałam, że SKRUPUŁY TO CHOROBA. SKRUPUŁY. [/quote]Dobrze Inka, nie zrozumiałam, zmyliło mnie słowo — to —
Właściwie po co leczyć SKRUPUŁY, należy młodemu człowiekowi po prostu wytłumaczyć biologię dojrzewania i obędzie się bez chemii.
A jeżeli kiedyś później w dorosłym życiu podobnie poczuje potrzebę, pamiętając ulgę (Mistrz trochę mniejszą, bo energia odpływa), ale dla ludzi mniej uduchowionych, jest po prostu fizjologią.
[quote]Potrzeby fizjologiczne:
potrzeba jedzenia,
potrzeba odpoczynku,
potrzeba przyjemnych doznań zmysłowych,
potrzeby seksualne.
Pojęcie potrzeba jest wyrażeniem mylnie używanym zamiennie z pojęciami popęd bądź instynkt.[/quote] Są one na I miejscu w piramidzie POTRZEB i nie jest to mój wymysł, ale się z nim zgadzam.
[url]http://pl.wikipedia.org/wiki/Potrzeba[/url]
W komciu z 2011-12-03 09:48:53, czuję Cię jakąś inną i wycofującą się.
Chyba jesteś po rozmowie z Mamą.
Ja też Ci dziękuję i napisz od czasu do czasu.
🙂
CYTAT ZE STRONY:
http://ajo.pl/archiwum-archive/293565-masturbacja-grzech-4.html
„Jezeli chodzi o wzmanki z Biblii nie pamietam z jakiej to ksiegi, ale to mozna podciagnac pod stwierdzenie, ze „ciało jest świątynią ducha, którą należy dbać i szanować”, a więc wszelki przejaw nadgorliwosci jest grzechem.(nieumiarkowanie nie tylko w jedzeniu i piciu, ale takze w przyjemnosciach cielesnych innego rodzaju).
Jedna masturbacja na dlugi czas nie jest grzechem, ale nadgorliwosc w tym!”
Z mamą spotkam się dopiero dziś wieczorem. Ja się szybko męczę, pisząc na jakimkolwiek forum bo się trochę „kiszę” sama ze sobą. Nie wiem, czy Pani wie co mam na myśli.
Może faktycznie się „kisisz” i przez to raz Twoje wypowiedzi są spokojne, dojrzałe, później trochę chaosu. Ale Inka, kto z nas jest doskonały, ja nie, ile razy się „zakręcę” 😆
Nadgorliwość gorsza od sr….., jak by powiedział Mistrz, ale w tym względzie jak przesadzi, może odczuwać jakiś ból?
Tak sądzę, chociaż nie jestem mężczyzną.
Ćwicz dysputy 😆 , a jak Ci coś udowodnią, to przyznaj ich rację, jak czujesz swoją, to przedstaw nawet dookoła. Z czasem pójdziesz na „skróty”.
Zmieniłaś już GG, aby zostawić za sobą kogoś, kto ewidentnie się Tobą bawi i dobrze wie, że nie jesteś jego była dziewczyną. Tak sądzę, bo gdy ktoś naprawdę nie chce drugiej osoby znać i coś tam wyzywa, a potem głupio pyta: Co słychać?
Zerwij tę ciuciubabkę, bo możesz coś niechcący napisać i Cię „namierzy” w realu, wtedy możesz mieć prawdziwe problemy.
A może Inkę dowartościowuje to że ma psychofana? 🙂
Jest niemoralne, tak samo jak zabicie człowieka który i tak kiedyś umrze :)))
On nie jest moim psychofanem tylko swojej byłej dziewczyny Żanety. 😀 Pisze do mnie: „Cześć Żaneta”. 😀
Wdałam się z nim w rozmowę i teraz mam co mam. 😀
Szkoda mi tego numeru bo jest dość krótki i łatwy do zapamiętania.
To raczej jak jedzenie męsa.odzywcze,zdrowe,ale ma swoje negatywne strony jak smierc swinki. Ale ona po to jest i tylko z tegopowodu zyła żebym mogła ją zjeść. Gdzie tu dostrzegasz brak moralnosci:P ?
Mięso aktualnie nie jest zdrowe, było takie w czasach kiedy świniom nie wpychali antybiotyków i hormonów.
Dostrzegam we wrzasku świnki nie chcącej umierać. Podobnie jak ona wrzeszczą ludzie…
Coraz częściej mężczyźni czują się… zmuszani do seksu 😯 😯 😯
[url]http://zdrowie.onet.pl/newsy/coraz-czesciej-mezczyzni-czuja-sie-zmuszani-do-sek,1,4936321,artykul.html[/url]