Na dziś mam dla moich czytelników niespodziankę; zadanie domowe. Nie będzie jak zwykle łajania, pouczania i moralizowania, tylko konkretna praca na efekt. Napiszę brutalnie; Chcę was rozdziewiczyć duchowo, chcę byście nabrali doświadczenia gdyż tylko one umożliwia porównywanie, niezbędne do radosnego życia polegającego na mądrych wyborach. Chcę byś na chwilę się obudził i ujrzał na własne oczy królestwo niebieskie, które niebieskie wcale nie jest. Do wykonania zadania domowego potrzebna będzie wizja radości, i ciekawość.
Radość
Ot, nic trudnego, wizja radości. A jednak nie jest to wcale takie proste, za jakie się wydaje. Radość to pojęcie względne, często skojarzone ze zniknięciem zagrożenia czy lęku. Odprężenie występujące gdy znika lęk, bywa brane za szczęście i radość. Jest to wielki błąd, gdyż ulga to ulga a nie radość. Na przykład mamy dziecko, którego tatuś w pracy ma ciągle problemy, i lubi zaglądać do kieliszka żeby się odprężyć. Lubi także przypieprzyć dziecku jak wróci na bańce do domu, trochę się rozładować od stresu który powstaje gdyż czuje się niedoceniony, może koledzy z niego drwią a może tylko mu się wydaje że drwią. Ten stres naciska na niego, napręża wytrzymałość psychiczną. I człowiek będący pod takim wpływem stresu uderzy pieścią w mebel, albo zacznie biegać aż do momentu gdy się rozpłacze (częste zjawisko, organizm jest tak wypruty z sił, że nie może utrzymać płytko „schowanych” w podświadomości stłumionych negatywnych emocji) albo upadnie na ziemię z niedotlenienia; ale nie uderzy dziecka, nie przeniesie na nie swoich własnych problemów i frustracji. Tak robi człowiek odpowiedzialny, honorowy. Łajza jednak uderzyć w coś pięścią się boi, przecież pięść może zaboleć, można nawet złamać palec. Biegania też się boi, bo się spoci i zadyszy, a on tego nie lubi; siedzenie przed telewizorem i emocjonowanie się treściami które scenarzyści wkładają mu do głowy jest znacznie przyjemniejsze, i dla niego, i dla tych którzy nim sterują wzbudzając w nim określone marzenia, postawy i myśli.
Uderzenie dziecka ani nie męczy, ani nie ma bólu. A jest chorobliwa satysfakcja; mnie w pracy upadlają (czy nie widzą jaki jestem wspaniały) więc ja też teraz kogoś upadlam, sprowadzam jego godność na same dno, wreszcie triumfuję. A powód? ten zawsze się jakiś wymyśli. Szczeniak nie zjadł obiadu, albo zjadł; jest za gruby albo za chudy; za mało gra w piłkę z kolegami, albo za dużo. Powód to nie problem! coś się zawsze zaimprowizuje. Każdy morderca ma wytłumaczenie, historyczni despoci mordowali dla dobra ludzi (czy rasy),a więzienia są pełne niewinnych. Zarżnął nożem, bo tamten jakoś dziwnie chodził, pewnie pedał, przecież nie miał wyjścia bo się zdenerwował! albo następny, idzie i ma wąsy, czym go rozdrażnił. A więc musiał mu skakać z kolegami po głowie, czy mógł postąpić inaczej? nie! zamknęli niewinnego, szlochającego anioła, z innymi aniołami które dobierają mu się do tyłka.
Tatuś po kielichu
I teraz spójrzmy z punktu widzenia dziecka; tatuś wraca na bani. Dziecko ma już wzorzec, tata wraca z dziwnie zaciętą, zaróżowioną twarzą, śmierdzi przetrawioną wódką; od samego wejścia zaczynają się wrzaski, i bicie z otwartej ręki przez rozpalonego do czerwoności tatę, który odreagowuje stresy życia. I o ile zawsze było około dziesięć, piętnaście ciosów zanim tatuś się zmęczył i rozładował, to dziś tylko kopnął i poszedł oglądać telewizję, przed którą zasnął. Silne napięcie nerwowe, powstałe w oczekiwaniu na bicie, ustępuje. Mięśnie się odprężają, umysł cieszy się doświadczając niezwykłej ulgi. Jest sobota, dziś nie ma bicia, jutro tatuś idzie z mamusią do kościoła się modlić i klękać, więc też nie będzie bicia, nie może pić przed pracą. I ta właśnie ulga że był tylko kopniak a nie ciosy w twarz, jest uznawana za radość.
Tylko że to nie jest radość. To ulga, nic więcej. Jeśli więc mówię Ci o radości, Ty możesz wyobrazić sobie że dostałeś kopniaka; tylko kopniaka. Oczywiście przedstawiłem Ci bardzo przejaskrawiony przykład, żeby uwydatnić na czym polega ta różnica między radością, a wyobrażeniem radości. Czym jest więc prawdziwa radość? to znacznie trudniejsza kwestia. Radość nie powstaje z jakiejś przyczyny, ona jest samoistna. Pojawia się wtedy, gdy przestajesz słuchać swoich myśli i emocji, gdy te treści których doświadczasz w swojej głowie, nie krępują Twojej uwagi. Gdy pojawia się cisza w środku Ciebie, automatycznie pojawia się radość. Wyskakuje jak Filip z konopii indyjskich, radosny i roześmiany. Jest to radość która nie ma żadnej przyczyny, jest bezwarunkowa. Każdy oferuje Ci biznes. Żona za kwiatki da Ci bycie miłą, za prezenty i ślub, seks, z czasem będzie go coraz mniej. Wszędzie żeby coś mieć, musisz coś dać. To jest właśnie warunkowość. Prawdziwą radość odczuwa się w sercu i brzuchu, jest naszym największym przyjacielem. Jest z nami gdy nas krytykują; a także biją, opluwają i okłamują. Dzięki niej stajesz się wolny, prawdziwie wolny. Żaden człowiek nie ma już na Ciebie wpływu, żaden człowiek nie może Ci nic dać. Bo co Ci da miliarder? jacht? bentleya?
Błyskotki
A po co ludzie kupują te błyskotki? ja nie twierdzę że one są złe, one są bardzo przyjemne i miło jest nimi się bawić. jednym z powodów (oprócz oczywistego pokazania swojego bogactwa i wysokiej pozycji społecznej, poczucia radości że jest się wyżej niż inni) jest odczucie radości. Miliarder kupuje jacht za kilkaset milionów euro by poczuć radość. Ta oczywiście pojawi się, ale jako ulga od poczucia że był gorszy nie mając tak wielkiego i pięknego jachtu. Ulga pojawi się, by zaraz zniknąć, taka jej natura. Miliarder więc realnie i jak najbardziej obiektywnie, posiada znacznie mniej niż ten, kto poznał prawdziwą, duchową radość. Mając wewnętrzną radość, masz wszystko co można mieć, i Twoje dalsze życie to radosna, ekscytująca przygoda. Nic Ci nie mogą zabrać, nic Ci nie mogą dać, jesteś wolny, możesz napawać się pięknem świata, bez pragnień i żądz które tłumią radość zastępując ją cierpieniem. Bo jakie to szczęście, jeśli w każdej chwili czegoś pragniesz? to chaos, burdel w głowie, trwający u niemal wszystkich ludzi od narodzenia do śmierci. Pragnienie czegokolwiek jest po to, żebyś nie zauważył że tu i teraz jest prawdziwe szczęście, radość. Nasz przykładowy tata furiat, może ma skodę fabię i wie że się z niego nabijają, śmieją. Chciałby mieć coś fajnego, luksusowego, coś czym jeżdżą modni i znani ludzie z tv, niestety go nie stać. Pragnienie i świadomość tego że go nie spełni, rodzi frustrację, a ta cierpienie, które z kolei dąży do rozładowania się. Jedni więc idą na siłownię by poćwiczyć, odprężyć się, czy na salę bokserską, a inni biją żonę albo dzieci, czy też siedzą całymi dniami w internecie i obrzucają ludzi błotem. To jak się rozładowujesz, świadczy o Twojej klasie jako człowieka. Mnie wspaniale rozładowuje zabawa z Jazzy, albo ćwiczenia fizyczne. Wystarczy pogłaskać Jazzy, coś pochrumkam i ponarzekam na nią, i od razu mam świetny humor. Tak mam zaprogramowaną reakcję, kotwicę mówiąc językiem NLP. Czasem wystarczy pomyśleć o Jazzy, i już, pstryk i jest znacznie lepiej.
O radości prawdziwej, duchowej, piszę teoretycznie. Sam jej kilka razy doznałem, ale stanu trwałego nie osiągnąłem. Jednak wiem że jest taka możliwość, znam swój cel i umiem go wskazać innym. Moim pragnieniem jest, abyś nawet nie doświadczając duchowej, prawdziwej radości, umiał rozróżnić ulgę od stanu niemalże wyzwolenia, oświecenia, bo tym jest właśnie prawdziwa radość. I czując ją, wiedział że to tylko namiastka tego, na co Cię stać. Pamiętaj; stać Cię na więcej niż nędzne ochłapy, które proponuje Ci świat.
Zadanie domowe
Przejdźmy więc do zadania domowego. Raz dziennie będąc na ulicy, w sklepie, staraj się dostrzec w otoczeniu prawdziwą radość. Nie masz jej zauważyć, tu nie ma ocen, ja Cię nie będę chłostal za złe wyniki, a pieścił za dobre; masz być odprężony, traktować to jako eksperyment, zabawę, ciekawostkę. Znając mniej więcej prawdziwą radość (wielka radość z faktu oddychania, życia, bycia takim jakim jesteś, bez szalonego pragnienia zmiany siebie w modela, bogacza czy aktora porno) spróbuj ją dojrzeć, poczuć w otoczeniu. Świat ze swej natury próbuje Cię oszukać, oszałamia błyskami światełek, hałasami które wprowadzają Cię w trans. Żyjesz będąc w autohipnozie, w amoku któremu siłę nadaje fałszywy świat iluzji. Chciałbym więc byś dojrzał w nim okruszki prawdy, coś niesamowitego. Bądź jak gołąb, wydziob okruszki prawdy z autostrady ku prawdzie. A żebyś tego doświadczył, wykonaj zadanie domowe. Potraktuj to jako swoje osobiste, ćwiczenia duchowe których zadaniem jest wybudzenie Ciebie z tego okropnego snu, w którym wszyscy się codziennie topimy. Do roboty, lenie!
Ciekawe jaki to bonus był 🙂 strzelam; buziak od przystojnego faceta? 🙂
[url]http://www.youtube.com/watch?v=G7Qv05ViH7o[/url]
Buziak powiadasz? Nie, to miało związek z duchem. Przystojniak? Nie wiem, czy moje oczy doświadczyły kiedykolwiek przyjemniejszego widoku przy patrzeniu na drugiego człowieka:P 😀
Piękne 🙂 chyba sam nagram coś audio, ale za cholerę nie umiem wydobyć z siebie takiego namaszczonego, wręcz świętego głosu 🙂 moze głos można zrobić w programie taki „święty”?
No to wszystko jasne. Czarujący duch przystojniaka, prawił Ci komplementy i dał buziaka 🙂
„Prawdziwą radość odczuwa się w sercu i brzuchu, jest naszym największym przyjacielem. Jest z nami gdy nas krytykują; a także biją, opluwają i okłamują. Dzięki niej stajesz się wolny, prawdziwie wolny. Żaden człowiek nie ma już na Ciebie wpływu, żaden człowiek nie może Ci nic dać.”
Ja się nie boję radości. Ja się boję ludzi, którzy nawet to chcą nam zabrać. Chcą nas podporządkować bez wyjątku i kontrolować w każdym aspekcie naszego życia. To ludzie, którzy nie mogą znieść świadomości, że inni są wolni prawdziwą wolnością. Ci ludzie są opętani chorobą władzy i bogactwa. Śmiem twierdzić, że rzadko uleczalną, o ile w ogóle…
Ten rozdział jest moim ulubionym:
[url]http://www.youtube.com/watch?v=zdN4ZwP2l80&feature=related[/url]
To jest podstawa całej filozofii Tolle, baza na której opiera się cała „Potęga teraźniejszości” i klucz do szczęścia.
Marek, świętego głosu to ja Ci nie zmoduluje w programie, ale możemy zrobić coś takiego, że dasz mi tekst, a ja mam świetnego lektora i wrzucimy jakąś muzę, a potem na youtube 😀
Bajki to by mi mógł chyba tylko duch Andersena opowiadać 😀 😛 bo w inne nie wierzę. Póki co, niech spoczywa w pokoju. Na szczęście jego dorobek jest namacalny i w każdej chwili mogę po niego sięgnąć.
To tylko Twoja interpretacja moich słów, ale niech tak zostanie 😀
Gdy odczujesz tę radość w sobie, nie musisz się już nikogo bać, nic Ci nie zabiorą. A czy uleczalna? to ich problem, nie Twój 🙂
Zaraz obejrzę. Ale można tak zrobić z echem jak w kościele, długie pauzy, coś tam „świętego” można wymodzić 🙂
Uważasz że nie jesteś godna komplementów? to ważne pytanie, odpowiedz szczerze. A co do ducha, piszesz tak jakbyś chciała żebym drążył temat, dopytywał Cię, tak to odczuwam. Jak chcesz to napisz, jak nie to nie 🙂
Oglądnijcie bo warto [url]http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Pt7ZlqQVhI8#![/url]
Odnośnie tu i teraz. Rano była „TAM” i mogę odnieść się na świeżo do pytania dotyczącego komplementów. Tak dziwnie się składa (podobno nie ma przypadków, bo przebieg dnia ubiegł to zapytanie), że rano usłyszałam niespodziewanie bardzo fajny komplement. Lubię je:D 😀
Absolutnie nie miałam zamiaru frapować Ciebie tym metafizycznym doznaniem, ponieważ sama go do końca nie rozumiem, a odniosłam się jedynie do tematu artykułu. Jedno jest pewne: było nieziemsko przyjemne.
Troszku długie 🙂
No i do czegoś wreszcie doszliśmy 🙂 opisz mi więc swoje doznanie, proszę 🙂
Jako, że wierzę w Boga, odczułam coś na kształt obecności Anioła, który był tak gęstą energią miłości, że myślę, że mogłam się na tym powietrzu położyć i chyba lewitować. Niesamowite uczucie. Zaznaczę, że ja byłam w tym momencie nieprzygotowana na takie doznania, mój umysł był zrelaksowany i to uczucie na pewno nie wypływało ze mnie. Piękne 😀
Można podpatrzeć dobrego wojaka Szwejka. Ten to dopiero miał różowe okulary. 😀
Bardzo ciekawe, możesz napisać dogłębniej o tym uczuciu?
Ponadczasowa powieść, Szwejk jest zajebisty, a najlepszy podporucznik Dub, przypomina mi mocno Sławka 🙂
Ale naprawdę ciekawe…i wszystko staje się jasne jak ekonomia wpływa na życie…
Niestety nie mogę, sama bym chciała coś więcej wiedzieć, a nie wiem. Więc poprzestanę na tym, co napisałam, dlatego że naprawdę nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. No chyba, że mam je literacko ubarwić i ubrać w inne słowa, osadzić bohaterów w konkretnej sytuacji, nadać im cechy, których nie mają, ale wtedy to mogłaby być półfikcja i kompletnie nic byś nie zrozumiał, a ja tym bardziej:P
Czy doszło do narastającego sprzężenia wzrokiem, czy było olśnienie, czy był narastający zachwyt, czy dostrzegłaś powidoki typu aura, kolorki koło oczu, jaki był to kolor ?
Powiem tak:
Spotkanie I stopnia: tak sobie stoję i nagle doznaję olśnienia (dla mnie jest to w ogóle dziwne bo z tego co pamiętam, panował w tym miejscu półmrok), z tym że w ogóle jak gdyby działo się to obok mnie, jakbym oglądała film. Na drugi dzień go mijam, patrzę i myślę: co za bufon nadęty.
Spotkanie II stopnia: Aura- do dziasiaj nie wiem jak wtedy trafiłam do domu
Spotkanie III stopnia: to właśnie to coś co opisałam powyżej i jeszcze bardziej mnie to zastanawia ❓ Nie patrzyliśmy na siebie, był w pobliżu, odseparowałam się od wcześniejszych wydarzeń.
Żadnego werbalnego kontaktu między nami dotąd nie było.
Postaram się obejrzeć jutro 🙂
A to jakiś kolega z innego działu w pracy, czy ktoś z ulicy? może to uruchomienie pamięci poprzednich inkarnacji?
Może to faktycznie ma związek z karmą. Sama mam wrażenie, że w poprzednim wcieleniu byłam hulaką i bawidamkiem. 😛 😀 😛 😀 A teraz jestem w ciele kobiety.
Jak włączę wsteczny bieg i popatrzę w przeszłość to mam wrażenie, że jeszcze jeden mężczyzna w taki szczególny sposób na mnie oddziaływał, tylko w trochę innej jakości.
[quote=zakapior1983]Ale naprawdę ciekawe…i wszystko staje się jasne jak ekonomia wpływa na życie…[/quote]Tak [b]EKONOMIA to dopiero RELIGIA [/b] 😯 Teraz rozumiem dlaczego szefowa okrada innych i tak jak w filmie usprawiedliwia to sobie, bez względu na konsekwencje religijne (nie boi się Boga, swojego Boga) boi się biedy, a żyje na wyższym poziomie materialnym. Bo jej rodzina liczy się ponad wszystko 👿 Napisałam powyżej przysłowiowego euro, ale sprawa ma się od 5-10-150 euro. Co za wredota, a ja nie mam póki co wyboru. Jeżeli tylko mi się uda, to odejdę z radością.
A może byłaś w poprzednim życiu czarnoskórym niewolnikiem tego Pana? 🙂 to też możliwe 🙂
Twoja szefowa Aserta, to przerażający przykład obłudy i hipokryzji. Z takim nastawieniem i ładunkiem krzywd którą wyrządza ludziom, praktycznie ma zamkniętą drogę do szczęścia. Żeby doznać szczęścia, trzeba się otworzyć, puścić swoje lęki, żyć uczciwie, a ona sobie na to nie pozwoli, bo parę groszy jest ważniejsze. Ty nie masz tej ścieżki zamknięte, doceń to że masz znacznie lepiej od tej kurwy, i wybacz mi Panie Boże za brzydkie słowo 🙂
[b]Jeśli nie było werbalnego kontaktu (spojrzenia sobie w oczy, rozmowy) to znaczy że:
– [size=medium]wszystko musimy rozpatrywać w kategorii hipotez i ich prawdopodobieństwa[/size][/b] 8) ,
– najbardziej prawdopodobne wg. mnie jest to, że Sama stałaś się źródłem tych odczuć, a podświadomym bodźcem był wyjątkowo trafiający do Ciebie zestaw feromonów tego faceta.
Półmrok sprzyja wyluzowaniu, a to sprzyja odruchom nieświadomym, spontanicznym a nade wszystko grze wyobraźni.
[b]Bardzo tu przestrzegam przed grą wyobraźni[/b], to może być niebezpieczne, bowiem zamiast racjonalnego postrzegania wdajemy się w subiektywne odczucia, widzenie tego co chcemy widzieć, schlebiamy swojemu ego i jego fantazjom, a to może prowadzić nas wręcz do urojeń, schizofrenii, itp.
– byłoby bardzo dobrze gdybyś bardziej szczegółowo opisała te sytuacje związane z, jak to nazwałaś, spotkaniami I, II, III stopnia.
– ten nadęty bufon może taki w istocie jest :confused: .
A może to nieśmiały gostek, o słabszym wzroku. Kobieta zmienną jest, nawet nie wiecie moje Drogie, jak zmiana fryzury, koloru włosów, stroju, może ogłupić faceta 😯 . Kobieta której nie zna za dobrze może po takiej zmianie, przy pobieżnym spojrzeniu, wydać się nieznana. Przecież nie zwykliśmy dokładnie lustrować każdą mijaną osobę 😀 .
Przecież było tam dość ciemno, osoba z gorszym wzrokiem nie rozpozna w takich warunkach najbliższej osoby nawet z kilku metrów.
Poza tym są faceci „wesołki”, „cyniczne skorpiony i „ponuracy”.
I tak np. są „ponuracy”, którzy po bliższym poznaniu są jak do rany przyłóż 8) 😛 .
– [b]można rozważać też inne źródła dostrzeżonego fenomenu.[/b]
Zakładając że rzeczywiście mamy do czynienia z fenomenem [b]którego źródło jest także poza Tobą[/b] możemy rozważać szereg koncepcji, które będą próbować go wytłumaczyć.
Sam miałem lata temu do czynienia z interpersonalnym fenomenem, tam doszło do niesamowitego kontaktu wzrokowego sprowokowanego przez kobietę.
Mógł być to psychologiczny żart, test, choćby test chwytu marketingowego, dwie panie mogły się o coś założyć i prowokować pierwszego napotkanego (w mroku korytarza – tu mamy koincydencję z Twoja sytuacją) faceta, może to młoda „czarownica” (czy absolwentka psi kursu) robiła sobie test i napotkała coś czego się nie spodziewała, może to karma, może czary, może harmonijny rezonans dwóch gorących dusz, może, może…
Zostałem sprowokowany i oczekiwałem szczerości, nie pomyślałem, że ta dziewczyna mogła być w sytuacji podobnej do mojej i niewiele wiedzieć.
Teraz żałuję że nie porozmawiałem z nią, ale tkwiąca we mnie mieszanka podejrzliwości, nieśmiałości, kompleksów, może i tchórzostwa, właśnie też i gra wyobraźni, skutecznie mi to uniemożliwiła.
Tzw. dziwne przypadki towarzyszą mi od lat.
[b]Tłumaczę to pojęciem synchroniczności[/b], stworzonym przez słynnego psychologa Carla Junga a będącym w istocie ogólnym zaszeregowaniem fenomenów mających różne źródła.
[b][size=large]Patrz[/size][/b]:
[url]http://nowaatlantyda.com/2012/02/16/synchronicznosc-i-urojenia/[/url]
[b]To wszystko może rodzić frustrację i w moim przypadku rodzi, także bezradność, itp.[/b]
– oczywiście znajdzie się wielu ludzi KK, czy ogólnie wierzących, którzy będą mieli proste wytłumaczenie że to sprawka szatana, podstępnych demonów, itp.
– u Ciebie pocieszające jest to że widzisz w tym jakiegoś Anioła.
– jeśli już na gruncie parapsychologii próbujemy szukać koncepcji które mają wytłumaczyć zaobserwowany fenomen, to należy oprzeć się na zjawiskach praktycznie udowodnionych jak telepatia, rozdzielenie ludzkiej świadomości od nieświadomości (podświadmości i nadświadomości), koncepcje karmiczne rozważałbym w ostateczności, sam absolutnie nie wierzę w coś tak nieprawdopodobnego jak karma i inkarnacje.
Świat jest wystarczająco skomplikowany by komplikować go do n-tej potęgi.
[b]A życie i natura pokazują że geniusz tkwi w prostocie, a proste rozwiązania są NAJBARDZIEJ PRAWDOPODOBNE[/b] ❗ 8) 8)
Co do synchroniczności (źródło – telepatia ❓ ) to moja sąsiadka urodziła kilka miesięcy temu dziecko.
Niemowlę nieraz płacze a sąsiadka podchodzi do niego i głośno mówi (nawet w nocy): cicho ❗ cicho ❗
Żadnego ciepła w głosie, żadnego kołysania w rękach, pocieszania.
Dziecko pozbawione matczynego ciepła, pieszczot, być może z powodu kolejnego strachu bycia posądzonym o pedofilię.
Istne szaleństwo ❗
Oczywiście to nie pomaga i niemowlę płacze dalej.
Wtedy przychodzi z pomocą „niewidzialna ręka” – sąsiad (np. wybudzony płaczem dobiegającym z sąsiedniego mieszkania w nocy ze snu) i tak od serca, z serdeczna słodyczą płynącą prosto z serca (trzeba nauczyć się w sobie to wizualizować) mówi w myślach „no cicho już dziecino, cicho, już dobrze) – i w tej samej chwili niemowlę przestaje płakać.
No cóż, czysta, klasyczna telepatia.
[b]Ten sygnał z serca dobrze jest opisany tu:[/b]
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=4Ij8PExvwu0#!
[b]Polecam[/b] ❗ 8)
[b]Choć oczywiście w wielu kwestiach Gregg Braden może się mylić, znowu przez grę wyobraźni i tego co chcemy widzieć.
Poza tym wszędzie jest mnóstwo oszustów, w tych Chińskich „uzdrowicieli” kompletnie nie wierzę[/b]
[url]http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=4Ij8PExvwu0#![/url]
Dziękuję Ci bardzo za tę wypowiedź. Tak gdzieś koło południa przywiodło mi na myśl słowo rezonans i pomyślałam, że ktoś coś mi o tym może napisze. Szkoda, że z tą kobietą o tym nie porozmawiałeś. Tak teraz myślę, że to chyba też jest obustronne, bo kiedyś wiem, że za mną wybiegł, tylko ja się spieszyłam, a poza tym nieśmiała jestem 😛 Nie wydaje mi się, żeby takie coś można było wyćwiczyć. A jeżeli nawet, to można tylko sobie tym krzywdę zrobić manipulacją, przyciągając nią taką samą oszustkę. I zdradzę Ci w sekrecie, że kiedyś właśnie z Robertem miałam takie jak to nazywasz sprzężenie wzrokiem, i pomyślałam to samo co Ty, że uczył się na jakichś kursach i jakimiś tanimi chwytami chce mnie uwieść i od tego momentu nie patrzę podejrzanym typom w oczy:P
Robercik to TY?
Któż to wie 😯 8)
Faktycznie mam na imię Robert.
Ale ta moja sytuacja była dawno temu, jeszcze w latach 90-tych.
Takich sytuacji z pewnością jest sporo, np. Tantra wykorzystuje sprzężenie, rezonans.
[b]To jest w nas, ludziach, duchowe pokłady z których nie zdajemy sobie najczęściej sprawy i czasem odkrywamy rąbek tajemnicy przez przypadek[/b].
[b]Jednak w tym miejscu rodzi się elementarny, fundamentalny problem – [size=medium]problem prawidłowej interpretacji dostrzeżonego zjawiska[/size].
Im bardziej bujną mamy wyobraźnię, wiedzę, tym większy w istocie problem jest przed nami, ale i większe szanse dotarcia do prawdy.
Tej prawdziwej[/b] ❗ 8)
Proszę poczytaj art o synchroniczności i komentarze ❗ 8) ), posłuchaj Bradena.
Wygląda mi raczej na fascynata a nie oszusta (choć nie wiem czy nie jest to jednak czasem kolejny cwaniak ze swoim planem na cyniczny biznes, internet to ocean oszustów i rzadkie prawdziwe diamenty) może nawet nieco zaślepionego swoją wizją świata, ale jest tam wiele fragmentów układanki z naszego, jak widzę 8) , życiowego śledztwa 8)
Szkoda, że to widocznie nie Ty. Moja sytuacja miała miejsce jakieś 5 lat temu. Może Ty masz jakiś specyficzny wrodzony sposób odbierania innych ludzi, którego sobie nie uświadamiasz, inną wrażliwość, może bardziej ponadzmysłowy intuicyjny odbiór uczuć i emocji względem Ciebie, który w różny sposób się aktywizuje.I ona odbierała świat podobnie.
Ja zawsze byłam inaczej wrażliwa niż reszta, bardzo emocjonalna, z artystyczną duszą, chociaż starałam się żyć normalnie, co i tak nie uchroniło mnie od doświadczania bez mojej świadomej zgody różnych zjawisk, które towarzyszyły mi praktycznie od urodzenia. Może to dlatego?
Wykrzyczał mi przy ludziach, że mnie kocha, czym wydaje mi się teraz- ryzykował, a mi i tak wydawało się, że jest absolwentem jakiegoś kursu i chce sprowadzić mnie do roli królika doświadczalnego. Chociaż widziałam w nim inność, ogromną wrażliwość i jego ukrywanie się pod różnymi maskami, do tego stopnia, że wątpiłam w to co mówi, myśląc nawet że jest nawet homo. I nie było to moje złudzenie, bo inni też dostrzegali, że jest jakiś inny, odstający od reszty.
Teraz już całkiem nie wiem co myśleć i jeszcze bardziej jestem skołowana.
A czy to teraz takie ważne. W Polsce teoretycznie zniesiono niewolnictwo. Teraz mamy samozwańczych beduinów:P Chociaż wydaje mi się, że klasą społeczną w tym życiu sobie dorównujemy:D:P Na nizinach, ale to zawsze lepiej niż na samym dnie:P
Po tym co Ci napisałem to masz o wiele łatwiej niż ja swojego czasu.
[b]Musisz pamiętać tylko o jednym – zachowywać trzeźwość umysłu, odrzucać destrukcyjne fantasmagorie wyobraźni i ego.[/b]
Przede wszystkim przestań o tym myśleć i zadręczać się.
[b]Jeśli już masz myśleć o tym, TO W TAKIEJ KATEGORII JAKĄ CI ZAPROPONOWAŁEM – JAKO ŻYCIOWE ŚLEDZTWO.[/b]
I niech temu śledztwu towarzyszy uśmiech, spokój wewnętrzny i radość 8)
Bo być może stała się wielka rzecz ❗
Jeśli bowiem spostrzegłaś realną synchroniczność, stałaś się świadkiem realnego działania ludzkiej, boskiej duchowości (miejmy nadzieję że nie demonicznej, bo wg. mnie to przede wszystkim ludzie tworzą demoniczne byty, jak są głupi za życia na jawie, podczas nieświadomego OOBE tak i po śmierci).
Przestajesz być osobą wierzącą, stajesz się osobą wiedzącą.
I niech Cię pocieszy fakt, że są wrażliwi heteroseksualni faceci, żadni tam homo czy bi 8) .
Dla mnie czymś nie do przyjęcia jest męski homoseksualizm.
Tak, ludzie noszą maski, homoseksualiści dziś się raczej nie ukrywają, często wręcz się obnoszą z tym.
Dawniej wielu nosiło plotkarską łatkę homo mimo tego że nie byli homo ale w czymś podpadli członkom tej czy innej grupy nieformalnej.
I na odwrót – wielu hersztów grup nieformalnych, czy członków ich dworów było zakonspirowanymi homo, którzy potrafili innych wrabiać w homo by chronić siebie.
Znam to z autopsji, jeden cyniczny koleś z mojej klasy puszczał plotki że jeden z kolegów jest homo, podczas praktyki ten cyniczny sk******* wpadł, bo koledzy przyłapali go z dorosłym facetem w jednoznacznej sytuacji ❗
Wcale nie uważam, że była to gra mojej wyobraźni. W ogóle na takie rzeczy nie byłam nastawiona, a jednak się stały. I teraz próbuję to sobie w sposób racjonalny wytłumaczyć. Napisałam o tym tutaj, w nadziei, że ktoś spotkał się z czymś podobnym. I moja intuicja się nie myliła, bo też chciałeś swoje doznanie sprzed lat rozszyfrować do końca. Jednak finału jak widać jeszcze nie ma, więc muszę sama to odkryć. Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję oraz mam nadzieję, że być może jeszcze kiedyś ujawni się i dla Ciebie ta najwłaściwsza odpowiedź.
Również pozdrawiam serdecznie.
Pamiętaj o jednym, żyjemy w wyjątkowo paskudnych dla ludzi wrażliwych czasach.
Nie przejmuj się, staraj wyrobić w sobie swoistą odporność.
Nie wyostrzaj bez ważnej potrzeby czułości zmysłów, wie o tym poniewczasie wielu zbyt czułych – sensytywnych różdżkarzy.
To tak naprawdę nadal terra incognita.
To element parapsychologicznego BHP.
Na koniec zdradzę Ci że ten rezonans sprzed lat narastał razem z siłą wejrzenia w oczy, razem z rozszerzającymi się kilka razy powiekami.
Jestem mańkutem i być może asymetria zrodziła tu symetrię i nową jakość.
To były następujące fazy:
– nieco prowokujące spojrzenie dziewczyny (wiosna, maj, ciemny korytarz, poranek),
– wyluzowany facet (długi weekend, w robocie pustki i luz) idzie korytarzem biurowca i mija dwie panie, z których to jedna właśnie nieco prowokacyjnie, ale też radośnie i ciepło patrzy mu się w oczy,
– druga pani w tym momencie stoi odwrócona plecami, facet tą drugą poznał niedawno,
– facet odpowiada odruchowym radosnym spojrzeniem, mimo że jest dość nieśmiały nie ucieka wzrokiem,
– radosne spojrzenie dziewczyny nabiera nieco barwy zdziwienia, powieki nieco się rozszerzają,
– odruchowo odpowiadam tym samym, akcja toczy się szybko, idę w ich kierunku mrocznym korytarzem, dzieli nas góra kilkanaście metrów,
– z mojej strony było to wszystko na zasadzie odruchu, żadne małpowanie czy prowokowanie, to nie moja mentalność, ale nawet gdybym coś tak chorego wymyślił to po prostu byłem wtedy zbyt zaskoczony całą sytuacją i wszystko działo się zbyt szybko by robić cokolwiek świadomie i po przemyśleniu,
– w oczach dziewczyny widzę coraz większe zdziwienie, jeszcze kilka razy powieki będą się rozszerzać, że też oczy człowiekowi z orbit nie wyleciały ❗ 😯 8)
– zdziwienie zamienia się w narastający gwałtownie zachwyt, nieziemską fascynację, ekstazę, uniesienie,
– na zasadzie empatycznego lustra te stany udzielają się i mi, zaczynam dostrzegać w tym momencie niewielkie powidoki aury, o kolorze charakterystycznym dla ludzi gorących, namiętnych,
– dziewczyna patrzy się na mnie… trudno to zaiste już opisać, i na kogo to padło – na faceta nieśmiałego, z kompleksami, wrażliwego, przeczulonego,
– takie spojrzenie może być kierowane do Boga przez jakąś zakonnicę uniesioną w ekstatycznej wizji , no może do jakichś Aniołów a nie do zakompleksionego faceta z niską samooceną,
– i jak tu nie podejrzewać perfidnej manipulacji….
Dobranoc 8)
Super, czuję się odmieniona 😛
[quote]Są to sytuacje takie jak śmierć kogoś bliskiego, rozwód, rozstanie z facetem. Jeśli odczułaś to na własnej skórze, wiesz że przeważnie wtedy nie chce się jeść, stajesz się, przepraszam za słowo; otępiała.[/quote]
Wydaje mi się, że zacytowane zdanie nie powinno być skierowane do otyłych osób.
Swego czasu interesowałam się odchudzaniem i czytałam gazety, oglądałam w TV program o odchudzaniu itp. i w większości otyłe panie mówiły o tym, że zajadają stres. Tłumaczyły to tym (wydaje mi się, że wręcz zawsze), że w dzieciństwie dostawały słodycze jako pocieszenie. Mam bardzo otyłą koleżankę, która też wiele razy mi mówiła, że jak jest zestresowana to dużo je (głównie słodyczy).
[quote]Twój problem nie jest realny, jest stworzony przez innych ludzi, przez społeczeństwo w którym żyjesz.[/quote]
Tutaj zaprzeczasz temu co pisałeś wcześniej o otyłości. No wiem, że zmieniasz image, ale to chyba przesada. Dajesz do zrozumienia, że otyłość jest w porządku, tylko ludzie źli (wiem, że są źli :-)). Z tego co czytałam otyłość typu gruszka (tłuszcz na udach i pośladkach) jest, że tak powiem znośniejsza dla organizmu, natomiast otyłość typu jabłko (tłuszcz na brzuchu) indukuje choroby np. słodką cukrzycę, czy nadciśnienie. Więc niestety to nie jest tylko problem braku akceptacji przez innych ludzi, ale i zdrowotny. Z drugiej strony, jeśli miałeś na myśli kobiety, które ważą mało, a chciałyby ważyć jeszcze mniej (niektóre chcą być anorektyczkami), to myślę, że warto by było zaznaczyć, że w tym zdaniu chodzi o takie panie. Albo chociaż jakoś to rozróżnić, że panie, które źle się czują, chorują, są zagrożone chorobą, odczuwają nieprzyjemne skutki otyłości (choćby bolesne ocieranie się ud w lecie) itp. powinny schudnąć, a te które mają trochę za dużo tłuszczyku mogą siebie tylko polubić bez odchudzania.
[quote]Czy nigdy Cię nie zastanawiało, dlaczego są ludzie którzy jedzą ile chcą i co chcą, a nigdy nie tyją?[/quote]
Zawsze śmieję się z tego stwierdzenia. Mój mały braciszek był bardzo chudy i zazdrościliśmy mu, że ma taką super przemianę materii. I cóż… Gdy przeszedł na dietę ciastkowo-cukierkową to przytył 15 kg. Ja sama jestem szczupła, ale wcale nie jest tak, że jem co chcę i ile chcę. Z tego co mi wiadomo osoby, które nigdy nie przytyją mają jakąś wadę, że nie są w stanie zmagazynować tłuszczu i są to niestety rzadkie przypadki.
Jeśli chodzi o węglowodany (słodycze) z własnego doświadczenia wiem, że rzucając je trzeba pomęczyć się ok 3-4 tygodni, potem apetyt na nie przechodzi. Moja otyła koleżanka robiła kilkutygodniowe diety oczyszczające, podczas których nie jadła nic słodkiego i mówiła mi, że chęć na słodycze też u niej znikła. I wydaje mi się, że powinno się całkowicie zrezygnować z cukru białego i ewentualnie ograniczyć inne węglowodany. Węglowodany też trzeba jeść.
Ale się rozpisałam.
[quote=Inka] wydaje mi się, że powinno się całkowicie zrezygnować z cukru białego i ewentualnie ograniczyć inne węglowodany. Węglowodany też trzeba jeść.[/quote]Węglowodany, masz rację niezbędne. Czytałam gdzieś, że:
„W ogniu węglowodanów spalają się tłuszcze”
Najlepiej dostarczać je w owocach.
Dziękuję za opinię. Jeszcze trochę to podrasuję, kupię zdjęcie na okładkę i jadę z koksem 🙂
Dzięki za opinię. Jednak pierwszy cytat, to opisanie rodzaju stresu i nie jest skierowany do większych Pań.
Drugi cytat, to pisanie o problemie porównywania się z innymi, i myślę też ze branie się za otyłość na zasadzie nienawiści do niej, na dłuższą metę nie przyniesie nic dobrego.
Ja zauwazyłem, że podnosząc samoocenę, ciało jakby mniej chce niezdrowego żarcia. Uważam że trzeba te sprawy zostawić ciału, w wypadku gdy nie ma innego wyjścia.
No ja też właśnie teraz przed kompem, jem węglowodany 🙂
Oby w owocach 😀
Niestety nie 🙁
Tak jeszcze dodam odnośnie pierwszego cytatu, że pisanie o braku apetytu w stresie do osób, które pod wpływem stresu najczęściej objadają się raczej nie ma sensu. Ja nie wiem oczywiście, czy wszyscy otyli tak mają, ale myślę, że spora większość tak.
Co do drugiego cytatu, to może przerób go na twoje wyjaśnienie z komentarza.
Pozdrawiam!
[quote=Inka]
Zawsze śmieję się z tego stwierdzenia. Mój mały braciszek był bardzo chudy i zazdrościliśmy mu, że ma taką super przemianę materii. I cóż… Gdy przeszedł na dietę ciastkowo-cukierkową to przytył 15 kg. Ja sama jestem szczupła, ale wcale nie jest tak, że jem co chcę i ile chcę. Z tego co mi wiadomo osoby, które nigdy nie przytyją mają jakąś wadę, że nie są w stanie zmagazynować tłuszczu i są to niestety rzadkie przypadki.
[/quote]
To nie jest związane z chorobą. Ja i mój brat mamy taką przemianę materii, że jemy co chcemy i ile chcemy i nie tyjemy (moglibyśmy ciastka smalcem zagryzać). Nasze ciała gromadzą tyle tłuszczu ile jest potrzeba. Nie jesteśmy ani chudzi, ani grubi i nie mamy żadnej dziwacznej choroby. Ale i w naszej rodzinie nie ma osób otyłych.
Ja co prawda nie tyję, ale w trosce o dobre samopoczucie pilnuję tego co jem. Żeby ciało toksyn nie gromadziło, itd….
Mareczku tego nie idzie zrozumieć haha lepiej to skasuj baba lubi pieniądze duży sprzęt i błyskotki a nie jakieś romantyczne wierszyki 😆
[quote=Samiec]Mareczku tego nie idzie zrozumieć haha lepiej to skasuj baba lubi pieniądze duży sprzęt i błyskotki a nie jakieś romantyczne wierszyki 😆 [/quote]
Lubimy też i romantyczne wierszyki, bo one sprawiają, że nasza interesowność przestaje się tak rzucać w oczy. 😆
😯 😯 😯 😯
Co tak dziwisz? 😀 Kobiety to stworzenia jak każde inne i w nich także jest ziarno bezinteresowności….czasem 😀
Inka, przecież ja pisałem o dwóch rodzajach stresu, i przy „oderwaniu” jeść się nie chce; po rozstaniu jadłaś kiedykolwiek? 🙂
Tylko pozazdrościć 🙂 z drugiej strony, jakby człowiek nie znał cierpienia zwiazanego z tyciem i chudnięciem, nie doceniał by kęsa tego, czego mu nie wolno a co właśnie smakuję 🙁
To powiedz mi Bracie Samcu, skąd taka sprzedaż harlekinów? 🙂
Ja poważnie myślę, o zostaniu pisarzem harlekinów.
…czasem powiadasz… szkoda że tego nigdy nie zauważyłem 🙂
oj tam oj tam, dałbys iskierkę nadziei kobitkom żeby uwierzyły w swą szlachetność 😀
Ja jestem z tych co w czasie stresu nie jedzą. Wręcz zmuszam się do jedzenia, ale nie wszyscy tak mają. Wiesz, ja żadnych badań na ten temat nie robiłam, ale choćby moja otyła koleżanka tak mi mówiła. A naprawdę widać po niej, że nie kłamała. Rok temu umarła jej mama, a przedtem przez kilka miesięcy chorowała i myślisz, że koleżanka schudła? Wcale nie.
Czyli jednak pilnujesz tego co jesz. Mój brat nie od razu przytył. [b]Co najmniej[/b] kilka lat na to pracował. Powolutku, pomalutku uzbierał 15 kg.
[quote=Inka]Czyli jednak pilnujesz tego co jesz. Mój brat nie od razu przytył. Co najmniej kilka lat na to pracował. Powolutku, pomalutku uzbierał 15 kg.[/quote]
Pilnuję tego co jem oznacza, że staram się nie jeść białego cukru i śmieciowego jedzenia, bo to ma wpływ na wygląd skóry, włosów (o które dbam jak głupia) i ogólne samopoczucie.
Ale generalnie jadam bardzo tłusto i zjadam duże ilości węglowodanów. I tak odkąd tylko pamiętam. Tak mam i już. Miło mieć chociaż jedną rzecz z głowy. 🙂
W takim razie nie możesz twierdzić, że jesz [b]”co chcesz i ile chcesz i nie tyjesz”.[/b]
Jak dla mnie takie stwierdzenia są przyczyną cierpienia oraz poczucia niesprawiedliwości otyłych osób, które wierzą w mit, że można jeść co się chce i ile chce i nie przytyć.
Miło, to prawda; ale wiesz jak miło jest mieć gigant problem, i własną pracą sobie z nim poradzić, przy świadomości że większość ludzi nie potrafi? 🙂 czy wiesz jaką euforię odczuwam patrząc w lustro? 🙂
Otyłość ma w sobie potencjał; może być impulsem do rozwoju siebie, a może być tak że ktoś się podda, i umrze z przejedzenia. Wszystko zależy od umysłu; chudzi też mają spore problemy, taki jest własnie umysł. Załatwiasz jeden problem, i natychmiast, jak królik z kapelusza, wyskakuje kolejny 🙂
[quote]
Jak dla mnie takie stwierdzenia są przyczyną cierpienia oraz poczucia
niesprawiedliwości otyłych osób, które wierzą w mit, że można jeść co się chce i
ile chce i nie przytyć.[/quote]
No właśnie to nie jest mit. 😉
Kto powiedział, że wszystko musi być sprawiedliwe? Jedni mają długie nogi, inni piękne oczy, a jeszcze inni urodzili się w bogatej rodzinie i mają zapewnioną przyszłość od niemowlaka. Trzeba znać swoje możliwości, wytyczać sobie granice i wciąż nad sobą pracować. Ja nie tyję, ale mam inne problemy, bo każdy jakieś ma i nad nimi/ nad sobą musi pracować.
[quote]Pieniądze są jak pitbull – dobrze traktowane i trzymane krótko będą Twoimi przyjaciółmi do końca życia. Jeżeli natomiast będą traktowane źle lub nie będziesz potrafił nad nimi zapanować – chwycą Cię za gardło tak mocno, że skończy się to mniej lub bardziej tragicznie.[/quote]
Ja lubię Marku, jak piszesz „męskim” językiem. Przeczytałam dwa pierwsze akapity i nic konkretnego nie potrafię z nich wynieść. Nigdy nie lubiłam kwiecistego, rzekomo kobiecego języka i harlekinów 🙂
Cieszę się 🙂 może kiedyś realnie posmakujesz mojego męskiego języka, chciałabyś? 🙂
Niestety, statystyka jest miażdżąca, mój język dał mi kilkadziesiąt czytelników, a harlekiny miliard. Wnioski są proste 🙂
Jeśli jest tak konkretny, jak ten pisany… 🙂
Nie znam żadnej kobiety, która czyta harlekiny i wydaje mi się, że generalnie stały się nieco niemodne, przestarzałe, a większość kobiet bierze pod uwagę panujące trendy. Dobry pomysł na książkę (o dowolnej tematyce) może Ci przysporzyć czytelników obu płci i zachęcić do kolejnych wydań.
Fakt faktem, tematyka duchowa przyciąga raczej niewielką liczbę ludzi i ciężko zrobić z tego pieniądze. Zresztą najważniejsze tu jest, że trafiasz w sedno swoimi artykułami i pomagasz ludziom znaleźć ich autorską, sensowną drogę.
Jest… skuteczny 🙂 pomoc jest super, ale wystarczy życia w nędzy, chcę też trochę poszaleć.
Zrozumiałe Marku. Jednakże mam wrażenie, że z harlekinów nie będziesz miał dużych zysków 🙂 Nieliczni zbijają fortunę na własnych książkach.
Nie mam wyjścia, muszę spróbować. Żyć przed tv i narzekać na life nie mam zamiaru, najwyżej się nie uda, ale chociaż będę wiedział że spróbowałem.
Realizuj swoje idee, to jasne, a ja życzę Ci powodzenia z całego, pojemnego serduszka 😉
Radość wynika z bezwarunkowej miłości do życia. Niedawno, tak właśnie się ciesząc z niczego, dostałam dodatkowego bonusa, którego nie zapomnę do końca życia 😀 😀 😀 A więc dobrze prawi, cieszmy się tu i teraz z dzisiaj, bo wczoraj było wczoraj, jutro będzie dopiero jutro, a co ma być i tak będzie, a w międzyczasie i w trakcie nikt nie zabroni nam radować się w sobie i z wszystkiego wokół, choćby to była nasza własna podeszwa w psim wiecie czym:P 😛 😛