Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > 4 godzinne ciało

4 godzinne ciało

 

 

Pobudzony recenzjami książki „4 godzinne ciało”, autorstwa Pana Timothy,ego Ferrisa, zapragnąłem ją posiąść. Książka jest jak kobieta; dziwnym trafem mając pieniądze można ją mieć; ładną, czystą, w eleganckiej okładce i bogatym wnętrzem, a przynajmniej sprawiającą takie wrażenie. Można ją także eksplorować w niemal każdy możliwy sposób, jeśli nie szkoda nam pieniędzy na nią wydanych.

 


„Najważniejsze jest wnętrze a to co na zewnątrz się nie liczy”; tak mi napisała kiedyś pewna bardzo atrakcyjna i mądra Pani na portalu randkowym. Niestety, nie dane mi było kontynuować tego tematu, gdyż po dowiedzeniu się że jestem bezrobotny i chory, gwałtownie sobie przypomniała że musi pojechać do mamusi. I od tej pory ani widu ani słychu wielbicielki wnętrza i mądrości; chyba została u mamy na dłużej. I ja te wnętrze dziś chciałbym poznać, i poznam je; Pan Ferris przekonuje że można zrzucić 10 kg tłuszczu w miesiąc. Wystarczy mi 8 kg, zwłaszcza że Pan Ferris przekonuje, jak w jeszcze szybszym tempie nabrać mięśni. Pożyjemy, zobaczymy. Mój ojciec się cynicznie zaśmiał, jak zadzwoniłem żeby mu powiedzieć o swoim zakupie, ludzie starszej daty wierzą w pracę a nie cuda; ale jednak wszystko co mamy, powstało jako wynalazek. To mi przypomina historyjkę, gdy biskup Wright na przyjęciu się śmiał, że gdyby człowiek miał latać, Pan Bóg dałby mu skrzydła. Bodajże rok później jego bratankowie stuningowali pomysł Pana Boga, człowieka, i na sztucznych skrzydłach, za nic mając szok i oburzenie tych, którzy nie wierzyli że jest to możliwe. Dzięki Bogu że bracia W. nie wiedzieli że to niemożliwe, bo by nawet nie spróbowali. No nic, sprawdzę na sobie rady Pana Ferrisa, o ile będą realne i w moim zasięgu. Póki co przeczytałem jakieś prawie 200 stron i rewolucji wielkiej w tym nie widzę, chociaż jest sporo ciekawych informacji; Dieta low carb, holokaust węglowodanowy, supremacja i lebensraum dla białka.


Kiedyś w liceum, gdy byłem bardzo nieśmiały i zakompleksiony, szukałem siły w magii. Gdy się boisz, za wszelką cenę lgniesz do każdej teorii, która daje Ci nadzieję na odetchnięcie od strachu, bardzo nieprzyjemnej emocji. Książka od magii którą zachłannie czytałem, miała różne przepisy; jeden z nich kazał zrobić napój, którego komponentem miały być chyba oczy jaszczurki i inne, równie łatwo dostępne specjały. Ten który je zdobył, miał osiągnąć dar władzy nad innymi. Tak można dawać rady; „wejdź na Mount Everest i o północy nasmaruj się kałem bazyliszka, ugotuj w kociołku zupę którą mieszać będziesz nogą wisielca z jednym okiem. Gdy przyrządzisz tajemny wywar, wypij go i pójdź spać nago. Rano wyrosną Ci skrzela i skrzydła” prawda że proste? i kto sprawdzi że nie mam racji? ten co sprawdzi mój przepis, nie przeżyje. Tak działają religie; wierz nam, bo pójdziesz do piekła. A kto wie co jest po śmierci? na wszelki wypadek lepiej wierzyć, płacić. Czy chcecie żebym was straszył? żaden problem, można coś wymyśleć.


Będąc w empiku zaszalałem. Kupiłem nie tylko książkę (prawie 60 pln!) ale i globus (bardzo lubię patrzeć na świat z góry) grę Deus ex (byłem wielkim fanem jedynki) 10 kg gruchę bokserską (lubię walić gruchę) i nowego maxima. Spodobała mi się Pani Krupa na okładce, a w środku ma być tekst Kominka, blogowego guru; co by nie mówić, Kominek odniósł wielki komercyjny sukces, a ja mu go zazdroszczę, jest to zdrowa i pozytywna zazdrość, życzę mu samych sukcesów, ale sam chciałbym mieć podobny. W trakcie kupowania i płacenia kartą, czułem sztylety wbijające się w moje ciało, pojawiły się głosy, co Ty wyprawiasz? dlaczego wydajesz ostatnie pieniądze? odpowiedziałem nieśmiało; „moi czytelnicy na pewno by chcieli bym sobie zaszalał”. Przypomina mi się, jak kiedyś pochwaliłem się że coś tam sobie kupiłem; ależ zjebę dostałem, nawet oficjalnie w komciu. Na meila już więcej, że jak śmię sobie kupować coś dla przyjemności? niesamowite jak to ludzi boli, przecież mój oficjalny image to uboga osoba; jak śmiem zmieniać tradycję i wprowadzać chaos w życie czytelnika?


Myślę nad nowym projektem, chcę się rozwijać. Wymyśliłem tak; strona ecoego.pl to tylko artykuły o duchowości dla ludzi których interesuje w życiu coś więcej niż to co widać; forum będzie bardzo ogólne i dla każdego, z czasem się rozwinie w bardzo duże forum, niech tylko będzie dużo wpisów to przyjdą ludzie „z zewnątrz” zaciekawieni możliwością pisania. Myślę że jeśli będziemy tam sobie spokojnie pisać od czasu do czasu, za pół roku czy rok będzie takie stężenie fajnych tematów, że forum zacznie być popularne. Wtedy będzie trzeba to przekuć na finansowy profit, bardzo chciałbym jakieś nagrody, konkursy reklamowe, i wiadomo; nagrody będą dla tych co od początku się udzielali.


A ja chciałbym prowadzić stronę a,la Kominek vel pudelek, ale bardziej prostacką; skandale, celebryci, komentowanie tego co się aktualnie dzieje w świecie mody, technologii, seriali i polityce. Krótko, zero głębszej psychologii, z jajcem; niech prostacy czytają dobre pióro. Jezus Maria! mam 33 lata, nie mogę pisać latami przez całe dnie, i nie mieć z tego pieniędzy. Tak dalej nie może być. To miłe że czasem ktoś mnie pozna na ulicy, fajne są komplementy, uznanie ludzi, dawanie autografów do książki, cieszy mnie nawet jak ktoś mi pisze że jestem kurwą i pójdę po bolesnym zgonie do piekła; ale z tego nie da się żyć. Chociaż jest prawdą że prowadzę dobre życie, i też dzięki pisaniu. Jeżdżę po czytelnikach, i zawsze za swoją wiedzę jakiś chleb z solą dostanę. Ale ja chciałbym żyć z pisania, mieć swoje stałe, systematyczne zarobki. Przy okazji chcę być… sławny i bogaty. No tak, wydało się, wygadałem się. Albo zarabiam, albo idę do łopaty; ale tam mnie majster na kopach wypieprzy momentalnie, bowiem do łopaty trzeba mieć końskie zdrowie. Najgorsze jest to, że nie mam żadnych pomysłów. No nic, póki ich nie ma, trzeba się rozwijać. Przyjdą z czasem. Pomysł z dzisiaj, to wypuścić kilka darmowych e booków, szybko je napisać i puścić u ludzi, a w środku reklama forum i moich stron. Pracuję też nad puszczeniem mojej książki jako ebooka, a tłumaczenie na ang. póki co nie wyszło. Czasem się zastanawiam, czy nie jestem takim Korwinem Mikke, dużo gadania, poczucie że wszystko się wie i ma receptę na bolączki ludzkości, a sukcesów ni w ząb. Chociaż Mikke ma sukcesy, jest bogaty, i tyle młodych ludzi przekonał, żeby byli za obcinaniem sobie pensji i praw jako pracownicy 🙂

 

Za kilka dni będę brał pod swoje skrzydła szczeniaka, suczkę; jak jej dać na imię?

 

Dodaj komentarz

Top