Jestem w ogrodzie, zdejmuję ciuchy, zostaję tak jak Pan Bóg mnie stworzył, plus dzieło rąk ludzkich; dokładniej rzecz ujmując Chińskich dłoni, mocno wypchane organem decyzyjnym slipy.
Chodzę na bosaka po gęstej trawie, zwracam grzbiet ku słońcu i jego delikatnym, parzącym pieszczotom; miziamy się czule, namiętnie. I tak sobie chodzę, skąpany w blasku niewiedzy. Jestem coachem, trenerem rozwoju duchowego i osobistego (sam się nim mianowałem, znacznie lepiej brzmi niż bezrobotny bez prawa do zasiłku) a tak naprawdę nic nie wiem. Nie wiem co to trawa, drzewa, słońce, to coś co nazywamy ciepłem i zimnem; na Boga, ja nic nie rozumiem! i owszem, jestem prostym, niewykształconym chłopakiem, który w szkole miał same pały, ale moja niewiedza jest głębsza, bardziej wszechogarniająca. Nic nie wiem, jakbym był w zupełnie innym świecie. Delikatna rosa, która nie poddała się jeszcze słońcu, daje mi dziwne, przyjemne odczucia zlokalizowane w tym czymś, co zostało nazwane stopą; wszystko jest świeże, rozkoszne, pełne błogości i niewiedzy.
Tego właśnie uczę ludzi; żeby nic nie wiedzieli. Ludzie za dużo wiedzą, i wydaje im się że cokolwiek wiedzą; tymczasem otoczeni przez słowa, żyjemy w niewoli i iluzji którą nam daje rzekoma wiedza. Co wiesz o świecie? najlepsi fizycy nie wiedzą co to jest kropla wody, zbyt wiele jest w niej tajemnic. Gdy myślisz że wiesz, kropla wody wydaje się nudna, jak to kropla wody. Gdy wiesz że znasz tylko słowo opisujące to coś, kropla wody staje się tęczą radości, pełnią zachwytu i świeżości, niewinności.
Z niecierpliwością czekam na wieczór, chwile gdy kładę się spać są wspaniałe. Mam taką niepisaną umowę ze swoim umysłem, że kładąc się spać, rezygnuję z wszelkiej wiedzy, bełkotu który wyczytywałem latami w mądrych książkach. Kładę się do łóżka, przykrywam kołdrą, drżę z oczekiwania na błogość; i pojawia się, wraz z chwilą gdy wsłuchuję się w swój oddech, powoli się uspokajający, gdy czuję jak mój puls zwalnia, jak krążenie wyhamowuje; mam nad sobą okno dachowe, więc przeważnie widzę piękne gwiazdy; moje ciało ogarnia błogość, a poczucie przestrzeni sprawia że odczuwam gdzieś w środku siebie szczęście. Obserwuję wszystko co się pojawia; myśli, emocje, obserwuję rozkosz i poczucie spełnienia. W końcu zasypiam, czasem jesteś świadomy tego że śnię, czasem nie. Czasem w śnie medytuję nadal, czasem pogrążam się w emocjach, jeśli są nie za duże, trwają, a jeśli są za mocne tracę świadomość i sen przejmuje nade mną kontrolę, albo się budzę. Są dwa typy błogości; jeden to siła emocji, np. wspaniała muza która budzi w nas coś wcześniej nieznanego, jakieś zdarzenie, silne emocjonalnie. Drugi typ błogości, wychodzi poza emocje, i jest znacznie… głębszy, niezależny od niczego.
Ścieżka duchowości, ścieżka oddania Bogu, to droga rezygnacji. Dlatego mówię Ci Czytelniku, wywal wszystko co niepotrzebne w szafie, oddaj to innym ludziom. oddaj wszystko czego nie używasz. To da Ci przedsmak radości, poczucie wolności i dobrobytu. Ale to co najważniejsze, to rezygnacja z Twoich przekonań i wiedzy, pewności że coś wiesz. Rób co kochasz, zarabiaj miliony, dlaczego by nie? niech tylko świat materialny nie stanie się częścią Twojej tożsamości, nie identyfikuj się z niczym co światowe. Korzystaj z życia, ale niech ono Cię nie pochłonie. Ludzie biedni mogą być, i często są znacznie bardziej przywiązani do materii niż bogaci. To kwestia umysłu, tożsamości. Jesteś duchową istotą, a wszystko co jest materialne, jest wypożyczane Ci na czas pobytu na ziemi, na czas aktualnej inkarnacji. Przychodzisz na świat nagi, i odejdziesz stąd nagi. Wszystko jest Ci pożyczone, nie ma nic Twojego. Każda rzecz z którą się utożsamiasz, zostanie Ci brutalnie odebrana. Nic nie pomoże wojsko, policja, miastowe chłopaki. Życie wydrze Ci z gardła wszystko, co chciałeś by było Tobą, a jak te rzeczy zardzewieją, zostaną z nich wytworzone kolejne przedmioty, dla podobnych Tobie idiotów, którzy będą chcieli je zabrać ze sobą; nic nie zabiorą, wszystko zostanie dla następnego pokolenia tych, dla których materia jest jedyną rzeczą która istnieje.
Zanim zwariujesz i odbije Ci od tych słów, pamiętaj że w życiu liczy się róznowaga i mądrość. Nie zachęcam Cię abyś oddawał to co Twoje innym, bo skończysz jak Wiki; już mędrcy starego testamentu radzą, żebyś do końca swojego życia, nie oddawał swojej własności nikomu. Rozumiesz? ani ukochanej żonie, ani dzieciom, ani przyjaciołom. Gdy umrzesz, niech się dzielą (najczęściej się tłuką kłonicami, albo lądują w sądzie) ale póki jest w Tobie tchnienie życia, wszystko ma być pod Twoją kontrolą. Każdy kto za życia oddaje swój majątek innym ludziom, ten głupiec. To bardzo ważne, by znaleźć złoty środek; nie uzależnić się od świata materialnego, nie uzależniać od niego swojego szczęścia, a jednocześnie nie być głupkiem, który oddaje wszystko co ma, a potem żebra o chleb pod bramą człowieka, którego uczynił bogatym. To jak z oddaniem narządów. Jeśli nagle umrzemy, a nasze narządy mogą komuś pomóc, z największą (pośmiertną) radością będę na to spoglądał; niech biorą wszystko z mojego ciała, co się przyda innym ludziom, niech wycinają nerki, płuca, a nawet (o mój Boże, biorca i jego żona mnie przeklną!) penisa z włochatymi jajkami. Ale póki żyję, przepraszam ale nic nie oddam. Jest lato, na jezdnie wyjeżdżają motorami dawcy narządów więc z nimi nie będzie teraz problemów. Jeszcze kilka lat rządów PO i zarządzania drogami przez ich „fachowców”, i co dziesiąty kierowca będzie dawcą narządów.
Duchowiaki. Brudasy, śmierdziele, pozlepiane długie włosy, standardowo broda (dla lepszego kontaktu z kosmosem) bieda aż piszczy, bredzenie że wszystko jest iluzją, ale piwo już chciałby wypić na krzywy ryj, mimo że iluzja, pociupciać zgrabny tyłek także, klnąc na dziewczynę że jest kurwą, bo musiał jej kupić kawę w kubku. Aż mnie trzęsie jak widzę takiego brudasa, który przegiął w drugą stronę. Jeden przegina w stronę ciała, i jedyną swoją rzeczywistością czyni świat, materię, zamknięty obieg energii. Drugi głupiec żyje w świecie fantazji, a ignoruje ciało i świat materialny. Dwie te postawy są nie takie jak powinny być, więc ich skutkiem jest cierpienie. Te pojawia się zawsze, by pokazać Ci że jesteś na złej ścieżce. Ci co nienawidzą przemocy, dostają po pysku; Ci którzy gardzą pieniędzmi i materią, są pomiatani i szarpani przez komorników, widzący Boskość odstraszają od siebie wszystkich normalnych ludzi. Cierpienie i feedback, to najlepsi nauczyciele życia. Tymczasem Ci kretyni zaczynają czcić cierpienie, i uważają je za karmę. Cierpisz, wiec stawiasz opór życiu. Gdy nie stawiasz oporu, płyniesz na fali, koniec kropka. Cierpienie pokazuje Ci problem. Gdy paliłem, strasznie cierpiałem, to była moja obsesja. Koniec końców, zerwałem z nałogiem, nie palę już kilka lat i wiem że do tego nie wrócę. Gdy mną pomiatali, zacząłem ćwiczyć, dniami i nocami, przez lata. Połamałem parę nosów, stłukłem porządnie kilka pysków, i miałem spokój. Gdy nadwaga zamieniła mnie w sapiącą i cierpiącą kukłę, wziąłem się za chudnięcie. Do tej pory 15kg smalcu poszło sobie gdzieś tam, a jeszcze do ewakuacji szykuje się kochane 7kg. Pieprzyć tarczycę i geny, na wszystko jest jakiś sposób. Dlaczego mam prosić Boga o schudnięcie, jeśli mogę to zrobić sam? duchowiaki liczą że wszystko załatwi im Bóg. I tak siedzą i liczą, aż do zgonu w biedzie.
Musisz być mądry; rząd, instytucje pomocowe, żona, przyjaciele, rodzina, nikt Ci nie pomoże, jeśli Ty nie pomożesz samemu sobie. Nie zawsze można zrobić wszystko, ale rób co możesz. Kochaj życie i jego przyjemności, a jednocześnie nie przywiązuj się do nich. Zwróć swoje ciału ku rozkoszom słońca, a swój duchowy wzrok na duchowy świat, miejsce gdzie jest Twój prawdziwy dom, Twoja prawdziwa ojczyzna. Zostaliśmy wszyscy wyrwani z duchowego raju, by doświadczyć życia, rozwijać swoje ciało duchowe. Nic tak nie rozwija naszej prawdziwej istoty, jak inkarnacja z problemami. Im wyższa dusza (starsza, bardziej doświadczona) tym gorsze wcielenie wybiera, aczkolwiek nie zawsze. Wszyscy na ziemi jesteśmy jedną wielką, kochającą się rodziną, tylko wchodzimy w ciała, dostajemy osobowość, i walczymy ze sobą uważając to za jedyną, niepodważalną i ostateczną rzeczywistość. To nieprawda, fałsz i iluzja, a gdy zaczynasz widzieć prawdę, oświecasz się, wygrywasz grę. Celem każdej duszy która schodzi na ziemię, jest uświadomić sobie tę grę, to prawdziwy, jedyny cel istnienia na tej planecie. Takich ziem jak nasza niebieska planeta jest nieskończona ilość, na każdej wcielają się dusze by doświadczac, rozwijać się i uczyć. Co daje ta nauka? większą świadomość Boskości, większą rozkosz w świecie duchowym. Swoją świadomością więcej ogarniasz, więcej odczuwasz tego co można nazwać – błogością.
Nieskończona ilość istnień, bratnich energii, pełna miłości. Pamiętam jak w tym świecie, spotykaliśmy się między inkarnacjami, jakaż to była miłość… uczyliśmy się, analizowaliśmy swoje poprzednie życia, wskazywaliśmy błędy młodszym duszom. Ten kto ma więcej doświadczenia, ten kto więcej przeżył i miał więcej dobrych wyborów, ten miał wyższą pozycję. Nie miało to nic wspólnego z korporacją, i poczuciem wyższości. Pełen miłości dla mniej doświadczonych instruktor, duchowy przewodnik. Dusza człowieka złego, po śmierci (jeśli nie została tutaj, co jest okropne dla niej) po wstępnym oczyszczeniu trafiała do nas, do szkoły. Często są tak poszarpane, że musiały mieć wieki odpoczynku, w specjalnych miejscach, gdzie wypalały się niektóre z chorych pragnień i żądz (gwałciciele, psychopaci, mordercy) później szkolenie, i wielkie pragnienie tych dusz, by znowu doświadczyć materii, wypalić karmę którą nagromadziły. Dlatego jak widzę ludzi, zafascynowanych mordercami, uśmiecham się cynicznie. Gdybyście wiedzieli jak wygląda kara dla mordercy… żadne piekło i siarka, ale po odpoczynku wcielenie się na ziemi, w jednym z miejsc gdzie ból i cierpienie to codzienność. Rzadko kiedy dusze oprawców, wcielają się znowu w kata, by doświadczyć pokus i je przezwyciężyć. Ale to już wyższa szkoła jazdy, tylko dla starszych dusz. Karma jaka się gromadzi przy iluś tam nieudanych próbach, jest straszna do przepracowania. Tylko dla hardkorów, jak to mawiają małolaty duchowe 🙂
Wiem, pamiętam, czuję… jak jedna pozytywna cecha, co ona potrafi dać duszy człowieka. Powtarzaj w wolnej chwili słowo „uczciwość”, niech stanie się to Twoją wielką ideą. Gdy umrzesz, utoruje Ci ona drogę ekspresową do raju, i nie są to słowa na wyrost. Gdy ludzie opisują śmierć kliniczną, wcale nie kłamią; wielka rozkosz, błogość – nie do opisania, żadnym słowem. Wielka, olbrzymia radość, poczucie wolności, przestrzeni, braku ograniczeń, ale przede wszystkim najpierw wrażenie, a potem silna obecność wielkiej, nieopisanej miłości, akceptacji i szczęścia. Jeśli można to tak nazwać, przychodzą po Ciebie wszyscy Twoi kolesie z zaświatów. Jak to opisać? nie mam pojęcia. Ta chwila jest tak wspaniała, że nic tego nie może oddać tu na ziemi. Jedna dobra cecha, rozwijana przez całe życie, otwiera Cię właśnie na takie doświadczenia. Ci którzy inwestowali swoje życie w niechęć do innych, szkodzenie im, zawiść, a przede wszystkim mieli niską samoocenę, mają problem. Ich ogólny, stały i latami wzmacniany stan emocjonalny, otwiera ich właśnie na taką jakość odczuwania. Po ludzi którzy świadomie krzywdzili innych, przychodzą przeróżne nieszczęśliwe i przerażające widma, z niższego duchowego świata. Dopóki nie minie ich czas, przeżywają coś na kształt chrześcijańskiego piekła. Ci którzy nienawidzili swojej seksualności, Ci którzy się wyparli pięknego daru seksu od Życia, trafiają właśnie na taką energię po śmierci, nienawistną, odrażającą.