Prawdziwe bluźnierstwo, to odrzucenie siebie na rzecz promowanego i modnego celebryty. Tak więc wrażliwa dziewczyna odrzuca swoją osobowość, i za wszelką cenę próbuje upodobnić się do znanej głównie z wulgarności piosenkarki. Własna wrażliwość i subtelność, wydaje się być okropna, ponieważ sprawia że inne koleżanki szydzą się z niej i śmieją. Wrażliwość w toksycznym, małolackim środowisku, zdaje się być przeszkodą do uzyskania akceptacji i grona znajomych, więc dziewczyna zaczyna nienawidzieć siebie, a pożądać siły którą reprezentuje emocjonalny babochłop. W efekcie mamy na ulicy pełno wulgarnych, pstrokatych dziewczyn, które skończą za ladą sklepu mięsnego.
Plejada złamanych serc
Fajny facet, potencjalnie – geniusz, idzie w zgodzie z bezwzględną wolą rodziców na medycynę, kiedy serce rwie się gdzie indziej. Później w wieku czterdziestu lat, jest alkoholikiem który płacze po nocach w poduszkę, tak by nikt nie widział. Aż zdziwienie bierze, jak wiele wartościowych ludzi, potencjalnie wręcz świętych, zostaje ludźmi z silną depresją czy kanaliami, przez jeden zły wybór w życiu. Rozpacz z czasem staje się tak silna, że widok radosnego człowieka rozdziera od środka, więc próbuje się sprowadzić go na swój poziom odczuwania. Oddanie władztwa nad swoim życiem nie swoim prawdziwym pragnieniom, a cudzym opiniom i osądom, kończy się tylko w jeden możliwy sposób; różnie amortyzowaną katastrofą.
Świat jest pełen złamanych dusz, krwawiących serc, smutnych oczu. Bez wojny, głodu i chłodu, w miejskiej dżungli trwa nieustanna rzeź. Ludzie sami z siebie kochają się unieszczęśliwiać, niszczyć. W efekcie zamiast geniuszy, wirtuozów w swoich specjalnościach, mamy niskich lotów twórczość, i połamane sumienia, miliardy naśladowców celuloidowych bożków.
Wspólna gra
Człowiek uzyskuje pełnię jedynie wtedy, gdy jego umysł czyli „Ja”, idealnie współgra z duszą. Dusza ma swój cel w życiu, który jest celem nadrzędnym, celem idealnym, studzienką spełnienia. Umysł (logika, wola) inwestuje więc całą swoją energię w prawdziwy cel, a dusza jako istota niezwykle potężna energetycznie, wspomaga cały proces; świat pada na kolana, mamy kolejną gwiazdę która porywa tłumy. Ludzie płaczą, spazmują, histeryzują, naśladują naszą gwiazdę. Robią operacje plastyczne, tak samo się ubierają, naśladują głos i zachowanie. Czym różni się te stado baranów od jaśniejącej na nieboskłonie sukcesu gwiazdy? jedną rzeczą; gwiazda działa na rzecz swoich prawdziwych interesów, a baran wyparł i znienawidził siebie prawdziwego, na rzecz społecznej mody.
Blokady
Umysł posiada pewną ilość energii. Umysł to z zasady silny nurt rzeczny; każda negatywna myśl, nastawienie, to rzucana w rzeczne koryto przeszkoda. Dlatego dziecko jest tak energiczne, nie męczy się, jest pełne entuzjazmu i wszystkim się cieszy, zachwyca. Z czasem pojęcia JA się rozrasta, następują porównania z zewnętrznym światem, nasila się tresura dokonywana przez rodziców, i coraz więcej energii poświęcane jest na poczucie krzywdy, zawodu, poczucie bycia gorszym, brzydszym, za niskim, za wysokim, grzesznym itd. Nurt słabnie, marnieje. I ludzie to momentalnie odczuwają jako słabość człowieka, więc przy takiej personie, od razu gromadzą się wszelkiego autoramentu męty i łotry. Nie trzeba wtedy długo czekać, aż stanie się coś złego; słabość przyciąga dewiantów, siła ich odstrasza. W końcu energia jest pochłaniana przez przeszkody w takiej ilości, że tylko jej marne resztki zostają na pracę organizmu. Ciało więc słabnie i choruje, a umysł staje się bezsilny, bezsenny i pogrążony w odmętach depresji. Transfuzja energii którą robią bioenergoterapeuci, pomoże na krótką chwilę. Później sytuacja wróci do „normy”. Jedynym więc wyjściem jest usunąć to wszystko, co blokuje i hamuje nurt rzeczny naszego Ja. To podobnie jak nowotworem; można używać drogich kremów, robić sobie modne fryzury, kąpać się w kozim mleku a nawet gównie, ale dopóki nie usunie się z organizmu raka, nie ma mowy o pełni zdrowia. Podobnie jest z korupcją w państwie; dopóty dopóki jej płomień tli się w organiźmie, każda dobra inicjatywa zostanie w jej ogniu spalona, zniszczona, zamieniona w pył. Reorganizację państwa w mocarstwo, zawsze zaczyna się od wycięcia w pień korupcji, każdym możliwym sposobem. Wszystkie ćwiczenia energetyczne nic nie dadzą, ponieważ blokady zawsze większą część tej energii wchłoną; dlatego zajmujemy się przyczynami, a nie skutkami. Oto trzy podstawowe kroki, które należy uczynić w kierunku spełnionego, pełnego przygód życia:
1. Wybaczenie, jako że złość, niechęć i nienawiść, drenuje z olbrzymiej ilości energii. Wybaczanie nie jest dla kogoś kto nas skrzywdził, jest tylko i wyłącznie dla nas, by zwolnić duże ilości sił, bezsensownie traconych każdego dnia. Najpierw Cię ktoś rani, a później Ty przejmujesz pałeczkę w maratonie krzywdy, i sam niszczysz się do końca życia, onanizując się na śnie i jawie wspomnieniem jak ktoś Cię ranił, okradał czy bił. Podkreślmy, że dla wielu ludzi, zranienie staje się sposobem na zyskanie podziwu, uwagi innych „spójrz jaki jestem zraniony, jaki biedny”.
2. Samoocena i akceptacja siebie; na początek akceptujemy się z wszystkimi wadami, urojonymi bądź rzeczywistymi. Jeśli proces zmiany zaczynasz od niechęci, na niej skończysz. To jest główna przyczyna efektu jo -jo w diecie, a nie metabolizm. Brak akceptacji to zawsze coś złego dla Ciebie, a dobre dla wszelkiej maści wampirów, pasożytujących na Twojej pracy; np. kler utrzymuje się z Twojego poczucia, że jesteś grzeszny i nie do końca w porządku, w końcu to Ty zabiłeś Jezusa Chrystusa. Czuj się więc jak szmata, a gdy klękniesz przed ex pastuszkiem wypasającym krowy w pcimiu dolnym, a obecnie mianowanym w seminarium Boskim kapłanem, za pieniądze na chwilę poczujesz się lepiej.
3. Trzeci krok, to akceptacja ludzi i ich wyborów. Akceptujemy więc wszystkich którzy robią sobie źle, z szacunkiem dla ich wolnej woli. Szanujemy wolny wybór meneli, alkoholików, narkomanów, nieszczęśliwych mamuś z dziećmi, które zostają same bo wybrały kryminalistę a gardziły „leszczami”. Szanujemy także tych, którzy nie chcą się zmieniać, i wybierają życie w złości, nienawiści. Szanujemy i nie nawracamy, nie oskarżamy i nie krytykujemy, gdyż każda z tych aktywności, zawsze uderza w nas. Weźmy także pod uwagę, że każdy ma prawo do błędu, i często właśnie błędy tworzą wielkość i potęgę. Błąd to podwalina wielkości i chwały. Widząc błądzącego, być może widzisz człowieka, który właśnie uczy się czegoś, co mu wielką korzyść przyniesie.
Litość to zakamuflowana pogarda, więc jej nie odczuwamy. Tylko szacunek, który sam jeden potrafi sprawić więcej cudów, niż cała fałszywa litość świata razem wzięta. Litość to powiedzenie nędzarzowi – gardzę Tobą, jesteś nikim. Nic nie umiesz, nic nie potrafisz, więc dam Ci bułkę. Pogarda dla nędzarza, a dla dawcy bułki za złotówkę, poczucie że jest kimś lepszym, dowartościowanie się kosztem człowieka na dnie. Szacunek – okazanie wiary w tego człowieka, jako sprawcę swojego świata. Ludzie z problemami wcale nie potrzebują litości, tylko szacunku. To on potrafi sprawić, że człowiekowi się chce, że odzyskuje własną godność. Unikaj tych którzy łatwo szermują litością, gdyż są to przebrane za owce wilki.
——————————————————————————————-
Człowiek więc w poszukiwaniu akceptacji, naśladuje znanych i sławnych, myśląc instynktownie że podobieństwo pozwoli mu na uszczknięcie trochę tej akceptacji dla siebie. Niestety; proces upodabniania się do gwiazdy, oznacza że trzeba wyrzec się siebie, swojej wrażliwości, delikatności, cech charakteru których nie akceptujemy. A dlaczego ich nie akceptujemy? ponieważ porównaliśmy się z jakimś wzorcem, który był inny. Wniosek; wzorzec jest sławny, ma przyjaciół, pieniądze – więc my jesteśmy źli, brzydcy, nie tacy jak trzeba, bo nie mamy tego co ma wzorzec.
Fan Pudziana
Np. młody chłopak, rozpaczliwie pragnący akceptacji, nie dostający jej od rodziców, popychadło na podwóku, ogląda Pudziana. Kojarzy więc wielkie mięśnie i siłę, z zachwytem dziewczyn na widowni, gdy Pudzian przerzuca kolejne opony od traktora, pieniędzmi, masą fanów i znajomych. Mięśnie więc stają się przepustką do świata akceptacji, gdzie inni nas lubią i szanują. Ważne by zdawać sobie sprawę z tego, że budowa mięśnia jest celem oszukanego umysłu, nie duszy. Proces „pakowania” nie uzyskuje więc pełnego wsparcia całej psychofizycznej istoty jaką jest człowiek, a jest forsowany wręcz na siłę. I być może celem duchowym tego chłopca, jest być szczupłym, zostać maratończykiem, skoczkiem narciarskim, alpinistą. Być może właśnie w tych dyscyplinach osiągnąłby wielkie sukcesy, zdobył sławę i miliony, a jednocześnie zachował zdrowie, radość płynącą z pójścia własną a nie cudzą ścieżką. Tymczasem z mięśniami mu nie idzie, wchodzi więc w sterydy; powoli traci zdrowie, dostaje napadów agresji, a efekty nadal są mizerne. Dające wytchnienie przebieżki i wesołe skoki, z racji za dużej masy ciała, stają się więc niemożliwe. Tak właśnie stacza się człowiek, idący za głosem zewnętrznym. On czuł gdzieś w środku; bądź jaki jesteś, jest wspaniale; ale do gry wkraczał umysł „no co Ty, musisz mieć mięśnie bo inaczej nikt takiej chudziny nie będzie szanował”. Głos ducha jest cichy, piękny jak szmer strumyka. Głos umysłu jest jak głos społeczeństwa; hałaśliwy, donośny, prostacki.
Mamy więc kalekę, która spędza czas na rehabilitacji gdy kręgosłup nie wytrzymał. Coś w nim płacze, szlocha, pojawiają się myśli samobójcze. Akceptacji nie dostał na tej ścieżce, tylko kpiny z człowieka, który włazi tam gdzie nie jest jego miejsce. Gdyby nie słuchał zewnętrznych głosów, odczuwałby właśnie zachwyt na szczycie wielkiej góry, pod którą stoi luksusowy samochód, wożący go do pięknego domu z cudownym widokiem. No cóż, jako wybitnego sportowca, tak uroczego, stać go na wiele przyjemności życia, które mieszając się z radosnym, wydolnym ciałem, tworzą niesamowitą, magiczną mieszankę. Świat go oszukał, tak jak oszukuje każdego z nas; naszym zadaniem jest zdać sobie sprawę z tego, że właśnie jesteśmy oszukiwani, i nie wyrazić na to zgody.
Koszmar
Tak właśnie wygląda życie większości ludzi na niebieskiej planecie. To koszmar, gdy każdy próbuje żyć cudzym życiem, i w cudzych ubraniach. Rzadko kto chce, nawet dopuszcza do siebie możliwość, by zaakceptować siebie. To wymaga wielkiej odwagi by wzgardzić światem, odrzucić jego lubieżne szepty, a słuchać jedynie siebie. Efektem wiary w świat, jest los bezmyślnego barana, goniącego za ciuchami, ipodami, telewizorami. Ten kto wierzy w siebie, ten kto odważył się pokochać siebie, wbrew wrzaskom kapłanów (kochaj tylko Boga i organizację) władców (kochaj tylko państwo i jego władcę) kreatorów mody (kochaj modę, marki i styl), ma szansę na wielkość, a jeśli nawet nie, to nie ma to znaczenia, ponieważ jest spełniony i zadowolony. Po co więc sława? zadowolenie oznacza, że nie trzeba walczyć o uznanie. Sławni walczą o uznanie, upokarzają się przed tłuszczą i hołotą z czworaków, pokazują genitalia by tylko zwrócić uwagę hamów; wszystko by poczuć powiew podziwu i zainteresowania innych. Kochając siebie, już to masz. Nie musisz już więc nic robić, walczyć, starać się.
Kocham siebie:
-z małym fiutem
-małą bądź dużą masą ciała
-wzrostem, za niskim najczęściej
-z kiepskim samochodem
-twarzą jaką dostałem od życia
-łysiną
-dodaj swoje „wady”
Dopóki nie poczujesz tego wyznania które napisałem wyżej, zapomnij o szczęściu, satysfakcji z życia. Będziesz się tylko ślizgał po meandrach życia, topił w depresji, a w końcu umrzesz; czas minął. I możesz śmiać się z laureatow nagrody Darwina, jednak to czy Ty sam nie nadawałbyś się do odbioru tej nagrody? całe życie spędzone na porównywaniu się do tuningowanych photoshopem modeli, i nieustające cierpienie, że nie jesteś jak ideał z programu komputerowego. Mówisz że jesteś do niczego – a tu proszę, główna nagroda tylko dla Ciebie. W czymś w końcu jesteś najlepszy. Koń by się uśmiał!
Litania problemów
Często czytelnicy do mnie piszą. Najczęściej jest to litania problemów i cierpień, wyliczanka tego czego nie mają, a co chcieliby mieć. Oczywiście, ja wierzę że to strasznie boli. I o ile nie wydłużę ciała, nie upiększę twarzy i nie powiększę fiuta (jakbym umiał, to JA byłbym tylko dodatkiem do własnych organów) to mogę poradzić coś innego; pokochać siebie. Dam przykład z własnego życia. Od dwóch, może trzech lat, zauważałem z rosnącym niepokojem tworzenie się łysiny na czubku głowy. Nie jest to pełnowartościowa łysina, a ledwie jej zaczątek, niemniej bardzo się tym zaniepokoiłem. Jednak wiem, że nie chcę spędzić mojego życia na tym, by cierpieć z powodu przerzedzenia włosów na głowie. Uznałem więc że ta ćwierć łysinka, jest bardzo męska i sexy. Mało tego; ja w to uwierzyłem. Pochylam teraz głowę kiedy się da, np. w biedronce po siatki, zwłaszcza gdy fajna dziewczyna stoi za mną. Oczywiście, świetnie się przy tym bawię, przy czym najśmieszniejsze jest to że mnie naprawdę to kręci. I tak zamiast narzekać na łysinę, chełpię się nią, czuję z nią bardziej męski, silniejszy emocjonalnie.
Łysinka
To co się dzieje to jedno. Na to przeważnie nie masz wpływu. Ale masz wpływ na swoją reakcję emocjonalną. Możesz polubić wadę, a ona zniknie dla Ciebie. Oczywiście nadal będzie, ale jakie to ma znaczenie? żadnego. Nie będziesz o tym myślał, przeżywał tego, po prostu sobie będzie, tak jak tysiąc rzeczy w Twoim ciele o których nie myślisz, a gdyby Ci powiedzieć że idol ma inne, cierpiałbyś jak diabli. Pamiętam swoje zdziwienie, gdy zrozumiałem ważną rzecz. Ludzie z kompleksami myślą że wszyscy je widzą. A to nieprawda, najczęściej dowiadywałem się o czyimś kompleksie, gdy sam mi o tym mówił. W młodości miałem kompleks brzydkich zębów. Wstydziłem się uśmiechać, a kto nie wie jaki to koszmar, ten nie zrozumie ogromu cierpienia jaki się z tym wiąże. Instynktownie więc mówiłem wszystkim, sygnalizowałem problem z zębami żeby uprzedzić czyjś atak. Ale kogo to obchodziło? ludzie mają swoje własne problemy. Ileż razy kobieta mówiła mi, że ma brzydki brzuch, albo cellulitis – dziewczyno! w życiu bym tego nie zauważył, gdybyś mi o tym nie powiedziała. Teraz rozbierając ją, wypatrywałem tego o czym mi mówiła. Nigdy więc nie uprzedzaj, nie mów o swoich kompleksach, choćbyś nie wiem jak bardzo nimi się przejmował. I gwarantuję Ci, że większość ludzi w ogóle tego nie zauważy. Nie wierzysz? na swoich stronach pisałem kilkaset razy, że mam małego fiuta. Kilkaset razy! żadna nie uwierzyła. Niejedna chciała sprawdzić sama. Niejednej na to pozwoliłem…
Teraz postawiłem sobie cel. Oczywiście głównym jest hultaj I30, ale nie pali się. Takim do szybszej realizacji celem, jest nowy komputer na bogatości. Żadnych kompromisów, żadnego pierdolenia o tańszym i wolniejszym bo to i tamto, bo kasy nie ma a dzieci w afryce umierają z głosu. I7, dobra płyta do podkręcenia, radziu 7970, 8GB ramu szybszego niż moje seicento, monitor 24 cale. SSD już mam, windowsa w legalu także, więc git majonez. Chcę, ale nie wiążę z tym mojego szczęścia. Nie będę go miał? ok, nie ma problemu. To nie zmieni mnie w jęczącą babę. Będzie? nie będę skakał z radości. Należy mi się, tak po prostu. Pogram sobie w dobre gry, pooglądam dobre pornosy, napiszę dobry felieton, zwymyślam czytelników; czyli jak zwykle. A nudzicie mnie, idę z moimi dziewczynami na spacer. Czy uwierzą Państwo, że jak idę z Fionią na spacer, Jazzy biegnie po ulicy razem z nami?
Takie pytanie mi się nasuwa. Jeśli zachowujemy się inaczej niż normalnie po to by coś zyskać (głównie szybkie ruchanko) to w ten sposób tez zatracamy siebie? Czy może się to przerodzić z zabawy w nawyk?
Stado małp, a najgłośniejszy jest zawsze pawian – alfa z ipodem 🙂 faktycznie, szkoda dziecka. W takim przypadku warto, by dziecko w domu miało dużo szacunku i pozytywnego wsparcia.
To trudne pytanie, dlatego że czując się w pełni sobą, sam odpowiesz sobie na te pytanie, i będzie to zawsze dobra odpowiedź. Zauważ że nawet będąc „wyzwolonym”, musisz przyjmować odpowiednie maski, w końcu żyjemy wśród ludzi. A więc maska, ale tylko dlatego że tak trzeba, a czujemy już zupełnie inaczej. Co do seksu, nikomu krzywda się nie dzieje – nie wolno nic obiecywać, tylko być szczerym. I tak kobiety nie wierzą w co się mówi, ale to już nie jest Twój problem.
Znacie to uczucie gdy rano się budzimy, czujemy się lekko, nagle pojawia się jakiś niezidentyfikowany niepokój, czuje się że jest coś bardzo ważnego do przypomnienia – i opada na człowieka ten cały ciężar problemów, prawdziwych i wyimaginowanych, już się o wszystkim pamięta spowrotem.
ja w sumie pamiętam to z dzieciństwa bo teraz już budze się wszystko świetnie pamiętając 🙄
Jedna z tragedii naszej wspólczesności to masowy kult celebrytów. Biedni ludzie ufają, naśladują i wierzą ślepo /im młodsi tym mocniej/ tzw. elicie pop kultury. Najgorsze, że owi artyści o bardzo watpliwych moralne wypowiadają się publicznie na tematy jak żyć, co jest ważne i wartościowe czyli nauczają. Są jednak mistrzami oszukiwania np. super aktor to utalentowany profesjonalista po latach treningu, wyszkolony do udawania i to jako zawód jest ok ale tak bardzo chciałbym aby nie „oświecali” nas swymi poglądami i mądrościami i nie chodzi tu, że ja mam z tym problem bo cieszę się z dobrej gry na scenie czy w filmie ale gdyby na tym poprzestali było by tak pięknie.
Znamy, znamy 🙂
Np. Marek Kondrat, którego autentycznie lubiłem, i tak się skurwić, jak Grabowski którego po „pitbullu” po prostu uwielbiałem.
Czy to uczucie gdy się jeszcze nie pamięta można porównać do stanu „tu i teraz” o którym pisałeś wiele?
Nie, to zupełnie co innego. W stanie tu i teraz odczuwasz zachwyt, a w tym co opisałeś, po prostu z jakichś wględów pamięć się nie uaktywniła. Myślę jednak że można takie przeżycie zakwalifikować jako duchowe – człowiek widzi że problem jest w pamięci, a nie na zewnątrz. Najważniejszy taki przypadek jaki miałem, to wtedy kiedy byłem rozpieprzony zupełnie jak dupa mnie wykopała ze swojego życia. Cierpienie takie, że po ścianach latałem. Budze się rano, i jest fajnie, tak normalnie, myślę sobie o pierdołach, aż nagle myśl – coś jest nie tak. Ale co? i nagle bach, momentalnie humor w dół, silna rozpacz itd. Jakby wylali na mnie wiadro gnojówki 🙂
Te pawiany są w każdym środowisku. Dlatego trzeba po prostu robić swoje i tyle. Ale jest też inna prawda – dopóki pawian ma naśladowców to się pręży i robi jeszcze bardziej pawianowaty. Natomiast kiedy nie ma naśladowców, to zaczyna siedzieć cicho. Także jest zawsze tak, że jak jest ofiara to i kat się znajdzie 😈 .
Z jednej strony masz rację odnośnie kompleksów, to fakt, głównie samemu się je widzi w sobie, w dodatku wyolbrzymione. Z takim nastawieniem lepiej się z tym nie obnosić;p, po prostu będziesz się czuł jak gówno, jakbyś własnie zamiast powiedzieć „mam krzywe zęby” komunikował „jutro będzie koniec świata”. Kiedy jesteś aż tak do nich przywiązany wydaje Ci się że wszyscy są, co jest bzdurą, bo wystarczy zmienić nastawienie, zażartować ze swoich „komplesków” wtedy mówienie o nich otwarcie niesie wyzwolenie. Zresztą wlaśnie to roobisz w historyjkach o fiucie;p Zasadniczo nie ma znaczenia mały, duży czy średni, ważne że Twój. Zaakceptować, pomówić otwarcie i po kompleksie, zamiast czerwienić się za każdym razem jak usłyszysz słowo „penis”. Przykładowo mój jest odrobinkę zakrzywiony, ale to nie problem, wiem że zostałem tak wyposażony aby znaleść punkt g bez wysiłku!;p Pozdro:>
Świetny tekst. Dobrze tu wpaść wieczorami, bo czasem twoje wypociny, przypominają to o czym w ogniu walki z codziennością się zapomina.
Dobre wibracje są dobre bo są dobre (;
Piszesz co prowadzi ludzi do tego że są zagubieni, ale co po tym jak już znajdą przyczynę? Zauważą, że lata pakowania na siłowni to tylko efekt kompleksów z czasów w młodości. Zrozumienie, że się idzie nie tą drogą to jedno, ale znalezienie TEJ drogi to wcale nie bułka z masłem..
Tak jest ze mną, widzę co robię źle, a na drugi dzień robie to samo. Tak jest na przykład z siedzeniem przy kompie, albo z paleniem haszyszu. Ciężko się uwolnić od starych uwarunkowań, nawet jak już się zrozumiało skąd one wynikają. Twoja miłość do słodyczy jest tego najlepszy dowodem. Nie wkurwia cię to, że nie możesz zapanować nad swoimi pragnieniami? Przecież to od nich zaczyna się cierpienie. Jak wiele razy przytaczałeś tą słynną buddyjską doktrynę
starales sie o rente w jakikolwiek sposob?
Bardzo dobry artykul, a do tego final godny Felliniego:
„Pogram sobie w dobre gry, pooglądam dobre pornosy, napiszę dobry felieton, zwymyślam czytelników; czyli jak zwykle.”
Hahaha :)))
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Tak, znamy. To poranna kupa.
No właśnie. Problem z wyparciem się siebie, to dość złożona sprawa. Mam na myśli wskazówki jakie dałeś. Jesteś dobrym człowiekiem 😀 i dlatego fajnie się Ciebie czyta. Ale te wsazówki o których piszesz mogą zadziałać jedynie doraźnie. Jest prawie niemożliwą rzeczą usunięcie tych wszystkich uprzedzeń, fantazji dotyczących ludzi którzy „mnie” skrzywdzili, poszukiwania sposobów na zaimponowanie itd. Człowiek będący pod wpływem tych idei z reguły jest nieświadomy, że oto właśnie działa w nim coś co nie jest tak defakto nim samym. Skąd ma to wiedzieć, przecież opozycji nie ma, no może czasami. Problem polega na tym, że ludzie „opętani” takimi ideami zagłuszyli „głos” wewnętrzny, głos duszy a większość ludzi nie pielęgnuje w sobie wartości. Są uzależnieni od tego co ktoś powie, jak będą wyglądali w oczach innych, co inni pomyślą, nie mają w sobie nic, istne szaleństwo. (wiem bo też tego dośwadczyłem). Człowiek chcąc się pozbyć tego całego narzuconego mu gówna musi sięgnąć głęboko do siębie, zapytać siebie czy to, że mam posłuch, jestem podziwiany jest na pewno dla niego dobre. Ludziom ciężko jest wydobyć z siebie swoją prawdę, bo żyją w świecie prawdy statystycznej i tylko taka jest teraz propagowana. Co do celebrytów, to podtrzymują to gówno i najgorsze jest w tym, że przed kamerami pokazują jak to jest im zajebiście z taką osobowością, sugerują a wręcz narzucają jakieś chore normy a przecież muszą sobie zdawać sprawę, że zbłądzili. Nie ma siły.
Staram się być sobą 🙂 pozdrawiam mocno 🙂
Tak, byłem na dwóch komisjach, na jazdę do sądu już nie miałem siły ani możliwości. Zresztą mi mówili od razu żebym wyluzował, bo bez koperty nie dostanę choćbym nogi nie miał.
Masz rację, nie jest to łatwe i ja sam tego nie osiągnąłem. Natomiast sukcesem jest już sama świadomość o co chodzi, i w jakim kierunku podążać. Zauważ proszę, że ktoś szukając spełnienia, całe życie poświęca działaniom na zewnątrz, budując prestiż, karierę itd. Tymczasem Ty masz szansę, by całe życie zainwestować w siebie, i chociaż może to trochę potrwać, to wcześniej czy później przełamiesz wszystko i dasz radę. W efekcie człowiek inwestujący w zewnętrze nazbiera przedmiotów, a nie będzie miał nic co zabierze ze sobą po śmierci, a także życie będzie miał pełne konfliktów i rozpaczy. Ty nie.
Tak więc to co piszę to pewna wskazówka kierunku, a radzić musisz sobie sam. I poradzisz, jeśli będziesz chciał.
Każdy jeśli chce, może znaleźć kurs na prawdę. Zobacz na internet, masa wiedzy darmowej, świetne książki, nagrania, blogi – nic tylko korzystać. Ale ludzie wolą rozrywkę i ok. Każdy dojrzewa w swoim tempie.
Dodam może jeszcze, skoro się już rozpisałem; ja sam chociaż tego być może nie widać, mimo obiektywnie kiepskiej sytuacji zewnętrznej, jestem coraz częściej radosny bez powodu. I nie muszę mieć do tego zabawek. I to jest właśnie piękne. Cierpienie zmusiło mnie do szukania odpowiedzi, i samo szukanie zaraża wolnością, zachwytem i radością. Oczywiście, są momenty że mam doła i czuję że chciałbym umrzeć, ale są coraz krótsze i mniej intensywne. Ponadto uważnie obserwuję w sobie te stany emocjonalne, i zauważam z czym są połączone, jak się aktywują itd.
W efekcie mam coś naprawdę fajnego, chociaż nie mam pieniędzy itd. Ale te jak mniemam, przyjdą z czasem.
jay – polityka małych kroczków, nie musisz pędzić cały czas, czując coś co Ci się nie podoba w sobie możesz się na chwilę zatrzymać i zastanowić z czym to jest powiązane. Zdarzenie z przeszłości?, któryś z rodziców?, itd a następnie popracować z tym, jest sporo narzędzi na rynku, eft, kody uzdrawiania, coś z NLP. Proponuje zacząć od najbardziej wkurwiających Cię/deprymujących osób zdarzeń które non stop powracają Ci przed oczy i nie dają odetchnąć. Wystarczy chęć bycia wolnym, będziesz wiedział co robić i w jakiej kolejności, zdaj się na instynkt.W ten sposób da się odplątać wszystko, tyle że nikt nie mówił że to się odbędzie w jeden dzień;p „Ostatecznym dowodem rozwiązania problemu jest to, że w sytuacji jaka kiedyś była kłopotliwa nie pamiętasz wcześniejszej negatywnej reakcji i robisz coś innego” – to przykładasz do sytuacji i idziesz dalej. Pozdro:>
„Aż zdziwienie bierze, jak wiele wartościowych ludzi, potencjalnie wręcz świętych, zostaje ludźmi z silną depresją czy kanaliami, przez jeden zły wybór w życiu.”
Pozwolę sobie zauważyć, że wybory nie mogą być ani złe ani dobre. To są rozjazdy, które prowadzą nas TĄ WŁAŚCIWĄ ścieżką i dopuki nie pojmiemy lekcji jakie są dla nas przygotowane będziemy doświadczani coraz mocniej tego duchowo – umysłowego rozwarstwienia. Jednak coś mi podpowiada, że KAŻDY w końcu doczekuje się takiej chwili przebudzenia, kiedy pierwszy promyk duchowego światła dociera do szarych komórek niosąc ze sobą coś co ciężko mi opisać, szczęście PRAWDZIWE, nieopisane, niezależne, wolne… Póżniej często znika ale samo wspomnienie jego to motywacja do duchowych poszukiwań i rozwoju. Takie są moje doświadczenia. Pozdrawiam wszystkich poszukiwaczy własnej tożsamości :).
Marek, nie rozumiemy się. Komentarz, który napisałem w żadnym wypadku nie określa mnie w całości. To jakiś kawałek powiedzmy mojej aktywności życiowej. Oczywiście tak jak większość ludzi chcę poprawić jakość swojego życia, stąd moje poszukiwania, ciekawość itd. Nie wiem skąd pomysł, żebym chciał całe życie inwestować w siebie a nie na zewnątrz. Uważam, że rozwój duchowy dopełnia jedynie życie i fajnie jest pobawić się powiedzmy pojęciami, czy różnego rodzaju doświadczeniami, nabywać wiedzę o swojej naturze, rzeczywistości itd. Tak czy siak życie to nie tylko rozwój duchowy, to dobre dla mnichów. Poza tym nie mamy pewności czy istnieje coś za deską grobową, osobiście przypuszczam, że tak jednak raczej nie w takiej formie jak ta doczesna. Lubię pieniądze, lubie doczesne życie, uciechy cielesne 😀 , problemy które mogę rozwiązywać i wogóle to co niesie z sobą życie. W moim komentarzu chciałem zaznaczyć tylko pułapkę jaką jest brak pielęgnowania w sobie wartości i z czym to się może wiązać, tudzież jaka jest jedna z możliwych dróg prowadząca do uwolnienia się z tych naleciałości, które funduje życie. Nawiasem mówiąc od pewnego czasu przygotowuję się do uczestnictwa na rynku papierów wartościowych. Tak dla równowagi będę pobudzał się emocjami i rozładowywał napięcie z jakąś cizią. Ying yang. ha, ha. A co do prawdy i internetu to zdecydowanie odradzam poszukiwania jej tam. To jest właśnie to co miałem na myśli pisząc o prawdzie statystycznej. Chcesz być średniakiem czy lemingiem (jak ich nazywasz) kształtuj swój umysł w oparciu o wiedzę z sieci.
Aros przyjacielu. Czy możesz mi powiedzieć jaki szczególny rodzaj dedukcji doprowadził Cię do wniosków które umieściłeś w komentarzu? „Proponuje zacząć od najbardziej wkurwiających Cię/deprymujących osób
zdarzeń które non stop powracają Ci przed oczy i nie dają odetchnąć”
Faktycznie, trochę się rozjechały nasze spostrzeżenia, ale to nic nie szkodzi, więcej dobrego do czytania 🙂 rano mi coś się stało z plecami, więc łyknąłem taką jedną, ale za to wesołą tabletkę, więc jestem nieco roztrzepany; niestety, trzeba rąbać i nosić drewno, kilka ton do przerzucenia na mrozie i tragicznych warunkach. No ale że jako jest już po wszystkim, czuję się wyśmienicie 🙂
Rozwój duchowy, jak ja to rozumiem, to absolutnie całość życia a nie jego wycinek. Przede wszystkim obserwacja siebie i swoich reakcji w każdej chwili życia, niezależnie czy bzykasz czy robisz cokolwiek innego. Z czasem wyłania się coś niesamowitego – wątpliwości czy jest życie po śmierci mijają, dlatego że umysł który stawia pytanie, jakby nie jest już nami i mamy tego rozkoszną świadomość. Pytanie traci więc rację bytu.
To co piszesz że lubisz akcję w życiu, pieniądze itd, jest godne najwyższej pochwały. Rozwój duchowy, to jest uczynienie tego procesu znacznie przyjemniejszym, pełnym spełnienia i błogości. I tyle.
Tom, czy mógłbyś napisać co masz na myśli mówiąc o duchowo umysłowym rozwarstwieniu. Może znasz jakieś rzetelne źródło z którego można się czegoś o tym dowiedzieć?
Marek. Rzeczywiście, rozjechały się trochę. Nic nie szkodzi. Moje poszukiwania polegają głównie na poznawaniu, rozróżnianiu, rozumieniu i doskonaleniu tego „co nie jest dziełem rąk ludzkich” Sprawa dość mozolna i niekiedy brak mi cierpliwości której nie brakuje w momentach kiedy nie ma znaczenia czy jest czy jej nie ma. Doczesne życie odciąga od spraw duchowych, pochłania czas, ale czasami brak czasu stanowi miłą odskocznie od trudów życia. Myślę, że wiele dróg może prowadzić do jednego celu a różne drogi koniec końców schodzą się, byleby cel był jasno określony. Tak na marginesie ostatnio usłyszałem, że Japończycy w sposób odmienny od europejczyków postrzegają swoje „ja”. Traktują je jak proces.
😈 😡 😈
Marku, a jak wybaczyć sobie samemu błędy, głupie zachowania czy decyzje jakie się kiedyś popełniło, a które nie dają spokoju i w głowie ciągle wracają?! pozdrowki
Proponuję Ci najpierw poczytać książkę „Radykalne wybaczanie”, ona może Ci wiele pomóc. Druga metoda to wchodzenie umysłem w tu i teraz, gdzie dystansujesz się od treści w umyśle, ale polecam na początek pierwszą metodę. Dodaj do tego podbijanie samooceny i miłość do siebie; gdy ta wzrasta, automatycznie człowiek zaczyna się mniej oskarżać. 3maj się.
Mam na myśli to, że umysł przejmuje kontrolę nad osobą i zaczyna ona bezkrytycznie wierzyć w treści swoich myśli, które najczęściej są uwarunkowane programowaniem jakiego doświadczyła i doświadcza przez zewnętrzne środowisko. W pewnym momencie dochodzi do tego co nazwałem rozwarstwieniem, osoba podąża za wytworami swojego umysłu i traci kontakt z duszą. Nie na zawsze bo to wydaje mi sie pozbawione sensu. Ale na dostatecznie długo, żeby odczuć to swoje zagubienie i docenić ponowny z nią kontakt (taki powrót syna marnotrawnego :)). Co do źródeł w literaturze to nie polecę konkretnych, to akurat co opisałem wy nika z moich osobistych przeżyć.
Nie podpisałem sie w poprzednim poście :).
Przypominam sobie, że E. Tolle dość dobrze opisuje proces obserwowania własnych myśli co pomaga wyjść ponad poziom umysłu i nabrania dystansu do treści pojawiających sie w tym obszarze osobowości. Wszak umysł to narzędzie, bardzo dobre i przydatne, jednak mam wrażenie, że często problemon sprawia odłożenie na chwilę tego narzędzia, bywa on używany nałogowo :).
Witam
Może gdzieś już pisałeś coś na ten temat ale nie widzę. Bardzo interesuje mnie kryzys wieku średniego. Czy on faktycznie istnieje czy jest to tylko dobra wymówka od rzucenia rodziny i pracy i wskoczenia w wir imprez i bzykania małolat. Dlaczego jednych to dopada a innych nie? Czy to ma związek z konfliktem wewnętrznym?
Pozdrawiam serdecznie
Kiedy sama chodziłam do szkoły(ho, ho,kiedy to było…) nie widziałam w takim stopniu problemu naśladownictwa idiotów, jak widzę to teraz, kiedy do szkoły chodzi moja córka. W jej klasie są tzw. przywódcy, czyli ci co najgłośniej krzyczą, nieważne, że bez sensu – ważne żeby było głośno i modnie. Ci „przywódcy” przodują w przekrzykiwaniu się kto ma lepszy telefon kom., kto był na wakacjach na Majorce itp. Jak ktoś jeździ nad polskie morze, to jest „cienias”. Nieważne przy tym, że może kogoś na te Seszele stać, ale woli ciszę i spokój. To dla mnie już nie jest problem, bo towarzystwo mogę wybierać sobie sama – takie jak mi pasuje (chociaż z tym też nie łatwo), ale dla delikatnego dzieciaka to jest być albo nie być. Albo jesteś w grupie, albo nie.