Jeśli chcesz na poważnie coś zrobić ze swym ciałem; przypakować, dobrze się lać, nabrać sił do wspinaczki, biegania – musisz zrezygnować z wszystkiego tego, co oddziela Cię od tego celu. Trzeba zrezygnować przede wszystkim ze słodyczy, niezdrowego, napakowanego chemią żarcia, napojów gazowanych i mocno ograniczyć alkohol, że o papierosach nie wspomnę, bo to absolutna podstawa. Warto się wysypiać, wcześnie chodzić spać (rytmy biologiczne), brać naprzemienne prysznice (wzrost testosteronu), ograniczyć utratę nasienia, które jest mixem najwartościowszych dla ciała witamin, hormonów i minerałów (ćwiczyć znacznie potężniejsze orgazmy bezejakulacyjne), oczyszczać się sokami i sauną.
Sukces buduje się na rezygnacji
Wszystkie rzeczy z których rezygnujesz, wydają Ci się przyjemnością; ale rezygnujesz z nich, bo wiesz że zdrowie i kondycja ciała z naddatkiem Ci to wynagrodzi. Chwilowa uciecha z batonika, nie jest warta lat tortur związanych z nadwagą, cukrzycą i innych chorób, wynikających z dogadzania swemu podniebieniu. Da się, jeśli jasno widzisz piękny cel? Jasne. Po jakimś czasie bez trucizn spostrzegasz, że można bez nich normalnie, wygodnie żyć, a zaczynają Ci smakować rzeczy zdrowe. Świadomość że wszystko co lubiłeś, z czym się utożsamiałeś, była tylko iluzją, fatamorganą – potrafi być wstrząsająca. Kto drąży te sprawy nieco głębiej, widzi wyraźnie że emocje które nami kierują (radość na myśl o zjedzeniu snickersa), niekoniecznie są nasze, można je zmieniać, kształtować, co też robią reklamy, socjalizacja, proces „instalowania” w dziecku przekonań religijnych (czyli zastraszanie diabłami by mieć niewolnika). Dla mnie palenie było centralnym punktem życia. Papieros był niezbędny do kawki, wódeczki, po obiedzie.
Martwiłem się i radowałem z papierosem, był sensem mego życia; bez niego już po godzinie czułem silne rozdrażnienie, nerwowość, nie mogłem myśleć o niczym innym. Dopiero rozsypujące się jak domek z kart zdrowie (wyniki spirometrii), zmusiło mnie olbrzymim strachem do rzucenia palenia. Po przejściu prawdziwej męczarni (pół roku z życiorysu), nawyk palenia na tyle osłabł, że mogłem w miarę normalnie żyć. Obecnie (jakieś pięć, sześć lat „po”) w ogóle papierosy dla mnie nie istnieją, nie przeszkadza mi też jak ktoś pali, byle nie wdychać tego smrodu. Czyli jak widać, nasze emocje i cele nie tylko można, ale i należy zmieniać by wzmacniać wolę i wiedzę o własnym ciele i psychice. To samo przerabiałem ze słodyczami, chociaż nadal z nich korzystam; po miesiącu (składam pisemną przysięgę) bez nich robię sobie trzy dni „ulgi”, ale wtedy snickers doprowadza mnie niemalże do wymiotów. Po tych trzech dniach dziękuję Bogu, że nie muszę żreć tego świństwa. Snickers to gówno, podobnie nawet wygląda; ale by to zrozumieć, trzeba sobie poczytać o cukrzycy, popatrzeć na słit focie amputowanych stóp i nie gojących się, cuchnących ran na ciele. Małolaty czytając dziamkanie pod czterdziechę zgreda, mają bekę; w ich wieku także bym rechotał. Niestety, z czasem ciało słabnie i nie wytrzymuje naporu trucizn, więc zdrowie zaczyna się sypać. To ciężka, bolesna, naznaczona zastrzykami i lekarzami droga, na końcu której tryskasz nienawiścią do pieczywa i cukru, co uważam za bogobojną postawę wobec życia. Młodsi i mądrzejsi, oszczędzą sobie wiele bólu – ci głupsi, „luzacy”, przejdą na świńską insulinkę, tłumacząc nadwagę chorą tarczycą albo złymi genami.
Mądrość to pokora i szczerość wobec siebie
By rzucić jakiś nałóg, trzeba mieć świadomość że sobie szkodzimy. Jeśli ktoś jest bardzo utożsamiony z pojęciem siebie jako Bardzo Mądrego Człowieka, będzie usprawiedliwiał i tłumaczył nałóg. W końcu ktoś tak mądry nie szkodziłby sobie, prawda? A więc musisz wybrać, głupie tłumaczenia że palenie wcale nie szkodzi, i ktoś tam żył sto lat jarając, albo zdrowie. Twój wybór, niczyj inny – ale trzeba będzie ponieść konsekwencje. Ludzie tak śmiesznie tłumaczą swoje złe nawyki, że wydaje się to wręcz nieprawdopodobne. Słuchałem już takich bzdur o marihuanie otwierającej umysł, terapeutycznym wpływie alkoholu i odganiającym złe duchy dymie papierosowym, że chyba nic mnie już nie zdziwi. Dlatego oni z tego nie wyjdą, a ktoś szczery wobec siebie, wydostanie się. By coś zrobić z problemem, trzeba przyznać że go mamy – oraz opracować sensowny plan jego rozwiązania. Jeśli uznajesz że problemu nie ma, nie rozwiążesz go. Ludzie wolą umierać w mękach na raka, niż przyznać się że mają problem – tak wielki jest w nich strach, że ktoś zobaczy ich słabość, wyśmieje, uzna za głupiego – to oni uznają innych za głupków, wyśmiewają, szydzą, więc bardzo się boją zginąć od miecza, którym wojują. No ale słabość widzą wszyscy, bo jak nie postrzegać cuchnącego, kaszlącego palacza czy głupkowato uśmiechniętego marihuanisty?
Zdrowsze i silniejsze ciało wymaga poświęcenia – a z czasem zyskujemy nie tylko sprawniejsze fizys, ale i mocniejszą wolę, charakter, oraz wiedzę że nowe nawyki żywieniowe dają też poczucie smaku i przyjemności. Wygrywamy – ale by tak się stało trzeba przejść przez mękę. Im większe było nasze ukochanie ciastek, wieśmaków i kebabów, tym większy ból. Każdy grubas musi przejść drogę krzyżową, gdzie będzie torturowany przez własne myśli i emocje, które sam wytworzył powtarzaniem. Nawyk się sam nie robi; trzeba go zautomatyzować tysiącami powtórzeń. Sami weszliśmy w trzęsawisko, sami musimy z niego wyjść. Jeśli sami nie podejmiemy rękawicy (okazji do rozwoju), choroba zmusi nad do tego, ale na swoich warunkach. Znacznie lepiej zachować inicjatywę, zaatakować jako pierwszy; później my będziemy słabsi a wróg silniejszy. Każdy dzień nałogu zabiera Ci siłę, oddając ją nałogowi; nie ma na co czekać. Każdy dół psychiczny i rozpacz kiedyś miną, zwalniając miejsca poczuciu słodkiego zwycięstwa.
Złota z gówna nie uczynisz
Z umysłem sprawa przedstawia się bardzo podobnie; trzeba go trenować oraz zmienić jego dietę. Czym codziennie żywimy swój umysł? Mentalną pizzą, ściekami. Jeśli napchać ciało chemią, zmarnieje i się pochoruje. Jeśli napompować umysł gnojówką codziennie nam serwowaną przez media, efektem będzie degeneracja, frustracja, stres, wściekłość, zawiść, zazdrość a z czasem myśli samobójcze, bo ciężko żyć gdy ma się w sobie tak ciężkie emocje. Chcesz szczęścia, satysfakcji z życia – a ładujesz w swój umysł reklamy leków, ustawione kłótnie polityków, którzy po opluciu własnych garniaków idą na wódkę, dramaty, gwałty i morderstwa. Umysł pełen obrzydliwości i strachu, nie może stworzyć spełnienia i radości, podobnie jak ciało karmione najpodlejszym gatunkiem jedzenia, nie wygeneruje z siebie zdrowia i siły. Z gówna nie powstanie złoto – rzecz wydawałoby się oczywista, ale jak widać nie dla wszystkich.
Pierwszym więc czynem chwalebnym jaki popełnimy, jest odstawienie mentalnych pseudo smakowitości. Ucinamy wszelkie horrory, filmy gangsterskie, sensacyjne, religijne – oraz mocno ograniczamy gry komputerowe. Z grozą myślę co się stanie, gdy tanie i dostępne staną się gogle VR; imersja z wirtualnym światem i jego ohydztwami stanie się tak mocna, że na efekty długo czekać nie będzie trzeba. Oczywiście wielu może się z tym nie zgodzić, ale chciałbym przedstawić pewne proste fakty, o które można zapytać lekarza czy psychologa, albo samemu sprawdzić.
Nie pyszcz, gówniarzu
Ludzie się trzymają niezdrowego jedzenia, śluzu który sączy się w ich umysł, ponieważ boją się bólu odstawienia. Chcą by było fajnie, ale by naprawdę tak było, trzeba cielesno – umysłową stajnię Augiasza przeczyścić i wyperfumować. Nie chcesz? Pyszczysz? Awanturujesz że nie będzie można wpierd… ciacha przy kompie, pooglądać na liveleak jakieś fajne samobójstwa? To będziesz ponosił konsekwencje, często bardzo dotkliwe. W końcu zostaniesz złamany; jednym zajmie to kilka lat, inni będą upadać lat kilkanaście. Tu już nie ma żartów szczylu – dawniej była telewizja i wolne od chemii jedzenie, można jakoś było przebiedować w tym socjalistycznym baraku. Dziś chemizacja życia sięga szczytów, a obieg informacji jest niesamowity; możesz obejrzeć siedząc w domu wszystko, od samobójstwa na żywo do morderstwa, tortur, operacji i gwałtów. Zmiany nadeszły bardzo szybko, a nasze ciała i umysły nie są jeszcze do tego przystosowane. Moje pokolenie (rocznik 78) najmocniej dostaje po tyłku, bo jeszcze pamiętamy telewizję z PRL, a teraz zalewają nas codziennie gigabajty informacji; by przetrwać, musisz je mądrze wybierać, selekcjonować, nie brać do ciała czy umysłu czegoś, bo ładnie wygląda czy smakuje. Jeśli nie jesteś mądry, będziesz wrakiem. Małolaty znają się tak na komputerze, jakby wyssali to z mlekiem matki – efekt przystosowania się daje rezultaty. My, staruchy mentalne, mamy już pod górkę.
Żeby dobrze się bawić w trakcie filmu (czy gry), przeżyć naprawdę silne emocje, trzeba chociaż na chwilę się wczuć w to, co dzieje się na ekranie. Bez wczucia się, nie ma emocji a więc zabawy. Problem polega jednak na tym, że nasz mózg nie odróżnia wyobrażenia od realności, co możesz łatwo sam sprawdzić, trzymając rękę na pulsie i wyobrażając sobie okropne wspomnienia. Jak więc widzisz, nawet wyobrażony stres mocno pobudza organizm – który wkracza w tryb alarmowy. Wszystkie prace mające na celu regenerację zdrowia zostają wstrzymane, by „cała para” poszła w zapewnienie człowiekowi maksymalnej wydajności w walce, bądź ucieczce. Jeśli w trakcie mobilizacji wykonujesz wysiłek, „spalasz” adrenalinę, ale jeśli siedzisz bez ruchu trzy godziny? W tym czasie po prostu nadwyrężasz swój organizm, który w końcu zareaguje chorobą ciała bądź umysłu.
Beka z ludzkiej stonogi
Jeśli wczuwasz się w film (tylko po to je oglądamy), zaczynasz uznawać wymyśloną fikcję za coś realnego – a Twoja podświadomość nie rozróżnia tych dwóch stanów, więc wszystko co pojawia się w Twej świadomości, bierze za prawdę i zaczyna realizować w Twoim życiu. Ten mechanizm opisuję bardzo dokładnie w mojej książce „Stosunkowo dobry”. By pokazać Ci przedsmak tego mechanizmu, wyobraź sobie jakiś rzadki (ale nie unikalny) samochód, pomyśl o nim. Zakład że w ciągu kilku dni zobaczysz go na ulicy? On zawsze tam był, ale skoro nie utrzymywałeś go w swoim umyśle, nie istniał dla Ciebie, nie dostrzegałeś go. Jeśli o nim myślisz, od razu na niego zwracasz uwagę. I tak jest ze wszystkim; jeśli Twoją uwagę zaprzątają sceny z horrorów, zaczniesz widzieć podobieństwa w świecie realnym. Tego mechanizmu nie da się oszukać. Ktoś się uśmiecha jak na filmie? Od razu to dostrzegasz i odczuwasz emocje, które nic nie mają wspólnego z obiektywnym obrazem sytuacji. W ten sposób napchany destrukcyjnymi scenami z filmów, źle reagujesz na wszystko – zbyt pasywnie albo zbyt aktywnie, przez co ponosisz porażkę za porażką.
Oglądając ostatnio „Ludzką stonogę” śmiałem się z pomysłu, niemniej czasem łapałem się na tym, że wyobrażam sobie jakie męki zadałbym szalonemu chirurgowi. I co z tego że oglądam fikcję, skoro moja podświadomość odbiera chęć odwetu i nienawiść do innego człowieka? Ona nie wie że to film, ponieważ ja się wczuwam i to przeżywam. Co dalej? Wszystko co odczuwasz, podświadomość wzmocni, a więc postara się o to, byś doświadczył takich zdarzeń, które zrodzą poczucie odwetu i zemsty. Ktoś Cię uszkodzi, pobije, okradnie, upokorzy… sposobów jest wiele. Taka jest prawdziwa cena oglądania emocjonujących filmów. Jeśli gra Cię wciąga w ten sposób że chciałbyś naprawdę kogoś rozpie…, to wiedz że coś się dzieje. Jeśli grasz na luzie, mając cały czas świadomość fikcji – jest w miarę ok. Ale przecież nie kupujemy gier po to, by w nie nie wkraczać swymi emocjami, prawda? Ano prawda.
Zmień postawę na czas filmu
Jeśli nie umiesz zrezygnować z filmów (ja nie umiem), trzeba minimalizować straty. Nie osądzamy więc czarnych charakterów, nie życzymy im tortur i śmierci. Na potrzeby tych zabaw ustalamy zasadę – świat jest taki, jaki powinien być, tylko po prostu nie dostrzegamy głębszego sensu. Jeśli przyjmiemy taką postawę, bawimy się filmem nie osądzając – przyjmujemy że tak właśnie ma być. Przecież co człowiek widzi? Twarz i ciuszki, co więcej widzisz? Mowę ciała, jeśli się tego uczyłeś, czasem aurę jeśli to wyćwiczyłeś latami ćwiczeń. To za mało by znać sens życia, powiązanie przyczyn i skutków, zwłaszcza że ciało żyje raz, a dusza aktualnie w nim przebywająca, tysiące razy bywa tu i tam. To jak z moim znajomym, którego obroniłem przed mantem za jakiś przekret, a później on przekręcił mnie. Co widziałem? Ano niewiele widziałem, chociaż myślałem że znam sytuację. Tylko taka postawa przed wejściem w świat filmu bądź gry, jest w stanie Cię uratować przed powolnym zatruciem. Jeśli więc żywe trupy jedzą ładną dziewczynę, nie narzekamy że szkoda ciacha, tylko akceptujemy. Jeśli zły charakter obcina palce dobremu, poczciwemu facetowi, akceptujemy. Jeśli demony deprawują filmowy dobry charakter, to dla jaj i zdrowia psychicznego kibicujemy demonom, bo każda lekcja rodzi w człowieku siłę, więc koniec końców wszystko kończy się happy endem.
www.braciasamcy.pl zapraszam na moje forum.
————————————————
Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl