Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Fortepian Boga

Fortepian Boga

Jeśli przyjmiemy że Bóg jest piękną melodią, graną przez genialnego wirtuoza na fortepianie, zwróćmy uwagę że obfitująca w bogactwo dzwięków melodia powstaje z wszystkich dostępnych klawiszy, które razem użyte dają możliwość osiągnięcia pełnej Boskiej ekspresji. Przyjmijmy także dla potrzeb naszego doświadczenia prostą zasadę, klawisze dzielą się na basowe i soprany czyli dzwięki niskie i wysokie. Basy to ciężka materia czyli to wszystko co nas otacza i na nas wpływa, świat, a także seks, potrzeba jedzenia. Soprany są szeroko pojętą duchowością, czyli silnymi i dobrymi emocjami, radością, troskliwością, czułością, świadomością siebie.


Ludzie którzy zaczynają doświadczać życia duchowego, przeważnie w późniejszym wieku odkrywając ten świat, zawsze popełniają ten sam błąd, niesłusznie popierany przez duchowych nauczycieli. Odcinają się od materii, sexu, potrzeb ciała, na rzecz duchowych doznań, wyższych niż materia czyli naszych przykładowych sopranów co uznają za słuszne. Jednak na siłę zapominają że żyjąc w ciele potrzeby materialne są znacznie silniejsze niż duchowe, i potrzeby ciała są silniejsze niż potrzeby duchowe. Medytacja udaje się doskonale tylko sytym i zdrowym, a kto nie wierzy w przewagę materii niech spróbuje medytować o miłości Bożej po kilku dniach nie spania, nie jedzenia czy chociażby w trakcie tygodniowego zatwardzenia. Proszę spróbować, ale nie zdawać mi relacji – wiem doskonale jaka będzie. Medytacja człowieka który boi się najścia komornika za niespłacane długi, też nie zda egzaminu i nie napełni błogością a jedynie zwiększy nerwicę.

 

Tym błędem, bardzo negatywnym w skutkach, jest oddzielenie materii od duchowości. Ci którzy tak czynią nie rozumieją (a raczej nie że nie rozumieją a nie uświadamiają sobie, gdyż tu logika nie ma nic do rzeczy) że duchowość to wiara w jedyną istniejącą rzeczywistość, w Boskość poza którą nie ma nic. Jest tylko Bóg przejawiający się w niezliczonych światach, cywilizacjach, galaktykach, w każdym stworzeniu, roślinie i minerale ponieważ wszystko co istnieje jest Nim. Nie ma złej materii i dobrej duchowej aury, to nieprawda. Materia i aura jest tak samo Bogiem, którego nie widzimy, a nie widzimy ponieważ mamy ego, kotarę spuszczoną przed naszymi niewidzącymi oczyma by nie widzieć tego co jest a postrzegac iluzję jako prawdę. Zamiast widzieć całość, widzimy maleńki skrawek rzeczywistości, żyjemy w piekle w którym chcemy się za pomocą społeczeństwa i jego mechanizmów (małżeństwo, dzieci, pieniądze, wykształcenie, dobra praca) ustawić, co nigdy się nikomu nie udało i nie uda, ponieważ życie z iluzjami jest tylko motywacją do rozwoju. Doświadczając co życie kolejnych klęsk i upadku nadziei, zaczynamy dostrzegać prawdę i o co naprawdę chodzi. Naszym duchowym celem jest zrozumienie działania ego, pokochanie, i gdy rozpuści się (ale zanim to się stanie, przejdziemy jak w opisach Dr Kubler Ross dotyczących psychologicznych faz śmierci czyli zaprzeczenie, gniew, bezsilność, pogodzenie się) w odwiecznej nicości z której powstało, odkrycie jedynej, kosmicznej i odwiecznej prawdy – roztopienie się w nieskończonej miłości i wielkości Boga, czyli życia którego bogactwo i skala przerasta wszelkie nasze wyobrażenia.

 

Gdy jesteś chamem prostakiem i burakiem, smarkasz w rękaw i jedyne co dla Ciebie istnieje to materia (pieniądze, popisywanie się przed ludźmi, zazdrość, silne emocje nienawiści, gniewu, lęku) grasz na basowych klawiszach. Wychodzi Ci buczenie, jak krowie, i taki jest Twój stan umysłowy. Jesteś krową która będąc na pięknej łące nie widzi ani jej uroku, ani słońca, ani wietrzyku delikatnie muskającego jej racice, a tylko je trawę i robi pod siebie. Gdy uważasz się za lepszego, uduchowionego, patrzysz z pogardą na grających na basie, grasz na sopranie. Wychodzi Ci tylko kłujący w uszy pisk wsciekłego i naburmuszonego dziecka któremu rówieśnicy dla kawału zabrali w piaskownicy różową barbie z dużymi cyckami. Nieistotne że żyjesz, że wokół Ciebie jest zabawa, świat dający tyle możliwości, tyle życia pulsującego radością i szczęściem, tyle dziewczynek które można ciągnąć za warkocze, tyle chłopców do gryzienia i kopania w krocze – liczy się tylko plastikowa lalka. Jesteś bardzo, bardzo ubogą osobowością. Z tego względu uciekam zawsze od „uduchowionych”, których życiowa obłuda często znacznie przekracza zwykłych cwaniaczków i lowelasów.

 

Prawdziwa ścieżka to połączenie ciężkości i lekkości, dnia i nocy, słońca i księżyca, yin i yang, pierwiastka kobiecości i męskości. Tylko taki mix daje sukces, którego nie przebije nawet turbodynamomen. Gdy żyjesz, graj na basie i sopranie, a powstanie piękna melodia. Bóg jest w seksie, jest rozkoszą erotyczną, jest rozkoszą przy jedzeniu, piciu, głębokim oddechu rześkim powietrzem, spojrzeniem w oczy wiernego psa. Jest także ekstazą duchową, wielką radością, braterstwem i szczęściem wykraczajacym poza zdolność rozumienia – a przede wszystkim jest harmonią w której zawiera się wszystko. Gdy dostąpisz harmonii, odkryjesz w basie sopran, a w sopranie bas. W kochaniu się poczujesz bliskość Boga jaką daje medytacja, a w medytacji odkryjesz seksualną rozkosz zjednoczenia z Bogiem. W zarabianiu z lekkością pieniędzy odkryjesz misję czynienia dobra dającą coraz więcej radości, satysfakcji i Bożej opieki, i to jest właśnie harmonia którą osiągniesz tylko poprzez pokochanie, a nie nienawiść ktora Cię tylko wiąże z tym kogo nienawidzisz i pozbawia wyzwolenia którego tak naprawdę pragniesz.

 

Nie ma miłości do Boga a odrazy do pieniędzy i sexu. Gdy nienawidzisz pieniędzy albo sexu, nienawidzisz też Boga (czy Bóg jest biedny? czy jest nieudacznikiem? czy posiadanie kosmosu na własność jest biedą? nie sądzę. Jest bogactwem i wręcz nadmiarem, a stworzenie go to wyraz zaradności siły przebicia – tworzenie wszystkiego co istnieje to akt płciowy, pełen radości tworzenia)  i nie zmieni tego żadna deklaracja. To tylko puste słowa, nic więcej. A więc moi drodzy Państwo, nie muczcie i nie piszczcie, a zagrajcie mi piękną piosenkę do której zatańczę, albowiem zgodnie z harmonią yin i yang, napoiłem swe grzeszne ciało nalewką spirytusową więc i taniec będzie Boski.

5 thoughts on “Fortepian Boga

  1. No, ja nie potrafię grać na żadnym instrumencie, ale mogę coś fajnego polecić i ewentualnie z tobą popląsać,np do… unforgettable – Nata King Cole… tylko bez tej nalewki spirytusowej yyyy…:wink:

  2. Ja nie gram na żadnym instrumencie, chociaż narazie się ucze w FL Studio. Oprócz tego napisałem pare tekstów ale jakieś bity by się przydały.
    A artykuł dobry tylko dziwne porównanie z tym fortepianem bo basy brzmią zajebiście nawet grane same 🙂

  3. Można i tak powiedzieć jesli kochasz jazz, ale tu chodzi chyba o wzajemne uzupełnianie się… nawet na gitarze basowej można zagrać wysokie i niskie dźwięki i dopiero takie połączenie da nam jakiś fajny temat 😉

  4. O! a tutaj sie z Tobą zgadzam…ja to nazywam równowaga zależności…dlatego może człowiek pomimo własnego piekna..całością jest dopiero jako zlepek faceta i baby hahaha:)pasujacych do siebie jak dzień i noc 🙄 i nie mogacych bez siebie istnieć 😯 …wtedy kółko sie zamyka..sa gwiazdy i ciepełko słoneczka, jasno i ciemno…gra jedna muzuyka za to jaka piękna…:)

Dodaj komentarz

Top