Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Mamuśka vs Budda

Mamuśka vs Budda


Patrząc z duchowym pożądaniem w naturę Buddy, widzimy osiągnięty cel, światłość, ostateczne rozwiązanie kwestii cierpienia. To tak jak z piękną aktorką, widzimy ją w telewizyjnym show specjalnie ubraną, przygotowaną przez sztab wizażystów i kosmetyczek. Ten efekt końcowy jest nam ukazywany jako ukoronowanie piękna i uroku, i takim faktycznie jest. Nie widzimy jednakże co złożyło się na ten oszałamiający efekt. Spanie, jedzenie, wypróżnianie się. Czy piękna modelka która zaspana, z twarzą napuchnięta od snu jak dog, popierdująca w trakcie wypróżniania w toalecie jest sexy? Moim zdaniem nie, po stokroć nie. A jednak bez jedzenia, spania i wypróżniania nie byłoby jej piękna. Pewne elementy codzienności są przed nami skryte, inne jawnie ukazywane. Historia Buddy w dojściu do celu kryje w sobie piękno i wielką moc ludzkiego ducha, a także wielki dramat i rozpacz ludzi zaangażowanych w jego oświecenie.

Budda zanim się oświecił, był według legendy synem króla. Miał żonę (córkę władcy sąsiedniej krainy, więc na pewno nie była tępą rozpłodową mamuśką, a od dzieciństwa trenowaną w sztuce rozmowy kobietą, z którą mężczyzna jest w stanie inteligentnie porozmawiać gdy wrócił od kochanki) synka, i żył w wielkim przepychu. Nie znał cierpienia i choroby gdyż ojciec skrzętnie przed nim to ukrywał, bojąc się spełnienia przepowiedni która głosiła że zostanie oświeconym albo wielkim władcą. Król oczywiście według swych najlepszych (ograniczonych) chęci chciał mieć syna który zostanie dziedzicem tronu i królem a nie duchowego mistrza. Gdy Budda przez „przypadek” zobaczył chorego, umierającego człowieka, nastąpiła w nim duchowa, głęboka przemiana. Tak jak każdy z nas gdy widzi ciało przykryte czarnym workiem na ulicy staje oniemiały w obliczu tajemnicy życia i śmierci, tak też młody pretendent do tronu zaznajacy jedynie rozkoszy i piękna, po uświadomieniu sobie że istnieje śmierć i starość, przeżył głęboki szok, zawaliło się jego postrzeganie świata, został przełamany jego bezpieczny, i wydawałoby się że trwały schemat myślowy.

Uświadomił sobie że wszystko w życiu jest nietrwałe, śmierć starość i choroba zmogą nawet najsilniejszych, a powiew czasu powali najpotężniejsze budowle które zbudował człowiek. Jaki jest więc sens budować, tworzyć, skoro i tak wszystko zostanie zamienione w proch? Czując że jego obecne życie w zbytkach nie ma większego sensu, zapragnął za wszelką cenę go poznać, dalsze życie w bogactwie i rozkoszy byłoby już gehenną której by nie zniósł, wegetacją bez głębszego sensu. Uciekł z wielkiego dostatku by poznać prawdę, gdyż jako jeden z najpotężniejszych i najbogatszych ludzi świata wiedział doskonale że władza i bogactwo nie zapewnią mu ratunku od cierpienia, ani od choroby i przede wszystkim od śmierci która nie ma względu ani dla biedaka, ani dla bogacza. Uciekając zostawił swoją żonę i synka, a Bogowie prawdy pomagali mu w tym usypiając strażników by mógł uciec ze strzeżonego kompleksu pałacowego.

Z całej tej historii wyłaniają się trzy nauki. Pierwsza to ta że Bogowie i siły dobra popierały zostawienie (nie zostawienie nawet, a podstępną ucieczkę) żony i synka a także starego ojca, czyli informacja która w dzisiejszym świecie wywołałaby wściekłość 99,9% mamusiek dla których jedynym sensem życia są dzieci, moda na sukces, zdjęcia na NK i rodzinne obiadki. Według ich widzenia świata Budda był niedojrzałym gówniarzem, facecikiem bez jaj, emocjonalnym kaleką i żałosnym, egoistycznym pustym gnojkiem. Wybrał siebie, a zostawił dziecko i żonę, czyli dokonał wyboru zrobienia czegoś dla siebie a nie dla innych, nie chciał poświęcić się dla spełniania pragnień mamuśki a wybrał siebie, co musi budzić szlachetne oburzenie i nienawiść otoczenia. Druga nauka jest niezwykle istotna i mówi że prawdziwie pragnąć prawdy może tylko ten kto był we wczesniejszym życiu (przed posmakowaniem pragnienia prawdy) zamożny, biedacy nie dostępują oświecenie gdyż powstrzymują ich pragnienia bogactwa i władzy. Budda jako bogacz wiedział że bogactwo nie daje spełnienia, biedak może sie tego tylko domyślać, a to istotna różnica. Bogacz nie wie jak wygląda niebo, dla biedaka niebo to wizje dużych pieniędzy, pięknych kobiet, luksususowych jachtów. Może sam nawet mówić że pieniądze nie dają szczęścia, ale ciągle o nich marzy i wyobraża sobie jak przejeżdza w najnowszym ferrari powolutku koło wszystkich ludzi wobec których czuł sie nikim, zerem. Jak taki człowiek ma się oświecić, skoro oświecenie to wyjście poza te wszystkie marzenia?

Ludzie żyją gotowymi szablonami, jakby powiedział webmaster – żyją w szablonach, schematach. Są one zależne od kultury, państwa, religii i historii. W naszej cywilizacji zachodu schemat jest następujący dla kobiety – ożenić się, mieć dzieci, fajnego meża, potem wnuki, wstawić zdjęcia z Egiptu czy Tunezji na NK, ładnie wyglądać i dużo mówić o miłości i romantyźmie, pokazać się znajomym. Schemat dla faceta to być twardym, ożenić się, spłodzić dzieci, zbudować dom, zostać tatuśkiem którego jedyną ucieczką od koszmaru życia w schemacie jest telewizor i piwko, a raz na tydzień schlanie się do utraty świadomości – by zapomnieć.  Schemat ma wiele wad, ale największa to ta że w jeden sposób postępowania wkleja miliardy ludzi, a przecież każdy z nas ma inne uwarunkowania, psychiczne, genetyczne, fizyczne.

W głowach ludzi istnieje schemat, w okultyźmie został on nazwany myślokształtem. Jasnowidze potrafią go rozpoznać, jest to fala energii w której żyjemy i się poruszamy. Takich myślokształtów czyli pól energii jest tyle ile schematów, czyli bardzo dużo. Socjolog nazwie to wpływem społecznym, wychowaniem, tradycją. Jak zwał tak zwał, mniejsza z tym –  ważne że to pole ma na nas ogromny wpływ. Jeśli ktoś się wychował w miejscu gdzie alkohol pity w nadmiarze jest czymś normalnym, będzie pił. Jesli wychowa się w miejscu gdzie tatuś bije mamusię po pijanemu, też będzie bił swoją żonę, a gdy się przed tym powstrzyma to poczuje do tego wielką chęć. Jeśli mamusia nie umie mówić do tatusia tylko wrzeszczy i histeryzuje, córka tak własnie będzie się komunikować z mężem. Jeśli żyjesz wśród brudasów, będziesz brudasem, jeśli wśród ludzi którzy są nieudacznikami i są biedni, i uważają że bieda jest szlachetna, będziesz też tak myślał, odrzucając od siebie możliwość bycia bogatym na wszelkie możliwe sposoby.

Schemat – wszystko co wychodzi poza niego jest obce, złe, budzi lęki – dlatego alkoholicy nie lubią trzeźwych, katolicy islamistów a islamiści żydów, i wszyscy nawzajem walczą o dominację – każdy ma inny schemat, stąd też wojny i nienawiść między ludźmi. Silniejsi chcą zmusić słabszych do uznania ich schematu, chca zniszczyć budzący lęk inny schemat życia, działania. Możesz żyć „tak jak trzeba” czyli zgodnie ze schematem w którym się wychowałeś, a możesz też poza niego wyjść. Wyjście jest niebezpieczne, budzi strach, skąd wiesz co spotkasz po drugiej stronie? Nie tylko lęk przed nowym Cię powstrzymuje – to także siła z jaką działa na Ciebie wpływ społeczeństwa (myślokształt). W danych czasach kogoś kto wychodził poza swój schemat wyklinano i obkładano tabu, przekleństwem. Teraz tego się nie robi, ale nienawiść wobec tych którzy stają sie inni jest nadal tak samo wielka. Rozwój duszy to przede wszystkim wyjście ze schematu, bez tego nie ma rozwoju, to tylko odtwarzanie z góry ustawionej roli – rozpłód, wychowanie potomstwa, śmierć. Wyjść ze schematu można samemu, na przykład pod wpływem mocnego szoku. Dla Buddy schemat był prosty – bogactwo, seks i jedzenie na każde skinienie, zdrowie, siła, zabawa. I nagle widzi umierającego w brudzie, robakach i kale starca – schemat się załamał. Zabawa ma swój kres, pojawia się entropia, starość, śmierć. W schemacie w którym żyje, nie znajdzie odpowiedzi na pytanie czemu istnieje cierpienie? Czemu istnieje śmierć i choroba? Trzeba z niego wyjść by doświadczyć prawdy, porzucić to co stare, by mieć miejsce na to co nowe. W schemacie Budda był trzymany w złotej klatce przez ojca, żonę i dziecko. Oni wszyscy pod pozorem tego że chcą dla niego dobrze, tak naprawdę chcieli trzymać go w schemacie z którego sami nie umieli wyjść.

Dlatego legenda głosi że Bogowie pomogli mu zostawić żonę, małe dziecko, i starego ojca dla którego młody Gautama był ukochanym synem. Czemu Bogowie tak uczynili? Czyżby według mamusiek byli żałosnymi, pustymi egoistami? Odpowiedź zależy od poziomu patrzenia. Z punktu widzenia świadomości mamuśki dla której biologiczne instynkty (urodzenie i wychowanie potomstwa) są najwyższym życiowym priorytetem i sensem istnienia, zachowanie Buddy było ewidentnie egoizmem. Z punktu widzenia świadomości która czuje że życie jest iluzją i żyjemy na ziemi w niekończącej się spirali wcieleń, zostawienie żony, dziecka i ojca jest koniecznością. Gdyby ich nie zostawił, byłby nieoświecony, nadal by się wcielał i cierpiał, i wszystko byłoby powtarzane od nowa, życie po życiu. Mógłby się poświęcic, oczywiście, zrezygnować z najwyższego szczęścia żeby utrzymać żonę w jej schemacie – och, jakie to piękne i romantyczne, tak by powiedziały mamuśki ze łzami w oczach. Może i byłoby to romantyczne, ale na pewno też nieprawdopodobnie głupie żeby zrezygnować z celu istnienia dla życia w bagnie chciwości, przemocy i cierpienia. Życie w zgodzie z biologicznymi instynktami ma jeden cel – dać nam w kość, byśmy zwrócili uwagę na znacznie ważniejsze rzeczy. Instynkty przynależą do świata zwierząt, a my w ewolucji jesteśmy wyżej (w co trudno uwierzyć obserwując niektórych ludzi) i możemy spojrzeć wyżej – zwierzę nie może choćby chciało, jest skazane na kopulację i zjadanie się nawzajem. Miliardy kobiet i mężczyzn też nie chce patrzeć w niebo, wybierają życie samą biologią (nazywając ją szlachetną, dobrą, uduchowioną) a ta szczęścia dać nie może, istocie stworzonej do życia w duchu i miłości, a wybierającej z własnej woli zwierzęce instynkty. Czy widziałeś kiedyś szczęsliwe zwierzę? Podniecone, pobudzone przyjemnymi bodźcami, ale szczęśliwe? To niemożliwe, nie ma takiej możliwości. Zwierzę jest skazane na biologię, człowiek za to jest rozdwojony, moze wybrać zwierzęcość albo ducha. Poziom wyżej zajmują Istoty bez ciała, skazane na życie w duchu i to one właśnie są tymi Bogami prawdy z opowieści Buddy, która z całą pewnością została wielokrotnie zmieniana i fałszowana, jednak jej główne przesłanie przetrwało. I te przesłanie zostawiał każdy wielki nauczyciel, ba! Zostawiam je Państwu nawet ja. Rozdwojenie jest naszym przekleństwem i zarazem błogosławieństwem, człowiek może wybrać na co poświęci swój czas i energię. Gdy wybierze zwierzęcość, straci szczęście, (a i owszem, będzie przekonywał jaki jest szczęśliwy, aż mu usta zsinieją od zaciskania z całej siły) Gdy wybierze ducha, będzie musiał zrezygnować z życia w schemacie i prawdopodobnie zostanie przeklęty, wygnany, uznany za dziwadło i nienormalnego przez ludzi ze swojej grupki towarzyskiej dla której klitka w bloku na kredyt i płaski telewizor są celami życiowymi. Wygra życie wieczne i szczęście, ale przegra znajomość z ludźmi którzy swoją przyjaźń i akceptację uzależniają od tego jak żyje. Moim zdaniem? Warto. Znajomych zawsze można znaleźć takich którzy dążą w tym samym kierunku co i my, którzy nas wspierają w dorastaniu duchowym a nie trzymają w bagnie niskich instynktów. Znajomych jak ubranie, można i należy zmieniać gdyż ich wpływ na nas jest bardzo duży, szczególnie gdy są to osoby z silną, mocną wolą, dominującą energetyką.

Żona i synek Buddy prawdopodobnie do dziś się wcielają, by co życie doswiadczać cierpień i frustracji, Budda jest już poza tym. Wybrał siebie, swój rozwój. Brzmi to jak egoizm, i jest nim, ale Bóg kocha egoistów, tych którzy o tym wiedzą, nie są hipokrytami udającymi świętych, znają swoją biologiczną naturę która z zasady jest egoistyczna. Naprawdę, nie ma się czego wstydzić. Jesteśmy egoistami, robimy kupę, gdy umieramy rozkładamy się przeraźliwie cuchnąc, puszczamy bąki, lubimy czasem wlać kobiecie paskiem na pupę trzymając mocno za włosy i konkretnie dać jej pod ogon – takie są fakty. Swami Rama był odpowiednikiem w naszej kulturze papieża. Facet chodzący całe życie po górach i uczący się świętej duchowej wiedzy został przeniesiony w pałace, luksusowe auta, podlizujących się ograniczonych ludzi i zabiegających o jego względy polityków. Jego mistrz powiedział mu że powinien zostawić wyznawców, ludzi którzy go ubóstwiają, dlatego że gdy się im poswieci to ich nie oświeci, a sam straci wielką szanse na oświecenie. I uciekł. Zyskał wiele dla siebie, a na puste miejsce po nim przyszedł jakiś kolejny ichni papież którego ubóstwiali i czcili. Gdyby został, straciłby oświecenie i nic nie zyskał. Wybierajac egoizm, wygrał siebie, osiągnął swój cel. A ludzie którym miał przewodzić nadal się wcielają, nic się nie zmieniło i długo nie zmieni w tym względzie.

Podobnie było z Jezusem. Rodzice chcieli dla niego dobrze, żeby się ożenił z miłą dziewczyną, ciężko pracował w zawodzie, narobił gromadki wnucząt, osiągnął w życiu sukces i stał się szanowanym członkiem społeczności. A co zrobił Jezus? Odrzucił to wszystko by głosić prawdę która wzbierała w nim od najwcześniejszych lat, wielokrotnie głosil że przyniósł miecz a nie pokój, przyniósł rozłam między ojcem a synem, matką i córką. Gdy chcesz się wyzwolić a Twoja rodzina tego nie chce, musisz wybrac, albo poświęcisz swoje szczęście i zmusisz się do takich działań żeby rodzina była zadowolona, albo będziesz szczęsliwy i wolny, a wtedy rodzina Cie znienawidzi, i wyda okrutną wojnę bez zasad i brania jeńców. Wtedy poznasz „miłość” rodziny.  Ja, Państwa ulubiony internetowy prorok dobra także odrzuciłem schemat, nie pracuję, obijam się, jestem na diecie na której tyję, i robię parę innych rzeczy o których lepiej tutaj nie pisać…Wszyscy wielcy na których spojrzysz, odrzucili schemat, mieli odwagę by tego dokonać. Jedni wychodzili poza schematy, następni wpadali w jeszcze inny. Nauki Buddy i Jezusa są z całą pewnością prawdami spoza schematów, jednak sprytni następcy wtłoczyli je w kolejny schemat służący do trzymania ludzi w ciemnocie, ciemnocie której ludzkość sama pragnie. Ludzie nie chcą szczęścia, chcą pewności i bezpieczeństwa, chcą spać. Dlatego właśnie życie jest rozwojem, gdyż w tym entropicznym świecie bezpieczeństwo i pewność nie są realne. To daje motywację, która niejednego popchnęła w stronę Boskości, a wielu innych z wysokiej skały w przepaść, by za mgnienie oka zaczynać wszystko od nowa w mięsnym świecie. Radosne nauki Jezusa o zabawie, miłości i radości zostały zamienione w zboczone, pełne lęków i strachów piekielne wizje mąk, piekła, rzekomo szlachetnego cierpienia, a by je utrzymywać wiele ludzi zostało zamordowanych czy zamęczonych albo spalonych na stosie w imię Boga miłości. Przeraźliwie jasne mądrości Buddy tamtejsi kapłani zamienili w kolejne niewolnictwo, ograniczające przesądy i wierzenia. Wszędzie i zawsze było tak samo – moje nauki też zostaną wypaczone po mojej śmierci na cukrzycę, sądząc po tym co wyrabiam ze słodyczami, znowu wpadłem w cukrowy ciąg, i tak od tygodnia ciągle jestem nawalony glukozą….

Chcę, i piszę to oficjalnie, by na ceremonii pogrzebowej trumnę ze mną niosło siedem bardzo grubych kobiet. Może dla zabawy z niej wyskoczę?

 

 

50 thoughts on “Mamuśka vs Budda

  1. Niestety, albo masz ego i przez nie żyjesz, doświadczając cierpienia, albo go nie masz. Nie da się mieć trochę ego i trochę Boskiej radości, aczkolwiek można mieć tzw. przebłyski prawdy, i ogólnie jest bardziej lekko i przyjemnie, ale nadal jest to cierpienie. Z punktu widzenia człowieka normalnego, zmiana duchowa mimo że jest nadal ego jest czymś wspaniałym, jest leciutko, miło, słodko, ale po pewnym czasie życia w tym stanie widzi się znacznie więcej, a tego nie odczuwa – i jest cierpienie, i dążenie.

    Korzyść oczywiscie można wynieść, trzeba nawet 🙂 Marku, jesteś Tym Markiem z Niemiec czy innym? chce jechać z koleżanką do niemiec po samochód i potrzebuję trochę informacji.

  2. Skupiam się więc na tych korzyściach 😀

    Nie, nie jestem tym Markiem z Niemiec. A co się tyczy jechania po samochód do Niemiec, to rozważ jeszcze jechanie po samochód na Litwę. Samochody w Niemczech są drogie. A nie jest tak, że są tam tylko dobre samochody. Na Litwie jest taniej niż w Niemczech podobno, a samochody takie same.

  3. Nalezy zawsze skupiać się na korzyściach, starać się chociaż 🙂

    Myślałem o aucie na lato, jakimś za grosze albo żeby za darmo oddali. Skoro na allegro handlarz sprzedaje auto sprawne za 200 euro, a przecież są koszty transportu, tablic, ubezpieczenia itd i jeszcze musi zarobić, to bankowo musiał wziąć za darmo samochód który niemcowi nie opłacało się nawet sprzedawać a szrot kosztuje, jakas 12 letnia corsa czy hyundai. Z tą Litwą muszę sprawdzić, przyznam ze pierwszy raz o tym słyszę.

    Marku z niemiec, proszę o odzew, miałem kasację gg jakiś czas temu więc nie mam Twojego gg.

  4. a jak oswiecony pokocha sie z oswiecona to bedzie bosko czy niewolniczo i schematycznie:-) pozdrawiam

  5. nuda.
    a 7 bab cie nie uniesie nawet bardzo grubych, sam jesteś gruby weź się zastanów, 7 to za mało.

  6. Pisałeś, że nie pijesz alkoholu i nie palisz papierosów. Wychodzi z Ciebie inną drogą – słodyczami. Tak między nami chętnie bym przeczytał jakie masz zdanie na temat marijuany ;] o ile masz w tym jakieś doświadczenie. To ewidentnie zahacza o rozwój duchowy (każdy kto spróbował kiedykolwiek, coś o tym wie). Chyba, że jesteś pod kontrolą to wtedy usta na kłódkę.

  7. Piotr.
    Ziółka to palili nawet W Jogini, ale to były specjalnie zbierane przez ich Mistrzów „ziółka”. Dzięki takiemu paleniu, to się otwierało bardzo opornym adeptom pewne blokady, których nie mogli pokonać. Ale to musiało być pod kontrolą Mistrza (!)i stosowane było tylko w wyjątkowych przypadkach.
    Inaczej to się jedynie otworzysz na świat astralny i o prawdziwym duchowym rozwoju możesz zapomnieć raczej.
    Medytacja daje o wiele „większego kopa” niż palenie czegokolwiek.
    Mówię oczywiście o MEDYTACJI, a nie o siedzeniu od czasu do czasu i rozmyślaniu o pipce :)*

    *-miałem na myśli „fifce” a wyszło „cipce”.

  8. Tak, dokładnie 🙂 jednak słodycze nie zniszczą mnie tak jak papierosy bo na tych daleko bym nie zajechał, przy rozedmie i astmie byłbym już pewnie hospitalizowany. Marycha to syf który ZABIJA duchowość. Ciało ma mechanizmy dania Ci rozkoszy, i można je wyłuskac medytacją, albo marychą, z tym że maryche masz od razu a medytacje trzeba trenowac latami. Jednak marycha daje otępienie przyjemne a medytacja daje nieprawdopodobną głębie błogości, nieporównywalną z jakimkolwiek narkotykiem. Jeśli chodzi o rozwój świadomości, absolutnie jestem na nie jeśli chodzi o marychę. Swoją drogą cukier to też narkotyk i sie nim człowiek po prostu nawala 🙂

  9. Fajny nick, od razu mi na nerwy zadziałał 🙂 Swami rama opisywał zioła które palił, uznał że to kompletna rozpierducha medytującego jest i nie ma nic wspólnego z rozwojem duchowym, tylko blokuje wrażliwość uniemożliwiając wysokie, Boskie stany świadomości. Tak na logikę – skoro możesz w medytacji naturalnie doznac rozkoszy i błogości, po co ładować truzicnę i potem rzygać i srać na gigantycznym kacu?

    Medytacja to coś czemu się trzeba poświęcić. Ci co nie mają motywacji do siedzenia w bezruchu pół godziny dziennie tak naprawde mimo paplania o rozwoju nie chcą go. Gdy chcesz oświecenia, oddasz za nie wszystko co masz, czas, energię, pieniądze. Bo to wszystko jest pikuś przy Boskiej błogości. Ci którzy nie maja cierpliwości jarają gandzię i łudza się że nie śpią jak inne ludzkie automaty – śpią, tylko bardziej kolorowym, odjechanym snem.

    Jeśli ktos jara niech jara, jelsi ktos lubi się konkretnie nawalic od czasu do czasu to spoko, ale nie wmawiajmy sobie ze to jest duchowe, na pewno nie jest. Tak samo jak nie jest ok że żrę słodycze.

    Ja myślę ciągle o pipkach, wiosna idzie 🙂

  10. Tekst o Buddzie bardzo prawdziwy!
    Od razu przypomniał mi słynnego Sokratesa, który mistykiem nie był, lecz filozofem, jak wiemy. Jego niemniej słynna żona, Ksantypa, przez cały czas wspólnego pożycia rozbiła mu na głowie niejedną grecką wazę – ze złości, że jej chłop woli dyskusje filozoficzne na rynku ateńskim, niż siedzenie w domu z „wybranką swego serca” Tak więc, w przeciwieństwie do Buddy, Sokrates zapewne inkarnuje się nadal… 😉

  11. Myślę Tomku że Sokrates był niezwykłą istotą, jego czyny swiadczą o tym że był poza hipnozą społeczeństwa, nie wpadł w sen i automatyzm, stąd też go nienawidzili „porzadni i normalni” obywatele. Przypomina mi Osho, duchowo są wielcy, ale taki cichy Swami Rama był od nich jednak sporo wyżej duchowo.

    Ja to widze tak – mamy osły, czyli społeczeństwo żyjące według schematów, tradycji, „tak jak trzeba”, im wystarczy rzucić marchewkę i sa zadowoleni, potem są ludzie którzy widzą bezsens tego tworu zwanego społeczeństwem i są tym przerażeni, albo rozbawieni, i czują potrzebe mówienia o tym, zostają nauczycielami, filozofami, i ta grupa nie osiągnie oświecenia. Do tej grupy, przyznam nieskromnie, należę ja, i wkurwia mnie jak widze osłów, jak widze te mechanizmy, te hipnozy, jak widzę jak ludzkość gna ku zatraceniu, i chciałbym to zmienić w ramach moich możliwości – i nie zmienię, skoro Osho mający znacznie więcej talentów ode mnie, Jezus, Budda, nic nie zmienili, to co ja mogę? a jednak próbuję, to moja pasja. I co mam z tego? z tych lat zdobywania wiedzy, dość dobrego pióra? przeważnie pełno wyzwisk i bluzgów na meilu od ludzi którzy przeczytawszy coś mojego mnie nienawidzą, albo szaleńcy którzy piszą do mnie z nierealnymi sprawami, i żądają bym ich słuchał, czytał, a mi się rzygać chce jak widze kolejny meil w którym ludzie mi się żalą na swój los. Zdrowi, mający perspektywy, pełni życia, i narzekają kiedy ja jestem praktycznie inwalidą co mi zabrało pracę, związek, i jakiekolwiek szanse na godne życie, a mimo tego tryskam radością życia. Jak mam zrozumieć ludzi którzy mają wszystko to czego ja nie mam, i płaczą na swój los? a jak informuję o tym że moja wiedza kosztuje, to już się zaczyna że żebram, że wyłudzam, że jestem sku.. i hu.. i etcetera 🙂

    Znacznie wyższy, kolejny etap to człowiek który widzi ten burdel u ludzi, i akceptuje to że ludzie tak chcą żyć, że to ich wybór. Ja to intelektualnie rozumiem, wiele razy o tym pisałem – ale emocjonalnie jestem tym często rozbity, przerażony. Bo to poza medytacją jest nie do zrozumienia w zaden sposób. Tylko że ja poza medytacją jestem normalnym człowiekiem, a w medytacji nie umiem przebywac cały czas. Ot, jak mnie wzięło na pisanie w komciach w nocy, odstawiłem słodycze, mam objawy odstawienne, jestem na mocnym głodzie 🙂

  12. A co do inkarnacji Sokratesa, zapomniałem się do tego ustosunkować – pytanie brzmi czy w ciągu ileś tam wcieleń od inkarnacji Sokratesa do naszych czasów jego dusza odpuściła sobie wkurwianie i budzenie ludzi ze snu. Jesli nie to nadal jest przyczyna wielu migren u „normalnych” ludzi, jeśli tak to szaleje gdzie indziej.

    Jednak jeśli chodzi o dusze, inkarnacja może być w różnych czasach, wiec nie 2410 lat mniej wiecej mineło od tamtego życia, a mogło znacznie mniej lub znacznie więcej. Ja mam mocne przeczucie że facet jednak poszedł krok dalej, a jego żonka nadal się próbuje odnaleźć. Ale i na nią przyjdzie czas, jak na nas wszystkich 🙂

  13. Też mnie zastanawia, kim Sokrates jest dzisiaj… I też – podobnie, jak Ty – odnoszę wrażenie, że dał sobie chyba spokój z „misją budzenia ludzi ze snu”. Oby tak było, gdyż jego postać zawsze budziła moją sympatię… Drugą postacią, która tę sympatię budziła, był słynny cynik Diogenes. A ten to … trochę mi Ciebie przypomina! 🙂 W dobrym tego słowa znaczeniu, oczywiście… 😉

  14. [quote=Mistrz]Tak na logikę – skoro możesz w medytacji naturalnie doznac rozkoszy i błogości, po co ładować truzicnę i potem rzygać i srać na gigantycznym kacu?
    [/quote]
    Oczywiście, że to nielogiczne. Ale cóż zrobić – alkoholową duszę mam i czasem wypiję o jedną banię za dużo i na drugi dzień nie w formie jestem. 😉
    Jednak pracuję nad tym i unikam okazji. ;P

  15. Może jest jako chmura gazowa gdzieś w jakiejś odległej galaktyce 🙂 Diogenes wyznawał ubóstwo, a ja wyznaję wolność od żądz czyli pochwalam bogactwo, ale bez nadmiernej żądzy i chciwości. No i jak własnie czytam na wikipedii, porwali go piraci i sprzedali jako niewolnika, mam nadzieję że nigdy nie zostanę porwany, zreszta kto by kupił takiego misiaczka który bez słodyczy wpada w szał 🙂

  16. To nic złego czasem sobie dac konkretnie w wątrobę, jednak wyznaje filozofię żeby pić na dobry humor, a nie do upodlenia się. No własnie, ten jeden kielonek czyni wielką różnicę na drugi dzien 🙂 z uśmiechem wspominam jak w grzesznej młodości wróciłem rano z imprezy i zwymiotowałem na nowe głosniki, całą membrane zahaftowałem, a mama się szykowała do pracy i pyta z przedpokoju czy chcę kanapki a ja krzyczę że tak, a w tym czasie klęczę i wymiotuję charcząc cichutko żeby mama nie usłyszała 🙂 ech, to były szalone czasy…

  17. Jeśli po maryśce masz: „potem rzygać i srać na
    gigantycznym kacu?” to współczucia co wam dodawali do staffu.
    Dobrze napisałeś, tzn. myślę to samo o przyczynach i skutkach duchowych palenia.

    Poza tym polecam książkę autora Thich Nhat Hanh pt. „Zrozumieć nasz umysł”.
    „Ego jest ślepe, więc gdzie Cię ślepy zaprowadzi?”
    pozdro! 🙂

  18. To ty masz kaca po marihuanie?

    Generalnie jest tak, że jak się zapali okazyjnie i ma się świadomość, że marihuana nie ma nic wspólnego z duchowością to jest ok, ale znam ludzi, którzy palą codziennie i myślą, że są lepsi niż inni, bardziej uduchowieni itd. Każde uzależnienie jest złe. Zresztą jak ktoś chce palić codziennie to niech się zastanowi czy nie ma krokodyla 🙂

  19. Ja znam paru nałogowych marihuanistów, są ospali, apatyczni, spowolnione reakcje – oczywiście uważają ze poznali prawdę. Masakra.

  20. Zwykła marycha mnie muliła, hasz był ok, a skun też w miare ok ale miałem straszne jazdy po nim, wiadomo, dosypywali co nieco, ale głównie to najmilej wspominam hasz w kostce. Raz było bardzo fajnie u kolegi, słuchaliśmy metalu, leżeliśmy, i zacząłem dla jaj poklepywać psa kumpla i ciagnąć go za ogon, a jak zapalili światło to okazało się że to moja koleżanka a ogon to ręka i było zajebiście, beka na maksa 🙂

    O jezu, a co to za koleś, ależ nazwisko 🙂

  21. Haha ale jaja. Ja haszu nigdy nie próbowałem i jakoś nie mam zamiaru. Znam zioma, który się od tego uzależnił i to zostawia trwały ślad w psychice nawet jak tego nie bierze.

  22. To może od tego haszu mam haluna że jestem duchowym mistrzem? 🙂 a może leżę naspawany u zioma i to wszystko mi się tylko wydaje? taki blogowy matrix? 🙂

  23. O co chodzi z tym, że dusza może inkarnować się w innych czasach? Czyli jak umrę, to mogę zreinkarnować się np. w średniowieczu? To by potwierdziło pewną moją teorię.

  24. Według mojej wiedzy możesz, dlatego że dla nas czas płynie liniowo, a w swiecie duchowym wszystkie czasy i przestrzeń SIĘ DZIEJE w bezczasowości i bez przestrzeni. Jak najbardziej tak właśnie się dzieje, i mylą się Ci którzy przypisują reinkarnację i licza że sie nie zgadza liczba dusz i ludzi na ziemi, gdyż inkarnowanie jest w różnych czasach, miejscach, przestrzeniach, wymiarach. Tak jak usłyszałem w medytacji – jest nieskończona liczba istnień we wszechświecie, nie ma jej końca, są różne stany świadomości, formy przejawiania się, i te miejsca odwiedzamy jeśli mamy taką potrzebę. Jesli poczujesz wspaniałość Boskiej rzeczywistości, poczujesz też zgrozę gdy spojrzysz na mamuśki i tatuśków dla których istnieje tylko żarcie, kopulacja i wydalanie 🙂

    Nie rozumiem tego jak to działa i nawet nie próbuję, skoro nie rozumiem zachowania naszych słodkich Pań, to nie śmiem pojmowac jak działa wszechswiat 🙂 ba! ja nawet nie wiem jak działa mój telewizor 🙂

  25. A ja wczoraj pojechałem kupić sobie nowy worek bokserski do reala, i kupiłem takie ciacho ciężkie, ten mój stary jest całkiem podziabany już, zszywałem go kilkadziesiąt razy i puszcza już to wszystko. Ale płacę za worek przy kasie, i woła mnie pani, podchodzę a ona mi daje zwitek banknotów, chyba wyleciało mi z kieszeni – 50 złotych 🙂 no są jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie, nie wszyscy jeszcze się za parę złotych skurwili 🙂 a teraz jadę po słodycze do sklepu…jestem w strasznym ciągu, trzęsę się…muszę coś zjeść…a od jutra dietka 🙂

  26. Tak myślałam i przeczuwałam od dawna. Kiedyś czytałam, że w świecie duchowym wszystko dzieje się jednocześnie, wszystkie rzeczy, które były, są i będą. Ale to trochę przerażające, jak się pomyśli, że można zreinkarnować się na przykład jako Żyd w obozie…

  27. Czyli na innym poziomie czasoprzestrzeni ludzie umierają od barbarzyńskich hord, a Sokrates sobie gada na ateńskim rynku?

  28. Najgorsze jest to, że teraz są dobre czasy, a kiedyś było przerąbane. Mnie się nie chce inkarnować w przeszłości w jeszcze większym ciemnogrodzie i smrodzie 🙂 Jak jest tak jak Marek piszesz to może ja kiedyś będę Buddą albo Jezusem? 😆
    Ale rzeczywiście ja też miałem podobne przemyślenia dotyczące czasu. Wyjaśnia to też pytanie skąd się wziął Bóg, kto go stworzył? Musiał być zawsze i po prostu jest poza czasem.

  29. Maruś to daj mi ten stary worek,ile tam Twojego potu i dna musi być,starczy na pięcioraczki 😆 i żadnej dietki!!masz kochane brzusio 😀

  30. A co do dietki to wpadłem w ciąg słodyczowy, jestem teraz kompletnie naćpany batonami i jest mi baaardzo dobrzeeee 🙂

  31. Tak, ale to nie wszystko, to jest pikus dopiero co piszesz 🙂 wyobraź sobie nieskończoną ilość możliwości i czasów, czyli każda możliwość istnieje w każdej najdrobniejszej opcji. To się w pale nie mieści, ale taki jest własnie Bóg – nie stary dziadyga który wpada w szał bo ktoś nie chodzi do kościoła i nakłada prezerwatywę, tylko absolut, którego choćby częściowe zrozumienie przekracza biologiczne możliwości mózgu. Hitler wygrał wojnę? Polska wygrała z Hilerem? Stalin opanował świat i komunizm ogarnął wszystkie kontynenty? wszystko JEST.

  32. Nie jednocześnie, bo to pojęcie zakłada istnienie czasu a w świecie duchowym istnieje tylko powiększanie się Twojej świadomości, by ogarnąć coraz większą wspaniałość i chwałę dzieła stworzenia. Z tego też powodu jesli się wcielisz jako Żyd w obozie jest to złe dla Zyda, ale dla duszy która urodziła się jako ten Żyd jest to nauka. Np. jeśli robisz komuś świństwa, to znajdą się tacy co za jakiś czas zrobią Ci to chetnie. Ot, karma 🙂

  33. Czy od karmy zależy, w której opcji ktoś się narodzi? Np. jak ktoś narozrabia, to istnieje w świecie, w którym Hitler wygrał wojnę? Nie no, to się w pale nie mieści, aż mnie głowa rozbolała.

  34. Czyli równoległe wszechświaty naprawdę istnieją. Filmy science-fiction to najlepsze źródło prawdy o rzeczywistości.

  35. Urodzenie się w czasach Hitlera nic nie mówi o karmie, byli Zydzi którzy mieli sie dobrze a nazista mógł mieć źle (ile milionów chłopaków kalekami zostało na froncie) nie liczy się okres wcielenia, ale to jaki ma się umysl i jakie okolicznosci odrodzenia.

  36. Gdzieś w środku wiemy że to wszystko co istnieje ma w sobie pierwiastek niezwykłej wspaniałosci. W końcu pochodzimy z tej wspaniałości, tylko uwierzylismy ze jesteśmy mięsem 🙂

  37. Zależy jak się odradzasz, z jakim ciałem, w jakim otoczeniu, w jakiej aurze otoczenia, chociaż na samą myśl o poziomie stomatologii w średniowieczu dreszcze mam straszne 🙂 mozesz sie odrodzic szczesliwy w syfie i brudzie, a mozesz w bogatej rodzinie z krokodylami sie odrodzic i mimo ze na zewnatrz wszystko jest ok, byc bardzo nieszczesliwy.

    Nie mam zadnej teorii na temat Boga, przerasta mnie to dokumentnie 🙂

  38. Skoro wszystkie opcje sa możliwe, ta pewnie też. Jednak nie ma to kompletnie żadnego znaczenia, liczy się tylko świadomość która ogarnia coraz większą wspaniałość Boga. Jeśli będziesz mieć świadomość mamuśki dla której rozpłód i seriale są jedynym sensem istnienia, nie ma znaczenia w jakim czasie czy rzeczywistości będziesz istnieć. Możesz być nawet galaretką cytrynową – kosmitką, bez znaczenia. Świadomość jest wąska.

    A wąskie to dobre są jedynie cipki 🙂

  39. Stomatologia to jeszcze nic. Miasta w smrodzie, ludzie się nie myli, dziewczyny nie goliły cipek i nawet pod pachami. Fuj… 😆

  40. Ale wszyscy wtedy cuchnęli więc nikt na to nie zwracał uwagę, patrzysz z punktu widzenia cżłowieka który ma wannę, i kibel. Wtedy srali za stodołą a w mieście na ulicę wyrzucali srakena i szczocha…ale taka była norma… w sumie owłosiona cipka to nie hardkor, byle była ciasna i bez syfilisu, a stomatologia to jednak wiesz, do bólu się nie przyzwyczaisz, popsute zęby, ale im musiało cuchnąć z buzi…całowac już bym się w średniowieczu nie mógł 🙂

  41. Naprawdę nie ma żadnego złotego środka? Czy nie można przeżyć życia żeby skorzystać z dwóch teoretycznie rozłącznych wyborów? Myślę że może jakoś można 🙂 Przynajmniej mam taką nadziję. Wiadomo, może nie skorzysta się z ziemskiego życia jak Budda, ale jakąś korzyść może uda się wynieść.

Dodaj komentarz

Top