Jesteś tutaj
Home > MyBlog > Przemyślenia > Igła nie felieton

Igła nie felieton

 

Spis treści felietonu:
1. Antysemicka relacja z pewnej stacji benzynowej, i o mnie.
2. O mnie i moich problemach zdrowotnych
3. O mnie i moich pragnieniach
4. Jasnowidzenie senne, które miałem. Czyli o mnie.

 

Jak więc sami Państwo widzą (i zapewne czują ciarki w kręgosłupie), dziś będzie felieton igła. Zaczynajmy.

 

1. Jakiś czas temu, byłem na stacji benzynowej. Po tankowaniu, w budynku stacji rozmawiałem z Panią i Panem z obsługi. Nagle na stację wjeżdża autokar, a w oczach mojego interlokutora widzę przerażenie; naród wybrany jedzie! słyszę rozpaczliwy pisk. Facet zrywa się i szuka w panice czegoś w szufladzie, Pani się rozgląda wyraźnie pobudzona. Nagle wielka ulga, autokar z jakiegoś powodu okrążył pachnącą antysemityzmem i ksenofobią stację, i wyjechał z niej. Pytam co się dzieje, skąd taka histeria? facet głęboko oddycha, i tłumaczy mi że szukał plakietki na toaletę „awaria”. Za każdym razem po wizycie w niej oświeconych, nadaje się jedynie do dezynfekcji, czasem do remontu. Normą jest wypróżnianie się młodych, wybranych do rządzenia światem przyszłych elit, na podłogę, do umywalki, a także wymazanie ścian zawartością kiszek. Co ciekawe, smród fekaliów elitarnej, wybranej przez Boga młodzieży, jest taki sam jak odór gojów.

 

Dlaczego o tym piszę? ponieważ onet pisał dziś o prostactwie i buractwie Polaków, brudzie który zostawiają za sobą. To prawda, ale nie tylko my mamy brudasów w narodzie. To się po prostu wynosi z domu; pamiętajcie, że klasę człowieka poznaje się po tym, jak zachowuje się gdy nikt go nie widzi. Czystość, elegancja, szyk i styl; tacy bądźcie, albo wynocha z mojej strony. Prostactwa nie zniesę, precz. Człowiek rozwijający się duchowo, to człowiek elegancki, subtelny. Jeśli nie chce Ci się umyć swojego cuchnącego ciała, jak chcesz oczyścić ducha z cierpień, bólu i wewnętrznych niesnasek? jeśli nie myjesz zębów, nie dbasz o czystą paszkę i pachwinę, toś prymityw i głupiec. Ach, jak mi dobrze. Mogę sobie legalnie poużywać na czytelnikach, bo kto mi zwróci uwagę? kto to zrobi, ten pokaże się jako brudas. Wszyscy mi przytakną, czego bym nie napisał, żeby wyszło że sami są czyściochami. To jeszcze raz; tłuszczo tłusta, hołoto niewymyta, sukinsyny cuchnące 🙂 och, wspaniale się czuję. Brudasy i śmierdziele, dziękuję wam że istniejecie, można się wreszcie poczuć od kogoś lepszym.

 
2. Kilka dni temu bardzo bolała mnie głowa. Łupało mi z tyłu, jakby morski przypływ uderzający z furią o bezduszne, beznamiętne skały. Następnego dnia zmusiłem się do zmierzenia ciśnienia; 170/99  Wziąłem furosemid na szczocha, zastosowałem kody (A. Lloyd) i spadło do 114/75. Niemniej nadal źle się czułem. Łupanie ustąpiło miejsca zmęczeniu. Od tamtej pory, mam dotkliwe, wielorakie i wielokrotne dolegliwości żołądkowo jelitowe. Tak jakby grypa żołądkowa? taka jakaś ta grypa mściwa, taka zawzięta, bezlitosna. Zgiń przepadnij!

 

 

3. Zrobiło mi się strasznie, potwornie smutno. Zaszlochałem uświadamiając sobie bezmiar mojej podłości… moi czytelnicy wpłacają pieniądze po to, by mi sprawić przyjemność. A ja co? zachowuję się jak łotr, drapichrust, drań, ostatnia kanalia; na Boga! chomikuję je, a przecież Pan Jezus kazał się dzielić. I ja właśnie tą maksymą żyję, jej szczytne emanacje są mym kompasem, za którym podążam ścieżkami życia; multiwitaminą w syropie dzielę się z Paniami (za darmo!), mądrością z czytelnikami (za darmo!) a Państwa pieniędzmi z pewnym sklepem internetowym; tak, zamówiłem sobie pieprzonego netbooka. Sami tego chcieliście. Zrobiłem sobie dobrze, i jest mi z tym bardzo dobrze. Debatowałem z moimi potrzebami, czy ma to być laptop czy może netbook, i po burzliwej dyskusji, postawiłem jednak na wagę i mobilność. Netbook ma 11,6 cala, bebeszki ma zdrowe, więc będzie można pisać gorące felietony poza stacjonarnym komputerem, i oglądać pewne, takie tam filmy… ile się chce. Internet załatwię sobie darmowy, w aero2. Dokupię myszkę bezprzewodową, małą (bo uwielbiam małe myszki…) i modem; internet już jest mój. Drżyj Polski internecie, nadchodzę, niebezpieczny, złakniony słodyczy sukcesu, mobilny jak nigdy przedtem…
4. Trzy dni temu, budzę się rano i pamiętam zatrważający sen; ktoś w studni do mnie wołał, tak jakby „halo”, i miałem przeczucie że ktoś umarł. Jakoś tak mi się skojarzyło że może coś z mamą się dzieje, więc z duszą na ramieniu poszedłem na basen (szósta rano), i o ósmej dzwonię do mamy; i ta jest ok, natomiast tata ma 170 ciśnienie górne (dolne nie pamiętam, ale bardzo niedobre). Tata rocznik czterdziesty pierwszy, rozedma i astma, więc takie ciśnienie to zagrożenie życia. Leki nie działają, poprosiłem o poradę znajomych lekarzy, ale to nic nie dało; tylko zmiana leków (jeśli obecne nie działają) i monitorowanie ma jakiś sens. Mama załatwiała coś na pogotowiu, ale wiadomo, z takim ciśnieniem nie przyjmą taty do szpitala, a moim zdaniem powinien poleżeć dzień, dwa dni, zrobić badania, zresztą po wkłuciu się, szybko by mu obniżyli ciśnienie. Do tej pory ciśnienie spadło do „normalnych” i standardowych stu czterdziestu (chociaż wczoraj wieczorem było znowu sto siedemdziesiąt) więc odetchnąłem z ulgą, gdyż tata nabrał humoru i swojego dowcipkującego rezonu. Niemniej bardzo się zdenerwowałem. I teraz sobie myślę, studnia to słup wody, alegoria ciśnienia? jak się przewidzi śmierć kilku osób, to się szanuje takie ostrzeżenia. Modlę się żeby to było ostrzeżenie o zagrożeniu, a nie coś głębszego. W tym pieprzonym roku, umarła moja babcia i mój młodszy cioteczny brat, którego bardzo lubiłem. Wystarczy jak dla mnie tych okropnych zdarzeń. Byłoby wspaniale, jakby rodzice mogli żyć sto pięćdziesiąt lat, i tego bym najbardziej chciał. Natomiast wiem, że modlitwa nie ma tak naprawdę głębszego sensu, każdy człowiek odpowiada sam za siebie, ma swoją karmę i przeznaczenie, wcześniej ustalone. Wierzę że tak czy siak, niezależnie od obrazu sytuacji jaki jawi się naszym zdumionym oczom, gdzieś w środku wszystko jest tak jak musi być, jest dobrze.

 

Przypominam i zachęcam, by zapisywać się na newsletter (tylko podanie meila na dole strony) na mojej drugiej stronie. Umożliwi to Państwu bycie zawsze na bieżąco; i na topie.

7 thoughts on “Igła nie felieton

  1. Jest spoko. Lubię takie niesztampowe artykuły.

    Odnośnie pierwszego punktu. Mnie zawsze rozwala jak ktoś idzie po chodniku, zeżre batona, czipsy czy co tam ma i bezmyślnie rozluźni palce by upuścić papierek pod siebie. Zawsze kojarzy mi się to z niekontrolowanym obesraniem nogawek.
    Strasznie nie lubię jak ktoś syfi w swoim otoczeniu.

  2. Ja też nie lubię, raz szedłem z kolegą, który rozpakowywał papierosy, i upuścił folię na ziemię, i opierdoliła go fajna laska 🙂 przeprosił, podniósł, ale jak nas minęła, znowu rzucił. Mówiłem mu żeby tego nie robił, ale tylko się śmiał 🙂

  3. Jest nawet gorzej z tymi brudasami. W Polsce jak w mało którym kraju na monetach i banknotach stwierdza się wyjątkowo dużo bakterii kałowych. Badania te nie obejmują jednak tego co najgorsze tj. jaj pasożytów.
    Pieniądze nie śmierdzą ?

    Ps. Parę lat temu w Lidlu kręcił się starszy elegancki pan, żaden menel, z dużej odległości capiło od niego starym moczem, raz znienacka (zaszedł mnie od tyłu) przeszedł koło mnie, to myślałem że padnę.
    Nieraz przechodziłem koło meneli, raz w pociągu przeszła kolo mnie ich grupka, najlepsza była pani w średnim wieku z obsranymi dresami od góry do dołu. Ale i od nich aż tak nie capiło.

  4. Jaka igła pomocniku murarza (i to od fundamentów), skoro nikt przez cały dzień nie dodał komta? Czy to już deszczowo-jesienna chandra dopadła czytających? Newsletter fajna rzecz, może powielić go przez 10 kont pocztowych? a takie coś mi wpadło ostatnio: [url]http://www.benefiter.pl/[/url]. Pozdrawiam deszczowo. 😀

Dodaj komentarz

Top